Menu

logo tjk main 

Jak żyć, gdy nie można zajść w ciążę - Problem nagminny, ale wciąż pomijany

Jak żyć, gdy nie można zajść w ciążę - Problem nagminny, ale wciąż pomijany

Miło gdy jest jak w bajce… Dwoje zakochanych. Piękny ślub, nowe, cudne mieszkanie, dobra praca i teraz upragnione dziecko. Tymczasem mijają miesiące, a tu nic. Test ciążowy za każdym razem pokazuje tylko jedną kreskę.

Wszędzie wokół pełno kobiet w ciąży, maleńkich dzieci, które uśmiechają się z wózków.

A w sercu żal, coraz większy… dlaczego inni mogą a my nie?

Liczba par niemogących mieć dzieci wciąż rośnie. Przyczyn jest wiele. Szybkie tempo życia, stres, odkładanie rodzicielstwa na później. Bo najpierw praca, kariera, dom. Żeby dziecko miało wszystko. A później okazuje się, że to, co my zaplanowaliśmy natura sama weryfikuje, a niekiedy dość brutalnie rujnuje.

Jak żyć, gdy wokół pełno szczęśliwych przyszłych lub świeżo upieczonych rodziców?

Ktoś, kto nigdy nie przeżył takiego problemu powie pewnie, że to nic. Wystarczy wziąć się w garść, nie myśleć o tym, zająć się pracą, znaleźć sobie pasję, zajęcie.

Ciężko jest wyrzucić z serca największe pragnienie, gdy instynkt rodzicielstwa sięga zenitu. Tego nie da się wyłączyć jak kiepskiego serialu w telewizji. To siedzi w sercu, w głowie. A wszystkie bodźce wokół nas tylko potęgują ból.

Czasem udaje się, że wakacje, rzucenie się w wir pracy pomagają, ale to rozwiązanie na krótką metę. Znam pary, które starały się o dziecko 2 lata, inne 6 lat. Rozmawiałam z nimi nie raz i wiem, jak ciężko było im żyć. Zwłaszcza, gdy mało dyskretne i niewrażliwe otoczenie, wciąż dopytywało „kiedy wreszcie będziecie mieć dziecko”, jakby to było tak proste, jak kupno pralki. Brak zrozumienia i bagatelizowanie problemu przez najbliższych, to jak nóż w serce. I oczywiście złote „nie martwcie się, macie czas, jesteście jeszcze młodzi”… Wszyscy wokół wiedzą lepiej, robią wyrzuty, gdy nie można patrzeć bez łez na małe dzieci, czyjeś dzieci. Chyba każda para, starająca się o potomstwo słyszała nie raz te „mądre rady”.

Bardzo często jest tak, że najbardziej rozumieją problem te osoby, które przeżywają to samo. Nie bliscy, nie rodzina. Często obcy ludzie.

Nagle okazuje się, że zachowania, które zaczynają sprawiać, że czujemy się jak ludzie gorszej kategorii, towarzyszą nie tylko nam. Inni przeżywają to samo. Odsuwanie się od znajomych, którzy są szczęśliwymi rodzicami, łzy na widok ciężarnych kobiet, uczucie złości i bezsilności, które rośnie z dnia na dzień. Które sprawia, że czujemy się jak wybrakowane jednostki niezdolne do podstawowej roli, roli rodzica. To brutalne, wiem, ale to rzeczywistość, o której wielu z nas nie ma pojęcia i o której nadal nie mówi się głośno. Bo niepłodność to nadal temat tabu, to często napiętnowanie, którego ludzie po postu nie rozumieją, albo nie chcą zrozumieć.

Łatwo jest oceniać innych, mieć żal, że nie potrafią cieszyć się cudzym szczęściem, ale trudniej jest postawić się w sytuacji tych, którzy cierpią a całe życie ustawione jest pod „chcemy mieć dziecko, z całych sił”.

Czy wiecie jak wygląda życie pary, która nie może mieć dziecka?

Zapytałam o to jedną z moich koleżanek.
- „To ciągła walka ze sobą, z myślami. Każdy dzień wygląda podobnie, z jednej strony staramy się nie myśleć o tym, a wszystko wokół nam to przypomina. Ciągłe wizyty u lekarza, monitorowanie cyklu miesięcznego, zobojętnienie na nieustające badania, seks w wyznaczone przez lekarza dni. I nadzieja, każdego miesiąca nadzieja, że tym razem będą upragnione dwie krechy. A później płacz, żal, rozpacz. Bo znów fałszywy alarm, bo znów się nie udało. Bo coś nie zagrało, bo to jeszcze nie ten czas. Tylko, kiedy on nadejdzie? Wtedy kiedy łączyć nas będzie tylko owulacja i zatracimy to, co było dla nas tak ważne? Kiedy zapomnimy co nas połączyło i żal zniszczy naszą miłość? Cały czas winiłam siebie za całą sytuację, wciąż myślałam, że przeze mnie mój mąż jest nieszczęśliwy, że zasługuje na kogoś lepszego niż ja…”

Ktoś powie zapewne, że przecież jest tyle możliwości w dzisiejszych czasach, przy obecnie rozwiniętej medycynie, albo że wiele jest dzieci, które czeka na adopcję. To wszystko prawda, tylko czy ten sam ktoś wie, co to instynkt rodzicielski, którego nic nie jest w stanie przygasić? Czy ta osoba w ogóle wie, co mówi?

Podobno czas jest najlepszym lekarstwem. Znam pary, które z rozpaczy niepowodzeń porzuciły starania i wtedy zdarzył się „cud”, wtedy wreszcie się udało. Bo stres odpuścił, bo przestali się starać ze wszystkich sił. Znam też pary, które zdecydowały się na In vitro i do dziś ani przez chwilę nie żałują swojej decyzji. Znam ludzi, którzy adoptowali maleństwo. Wszyscy z nich są szczęśliwi, najbardziej na świecie.

Niestety jest też wiele par, które niepłodność rozdzieliła. Nie wytrzymali tej ciężkiej próby. Okazało się, że to, co miało ich połączyć, na zawsze ich rozdzieliło. To przykre, ale niestety prawdziwe. Jednak nie nam to oceniać.

Problem z zajściem w ciążę, nie znika a rośnie. I zapewne tak już będzie. Tempo życia nie zwalnia, ciągła gonitwa za wszystkim tylko potęguje ten problem. Wciąż przybywa par, które przeżywają taki koszmar. Wielka szkoda, że ten temat jest nadal bagatelizowany. Ludzie niemogący mieć dzieci rzadko spotykają się ze zrozumieniem, bo otoczenie nie potrafi się wysilić na odrobinę empatii. A niepłodność to kolejna „choroba cywilizacyjna”, która nie zniknie. Życie, które wygląda jak wygląda, nie jest na to lekarstwem, a wręcz przeciwnie.

Nie ma dobrej, jedynej rady na to jak żyć z takim problemem. Trzeba próbować wszystkiego. Walka do końca, poddanie się, szukanie innych rozwiązań. Jest wiele możliwości. Każdy i tak wybierze inną drogę, bo tak naprawdę każdy potrzebuje czegoś innego.

Jedno jest pewne, rozmowa z kimś, kto przeżywa/przeżył to samo z pewnością pomaga. I nie można się załamywać. Warto walczyć do końca, z całych sił. Nawet, jeśli ma się nie udać. A co, jeśli w końcu się uda? Podobno nadzieja umiera ostatnia…

Magdalena Zbytek-Książkiewicz, 30l.

powrót na górę

Komentarze

0
cardiol
11 lat temu
Póki co staramy się z mężem od 6 miesięcy i nic. Znajoma mi poleciła taki żel ułatwiający niby zapłodnienie. Kupię i zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że w końcu się uda. Jescze te ciągłe zatargi z teściową...to wcale nie pomaga
Like Like Cytować
0
Beata
11 lat temu
Ja starałam się prawie dwa lata. Byłam już na skraju załamania, a do tego te naciski rodziny...było mi przykro gdy po raz kolejny słyszałam narzekania mojej nienormalnej teściowej...Kupiłam sobie jakiś czas temu Cyclotest, komputerek cyklu do npr. Oprócz tego używałam żelu pre-seed. W końcu mi się udało...mam nadzieję, że urodzę zdrowe, szczęśliwe dziecko
Like Like Cytować
0
Koniec Świata
11 lat temu
Smutny ale bardzo prawdziwy artykuł o problemie, który staje się naszą cywilizacyjną chorobą...
Like Like Cytować