Menu

logo tjk main 

Co jeść na wiosnę, żeby było zdrowo

Wiosna - czas kiedy wszystko budzi się do życia, czas coraz większej ilości słonecznych, dłuższych i pięknych dni. Wiosna to moment, kiedy nasze organizmy, zmęczone po okresie zimy, wracają „do życia”. Pierwsze słoneczne, ciepłe dni, coraz więcej rowerzystów na mieście, coraz więcej uśmiechniętych twarzy, zmiana ubrań na lżejsze, zamiast kozaków sportowe obuwie ...

Wiosna jest piękną porą roku niosącą nowe życie, więcej barw ... niestety okres wiosenny to czas spadku odporności, a co za tym idzie - chorób.

Co zrobić by zwiększyć odporność na przednówku? Co jeść by było zdrowo? Czy warto korzystać z pierwszych wiosennych darów? O tym dowiecie się w dalszej części artykułu.

NOWALIJKI
Na wiosnę w sklepach, na bazarach, pojawiają się bujne, zachęcające kolorem i świeżością - nowalijki. Warzywa te cieszą nas i wzmagają apetyt na „świeżynkę”, po okresie spożywania mrożonej i konserwowanej żywności. Czy jednak powinniśmy niczym myśliwi rzucać się na te pierwsze wiosenne dary? Zdecydowanie wskazana jest czujność, gdyż pojawiające się, w początkowym okresie wiosny, nowalijki wcale nie muszą być zdrowe. Wbrew pozorom młode warzywa, goszczące na wiosnę w sklepach czy na bazarach, to rośliny szklarniowe, pędzone nawozami, spryskane konserwantami, pestycydami. Warzywa te, pomimo zachęcającego wyglądu, nie przypominają swoim zapachem i smakiem dojrzewające na słońcu, pełne wartości odżywczych nowalijki. Oczywiście warzywa te często rosną w odpowiednio nasłonecznionych i wilgotnych szklarniach, gdzie dojrzewają w miarę naturalnych warunkach. Jednak w dzisiejszych czasach zabiegi te są niewystarczające, dlatego w uprawie młodych roślin wykorzystuje się sztuczne nawozy i stymulatory wzrostu, aby warzywa jak najszybciej mogły trafić na nasze stoły. Na początku wiosny warto zrezygnować z tych warzyw i dopiero później, w okolicach maja, gdy na bazarach pojawią się warzywa uprawiane na działkach, bez niepożądanych substancji - cieszyć się ich właściwościami odżywczymi. Najlepiej kupować nowalijki od zaufanego/zaprzyjaźnionego rolnika lub pochodzące z gospodarstw ekologicznych. W pierwszym okresie wiosny warto wstrzymać się od konsumpcji warzyw korzeniowych (marchew, pietruszka, rzodkiewka, burak), gdyż najwięcej szkodliwych związków ochrony roślin kumuluje się w korzeniach, pod skórką tych warzyw. Wybierajmy zatem rośliny rosnące nad ziemią - botwinkę, szczypiorek, koperek.

KIEŁKI
Czyli młode pędy roślin, takich jak powszechnie znana rzeżucha, kiełki rzodkiewki, brokuła, fasoli, lucerny. Kiełki to istny zastrzyk witamin (zawierają witaminę C, A, E, witaminy z grupy B) i minerałów (magnez, żelazo, wapń, potas, chrom, cynk, selen). Ponadto pędy roślin są lekkostrawne, niskokaloryczne, stanowią źródło wysokowartościowego białka i kwasów tłuszczowych omega - 3. Kiełki to żywność, szczególnie pożądana w diecie, po okresie zimowym. Pamiętajmy, że podobnie jak z wszystkim co dotyczy żywności, najlepiej jeśli kiełki wyhodujemy sami. Te kupione w sklepie, są wątpliwej jakości ze względu na procesy gnilne, które mogą mieć miejsce w przypadku zapakowanych w folię pędów oraz substancji użytych do ich utrwalenia. W prosty sposób możemy wyhodować kiełki w domu - wystarczy słoik, wata lub specjalna kiełkownica. Mały koszt, niewielka praca, a otrzymane korzyści zdrowotne są bezcenne.

RZODKIEWKA
Są bogatym źródłem potasu, ponadto zawierają wapń, fosfor, żelazo i magnez. W ich składzie znajdziemy związki siarki - wzmacniające włosy i paznokcie. Zawierają kwercetynę - silny związek przeciwzapalny. Mimo, że warzywa te można siać już od marca, lepiej wstrzymać się z ich konsumpcją do początku maja. Wtedy będziemy mieli pewność, że pochodzą one z gruntu i nie muszą (ale niestety mogą) być spryskane szkodliwymi substancjami i nawozami przyspieszającymi ich wzrost.

SAŁATA MASŁOWA
Pyszna, chrupiąca pierwsza sałata. Tego dodatku do sałatek, kanapek i innych potraw chyba najbardziej brakuje po zimie. Sałata jest bogata w błonnik, witaminy z grupy B oraz wapń. Obfituje również w witaminę C i E, potas, mangan, żelazo i kwasy organiczne. Dzięki chlorofilowi, któremu zawdzięcza swój kolor, ma działanie bakteriobójcze, pomaga zwalczyć infekcje i przyspiesza gojenie ran. Chociaż sezon na sałatę trwa już od kwietnia do września, strzeżmy się. Pierwsze świeże sałaty należy dokładnie myć i usuwać zewnętrzne liście, gdyż tam najczęściej kumulują się związki ochrony roślin, którymi często jest spryskiwana.

SZPARAGI
Możemy się nimi cieszyć już od końca kwietnia lub początku maja. Sezon na szparagi jest krótki, znikną z bazarów już w połowie lipca. Są bogatym źródłem folianów, witamin z grupy B, witaminy C, E i beta - karotenu. Jest w nich wapń, fosfor i potas. Inulina - znajdująca się w szparagach - jest prebiotykiem, odżywiającym naszą florę bakteryjną. Zawarta w nich asparagina wspomaga pracę nerek i odpowiada za prawidłowy poziom nawodnienia organizmu.

PRODUKTY KISZONE
Kapusta, ogórki kiszone zawsze są na czasie. Po okresie zimowym nie powinniśmy rezygnować z tych produktów. Są czystym probiotykiem dla naszych jelit (dostarczają i utrzymują prawidłową florę bakteryjną), dlatego razem z zawartą w żywności fermentowanej witaminą C, zwiększają odporność naszego organizmu w tak kluczowym momencie jakim jest wiosna.

Podsumowując - cieszmy się tym, co daje nam wiosna. Korzystajmy z młodych roślin, ale tylko w okresie sezonu na dane warzywa. Sprawdzajmy źródła pochodzenia warzyw, przed spożyciem czyśćmy je dokładnie wodą. Jeśli mamy taką możliwość, uprawiajmy na kawałku ziemi własne warzywa. Przestrzegając tych kilku zasad, będziemy pewniejsi, że spożywane przez nas warzywa odżywią nas i dodadzą witalności.

Klaudia Smosarska
Dietetyk kliniczny

Czytaj więcej...

Ortoreksja - ciemna strona zdrowego odżywiania

Jakiś czas temu, pojawiła się „moda”, na zdrowe odżywianie, które propaguje się wszędzie. W mediach nieustannie bombarduje się nas informacjami, o tym, co jeść należy, a czego zdecydowanie trzeba unikać.

Zdrowe odżywianie, ma nam zapewnić starość wolną od nieprzyjemnych dolegliwości oraz uchronić przed wieloma chorobami. Mogłoby się wydawać, że ma ono jedynie zalety, ale niestety nie. Wszystko jest w porządku, dopóki nie staje się obsesją. Zaburzenie to, rozwija się powoli i podstępnie. Nigdy nie wiadomo, kiedy zdominuje nasze życie.

Zaczyna się całkiem niewinnie. Postanawiamy „od dziś” zmienić swoje życie i żywieniowe nawyki. Zaczynamy stosować zdrowe diety, z czasem, czytając i ucząc się o tym co szkodzi, sami zaczynamy układać sobie jadłospisy, eliminując te składniki, które nas trują. I tak, małymi kroczkami, wpadamy w obsesję zdrowego odżywiania - ortoreksję.

Twórcą definicji, jest lekarz, Steven Bartman, który zaburzenie odkrył u siebie. Po raz pierwszy, opisał chorobę w 1997r, w książce „W szponach zdrowej żywności”.

Termin orthorexia nervosa pochodzi z języka greckiego (od słów orto - prawidłowy, dobry i oreksis - pożądanie, apetyt). Ortoreksja jest niczym innym jak obsesją na punkcie zdrowego żywienia. Główną dewizą ortorektyka, jest bycie zdrowym. Dlatego eliminuje z posiłków rozmaite produkty spożywcze, które zgodnie z najnowszymi nowinkami medycznymi, toksykologicznymi, czy po prostu medialnym szumem są lansowane jako szkodliwe.

Czego unika ortorektyk:
drobiu i nabiału - ponieważ przekonany jest o zawartości w nich antybiotyków i hormonów
wieprzowiny - może być zakażona pryszczycą
wołowiny - może zawierać priony wywołujące u człowieka chorobę Creutzfeldta - Jakoba
wędlin - ze względu na występowanie w nich środków konserwujących (azotyny i azotany)
warzyw i owoców - z obawy przed zawartością w nich metali ciężkich i pestycydów, żywności zawierającej sztuczne barwniki
ryb - ze względu na obecność metali ciężkich
produktów zbożowych - z uwagi na zawartość chemicznych polepszaczy

Po pewnym czasie, chory spożywa jedynie kilka produktów, które uznaje za nieskazitelnie zdrowe, a tym samym kompletnie wyjaławia swój organizm.

Mimo tego, że z założenia, dieta ortorektyka jest zdrowa, przynosi opłakane skutki. Efektem jest dramatyczny spadek podaży białka i zazwyczaj głębokie niedobory w mikroskładnikach. Bardzo zaburzona jest też proporcja przyjmowanych kalorii - na skutek eliminacji całej grupy pokarmów nagle może się okazać, że np. 60% kalorii pochodzi w diecie z tłuszczu. Tak gwałtowne eksperymenty żywieniowe „w imię zdrowia” zazwyczaj pogłębiają istniejące już niedobory, upośledzają czynność narządów wewnętrznych, w tym również szpiku kostnego, który produkuje składowe krwi, osłabiają działanie układu odpornościowego, często też prowokują lub nasilają dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Niedobory energetyczne rzutują też na gospodarkę hormonalną organizmu. A to z kolei może prowadzić do pojawienia się depresji i zaburzeń psychicznych.

Nie można również pominąć społecznego aspektu zaburzenia, jakim jest ortoreksja. Myślenie o jedzeniu, przygotowywanie w 100% zdrowych posiłków, zajmuje choremu większość czasu. Ortorektyk kupuje hurtowo poradniki dotyczące zdrowego odżywiania, książki z dietami itp. Z czasem, staje się ekspertem zdrowej żywności i nie potrafi rozmawiać o niczym innym. Skutkuje to izolacją społeczną. Czuje się nierozumiany przez znajomych, a co za tym idzie, odsuwa się od nich, zamykając się we własnym światku.

Ortoreksja, tak jak i anoreksja, czy bulimia, ma podłoże psychologiczne. Na chorobę zapadają częściej kobiety niż mężczyźni. Dotyka ona zwykle osoby bardzo wrażliwe oraz te, które w dzieciństwie lub w późniejszym czasie, były w jakiś sposób kontrolowane, które uważają, że ktoś ingerował w ich życie.

Decydując o tym co jedzą, układając swoje jadłospisy, ze starannością i w skupieniu przygotowując swoje posiłki, demonstrują własną niezależność. Mają poczucie kontroli nad własnym życiem. Złudne poczucie kontroli, ponieważ ich życie, kontrolowane jest przez obsesję.

Na jednym z forów zdrowego odżywiania o swoim przypadku opowiada Emilka:
„Mam ortoreksję. Przez długi czas nie zdawałam sobie z tego sprawy. Wyeliminowanie białego chleba, margaryny, smażonych rzeczy było czymś naturalnym, zdrowym. Byłam z siebie taka dumna. Nie odchudzałam się, ale dzięki zdrowemu odżywianiu - schudłam. Wyglądałam lepiej, zdrowiej. Dużo czytałam o toksynach w pożywieniu. Po 2 latach już prawie nic nie jadłam. Wydawało mi się, że wszystko w jakiś sposób jest zainfekowane, szkodliwe. Odsunęłam się od ludzi. Nie mogłam patrzeć jak jedzą te trucizny. Wszystkich dookoła pouczałam, nawracałam. Teraz wiem, jak to mogło wyglądać. Wtedy wydawało mi się, że wiem więcej. W końcu przeczytałam tony książek i byłam prawdziwym ekspertem od żywienia. Straciłam okres, miałam awitaminozę, schudłam 15 kg. Po cichu, prawie niezauważona - przyszła depresja. Dziś się leczę”

Warto zastanawiać się nad tym co i jak jemy. Należy jednak uważać, by nie popaść w obłęd w dążeniu do bycia zdrowym. Dbajmy o zdrowie i jedzmy zdrowo, ale nie zapominajmy też o tym, że raz, na jakiś czas jakiś niezdrowy kebab może poprawić nam nastrój.

Kasia Wełnic
Terapeutka, zwolenniczka harmonii między logiką a emocjami, zafascynowana wszechświatami równoległymi. :)
Czytaj więcej...

Zima - jak przetrwać tę porę roku bez przybierania zbędnych, dodatkowych kilogramów?

Zima - chłodno, ciemno, depresyjnie - aż człowiek ma ochotę zaszyć się w swoim pokoju na wygodnym łóżku, pod ciepłym kocem z gorącą herbatą w zasięgu ręki.

Zima - według polskich przyzwyczajeń żywieniowych - czas pierogów z mięsem/kapustą i grzybami, innych klusek, zup na kostce rosołowej, ziemniaków i oczywiście naszych ukochanych - kanapek.

Okres zimowy nie jest łatwy dla utrzymania zdrowej diety, przede wszystkim ze względu na ograniczoną dostępność świeżych warzyw i owoców. Te, które są dostępne w hipermarketach pochodzą ze szklarni i w niczym nie przypominają smakiem i wartościami zdrowotnymi sezonowych warzyw.

Co zatem zrobić, by w zimie odżywiać się zdrowo i nie przybrać dodatkowych kilogramów? Jakie produkty spożywać, a których unikać?

Prawidłowa dieta na zimę powinna wzmacniać naszą odporność, odżywiać i rozgrzewać organizm, a nie, jak to często bywa, przyczyniać się do powiększania rozmiaru naszych ubrań.

Zacznijmy od listy tych produktów, które powinniśmy unikać w tym okresie:
1. Produkty mączne - pierogi, pyzy, makarony, kluski etc. Jest to żywność, która wpływa na naszą gospodarkę „cukrową” - mówiąc prosto - podnosi poziom glukozy w organizmie, uaktywniając tym samym insulinę - hormon wpływający m.in. na upychaniu zapasów, czyli tkanki tłuszczowej w organizmie.
2. Słodkie napoje, cukier, słodycze - czyli węglowodany proste sprzyjające tyciu i obniżonej odporności.
3. Produkty instant (zupki, przyprawy, sosy, kawa, kostka rosołowa) - oszczędzają nasz czas, ale nie organizm. Są to wysoko przetworzone produkty, które zamiast odżywiać nasze ciało, zatruwają je sztucznymi dodatkami.
4. Produkty cukiernicze - odżywiają nieproszonych gości - pasożyty, wirusy, bakterie i grzyby - obniżając naszą odporność. Poza tym są źródłem tłuszczów trans i węglowodanów prostych, które zwiększają stany zapalne w organizmie i prowadzą do przybierania kilogramów.
5. Żywność typu fast food - burgery, pizza, zapiekanki - to źródło przetworzonych tłuszczów, węglowodanów prostych i glutenu. Fast foody sprzyjają zimowemu przybieraniu na masie.
6. Słone przekąski - chipsy, paluszki, popcorn - czyli cała tablica Mendelejewa w jednym produkcie. Zwiększają apetyt, a tym samym nasz rozmiar.

Żebyśmy nie czuli się pokrzywdzeni, że musimy zrezygnować z naszych ulubionych potraw, poniżej przedstawię żywność, która powinna cieszyć nasze podniebienie każdego dnia:
1. Przede wszystkim postaw na kiszonki - chodzi o warzywa kiszone, nie kwaszone. Często dajemy się nabrać i zamiast zdrowych produktów kiszonych, poddanych naturalnej fermentacji, kupujemy warzywa z fermentacji drożdżowej (produkty kwaszone). Kisić możemy wszystkie warzywa - poczynając od ogórków i kapusty, przez paprykę, buraki, na czosnku kończąc. Produkty te są czystą bombą odżywczą dla naszego organizmu. Obfitują w łatwo przyswajalne witaminy i minerały. Szczególnie potrzebujemy ich w okresie jesienno - zimowym. Kiszonki, dzięki zawartego w nich kwasu mlekowego, wspomagają naszą florę bakteryjną. Zawierają bardzo dużo witaminy C - niezbędnej w czasie wzmożonych zachorowań, infekcji i spadku odporności. Ponadto znajdziemy w nich witaminy z grupy B, tak ważne dla naszego układu nerwowego czy witaminę K - odpowiedzialną za gospodarkę wapniową.
2. Mrożonki - są dobrą alternatywą dla braku świeżych warzyw. Podczas zamrażania warzyw i owoców występują małe straty składników odżywczych.
3. Kasze - bogate w błonnik poprawiają perystaltykę jelit, a tym samym nasze trawienie i wypróżnianie. Poza tym zawierają zestaw witamin i minerałów takich jak m.in.: potas, magnez, żelazo, cynk, selen, witaminy z grupy B.
4. Naturalne suplementy i przetwory - warto przygotować się do zimy i w chłodne dni cieszyć się samodzielnie przygotowanymi sokami z czarnej porzeczki, czarnego bzu, winka Św. Hildegardy. Polecam także suplementację witamin D3 z Mk7, tran, olej z kryla, witaminę C z aceroli, napoje probiotyczne, sproszkowane algi. Wszystkie te produkty zadbają nie tylko o nasze zdrowie, ale również o utrzymanie prawidłowej masy ciała.
5. Superfoods - podroby, jaja - sycące i odżywcze, zdecydowanie powinny znaleźć się w naszym „zimowym” jadłospisie.
6. Tłuszcze - zima to czas, w którym nasz organizm powinien otrzymywać pełnowartościowe, energetyczne pożywienie. Bardzo ważne są tu tłuszcze - smalec, olej kokosowy czy oliwa z oliwek (dodawana „na zimno” do gotowych potraw), które zwiększą sytość, polepszą smak i wartość odżywczą naszego posiłku.
7. Zupy krem - przygotowywane na wywarze z kości, z dodatkiem warzyw i ziół stanowią istną multiwitaminę dla naszego organizmu.
8. Kiełki - to bogactwo witamin i minerałów, których tak bardzo brakuje nam zimową porą. Kiełki można samemu hodować w domu, dzięki temu mamy pewność, że posłużą naszemu zdrowiu.
9. Napary ziołowe - chronią przed infekcjami, grzybami, pasożytami, przyspieszają metabolizm, usprawniają trawienie czyniąc nas zdrowymi i szczupłymi.
10. Pikantne przyprawy - chili, papryka, pieprz, kurkuma, imbir - intensywne, nadające smak naszym potrawom pobudzają trawienie i zwiększają temperaturę naszego ciała, przyspieszając spalanie kalorii. Pamiętajmy, że osoby z wrzodami, nadżerkami żołądka oraz z chorobami serca powinny unikać pikantnych przypraw.

A teraz kilka dodatkowych wskazówek:
W utrzymaniu zgrabnego ciała pomoże codzienne spożywanie śniadania. Prawdą jest, że śniadanie to podstawa. Ten pierwszy posiłek nas rozbudza i daje siły do czekającej nas pracy. Ludzie, którzy spożywają śniadanie jedzą nawet o 40% mniej w dalszej części dnia, od osób opuszczających ten niezwykle ważny posiłek. Nie bez znaczenia jest również to jakie produkty spożywcze wybieramy na śniadanie. Świetnie sprawdzą się tu białka i tłuszcze zwierzęce (jaja, mięso, ryby, jogurty) czy węglowodany złożone (kasze, płatki owsiane górskie). Dzięki tym produktom będziemy syci i zadowoleni.

Czego zatem, powinniśmy unikać na śniadanie?
Przede wszystkim nie powinniśmy spożywać węglowodanów prostych w postaci przetworzonych płatków śniadaniowych (czekoladowe kuleczki, kukurydziane płatki, inne smakowe płatki, dżemy, masła czekoladowe) oraz innych słodkości.

Co zrobić, żeby nie zalegać na kanapie z paczką zdradzieckich przekąsek u boku? Ulubiona aktywność fizyczna współczesnego człowieka - leżakowanie na kanapie i ćwiczenie nadgarstka poprzez zmienianie kanałów pilotem w TV czy surfowanie po sieci. W czasie zimy, ze względu na coraz krótsze dni i chłód, nasza aktywność fizyczna jest mniejsza. Wysiłek fizyczny, nawet niewielki, jest lepszy niż brak aktywności. Możemy np. wybrać się do pobliskiego klubu fitness. Zima, jako pora roku, daje też wiele możliwości w aspekcie aktywności fizycznej, np. godzina jazdy na łyżwach pozwala na spalenie 426 kcal, jazda na nartach - 438 kcal, godzinny spacer ze znajomymi to 228 kcal mniej. Jeśli nie mamy czasu na trening z prawdziwego zdarzenia, szukajmy aktywności w życiu codziennym. Zamiast jechać samochodem ulicę dalej przejdźmy się, zamiast windy, wejdźmy schodami na 4 piętro. Ruch jest niezwykle ważny dla utrzymania naszego ciała w sprawności i zdrowiu. Aktywność fizyczna działa jak antydepresant, powodując wydzielanie endorfin tzw. „hormonów szczęścia”, poprawi nasze samopoczucie w szare, zimowe dni.

Pamiętajmy, że poprzez połączenie prawidłowego odżywiania i aktywności fizycznej zachowamy zdrowie i szczupłą sylwetkę nawet zimową porą.

Klaudia Smosarska
Dietetyk kliniczny

Czytaj więcej...

"Czyste" i "brudne" warzywa i owoce, czyli co to są pestycydy

Każda z nas chciałaby móc powiedzieć, że zdrowo się odżywia, ale nie zawsze jesteśmy zadowolone z naszych wyborów żywieniowych. Najczęściej jednak gdy sięgamy po warzywa i owoce towarzyszy nam przekonanie, że dokonałyśmy tego właściwego wyboru. Niestety, ale owoce i warzywa są tymi produktami, które zawierają w sobie najwięcej szkodliwych dla zdrowia pestycydów. Tak więc jest bardzo ważne by mieć na uwadze wybory, jakich dokonujemy w dziale „Warzywa i Owoce”.

Czym są pestycydy? Są to substancje zarówno naturalne jak i syntetyczne, które służą do usuwania szkodliwych organizmów z powierzchni roślin, zbiorników wodnych a nawet zwierząt. Niestety, przy okazji takiego działania mogą one niszczyć również organizmy pożyteczne. Co więcej, istnieje ryzyko zatruć pestycydami (nawet ostrych czy przewlekłych), szczególnie przez osoby zatrudnione przy produkcji z ich zastosowaniem, ale także całą populację, ze względu na ich szerokie użycie w produkcji żywności.

Pestycydy stanowią realne zagrożenie dla naszego zdrowia. Mają wpływ na nasilenie się procesów rakotwórczych, a nawet mogą je zapoczątkować. Są substancjami neurotoksycznymi, a ich niepożądane działanie polega na zaburzaniu regulacji hormonalnej i enzymatycznej. Mogą więc powodować poważne komplikacje zdrowotne: od zatruć pokarmowych czy zmniejszenia odporności organizmu, aż do chorób nowotworowych i zmniejszenia płodności.

Także kobiety w ciąży powinny zwrócić wyjątkową uwagę na zawartość pestycydów ze względu na to, że mogą one mieć wpływ na rozwój płodu (w tym szczególnie na rozwój mózgu).

Żywność, która jest uprawiana bez pestycydów jest naprawdę najlepszym rozwiązaniem jakie możemy zafundować swojemu organizmowi. Aby jednak kupować wszystkie produkty opatrzone etykietą „organiczne”, byłybyśmy zmuszone do wydawania sporej sumy pieniędzy, na co nie każda z nas może sobie pozwolić. Ponadto, kupując w supermarketach czy wielkich dyskontach niełatwo jest znaleźć wszystkie produkty ekologiczne, zwłaszcza o pewnych porach roku. Tak czy inaczej, warto zmniejszyć ryzyko spożycia pestycydów.

Dla ułatwienia istnieją listy, które pozwalają ocenić, przy których produktach jest szczególnie ważne, aby kupować je wolne od pestycydów.

Oto lista „brudnych” (pełnych chemikaliów) owoców i warzyw:
- jabłko
- seler naciowy
- ogórek
- szpinak
- truskawki
- jarmuż
- brzoskwinie
- nektarynki
- słodka papryka
- wiśnie
- ziemniaki
- winogrona

Przy tych warzywach i owocach warto zainwestować w produkty, których pochodzenie znamy, to znaczy opatrzone odpowiednimi etykietami lub pochodzące z zaufanego źródła (własny ogród, lokalny targ, zaufani dostawcy). Dobrym rozwiązaniem jest też powstrzymanie się od ich kupowania kiedy nie ma na nie sezonu (tyczy się oczywiście jedynie produktów sezonowych).

Dla równowagi, lista „czystych” (tych, które zawierają najmniej pestycydów) owoców i warzyw:
- papaja
- awokado
- kapusta
- zielony melon
- ananas
- słodki ziemniak (batat)
- cebula
- kukurydza
- zielony groszek
- mango
- bakłażan
- kiwi

Warto zapisać i zawiesić obie listy na drzwiach lodówki lub mieć je pod ręką np. w małej kieszonce naszego portfela, tak by kiedy następnym razem będziesz na zakupach wiedzieć po które owoce i warzywa sięgnąć w dziale „organiczne”, a w jakich przypadkach nie jest to konieczne.

Czy można samodzielnie usunąć pestycydy? Oczywiście, że tak. Domowe metody nie gwarantują 100% pewności pozbycia się pestycydów, ale ich większej części. Są dobrą praktyką, którą można wdrożyć również w przypadku sklepowych, organicznych produktów dla pewności, że produkty które jemy są odpowiednio oczyszczone. Nie wymagają one użycia sztucznych składników i są przyjazne domowemu budżetowi. Pierwszy sposób to namaczanie warzyw i owoców w wodzie z octem w stosunku 4:1 (woda:ocet). Do tego celu można użyć octu zarówno winnego jak i winnego jabłkowego. Produkty namaczamy w mieszance przez 30 minut do pełnej godziny, a następnie szorujemy szorstką szczotką przez chwilę i spłukujemy zimną wodą. Drugi sposób polega na spryskaniu owoców i warzyw, przygotowaną wcześniej mieszanką, składającą się ze szklanki wody, łyżki soku z cytryny i dwóch łyżek sody oczyszczonej (mieszamy do rozpuszczenia się sody). Spryskane produkty pozostawiamy na 15-20 minut, a następnie postępujemy tak jak w pierwszym przypadku, czyli szorujemy i opłukujemy. Tak oczyszczone warzywa i owoce z pewnością pozwolą nam czerpać z nich to co najlepsze, bez szkodliwego działania pestycydów.

Daria Nawrocka
Czytaj więcej...

AkademiaJedzenia.pl - pierwszy taki serwis w Polsce!

Niepowtarzalna okazja! Każdy, kto zarejestruje się na portalu www.akademiajedzenia.pl otrzyma 30 - dniowy darmowy dostęp do pełnej jego zawartości.

Pragniesz być zdrowa i szczupła? Cierpisz z powodu zaburzeń odżywiania - zajrzyj na AkademiaJedzenia.pl.
Jest to pierwszy w Polsce serwis internetowy, który oferuje kobietom pomoc psychologiczną w walce z zaburzeniami odżywiania. Pomaga zmienić złe nawyki żywieniowe u podstaw, czyli w sposobie myślenia. Nie znajdziesz tu „cudownych diet”, ale proste wskazówki jak lepiej się odżywiać i gubić zbędne kilogramy.

prezentacja.poprawiona

Innowacyjny serwis
Akademia Jedzenia została stworzona przy współpracy specjalistów z dziedziny odżywiania, lekarzy psychiatrów, trenerów personalnych oraz dietetyków. Dzięki nim powstał program o charakterze terapeutycznym, którego sesje są indywidualnie dopasowywane do każdego użytkownika na podstawie analizy psychologicznej przeprowadzonej online.

Przez cały program użytkownikowi towarzyszy specjalista. Pojawia się we wszystkich kursach wideo oraz informuje na bieżąco o postępach czy problemach.
 prezentacja2.poprawiona

Pełna anonimowość
Wiele osób z zaburzeniami odżywiania zwyczajnie wstydzi się szukać profesjonalnej pomocy i próbuje samodzielnie zmienić swoje nawyki. Niestety własne próby poradzenia sobie z tym problemem przeważnie nie przynoszą zamierzonego efektu. Serwis Akademia Jedzenia oferuje pomoc online - psychoterapię wspomaganą komputerowo, gdzie użytkownik może czuć się swobodnie, ponieważ jest anonimowy. Według naukowców użycie komputera w psychoterapii może być równie skuteczne, jak wizyty u specjalisty.

Oszczędność czasu i pieniędzy
Serwis może pomóc w sytuacji, kiedy usługi psychologiczne są z różnych względów trudno dostępne. Nie trzeba specjalnie wybierać się do dietetyka lub psychologa. Etapy terapii można przechodzić w dowolnym momencie, w domowym zaciszu - wystarczy, że wygospodarujesz trochę czasu i usiądziesz przed komputerem.

Trwałe rezultaty
Eksperci Akademii Jedzenia przygotowali dzienniczek, który w łatwy sposób pomaga kontrolować ilość spożywanych kalorii. By terapia przynosiła trwałe efekty opracowali również zadania motywujące do samodzielnej pracy, która w przypadku zaburzeń odżywiania jest bardzo istotna. Często zdarza się bowiem, że po pewnym czasie zmniejsza się motywacja do kontynuowania zmian i waga wraca do poprzedniej, a nawet ją przekracza. Serwis umożliwia wprowadzenie zmiany na poziomie kształtowania nawyków, co nie jest wprawdzie łatwe, ale najskuteczniejsze.

Zindywidualizowana terapia
W Akademii Jedzenia wszystkie kroki terapii są zindywidualizowane. To, jaką sesję otrzyma użytkownik, zależy od informacji udzielonych na zadane przez system pytania. Dzięki temu porada jest niemal tak samo elastyczna i dostosowana do indywidualnych potrzeb, jak terapia z prawdziwym specjalistą. Każda kobieta korzystająca z serwisu otrzyma rady, które bezpośrednio dotyczą jej problemów, dzięki funkcji „inteligentnego” doboru sesji. Takie indywidualne dopasowanie terapii maksymalizuje jej skuteczność.

Pozbądź się swoich problemów
Jeżeli Ty także borykasz się z zaburzeniami odżywiania i pragniesz pozbyć się swoich problemów - ten serwis jest właśnie dla Ciebie! Przekonasz się, że e-terapia może być równie skuteczna. Taka forma sesji pozwoli Ci zaoszczędzić wiele czasu i pieniędzy. Nie zwlekaj - otwórz się na zmiany i razem z Akademią Jedzenia zrób krok w stronę nowego, lepszego życia!

stopka unijna.Akademia DOBRY
Czytaj więcej...

Jak przetrwać letnie upały

Lato - czas upałów, wakacyjnych wyjazdów i długiego wylegiwania na plaży. W takie dni, ostatnią rzeczą o której myślimy jest gotowanie w kuchni i smażenie kolejnej porcji kotletów. Niech nie będzie to jednak zgubne, dlatego dbajmy o to, by nawet teraz jeść wartościowo i smacznie. Myślicie że to trudne? Podpowiemy Wam jak to zrobić!

Oto słoneczne i pyszne propozycje letnich posiłków!

Śniadanie
Po przebudzeniu niezbędny jest zastrzyk energii w postaci cukrów prostych. Nie zapominajmy także o węglowodanach złożonych i białku, które zapewnią nam sytość do kolejnego posiłku oraz zapobiegną napadom głodu.

Co więc warto zjeść po przebudzeniu? Dobrym rozwiązaniem są kolorowe koktajle. Bazujmy na świeżych, sezonowych owocach (polecam: truskawki, jagody, maliny), mleku - warto sięgnąć po roślinne zamienniki - sojowe, czy migdałowe, a także kilku łyżkach płatków owsianych. Wzbogaćmy nasze śniadanie o zdrowe tłuszcze - dodajmy do miksu łyżkę siemienia, czy garść pestek/orzechów.

II śniadanie
Wakacyjną porą większość z nas, jako przekąskę, wybiera lody. Niestety, gotowe produkty zawierają dużo cukru i nasyconych tłuszczy, które nie wpływają pozytywnie na stan naszego zdrowia. Sięgnijmy zatem po zdrową alternatywę - samodzielnie przygotowane sorbety. Najprostszym sposobem na tę pyszność jest zamrożenie lekko przejrzałych bananów i zmiksowanie ich z ulubionymi dodatkami. Słodki smak owoców sprawi, że "docukrzanie" nie będzie konieczne. Najlepiej smakują z pistacjami lub wiórkami kokosowymi!

Obiad
Kiedy żar leje się z nieba, brak apetytu na ciężkie, mięsne potrawy. Ugotujmy więc porcję ulubionego makaronu, pokrójmy świeżego pomidora, sałatę, inne ulubione warzywa i wędzone tofu. Polejmy wszystko olejem rzepakowym (źródło NNKT - w dodatku w doskonałych proporcjach!) i skropmy sokiem z cytryny.

Kolacja
W ciągu dnia straciliśmy dużo wody z naszego organizmu. Dobrze więc, jeśli nasz ostatni posiłek będzie płynny. Próbowaliście kiedys gazpacho? To niewymagająca gotowania zupa rodem z Hiszpani! Możesz dodać do niej swoje ulubione warzywa! Popisz się kreatywnością - połącz pomidory, ogórki, cebulę, paprykę. Na każdą porcję dodaj łyżkę oliwy i 1-2 kromki razowca. Po zmiksowaniu dopraw do smaku i schłódź wszystko w lodówce przez minimum 2 godziny. Jeśli nie masz czasu - dorzuć kostki lodu!

Joanna Róg, 20l.

Czytaj więcej...

Po co nam witamina A?

Witaminy należą do grupy związków organicznych, które mimo, iż nie stanowią źródła energii dla organizmu, są jednak niezbędne dla zachowania prawidłowego stanu zdrowia i właściwego przebiegu procesów metabolicznych.

Od 1911 roku, kiedy to zostały odkryte przez Kazimierza Funka, przeprowadzono wiele badań potwierdzających, że są niezbędne dla utrzymania stanu równowagi naszego ustroju, a ich brak może powodować powstanie określonych chorób.

Podzielone zostały na:
- łatwo rozpuszczalne w wodzie: B1, C, B2, B12, B5, B6, PP, B9
- rozpuszczalne w tłuszczach: A, D, E, K
Pamiętajmy, że większość z nich może być dostarczona wyłącznie z pożywieniem, gdyż sami nie potrafimy ich syntetyzować.

Witamina A (retinol) magazynowana jest głównie w wątrobie, w mniejszej ilości w nerkach i jelicie cienkim. Po spożyciu pokarmów obfitujących w nią, aż 80% ulega wchłonięciu, a jedynie 20% zostaje wydalone z organizmu wraz z kałem. Obejmuje ona funkcje somatyczne tzn. ma istotny wpływ na procesy związane ze wzrostem, rozwojem oraz zróżnicowaniem tkanki kostnej i nabłonkowej. Odpowiada za prawidłowy przebieg spermatogenezy, rozwój łożyska i wzrost zarodka, a także odgrywa ogromną rolę w procesach widzenia - z pewnością każdy słyszał o kurzej ślepocie (niedowidzenie o zmroku), wynikającej z niedoboru witaminy A. Co ważne i o czym warto wspomnieć, ma ona wpływ na tworzenie nowych komórek i tkanek, zatem przyczynia się do ich regeneracji.

Dzienne zapotrzebowanie dla dorosłej kobiety to 800 mikrogram na dobę, u mężczyzn wartość ta sięga 1000. Jednakże należy uważać by nie doprowadzić do hiperwitaminozy (nadmiar związków z grupy witaminy A) objawiającej się: ociężałością, osłabieniem mięśni, utratą apetytu, zahamowaniem wzrostu, owrzodzeniem skóry, wyłysieniem, obrzmieniem powiek, wytrzeszczem. Natomiast równie niebezpieczny jest jej niedobór, a jego objawy mogą pojawiać się po kilku latach, kiedy zostaną wyczerpane zapasy wątrobowe, dlatego rozpoznanie hipowitaminozy A jest tak trudne. Do wczesnych następstw należą: suchość skóry, nieprawidłowe rogowacenie jej komórek, gęsia skórka, zmiany w błonach śluzowych oczu, upośledzenie działania gruczołów łzowych. Przedłużający się niedobór prowadzi do utraty przejrzystości gałki ocznej, powstania zgrubień o zabarwieniu białym, kremowym, żółtym, pomarańczowym - tzw. plamki Bitota, równocześnie rozwija się, wspomniana już wcześniej, kurza ślepota.

Jak możemy wzbogacić nasz posiłek w witaminę A?
Powinniśmy zacząć wybierać produkty bogate w nią, do których zalicza się: morele, marchew, paprykę czerwoną, kapustę pekińską, pomidor, szpinak, liście brokułu, jarmuż, dynię, wątrobę wieprzową, jajo kurze, sery podpuszczkowe tłuste, produkty mleczarskie, podroby, ryby (śledzie, sardynki, tuńczyk), oleje rybne (tran).

Wykorzystanie pochodnych witaminy A w walce z trądzikiem
Izotretynoina należy do syntetycznych pochodnych witaminy A. Jej dokładny mechanizm działania nie został poznany, jednakże obecnie wiadomo, iż ma wpływ na zmniejszenie aktywności gruczołów łojowych oraz w mniejszym stopniu na spadek liczebność bakterii beztlenowych (Propionibacterium acnesoraz). W dodatku stwierdza się nieznaczne działanie przeciwzapalne i przeciwnowotworowe.a

Wskazaniem do jej stosowania są ciężkie postacie trądziku (guzkowy, skupiony, z ryzykiem powstania trwałych blizn), oporne na przeprowadzone standardowe leczenie antybiotykami np. tetracyklinami.
Leki te może przepisać nam wyłącznie lekarz dermatolog i podczas ich stosowania powinniśmy być pod jego ścisłym nadzorem, gdyż mimo wymarzonego działania izotretynoiny w walce z trądzikiem, musimy wiedzieć o konsekwencjach jej stosowania. W czasie terapii może pojawić się m. in. zmęczenie, wzrost cholesterolu, suchość skóry, suchość błon śluzowych, zaburzenia widzenia, spadek aktywności fizycznej, bóle stawów. Kobiety w ciąży powinny szczególnie uważać na tę grupę leków, gdyż wykazują one działanie teratogenne (uszkadzające płód). W czasie kuracji osoby objęte nią powinny unikać produktów spożywczych bogatych w witaminę A, by dodatkowo nie obciążać nią organizmu.


Monika Dudek, 20l.

Czytaj więcej...

Ryby - smaczne i zdrowe, jednak wciąż niedoceniane

Zdrowe odżywianie jest bardzo modne, mimo iż czaso- i pracochłonne, jednak niezaprzeczalnie niezwykle ważne. Staramy się ograniczać wszystko co szkodliwe, choć to niełatwe. Korzystne jest dla nas tworzenie urozmaiconego jadłospisu, który dostarczy wielu wartości odżywczych.

Niestety nadal rzadko sięgamy do dobrodziejstw ukrytych w wodach i zapominamy o alternatywie dla tradycyjnego mięsa, królującego na naszych stołach. Ryby - znane wszystkim bardzo dobrze, jednak wciąż niedoceniane. Jemy je o wiele rzadziej niż powinniśmy a warto poznać ich walory, nie tylko smakowe, ale i te, które pozytywnie wpływają na cały nasz organizm.

Zdecydowanie zaleca się jedzenie ryb chociażby dlatego, że ich mięso jest dużo zdrowsze niż wołowina czy wieprzowina. Zawiera kwasy Omega-3, które wzmacniają serce i mózg, dobroczynne tłuszcze, a także białko, żelazo, witaminy (A, B, D) oraz niezwykle cenny jod. Dzięki temu wspaniale wzmacniają odporność, pomagają w łagodzeniu stanów zapalnych. Ponadto są rewelacyjne, jako profilaktyka antynowotworowa i antyzawałowa.

Najzdrowsze i najsmaczniejsze są ryby gotowane na parze, a także pieczone (również w folii) i z rusztu - ponieważ poddawane takiej obróbce kulinarnej zachowują najwięcej swoich wartości odżywczych. Zdecydowanie powinniśmy unikać smażenia ryb.

Co więcej, dania rybne wcale nie muszą być nudne i monotonne. Można je jeść w różnych postaciach, a ciekawych przepisów nie brakuje. Ryby świeże, filety, wędzone - wachlarz propozycji jest szeroki i każdy znajdzie coś dla siebie.

Najbezpieczniejsze są dla nas ryby hodowlane, ponieważ karmi je człowiek. Pozostałe jedzą wszystko co napotkają w swoim środowisku wodnym, czyli nierzadko groźne dla nas substancje. Najbardziej polecane ryby to te małe i tłuste: łosoś, karp, pstrąg, szczupak, flądra, dorsz, sola. Odradza się jedzenia ryb: tuńczyka, makreli, miecznika i rekina - te ryby mogą zawierać duże stężenie metylortęci i związków niebezpiecznych dla człowieka. Oczywiście wszystko jest dla ludzi, trzeba jedynie pamiętać by zachować odpowiedni umiar.

Tak samo ryby wędzone, przetwory konserwowe, gotowe sałatki - lepiej spożywać je w ograniczonych ilościach. Mają więcej tłuszczu i zbędnych kalorii, ponadto „wzbogacone” są nierzadko w substancje dosładzające, a także konserwanty i przeróżne chemiczne aromaty, które oczywiście ze zdrowiem mają niewiele wspólnego.

Niestety ryby wędzone nie są już takie jak kiedyś. Coraz częściej odrzuca się tradycyjne sposoby wędzenia, czyli za pomocą dymu, zastępując go chemicznym aromatem wędzarniczym. Zatem, gdy nie możemy sobie odmówić przyjemności zjedzenia takiej ryby, dla bezpieczeństwa po prostu odrzućmy jej skórę.

Kupujmy ryby świeże - te mrożone nie dosyć, że zawierają więcej wody, to wcale nie są takie smaczne. Ponadto pakowane ryby mrożone zawierają glazurę, która je konserwuje. Zwracajmy uwagę ile jej jest w opakowaniu, im mniej tym lepiej.

Podczas zakupów warto pamiętać o kilku ważnych zasadach. Świeża ryba ma delikatny zapach, wbrew pozorom nie powinna mocno pachnieć rybą. Jej skrzela powinny być czerwone, skóra błyszcząca a mętne oczy to znak ostrzegawczy. Różnorodność gatunkowa, a tym samym smakowa jest przeogromna. Warto zadać sobie odrobinę trudu, by wnieść do naszej kuchni coś nowego, innego.

Specjaliści od spraw żywieniowych zalecają jedzenie ryb 1-2 razy w tygodniu. W rzeczywistości jednak, pojawiają się na naszych talerzach dużo rzadziej. Może to czas najwyższy na zmiany?

Powinniśmy pamiętać o rybach, nie tylko przy okazji świątecznego karpia. Jedzmy je przez cały rok, to dobra inwestycja w nas samych. Odpowiednia dieta powinna być oczywiście różnorodna, a urozmaicenie jej w świeże ryby przyniesie nam z pewnością dużo plusów, które będą procentować na lata.

Ciekawostka…
Czy wiecie, że w Japonii żyje ryba, którą wielu koneserów spożywa w życiu jedynie raz? To FUGU - trująca ryba, która źle przyrządzona zabija. Jej jad powoduje śmierć przez uduszenie. Niewielu kucharzy potrafi przygotować ją tak, by pozostała w niej minimalna ilość trucizny, powodującej jedynie kłucie i uczucie drętwienia języka. Mimo śmiertelnego zagrożenia, ryba ta uważana jest za prawdziwy rarytas, niedostępny dla każdego. Szkoda, że często smakosze nie mają już okazji, by podzielić się swoimi wrażeniami…

Magdalena Zbytek-Książkiewicz, 30l.
Czytaj więcej...

Czy fast foody są dobrym pomysłem na posiłek?

Szybkie, tanie, smaczne…ale czy zdrowe? Mowa tu o znanych i lubianych przez nas wszystkich fast foodach, do których zaliczane są między innymi: cheeseburgery, chickenburgery, fishburgery, hot dogi, pita, frytki, lazanie, zapiekanki, tortille, pizzy, nugetssy itp.

Wśród skojarzeń dotyczących owego jedzenia królują McDonald i hamburgery, które po raz pierwszy pojawiły się w Stanach Zjednoczonych. Odniosły one tam olbrzymi sukces, czego dowodem jest fakt, że dzisiaj można spotkać je już na całym świecie, praktycznie w każdym barze, restauracji czy miejscowym sklepiku. Mimo to największą sławą wciąż cieszą się znane sieci barów szybkiej obsługi takie jak wspomniany już McDonald, KFC czy Burger King.

Ale skąd tak wielka popularność fast foodów? Co sprawia, że to właśnie hamburger i frytki są często wskazywane jako jedne z naszych ulubionych posiłków?

W dzisiejszych czasach żyjemy i jemy w biegu. Nie mamy czasu na to, by zjeść wartościowy posiłek. Często też nie chce nam się gotować, dlatego wybieramy inną opcję - jedzenie na mieście. By więc nie tracić czasu decydujemy się na fast foody, które, jak sama nazwa wskazuje, są ‘szybkim jedzeniem’ serwowanym nam na poczekaniu, w ciągu kilku minut. Stanowią więc doskonałe rozwiązanie na opisane wyżej sytuacje.

To, co również przyciąga ludzi np. do hamburgerów to stosunkowo niskie ceny, niższe niż obiad w restauracji. A przecież każdy chce zjeść coś, co cieszy nie tylko oczy, ale i podniebienie, a jednocześnie nie pociągnie nas za kieszeń. Nie da się ukryć, że takowy rodzaj posiłku jest smaczny i dodatkowo łatwo dostępny a różnorodność burgerów i innych pyszności pozwala każdemu znaleźć coś dla siebie.

Często bary oferujące ‘szybkie jedzenie’ są też dobrym rozwiązaniem na wypad z rodziną, czy przyjaciółmi, gdyż są to zazwyczaj przytulne miejsca z atrakcjami dla dzieci. Mam tu na myśli np.: mini plac zabaw, wręczane zabawki gratis czy różnego rodzaju gadżety.

Jednak czy to, co cieszy nasze oczy i brzuchy jest dobre dla naszego zdrowia? Czy fast foody są dobrym pomysłem na posiłek? Na pozór może się wydawać, że tak. Bary szybkiej obsługi w opisanych wyżej sytuacjach wydają się być świetnym miejscem, do którego udajemy się, gdy dopadnie nas głód. Jednak wszystko ma swoje plusy i minusy. Często to, co złe, jest dla nas niewidoczne. Tak jest i w tym przypadku. Jesteśmy nieświadomi tego, do czego może doprowadzić regularne spożywanie ‘szybkiego jedzenia’.

Otóż to pozornie nieszkodliwe i pożywne jedzenie jest źródłem tłuszczów zwierzęcych, które wskutek wolnej przemiany osadzają się na biodrach, udach i brzuchu. Skutkuje to pojawieniem się tak bardzo nielubianych przez nas wałków tłuszczu. Tego typu jedzenie dostarcza naszemu organizmowi ogromnych, pozaplanowych kalorii (100 g frytek ma ponad 500 kcal, hamburger oraz kawałek pizzy około 300 kcal). Jest to powodem przybierania na wadze, a w późniejszym etapie prowadzi do otyłości i nadwagi. Można zaobserwować to w Stanach Zjednoczonych, gdzie fast foody stanowią codzienny posiłek większości ludzi. Problem otyłości występuje także w Europie. Światowa Organizacja Zdrowia podaje, iż ponad 3 miliony dzieci boryka się z dużą nadwagą.

Co niesie za sobą największe zagrożenia? Sprawcą złego jest… olej, a dokładnie jego wielokrotne użycie. Według zasad zdrowego żywienia tłuszcz do smażenia powinien być wykorzystany jedynie raz. Jednak w rzeczywistości różnie to bywa. Jak wiadomo zasady nie zawsze są przestrzegane.

Podczas kolejnego podgrzewania oleju uwalniają się z niego szkodliwe substancje. Tymi substancjami są np. nadtlenki lipidowe. Ich działanie przyśpiesza rozwój miażdżycy oraz może powodować powstawanie procesów rakotwórczych. Przez taki tłuszcz w organizmie człowieka dochodzi do podwyższenia poziomu złego cholesterolu i obniżania ‘dobrego’. Dlatego im więcej wielokrotnie podgrzewanego tłuszczu w naszej diecie, tym większe ryzyko miażdżycy i chorób układu krążenia.

Lekarze potwierdzają te informacje. Stwierdzają, że częste jedzenie potraw bogatych w tłuszcze zwierzęce może mieć wpływ na powstanie niektórych nowotworów układu pokarmowego, chorobę wieńcową i miażdżycę. A to jeszcze nie wszystkie zagrożenia. Znaczne ilości soli znajdujących się w fast foodach zatrzymują wodę w organizmie i negatywnie wpływają na pracę nerek i układu krążenia. Dodatkowym minusem jest też fakt, że w takowych posiłkach występuje mała ilość witamin i błonnika, których nie powinno zabraknąć w naszej diecie. Jak widać nie bez powodu jedzenie tego typu często nazywane jest ‘pustym’ czy ‘śmieciowym jedzeniem’. Dodam, że nawet pieczywo jest pozbawione składników odżywczych, gdyż wypiekane jest z mąki wysokooczyszczonej.

Niska wartość odżywcza tych produktów to niejedyny problem. To, co zdaje się być zaletą ‘szybkiego jedzenia’ może okazać się również jego wadą. Chodzi tutaj właśnie o słowo ‘szybkie’. Hamburgery i inne przysmaki z tego rodzaju są nam serwowane w ciągu kilu minut i tak samo szybko są przez nas zjedzone. A jedzenie w pospiechu nie jest korzystne dla naszego zdrowia. Może prowadzić do powstawania problemów żołądkowych, gdyż połykane, a nie przeżute jedzenie utrudnia procesy trawienia.

Ciekawe, a jednocześnie przerażające jest to, że ‘śmieciowe jedzenie’ nie psuje się. Czy słyszałyście o pewnej kobiecie z USA, która przeprowadzała eksperyment na zestawie Happy Meal? Kobieta ta przechowała owy zestaw przez rok, by zobaczyć co będzie się z nim działo. Wynik był szokujący. Jedzenie wyciągnięte z szafki (przypomnę jeszcze raz, po roku!) było w bardzo dobrym stanie. Co prawda hamburger i frytki były wyschnięte i twarde, jednak nie spleśniały, nie śmierdziały ani nawet nie dobrały się do niego robaki. Znawcy twierdzą, że jedzenie musiało zawierać ogromne ilości propionianu sodu, którego zadaniem jest zapobieganie rozwojowi bakterii i pleśni. Ponadto zawarty w hamburgerach i frytkach tłuszcz zmniejszył ich wilgotność minimalizując możliwość pojawienia się pleśni.

Jak zatem widać fast foody nie są dobrym pomysłem na posiłek. Są faktycznie pustym, małowartościowym i niezdrowym jedzeniem. Zapisanie ich na stałe w swojej diecie w połączeniu z siedzącym trybem życia, mogą prowadzić do większości chorób cywilizacyjnych (m.in.: do otyłości i cukrzycy).

Mimo takich informacji ‘szybkie jedzenie’ przyciąga masę klientów, w tym i nas Drogie Czytelniczki. Każda z nas zapewne nieraz skusiła się na soczystego hamburgera czy tortillę. Ale bez obaw - to nie stanowi problemu. Podkreślam, że jedzenie fast foodów od czasu do czasu nie niesie za sobą żadnego zagrożenia.

Pamiętajmy jednak o tym, by to apetycznie wyglądające i smaczne jedzenie nie stało się naszym codziennym posiłkiem, bo wtedy nasza figura szybko przybierze bardzo krągłych kształtów, a zdrowie i kondycja fizyczna ulegną znacznemu pogorszeniu. Chyba nie chcemy przekonać się o tym na własnej skórze, prawda? Warto zatem zastanowić się nad inną, lepszą, zdrowszą i pożywniejszą opcją na posiłek.

Aleksandra Parusel, 20l.
Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS