Logo
Wydrukuj tę stronę

TRINNY & SUSANNAH... ubrały Polskę

TRINNY & SUSANNAH... ubrały Polskę

Temat rzeka. Kolejny w kwestii gustów. Kiedy dostałam temat na tapetę to najpierw pomyślałam - nie mnie oceniać pracę innych stylistek, bo to jest jednak inna skala wrażliwości i też inne tematy do zagospodarowania. Ale dzięki temu wyszło mi, że może warto przybliżyć sens programu, żeby aż tak krytycznie nie odnosić się do pracy stylistek telewizyjnych.


Jak to zwykle bywa są plusy i minusy. Po pierwsze trzeba zauważyć, że telewizja nie podaje w 100% gotowych rozwiązań do życia potrzebnych. Nawet informacje w Faktach TVN, czy innych Wiadomościach są czasami takie, że jak ktoś się zna na sprawie to widzi byki redaktorskie i niezrozumienie tematu - nie należy więc bezkrytycznie wierzyć w to co przekazują. Jak ktoś jest specem w swojej dziedzinie to wie o czym mówię.

Trinny i Susannah podobnie - one oprócz bardzo dobrego wyczucia stylu, mają show do zrobienia, książkę do sprzedania itd., itp., i wiedzą co znaczy robić show. To ma się sprzedać, ma być spektakularne, bo przecież, nie po to im płacą i je ściągają, żeby bardzo pomóc ludziom, tylko po to, żeby się program TVN sprzedał, a co za tym idzie: reklamy pomiędzy programami. Jeśli będzie kontrowersyjne i za bardzo wystylizowane - to i lepiej, bo przecież ma być widać przemianę. Ba, ta przemiana ma wyć!


Stylizacje są podkręcone celowo, bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie ubrałby tak jednej kobiety, żeby chodziła na co dzień w butach na wysokiej szpili po polskich chodnikach. Dodatkowo widać było (jak ktoś był przy kręceniu programu, lub przyjrzał się dokładniej w TV) - że często buty były za duże - liczy się efekt wizji, nie wygoda, czy ewentualna użytkowość tych rzeczy. To jest właściwie sedno sprawy.


Jest to lekkie dopasowanie sesji zdjęciowych modelek w gazetach i na wybiegach (które są czystą formą artystyczną, a nie pomysłem gotowym do noszenia) do rodzajów figury, ale nie do prowadzonego życia - ot cały wniosek. Tzn. na imprezę, do opery itp. można tak pójść, ale jakoś nie widzę dnia powszedniego w legginsach i sukience z cekinami plus buty w odkrytym palcem na 13cm obcasie (albo w wielkim gorsecie na sukience), nie mówiąc już o pogodzie - latem upał, że lepiej się niczym nie ściskać, a jesienią każdy marzy o płaszczyku i sweterku.

Generalnie fajnie, że program był, bo pokazał, że na naszej polskiej ziemi też coś może się dziać. Pokazał kolorystykę - nieocenione. Nie pokazał jednak fryzur (dobrych) - ale to już moje prywatne spostrzeżenie. Dał też inspirację kobietom, które może chociaż troszkę wypożyczyły sobie z programu, jeśli np. nie cekinową sukienkę to jeden element stroju lub kolor. Może część unowocześniła swój codzienny strój, podkręciła go. Może część uświadomiła sobie chęć zmiany siebie - rozwój osobisty jest zawsze na plus. Powiedział też, że druga połowa nie powinna krytykować, tylko pomóc - jest to, jak dla przeciętnego polaka, nowe odkrycie postrzegania partnerstwa… dla niektórych panów nawet eureka psychologiczna. Jednak cały czas, to co zostało zaserwowane w programie jest to skutek nastawienia na mega efekt, a nie na przydatność. Same kompozycje również głównie z tego wynikały.

Zanim więc podejdziemy z krytyką - zastanówmy się, po co był program. Kto miał zyski. Kto miał wpływ na całokształt, kto pisał scenariusz i czy T&S miały wielką swobodę działania i jaki zasób środków stylizacyjnych (w tym i wspomnianą grupę fryzjerów...).

Dodatkowo możemy pochwalić je - bo rewelacyjnie przyciągają tłumy ludzi - czyli wiedzą na czym druga część ich pracy polega. Nadal są lepsze od pań w polskiej telewizji, które tylko usiłują je naśladować. Na co też wpadł TVN i je zaprosił.

Copyright 2009-2023 © tojakobieta.pl | All rights reserved