Menu

logo tjk main 

Nastały inne czasy, ale mężczyzna musi być mężczyzną

Młode pokolenie pewnie nie pamięta, ale jeszcze moje może sobie przypomnieć czasy, kiedy to mężczyźni zarabiali, a kobiety wyłącznie zajmowały się domem i dziećmi.

No, dobrze, może przesadziłam. W końcu nie jestem aż tak stara. Jak byłam mała, moi rodzice pracowali obydwoje. Skąd więc zdanie powyżej? Może trochę kokieterii? Może przypomniałam jak było w innych domach? A może, co najbardziej prawdopodobne pamiętam domy moich dziadków. Chyba, najszybciej to. Chociaż też ciężko powiedzieć, bo jedni moi dziadkowie mieszkali na wsi i byli rolnikami. Drudzy zaś mieszkali w mieście i mogę z pewnością powiedzieć o byt całej rodziny troszczył się dziadek. W czasie, kiedy babcia zajmowała się domem oraz dziećmi, dziadek wstawał o świcie, szedł budować mosty i drogi w naszym mieście i poza nim. Jest taki mostek (niewielki), którym kiedyś często jeździłam. To ręce mojego dziadka go stworzyły. Mocno odchorował tę pracę, ale najchętniej mówił o mostach. Czuł się szczęśliwy… No dobrze, trochę odbiegłam od tematu. Darujcie wspomnienia, ale tak mi się miło po nich zrobiło.

Teraz nastały inne czasy. Kobiety bardzo chętnie uciekają (?) odnajdują się w pracy zawodowej. Nie, nie, nie widzę w tym nic złego. Sama pracuję, bo bez tego.. Kiedyś spróbowałam – trzy lata po urodzeniu dziecka siedziałam w domu. Ciągła praca i niekończący się trud, bo dziecko nabałagani, mąż nie posprząta. Dziękuję, ale nie. Chociaż fakt, jestem domatorem. Wychodzenie do pracy na etat również nie zawsze zachęca, zwłaszcza jak pogoda jest ponura. Dlatego znalazłam inny sposób – własna firma i działalność w domu. Nie ma nic lepszego (choć i ma minusy), bo pracę trzeba przerwać i obiad zrobić, albo ktoś przerywa. Są to małe niedogodności, za małe, żeby się nimi przejmować. Wyda się komuś, że to, co piszę jest nie na temat. Na temat. Ponieważ mimo tego, że pracuję, nie uważam, że to powinna być domena jedynie kobiet.

Mężczyzna, który nie pracuje… uf ciężki temat do zgryzienia. Jak mówi mój mąż – taki mężczyzna nie czuje się mężczyzną. Może czasem jest miło, może czasem jest to obojętne, ale na dłuższą metę – nie przejdzie. Dlatego mimo innych czasów, silniejszych i mniej uzależnionych od męskiego ramienia kobiet mężczyzna musi czuć się mężczyzną. Nie tylko w strefie zawodowej, ale i w obowiązkach domowych.

Przykład? Proszę bardzo. Od zawsze wykonywałam wszelkie prace, które wiążą się z mężczyznami. Młotek, gwoździe, przepychanie zlewów, zmiana uszczelek, zmienianie koła, mycie auta, wizyty mniej lub bardziej przymusowe w warsztatach – codzienność. Oczywiście do tego „babskie” obowiązki. Mojemu byłemu mężowi to nie przeszkadzało, przeciwnie czuł się świetnie. A ja miałam satysfakcję, jakaż to ja dzielna i daję sobie radę. Z czasem jednak, czułam się zmęczona i zniechęcona. Cóż, chciałam – miałam. Były mąż jak sama nazwa wskazuje, zniknął. Pojawił się nowy partner i tu podkreślam – mężczyzna. Okazało się, że nie muszę przepychać sama zlewu, bo mam obok siebie pomocną dłoń i głowę pełną pomysłów, jak zrobić to, co wydało mi się niemożliwe. Mogę więc odłożyć kombinerki i pomalować paznokcie. Więc ja mam przepchany zlew, a mąż smaczny obiad, który pochwali. Cóż chcieć więcej?

Ale cóż – siła przyzwyczajenia, czy bardziej brak cierpliwości. Bo przecież my kobiety wiemy, że mężczyzna zrobi męską robotę, ale „za chwilę kochanie”. I jak to mówił Faust „chwilo trwaj”. I trwa i trwa ta chwila. A to już dla kobiety ciężkie wyzwanie, ale czeka, czeka i wreszcie dość! Chwyta to, co ma pod ręką i robi. Tak też było w moim przypadku. Skrzypiały drzwi wejściowe i zacinały się przy otwieraniu. Słuchając kolejny dzień ‘tak, kochanie, już za chwilę” poczekałam, aż wyjdzie z domu. Z racji braku odpowiednich narzędzi – „jesteś kobietą, po co ci narzędzia?” uzbroiłam się w kuchenny tłuczek, nóż do pieczywa, pilnik do paznokci, kuchenną rękawicę, olej jadalny i patyczek do czyszczenia uszu poszłam reperować drzwi. Za pomocą tłuczka i rękawiczki ustawiłam skrzywiony zamek, pilnikiem spiłowałam wystającą część drewna, olejem i patyczkiem nasmarowałam zawiasy i już. Drzwi się zamykają i nie skrzypią. Wrócił mąż do domu, spojrzał na mnie taką rozpromienioną, szczęśliwą i pyta
- co masz taką minę? Zrobiłaś coś pysznego?
Stoję za nim i otwieram i zamykam drzwi. On nadal nie rozumie
- co ty robisz?
Odpowiadam już deczko mniej szczęśliwa
- no słyszysz? Nie skrzypi.
Patrzy na moje kuchenne narzędzia i pyta się
- zreperowałaś drzwi? Przecież to męska robota? Dlaczego na mnie nie poczekałaś?
I idzie do pokoju. Satysfakcję trafia szlag, czuję się niedoceniona. Za chwilę wraca do mnie i mówi
- cieszę się, że zrobiłaś to dobrze, ale to męska rzecz zadbać o dom. Ja jestem mężczyzną i powinnaś powiedzieć, żebym to zrobił. Patrzy na mnie i zgaduje co chcę powiedzieć
- to trzeba było powiedzieć, że bardzo ci na tym zależy. Zrobiłbym od razu.
Więc nieodwołalnie, podział jest: kobieta jest kobietą, mężczyzna mężczyzną i każdy ma swoje obowiązki. Nie, nie na sztywno. Kobieta przytrzyma gwóźdź, mężczyzna zmyje. Ale nie wyrywajmy się tak do przodu, wtedy będzie harmonia.
Swoją drogą – szafka mi skrzypi. Ale co tam, poczekam. To nie „babska robota”.

 


 

8-12

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS