Menu

logo tjk main YT icon twitterprinterestfb

Jak dobieramy się w pary. Teoria Psychologii miłości wg. Nauki psychologicznej

Miłość romantyczna, na całe życie… Kto z nas nie chce być kochanym i kochać?
Czy da się to jakoś naukowo wytłumaczyć, dlaczego wybieramy akurat tego partnera? Otóż okazuje się, że na nasze wybory składa się znacznie więcej czynników niż mogłoby  się nam wydawać.

 

Pierwszy z czynników - antropologiczny

 

Natura pozwala nam na dopasowanie się pod względem hormonalnym. W sposób dla nas naturalny, czyli antropologicznie, okazuje się, że pociągać nas w drugiej osobie może nie tylko wygląd zewnętrzny, ale również zapach drugiego człowieka. Powoduje on wzrost dopaminy w mózgu a także reakcje fizjologiczne w polu brzusznym, w okolicach żołądka i jest bardziej znane pod nazwą “ motylki w brzuchu”. Dopamina - zwana hormonem radości - pozwala nam widzieć partnera nie jakim jest naprawdę a przez pryzmat tego, jak się przy nim czujemy. Z kolei nie bez znaczenia jest serotonina, która wpływa na dobry nastrój i poczucie szczęścia. Do tego należy pamiętać o oksytocynie, zwana również hormonem przywiązania się do drugiego człowieka.

 

W społeczeństwie dużo rzadziej mówi się o naszej biologicznej naturze, a częściej o kulturze czy rozsądnym zachowaniu. Pomimo tej pierwotnej, pierwszej fazy zakochania, nadal mamy możliwość analizy tego, czy chcemy się z kimś związać, czy też nie. To nie hormony nami rządzą, aczkolwiek mają one duży wpływ na to, czy dana osoba jest w naszych oczach atrakcyjna.

 

Kolejnym krokiem doboru partnera są zasoby - czyli co oferuje druga osoba i czy jest to dla mnie korzystne. Tu możemy doszukiwać się podejścia materialistycznego, negatywnie odbieranego, jednak niezbędnego aby stworzyć udany związek.

 

Rozbieżność między tym czego oczekujemy od naszej relacji a to co możemy dostać od partnera czy partnerki, może mieć wpływ na trwałość całego związku. Dlaczego nasze możliwości są tak ważne? Najprościej przedstawiając zależność - mężczyzna, który chce mieć dzieci, będzie szukał takiej kobiety, która będzie mogła je urodzić. Oczywiście jeśli się zakocha i zechce być z kobietą, która dzieci mieć nie może lub nie chce, wtedy może wybrać co dla niego jest ważniejsze. Jednak zauważmy, że musi on podjąć decyzje - zrezygnować z pragnienia posiadania dziecka lub obecnej partnerki. I na tym polega indywidualny wybór każdej osoby.

 

Z kolei kobieta poszukując ojca swoich dzieci, będzie od niego oczekiwała bezpieczeństwa i materialnego zabezpieczenia rodziny. Oczywiście mamy tu analogiczną sytuację. Gdy sama będzie zarabiać większą kwotę niż jej partner oraz nie będzie odczuwała z tego powodu dyskomfortu ani braku poczucia bezpieczeństwa. Spełnienie w tej relacji będzie satysfakcjonujące dla obojga.

 

Zaglądając nieco do historii związków zauważymy, że w relacjach małżeńskich nigdy wcześniej nikomu nie zależało na emocjach, bardziej liczył się rozsądek. Przykładowo mieszczanie i chłopstwo dobierali się w pary sprawdzając swoją pracowitość i wydajność. Ponieważ tylko w ten sposób mogli sobie polepszyć dobrobyt. Dla szlachty i możnowładców liczył się głównie aspekt ekonomiczno-polityczny. Układy między małżonkami miały za zadanie połączyć kraje, zmniejszać konflikty albo poprawić stan finansowy biedniejszego kraju. W żadnym z tych przypadków nie brano pod uwagę, kto kogo pokochał albo z kim chciałby spędzić swoje życie. Nie do pomyślenia były małżeństwa z dwóch różnych pozycji ekonomicznych.

 

Sytuacja ta nie była korzystna dla nikogo, zwłaszcza dla kobiet

 

Decyzja o byciu niezależną kobietą była niezwykle trudna nie tylko z punktu widzenia społeczeństwa, które nie tolerowało niezamężnych dam, ale również z powodu trudności w znalezieniu pracy i możliwości utrzymania się samodzielnie. Realia życia zmuszały je do znalezienia sobie męża, który będzie je utrzymywał. W innym przypadku zawsze miały niższy status społeczny.

 

Czy zatem nie było szans na szczęśliwe małżeństwo?

 

Zaaranżowane śluby kojarzą nam się prawdopodobnie z nieszczęśliwą parą młodą. Mimo, że budowane tak związki wcale nie musiały oznaczać braku miłości, była ona z pewnością inaczej pojmowana niż dziś. Tego rodzaju miłości trzeba było się nauczyć i czas na to był… po ślubie!

 

Para poznawała swoje wady i zaczynała się uczyć życia z nimi. Zadaniem takiej młodej pary było przyswajanie wiedzy na temat tego w jaki sposób powinno się traktować męża i żonę. Jeśli w rodzinie było miejsce na elementy miłości takie jak poszanowanie drugiej osoby i okazywanie miłości, mogli uczyć się od nich jak wygląda relacja małżeńska. Gdy odczuwali oni względem siebie szacunek a także polubili się, mogło to oznaczać o wiele trwalsze małżeństwo niż współcześnie budowane głównie na uczuciach.

 

Jakimi cechami dziś kierujemy się poszukując partnera do życia?

 

Badanie pod tym kątem przeprowadził David Buss (1989). Przebadano dziesięć tysięcy ludzi z trzydziestu siedmiu krajów. Tak różnorodne badanie miało na celu znalezienie wspólnych cech, których poszukujemy w drugiej osobie, z którą chcemy żyć.

 

  • Wzajemna miłość i zafascynowanie
  • Niezawodność
  • Dojrzałość i zrównoważenie emocjonalne
  • Miłe usposobienie
  • Dobre zdrowie
  • Wykształcenie i inteligencja
  • Towarzyskość
  • Pragnienie posiadania domu i dzieci
  • Kultura osobista, schludność
  • Dobra prezencja
  • Ambicja i przedsiębiorczość
  • Gospodarność, umiejętność gotowania
  • Dobre perspektywy finansowe
  • Podobny poziom wykształcenia
  • Wysoka pozycja społeczna
  • Dziewictwo
  • To samo wyznanie
  • Podobne poglądy polityczne

 

Jak widać w zestawieniu, cechy takie jak dobre perspektywy finansowe, wysoka pozycja społeczna i dziewictwo w obecnych czasach ma dużo mniejsze znaczenie niż dawniej. Za to miłe usposobienie czy kultura osobista jest już dużo wyżej oceniane przez współczesne kobiety i mężczyzn.

 

Drugim czynnikiem istotnym w poszukiwaniach idealnego partnera to rodzinne schematy

 

To w jakim domu byliśmy wychowani rzutuje na przyszłość, jakich partnerów tolerujemy. Jeśli od dziecka żyjemy w domu gdzie któryś z rodziców nim zarządza, automatycznie przypisujemy te role później na swoje życie. Dlatego też z czasem partnerzy i partnerki różni od tych, których przedstawiał nam rodzinny dom - są dla nas zwyczajnie zbyt nudni by z nimi układać sobie życie. Osoby, które wychowały się w zdrowych relacjach nie mają o co się martwić. Trudniej mają Ci, którzy wychowali się w domach dysfunkcyjnych. Mając zakrzywiony obraz rodziny, bardzo ciężko jest im stworzyć coś nowego i lepszego. Idealnym przykładem złego układu są osoby tzw. DDA - dorosłe dzieci alkoholików. Cechują się oni zbyt dużą empatią wobec wszystkich, prócz siebie. Przewidywanie uczuć i samopoczucia drugiej osoby to także ich specjalizacja. Do negatywnego schematu możemy również porównać osoby współuzależnione, które nauczone żyć dla kogoś, nie wiedzą jak to jest dbać o siebie i swoje potrzeby. Podobnie z resztą jest w przypadku człowieka z niską samooceną. Nie ma szans, aby sami z siebie stworzyli oni udany i szczęśliwy związek. Zawsze będą szukać kogoś, kogo będą musieli ratować i chronić a to doprowadza ich do błędnego koła i przekonań, że wszyscy są tacy sami. Zmiana paradygmatów w tej dziedzinie jest możliwa, ale wymaga ona terapii aż do przekonań, sięgających głęboko w środku każdego człowieka.

 

Ostatnim czynnikiem jest nowoczesna technologia

 

Internet i współczesne media również mają wpływ na to, jak dobieramy się w pary. Szybki tryb życia, oraz nawyk wybierania spośród wielu możliwości. Możemy poznać kogoś z drugiej półkuli dzięki aplikacjom, nie ma już przeszkód, aby pojechać do totalnie odległego kraju i znaleźć tam swoje szczęście i miłość.

 

Z drugiej strony mamy do czynienia z częstym, świadomym wyborem bycia singlem i nie decydowanie się na dzieci. Nie ma niczego złego w życiu w pojedynkę - wszak można tak być naprawdę szczęśliwym. Współcześni młodzi ludzie często też opóźniają posiadanie potomstwa. Najpierw chcą czegoś dokonać, sprawdzić się, by później móc swobodnie zająć rodziną i mieć na nią czas a przede wszystkim prowadzić życie z kimś naprawdę wyjątkowym.

 

Czy kolejne pokolenia znajdą jeszcze inny sposób na życie razem, a ich relacje będzie można nazwać trwałymi?

 

Tego obecnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Rosnąca liczba rozwodów świadczyć może o liczebności nieudanych związków. Trzeba jednak wziąć pod uwagę okoliczności w jakich dochodzi do tych rozwodów. Społecznie jesteśmy gotowi zrozumieć, że relacja w której dochodzi do przemocy nigdy nie powinna mieć miejsca, stąd też, porównując liczbę rozwodów z poprzednimi pokoleniami mamy wrażenie, że to niepokojące.

 

Z mojego punktu widzenia, jako przyszłego psychologa, uważam, że to trend, którego nie da się zatrzymać. Jeśli w domach dzieje się krzywda, to należy reagować. Jeśli ostatecznie ma dojść z tego powodu do rozwodu, będę pierwsza, która będzie trzymać kciuki za szybki proces.

 

Jeżeli jednak w rodzinie nie dochodzi do jawnej przemocy, a problemem są nieporozumienia, to warto rozważyć terapię małżeńską. Podczas takiej terapii można wiele dowiedzieć się o współmałżonku, a także o sobie samym. Jest także szansa zobaczyć sytuację z drugiej strony - a do tego nauczyć się lepiej ze sobą komunikować i wzajemnie rozumieć.

 

Krystyna Szumiał

Studentka V roku psychologii w Łodzi

 

 

Bibliografia

Źródło inspiracji “Psychologia miłości” Bogdan Wojciszke str. 111-115

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS