Logo
Wydrukuj tę stronę

Aborcja - prawo wyboru czy zwykłe morderstwo?

Aborcja - prawo wyboru czy zwykłe morderstwo? healthaim.com

W naszym społeczeństwie nieustannie trwa dyskusja na temat roli kobiety. Możemy wyróżnić dwa ogólnie panujące poglądy. Pierwszy - feministyczny, według którego kobieta powinna mieć takie same prawa jak mężczyzna, posiadać możliwość rozwoju, realizacji ambicji, a także decydowania o tym kiedy i czy w ogóle chce zostać matką. Drugi głosi, że zostałyśmy stworzone głównie do macierzyństwa i dbania o domowe ognisko.

Coraz więcej z nas nie zgadza się z tym stanowiskiem i staje po stronie ruchów feministycznych. Najbardziej drażliwą i poróżniającą kwestią w całym sporze opinii jest prawo do aborcji.

Zgodnie z ustawą o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, aborcja jest dopuszczalna tylko w trzech przypadkach:
- gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej (do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej) - wystąpienie tej okoliczności stwierda lekarz inny niż przeprowadzający zabieg aborcyjny
- kiedy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu
- jeśli zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego; wystąpienie tej okoliczności stwierdza prokurator.

Pomimo ogromnych ograniczeń, istnieje oczywiście możliwość nielegalnego przeprowadzenia zabiegu. Lekarz, który go dokona podlega jednak karze pozbawienia wolności.

Czy mimo wszystko tak kategoryczne podejście prawodawców do problemu jest słuszne? Czy nie lepiej byłoby dać kobiecie możliwość wyboru i zdecydowania, czy jest gotowa na macierzyństwo? Możemy przypuszczać, że legalna aborcja mogłaby nieść szereg pozytywnych skutków, w tym świadome posiadanie dziecka, zmniejszenie problemów finansowych młodych kobiet i większe skupienie na rozwoju potomstwa.

Niesłuszne jest generalizowanie i stwierdzanie, że niechciane ciąże to problem głównie niewyedukowanych i bezmyślnych nastolatek. Często dotyka on młode kobiety, które chcą się rozwijać, mają plany i są w stanie wiele w życiu osiągnąć. Każdy miewa w życiu chwile zapomnienia, ale nie każdy czuje się gotowy, by ponieść konsekwencje swojej nieodpowiedzialności.

Tak właśnie było w przypadku 23-letniej Magdy.

Cała historia miała miejsce na 1.roku studiów. Z Pawłem spotykaliśmy się przez kilka miesięcy jako przyjaciele, ale ciągle byla między nami jakaś chemia. Po jednej z imprez u jego kolegi byliśmy kompletnie pijani i zostaliśmy na noc. W sumie nie mieliśmy chyba świadomości tego, co robimy. Dopiero na drugi dzień dotarło do nas, że uprawiliśmy seks...bez zabezpieczenia. Wszystko było w porządku, chociaż nie rozmawialiśmy o tym, co się stało. Mieliśmy się spotkać, ale nie doszło do tego. Temat naszego jednorazowego seksu w ogóle nie istniał. Ja jednak nie mogłam zapomnieć o całym wydarzeniu. Miałam złe przeczucia, więc poszłam do ginekologa. Kiedy pokazałam mu mój kalendarzyk cyklu, stwierdził, że akurat w tym czasie miałam dni płodne. Było jednak za wcześnie, żeby stwierdzić ciążę. Załamałam się. To był szok. Gdy wróciłam do domu, opowiedziałam o wszystkim koleżance. Od razu zaczęłyśmy zastanawiać się nad rozwiązaniem, a konkretniej nad tym skąd wziąć pieniądze na usunięcie ciąży. Szukałam w internecie informacji o tabletkach wczesnoporonnych. Pawłowi na początku o niczym nie powiedziałam. Musiałam przemyśleć całą tę sytuację, a przy okazji czekałam na okres. W końcu jednak zrozumiałam, że sytuacja jest poważna i muszę z nim porozmawiać. On nie przyjmował do siebie tej wiadomości. Próbował przeanalizować ze mną każdy szczegół tamtej nocy i ustalić czy to w ogóle możliwe, żebym była w ciąży. Po tej rozmowie miałam zrobić test. Okres spóźniał mi się juz 5 dni. Kiedy czekałam na wynik, byłam po prostu sparaliżowana. Rezultat zwalił mnie z nóg, był negatywny. Kamień spadł mi z serca. Jemu zapewne też, na drugi dzień w końcu dostałam okres, a on napisał mi, że nigdy tak się nie cieszył.

 

Historia Magdy zakończyła się dobrze. Dziewczyna zdecydowanie podkreśla, że gdyby jednak była w ciąży, nie zawahałaby się przed podjęciem decyzji o aborcji.

 

Jedyna moja wątpliwość dotyczyła kwestii finansowej. Nie miałam pojęcia skąd wziąć tyle pieniędzy – zarówno zabieg jak i tabletki są bardzo drogie, ale również niezbyt dostępne. Czytałam na forach, że niektóre dziewczyny musiały np.wyjechać do Czech, żeby te tabletki kupić. Cieszę się, że w końcu nie musiałam podejmować takiej decyzji. Gdybym jednak musiała, wolałabym pozbyć się problemu w sposób nieinwazyjny. Poza tym wiem, że nie każdy lekarz jest skłonny przeprowadzić aborcję.

Kiedy pytam Magdę, dlaczego ma tak radykalne poglądy i czy na pewno nie chciałaby utrzymać ciąży, odpowiada:

Szczerze? Nie wyobrażam sobie pchania wózka w wieku 20 lat w dziurawych butach. Tak właśnie to widzę, bo zakładam, że byłabym bez wykształcenia, pracy i środków do życia. Nie wiadomo też czy nie zostałabym samotną matką. Myślę, że na wszystko jest odpowiedni czas - dzieci powinno się mieć wtedy, kiedy posiadamy już jakiś status i zabezpieczenie materialne. Nie powinny one przekreślać planów, a młode kobiety nie powinny dla nich rezygnować z ambicji i marzeń. Teoretycznie moje podejście do kwestii usuwania ciąży kłóci się z moją wiarą. Myślę jednak, że Kościół katolicki nie dostosowuje się do współczesnych realiów. Uznawanie, że dziecko to dar Boży jest zdecydowanie przestarzałe. Oczywiście w mojej rodzinie nikt nie mógłby dowiedzieć się o aborcji, bo spotkałoby się to z krytyką. Jest to w moim otoczeniu po prostu niedopuszczalne.

 

Nie każda kobieta byłaby mimo wszystko zdolna do podjęcia takich kroków. Dla Magdy określanie dziecka jako daru jest śmieszne i nienowoczesne, dla innej dziewczyny może być z kolei po prostu stwierdzeniem prawdy. Niewiele 20-latek cieszyłoby się z faktu bycia w stanie błogosławionym, ale część z nich uważa, że należy liczyć się z konsekwencjami wszelkich swoich działań, nawet jeśli pozbawiają nas one możliwości spełniania marzeń.

 

Tak właśnie myśli 20-letnia Paulina:
Znalazłam się raz w podbramkowej sytuacji. Byłam absolutnie przekonana o tym, że jestem w ciąży. Po prostu metoda antykoncepcji, którą stosowaliśmy z moim chłopakiem nas zawiodła. Naprawdę czułam się fatalnie ze świadomością, że prawdopodobnie mam gdzieś pod sercem małe nasionko, które będę musiała wychować. Mimo to nigdy, ani przez moment, nie pomyślałam, że mołgabym usunąć ciążę. Nawet nie wyobrażasz sobie jak się ucieszyłam, kiedy okazało się, że jednak nie będę jeszcze mamą – opowiada dziewczyna.

Paulina podkreśla, że nie potrafi zrozumieć, jak można być tak okrutnym i nieczułym, żeby zabić swoje maleństwo.

Dziecko, nieważne w jakim momencie życia kobiety się pojawia, jest niezwykłym podarunkiem od losu. Poza tym jest człowiekiem, kóry zasługuje na to, by żyć. Kiedy słyszę hasła feministek o tym, że w początkowej fazie ciąży istnieje tylko zarodek, który z dzieckiem ma niewiele wspólnego, po prostu wszystko się we mnie gotuje. Pytam wprost: skoro nie jest dla Was problemem zabicie kilkutygodniowego płodu, to dlaczego nie zabijacie pięcio- czy dziesięcioletnich dzieci? Nie będę kłamać – gdyby okazało się, że jestem w ciąży, ciężko byłoby mi to zaakceptować, ale na pewno nie odrzuciłabym mojego dziecka. Z całych sił starałabym się je pokochać i zapewnić mu życie na poziomie, chociaż wiem, że byłoby to trudne – nie mogłabym iść na studia, pracować pewnie też nie.

 

Kiedy pytam czy jej stanowisko ma coś wspólnego z religią albo zasadami wyniesionymi z domu, Paulina odpowiada:
Jestem katoliczką, ale myślę, że moje podejście do kwestii usunięcia ciąży nie ma nic wspólnego z wiarą, ani nawet z rodziną. Ja po prostu mam takie zasady. Uważam, że życie człowieka jest największym dobrem i trzeba je bezwzględnie chronić.

 

Słowa Magdy i Pauliny pokazują jak różne podejście prezentować można wobec tak poważnej i delikatnej zarazem kwestii, jaką jest aborcja. Obowiązujące w Polsce prawo, jednoznacznie określa, że kobieta nie ma prawa decydowania, czy jest gotowa na bycie matką. Można powiedzieć, że ustawa zmusza nas do ponoszenia konsekwencji swoich czynów. Rzeczywiście, w tej jednej sprawie zakaz usuwania ciąży, jest słuszny – musimy brać odpowiedzialność za siebie, za to, co robimy oraz za dziecko, którego pojawienia się nie możemy wykluczyć. Zanim jednak kiedykolwiek ocenicie, drogie Czytelniczki, kobiety, które dokonały aborcji lub mają taki zamiar, spróbujcie obiektywnie podejść do problemu. Zdaję sobie sprawę, że w tak złożonej sprawie obiektywizm jest raczej trudny do osiągnięcia, ale warto do każdego przypadku podejść indywidualnie. Łatwo powiedzieć komuś, że powinien myśleć o konsekwencjach zanim decydował się na seks, ale musimy zdawać sobie sprawę z tego jak trudnych wyborów muszą dokonywać niektóre kobiety i nie przekreślać ich za jednorazową pomyłkę. Zawsze przecież za tą pomyłką stoi jakiś mężczyzna. Nierzadko, nienadający się na ojca. Dlatego też świadome macierzyństwo jest niezwykle istotne i warto walczyć o prawo do niego. Pozwala ono spełniać swoje ambicje, a jednocześnie decydować kiedy jest się gotowym na przyjście małego człowieka. Człowieka, który będzie rzeczywiście darem Bożym, a nie rezultatem wpadki.

 

Beata KAPUSTA, 21 l., studentka

 


 

2-12

 

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Copyright 2009-2023 © tojakobieta.pl | All rights reserved