Menu

logo tjk main 

Wywiad z Agustinem Egurrolą

IMG 5758IMG 5802

TANIEC SPOSOBEM NA ŻYCIE

Jak wygląda życie profesjonalnego tancerza? Ile trzeba poświęcić, by stać się najlepszym w swojej profesji? Na czym polega fenomen Tańca z gwiazdami? Co taniec może dać każdej z nas? Na te i wiele innych pytań specjalnie dla Czytelniczek portalu To Ja Kobieta odpowiada Agustin Egurrola, znany tancerz, choreograf i juror programu You Can Dance.

To Ja Kobieta:
Kiedy zaczął Pan swoją przygodę z tańcem?

Agustin Egurrola:
W momencie, w którym większość ludzi myśli, że nie ma już czasu na taniec. Miałem wtedy 19 lat i zdawałem na pierwszy rok studiów. Wszedłem na salę, zobaczyłem tańczące pary i zrozumiałem, że to będzie pasja mojego życia. Od tej chwili wszystko się zaczęło.

TJK:
Rodzina i taniec – w Pana przypadku są to dwa wykluczające się pola czy raczej sfery życia, które z łatwością można połączyć?

AE:
Jest to dosyć trudne pytanie, ponieważ jeśli chcesz być w czymś najlepszym, to bardzo ciężko o kompromisy. Nie ukrywam, że na początku rodzina bardzo traciła. Dopiero gdy człowiek dojrzewa i pewne rzeczy się przewartościowują. Kiedy pojawiła się Carmen, zrozumiałem, że środek ciężkości w życiu powinien być gdzie indziej. Najważniejszy jest nie sukces, tylko to, by mieć kogoś bliskiego.

TJK:
Trudno pielęgnować związek dwójki tancerzy? Czy to, że Pan i Pana partnerka pracujecie w jednej branży wpływa w jakiś sposób na Państwa relację?

AE:
Na pewno jest to bardzo ważne w naszym życiu. Gdybym powiedział, że nie ma to żadnego znaczenia, to oczywiście nie byłoby to prawdą. Taniec jest pasją i moją, i Niny, ale staramy się, by w domu nie było to absolutnie coś najważniejszego. Staramy się inwestować w swoje relacje budując je również na rzeczach związanych z tańcem.

TJK:
Bycie profesjonalnym tancerzem to bardzo ciężka praca. Czy można osiągnąć najwyższy poziom zaawansowania nie poświęcając przy tym kontaktów z najbliższymi i nie tracąc innych zainteresowań?

AE:
Według mnie to jest niemożliwe. Jeżeli chcesz być dobrym tancerzem, to taniec musi być najważniejszy w Twoim życiu. Cała energia, wszystko, co masz – pieniądze, czas – idzie w taniec. Gdy byłem tancerzem to było coś absolutnie najważniejszego i bardzo cierpiały na tym moje relacje ze znajomymi i przyjaciółmi. Byłem dla nich praktycznie nieobecny. W życiu nie ma nic za darmo i taką ogromną cenę płacą wszyscy - tancerze czy sportowcy, którzy chcą być w czymś najlepsi.

TJK:
Czytelniczki zapewne są ciekawe, czy miłość do tańca próbuje Pan już wpoić swojej córeczce. Myśli Pan, ze taniec mógłby być jej sposobem na życie?

AE:
To jest bardzo częste pytanie. Przede wszystkim chciałbym, żeby Carmen była szczęśliwa. Myślę, że taniec na pewno będzie w jej życiu, ponieważ ciągle znajduje się wokół niej. Często bywa na salach, w szkołach. Na razie ma cztery lata i zaczęła dopiero uczęszczać na zajęcia. Prędzej czy później zapewne będzie chciała spróbować swoich sił i - jeśli zdecyduje, że taniec jest jej drogą - tata oczywiście zrobi wszystko, by była fantastyczną tancerką. A jeśli zdecyduje, ze chce być doktorem weterynarii, to tata też pomoże z całych sił.

TJK:
W Polsce możliwe jest zrobienie kariery tanecznej? Czy jednak konieczny jest wyjazd za granicę?

AE:
Ja sam na pewnym poziomie wiedziałem, że w Polsce niczego się już nie nauczę i wyjechałem do Londynu. Jeżeli ktoś chce być gwiazdą na arenie międzynarodowej, musi pokazywać się w tych najważniejszych miejscach, jak Nowy Jork, Londyn, chodzić tam na audycje, stawiać sobie bardzo wysoko poprzeczkę, mieć kontakt z najlepszymi na świecie choreografami. Polska jest dobrym zapleczem, gdzie można naprawdę nauczyć się tańczyć i zdobyć warsztat. Natomiast jeśli chodzi już o samo zaistnienie, trzeba wyjechać, walczyć tam, gdzie są najlepsi.

TJK:
Prowadzenie studia to ciężki kawałek chleba, czy może dobry sposób na połączenie pasji z ciekawym biznesem?

AE:
To jest bardzo trudny biznes. Łączenie tych dwóch rzeczy – tańca i biznesu – wymaga ogromnej koncentracji, bardzo dużej energii. Robię to może dlatego, że sam nie jestem już czynnym tancerzem. Te szkoły są przedłużeniem mojej kariery i chcę, by dalej były najlepsze. Dlatego w jakiś sposób mi się to udaje. Cały czas mam jednak niedosyt, bo wydaje mi się, że gdybym poświęcił na szkoły jeszcze więcej czasu i energii, byłyby jeszcze lepsze.

TJK:
Jakie trudności napotyka Pan stojąc na czele tego studia?

AE:
Jest mnóstwo problemów, począwszy od marketingu, poprzez zarządzanie ludźmi, pilnowanie kosztów. Wiele aspektów sprawia trudności. Naprawdę jest potrzebne przygotowanie, bo szkoła musi działać jak dobrze prosperujące przedsiębiorstwo. Nie ma tu momentu na odpoczynek, błędy. Marka, którą buduje się latami, zobowiązuje do najwyższej jakości obsługi klienta.

TJK:
Z pamięci nie wychodzi mi nagły boom na taniec, który miał miejsce równolegle do rosnącej popularności Tańca z gwiazdami. Jak Pan myśli, co spowodowało, że Polacy tak tłumnie zaczęli chodzić do szkół tańca, a te rosły jak grzyby po deszczu?

AE:
To jest naturalna reakcja rynku. Kiedy pojawia się jakaś potrzeba, rynek natychmiast stara się tę lukę wypełnić. Na pewno Taniec z gwiazdami był przełomowym programem dla tańca w Polsce. Przede wszystkim pokazał, że tańczyć możemy wszyscy. Trzeba tylko bardzo chcieć i chcąc traktować to poważnie, dużo trenować. Gwiazdy każdego tygodnia pokazywały nam ile się nauczyły, jak ciężko pracowały – to dawało energię, by spróbować swoich sił. Dlatego właśnie szkoły tańca przeżyły tak ogromne oblężenie. Myślę, że taniec już na stałe wpisał się do naszego krajobrazu.

TJK:
Często słyszy się, że świat profesjonalnego tańca jest bardzo wymagający i panują w nim rygorystyczne zasady. Jak Pan odnosi się do tych zarzutów? Czy prawdą jest, że baletnice są na ciągłej wycieńczającej diecie, a wszyscy młodzi tancerze biorą udział w morderczych treningach?

AE:
Profesjonalny taniec rządzi się swoimi prawami. Tam perfekcja jest celem nadrzędnym, do którego tancerze próbują się zbliżyć przez całą swoją karierę. Nie jest to łatwy zawód. Owszem, daje ogromne możliwości i satysfakcję, ale wymaga drakońskiego treningu i mnóstwa wyrzeczeń.

TJK:
Zdarza się, że osoba, która kocha taniec nie może mu się poświęcić w pełni. Wiele takich przykładów widzieliśmy w programie You Can Dance. Co Pan radziłby takiemu człowiekowi? Lepiej żyć codziennością i marzyć o tym, by w końcu zająć się swoją pasją czy lepiej rzucić wszystko i oddać się swojej miłości?

AE:
Uważam, że w życiu trzeba mieć marzenia. Są one czymś, co nadaje mu jakość. Nie można nigdy się poddawać. Ja poświęciłem wszystko dla swoich marzeń. Myślę, że jeśli człowiek konsekwentnie podąża wybraną drogą, będzie szczęśliwy. Dlatego też zachęcam wszystkich, by szli za swoimi marzeniami, bo żyjemy tylko raz.

TJK:
Czy mógłby się Pan odnieść do krążących w sieci pogłosek, że nie będzie już kolejnych edycji programu You Can Dance?

AE:
To pytanie, które stawiamy sobie wszyscy. Wiemy, że nie będzie YCD na wiosnę, ale zapowiedziano, że pojawi się jesienią. Powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie, aby tego programu nie było. Jest on bardzo potrzebny dla młodych ludzi, ale i dla nas wszystkich.

TJK:
W ciągu siedmiu edycji YCD byliśmy świadkami wielu poruszających momentów, rozwoju niezwykle barwnych osobowości i zaskakujących wygranych. Czy są jakieś chwile lub wydarzenia z tego czasu, które szczególnie zapadły Panu w pamięć?

AE:
Pamiętam każdą edycję. Każda z nich była dla mnie bardzo ważna. Każda była inna ze względu na różnych tancerzy. Ogromnie ważne i dramatyczne były castingi. W telewizji można było zobaczyć tylko fragment tego, co się działo. Tysiące młodych osób, które przychodziły i zostawiały ogrom energii na salach teatralnych. Mógłbym bez końca wymieniać tancerzy, którzy odnieśli sukces w tym programie i teraz są zupełnie innymi ludźmi. Ten program pozwolił im dojrzeć. Mieliśmy zaszczyt i przyjemność patrzeć na to jak stają się pewni siebie, zdobywają świat. Dlatego też jestem szczęśliwy będąc jurorem.

TJK:
Nie czuje Pan ogromu odpowiedzialności jako juror? W końcu dla wielu młodych ludzi YCD to szansa na wejście do świata tańca na najwyższym poziomie. Pan jako jeden z jurorów tę szansę może przekreślić w kilka sekund.

AE:
Absolutnie tak. Ilość nieprzespanych nocy po programach jest ogromna. Każde słowo, które się wypowie może zranić drugą osobę lub dać jej energię do życia. Nie raz nie mogłem sobie darować, że kogoś z programu odrzuciłem, ale z drugiej strony na tym to polega. Ci tancerze muszą zdawać sobie sprawę, ze jest to casting i ktoś weryfikuje ich umiejętności. To był dla nich poligon. Owszem, są chwile, gdy trudno być jurorem, ale myślę, ze moja krytyka była merytoryczna i odnosiła się do tego, co na scenie rzeczywiście się działo.

TJK:
Woli Pan współpracować z młodymi ludźmi, którzy tańcem chcą zajmować się zawodowo czy może z osobami, które tę aktywność traktują tylko jak atrakcyjną formę spędzania wolnego czasu?

AE:
Ja ogólnie lubię pracować z ludźmi. Owszem, pracuję z zawodowcami i temu poświęcam większość czasu, ale gdy spotykam ludzi, którzy chcą tańczyć, też czerpię z tego przyjemność i energię.

TJK:
W związku z YCD obserwuje się pewne zjawisko polegające na zakładaniu szkół tańca przez osoby, które wygrały program lub przynajmniej wysoko w nim zaszły. Czy nie wydaje się Panu, że ze strony młodych tancerzy taka postawa jest odrobinę arogancka? Mają oni prawo do uważania siebie za tak dobrych, by uczyć innych?

AE:
Nie można tego jednoznacznie ocenić. Fajnie, że ci ludzie chcą dzielić się swoją pasją. Rynek oczywiście zweryfikuje ich aspiracje, bo prowadzenie szkoły to nie tylko pasja, ale też twardy biznes. Jeżeli młodzi ludzie chcą mieć własne szkoły, niech walczą, próbują. Nie można tego krytykować. Naturalnym jest, że każdy chce mieć coś swojego, wiec często im kibicuję.

TJK:
Popularne jest również tworzenie różnych projektów przez tancerzy z YCD czy nawet tych współpracujących z Pana studiem. Co myśli Pan o takich przedsięwzięciach?

AE:
Jestem zawsze za wszystkimi pozytywnymi przedsięwzięciami. Młodzi ludzie powinni robić, to co im w duszy gra – tworzyć show, spektakle. Nie można bać się nowych wyzwań, sprawdzianów. Jest to naprawdę ważne.

TJK:
Czy według Pana obecnie w Polsce nie ma przesytu tańcem? Gdzie nie spojrzymy atakuje nas wręcz taniec. Telewizyjne show, seriale, artykuły w prasie – ogrom materiałów w mediach poświęconych jest tańcowi.

AE:
Na pewno nie jest tego za dużo. Teraz widzimy, że wszyscy sprzątają i gotują. Niedawno cała Polska tańczyła. Taniec stał się czymś tak ważnym, że będzie nam już na stałe towarzyszył. Było wiele programów o śpiewaniu, był też czas dla tańca. Ja się z tego cieszę. Ciągle jest go dla mnie za mało.

TJK:
Co z kwestiami finansowymi? Aby zacząć tańczyć, trzeba dysponować zapewne odpowiednim zapleczem finansowym?

AE:
Oczywiście, kiedy dzieci zaczynają tańczyć, rodzice muszą się w to zaangażować finansowo. Myślę, że to najlepiej wydane pieniądze, świetna inwestycja. Dzieci nabierają siły, energii, przebojowości. Ich ciała stają się smukłe. Później, gdy stajemy się dorośli, to na nas spoczywa cały ciężar i od nas zależy, jak dużo jesteśmy w stanie z siebie dać.

TJK:
Szkół tańca, już wcześniej zostało powiedziane, jest coraz więcej. Na co zwrócić uwagę przy wyborze miejsca, w którym będziemy się uczyć i rodzaju kursu?

AE:
Na pewno trzeba wejść na stronę internetową szkoły. Sprawdzić od kiedy ona istnieje – im starsza szkoła, tym większe ma doświadczenie. Trzeba zadzwonić, dowiedzieć się dokładnie na czym polega kurs. Mimo wszystko wybierać szkołę, która jest znana. Popytać osoby, które chodziły do niej i mogą coś na jej temat powiedzieć.

TJK:
Kobiety pracujące w jakich zawodach odwiedzają najczęściej Państwa studio? W jakim są wieku?

AE:
To, co się teraz dzieje jest fantastyczne. Kobiety zaczęły tańczyć, szukać ciekawych aktywności. Przychodzi mnóstwo kobiet z różnych środowisk i zawodów, również tych na kierowniczych stanowiskach, prawniczek, lekarek. Panie chcą się czegoś nauczyć, poznać nowych ludzi, nabrać pewności siebie. Dla nas jest to grupa, która ciągle się rozwija i to dla niej stale otwieramy nowe kursy. Teraz wprowadziliśmy erotic dance i pole dance. To wszystko w porozumieniu z Paniami i na ich prośbę.

TJK:
Co taniec może dać współczesnej, zabieganej trzydziesto- czy czterdziestolatce?

AE:
Przede wszystkim chwilę relaksu, tylko dla siebie. Jest to czas, kiedy może się skupić na własnych potrzebach. Oczywiście dostaje z tańca dużo radości, energii, ale również nabiera większej pewności, świadomości własnego ciała. Wie, kiedy jej ciało wygląda dobrze, a kiedy nie. Najważniejsze są jednak te zmiany w mentalności – pokonanie strachu i zahamowań.

TJK:
Skoro ma on tyle plusów, to dlaczego nadal większość kobiet boi się wyjścia na parkiet?

AE:
Taniec jest czymś bardzo intymnym i trzeba się przełamać. Dlatego właśnie zachęcam do przejścia przez próg szkoły tańca. Kiedy pojawia się kilka osób wzajemnie się wspierają, pomagają sobie.

TJK:
Jakie style tańca można polecić Czytelniczkom portalu To Ja Kobieta, czyli Paniom w wieku od kilkunastu do 65 lat?

AE:
Zachęcam do wejścia na naszą stronę internetową i zobaczenia jak bogatą mamy ofertę – zumbę, sexy dance, dancehall, erotic dance, pole dance, latin, jak również inne klasyczne style. Zajęć jest mnóstwo. Panie często chodzą na kilka kursów do różnych nauczycieli.

TJK:
Jak w kilku słowach zareklamowałby Pan pole dance? Na czym on polega? Komu jest polecany?

AE:
Jest to taniec dla kobiet, które chcą zdobyć świat, uwielbiają wyzwania, mają poczucie swojej wartości. Te zajęcia są bardzo wymagające, ale dają tak dużo siły, że kobietę po nich trudno zatrzymać.

TJK:
Czy nie jest tak, że taniec, o którym mowa w poprzednim pytaniu, odbieramy w Polsce jako zbyt odważny, może nawet świadczący o wyuzdaniu?

AE:
Nie zauważyłem tego. Zobaczyłem natomiast, ze wzbudza on pozytywne emocje. Kobiety chcą poczuć swój potencjał, seksapil. To już nie kojarzy się z klubem nocnym, ale z dziewczynami, które starają się żyć w pełni.

TJK:
A co mógłby Pan powiedzieć o erotic dance? Jakie Panie najlepiej odnalazłyby się na takim kursie?

AE:
Myślę, że jest to kurs obowiązkowy dla każdej kobiety. Umiejętność poruszania się, tańczenia, uwodzenia to rzeczy, które pomagają w życiu. Często boimy się powiedzieć to na głos, ale widząc spore zainteresowanie mam wrażenie, ze dla kobiet to coś ważnego. Często śmieję się, że to nie my decydujemy jak prowadzimy szkołę. To kobiety mówią nam czego i jak chciałyby się uczyć. Tworzymy grupy dla mniejszej ilości osób. Pokazujemy im, że tak naprawdę mogą robić w życiu wszystko, muszą tylko chcieć.

TJK:
Niektóre kobiety sądzą, że nie wyglądają zbyt dobrze, by pojawić się na parkiecie i tańczyć na oczach innych. Jak namówić je, by w końcu spróbowały?

AE:
Wszystko zaczyna się i kończy w głowie. Zajęcia taneczne mają pokazać kobietom jakie są piękne i atrakcyjne. One same muszą w to uwierzyć, by później śmiało iść przez życie.

TJK:
Jaka atmosfera panuje w Państwa studiu? Czy potencjalne uczestniczki kursów tańca mogą mieć pewność, że poczują się na sali swobodnie?

AE:
Wydaje mi się, że tworzymy naprawdę miłą atmosferę. Organizujemy mnóstwo imprez i wyjazdów dla dziewczyn. Tak, by czuły się one dobrze w swoim gronie. Dzięki temu zawiązują się przyjaźnie. Bardzo dużą wagę przywiązujemy do doboru nauczycieli – muszą to być osoby, które kochają tańczyć i mają doskonałe przygotowanie merytoryczne. Nie ma na co czekać, tylko zapisać się na zajęcia i spróbować swoich sił.

TJK:
Czyli przychodząc do Państwa studia można liczyć na to, że zyska się taneczną rodzinę?

AE:
Tak, z pewnością. Zwłaszcza mówiąc o kobietach z przyjemnością zauważam, że jest u nas mnóstwo Pań, które teraz są przyjaciółkami, razem chodzą na imprezy.

TJK:
Jakich efektów mogą się spodziewać Panie uczące się tańca w Egurrola Dance Studio?

AE:
Efektem na pewno będzie akceptacja swojego ciała. Panie również nie będą się bały przejąć inicjatywy w grupie, nabiorą pewności, siły – to właśnie daje taniec, odwagę. I po tę właśnie odwagę trzeba przyjść na salę taneczną.

Rozmawiała Beata KAPUSTA

Wywiad przeprowadzono 22 listopada 2012 w Warszawie - Egurrola Dance Studio.

 


FOTO: Subotowicz Eliza

powrót na górę