Menu

logo tjk main 

Jestem niezależną kobietą i dobrze mi z tym. Inni uważają to za wadę. Czy mają rację?

Kwestia niezależności i samodzielności działania już dla Kanta była niezwykle ważnym elementem życia ludzkiego. Uważał, że nie ma nic bardziej przerażającego niż to, że działania jednego człowieka muszą niekiedy podlegać woli innego. Było więc dla niego oczywiste, że każda rozumna osoba, funkcjonuje jako sama w sobie i w ten sposób powinna być traktowana.

Czy jednak we współczesnym świecie istnieje miejsce dla samodzielnych, niezależnych kobiet? A jeśli tak, w jaki sposób są one odbierane przez otoczenie?

30-letnia Ewa twierdzi, że odkąd zaczęła pracować, zawsze miała dużo problemów z przełożonymi. Rodzice bowiem nauczyli ją twardego stąpania po ziemi, asertywności oraz pokonywania przeszkód bez pomocy innych.

Wiedziałam, że jeśli sama czegoś nie zrobię, to nikt inny tego za mnie nie wykona. Na studiach była to dobra taktyka, dzięki której zawsze wywiązywałam się z obowiązków. Jednak jak się później okazało, kilku moim pracodawcom, takie podejście przeszkadzało. Chcieli mieć zawsze rękę na pulsie. Musieli wtrącać swoje trzy grosze. Starałam się uprzejmie acz stanowczo nie przyjmować ich pomocy. Było dla mnie oczywiste, że skoro to mnie zlecono zadanie, uznawana jestem za osobę kompetentną i zdolną do jego wykonania. Po utracie kolejnego stanowiska, nauczyłam się że muszę zapomnieć o swoim stylu pracy, jeśli chcę się gdzieś utrzymać na dłużej.”

Na szczęście Ewie udało się w końcu trafić na pracodawcę, który jest równie niezależną osobą, co ona. „Wreszcie mogę się rozwijać. Nie boję się przedstawiać swoich pomysłów i wiem, że mój przełożony w 100% ufa temu co robię, to niezwykle motywujące.”

Nie tylko jednak praca jest polem, na którym ukazuje się kobieca niezależność. Częstym przykładem problemów na tej płaszczyźnie jest rodzina. Zwłaszcza jeśli chodzi o kontakty kobiet z matkami czy teściowymi.

45-letnia Anna wspomina jak wiele nerwów przysporzył jej własny charakter.
Kiedy urodziłam pierwszego syna byłam szczęśliwa, że wreszcie moje dziecięce marzenia się spełniają. Czekało mnie kształtowanie nowego człowieka, wychowywanie go tak jak potrafię najlepiej i wpajanie podstawowych wartości. Nie ukrywam, że wszystkie dodatki w postaci karmienia, usypiania i przewijania także mnie cieszyły. Jednak moją wizję zaczęła burzyć zupełnie odmienna, wizja teściowej. Jako osoba bardziej doświadczona rościła sobie prawo do kierowania mną - To zrób inaczej, tam go nie kładź, ubierz go cieplej - Nie potrafiłam przejść nad tym do porządku dziennego. Wyraziłam jasno, że to mój syn i wiem co robię. Ona wychowała swojego i wyszło jej to bardzo dobrze, ale na tym koniec. Niestety teściowa nie była w stanie tego zrozumieć. Do dziś nasze relacje są dość oziębłe.”

Dla Anny niezależność okazała się mieć nieprzyjemne skutki. Ale czy żałuje?
Nigdy nie czułam, że postąpiłam niesprawiedliwie. Rozumiem zaangażowanie w wychowanie wnuka i naprawdę nie miałabym nic przeciwko gdyby babcia zabierała go na spacery. Jednak strofowanie każdej mojej decyzji i dawanie do zrozumienia, że sobie nie radzę, było ponad moje siły. Na szczęście mąż okazał się pomocny i także niezależny. Przyznał mi rację, a nasz syn wyrósł na naprawdę porządnego człowieka.”

Z pewnością nie jest też łatwo matkom, które decydują się na kontynuowanie kariery zaraz po urodzeniu dziecka. Przyjęło się bowiem, że co najmniej roczny urlop macierzyński jest niezbędny w jego prawidłowym wychowaniu. Niektórzy jednak nie mogą i nie chcą pozwolić sobie na tak długą przerwę w pracy. Obecnie można przecież pogodzić pracę i wychowanie. Istnieje wiele agencji opiekunek. Niestety taki wybór nadal jest postrzegany jako coś złego. Matka, która „porzuca” swe dziecko i oddaje je pod opiekę obcej kobiecie traci w oczach większości ludzi. Nie powinno tak być, ponieważ bycie dobrą, kochającą mamą wcale nie wyklucza podążania zawodową ścieżką. Oczywiście, czas spędzony z dzieckiem na pewno jest krótszy, ale może dzięki temu lepiej wykorzystany? Nie możemy oceniać wyborów kobiet, dopóki nie znajdziemy się w ich sytuacji, a najlepszym dowodem na to, że wszystko idzie zgodnie z planem powinien być uśmiech dziecka na widok mamy wracającej z pracy.

26-letnia Kasia spotkała się z zupełnie innym problemem. Jako pewna swego, samodzielna dziewczyna, długo nie mogła znaleźć odpowiedniego partnera. „Wychowywała mnie tylko mama. Od zawsze więc ze wszystkim musiałyśmy sobie radzić same. Te wszystkie męskie czynności, nie sprawiały mi problemu i tak naprawdę nie byłam przyzwyczajona do ulgowego traktowania.” Kontakty z chłopakami nie były dla niej trudne, ale dla nich okazywały się nie lada wyzwaniem. Jak bowiem zaimponować dziewczynie, która wszystko potrafi? „Nie oczekiwałam otwierania przede mną drzwi i zawsze wchodziłam pierwsza, nie musieli pomagać mi w noszeniu ciężkich rzeczy ani przysłowiowym wkręcaniu żarówek. Nie raz tracili cierpliwość i przyznawali, że moja niezależność im przeszkadza.” - W jakiś sposób bowiem odbierało im to męskość. Każdy facet chce czuć się potrzebny.

Kasia często bywa odbierana jako osoba zimna i egoistyczna. Jest samodzielna i zaradna, więc nie ma problemów by wyjść na miasto bez towarzystwa czy zaszyć się gdzieś w kącie z książką. Nie ma też problemów ze znalezieniem zajęcia, bo nie rozdrabnia się na rzeczy nieistotne. Spotyka się to z powszechną zazdrością. „Co w tym złego, że nie potrzebuję świty ludzi, która będzie robiła rzeczy za mnie? Mam problem, to go rozwiązuję, w miarę możliwości sama. Szkoda tylko, że gdy mężczyzna jest niezależny, wszyscy go szanują i podziwiają.” Kasię oburza fakt, że narzuca jej się rolę nieporadnej tylko dlatego, że jest kobietą. Jednak będąc w związku, stara się trochę panować nad swoim charakterem. „Zdarza się, że mój chłopak ma do mnie pretensje. Staram się więc trochę udawać, że z czymś sobie nie radzę, żeby poczuł się lepiej. Chociaż męczy mnie to strasznie, bo sama nie lubię być bezużyteczna. Radek jednak nie ma gentlemańskich zapędów i nie boli go, że wymieniam żarówki zamiast niego.”

Rozważając przypadki moich rozmówczyń zauważyłam, że wszystkie są dumne ze swojej niezależności i samodzielności. Wiedzą czego chcą i nie potrzebują radzenia się innych. Kierują się przede wszystkim tym, co jest dobre dla nich, a nie tym co jest dobre dla innych. Może być to uznawane za przejaw egoizmu, i nie oszukujmy się, trochę jest. Niemniej jednak nie uznałabym tego za wadę. Kreujemy własne życie, w którym musimy czuć się swobodnie, będąc w zgodzie ze sobą, to naprawdę wymaga dużej autonomii i samozapracia. Możemy doprowadzić do sytuacji, w której swą postawą zyskamy ogromny szacunek, ale częściej będzie to wykluczenie społeczne. Im bardziej bowiem chcemy postawić na swoim i dążyć do własnych celów, tym mniej oglądamy się na innych. Pojawia się pracoholizm, zanikają więzi. Niezależność jest postawą zarówno pożądaną jak i niebezpieczną. Nikt nie chce by wchodzono mu na głowę, ale z drugiej strony potrzebujemy drugiego człowieka i bez częściowej rezygnacji z własnej autonomii, może być trudno kogoś znaleźć.

Dobrym podsumowaniem powyższych rozważań, wydaje się być wypowiedź Pani Agnieszki Kozłowskiej - Rajewicz, Pełnomocniczki Rządu ds. Równego Traktowania:
„[…] to zewnętrzne otoczenie, które rości sobie prawo do oceniania i wnioskowania, na podstawie liczby dzieci i krótkiego wywiadu, o uzależnieniu i braku szczęścia „kobiet domowych”, wykonuje zamach na niezależność kobiet. Bo niezależność to prawo do swobodnego wyboru - modelu rodziny, religii, modelu życia prywatnego i zawodowego. Do zdefiniowania swojej roli w różnych sferach życia.”

Aleksandra Pelz, 21l.

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS