Menu

logo tjk main 

OSKAR BACHOŃ - Strata

OSKAR BACHOŃ - Strata Katarzyna Widmańska
Mam trzydzieści parę lat i właśnie nadszedł czas, by pogodzić się z tym, jak było. Jaka była moja przeszłość, jakie mam w sobie braki i deficyty. Pewnie wiele rzeczy bym poukładał w swoim życiu inaczej. Ale to życie układa mnie, a nie ja je. A czasem próbuję z nim negocjować i nawet się udaje.

Karolina weszła trzy minuty przed czasem. Mocny makijaż nie był w stanie ukryć podpuchniętych oczu.

- Mama - szepnęła - rak. Trzy miesiące odchodziła. Wczoraj odeszła. Gdybym mogła cofnąć czas.

- Ale nie możesz - utuliłem ją - nic nie możesz.

- Ale mogłam. Wtedy, gdy jeszcze żyła.

- Nieprawda. Gdybyś mogła, to byś to zrobiła. Widać nie mogłaś.

- Oskar, przestań.

- Karola, słowa są tanie. Liczy się to, co robimy, a nie co gadamy. Zadzwoniłaś wczoraj, że nie przyjdziesz, bo nie jesteś w stanie. Pamiętasz co Ci powiedziałem?

- Tak, że trzymasz mi termin. Dam radę, to przyjdę. Nie, to trudno.

- No i? Jesteś. Czyli mogłaś. Gdyby Cię nie było, to byś nie mogła. Tyle.

- Ale co teraz?

- Teraz tylko jedna droga. Uszanować to, co Ci dane było przeżyć. Opłakać mamę. Opłakać siebie. Ukłonić się przeszłości i zostawić ją w tyle.

- Nie dam rady.

- To jej nie zostawiaj. Tylko pobądź w tym smutku i żalu, ile potrzebujesz. A potem utul się. I odwróć w stronę życia. Chodź umyję Ci włosy.

- Po co?

- Po to, żeby w to życie Cię trochę pociągnąć. Ale tylko tyle, na ile sama pozwolisz.

Usiadła na fotelu. Pozwoliła umyć sobie włosy, podciąć, podkoloryzować. Wstała.

- Idę ze sobą samą na kolację. Pożegnam się z mamą i z sobą tą maminą. Tylko wcześniej pójdę do domu szpilki włożyć. Nie można takich poważnych spraw w dresie załatwiać. Prawda?
powrót na górę