Menu

logo tjk main 

Niepełnosprawni wśród nas

Ciężko nam docenić, że jesteśmy zdrowi, że mamy obie ręce i nogi, dobry wzrok, bo jest to dla nas naturalne, oczywiste, nie zastanawiamy się nad tym. Gdy spotykamy osobę niepełnosprawną, czujemy współczucie, żal, smutek, przygnębienie. Trwa to jednak tylko chwilę i zapominamy o tym, skupiając się nad własnym życiem. Metoda wyparcia działa zatem bardzo szybko. Ale czy nie warto bardziej zastanowić się, jak trudniej żyje się osobom, które miały mniej szczęścia niż my? Czy próbujemy je wesprzeć, zrozumieć? Czy im pomagamy?

Parkowanie na miejscach wyznaczonych dla osób niepełnosprawnych
Problem, o którym dużo się mówi i który dużo się neguje. Niestety, nadal jest to nagminne i przez niektórych wykorzystywane. Wielu kierowców zarzeka się, że nie parkuje na kopertach dla niepełnosprawnych ale w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Dlaczego tak robimy?

Wstyd się przyznać, ale kiedyś mi się zdarzyło zająć miejsce osobie niepełnosprawnej. Pamiętam, że bardzo mi się wtedy spieszyło, a jednocześnie miałem duże wyrzuty sumienia. Uważam, że to okropieństwo! - Robert, 34l.

Poza domem
Każdy z nas przemieszczając się na co dzień różnymi środkami komunikacji miejskiej, jeśli ma możliwość, chętnie usiądzie na wolnym miejscu zamiast podróżować na stojąco. Jesteśmy zmęczeni po ciężkim dniu w pracy, rozdrażnieni, nie mamy humoru i spieszy nam się do domu na zasłużony odpoczynek. A co ma powiedzieć osoba, która porusza się o kuli? Na szczęście rzadko się zdarza, aby takiej osobie nie zostało ustąpione miejsce. Pamiętajmy, warto się „poświęcić” i odstąpić swoje miejsce osobie, która bardziej tego potrzebuje niż my, bo my, jesteśmy zdrowi.

Częściej natomiast spotkać się można z sytuacją, w której kolejka w sklepie lub aptece traktowana jest bardzo dosłownie. Dziś wszyscy się gdzieś śpieszymy, dlatego często jedyne, co możemy podarować osobom niepełnosprawnym to właśnie czas.

Zdarza się, że młodzi ludzie nie czują się w obowiązku ustąpienia miejsca. To kwestia wychowania. Mam nadzieję, że moje dzieci nigdy o tym nie zapominają. - Basia, 41l.

Jeszcze całkiem niedawno dużą kontrowersję budziły budynki, które nie miały odpowiedniego podjazdu dla wózków. Sukcesywnie zaczęło się to zmieniać. Do szpitala, przychodni, apteki, urzędu czy innego budynku może już wjechać osoba na wózku. Niestety pozostały jeszcze miejsca, w których jest to utrudnione: w kinie, restauracjach, barach lub  innych miejscach rozrywki. Zapomina się, że osoby niepełnosprawne są często młode i tak jak my chcą korzystać z życia a nie być skazane na 4 ściany swojego domu. 

Znam dziewczynę, która ma odjętą nogę. Mimo tego stara się studiować, ćwiczyć i przebywać ze znajomymi. Szkoda, że nawet w popularnych lokalach rzadko myśli się o takich osobach. Asia, 22l.

Społeczne przyzwolenie na nietolerancję
Często nie zdajemy sobie sprawy, że zwyczajnie godzimy się na brak akceptacji osób niepełnosprawnych. Jeżeli ktoś wyśmiewa w naszej obecności osobę z zespołem downa, czy reagujemy? Jeżeli jesteśmy bierni, to jesteśmy prawie tacy sami jak Ci, którzy wypowiadają te przykre słowa. Powinniśmy stanąć w obronie słabszego, bo On, sam nie potrafi się obronić i potrzebuje naszej pomocy.

Już od dziecka powinniśmy edukować nasze pociechy, czy to w domu czy w przedszkolu i jako dorośli być przykładem. Nie zwracając uwagi na „żarty o niepełnosprawnych”, dajemy na to przyzwolenie. Później nietrudno już o brak akceptacji, złośliwe uwagi czy wyśmiewanie.

Dużo zależy od wychowania. Powinniśmy uczyć naszych przyjaciół czy nietolerancyjnych znajomych. Uświadamianie jest bardzo ważne! Mam nadzieję, że dzieci w szkołach uczą się o takich rzeczach… - Julia, 25l.

Niepełnosprawność ma wiele twarzy. Dotyka różne osoby w różnym wieku. Jedni się „tacy” rodzą, inni ulegają nieszczęśliwemu wypadkowi a jeszcze inni zachorują. Nie jest to „ich” wina. Pomyślmy - To mogłam/mogłem być Ja…Czyli nie mieli tyle szczęścia, przypadek losowy, ktoś inny zawinił, zwyczajny pech? Pytań jak i odpowiedzi bardzo dużo.

Teoretycznie większość ludzi mówi o sobie, jako o wyrozumiałych. Gdyby się jednak temu przyjrzeć, w praktyce wyglądałoby to zupełnie inaczej. To, że osoby niepełnosprawne nam „nie przeszkadzają”, nie oznacza, że jesteśmy w stosunku do nich pomocni i przychylni. Warto troszkę zastanowić się, że zdrowie i siła do czegoś zobowiązuje, do ułatwienia życia tym, którzy czegoś dostali mniej a już na pewno do „nie utrudniania im życia”. Bycie dobrym człowiekiem nic nie kosztuje.  

Paula Purgał, 21l.
Czytaj więcej...

Motyli głos. Między ciszą a szeptem

Czym jest dla nas cisza? Bez wątpienia czymś normalnym, ale i rzadkim. Nawet w sytuacji, gdy siedzimy w „zupełnej ciszy”, słyszymy samochody za oknem, śmiech dzieci na podwórku, lodówkę w kuchni, odgłosy irytującej nas muchy czy sąsiada, który właśnie postanowił przeprowadzić remont w mieszkaniu.

Są jednak wśród nas osoby, którym niedane jest irytować się brzęczącym owadem i wszystkimi tak naturalnymi dźwiękami, które my-słyszący najzwyczajniej w świecie ignorujemy. Te osoby to tzw. motyle…

Dlaczego właśnie motyle? Motyle to piękne stworzenia, ale nie o urodę tutaj chodzi, one nie słyszą. Tego rodzaju owady pozbawione są zmysłu słuchu, natomiast wyczuwają przeróżne drgania, tak jak osoby niesłyszące. Co więcej, ruchy dłoni osób migających przypominają migotanie kolorowego uskrzydlenia motyli. W tym przepięknym i niesamowitym porównaniu nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie pewien mankament. Większość głuchych lub niedosłyszących nigdy wcześniej nie zetknęło się z taką symboliką. Życie jest pełne niespodzianek.

Każdy z nas niejednokrotnie słyszał o jakże bogatej kulturze głuchych, w skład której wchodzi specyficzne postrzeganie świata, odrębny język-migowy, a co za tym idzie sposobność na wyrażenie własnej tożsamości. Takie osoby chodzą do szkół dla głuchych, spotykają się we własnym gronie, bawią, organizują różne konkursy jak np. konkurs Miss dla niesłyszących oraz uczą się nawzajem, że brak słuchu to nie kalectwo-co jest godne podziwu. Jednym słowem naprawdę są ze sobą zżyci i tworzą odrębną grupę społeczną. Aczkolwiek warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną grupę, na osoby niedosłyszące. Niby słyszą, ale słabo. Niby nie słyszą, ale jednak. Do której grupy zatem należą-do ciszy z wyboru czy raczej z konieczności?

Rozmowa z Dorotą-niedosłyszącą studentką pedagogiki. Dorota opowiada o swoim dzieciństwie i studiach.

Nie słychać, żebyś miała problem ze słuchem. Mówisz całkiem ładnie.

Dzięki, ale nie jestem głucha, ja niedosłyszę, a włosy zakrywają moje aparaty słuchowe.

Niedosłyszysz od urodzenia?

Nie. Gdy miałam 3 lata, w wyniku infekcji zaczęłam tracić słuch. Wcześniej byłam zupełnie zdrowa.

Jak wspominasz swoje dzieciństwo?

To był najgorszy okres w moim życiu. Nie rozumiałam swoich rówieśników, co ode mnie chcą, więc często byłam wyłączana z różnych zabaw. Dużo łez i żalu. Z początku nie zdawałam sobie sprawy z tego, że różnię się od innych dzieci, ale szybko dali mi do zrozumienia, że tak jest. Dzieci potrafią być okrutne.

Mówisz, że dali ci do zrozumienia, że się różnisz. Chodziłaś do zwykłej szkoły?

Tak. Rodzice uznali, że skoro nie jestem całkiem głucha, to powinnam uczęszczać do szkoły publicznej ze słyszącymi dziećmi. Byłam tylko zwolniona z muzyki.

W starszych klasach było lepiej?

Skąd! Starsze dzieci miały więcej odwagi, żeby mi dopiec na różne sposoby. Pamiętam jak stawały wokół mnie i szybko coś mówiły. Gdy chciałam im odpowiedzieć, oczywiście wolniej i cicho, wtedy jeszcze bardziej mnie przedrzeźniały. Codziennie byłam przezywana „Głucha” i „Niedorozwinięta”.

Dlaczego „Niedorozwinięta”?

Szybko nauczyłam się czytać z ruchu warg, bo często chodziłam do logopedy. Ale gdy nauczyciel mówił niewyraźnie, tym bardziej podczas zadawania pytania, gubiłam się i nie wiedziałam, o co chodzi. Niedosłysząc wypowiadane słowa, często nie odmieniałam ich poprawnie lub zamieniałam głoski. Wyprzedzę twoje pytanie. Tak, nie byłam orłem z ortografii, a dyktanda szły mi fatalnie. Poza tym, słuchanie stanowiło dla mnie większe wyzwanie niż dla reszty klasy, więc szybko się męczyłam.

Jak w takim razie skończyłaś szkołę?

Nijak. W podstawówce przenosiłam się ze szkoły do szkoły 2 razy, ale wszędzie było tak samo, nawet wpadłam w depresję. W końcu, gdy miałam 13 lat, razem z rodzicami zdecydowałam, że pójdę do szkoły dla głuchych.

I jakie były twoje wrażenia?

Zdecydowanie lepsze niż w poprzednich szkołach. W takim miejscu nikt nie ocenia cię po tym, że nie rozumiesz albo nie słyszysz. Tamci ludzie mnie dowartościowali. Ale musiałam szybko nauczyć się migowego, bo inaczej nie dogadałabym się z kolegami.

Mając znaczny niedosłuch, nie umiałaś migać?

Jak sama zaznaczyłaś w pytaniu- niedosłuch. Gdy byłam mała zastanawiano się, czy nie posłać mnie na zajęcia z migania, ale mama kategorycznie powiedziała: „Nie”. Bała się, że gdy zacznę uczyć się migowego, a tym bardziej go używać, nigdy więcej nie usłyszy mojego głosu… Poza tym, mylne jest stwierdzenie, że każdy z wadą słuchu musi posługiwać się językiem migowym. To nie prawda. Jeśli taka osoba biegle włada językiem polskim- nawet z błędami, ale jakoś sobie radzi, wtedy migowy schodzi na drugi plan lub go w ogóle nie ma. Znam ludzi z większą wadą od mojej, ledwo da się ich zrozumieć, a migowego na oczy nie widzieli.

A jak sobie radzisz na studiach, np. podczas wykładów?

Zawsze staram się siadać blisko wykładowcy, żeby go usłyszeć, ewentualnie czytać z ruchu warg. Gdy się odwraca albo chodzi po sali, wtedy biorę notatki od koleżanek i po problemie. Nie jestem jedyną osobą z niedosłuchem na wydziale. Mamy też dodatkowe zajęcia z języka polskiego, żeby poprawnie napisać pracę licencjacką. Na studiach jest inaczej-większa tolerancja, a przede wszystkim szacunek.

Jak się przygotowujesz na egzamin?

Na pewno siedzę nad materiałem dłużej niż przeciętny student. Muszę być pewna, że rozumiem każde słowo lub zdanie, jak się odmienia, jaka jest składnia, bo w migowym tego nie ma. Muszę też rozeznać się w temacie i oczywiście w miarę go przyswoić. Akurat z tym ostatnim to nie jest problem, ponieważ głusi i niedosłyszący mają świetną pamięć i są wzrokowcami.

Życie studenckie to nie tylko egzaminy. Chodzisz na imprezy?

Na początku studiów nie byłam do nich przekonana, ale kiedy moja mocno niedosłysząca koleżanka (nosi implant) powiedziała, że idziemy się pobawić, stwierdziłam, że skoro nie widzi problemu, mimo, że muzyka zagłuszy wszystko dookoła i ona na pewno nie usłyszy rozmów, to ja tym bardziej nie powinnam.

Gdzie się widzisz za 10 lat?

W szkole dla głuchych i niedosłyszących jako nauczycielka. Chcę pokazać takim jak ja, że jeśli tylko chcesz, możesz osiągnąć wiele. Mi pokazano i jak dotąd daję radę!

Rozmowa z Dorotą nie pokazuje jedynie jak wygląda życie osób z wadą słuchu w świecie słyszących, ale również jak wygląda walka z samym sobą o to, by móc powiedzieć: „Czy ze słuchem czy bez, Jestem kimś wartościowym.”

Paulina Nawrocka, 23l.
etnolingwistyka UAM

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS