Menu

logo tjk main 

Koniec grudnia… początek sezonowych wyprzedaży!

Black Friday, Cyber Monday, -20%, -30%, -50%, -70%.... WOOOW! To wcale nie odliczanie do startu promu kosmicznego, ale do totalnego szaleństwa zakupowego.

Byliście może podczas Czarnego Piątku w sklepach? I co kupiliście? :)
Jeśli coś o czym marzyliście i na co polowaliście - to super! Ale jeśli coś „bo była niska cena” - powinna zapalić się czerwona kontrolka z litanią: „czy ja naprawdę tego potrzebuję, czy ja to chcę, czy w tym dobrze wyglądam, czy się dobrze w tym czuję, czy do mnie pasuje”...

Ja lubię kupować ubrania (nie jest to nowością:)), ale po tylu latach praktyki staram się uważać i nie dawać się nabrać na super oferty, które czasem mają na celu wypchnięcie ze sklepu niezbyt chodliwego towaru, krzyków mody (krótkich), po prostu nadwyżek półkowych.

PUŁAPKA NR 1 - super niska cena
Koszulka kosztowała 40zł,a teraz 15zł? Genialnie, jeśli Ci się przyda, ale jeśli jest w niedobrym dla Ciebie kolorze lub jest 176589 koszulką w Twojej szafie (a 20% ma nieoderwane metki), lub jest bardzo słabej jakości, to nie jest żadna okazja. To typowa strata czasu (na stanie w kolejce, przymierzanie i nawet ściąganie z wieszaka) i pieniędzy.

PUŁAPKA NR 2 - dobra cena wysokiej jakości rzeczy
Buty, które normalnie kosztują 1500 teraz za 400zł? Super! Pod warunkiem, że: pasują do Twoich ubrań, do Ciebie, nie kupujesz ich tylko dlatego, że kiedyś TYLE kosztowały, a praktycznie nie będziesz w nich chodzić. Często zdarza się, że podoba się coś i jest mocno drogie, ale znajdujemy inną rzecz w niższej cenie, która też kiedyś była droga i jest PRAWIE dobra. No właśnie sprawa dotyczy tego „prawie”. Warto tracić czas i pieniądze na „prawie” dobre? Trzeba to zbilansować, często wychodzi jednak na to, że lepiej kupić coś, co się naprawdę chciało.

PUŁAPKA NR 3 - super niska cena dobrej jakości rzeczy
To teoretycznie mix powyższych, ale praktycznie najczęściej popełniany błąd. Taka super cena, a rzecz była kiedyś mega droga lub jest mega porządna. Sama kupiłam kiedyś mega porządną, drogą spódnicę w śmiesznej cenie, było to już trochę czasu temu. Jaki był tego skutek... Czułam się w niej i tak źle, bo nie pasowała do mnie, nigdy jej nie nosiłam, miałam porządną rzecz w szafie, która zabierała tlen i miejsce. Dodatkowo żal jej było wyrzucić. Znasz to? Never, never, nikagda.:)

PUŁAPKA NR 4 - wyprzedaż -70% kontra -30%
Twój ukochany sklep ma stopniowanie wyprzedaży? Nie bądź jak sprinter robiący 10 raz z rzędu falstart. Poczekaj na wyższy procent. :) Ta zasada obowiązuje jednak tylko dla zakupów, które nie są czymś, co musisz mieć. Jeśli podoba Ci się płaszcz, ale dasz radę bez niego żyć - poczekaj, jeśli jednak ma to być Twój jedyny płaszcz - łap, bo możesz już go nie znaleźć. Dodatkowo przy przecenach -70% patrz punkt 1 plus czerwona kontrolka z litanią pytań...

To są pułapki, które można łatwo wyeliminować, nie zagracać swojego domu, głowy i nie obciążać konta. Ewentualnie jeśli już coś kupiłaś/kupiłeś - można zawsze zapytać stylistki - co dalej z tym zrobić. :)

O trikach wyprzedażowych - promocja: 199,98zł, skreślona cena 299zł (jak przed promocją cena regularna była 199,99zł) można również pisać elaboraty, ja tylko podpowiem, że warto uważać na sklepy ze sprzętem elektrycznym/elektronicznym, tam promocje wyglądają mniej więcej w ten sposób, szczególnie te z napisem TYLKO TERAZ ;)))...
 
111 26 29a
Czytaj więcej...

O co chodzi w wyprzedażach?

Kolejne wyprzedaże prawie za nami. Nadal trwa jednak gorączka zakupowa, polujemy na okazje, sprawdzamy ceny, łapiemy upatrzone wcześniej zdobycze. Generalnie zabawa - karnawał stoi na drugim miejscu - a zakupowy styczeń z roku na rok przyśpiesza.

W tym roku olśniła mnie pewna zmiana - przenieśliśmy się do internetu! I to znacząco! Polujemy też na okazje poza naszym krajem. Jeszcze parę lat temu - przy pierwszych sygnałach wyprzedażowych - nie było takiego zamieszania, a teraz w sklepach - jest nawet ciut mniejsze… Bo ruch przeniósł się do sieci.

Już pod koniec grudnia sklepy internetowe biją w alarmowe dzwony - zaczyna się wyprzedaż, trzeba jak najszybciej stanąć w blokach i czekać na strzał pistoletu. I niestety nabierają nas w butelkę - bo kto pierwszy się wyrwie - niejednokrotnie marnuje szansę na wyższy rabat… :))).

Często na różnych wyjazdach - naocznie, i przy spotkaniach - jako opowiadane anegdoty, spotykam się z różnicami wyprzedażowymi np.: większą ilością towaru w UK, w Niemczech, Holandii, o USA nie będę wspominać, bo tam zatowarowanie jest całkowicie inne - tam nie może braknąć.
I faktycznie - jako rynek dostajemy mniejszą działkę - szczególnie droższych rzeczy - nie jesteśmy w końcu mocarstwem, tylko obok takich stoimy ;) (zawsze zastanawiał mnie rynek Ukrainy - na którym utrzymuje się VOGUE  - u nas „za biednie”… wnioski można wyciągać samemu). Jednak jest jeszcze druga strona medalu - jesteśmy w trakcie przechodzenia etapu - intensywnego konsumpcjonizmu…

Czym to się objawia?
Na przykładzie kilku sklepów internetowych zauważyłam pewną prawidłowość – nie czekamy na niższe ceny! Jeśli biją na alarm, że już, już początek wyprzedaży - to wchodzimy, kupujemy - bo ktoś nas może wyprzedzić. Wykupujemy na potęgę, nasze sklepy internetowe w pierwszych dniach wyprzedaży pustoszeją o wiele szybciej niż w innych krajach. Dlatego przy przecenach 70% - nie mamy właściwie wyboru i łapiemy ostatki - bo już dawno nic nie zostało... W rezultacie kupujemy drożej niż wszystkie zachodnie kraje… Bo nie stać nas na cierpliwość i odpuszczenie sobie gorączki zakupowej na kilka kolejnych dni. Polujemy i rywalizujemy o ubrania, sprzęty i inne towary.

Ciekawostka jest tylko taka, że teraz wykupujemy internetowo, natomiast często na miejscu w sklepach wiszą tony ubrań - bo nikomu nie chciało się wyjść i sprawdzić - a poza tym „na necie już nie było”. (pssst… w tym roku rusza sklep internetowy H&M… ). Chociaż oczywiście nie wisi tego aż tyle - ot po prostu więcej niż w epoce „przed netem”.

Jeśli na przykład nie zdążyliście więc upolować przepięknej sukienki - to łatwo można ją znaleźć w sklepie ze znaczkiem NL lub UK - jeśli macie tam rodzinę/znajomych - w mocno niższej cenie można sprawić sobie wykupioną u nas rzecz - kwestia rozwiązania problemu nadbagażu. ;))

Pamiętajmy też jednak o tym, że często w szafach napotykam na cuda wyprzedażowe i „świetne okazje”, które miały być super nabytkiem, a niejednokrotnie okazują się „leżakiem półkowym”. Zawsze warto wiedzieć - co i jak będziemy nosić. Inaczej jest to nie zysk i upolowanie przeceny, a czysta strata - tyle tylko, że mniejsza niżby była w „normalnej cenie”. Dlatego też czasem warto odpuścić całkowicie i kupować to co się chce, a nie to co się upolowało - ale to tylko wtrącenie na malutkim marginesie - w ramach zarządzania szafą.:)

View the embedded image gallery online at:
https://www.tojakobieta.pl/tag/wyprzedaze.html#sigProId1b284a6b3e
Czytaj więcej...

Niosą w darze wyprzedaże

Święta i Nowy Rok już za nami, a to oznaka, że wraz z połową stycznia nadchodzi największa fala wyprzedaży. Głośno o nich wszędzie. W telewizji, na bilbordach i plakatach. Blogerki modowe rozpisują się na swych stronach o zakupowych zdobyczach. Inni planują upolować wymarzone ubrania po najniższych cenach. Nie dajmy jednak się oszukać w przypływie wyprzedażowego szału.

Noworoczne obniżki cen to już coroczna tradycja. Prawie tak silna jak choinka przy świątecznym stole czy fajerwerki w Nowym Roku. W Stanach bieganie na poświąteczne i noworoczne „sale” to prawie zawody. Wyzwanie, któremu nie każdy potrafi sprostać. Promocje zaczynają się bowiem już w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia i trwają do końca stycznia. Ludzie całe noce koczują przed wejściami do wielkich galerii handlowych, by załapać się na upusty cenowe. Każdy chce kupić więcej za mniej.

Jak jest w Polsce? Z pozoru podobnie, bo w galeriach robi się gorąco już przed sylwestrową nocą. Wielkie plakaty zachęcają, jednak pierwsza fala wyprzedaży w Polsce nie jest tak spektakularna, jak w zachodnich metropoliach. Najczęściej są to upusty zaledwie 20-30 procentowe, a przecież klienci chcą więcej. Dlatego mimo, że w galeriach zauważamy poświąteczny ruch, to większość czeka na połowę stycznia, by skorzystać z 70, a nawet 75-procentowych zniżek. Miejmy się jednak na baczności, bo często, to czym łudzą nasze oczy witryny sklepowe, to tylko nieistniejąca utopia.

Świadomość praw konsumenckich pomaga. Zwłaszcza, gdy zaistnieją jakiekolwiek nieścisłości. Sezon wyprzedaży najczęściej trwa dość krótko, dlatego nie zastanawiamy się, czy warunki kupna, przedstawiane nam przez sklepy są zgodne z prawem. Jakie są zatem największe „grzechy” znanych marek? A może i my, klienci, popełniamy swoje zakupowe błędy?

Jeśli już zdecydujemy się na zakup podczas wyprzedaży bywa, że tracimy czujność. Zadowoleni idziemy do kasy i tam czeka na nas niemiłe zaskoczenie. Okazuje się, że wartość ceny z metki różni się od tej przy kasie. Właściwa kwota, którą musimy zapłacić jest znacznie wyższa. Co zrobić w takiej sytuacji? Oczywiście możemy zrezygnować z zakupu lub zgodzić się na „właściwą”-wyższą cenę. Jednak zanim to zrobimy zastanówmy się czy watro. Każdemu klientowi przysługuje prawo do ubiegania się o zakup towaru w cenie jaka widnieje na metce przy produkcie. W przeciwnym razie jest to wprowadzanie w błąd klienta.

Należy pamiętać, że możemy domagać się kupna towaru po cenie, która widnieje na „błędnie” naklejonej metce, tylko wtedy, gdy zauważymy jeszcze przy kasie, że na paragonie nabito nam wyższą sumę. W przeciwnym razie trudno będzie nam udowodnić, że cena z paragonu jest zawyżona. Możemy oczywiście próbować złożyć reklamacje, gdy zauważymy nieścisłość już po odejściu od kasy. Jeśli w sklepie nadal będzie ten błąd, a na stanie będą się znajdowały inne sztuki naszego – zakupionego wcześniej towaru, to może się udać. Jednak często taka usterka szybko jest naprawiana przez personel sklepu i udowodnienie błędu na paragonie może być trudne.

Bez znajomości prawa również możemy sprawdzić czy dana marka nie chce nasz oszukać. Wystarczy, że nie będziemy beztrosko ufać plakatom przecenowym. Spoglądając na metkę, pierwsze, co rzuca się w oczy to procentowa wartość obniżki. Widząc -70% chętniej zabieramy daną rzecz do przymierzalni, a nierzadko do domu. Przecież oszczędzamy, aż tyle, a płacimy zaledwie niewielki odsetek ceny początkowej. Jednak zapominamy o tym, by spojrzeć na ceny. Bo 70 procent mniej ze 129zł to nie 59,99zł. A tak próbuje wmówić nam niejeden sklep, co sama miałam okazję zaobserwować.

Znanym sposobem na przyciągnięcie klienta jest także podanie wartości, do jakiej są przecenione wszystkie towary. Zatem z hasła „obniżka do 80 %” dowiemy się jedynie tyle, że największa okazja to zakup o jednej piątej wartości. W rzeczywistości jednak możemy długo szukać tych rewelacyjnych cen, bo większość asortymentu posiada znacznie niższy rabat, a być może żadna z rzeczy nie jest przeceniona, aż o 80 procent.

Co w przypadku, gdy towar kupiony na wyprzedażach okaże się nietrafiony, zniszczy się lub po prostu znudzi? Także tutaj ukryte są pułapki, w które łatwo możemy wpaść.

Jedną z często spotykanych praktyk w wielu sklepach jest odmowa przyjęcia reklamacji towaru przecenionego, czyli zakupionego po promocyjnej cenie. Jak czytamy na stronie Urzędu Ochrony Konsumenta i Konkurencji, towar zakupiony po obniżonej cenie ma prawo być reklamowany: „To, czy możemy reklamować towar, który został przeceniony, uzależnione jest od powodów przeceny. Najczęściej dotyczy ona towaru pełnowartościowego, z którego zbyciem sklep ma problem (przykładem są posezonowe wyprzedaże). Wówczas przysługują nam takie same uprawnienia, jak w przypadku towaru, który nie był przeceniony”. Odstąpić od tego można jedynie, gdy cena została obniżona ze względu na widoczne uszkodzenie.

Inaczej sytuacja wygląda w przypadku zwrotu towarów. Jeśli chcemy oddać produkt tzw. zgodny z umową, czyli działający, bądź niezniszczony, sprzedawca nie ma obowiązku go przyjąć. Często jednak wewnętrzna polityka firmy zezwala na takie zwroty. Uważajmy jednak na terminy. Czas na oddanie przecenionego towaru może być nawet kilkakrotnie krótszy, niż ten obowiązujący na rzeczy w „podstawowej czyli pierwotnej” cenie. Przed zakupem należy zapytać o możliwość zwrotu i czas, w którym możemy go dokonać.

Pamiętając, że zwrot towaru, który spełnia swoje zadania, ale znudził nam się, zależy od dobrej woli sprzedającego, bądź firmy, którą reprezentuje, również przestrzegajmy kilku zasad, które obowiązują konsumenta. Przede wszystkim towar, który ma zostać oddany nie może być uszkodzony, brudny, bądź w jakikolwiek inny sposób odbiegający od swojego stanu pierwotnego. Klient musi okazać dowód kupna, najczęściej paragon oraz dokonać zwrotu w terminie ustalonym przez dany punkt handlowy.

Walka o zatrzymanie konsumenta, a dokładnie jego pieniędzy przybiera coraz to nowe oblicza. Popularne stają są takie zabiegi jak przyjmowanie zwrotów towarów, jednak bez wypłacania za nie gotówki. Pieniądze są przelewane na karty podarunkowe. Tym sposobem środki, które raz wydaliśmy w danym sklepie, zostaną w nim.

Przyjrzyjmy się także bonom, np. upominkowym, coraz częściej znajdywanym pod choinką. Jeśli ktoś sprawi nam taki prezent musimy być świadomi, że po wykorzystaniu go, niektóre sklepy przybijają pieczątkę na paragonie „Bez możliwości wymiany i zwrotu”. Dokonując tego rodzaju zakupów upewnijmy się najpierw jakie są warunki ewentualnych zwrotów i czy są one w ogóle możliwe.

Posezonowy okres wyprzedaży to czas intensywny nie tylko dla osób poszukujących hitów cenowych. Zatem chcąc, by przestrzegano naszych praw, bądźmy także wyrozumiali dla osób pracujących w butikach i galeriach.

Ostatnio byłam świadkiem przykrej sceny. Dość apodyktyczna klientka wychodząc z przymierzalni rzuciła stos ubrań na wieszak, tak, że wszystkie spadły, zsuwając jednocześnie wiele innych ubrań. Zniesmaczona ekspedientka zwróciła jej uwagę, że upadły jej rzeczy, na co pani odparła władczym tonem: „od tego są pracownicy sklepu, żeby sprzątali, a nie ja. Ja tu jestem klientem.” Oczywiście miała rację. To nie należało do jej obowiązków, ale wymagając od innych, wymagajmy także od siebie.

Elżbieta Reimann, 24l.

Czytaj więcej...

Wyprzedaże - skrócona instrukcja obsługi

Kolejny lipiec – kolejne wyprzedaże, kolejny sezon nadchodzi. Ceny tak zachęcające, że czasem chciałoby się kupić pół sklepu. A czasem rozczarowujące – że po przecenie nadal tak drogo. Poradnik zakupowy tak naprawdę jest bardzo prosty i krótki.

Nie należy kupować tego, co będzie leżało w szafie i się nie przyda – nigdy.

1Najbezpieczniej kupować tzw. bazę czyli zwykłe koszulki bez żadnych modowych wstawek, spodnie, sweterki itp., itd. A szaleńcze jednosezonowe wzory i tego typu klimatów unikać. – Takie są najczęstsze spotykane porady.

No tak, ale skąd tu wiedzieć co się przyda, a co się nie przyda. A może top w cekiny – nagle okaże się zbawieniem na jedną imprezę. A zwykłego podkoszulka nie będę nosić – bo nie mój kolor.

I tutaj zaczyna się mądre kupowanie. Wszystkie porady są dobre, ale trzeba pamiętać o dwóch najważniejszych.
Po pierwsze – w niskich cenach warto kupić top/dół itd. w cekiny/piórka/dżungle cokolwiek – jeśli mamy taką wenę i wiemy, że chociaż parę razy to założymy. Kolorowe dodatki, okulary, bransoletki - generalnie po mega niskiej cenie – to są takie rzeczy, których po „zwykłej” cenie nie ma sensu kupować, bo szybko przemijają z wiatrem. Oczywiście, wszystko w ramach rozsądku – czyli co za dużo to niezdrowo. Lepiej mieć kilka upolowanych rzeczy i je używać, niż polować na milion i na każdą wydać po 20—30zł i nigdy nie oderwać nawet od nich metek.

Po drugie – inwestycja w bazę – po wyższych cenach (tzn. po obniżce sezonowej – nadal wysokich – czyli przecenach z 900 na 300zł).2 Czyli w i tak wysokich cenach warto łapać wszelkiego typu żakiety, płaszcze, buty, spodnie i tzw. bazę – czyli coś co się szybko nie zdezaktualizuje, jest dobrej jakości i będzie stanowić bazę do której co roku będziemy dokupować kilka nowych gadżetów uwspółcześniających.

Czyli nie wydajemy całego budżetu na sukienkę w kokardki – bo wszystkie bloggerki to nosiły (a to oznacza, że zaraz się zdezaktualizuje). A polujemy w możliwie najniższych cenach na krzykliwe akcenty sezonu w umiarkowanej liczbie; super jeśli tzw. „baza ubraniowa” również znajdzie się w wersji niskocenowej – też tak się trafia – wtedy jest podwójny zysk.

Trzeba jednak pamiętać, że projektanci i sieciówki dobrze wiedzą o tych zasadach, więc robią różne ciekawe sztuczki. Produkują często towar, który nie jest widziany nigdy w sklepie w normalnej cenie, a tylko jako przeceniony – czyli nigdy nie miał tak naprawdę „wyższej ceny”. Wyjeżdża z magazynu tylko na przeceny. Jest zazwyczaj słabej jakości i na plażę „się nada”, ale generalnie jest mocno wątpliwej jakości i uszykowany z myślą o polujących tylko na przecenach (że niby zaoszczędzili).

To samo robią wielkie domy mody. Te stada koszulek na lotniskach z napisami „Galliano”, „Versace” itd. o jakości ściereczek z mikrofibry (czyli prawie dobrej), które są tylko po to, żeby psychicznie poczuć się zdobywcą „metkowej” rzeczy w super cenie – nie warto (bo jakość i tak nie odpowiada tej „obniżonej cenie”, a i projekt wątpliwy i zazwyczaj nie pochodzi od projektanta, tylko od grupy sprzedażowej danej marki).

3Ciężko też czasem znaleźć właśnie podstawowe kroje i ubrania bazowe na przecenach. Bo po co je przeceniać, skoro i tak jest to podstawa ubioru. Tak więc: ciężko znaleźć białą, zwykłą koszulkę na długi czy na krótki rękawek lub bokserkę. Zawsze ta bokserka będzie miała koronkę, a bluzka kieszonkę – czyli nie jest tą białą bazą. Tak samo zwykła marynarka na jeden lub dwa guziki ze standardowego materiału – na przecenie znajdzie się tylko – jak wyżej – z falbanką, marszczeniem, dziwnym materiałem – sezonowa. Jeśli już znajdziemy taką zwykłą na przecenie, w dobrej jakości – to jest to trofeum na wagę złota.:)

Warto też zapoznać się ze sklepami internetowymi – zamiast biegać i polować, można klikać. Sporo marek sieciowych ma już sklepy internetowe: Zara, Stradivarius, Pull&Bear, C&A, Mango – brak nadal H&M, dodatkowo dla polujących wyżej Net-a-porter. Czasem też warto w gronie kilku kobietek zorganizować się i zamówić ubrania przecenione z zagranicznych sklepów 4internetowych – przesyłka rozkłada się na zamawiających, wychodzi nadal korzystnie (TOPSHOP, River Island, New look, COS itp.itd), a nie trzeba organizować pielgrzymek do miast w PL gdzie ewentualnie te sklepy są.

PS2.:Poza tym, warto popatrzeć na przeceny u polskich projektantów – można wyłapać coś fajnego w showroom’ach facebook’owych bo strona mostrami (gdzie np. można kupić kolekcje np. Kupisza, Jemioła, Kuczyńskiej, BOHOBOCO) – nie wie chyba co to napis „sale” i nie bierze udziału.






 

4-12

 

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS