Logo
Wydrukuj tę stronę

Kogo zaprosić na swój ślub a kogo nie zaprosić? Gdzie kogo posadzić przy stole weselnym? Kilka słów o skomplikowanych sytuacjach...

Kogo zaprosić na swój ślub a kogo nie zaprosić? Gdzie kogo posadzić przy stole weselnym? Kilka słów o skomplikowanych sytuacjach...

Komu wysłać zaproszenie? Kogo posadzić obok siebie? Czy dzieci umiejscowić przy rodzicach? Rodziny osobno, a może razem?

Te oraz inne problemy zaprzątają głowę panny młodej. Zależy jej na tym, aby goście dobrze się bawili nie tylko przy muzyce i jedzeniu, ale także wśród rodziny.

Wesele to taki wieczór zapoznawczy dla krewnych narzeczonej i narzeczonego. Wiele nowych twarzy może niektórych przytłoczyć. Wiadomo także, że w każdej rodzinie są osoby, które wywołują kłótnie. W tym szczególnym dniu waśnie powinny odejść na drugi plan, ale czy rzeczywiście tak się stanie?

Aby uniknąć niepotrzebnych zwad umysł państwa młodych pracuje na najwyższych obrotach. Ciotka Teresa nienawidzi Krysi, więc nie można ich posadzić obok siebie. Jeżeli to jeden taki przypadek – nie ma tragedii. Często jednak tego typu problemy mnożą się w nieskończoność i w końcu nie wiadomo już, czy lepiej zaprosić gości, którzy nie przepadają za sobą, czy nikogo nie zapraszać. Rodzina może mieć pretensje o wszystko: krzesło, towarzystwo, jedzenie. Najważniejsze to się tym nie przejmować. Z drugiej strony jak bawić się w kompanii osób dogryzających sobie co pięć minut lub wyrzucających pretensje nazbierane w ciągu ostatniej dekady?

Na idealne wesele nie ma przepisu i trzeba się liczyć z tym, że po wypiciu większej ilości alkoholu może dojść do niemiłych sytuacji. Należy się starać ich unikać lub po prostu liczyć na to, że krewni uszanują ten wyjątkowy dzień.

Istnieją jeszcze problemy dotyczące zapraszania przyjaciół, znajomych oraz... swoich byłych partnerów. Jeżeli chodzi o pierwszych i drugich, pierwsze pytanie brzmi: kogo zaprosić? Często nie wiadomo czy wystosować zaproszenie do koleżanki z pracy, z którą się codziennie rozmawia, ale kontakty utrzymywane są tylko w ramach godzin zatrudnienia. Jeżeli nie dostarczy się jej powiadomienia o ślubie może się obrazić. Z drugiej strony tego typu znajomych zawsze mamy bardzo dużo, a przecież zaprosić cały dział z pracy to zbytek łaski. Nie wszyscy śpią na pieniądzach. Rozsądnym wyjściem jest zawiadomienie przez pannę lub pana młodego o ślubie listownie z zamieszczeniem informacji o dacie, godzinie oraz adresie kościoła lub urzędu, w którym zostanie zawarte małżeństwo. Nie wspomina się w takim przypadku o miejscu wesela. W ten sposób nikt nie poczuje się pominięty i pokrzywdzony, a na uroczystość może przyjść. Przyjętym zwyczajem jest zaniesienie do swojej pracy słodkości, ciast już po weselu i poczęstowanie nimi współpracowników. Jeden problem z głowy.

Teraz trzeba zastanowić się nad bliższym kręgiem znajomych. Najlepszych przyjaciół, tych znanych od kilku czy nawet kilkunastu dobrych lat, oczywiście się prosi. W przypadku reszty wszystko zależy od wielkości wesela. Jeżeli jest ono duże i zaproszenie otrzymują także dalsi krewni, z którymi kontakt podtrzymuje się tylko na jakichś uroczystościach rodzinnych, to wypada także podjąć kilku przyjaciół spoza kręgu tych najbliższych. Natomiast im skromniejsza impreza, tym mniejszej ilości takich gości się oczekuje. Jeżeli ktoś będzie miał za złe młodej parze, że zaprosiła kogoś, a jego nie – nie trzeba się tym przejmować. Warto wyjaśnić sytuację, porozmawiać, w określonych sytuacjach przeprosić, jeżeli naprawdę taka osoba uważa się za pokrzywdzoną, ale bez przesady. Jeżeli nie potrafi zrozumieć tego, że młoda para nie ma tyle środków na zapraszanie większej ilości gości lub innych powodów, zrobiła tylko wyjątek lub ktoś jest bliższy ich sercu, to nie ma sensu zawracać sobie głowy. Jest to tylko niepotrzebny stres, a ślub to ogromne wyzwanie dla nerwów. Jak najbardziej porozmawiać, zaprosić do kościoła oraz urzędu cywilnego, spotkać się po ślubie na kawie.

Kolejne pytanie, jakie trzeba postawić, brzmi: gdzie posadzić takich gości? I tu pojawia się poważniejszy problem. Niektórzy zostawiają wszystko własnemu losowi i czekają, aż zaproszeni goście sami znajdą sobie miejsce przy stole. To nie do końca jest dobry pomysł, ponieważ przez nieuwagę członkowie rodziny mogą zostać wypchnięci na sam koniec stołu czy sali, daleko od młodej pary i poczuć się dotknięci takim obrotem sprawy. Sprytnym rozwiązaniem jest ustawienie stołów w ten sposób, że jeden jest prostopadły do pozostałych postawionych równolegle względem siebie. Jest on główny. Siedzi przy nim najbliższa rodzina ze świeżo upieczonymi małżonkami, chrzestni, dalej świadkowie. W ten sposób widzi ich większa część zaproszonych. Resztę miejsc zapełniają różni goście np. według wieku. Nie warto rozdzielać rodzin, zbytnie przemieszanie także się nie sprawdza. Trzeba zastanowić się, komu z kim przypuszczalnie najlepiej by się rozmawiało. Może ktoś ma podobne zainteresowania?

Ostatnia kwestia to osoby, które były kiedyś w intymnych relacjach, związkach z którymś z narzeczonych i z jakiegoś powodu nadal utrzymują ze sobą bliskie kontakty. Jeżeli to wspólny przyjaciel pary młodej, to nie ma problemu. W innych przypadkach bardzo rzadko istnieje możliwość zaproszenia byłego partnera na uroczystość ślubną.

Większe prawdopodobieństwo uniknięcia konfliktu z narzeczonym istnieje jeśli poprzestaniemy na zaproszeniu byłego partnera do kościoła oraz urzędu. Na wesele przyjmuje się zwyczajowo zasadę nie przyjmowania takich gości.

Nawet jeśli przyszły małżonek się zgodzi i nie będzie miał nic przeciwko, należy zastanowić się, czy robi to, bo naprawdę nie przeszkadza mu widok byłego partnera swojej drugiej połówki, czy tylko i wyłącznie aby była ona szczęśliwsza. Może on poczuć się nieswojo i niemiło na własnym ślubie w przypadku, gdy zmuszony będzie do przebywania w jednym pomieszczeniu z osobą, która kiedyś była w intymnych relacjach z jego ukochaną. Wtedy podczas ślubu przez głowę przelatują różne scenariusze, nawet największe głupoty, np. częsta scena z filmów, kiedy to partner (najczęściej panna młoda) uciekał sprzed ołtarza z eks.

Problem ciężko rozwiązać. Należy jednak zachować równowagę między tym, co jest teraz, a co należy już do przeszłości. Warto porozmawiać z byłym partnerem i wyjaśnić mu sytuację. Wielu z nich zresztą orientuje się, że przyjście na ślub to foux pas.

Na zakończenie trzeba powiedzieć: najważniejsze, aby państwo młodzi dobrze się bawili. Nie wszystko się udaje, ale te wyjątkowe chwile warto spędzić nie stresując się chaosem i problemami, jakie czasem się pojawiają.

Pierwszy ślub bierze się raz w życiu, a często jest on tym ostatnim.

Anita Karolczak, 22l.




7-12


Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Copyright 2009-2023 © tojakobieta.pl | All rights reserved