Menu

logo tjk main 

Pytania które musisz zadać mężczyźnie zanim za niego wyjdziesz

Wreszcie znalazłaś TEGO Jedynego! Książę pojawił się w Twoim życiu i układa Wam się jak w bajce. Romantyczne randki, upojne noce, namiętny seks - mężczyzna Twoich marzeń. Jesteś gotowa przyjąć od niego pierścionek zaręczynowy i spędzić z nim resztę życia. Jednak zanim to zrobisz, postaw sobie kilka pytań...

Po dłuższym czasie trwania związku, mężczyzna musi podjąć konkretną decyzję: czy chce spędzić resztę życia z tą akurat kobietą czy jednak to nie to. Pierwsza opcja kończy się pierścionkiem zaręczynowym i potem ślubem, druga...(nie)stety rozstaniem.

Jednak czy podjęta przez mężczyznę decyzja bierze się z tego, że faktycznie jest gotowy na ślub czy z tego, że po prostu lata związku mijają i zwyczajnie wypada się w końcu zadeklarować.

Właśnie dla takich dylematów warto zadać ukochanemu kilka pytań, by upewnić się, czy planowane małżeństwo ma rację bytu i świetlaną przyszłość.

Co dla Ciebie znaczy ślub i małżeństwo?
Dla każdego znaczy coś innego. Dla jednych będzie to transakcja wiążąca dwoje ludzi na całe życie, trwanie w zdrowiu i w chorobie aż do śmierci, a dla innych czysta formalność, papierek, który rzuca się w kąt i wystawna impreza zakrapiana alkoholem. Sprawdź, czy obydwoje patrzycie na te dwie kwestie tak samo, to jedno z najważniejszych pytań. Jeśli dojdziecie do porozumienia, czas na kolejną sprawę wartą omówienia a mianowicie...

Co z dziećmi?
Czy Twój partner chce mieć dzieci? Jeśli tak, to kiedy? Każda kobieta pragnie mieć dzieci ( prawie każda), a wraz z biegiem lat potrzeba ta jest odczuwalna coraz bardziej. Przed podjęciem decyzji o ślubie, koniecznością jest poznać zdanie partnera na temat rodzicielstwa oraz sposobie wychowywania dzieci. Bez tego żaden związek nie ma racji bytu.

Jaki będzie podział obowiązków w małżeństwie?
To pytanie, wydaje się wręcz banalne i w przyszłości może zmienić rzeczywisty stan rzeczy, ale jednak wizja jaką opowie Ci Twój partner, na temat tego jak widzi Was w małżeństwie może znacznie oddalić bądź zbliżyć Cię do powiedzenia sakramentalnego „Tak”. Jeśli jesteś kobietą pracującą, robiącą karierę a Twój chłopak myśli, że po ślubie będziesz tzw. kurą domową - to będzie kość niezgody między Wami. Jeśli jednak macie takie samo zdanie, bądź chociaż podobne, nic nie stoi na przeszkodzie by to pytanie rozszerzyć do tego jaki będzie podział obowiązków domowych. Odmienne wyobrażenia dotyczące roli kobiety i mężczyzny często skutkują nieudanym małżeństwem.

Jakie masz oczekiwania wobec mnie?
To pytanie warto zadać nie tylko partnerowi, ale także i sobie. Czego będziesz oczekiwał/a od swojej/ego żony/męża? Nie ma ludzi idealnych, każdy ma wady i zalety, słabości. I chociaż teraz każde z Was myśli - „To jest kobieta/facet moich marzeń” to jednak nikt z Was życia nie będzie dzielił z ideałem. Planując wspólną przyszłość, zastanówcie się oboje czego pragniecie i czy oczekiwania względem siebie są do zrealizowania przez drugą osobę.

Rodzina, przyjaciele, znajomi, pasje i zainteresowania - jak to będzie po ślubie?
Jeśli Twój partner nie lubi się z Twoimi rodzicami, wiadomo, że będzie unikał ich jak ognia a przynajmniej starał się z nimi spędzać jak najmniej czasu. Podobnie z Twoimi znajomymi - nastawiony wrogo do Twojej najlepszej przyjaciółki, znajdziesz się między młotem a kowadłem. Z jednej strony kochasz go i chcesz z nim planować wspólne życie, z drugiej masz wybraną „siostrę”, która zawsze była przy Tobie. Po ślubie będziecie mężem i żoną - zaczną się zjazdy, uroczystości rodzinne, spotkania ze znajomymi. Nie minie nikogo kontakt z ludźmi, których się nie lubi. Jeśli w przyszłości nie widzi on miejsca w Waszym wspólnym życiu na Twoją rodzinę i przyjaciół, to raczej nic z tego nie będzie.

W kwestii pasji i zainteresowań - ani jedno ani drugie nie powinno z tego zrezygnować na rzecz drugiej osoby. To coś co nas określa, sprawia, że jesteśmy wyjątkowi. Każdy ma inne hobby, ale każde powinno być szanowane. Małżonkowie powinni akceptować swoje wybory, pozwolić na realizację planów i spełnianie marzeń drugiej osobie. Nawet, jeśli pasja, którą wybrał mąż czy żona nas nie interesuje.

Jak widzisz nas za kilka lat?
Rok, dwa lata czy trzy bycia w związku, to nie to samo co kilkadziesiąt lat - zakładając, że będziecie razem żyć bardzo długo. Ludzie z czasem się zmieniają, zaczynają mieć inne priorytety w życiu. To, że teraz planujecie razem ślub nie znaczy, że on widzi Was jako parę staruszków trzymających się za ręce... To pytanie pozostawia wiele furtek, bo przecież nie wiadomo dokładnie co przyniesie przyszłość, jednak każdy z nas ma jakąś wizję swojej. Jeśli mężczyzna nie wie co ma odpowiedzieć, albo odpowiada zdawkowo - „nie wiem co będzie kiedyś, teraz liczy się to co mamy o resztę pomartwimy się później” to znaczy, że jego wizja sięga nie dalej niż kilka lat po ślubie... Nie mówię, że nie myśli o Tobie poważnie, jednak nie jest to facet który w 100% wie czego chce i co chce osiągnąć.

A na koniec wyciągnij wnioski...
Jeśli na wszystkie pytania postawione przez Ciebie, odpowiedział tak, by chociaż w większości zgadzać się z Twoimi wizjami życia razem, to gratuluję - masz kandydata na męża. Jednak zanim ostatecznie podejmiesz decyzję, poproś partnera by odwrócił rolę i teraz on zada te pytania Tobie.

W końcu małżeństwo to dwoje kochających się ludzi, umiejących ze sobą rozmawiać i patrzących w przyszłość w tym samym kierunku.

Magda Surmacz
Czytaj więcej...

Elektroniczne dzieci

Szklany świat i jego druga strona przeraża, nas nie - nasze dzieci. Dla rodzica to tylko zabawki, przez które dziecko nie płacze, które zabijają nudę i co za tym idzie dają odpoczynek rodzicom. Czy oby nie za często biorą do rąk telefony, tablety, notebooki i inne elektroniczne gadżety? Fakt, bo łatwiej, bo szybciej i bez płaczu, ale krzywdzimy dzieci, „psujemy” je tak szybko jak automatykę zabawek…

Czy tylko ja zauważyłam, że miejsca oblegane kiedyś przez dzieciaków (place zabaw, boiska, drzewa lub „kryjówki”) są puste? Nie wierzę, że znalazły nowe „domki” ponieważ nawet nie widać ich na ulicach!

Naukowcy spekulują, że najbliższa epoka będzie bogata w elektronikę i nie tę najtrudniejszą dla gadżeciarzy albo informatyków!

Już CTA Digital (docelowo wraz z Apple) wynalazło coś dla pociech, a może raczej rodziców, którzy nie mają czasu poczekać aż dziecko zrobi kupkę - iPotty. Wchodząc na rynek w marcu tego roku, stał się fenomenalnym zaskoczeniem, oczywiście z tej pozytywnej, ale i (na szczęście) negatywnej strony. Wynalazek szokuje prostotą i błahością, wręcz manną z nieba osoby, które męczą się przy nauce siusiania dziecka. Szokuje również głupotą. Kto sadza dziecko na nocnik, który obraca się o 360 stopni i ma wmontowany iPad? Jak siusiu, to patrzy na mamę, bo szybciej, a jak kupka to obraca się do kolorowego telewizorka? Rozumiem są też i plusy. Ale gdzie ich szukać aniżeli w samym dziecku? Wiem, że matki naprawdę mają problemy z kombinacją pampers-nocnik, wiem, że sztuka siadania na sedes i sama nauka siusiania do nocnika jest męczarnią dla rodziców, najczęściej dla matek, które nieustannie biegają za dzieckiem i wracają do nocnika, ale czy chcesz, żeby dziecko na pytanie: Jak było w szkole? Odpowiadało: OK?! Może stereotypowo myślę, ale uważam, że skoro dzieci przez wieki dawały sobie radę bez iPada to teraz też będą potrafiły. A jeśli siusiak wyceluje w ów ekran? Może zwolennicy tak zacięcie bronią tableto-nocnika, ponieważ sami wykradają się z nim do łazienki na większą chwilkę?

Idąc za ciosem, niekoniecznie trzeba wziąć na ręce płaczące dziecko, które niemalże minutę temu obudziło się a nas przy nim nie ma (na marginesie, chyba powinniśmy przy nim być jeśli płacze?). Apple rozpieszcza nie tylko bobasy, ich rodziców też - Elektroniczna niania da znać, że dziecko już wstało, odtworzy kołysankę, zaświeci kolorowe światełko, sprawdzi ogólne warunki otoczenia, czy oby tatuś nie skręcił kaloryferów albo nie palił papierosów w pokoju. Niania naszym głosem będzie mówiła do dziecka, może mu śpiewać, sprawdzić noktowizorem czy skarpetka się nie zsunęła, bo kadrowanie ten sprzęt również ma w jednym paluszku. Zobaczy czy maluszkowi kołderka nie zjechała na bok, funkcja w telefonie to też niemały bajer. Ach, strzeżcie się śpiochy - może Was obudzić jak za długo pośpicie, ma alarm i budzik. Elektroniczna niania może zastąpić prawdziwą matkę, czy aby chcesz, żeby Twoje dziecko mówiło do niej… mamo? To jest wielki komfort, ale czy nie czasem łatwizna?

Common Sense Media zajmująca się problemami rodziny oraz badaniami wpływu technologii na maluchów w Stanach Zjednoczonych, we wrześniu 2011 roku opublikowała raport z którego wynika, że 10% maluchów już do 1 roku życia korzystało ze smart fonów lub iPada. Dodatkowo w raporcie uwzględniono fakt, iż z wiekiem dziecka wynik ten znacząco rośnie (39% wśród 2-4-latków oraz 59% wśród 5-8-latków).

Współcześni rodzice są nowocześni. Sami używają technologii w życiu codziennym, wdrażając ją w dzieciństwo najmłodszych. To przerażające, że dziecko po powrocie ze szkoły siada do playstation by zabić Tomka z ulicy obok. To przerażające, że dziecko dowiaduje się o swoim zdjęciu (niekoniecznie sympatycznym) na facebooku, gdy już całe grono kolegów i koleżanek śmieje się z niego. To przerażające.

Skończyły się roczniki, które dawały pod opiekę dzieci swoim dziadkom, skończyły się też takie, które skakały przez gumę, czy bawiły się w chowanego. Dziś dzieci spotykają się w wirtualnych pokojach, na czatach i w grach.

Wychowanie na łatwiźnie ciągnie za sobą konsekwencje. Dzieci coraz mniej czasu spędzają z rodzicami, coraz mniej ucząc się od nich. Kanapki do szkoły gotowe czekają na stole, pranie poukładane w szafie lub przygotowane na krześle na następny dzień. Dziś uczy i wychowuje internet.

Postęp cywilizacyjny już nie idzie do przodu, biegnie. Dzieci w szkole podstawowej na lekcji techniki nie uczą się rysunku technicznego, czy robienia sałatki. Uczą się czym jest moda, jak przebiega proces recyklingu i powstawania papieru.

Już 10-letnia Olka potrafi rozróżnić infografikę od infografii (nauczanej na studiach wyższych) - Infografika to są tabele i takie wykresy i z nich odczytujemy informacje. A infografia to jakiś kolorowy napis z obrazkiem.

Nieraz spotykamy dzieci (rodziców również) - to nie, tego nie, dzisiaj nie mam ochoty na to (w przypadku dzieci foch i płacz). Kiedyś to nie był problem, coś nie smakowało - dziecko potrafiło sobie zrobić kanapkę z szynką i było zadowolone, rodzic nie miał problemu, że dziecko chodzi głodne. Mogę wręcz powiedzieć, że nie było sytuacji, że tego nie bo nie. Matka przygotowała posiłek, dziecko jadło.

Co dalej z nimi, a raczej z nami - nowoczesnymi dorosłymi jest nie tak? Czy Twoje dziecko weszło kiedyś na drabinę lub drzewo (o ile takowe jest)? Dzieci przyznają się, że rodzice nie zachęcają ich do uprawiania takich „sportów ekstremalnych” z powodów bezpieczeństwa. Zdarta skórka, kolanko, łopatka na głowie bądź też piasek pod paznokciami - ile zarazków! Jeszcze dziecko do szpitala by trafiło?! Drogie Panie, piasek nie zaraża a skórka się zagoi, dziecko dowie się co to ból i drugi raz będzie uważać bardziej.

Fakt, rodzi nam się nowe pokolenie, niejedno. 30, 20, nawet 10 lat temu było inaczej, tego nie zmienimy. Ludzie też byli inni. Ale co z dziećmi, które urodziły się na przestrzeni kilku lat wstecz?

Socjolodzy mają pełne ręce roboty, bo prognozy na kolejne lata wzrastają i o dziwo wciąż się zmieniają. Jacy byliśmy my, a jak wyglądamy? Jakie będą nasze dzieci? Odpowiedź może być krótka, ale nie prosta. Czasy PRL-u wpoiły w nas ludzi podatnych na pieniądz, jego wartość i skutki jego braku. Ludzie wówczas potrafili docenić najmniejszy gest, pocałunek czy laurkę. Klasa robotnicza wyuczyła tamtejsze społeczeństwo i przyszłe kilka pokoleń pracowitości, wytrwałości, wyrzeczeń oraz cierpliwości. Dziś cierpliwość jest cechą niewrodzoną a wyuczoną i często niezależnie od nas samych - cechą wadliwą. Dzieci już nie czekają, wszystko jest od razu.

Kiedyś byłam świadkiem w restauracji, gdy podeszła matka do kelnerki z zapytaniem, czy jedzenie da się zrobić troszeczkę szybciej, ponieważ jej dziecko nie może długo czekać (?). Brakowało mi tylko riposty kelnerki odnośnie półsurowych frytek dla malucha…

W pokoleniu naszych pradziadków, dziadków, rodziców i nas samych liczyła się przyjaźń nade wszystko i miłość aż po grób. Z biegiem czasu dobre wartości zanikają a różnice międzypokoleniowe są coraz większe. Zmienił się pieniądz (który raz jest a raz go nie ma, albo którego zawsze można mieć) ale też i miłość, którą da się kupić bądź też zamienić na inną. Czas zmienił też postawę ludzi. Dzieci mają dużo kolegów i koleżanek, ale nie prawdziwego przyjaciela. Łatwo tych kolegów stracić. Technologia oraz Internet, kształtuje nas na ludzi, którzy kontakt z drugą osobą mają „od ręki”, wystarczy kliknąć. Niestety sprawia to, że pokolenia dzieciaków, które przyjdą na świat będą bardziej oschłe, obojętne, ale staną się bardziej tolerancyjne na sprawy, wokół których Internet robi tyle szumu. To tak jak z reklamą, jeśli na sklepowej półce jest napój, który widzisz pierwszy raz, przejdziesz obojętnie. Inaczej sprawa wygląda, jeśli zobaczysz go w telewizji czy na bilbordzie, następnym razem będzie w Twoim koszyku.

Socjolodzy przewidują, że dzieci nie będą obojętne na ból i krzywdę, na rasizm i nietolerancję. Idąc dalej, rzadkie spotykanie się przy kawie, a często na czacie sprawi, że będą bardziej podatni na propozycje drugiej osoby i będą bardziej oczytani. Wartość pieniądza mimo, iż zmalała będzie często widoczna wśród przyszłych materialistów. Szklany ekran, a raczej już LCD HD niekoniecznie jest eliksirem dla dziecka i jego rodzica. Niesie za sobą negatywne strony. Okulistyka również prognozuje wzrost aktywności na rynku.

Na koniec coś dla dzieci od Śnieżki, Kopciuszka i Hannach Montanny. Firma Disney od lat przeprowadza badania nad ogólną sylwetką konsumenta firmy, nad metodą większej sprzedawalności swych produkcji. Jest gigantem na rynku, potrafi nie tylko stworzyć całkiem dobre kino, ale także przewidzieć jak zareaguje na to publiczność. W 2010 roku firma przebadała 3 tysiące dzieci z 6 krajów (Polska, Francja, Niemcy, Włochy, Wielka Brytania i Hiszpania), by w celu stworzenia nowego kanału Disney XD wyciągnąć kilka wniosków. Stereotypowe myślenie o cyber dzieciakach nie było dobre, ponieważ okazało się, że kierują się wartościowymi zasadami w życiu. Respondenci w wieku od 8 do 14 lat nie wyobrażają sobie życia bez Internetu (95%) a 74% z nich używa go przede wszystkim do grania w gry. Okazuje się, że te dzieciaki są proekologiczni (dbają o środowisko i nawet segregują śmieci), potrafią zaoszczędzić pieniądze a nie wydać je przy najbliższej okazji (70%), szanują rodziców i uczą się na błędach.

Magda Strzykalska22l.
Czytaj więcej...

Niepokoje rodziców, czyli jak wychować mądre i szczęśliwe dziecko

Bycie rodzicem to jedna z najtrudniejszych ról w życiu. Odpowiedzialności za małego człowieka, poprowadzenia go w odpowiednim kierunku, kształtowania jego charakteru tak, by wyrósł na dobrą i mądrą osobę, tego nie nauczymy się w szkole. To jest umiejętność, którą musimy nabyć sami. Pomagają nam w tym intuicja, różnego rodzaju poradniki oraz zachowania, które wynieśliśmy z domu rodzinnego. Złotej rady jak gładko przejść przez ten okres nie ma. Nawet, jeśli zakupimy dziesiątki książek poświęconych wychowaniu dziecka, to nie mamy stuprocentowej gwarancji, że stosując te wszystkie metody, postąpimy właściwie. Każde dziecko jest inne, dziedziczy po nas różne cechy i to od naszej pracy zależy, jakie będzie, gdy dorośnie.

Od pierwszego momentu, kiedy nasz maluszek przychodzi na świat, targają nami różne niepokoje. Najpierw boimy się tego, że zajmując się dzidziusiem w nieodpowiedni sposób, zrobimy mu krzywdę. Martwimy się, gdy płacze, bo potrzeba czasu, by nauczyć się, w jaki sposób sygnalizuje swoje potrzeby oraz niezadowolenie. Z czasem nabieramy już wprawy i mamy świadomość, że póki jest zdany wyłącznie na nas, jest bezpieczny. Później, gdy dorasta, nasze zadanie staje się nieco trudniejsze. Nie wystarczy już bowiem dbać tylko o to, by był najedzony, przewinięty i wykąpany. Teraz trzeba dołożyć starań, żeby właściwie się rozwijał, poznawał, co jest dobre, a czego ewidentnie robić nie wolno.

Często czytamy w prasie, czy oglądamy w telewizji, do czego zdolne bywają dzieci wychowane niewłaściwie. Budzą w nas ogromny strach, historie, w których nastolatkowie zdolni są do okrucieństwa i przemocy. Zdarza się również, że widzimy grupę kilkunastoletnich chłopców siedzących na ławce z piwem w ręku, czy papierosem. W większości słyszymy, że winę ponoszą rodzice, ponieważ złe nawyki najczęściej wynoszone są z domu rodzinnego. Brak czasu, agresja względem siebie i dziecka, niekiedy alkoholizm, wywierają niewątpliwie zły wpływ na zachowania młodych ludzi w późniejszym czasie. Patrząc na to, co się wokół nas dzieje, z olbrzymią troską myślimy o własnym potomstwie.

Jak zatem sprawić, by nasze skarby nauczyć dobrych zachowań? Według znawców tego tematu, potrzebnych jest kilka ważnych czynników: rozsądek, cierpliwość, konsekwencja i komunikacja. Miłość bezgraniczna? Owszem, ale… mądra. Częstym błędem, który popełniamy jest zbytnia pobłażliwość. Sądzimy, że jeżeli pozwolimy dziecku na wszystko, będzie szczęśliwe. Nie potrafimy mu odmówić niczego, jego płacz wzbudza w nas poczucie, że jesteśmy złymi rodzicami, bo nie umiemy sprostać oczekiwaniom malucha. Tymczasem on, wykorzystując nasze słabości, szybko zyska nad nami przewagę, utwierdzając się w przekonaniu, że kiedy zrobi nam scenę, na pewno osiągnie swój cel, bo my, dla świętego spokoju mu ulegniemy.

Dziecko musi wiedzieć, że obowiązują pewne zasady, których należy przestrzegać. Kiedy sami je zmieniamy, nawet w błahych sprawach, tracimy wiarygodność. Powiedzmy, że ustalimy, że przed obiadem nie jemy żadnych słodyczy. Przychodzi nasza pociecha i prosi gorąco o cukierka, tylko jednego. Prawidłowym zachowaniem byłoby, gdybyśmy powiedzieli „nie, ponieważ umawialiśmy się, że zjesz je na deser.” Niestety, w większości bywa tak, że patrzymy na smutną minkę i robi nam się żal, zgadzamy się mówiąc, „no dobrze, ale tylko jeden.” I już wiadomo, że chociaż nam się to wydaje mało znaczące, dajemy dziecku sygnał, że jesteśmy „do urobienia” w każdej sytuacji. Dlatego, jeśli już wytyczamy jakieś granice, to ich nie przekraczajmy, bo w innym przypadku, całe działanie jest pozbawione sensu.

Konsekwencja jest również niezbędna, gdy decydujemy się na wprowadzanie kar, lub nagradzania za dobre uczynki. Nieraz, w chwili złości nakładamy na dziecko karę, np. „nie obejrzysz dziś bajeczki, ponieważ byłeś niegrzeczny.” Po jakimś czasie, kiedy już ochłoniesz, a ono dodatkowo ślicznie Cię poprosi, zmieniasz zdanie i włączasz. Oboje jesteście zadowoleni, bo malec dopiął swego, a Ty pomyślisz, że skoro już się czymś zajął, to możesz spokojnie coś zrobić w domu, albo odpocząć. Jednak z kary nic nie wyniknęło i z pewnością następnym razem będzie podobnie.

Tak samo bywa z nagradzaniem. Jeśli już coś obiecamy, spełniajmy to. Dziecko ma niesamowitą pamięć i kiedy wydaje nam się, że pewnie zapomniał, że miałaś mu coś kupić, ono przypomni Ci to w najmniej odpowiednim momencie, nawet po kilku dniach i będzie Ci głupio. Specjaliści jednak nie pochwalają tej metody, by za każdą dobrze wykonaną rzecz nagradzać. W końcu wszystkie czynności, które musi wykonać, będą kojarzyć mu się wyłącznie z tym, że coś za to dostanie, a fakt, że np. zabawki trzeba zawsze posprzątać po skończonej zabawie, po prostu umknie. Według nich znacznie lepiej działa pochwała, niż różne słodkie fanty, czy drobne upominki. Dzieci cudownie się cieszą, gdy im się uzmysłowi, jak fantastycznej rzeczy dokonały, jakie są wspaniałe i odpowiedzialne.

Swego czasu wiele kontrowersji dotyczyło stosowanie klapsów, jako metody wychowawczej. Nadal jest wielu zwolenników tego rodzaju kary, chociaż psychologowie są zgodni: bicie, zamiast korzyści, uczy jedynie agresji i pokazuje tylko tyle, że silniejszy wygrywa. Trudno się z nimi nie zgodzić. Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego kłócąc się z mężem, czy innym dorosłym, nikt z Was nie okłada się po czterech literach? To dlaczego bije się dzieci? Bo demonstruje się w ten sposób, kto tu rządzi. Jeśli się jednak zdecydujesz na to, nie zdziw się, kiedy po pewnym czasie twoja latorośl sama ci przyłoży, jak ją zdenerwujesz. Albo pobije rówieśnika na placu zabaw, jak podwędzi jej łopatkę. Czasem ciężko zapanować nad emocjami, ale znacznie lepszym pomysłem jest wyjść na chwilę, żebyście oboje ochłonęli, niż wspólnie wyładowywać na sobie złość.

Często bunt małego człowieka wynika z braku zainteresowania. Pochłonięci pracą zawodową i tą domową, nieraz nie znajdujemy czasu, by wsłuchać się w potrzeby naszych pociech, na prośbę o wspólną zabawę reagujemy dość obcesowo, odsyłając je do rysowania, lub wymyślania samodzielnych zabaw, co skutkuje ich złym zachowaniem, bo wtedy z pewnością zwrócą na siebie naszą uwagę.

Duże nadzieje pokładamy w przedszkolu. Wydaje nam się, że tam dziecko nauczy się ogłady. I jest to prawda. Właśnie przez wprowadzanie ze strony wychowawców reguł, które wszyscy muszą przestrzegać. Kadrze przedszkola jest troszkę łatwiej, ponieważ realizują swoje założenia, nie będąc tak silnie związani miłością z dziećmi, jak matki. Jeśli coś robią źle, zwracają im uwagę, jeśli dobrze, chwalą. Wyuczone zasady jednak nic nie dadzą, jeśli po zamknięciu przedszkolnych drzwi o nich zapomną, wracając do swojego zwykłego domowego rytmu.

Kiedyś pewna pani zaskoczyła mnie na placu zabaw pytaniem, czy moja córka chodzi do przedszkola. Odpowiedziałam, że owszem, ale zainteresowałam się, dlaczego pyta? „Dlatego, że tak pięknie się bawi i jest taka grzeczna. I mam nadzieję, że jak mój syn pójdzie od przyszłego roku, to skończą się problemy z jego wariactwami i może wreszcie odetchnę.” To nie do końca tak jest. Nie wiedziała przecież, że moje dziecko również potrafi dać do wiwatu, kiedy coś jest nie po jego myśli. Nie warto więc pokładać wszystkich nadziei w tym, że ktoś wykona całą robotę za nas.

Najważniejsza w naszej relacji jest odpowiednia komunikacja. Maluszkom znacznie trudniej jest wytłumaczyć coś tak, by od razu pojęły, o co nam chodzi. Nie ma sensu robić im wykładów, bo dość szybko się znudzą. Nieco starszym dzieciom już łatwiej zrozumieć, że czegoś nie wolno. We wszystkich działaniach potrzebna jest równowaga. Nie warto być ani zbyt apodyktycznym, ani zbyt uległym. Pamiętajmy, że na tym etapie to od nas zależy, jak nauczą się postrzegać świat i innych ludzi.

Temat pozostawiam do przemyślenia wszystkim rodzicom. Tu nie pomogą żadne mądrości, ani poradnik, ani osoba z jakimkolwiek doświadczeniem nie jest w stanie dać odpowiednich wskazówek, mogą jedynie pokazywać różne możliwości. Dziecko to nie przedmiot, do którego pisze się instrukcję obsługi. Każdy ma indywidualne podejście, własne poglądy i najlepiej wie, co jest dobre dla jego brzdąca. Najważniejsze, byśmy mieli w sobie zapał i poświęcali maksimum czasu na bycie z nim, rozmawiali, poznawali jego potrzeby. Żebyśmy budowali właściwe relacje, zyskali szacunek. Jeśli to nam się uda, to za kilka, czy kilkanaście lat z każdym problemem zwróci się właśnie do Nas, a nie do kolegów z podwórka.

Agnieszka Witkowska, 31l.




4-12


 

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS