Menu

logo tjk main 

Oczyść swojego facebooka - oczyść swój umysł

Czy kiedykolwiek przeglądając swoją tablicę na facebooku złapałaś się na tym, że Twoje myśli popłynęły w kompletnie innym kierunku niż w momencie wejścia na niego? Dodatkowo, że ten kierunek sprawia, że nie czujesz się komfortowo?

Przykład: dopiero się obudziłaś, czujesz się wypoczęta i szczęśliwa. Wchodzisz sprawdzić co się wydarzyło na facebooku jeszcze w łóżku na swoim telefonie. Nagle pojawia się uczucie zazdrości: Twoja daleka znajoma wstawiła poranne selfie, na którym wygląda lepiej niż Ty po godzinie spędzonej w łazience. Zazdrość wzrasta: kolega ze studiów opublikował film z urlopu na kolejnej tropikalnej wyspie w tym roku. Kolejne uczucie kiełkuje - że nie radzisz sobie w życiu tak dobrze jak inni: Twoja kuzynka, której nie widziałaś od ponad czterech lat chwali się pierścionkiem zaręczynowym, a w kolejnym poście przyjaciółka z dzieciństwa świętuje awans w pracy. To nie koniec uczuć jakie Cię ogarniają - kolejny jest spadek samooceny: strona marki bieliźnianej, którą obserwujesz wstawiła zdjęcia supermodelek w koronkowej bieliźnie - a to niekoniecznie widok jaki widzisz patrząc w lustro. Następny jest film z fanpejdżu, który polubiłaś jakiś czas temu: kobieta w niecałą godzinę przygotowuje obiad i zdrowe przekąski dla całej rodziny na kolejne trzy dni, kończąc słowami: „Spójrz ile czasu możesz zaoszczędzić jeśli tylko zaczniesz planować posiłki”. Trzeba jeszcze „tylko” umieć gotować. Ostatecznie dobijający jest post o wyprzedaży designerskich torebek, które tylko w tym tygodniu kosztują „zaledwie 390$”. Sama nie wiesz czemu polubiłaś właśnie tą stronę, bo to dużo więcej niż możesz wydać na torebkę kiedykolwiek. Wchodzisz więc na stronę z zabawnymi zdjęciami, a stamtąd prosto na fanpejdż gdzie królują filmy z kotami. Teraz nie tylko czujesz się przybita, ale również masz poczucie zmarnowanego czasu.

Co się właśnie stało? Zanim jeszcze „realnie” wstałaś z łóżka, zostałaś pozbawiona całej motywacji, którą posiadałaś tego dnia i straciłaś sporą część poranka.

Przyjrzyjmy się jednak ważnym szczegółom. Po pierwsze: czy wszyscy Twoi fejsbukowi znajomi są nimi w rzeczywistości? Warto zastanowić się czy ma sens posiadanie czterystu czy nawet siedmiuset znajomych, gdy nie są to ludzie, z którymi rozmawiamy częściej niż raz w roku. Co sprawia, że chcesz ich zachować w tym gronie? Śledzenie ich życia, możliwość skontaktowania się w każdej chwili (jeśli tak to czy to robisz?) czy może jakiś inny powód? Warto wiedzieć co porabiają Twoi bliscy znajomi, ale czy poznawanie szczegółów z życia Twojej przyjaciółki z dzieciństwa, z którą ostatni kontakt miałaś kilka lat temu jest naprawdę koniecznością czy tylko sposobem na zaspokojenie niezdrowej ciekawości? Druga sprawa: czy strony i profile, które obserwujesz inspirują Cię do działania czy odwrotnie: działają bardziej jako demotywator? Często myślimy, że polubienie fb trenera fitness będzie stanowić dla nas powód by zacząć lub kontynuować aktywność fizyczną. W rzeczywistości taki sposób motywowania nie dla każdej z nas jest skuteczny, a dla części może być nawet szkodliwy. Odpowiedz sobie szczerze: czy zdjęcia modelek fitness sprawiają, że bierzesz się za trening z radością czy może pogarszają Twoją samoocenę? Kolejna sprawa: czy treści, które widzisz Cię rozwijają czy sprawiają, że skupiasz się na rzeczach nieistotnych? Oczywiście, że media społecznościowe służą naszej rozrywce, ale codzienne spędzanie czasu na facebooku może mieć dużo większy wpływ na to czym się interesujesz i na co pożytkujesz swoją energię.

Jeśli Twoja tablica wypełniona będzie treściami wartościowymi, to spędzony czas może się okazać nie tylko zabawny, ale też pożyteczny, a także skłaniać do podejmowania rozwojowych aktywności. Ostatnia sprawa: jeden zabawny obrazek może poprawić Twój humor, ale dwadzieścia z rzędu sprawi, że będziesz miała poczucie zmarnowanego czasu. Może więc warto pozbyć się stron, które nie oferują nic ponad bezmyślną rozrywkę?

Przy całym czasie jaki spędzamy korzystając z mediów społecznościowych warto zadać sobie odrobinę trudu by je uporządkować. Treści, które otrzymujemy nie pozostają bez wpływu na to jak się czujemy i co robimy. Usunięcie stron, których tematyka oddziałuje na nas negatywnie, może mieć zbawienny wpływ na nasze samopoczucie.

Daria Nawrocka
Czytaj więcej...

„Nie lubię” - nowy przycisk na Facebooku? Internet szaleje

Facebook to najbardziej popularny portal społecznościowy ostatnich lat. I najbardziej dochodowy. Nie dziwi więc fakt, że ulepszanie go to priorytet założyciela Mark’a Zuckerberg’a. By zatrzymać przy sobie fanów, a także przekonać sceptyków (o ile tacy istnieją) postanowił odpowiedzieć na głośne wołanie internautów o nowy przycisk. Niestety, nie do końca sprostał oczekiwaniom.

Jeszcze kilka miesięcy temu głośno było za sprawą obwieszczenia, że FB pracuje nad wprowadzeniem przycisku „nie lubię”. Jak każdy wie, oprócz dodawania zdjęć, wrzucania postów na swoją tablicę, komentowania czy najzwyczajniej w świecie - kontaktu ze znajomymi, facebook to „lajkowanie”. Przycisk „lubię to” możemy klikać do woli, do wszystkiego co nam się podoba, co nas zainteresowało czy po prostu by wyrazić uznanie. Ale co kiedy coś nam nie pasuje?

No właśnie nic. Od samego początku internauci mówili, że nie mogą wyrazić swojej dezaprobaty w danej kwestii. Nie każdemu też chce się komentować i wdawać w dyskusję, dlatego padł rewolucyjny pomysł by poprosić Zuckerberg’a o przeciwieństwo „lubię to” a mianowicie „nie lubię”. Na odpowiedź trzeba było długo czekać.

W ubiegłym roku z serwisu korzystało 1,39 mld aktywnych użytkowników, w tym 890 mln codziennych wizyt i ponad pół miliarda połączeń ze smartfonów i tabletów.
Nic dziwnego, że Mark postanowił wziąć się do roboty i rozszerzyć swoją stronę. By podsycić atmosferę dodał, że ma zamiar wprowadzić dodatkową funkcję do wyrażania empatii w przypadku, gdy wydarzy się coś smutnego bądź negatywnego a także zmienić wygląd mobilny FB. Co z tego wyszło?

dislike
i-d.vice.com

Rozczarowanie i irytacja. Ale po kolei. Obawy założyciela przed przyciskiem „nie lubię” jednak wzięły górę - strach przed tym, że stanie się on idealnym narzędziem dla internetowych hejterów i przekaźnikiem negatywnych emocji sprawił, że Mark porzucił pracę nad nim. Przepraszając użytkowników zapewnił, że w ramach tego rozbuduje wprowadzanie reakcji poprzez dodanie emotikon, którymi będzie można reagować na treści zamieszczane na naszej tablicy. Przycisk „lubię to” pozostanie nadal, jednak zostanie uzupełniony aż o sześć ikonek. Wśród nowo zaprojektowanych przycisków mają znaleźć się: love, haha, yay, wow, sad, angry. Ikon nie trzeba tłumaczyć bo sama ich postać mówi za siebie. Wpisać je będzie można poprzez dłuższe przytrzymanie przycisku „like” (na dużych ekranach emotki mają być ustawione w szeregu). Data ich aktywowania nie jest jeszcze znana, mówi się o początkach czerwca jednak nikt ostatecznie nie potwierdził tej daty.

likes
mid-day.com

Ale zmiany można już dostrzec. Od kilku dni mobilna wersja FB została zmodyfikowana - wchodząc na swój profil (bądź innej osoby). Do tego sami decydujemy jakie informacje o nas będą widoczne na głównej stronie a jakie ukryte. To nie koniec zmian. Wraz z licznymi zamachami, świętami narodowymi itp. w opcjach udostępnienia postu na swojej tablicy, w dziale emotikon pojawiły się dodatkowe opcje takie jak „wspieranie” i „świętuje”. I jest to chyba jedyny pozytyw godny pochwalenia. Na resztę przyjdzie nam trochę poczekać. Wiadomo już, że internauci są mocno rozczarowani i zirytowani tym, że zamiast prostego przycisku „nie lubię” Zuckerberg wymyśla i odchodzi od pierwotnego postanowienia, że Facebook ma być prosty w obsłudze i niewymagający gimnastykowania się z publikacjami. Na razie nowe formy wyrażania emocji testują Hiszpanie i Irlandczycy. Czas pokaże co będzie dalej. Nowa wersja jeszcze się nie pojawiła, a społeczność FB już jest niezadowolona. Oj Mark... tego „nie lubimy”.

Magda Surmacz
Czytaj więcej...

Instagram od kuchni - co kryją zdjęcia?

Tysiące followersów, miliony lajków - to świat w którym żyją osoby z najbardziej kreatywnymi zdjęciami. Czy ich realne życie jest tak samo fascynujące jak na fotografiach wrzucanych do sieci? Niestety nie. Dzięki odpowiednim filtrom i dobrym ujęciom pokazują nierzeczywiste obrazy.

To nic nowego, że internet mami nas pięknymi kłamstwami. Szczególnie Facebook i Instagram. I chociaż przy tym pierwszym można jeszcze dojść do prawdy, tak przy drugim jest już ciężej. W końcu obraz mówi więcej niż słowa. Zwiedzanie świata, piękne krajobrazy, wyszukane dania. Sama jestem posiadaczką konta w tej cudownej aplikacji i nie raz dałam się nabrać na pozorną rzeczywistość. Ciężko w to uwierzyć, ale poza kadrem świat wygląda całkiem inaczej.

Użytkownicy Instagrama zazwyczaj chcą pokazać się od jak najlepszej i najczystszej strony. Moda na fit życie to wciąż gorący temat i w internecie jest mnóstwo zdjęć promujących zdrowy styl życia. Nietuzinkowe potrawy, dobra zabawa podczas ćwiczeń a także drogi sprzęt. Do tego piękne światło, wyraziste zdjęcie i lecą serduszka nabijając prestiż konta danej osoby. Gdzie jest haczyk?

insta1
facebook.com/chompoo.baritone/photos

Mieszkanka Tajlandii Champoo Bartione postanowiła wypuścić na światło dzienne serię zabawnych zdjęć, które mają pokazać życie poza kwadratowym ujęciem. Pozbawione filtrów zdjęcia, w całości mają unaocznić powszechną prawdę - zdjęcia może i są piękne, ale nijak się mają do rzeczywistości. Na swoim profilu na Fb udostępniła galerię w której można oglądać jej twórczość. A robi ona wrażenie. I wywołuje salwy śmiechu. Coś co kiedyś wydawało nam się niesamowite kryje zabawną aczkolwiek brutalną prawdę. Internetem rządzi kłamstwo.

Australijska modelka Essena O'Neill również ujawniła szokujące fakty. Usuwając ponad 2 tysiące zdjęć, a później udzielając wywiadu opowiedziała jak przez tworzenie fałszywej osobowości i bajkowego życia zatraciła siebie, swoją wartość i godność. Obecnie czynnie działa przeciwko promowaniu wirtualnego świata, które młode osoby wpędza w kompleksy.

insta2
facebook.com/chompoo.baritone/photos

Zdrowa żywność, drogi sprzęt, wystawne życie. A tak naprawdę? Zupki chińskie, zwykły smartfon i romantyczna kolacja w KFC. Zdjęcia Champoo są profesjonalne, a to za sprawą ukończonych studiów fotograficznych w Instytucie Kig Mongut of Technology Ladkrabang w Tajlandii. Każda fotka należy do projektu o nazwie „#slowlife”. Warto się temu bliżej przyjrzeć i zapoznać z genezą całego przedsięwzięcia. Ludzie to świat. Świat to ludzie. Nie możemy sami sobie wciskać bajek. Najwyższa pora odejść od mass mediów i otworzyć oczy na realia.

Ja na pewno baczniej będę obserwować profile na instagramie i z dużą rezerwą podchodzić do zdjęć jakie tam znajdę. W końcu kto wie jakie sekrety skrywa dana fotografia.

Magda Surmacz
Czytaj więcej...

Facebook i pracodawca wie o Tobie wszystko…

To, że facebook stał się elementem naszej codzienności, nikogo już nie dziwi. W końcu portale internetowe to fajna sprawa. Jakie są ich plusy? Zapytałam użytkowników.

Rafał:Facebook daje możliwość kontaktu praktycznie z każdym znajomym. Jest to bardzo przydatne zwłaszcza, jeśli chodzi o szkołę. Dzięki niemu możemy nie tylko korespondować o rzeczach prywatnych, ale przekazywać sobie informacje o zajęciach, uzgadniać różne organizacyjne sprawy itp. Przydaje się on też do poznawania nowych ludzi, zwłaszcza płci przeciwnej. Nie każdy ma odwagę od razu zagadać do kogoś "na ulicy" czasem łatwiej jest nawiązać kontakt właśnie przez facebooka.

Agnieszka:Jeśli chodzi o facebooka to oczywiście daje on nam możliwość utrzymywania kontaktów ze znajomymi i rodziną. Fajnie wiedzieć co dzieje się np. u rodziny za granicą. Internet daje nam taką możliwość. Wystarczy parę kliknięć i wszystko już wiem. Mogę zobaczyć ich zdjęcia, prześledzić posty, itp. Poza tym, to świetny informator. Wiesz kiedy i co się dzieje. Jesteś na bieżąco np. z jakimiś imprezami w okolicy, spotkaniami, ogólnie ciekawymi wydarzeniami. Jest on niewątpliwie przydatny.”

Jak widać, zalet facebook ma wiele. Portale społecznościowe pozwalają nam „rozdwoić się” i istnieć zarówno w rzeczywistym jak i wirtualnym świecie. Czasem jest to znaczne ułatwienie. W mgnieniu oka możemy kontaktować się z naszymi znajomymi. Wiadomo, że klikanie przez Internet nie zastąpi nam rozmów i spotkań przy kawie, ale jest to na pewno wygodny, szybki oraz darmowy sposób na kontaktowanie się z innymi osobami, gdy jest to niemożliwe w realu.

Mogłoby się wydawać, że owe portale mają same plusy, prawda? Jednak zawsze są dwie strony medalu. Często ta druga - zła, niesie za sobą wiele zagrożeń. Tak jest i w tym przypadku. Przykład? Na portalach internetowych bardzo często udostępniamy nasze dane osobowe, do których wszyscy mają wgląd. Zauważmy, że każdy wtedy może w bardzo prosty sposób dowiedzieć się gdzie mieszkamy, co robimy, czy jesteśmy sami, czy wyjeżdżamy, itp. To samo dotyczy naszych zdjęć, które z łatwością można kopiować i przerabiać. Aż strach pomyśleć, co może się stać, gdy takie informacje dostaną się w niepowołane ręce, wyobraźnia ludzka nie zna granic.

Jednak w tym artykule chcę zwrócić uwagę na inny problem, o którym słyszy się coraz częściej. O co chodzi? Oto, że Internet, a głównie portale społecznościowe, np. facebook, mogą znacznie zaszkodzić naszej karierze.

Internet jest głównym źródłem informacji we współczesnym świecie również dla pracodawców. Często trudno jest się im oprzeć pokusie zerknięcia na profil potencjalnego kandydata na dane stanowisko, bądź też stałego, zatrudnionego już pracownika firmy. Przeglądając nasze profile mogą natknąć się na różne informacje o nas, zarówno takie, które mogą postawić nas na piedestale jak i te, które mogą zrzucić nas z niego i to z wielkim hukiem. Może też zdarzyć się tak, że na podstawie tego, co zaobserwuje pracodawca, wyciągnie on fatalne dla nas wnioski. Przecież każdy szef chce mieć rzetelnego i godnego pracownika, który dba o wizerunek jego firmy. Wtedy kompromitujące zdjęcie, wulgarny, rasistowski czy ubliżający komuś wpis bądź komentarz, może pozbawić nas piastowanej posady.

To zjawisko „podglądania” przez pracodawców naszych profili określa się mianem online screening. Staje się ono powoli nieodłączną częścią rekrutacji oraz coraz częstszym powodem zwolnień. Przykładów jest mnóstwo.



W Polsce najgłośniejszym przypadkiem była sprawa p. Joanny Grabowskiej. Pracowała ona na stanowisku asystentki wychowawcy w ośrodku dla niepełnosprawnych dzieci. Pracę tę straciła. Zdjęcia, które umieściła na swoim profilu nie spodobały się dyrektorce, zwłaszcza to, które przedstawiało jej koleżankę siedzącą tyłem do obiektywu. Jej plecy były odkryte. Zwierzchniczka poprosiła więc o ich usunięcie. Joanna zablokowała je, lecz niepotrzebnie dodała komentarz: "Pozdrawiam serdecznie donosiciela, przez którego musiałam zablokować moje zdjęcia". Zdanie to wywołało wiele negatywnych komentarzy, co rozwścieczyło dyrektorkę. Joanna została zwolniona.

Również E. Wiśniewska, były prezes stołecznego Miejskiego Przedsiębiorstwa Taksówkowego straciła pracę przez swoje posty. Negatywnie wypowiedziała się o rodzinach ofiar katastrofy smoleńskiej. Jej słowa przedostały się do mediów. Szybko zostały nagłośnione i dotarły do pracodawcy. Pani Wiśniewska musiała pożegnać się ze swoją posadą.

Przypadki zwolnień poprzez aktywność w Internecie zanotowano również w innych krajach. Sprawcami złego były głównie zdjęcia (np. nauczycielki z piwem, pielęgniarki z pensjonariuszami lub cheerleaderki z osobą, której halloweenowy strój pokryty był swastykami i hasłami antysemickimi) i komentarze, posty (m.in.: kelnerki, która negatywnie wypowiadała się o klientach, którzy zostawili mały napiwek czy pielęgniarek opisujących sytuację pewnego pacjenta na forum facebooka naruszając przez to prywatność).

Natychmiastowych zwolnień nie uniknęły również osoby, które publicznie wyrażały niezadowolenie ze swojej pracy (pisały, że ich praca jest nudna, że mają za dużo obowiązków, itp.) narzekały na pracodawców czy klientów. Wszelka krytyka, obraza oraz szyderstwa, nie pozostaną bez echa, jeżeli odkryje je nasz przełożony.

Wypowiedzenie otrzymała również pewna kobieta, która twierdziła, że ma silną migrenę. Oznajmiła pracodawcy, że światło z ekranu komputera przeszkadza jej w wykonywaniu obowiązków, że powinna przebywać w ciemnym pokoju. Jednak jej szef przyłapał ją na facebooku, w czasie, kiedy kobieta powinna odpoczywać w zaciemnionym pokoju. Na zwolnienie nie musiała długo czekać.

Nasza nieostrożna aktywność w Internecie może nieść za sobą przykre konsekwencje. Przykładów i powodów, przez które możemy stracić naszą posadę jest wiele. Jeśli więc zależy nam na naszej pracy, powinniśmy racjonalnie korzystać z możliwości jakie daje nam Internet.

Portale takie jak facebook, czy też prowadzone przez nas blogi, potrafią zdradzić o nas wiele (np. nasze zainteresowania, kompetencje, kulturę osobistą). Dlatego najlepiej by było, gdyby dane kontaktowe jak i pozostała zawartość naszego profilu widoczne były tylko dla najbliższych znajomych. Musimy mieć świadomość, że pracodawca może zwrócić uwagę na rozmaite rzeczy. Przykłady podane wyżej są tego dowodem, uważajmy więc, by nasz przypadek nie stał się kolejnym.

Aleksandra Parusel20l.

 

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS