Menu

logo tjk main 

Gdzie kończy się prywatność, zaczyna się… SNAPCHAT!

Gdzie kończy się prywatność, zaczyna się… SNAPCHAT!
Kiedy pojawił się Instagram świat oszalał! W końcu powstało miejsce, gdzie można dodawać kilka, a nawet kilkanaście zdjęć dziennie i nikt ze znajomych nie przeklinał Cię za tzw. zaśmiecanie tablicy.

Instagram miał pierwsze miejsce w plebiscycie ,,Twoje życie od kuchni’’, ale konkurencja nie spała i pojawił się SNAPCHAT.

Bije na głowę wszystkie portale społecznościowe! To łatwo dostępna i bezpłatna aplikacja, dzięki której możemy wysłać swoim znajomych dziesięciosekundowe filmiki, które przedstawiają Twoją codzienność. Istnieje też opcja Mystore, gdzie dodane filmiki są ogólnodostępne dla wszystkich użytkowników.

Co znajdziemy na SNAPCHACIE? Wszystko!
Jak wyglądam po przebudzeniu, co robię zaraz po wstaniu z łóżka, jak wygląda mój makijaż, jaką kawę piję, w jakim kubku, jak się dzisiaj ubrałam, jaka jest zawartość mojej szafy, jak wygląda moja droga do szkoły, na uczelnię, do pracy, jakim autem jeżdżę i jak wcielam się w rolę kierowcy (niestety to zjawisko jest coraz częściej spotykane - nagrywanie ,,snapów’’ podczas jazdy - paranoja!), jak mija mi dzień, jak wyglądają ludzie, którzy siedzą obok mnie w kawiarni, co dzisiaj serwują na lunch w mojej ulubionej kawiarni, jak dzisiaj wygląda mój trening, z kim się na niego wybrałam, jak prezentuję się w stroju sportowym, co jadłam po treningu, jak bardzo spociłam się ćwicząc (!), jak wygląda droga powrotna do domu, trochę marudzenia, trochę oburzenia, prezentacja zakupów z pobliskiego supermarketu, oczywiście włącznie ze staniem w kolejce przy kasie. Na dobranoc Q&A czyli cykl pytań i odpowiedzi i można iść spać. Na tym w skrócie polega ideologia SNAP. Prym wiodą blogerki, szafiarki i ,,lajfstajlowcy’’.

Po co? Dla popularności!
Regularnie dodawane filmiki przyciągają nowych obserwatorów, a Ci zaś są kluczem do świata opłacanych reklam, które na SNAPCHACIE są bardzo popularne. Przejawia się to między innymi przy lokowaniu produktów. To równie dobra, a w niektórych przypadkach nawet lepsza forma reklamy, niż nudne banery na stronach internetowych czy blogach. Pewna blogerka, zupełnie przypadkowo na wieczór używa kremu marki X, pokazuje jak aplikuje go na skórę i zachwala pod niebiosa. To prawdziwy i realistyczny test na żywo, bez żadnych cięć i zaplanowanych reakcji. Następnego dnia rano oczywiście dalsza część zachwycania się produktem, który podczas snu odjął testerce co najmniej 10 lat. I tak ze wszystkim.

Nie daj się oszukać i pamiętaj, że wszędzie tam, gdzie jest duża oglądalność nie ma czegoś takiego jak przypadek. Wierz mi!

Kasia Lewandowska
powrót na górę