Menu

logo tjk main 

Koszmarna randka - tego lepiej nie mów na pierwszym spotkaniu!

Koszmarna randka - tego lepiej nie mów na pierwszym spotkaniu!

Jakich słów nie używać podczas pierwszej randki? Co sprawi, że twój partner ucieknie z pierwszego spotkania, zanim zdążysz pokazać się z tej najlepszej strony? Oto najgorsze teksty, jakie zdarzyło wam się usłyszeć podczas randek.

Wiedz, że sukces pierwszej randki zależy nie tylko od tego, o czym mówisz, ale i od tego, jak mówisz. Oba aspekty powinny ze sobą idealnie współgrać. Bo cóż z tego, że chcąc wziąć sprawy w swoje ręce, zaproponujesz swojej partnerce pokrycie kosztów rachunku za obiad (co mogłaby odebrać przychylnie), skoro wypowiadasz się tak zuchwale, że ostatnie kęsy dosłownie stają jej w gardle?

Sprawdziliśmy, jakie często popełniacie błędy podczas pierwszych randek. Niestety, okazuje się, że tu nie wszystkie chwyty są dozwolone. Jeśli jednak postanowisz wprowadzić je w życie – klęska murowana.

Uważam, że…
- W ciągu pierwszych pięciu minut zadał mi pytania typu: ile chcę mieć dzieci i jak często chodzę do kościoła oraz zdążył powrócić do tematu krótkich spódniczek dziewczyn na imprezie, co dla niego kojarzyło się jednoznacznie z paniami lekkich obyczajów, poruszył też temat aborcji – wymienia Anna. – Oczywiście ja raczej nie miałam okazji odpowiedzieć. Miałam na tej randce spódnicę długą do ziemi. Ale jak szliśmy obejrzało się za mną dwóch mężczyzn i jeden powiedział "fajna dziewczyna", no cóż, pewnie każdy inny facet by się ucieszył, że idzie z atrakcyjną kobietą, ale temu już coś nie pasowało i zaczął doszukiwać się czegoś w moim stroju, sposobie bycia itd. Stwierdził, że za jego kobietą nie powinni się oglądać mężczyźni i że ich sprowokowałam. Generalnie randka to koszmar, każdy według niego był nie taki jak trzeba, zdążył obgadać każdego, kogo znałam i wiele osób których nie znałam.

Podobną przygodę miała Regina, która tak wspomina swoje spotkanie z oryginalnym randkowiczem. – Zaprosił mnie do kina, potem wpadł do mnie na herbatę (…) Jak zobaczył obrazek z Matką Boską na ścianie dostałam wykład w tonie fanatycznego ateizmu. Najlepsze jest to, że ta Maryja już tam wisiała, jak się wprowadzałam.

Zadawanie niezręcznych i dość osobistych pytań czy dzielenie się opiniami na tematy powszechnie uznawane za dość kontrowersyjne, to naprawdę kiepski pomysł tematów na pierwszej randce. Oczywiście, mając zdecydowane poglądy, czy zdanie na jakiś temat, chcielibyśmy wiedzieć, co myśli o tym druga strona, ale dajmy sobie wzajemnie czas na poznanie się i spokojną rozmowę na tematy bardziej neutralne, takie, w których obie strony będą się czuły swobodnie. Na tematy "egzystencjalne" przyjdzie jeszcze pora.

O pieniądzach – z rozwagą
A najlepiej wcale, przynajmniej na początku. Zarobki, wydatki i pożyczki to naprawdę kiepski temat na pierwszą randkę. Temat podejmowaliśmy w Sympatii wielokrotnie i za każdym razem na forum toczy się pewne rodzaju wojna, w której panowie zwykle oskarżają panie o to, że "lecą tylko na ich pieniądze i bezczelnie o nie wypytują", panie z kolei zarzucają przede wszystkim dwa skrajne podejścia do tematu - skąpstwo lub nadmierne szastanie i chwalenie się zasobem portfela.

- Poznałam kiedyś faceta, który zaproponował mi abyśmy się czegoś napili (było strasznie gorąco) na ujęciu wody oligoceńskiej – wspomina Viera. – Pił wodę prosto z kranu. Jak wcześniej mi powiedział, do kawiarni nie chodzi, żeby nie wzbogacać restauratorów. Poza tym opowiadał, jak to udało mu się kupić sobie młode ziemniaki za 27 groszy za kilogram. Wcześniej, jak były po 1,5 zł, to nie kupił, bo za drogo. Najśmieszniejsze, że nie był taki biedny. Z tego co mówił był Sales Managerem w jakiejś firmie zagranicznej.

Odwrotną sytuację opisuje Aga. – Dałam sie zaprosić na randkę, bo po jego licznych zaproszeniach pomyślałam, ze może on w gruncie rzeczy jest fajny, ale w imprezowej atmosferze, hałasie, przy kumplach zachowuje się trochę pajacowato. Przyszedł w przyciasnej marynareczce i zaczął opowiadać, ze tatuś ma szklarnię, a on i brat odkładają na mercedesy. Tatuś pilnuje, żeby nie przepuszczali kasy. Nie mogłam się doczekać końca tego spotkania, nerwowo sie rozglądałam, czy nikt znajomy mnie nie widzi.

Karola tak wspomina z kolei swoją pierwszą randkę z pewnym studentem. – Czekałam na niego na dworcu PKP - krótkie zapoznanie, jakaś knajpka, zamawiamy kawkę, a on rzuca tekstem: "Ale żeby było jasne, każdy płaci za siebie!" No masakra jakaś (kawa kosztowała 2,50)!

Jeśli jesteś facetem i to ty byłeś inicjatorem spotkania – bądź poważny i zachowaj się adekwatnie do sytuacji. Nie chodzi o to, że jako mężczyzna masz taką powinność, a raczej o to, że powinieneś w tej sytuacji wziąć sprawy w swoje ręce i być konsekwentny. Poza tym możesz zaproponować, taktownie, zapłacenie rachunku. Jeśli trafisz na osobę, która stanowczo sobie tego nie życzy – uszanuj to, nie naciskaj i nie komentuj. I nawet, jeśli masz wrażenie, że jej poziom tolerancji jest dość wysoki, a poczucie humoru nieprzeciętne - picie wody oligoceńskiej prosto z kranu zostaw sobie lepiej na inny wieczór, najlepiej w męskim gronie ;)

Jeśli jesteś kobietą, nie pytaj wprost o zarobki, stan posiadania, marki samochodów, czy rodzinne włości. Na mężczyzn działa to jak przysłowiowa płachta na byka, dlatego ich reakcją na takie zachowanie jest przypięcie Ci łatki osoby nie tyle "wścibskiej", co zwyczajnie "interesującej się moimi pieniędzmi". I pamiętaj, jeśli wydaje Ci się, że twoja sytuacja finansowa jest lepsza, lepiej zarabiasz – nie przechwalaj się, bo twojemu partnerowi będzie zwyczajnie przykro i niezręcznie.

Komplementy aż głowa boli
- Moja najdziwniejsza randka w sumie powinna mnie dowartościować i cieszyć, a trochę mnie speszyła – pisze Adria. – Facet całą kolację powtarzał jaka jestem piękna i cudowna. No wszystko fajnie, ale nie, jeśli to jedyne, co mówi w ciągu półtorej godziny!

No właśnie, komplementy na randce to odwieczny problem, szczególnie męskiej części randkowiczów. Oczywiście, chcemy być mili i przyjaźni, dlatego często szukamy sposobu na to, jak okazać partnerce to, że naprawdę nam się podoba. Niestety czyniąc to nieporadnie albo zbyt nachalnie, uzyskamy efekt dokładnie odwrotny. Jeszcze gorzej, jeśli wysilimy się na epitety kompletnie nie odzwierciedlające "stanu rzeczy".

Podobno "dobre słowo" ma ogromną siłę i jest niczym głaskanie duszy, które uskrzydla nas i dodatkowo mobilizuje. Warto więc od czasu do czasu obdarować drugą stronę miłą pochwałą, bo zbyt często nie tylko traci na wartości, ale wprawia w zakłopotanie i zażenowanie. Jeśli więc nie masz pewności, jak powinien brzmieć twój komplement i jak często na niego stawiać, lepiej o nim zapomnij. Czasem to, co niewypowiedziane, działa z podwójną mocą ;)

Co do szczerości - nie sil się na nią za wszelką cenę, bo jedyny efekt jaki uzyskasz będzie ten, który wywołał amant Mili. - Facet opowiedział mi, jak to się napracował, żeby umyć samochód przed spotkaniem ze mną… że aż mu pot leciał po ja… Potem opowiedział, jak to ukradł z kumplem ciężarówkę piachu z budowy... i takie tam. To była ostatnia randka.

Być sobą – nie taki znowu frazes
- Byłem na randce z laską która ubzdurała sobie że jest sobowtórem Dody – pisze Marek. – Ten sam denerwujący śmiech, podobny tatuaż, styl mówienia, kuse majtki. Wypisz, wymaluj Doda. Nie mam nic do Dody jako artystki, ale żeby chodzić z dziewczyną, mającą lat 29, która ją naśladuje we wszystkim, to za dużo dobrego. Z drugiej strony - wiem, że ona ma zainteresowania, że nie jest taka głupia, że ma własne zdanie.

Być może partnerka Marka wyszła z założenia, że atuty – które zresztą zdołał wychwycić – to za mało, by zrobić dobre wrażenie? "Dodatkowym efektom specjalnym" powierzyła w pewnym sensie swój sukces. Czy zdawała sobie sprawę, że efekt, jaki uzyskuje, jest zupełnie odwrotny? Być może warto było postawić po prostu na "siebie"? Cóż, dziś już się tego nie dowiemy.

- Na randce nazmyślałam, że pracuję w ministerstwie, że mam własne auto, mieszkanie – wyznaje Kasia. – Pracuję w mięsnym, moja matka pije, a ojca nie pamiętam. Tego chłopaka poznałam przez internet, on jest z tzw. dobrego domu, ojciec ma komisy samochodowe a matka dwie apteki. Nazmyślałam, bo wiedziałam że nasz związek nie ma dalszych szans. Kłamałam ile wlezie, powiedziałam że studiuję w Łazarskim w Warszawie, że mam psa yorka, że moja matka pracuje w telewizji, że byłam na wakacje w Egipcie, a w realu nigdy nie byłam nawet za granicą. Teraz nie wiem co mam robić, bo jak się dowie, że pracuję w mięsnym.

Koloryzowanie bądź przemilczanie pewnych, niewygodnych z naszego punktu widzenia, faktów to klasyczna technika autopromocji na pierwszej randce. Cóż, bez względu na płeć, chcemy wypaść idealnie i pozostawić po sobie świetne wrażenie. Problem w tym, że zwykle nie wierzymy, że jesteśmy to w stanie zrobić bez "dodatkowych pomocy". Oczywiście nie dotyczy to tylko pań - z badań wynika, że 1/3 mężczyzn kłamie na pierwszej randce przede wszystkim w takich kwestiach jak: praca, przeszłość, zainteresowania, posiadane auto oraz sytuacja materialna. Dokładnie w takiej kolejności.

Oczywiście, o ile roczny dochód netto nie jest sprawą, która powinna zaważyć na naszym zainteresowaniu drugą osobą i temat ten nie powinien być kwestią omawianą podczas pierwszego spotkania, o tyle ubarwianie i "podkręcanie" historii swojego życia, by wydawało się jeszcze ciekawsze i jeszcze piękniejsze - zdecydowanie odradzam. Pamiętajmy o tym, że – jakkolwiek szare i "zwyczajne" wydaje nam się nasze życie, dla kogoś, kto zdecydował się na randkę z nami - jest niczym książka, której zakończenia nikt jeszcze nie zna… Może warto, by ten ktoś sam zdecydował, czy ma ochotę zostać jednym z jej bohaterów?

 

Sylwia Stodulska-Jurczyk

sympatia




7-12


Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

powrót na górę