Menu

logo tjk main 

Jak się ubierać - nastolatka i dorosła

Jak się ubierać - nastolatka i dorosła

W poprzednim artykuliku postanowiłam zachęcić do eksperymentów z modą - niezależnie od stopnia zaawansowania wiekowego. W tym postaram się kontynuować myśl.

20, 30, 40… 100 – to już wiek kobiety, x < 20 – nastolatki.

Czy ma to jakieś znaczenie?
– ogromne!

Nastolatka lub nastolatek - to nie jest porada tylko dla kobiet - oj nie, to jest ktoś, kto z punktu widzenia biologicznego jeszcze się rozwija. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - po 21 roku życia - z całym systemem biologicznym jest już raczej z górki niż pod. 

Moim zdaniem, nie tylko z punktu widzenia biologicznego, ale także światopoglądowego, kształtuje się kręgosłup moralny, postawa itp. itd. Na tej samej zasadzie zaczyna kształtować się podejście do stylu i mody. W tym wieku duży wpływ mają ideologie, muzyka, ideały, media - ot wszystko, co nas otacza. Generalnie w tym wieku też łatwiej jest ryzykować lub wtapiać się w tłum - zależy co kto wybierze i jakim nurtem pójdzie. 

Jak już trochę wyrośniemy i parę razy się oparzymy - zrzucamy skórę nastoletnią i powinien wreszcie pojawić się w pełni ukształtowany człowiek. Gotowy na nowe wyzwania i na trening osobowości (nadal rozwijający się). 

Wiek młodzieńczy jest ciut poplątany - szukamy, sprawdzamy, testujemy, podglądamy. I dlatego nasz ubiór może to pięknie odzwierciedlać - właśnie wtedy, nie powinniśmy bać się eksperymentów. Wtedy też możemy sobie pozwolić na przesadę, cekiny i trupie czaszki w ilościach hurtowych - bo na razie testujemy i dobrze się przy tym bawimy.

Gorzej, jeśli mając 40 lat - nadal testujemy i wydaje nam się, że czapka z daszkiem w komiks z kaczorem Donaldem to dobry pomysł… wtedy trzeba wcisnąć mocno hamulec i pomyśleć czy aby nie zaczniemy być śmieszni… w ramach powiedzonka "z tyłu liceum, z przodu muzeum". Chyba, że naszym zawodem jest rozśmieszanie ludzi - ale poza tym przypadkiem, właśnie o to chodzi, żeby nie narażać się na śmieszność. Niech to będzie ekstrawagancja, ale nie przesada zagłębiająca się w bycie śmiesznym.

Uczmy się komponować swój styl, jak dobry kucharz. Nastoletni "kucharz" zjada hot-doga, zagryza dżemem, popije sokiem ogórkowym i jego żołądek to zniesie. Dorosły organizm poczuje, że być może za dużo chemikaliów jest w jedzeniu lub niedopasowana mieszanka przypraw. Kształtuje się i gust i podniebienie. 

Nie mówię, że po 20 i 30-stce mamy rezygnować z ukochanych trampek - absolutnie nie! Jednak nasze stylowe danie trzeba przyprawiać bez przesady i do tych trampek nie dodawać już opuszczonych spodni w kroku, kratkowanych skarpetek bluzki z napisem w cekiny i torby adidasa - to może bez bycia śmiesznym zrobić nastolatek (i jeszcze odprawić jakimś mocno wyeksponowanym nakryciem głowy).

[tutaj muszę wspomnieć o blogerach typu Brian Boy czy oldtimerowcach stylu: Annie Piaggi - są to osoby, które testują style i ubiory, aby potem ktoś mógł to przeinterpretować na codzienność - zupełnie jak nastolatki, oczywiście niektórym wychodzi to lepiej innym gorzej :)))))].

Nie bójmy się przesady młodzieńczej i nie wytykajmy jej palcami - "młodość ma swoje prawa". 
Nie narażajmy się w latach późniejszych na wysyłanie złych sygnałów światu "chcę na siłę być nastolatką", bo nikt nie będzie nas traktował poważnie (bo styl to jest główny sygnał, który wysyłamy otoczeniu).

powrót na górę