Menu

logo tjk main 

My z bidula - rodzina widziana oczyma dzieci z domów dziecka

Takie proste słowa, codzienne. Niby nic zwyczajnego. A jednak dla niektórych nieosiągalne, nie do spełnienia. My z bidula, tak dzieci z domu dziecka mówią o sobie.

Serce się kraje, kiedy ogląda się te ogromne oczy stęsknione widoku matki, ojca, rodzeństwa. To ich spojrzenie jest takie wymowne, choć postawa stara się mówić coś zupełnie innego. Dzieci z bidula uczą się hardości. Twardości nie umieją się nauczyć, bo pustka nie jest twarda. Jej nie ma.

Będąc jeszcze uczennicą brałam udział w przedstawieniu w Domu Dziecka w Krasnem (woj. podlaskie). Do dziś pamiętam pewną rozmowę, która pozwoliła mi na lata zrozumieć co oznacza rodzina, rodzice, rodzeństwo.

Jakie jest twoje największe marzenie?
Ania: móc przytulić się do mamy i pomilczeć
Łukasz: pójść z tatą na boisko i pograć w piłkę nożną. Pani nie wie, że ja świetnie gram w piłkę. Mógłbym pokazać tacie kilka sztuczek, jak zmylić bramkarza i strzelić gola.

Nie lubicie Domu Dziecka, jest tu źle?

Ania: Nie, nie jest źle. Wychowawca i dyrektorka są fajni, ale oni tu tylko pracują. Mają czas, żeby porozmawiać, poradzić. Potem idą do swoich domów. Oni są mamami i tatusiami swoich dzieci a nie naszymi. Nie mogą nas kochać. Mogą jedynie lubić i szukać dla nas domów.
Łukasz: Nie wiem…
Ania (dopowiada) Łukasz miał być już dwa razy adoptowany, ale raz się rozmyślili, a raz oddali po kilku dniach. Bardzo to przeżył, płakał i całymi dniami nie jadł. Teraz się boi, że na zawsze zostanie w domu dziecka. Z drugiej strony boi się też, że znów nabierze nadziei, że kogoś pokocha, a oni znów go porzucą. Jestem na tych ludzi zła. Tak nie można robić.

Jak spędzacie czas?
Ania: Normalnie, chodzimy do szkoły potem odrabiamy lekcje czasem w świetlicy, czasem w pokojach. Jak jest ładna pogoda bawimy się na podwórku w różne zabawy.
Łukasz (wtrąca) no, ja to najbardziej lubią grać w piłkę i „kosza”.
Ania (kontynuuje) Kiedy jest brzydko czas spędzamy w środku. Można też pójść do swego pokoju i pisać listy.

Listy? Do kogo piszesz?

Ania: Do mojej mamy. Bo widzi pani, moja mama żyje, nie tak jak mama Łukasza. Ona umarła jak on miał 4 lata. Tata nie wiadomo gdzie jest. Mojej mamie odebrali prawa rodzicielskie bo piła. Ale ona mnie kocha. Ona tylko choruje na wódkę. Teraz obiecała, że będzie się leczyć i mnie stąd zabierze. I ja wiem, że ja do niej wrócę. I przytulę się do niej i pomilczę. Wie pani co, ja często oglądam programy, w których mówią, że dzieci uciekają z domów, że są niedobrzy dla swoich rodziców, którzy się starają. Ja od swojej mamy nigdy bym nie uciekła. Nie uciekłabym z domu, bo nie ma piękniejszego miejsca na ziemi.

Dziś Ania i Łukasz są dorosłymi ludźmi. Anię poznałam drugi raz na jednym ze spotkań zborowych. Patrzyłam na nią, taką dorosłą i widziałam tą małą Anusię, która marzyła, żeby przytulić się do mamy i pomilczeć. Ona też mnie poznała. Podeszła do mnie, a koło niej szedł wtulony w kolana chłopczyk. Nazwała go Łukasz, wiecie dlaczego prawda? Wie, że tamten Łukasz wyjechał za granicę i osiągnął sukces zawodowy. O jego rodzinie nic nie wie.

Ania jest samotną matką. Mąż nie wytrzymał jej „kompleksu bidula”. Próbowali, ale nie wyszło. To nie była jego wina, jej właściwie też nie. Nikt jej nie nauczył co to jest rodzina. Mama zapiła się na śmierć. Nie wróciła, choć obiecała. Do dziś stoi to zadrą w sercu. Gdyby nie syn… Ania patrzy przed siebie i smutno mówi: mój synek też nie pozna co to znaczy prawdziwa rodzina, ale cieszę się, że ma mamę i tatę, którzy często się spotykają we trójkę. Jest jeszcze malutki, ale kiedyś mu wytłumaczę. Zresztą tli się jeszcze nadzieja, że będziemy rodziną. Ostatnio mąż chciał zrezygnować z separacji i zacząć od nowa. Chcę mieć rodzinę i nauczyć się jej, ale się jednocześnie boję.

Wychodzimy razem i widzę jak Łukasz biegnie do mężczyzny wołając tata, tata. I to spojrzenie Ani pełne oczekiwania i tęsknoty. Znów staje się dziewczynką, ale jej wzrok jest już inny. Radośniejszy. Mężczyzna bierze syna na ręce i obejmuje Anię. Ledwie mnie zauważa, ale nie szkodzi. Widzi kogoś, kogo powinien widzieć.
Życzę im szczęścia i powodzenia w uczeniu się bycia rodziną.

Rodzina – mama, tata,
Może nawet brat i siostra
Pies biegnący po parku
Chomik w klatce
Obiad na stole
Krzepiący uścisk ramion
Chłodząca dłoń na rozpalonym czole
I to słowo jedyne, szczere
Kocham cię synku, córeczko
Wiesz, ja też cię kocham…
… Mamo
… Tato.

(na potrzeby artykułu 4.11.2012 aut. Justyna Nosorowska)

 


 

8-12

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

Nieatrakcyjna po ciąży - czy to tylko w naszej głowie?

Artykuł ten ma pewien związek z moim poprzednim - Jak zmienia się życie w związku gdy pojawia się dziecko - czy to koniec namiętności? Przecież to, czy czujemy się atrakcyjne ma wpływ na namiętność w naszym związku…

Ciąża i poród to dla kobiety prawdziwy egzamin. Zapewne jeden z najtrudniejszych. Z jednej strony cud nowego życia, a z drugiej nie lada sprawdzian z cierpliwości i wytrzymałości.

Jednak, tak jak w ciąży ciało kobiety jest istnym pięknem, samym w sobie, tak po porodzie nierzadko zmienia się nie do poznania. Często po porodzie kobiety czują się jak po „zderzeniu z pociągiem”. Ciało, delikatnie mówiąc „zmasakrowane”, nieposłusznie odmienione i to często, niestety na gorsze.

Powiedzmy sobie szczerze, że najczęściej większość kompleksów to jednak nasze własne wymysły i odczucia. Otoczenie nie widzi tego, co my sobie, najzwyczajniej w świecie, wmawiamy.

To prawda, że nasze ciało się zmieniło, już nie jest takie jak kiedyś. Pojawiły się dodatkowe kilogramy, czasem rozstępy, przebarwienia. Wielu z nas wydaje się, że to proces nieodwracalny i zdarza się, że niektórych zmian nie da się cofnąć, ale to skrajne przypadki.

Jest wiele sposobów na to, by po ciąży znów wyglądać dobrze. Po pierwsze, trzeba w to uwierzyć i polubić nową siebie. Po drugie, trzeba włożyć w to trochę wysiłku, bo nic się samo nie zrobi, a już na pewno nikt za nas tego nie dokona. Nie jest łatwo znaleźć czas przy małym dziecku na ćwiczenia, fitness, siłownię. Jednak przy odrobinie dobrych chęci, nawet zwykłe domowe czynności mogą pomóc. Niewątpliwie najlepszym sposobem na schudnięcie i powrót do szczupłej sylwetki jest sama opieka nad potomkiem. W natłoku obowiązków nie poczujemy nawet, ile jesteśmy w stanie spalić kalorii a każda niezdrowa przekąska, o której nie ma czasu pomyśleć, wyjdzie nam tylko na zdrowie.

W modzie są teraz ćwiczenia, które możemy wykonywać razem z dzieckiem. W jednym czasie dajemy Maluchowi naszą bliskość, a jednocześnie ćwiczymy nasze ciało.

Dzisiejsza medycyna estetyczna daje ogromne możliwości i nadzieje na poprawę wyglądu. Jest tyle różnych metod, kosmetyków, zabiegów, że każda z nas z pewnością znajdzie coś dla siebie.

Przede wszystkim jednak trzeba zmienić swoje nastawienie i okazać sobie więcej wyrozumiałości. To normalne, że wygląda się inaczej, że wiele się zmieniło. Ale to nie oznacza końca naszej atrakcyjności, absolutnie! Naprawdę często po ciąży kobiety wyglądają dużo lepiej niż wcześniej. Są zdecydowanie bardziej kobiece.

Spójrzmy na siebie łaskawiej i życzliwiej. Przeszłyśmy, jakby nie patrzeć ciężką drogę i chwilę potrwa nim wrócimy do stanu „sprzed”. I najważniejsze - dajmy sobie czas. Więcej wyrozumiałości dla samej siebie. To nieistotne, co mówią i myślą inni. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nam coś wytknie, ale nie ma sensu brać tego do siebie. Atrakcyjność jest w dużej mierze w naszej głowie. To od nas samych zależy jak będziemy czuć się we własnym ciele. Jeśli postawimy poprzeczkę za wysoko, zamiast pomóc tylko pogorszymy sprawę.

Tak naprawdę, jeśli zaakceptujemy siebie i swoje odbicie w lustrze, to nawet nie będziemy wiedziały, kiedy wypiękniejemy bardziej niż kiedykolwiek dotychczas.

A te dodatkowe kilogramy? Cóż, może znikną a może pozostaną, bo, je pokochamy? Moda na „wieszaki” przemija, a prawdziwa kobiecość to nie rozmiar, jaki nosimy, ale to jak „się nosimy” i czujemy.

Jeśli nasz facet akceptuje nas taką, jaką jesteśmy to, w czym problem? Jeśli ma nam coś do zarzucenia, to niech sam spróbuje urodzić dziecko, a później wyglądać jak model z reklamy.

Media non stop bombardują nas obrazkami celebrytek, które krótko po ciąży wyglądają, jakby nigdy w niej nie były. I irytuje nas to, bo wiemy jak wygląda rzeczywistość. Nie ma sensu zaprzątać sobie tym głowy.

Jednym z rewelacyjnych sposobów na poprawę samopoczucia jest (i to nie żadne odkrycie) nowa fryzura, fajny modny ciuch, nie ważne, w jakim rozmiarze. Jeśli uda nam się czasem wygospodarować chwilę dla siebie, na wyjście z domu w pełnym makijażu i ekstra stroju, to zadziała to jak świetna kuracja upiększająca.

Nie jest też niczym nowym fakt, że jeśli dobrze czujemy się same ze sobą, to otoczenie też nas tak odbiera.

Dzisiejsza „sexy mama” ma różne oblicza. Wcale niepowiedziane, że musi być super szczupła i mieć nieskazitelną figurę, jak modelki z reklamy bielizny. Ważne, że jest świadoma swojej atrakcyjności i seksualności i lubi siebie, taką, jaka jest. Bo każda kobieta jest piękna na swój własny sposób i ma prawo by tak się czuć. Tego nikt nie może nam odebrać!

Jedno jest pewne, dla naszego Malucha nie jest ważne ile mama waży, ale to czy jest szczęśliwa i zadowolona. Bo prawda stara jak świat – szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko! A resztę pozostawiam Paniom pod samodzielną rozwagę!:)

 

Magdalena Zbytek-Książkiewicz, 30l.

Czytaj więcej...

Jak zmienia się życie w związku gdy pojawia się dziecko - czy to koniec namiętności?

Narodziny dziecka wywracają całe życie do góry nogami. Kiedyś byliśmy tylko we dwoje, wszystko planowaliśmy tylko dla siebie, wolni i spontaniczni.

Teraz słowo „spontaniczni” można schować do szuflady. Mały Szkrab zawładnął nami całkowicie, bo wszystko co się dzieje ma związek wyłącznie z Maluchem.

Zwykłe wyjście do sklepu wymaga nie lada logistycznego zaplanowania - musi być dostosowane do pory posiłków, drzemek, zmiany pieluch. To mały człowieczek zdecyduje kiedy zjemy i kiedy pośpimy (albo i nie). Nie ma czasu na nic innego, zwłaszcza na początku, zanim „ogarniemy się” ze wszystkim.

A jak zmienia się związek?
Na pewno nie na gorsze. Jest inaczej, to fakt ale wcale nie gorzej. To prawda, że na początku MY schodzimy na dalszy plan, nie jesteśmy już sami dla siebie, ale jesteśmy my dwoje dla Malucha, przede wszystkim. Jednak nie oznacza to wcale, że namiętność wtedy wygasa. Jeżeli odpowiednio ją pielęgnujemy, to po krótkim uśpieniu, wraca, czasem z większą nawet siłą.

Przecież namiętność to też czuły pocałunek ot tak, po prostu, to przytulenie gdy jest się już naprawdę zmęczonym, to ukradkowy dotyk, czuły gest. Namiętność na takim etapie życia nie musi kojarzyć się wyłącznie z dzikim i namiętnym seksem. To tak naprawdę nasz sposób bycia razem. I w dodatku w nowym, innym już teraz życiu.

Często seks po porodzie przez dłuższy czas jest na bardzo dalekim planie, bo nie ma czasu, bo jest zmęczenie, ból, strach jak to teraz będzie.

Przecież urodziłam dziecko, zmieniłam się „tam”, zmieniłam się w ogóle. Jak partner mnie przyjmie, czy będzie inaczej, czy będę w jego oczach mniej atrakcyjna? Te pytania zadaje sobie każda kobieta, która urodziła dziecko. Nie jest łatwo obudzić w sobie tę kocicę, która królowała w sypialni przed ciążą.

Czasem jest i tak, że dla kobiety poród i ból mu towarzyszący jest tak traumatycznym przeżyciem, że boi się zbliżenia, często nawet boi się kolejnej ciąży.

Powiedzmy sobie szczerze, ostatnie uczucie jakie towarzyszy kobiecie po ciąży i porodzie to brak poczucia własnej atrakcyjności. Figura już nie ta, kilka dodatkowych kilogramów tu i ówdzie które wymagają czasu i pracy, by zniknęły. Do tego często brak czasu na wybranie się do kosmetyczki, na zakupy by odświeżyć garderobę i ubrać „nową” siebie.

Tylko często to wyłącznie nasz punkt widzenia. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, jak widzi nas ukochany mężczyzna.

Zapytałam kiedyś kilku znajomych mężczyzn, jak widzą swoje ukochane po urodzeniu dzieci. Odpowiedzieli niemalże zgodnie, że zdecydowanie zmienił się stopień atrakcyjności ich partnerek, ale nie na niższy lecz na wyższy. Przede wszystkim mają dla małżonek wiele szacunku za to, że pokonały trud porodu. Nie wszyscy Panowie towarzyszyli przy porodzie, ale Ci którzy byli na porodówce zdecydowanie tego nie żałują, bo na własne oczy widzieli, ile kobieta musi znieść. Za to właśnie je uwielbiają i podziwiają. Ponadto wszystkie krągłości, które zyskały, zdecydowanie dodały im seksapilu a kobieta karmiąca to już w ogóle cud!:)

Ja, osobiście podchodzę do tego wydarzenia tak, że dzięki naszej miłości powstało nowe życie, „nasze” maleńkie życie. To sprawiło, ze nasz związek rozkwitł na nowo. Nieważne, że często nie ma czasu lub siły by sobie to okazać. Jednak te momenty, kiedy mamy czas tylko dla siebie, są magiczne, wykradzione, czasem długo wyczekiwane, ale dzięki temu tak wyjątkowe.

Wiem, że są i tacy mężczyźni, którzy towarzyszą partnerce przy porodzie a później ich zainteresowanie nią znika, bo widzieli ją w tych ciężkich chwilach. Ja osobiście nie znam takich mężczyzn, na szczęście.

Nie ma jednej recepty na namiętność w związku, gdy powiększa się rodzina. Każda para musi sama znaleźć swój złoty środek. Ale naprawdę nie jest to takie trudne, czasem tylko potrzeba trochę czasu, bo wielkie rzeczy nigdy nie powstawały „ot tak”.

Można przecież od czasu do czasu wygospodarować chwilę na kolację we dwoje, przy świecach, jak za dawnych czasów. Wbrew pozorom to nie takie trudne, gdy Maluch idzie spać trzeba tylko znaleźć trochę sił, by od razu nie usnąć ze zmęczenia. Wiadomo, że chwile które były kiedyś, już długo nie wrócą, ale to nie znaczy, że te nowe nie przyniosą szczęścia.

Im więcej nad czymś pracujemy, tym później bardziej to cenimy.

Najważniejsze jest jedno – pamiętajmy, że dziecko rodzimy nie dla siebie, lecz to nasz dar dla świata. Kiedyś ono pójdzie swoją drogą, usamodzielni się, założy własną rodzinę. Nie będzie z nami wiecznie.

A MY? Zostaniemy wtedy znów sami, we dwoje. Czy nie warto więc każdego dnia pracować nad tym, by w przyszłości nadal się kochać i umieć spędzać razem czas? By wtedy wciąż umieć cieszyć się sobą? Małżeństwo i namiętność nie kończą się wraz z pojawieniem potomka, to dopiero początek wspólnego, zupełnie innego, ale jakże pięknego życia.

Namiętność jest jak piękny kwiat, bez pielęgnacji i systematycznej pracy nie przetrwa. Warto więc znaleźć w sobie siłę, a przecież we dwoje zawsze łatwiej!

Magdalena Zbytek-Książkiewicz, 30l.




7-12


Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

Przecież to jeszcze dziecko, czyli jak rodzic rozmawia z dzieckiem o seksie

Niedawno usłyszałam w telewizji, że ponad 20.000 nastolatek zostaje matkami. Aż mnie poraziło, spojrzałam na swojego szesnastoletniego syna. On? Ojcem? Nieee, przecież to jeszcze dziecko. Syn popatrzył na mnie i uśmiechnął się: Co byś zrobiła, gdybym ci powiedział, że zostanę tatą? Bez namysłu odpowiedziałam mu: Powiedziałabym, że zostanę babcią.

Potem myślałam nad tym, co usłyszałam. Zastanawiałam się, czy spełniłam dobrze rolę uświadamiając swoje dziecko? Czy w ogóle spełniłam taką rolę? Rozmawiałam z nim o tym? Pewnie łatwiej byłoby mi z córką. Tu mogłabym się podzielić swoim doświadczeniem, emocjami. Co mogłam powiedzieć chłopcu? Ojca nie ma w jego życiu, wybrał coś (nie kogoś) innego. Dziadek? Ooo, na pewno z nim nie porozmawia. Zostaję więc tylko ja.

Odkąd pamiętam, temat seksu był w naszej rodzinie tematem tabu. Nawet nie tabu, po prostu o tym się nie rozmawiało. Nigdy.

Razem z koleżankami uświadamiałyśmy się nawzajem. Rozmawiałyśmy o tym. W domu cisza. Kiedy zaszłam w ciążę bałam się powiedzieć rodzicom (choć miałam już „zaklepanego” narzeczonego i 24 krzyżyk na karku). Chociaż STOP, nie, to nie był strach. To było zażenowanie, bo przecież ciąża bierze się z seksu. Seksu, o którym nie mówiło się w moim domu.

Stres zaowocował zagrożeniem ciąży. Jednak mój syneczek postanowił żyć i się udało. Siedzi teraz naprzeciwko mnie, ma 180 cm wzrostu i z niewinną miną pyta mnie Co byś zrobiła, gdybym ci powiedział, że zostanę tatą? Nie wiem syneczku. Ucieszyłabym się, może troszkę przestraszyła, że tak szybko musisz dorosnąć, zajęłabym się dzieckiem, abyście mogli dalej się uczyć, pomogła finansowo i wsparła. Nie byłby to koniec świata, a wyzwanie, które można potraktować jak coś wspaniałego, bo nowy skarb pojawił się na świecie. Tak, to rozwiązanie na ewentualną ciążę.

A jak przestrzec dziecko przed ciążą? Nie jest to pytanie w stylu, co zjesz dziś na obiad? Wiem, z rodzicami pewnie trudniej rozmawiać na ten temat, niż z kolegą. Rozumiem skrępowanie, jest to przecież intymne przeżycie. Na szczęście od strony fizjologicznej pomogła szkoła. Bogato ilustrowane podręczniki może powodują śmiech i zażenowanie, ale przynajmniej to odpada z głowy udręczonych rodziców. Zajęcia edukacyjne prowadzone przez mądrych nauczycieli - pedagogów (podkreślam mądrych), również pomagają zasnąć zagubionym w tym temacie. Myślę, że rodzicom zostaje to, co najważniejsze. Nauczenie dziecka szacunku i miłości do drugiej osoby. Zrozumienie, że seks to nie wszechobecny w mediach pornos, a związek, w którym również należy się dogadać i uszanować wzajemnie. Takie jest moje rozumowanie, jeśli chodzi o poruszenie tego tematu.

Jednak aby to potwierdzić rozmawiałam ze swoimi znajomymi, jak pokonali ten temat tabu? Z przerażeniem stwierdziłam, że w większości spotkałam się z pełnym zdziwienia pytaniem O seksie??? No co ty, przecież to jeszcze dziecko!! Owszem jak był (była) mały (malutka) zadała takie pytanie. Ale powiedzieliśmy o bocianach, dzieciach znajdowanych na zagonie kapusty. Jest jeszcze na to czas. Hmm, czas? Przecież to dziecko właśnie skończyło naście lat. Statystycznie może zostać już matką, ojcem. Kiedy porozmawiasz? Kiedy przyjdzie i powie Będę miał dziecko?

Pamiętam dzień, kiedy przyszedł do nas mój syn (jego ojciec jeszcze uczestniczył w naszym życiu). Miał wtedy pięć, może sześć lat. Zapytał: Skąd ja się wziąłem? Jego tatuś popatrzył na mnie i… zwiał z pokoju, zostawiając mnie z zaciekawionym dzieckiem. Hmm, no cóż. Nie będę przecież mówić o zbliżeniu między kobietą a mężczyzną. Wzięłam go na kolana i odpowiedziałam: Ty syneczku? Ty się wziąłeś z moich marzeń. Wyobraziłam cię sobie. Wiedziałam, jaki będziesz miał kolor oczu, jakie włoski, jak będziesz się uśmiechał i dawał całusy mamie. Potem wierzyłam, że moje marzenie o tobie się spełni. I jesteś. Dokładnie taki, jak z moich marzeń. To wystarczyło memu synkowi. Nie zadawał więcej pytań. Dzień później poszliśmy do moich rodziców. Mama wzięła mnie dyskretnie na bok i powiedziała: Pytał mnie skąd się wziął? Powiedziałam, żeby zapytał rodziców. Ja już przeszłam przez tematy seksu, nie chcę tego powtarzać. Spojrzałam na swoją mamę. Przeszła przez temat seksu? Z kim? Może z siostrą? Spojrzałam na nią, ale nie, pokręciła głową, że nie z nią. To z kim? Z kim mamo, przeszłaś przez temat seksu? Mówiłaś, a ja zapomniałam? Mama zrozumiała moje nieme pytanie, więc jak zwykle bezpiecznie zmieniła temat: chcesz kawę? Potem już przy kawie, powiedziałam, że mój syneczek zadał mi to pytanie i dostał odpowiedź. To spojrzenie pełne zgrozy mojej mamy. Moje dzieciątko usłyszało to, co powiedziałam. Przybiegło do nas i powiedziało niewinnie: Ja już wiem, skąd się wziąłem. Na próżno mama usiłowała zmienić temat ofiarowując dziecku ciasteczko i czekoladę. Synek owszem, słodycze łaskawie przyjął i powiedział: wziąłem się z marzeń mamusi. Och, aż usłyszałam ten kamień spadający z serca mojej rodzicielki. Powiedziała: ładnie mu odpowiedziałaś. Znów jednak zaniepokoiłam mamę zapewniając ją, że więcej informacji, tym razem fachowych otrzyma moje dziecko, gdy będzie starsze. Na to moja mama pokiwała głową i powiedziała: zrobisz jak zechcesz. Pamiętaj jednak, że on jeszcze przez wiele lat będzie jeszcze dzieckiem. Masz jeszcze czas.

Dziś mój syn jest nastolatkiem. Ma dziewczynę. Wiedziałam, że nadszedł ten czas, kiedy mój syn może mieć mnóstwo pytań na temat seksu. Przyszedł do mnie któregoś dnia i usiadł naprzeciwko. Powiedział, mamo, chciałbym cię o coś zapytać. Wiem, że mi powiesz, ale wiesz.. trochę się krępuję. Nie wiem z kim jednak mógłbym o tym porozmawiać. W duchu jęknęłam i pomodliłam się o mądrość w przekazie. Mamo, chodzi mi o seks. Nie, jeszcze tego nie robiłem, ale kiedyś przyjdzie ten moment. Mieliśmy poruszany ten temat w szkole na Wychowaniu do życia w rodzinie, teoretycznie wiem, co i jak. Uff – odetchnęłam z ulgą. Szczegóły mogłam więc pominąć, duży plus dla szkoły. Rozumiem, że nie chcesz pytać jak wygląda zbliżenie i skąd się biorą dzieci? Roześmiał się Nie, mamo to wiem, wiem też jak się zabezpieczać, ale powiedz, skąd będę wiedział, że to właśnie ta dziewczyna? Nie chcę z byle kim, byle był za mną ten pierwszy raz. Pomyślałam sobie: Boże dzięki ci za tak mądrego syna. Odpowiedziałam: synu, to nie są łatwe sprawy. Nie jest do końca tak, że wiesz, że to „ta”. Musicie oboje tego chcieć. Nie na siłę, nie bo już inni to robili, a wy jeszcze nie. To ma być przemyślana decyzja. Kiedy jednak oboje się zdecydujecie, pamiętaj, że dziewczyna potrzebuje czułości, szacunku. Dla niej jest to akt nieodwracalny, nie może wspominać swego pierwszego razu z odrazą, czy wstydem. Seks może być piękny, kiedy jest oparty o wzajemne uczucie. Nawet jeśli później okaże się, że to jednak nie „ta” nie będziesz miał poczucia, że kogoś skrzywdziłeś. To jest ważne. Syn przytulił się do mnie a ja spojrzałam na niego. Może to jeszcze dziecko, ale mam nadzieję, że i przy takiej okazji zachowa się jak dorosły, odpowiedzialny człowiek.

Jedyne co mi teraz zostało, to życzyć im, aby ten pierwszy raz był piękny i satysfakcjonujący dla obojga. Bez konsekwencji.

APEL DO RODZICÓW:
Niestety opowieści o bocianach, kapustach i innych legendach można włożyć już do lamusa. Drodzy rodzice spójrzmy prawdzie w oczy. Nasze dzieci są bardziej doświadczone niż my myślimy. Doświadczone fizycznie a nie psychicznie i edukacyjnie, bo mama i tata spoglądając na swoje potomstwo myślą: Seks? Eee, przecież to jeszcze dziecko. Mam czas.




5-12


 

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

Spacerowy plan awaryjny – czyli co zrobić, gdy dziecko ma swoją wizję wyjścia z rodzicami

Spacer czy też zakupy z dzieckiem dla większości oznaczają mile spędzony czas. W szczególności niedzielny popołudniowy spacer jest synonimem relaksu i wypoczynku.

Wiadomo, nieraz zdarzy się, że maluch pokaże na co go stać, na przykład w napadzie histerii, bo akurat w sklepie chce natychmiast dostać zabawkę albo do zjedzenia lizaka, czy też na spacerze pragnie pójść w zupełnie inną stronę niż my. Lecz przeważnie przytrafia się to każdemu z nas raz na jakiś czas i ważne jest, żeby nie pozwalać dziecku zobaczyć, że takim histerycznym zachowaniem może coś wskórać. Jednak co począć, gdy nasza pociecha zbyt często odmawia współpracy z nami? W końcu to żadna przyjemność biegać za maluchem, a zarazem pilnować, żeby nikt nie ukradł wózka, albo denerwować się kiedy w sklepie dziecko dostaje histerii.

Stare porzekadło mówi „jak nie siłą, to sposobem”. I właśnie tutaj potrzebny będzie dobry sposób. Oczywiście każdy rodzić musi wypracować sobie swój „plan działania”, jednak poniżej postaram się przedstawić listę, kilku sprawdzonych sposobów na spacerowe kłopoty.
1. Zabierzmy ze sobą coś do pochrupania dla malucha – często pod wpływem chwili decydujemy się pospacerować dłużej niż na początku planowaliśmy, bądź przypominamy sobie, że jeszcze trzeba iść coś dokupić na obiad, dlatego też warto ze sobą mieć np. chrupki kukurydziane lub wafelki ryżowe, które głodny malec będzie mógł pochrupać na spacerze
2. Koniecznie trzeba pamiętać o piciu – krótko, spragniony maluch to zły maluch
3. Przyda się zabawka – najlepiej grzechotka, lub piszcząca maskotka, która zainteresuje dziecko, gdy znudzi go oglądanie świata, a gdy maleństwo już pewnie chodzi może to być zabawka do prowadzenia na drążku lub sznurku
4. Opowiadajmy dziecku co się dzieje w koło niego – nawet noworodek lubi słuchać głosu rodziców, działa on uspokajająco. A starsze dziecko, ciekawe świata poznaje w ten sposób nowe słowa
5. Kiedy maluch wpadnie w histerię starajmy się go uspokoić – wiadomo, że i dzieckiem i nami targają w takiej sytuacji silne emocje, ale trzeba starać się opanować, gdyż dziecko widząc, że my nie radzimy sobie z emocjami, nie będzie miało skąd brać przykładu
6. Idąc na większe zakupy kupmy maluchowi np. bułkę bądź weźmy jakąś zabawkę – jeżeli dziecko zacznie domagać się kupna zabawki można śmiało powiedzieć, że przecież już ma, albo że samochodzik czeka na niego w domu. Można też, przed zakupami zaznaczyć, że pójdziemy pooglądamy zabawki, ale nic nie będziemy kupować, jeśli się powie to w odpowiedni sposób dziecko na pewno zrozumie

Oczywiście są to tylko podstawowe rady, gdyż tyle jest sposobów ile rodziców i dzieci. Ważne jest by wychodząc gdzieś nastawić się na mile spędzone chwile. Z biegiem czasu każdy z nas – rodziców – opracuje swoje sposoby na spacerowe problemy. Ja na przykład zawsze w zanadrzu mam pęk starych kluczy, żeby w razie czego dać je synkowi, dla którego cały świat przestaje istnieć, gdy je dostanie. Drugim sprawdzonym w stu procentach sposobem na ukojenie nerwów mojego dziecka jest piosenka Gotye „Somebody that I used to know”. Fakt, że czasami mam już jej serdecznie dosyć, ale najważniejsze, że jak tylko synek usłyszy pierwsze jej nuty jego nastrój zmienia się momentalnie.

A może i Wy drodzy rodzice podzielicie się swoimi sposobami?

Iwona Czyżykowska, 28l.

 


 

5-12

 

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

 

Czytaj więcej...

Zaganiany świat, zaganiana mama…

Dużo się słyszy, że w dzisiejszym świecie żyje się coraz szybciej, że ludzie mają mniej czasu dla siebie samych. Na nic nie starcza im czasu. Uzależniamy się od gadżetów reklamowanych w telewizji. Zamiast spotykać się ze znajomymi, rozmawiamy z nimi przez Internet. A nasz świat przedstawiany przez autorów programów telewizyjnych oraz reklam, mija się z rzeczywistością. Bo przecież wiadomo, że nie ma mamy, która by cały dzień prała, czy stała przy zlewie mozolnie szorując gary i ciężko przy tym wzdychała. Nie ma też kobiet, które mają manie usuwania plam z ubrań swoich pociech. Zresztą połowa pań, które tak pięknie wymalowane, ubrane prosto od stylisty odgrywa w telewizji role mam, nigdy nie miały nic wspólnego z rodzeniem dzieci. Dlatego też należy spojrzeć na ten cały medialny świat z przymrużeniem oka.

Ale jak w takim świecie, gdzie wszystko pędzi na złamanie karku odnajdują się dzisiejsze mamy?

Zewsząd mówi się, że dzisiaj kobiety wychowujące dzieci mają bardzo dobre warunki, wiele udogodnień, ogrom możliwości czyli wszystko na wyciągniecie ręki. Można łączyć pracę i wychowywanie dzieci. Ale czy rzeczywiście jest tak różowo, jak jest to przedstawiane w mass mediach? Z jednej strony tak, gdyż jeszcze parę lat temu nie było tak dużych możliwości jak obecnie. Wszystkie potrzebne produkty, czy to żywieniowe, czy też ubrania i artykuły przemysłowe są teraz ogólnie dostępne dla wszystkich. Przy czym jednocześnie jesteśmy zasypywani reklamami tysiąca produktów, które wmawiają nam, że koniecznie musimy to wszystko mieć, bo inaczej nasze życie nie będzie miało sensu, że będziemy np. marnować czas na zmywanie naczyń, zamiast poświęcić go na zabawę z dzieckiem. To samo tyczy się masy nowoczesnych gadżetów, które nie zawsze są wybawieniem od nielubianych obowiązków. Oczywiście są rzeczy, które rzeczywiście się przydają, jednak jest to tylko niewielki odsetek, tego co jest nam wciskane na każdym kroku.

Identycznie sytuacja wygląda, jeśli chodzi o artykuły dla dzieci, z tym że te potrafią być nawet kilkakrotnie droższe niż ich odpowiedniki dla dorosłych. Na przykład buciki, małe kozaczki mogą kosztować nawet ok. 200 zł, czy też płaszczyk dla małej dziewczynki 150 zł. Już za samo to, że na ubranku, czy jakimś gadżeciku dla dziecka jest postać, z którejś bajki, płaci się dodatkowo ok. 20 zł. Oczywiście rodzice mają ogromny wybór i nie muszą się decydować na drogie ubrania, czy zabawki, ale kiedy dziecko i rodzić ogląda reklamy, gdzie w bardzo przekonujący sposób piękna pani, przekonuje nas, że musimy mieć ten a nie inny produkt, początkowo głupiejemy i po chwili zostajemy po niedługim czasie z niepotrzebną rzeczą.

Jedna z mam tak mi powiedziała o zakupach pod wpływem chwili: Raz się dałam naciągnąć na jedną rzecz, już w sumie nawet nie pamiętam, co to takiego było. Pamiętam tylko, że po jakimś czasie byłam wściekła na siebie, że kupiłam bubel, który leży i zbiera kurz.

Dlatego właśnie trzeba mieć dystans do świata reklamy i mieć zdrowe podejście do tego co tak naprawdę jest w życiu potrzebne dla nas i dla dziecka.

Zacytuję tutaj jedną wypowiedź, która bardzo mi się spodobała: Ja tam nie podążam za najnowszymi trendami w modzie i technologii. Nie kupuję dziecku żadnych wymyślnych zabawek z dwóch powodów. Po pierwsze nie stać mnie na nie, a po drugie nawet gdyby mnie było na nie stać, to to nie ma najmniejszego sensu, gdyż najlepszą zabawką dla mojego synka jest drewniana łyżka i pokrywki od garnków. Kiedy powyciąga je z szafek ma największą radochę. Jego mina jest wtedy bezcenna. Wątpię czy bardziej by się cieszył z jakiegoś plastikowego samochodziku. Przyznam szczerze, że nieraz sama biorę jakieś jego „zabawki” i z chęcią przyłączam się do zabawy. Mąż czasem na mnie wtedy dziwnie patrzy, ale widzę, że sam chętnie by się do nas dołączył.

Od jakiegoś czasu w telewizji można obejrzeć inny rodzaj reklamy dotyczący mam, a mianowicie reklamy społeczne, promujące jednoczesne wychowywanie dziecka i pracę zawodową. Wszystko w tych reklamach jest tak pięknie przedstawione. Bezproblemowo. Po prostu czysta sielanka, aż chciałoby się tam przenieść. Niestety, kiedy rozmawiałam z kilkoma mamami, które są w sytuacji, gdy muszą wybierać, zostać z dzieckiem, czy wracać do pracy, mówiły one, że to nie wygląda tak jak w reklamie. No, ale jak wiadomo, reklamy nie zawsze mówią prawdę. Po pierwsze pracodawcy nie zawsze chętnie przyjmują z powrotem do pracy młode mamy. Nieraz przyjmują je na kilka miesięcy a potem rozwiązują z nimi umowę. We wspomnianych spotach reklamowych mowa jest też o tym, że w dzisiejszych czasach kobieta może pracować zdalnie. Owszem może, jednak w Polsce niewiele firm oferuje taką formę pracy. Można niekiedy znaleźć dodatkowe zatrudnienie w formie zdalnej, lecz przeważnie są one gorzej opłacane, w porównaniu z tym, co zarabia się na etacie. No, ale też nie ma co wybrzydzać, bo każdy grosz się liczy.

Reklamy poruszają jeszcze jedną dosyć drażliwą kwestię, a mianowicie: przedszkola, żłobki i inne formy opieki nad dziećmi do lat trzech. Tak naprawdę to jest temat rzeka i w dodatku budzi wiele kontrowersji, więc w tym artykule zostanie opisany bardzo ogólnie. Są miejsca dofinansowywane przez państwo, ale jest ich strasznie mało i bardzo ciężko się do nich dostać. Przedszkola przyzakładowe to raczej wyjątek a nie reguła. A gdy ktoś zapyta o przedszkola i żłobki prywatne, ja odpowiem tak jak mi odpowiedziała jedna z mam, której synek chodzi do prywatnego przedszkola - „płać i płacz” lecz po chwili zastanowienia powiedziała - „w sumie to się cieszę, że maluch chodzi do prywatnego przedszkola. Jest ono naprawdę dobre, dużo jest zajęć, sympatyczne panie, które zajmują się synkiem, no i co ważne jest blisko domu, a najbliższe przedszkole państwowe jest oddalone o pół godziny jazdy samochodem. W związku z czym oszczędzamy na dojazdach (śmiech)”.

Tak, więc jak widać z jednej strony przed mamami otwiera się wiele możliwości, i dobrze, bo jest to krok naprzód, jednakże jest o wiele gorzej z wdrożeniem tych pomysłów w życie. Jednak małymi kroczkami na pewno osiągnie się duży sukces, a jeśli ktoś naprawdę chce coś w swoim życiu zrobić, dokona tego.

I jak tu nie zwariować, kiedy z każdej strony słyszy się sprzeczne informacje: jak ma się żyć, jak wychowywać dziecko, co mu kupować. A jeszcze niech do tego dojdą porady naszych mam i babć, które mimo ich najszczerszych chęci, niejednokrotnie są już nieaktualne? Przykładem mogą tutaj być chociażby zasady pielęgnacji malucha, które od kilku lat są inne od tych, jakie wpajano naszym mamom.

Trzeba trzeźwo spojrzeć na świat i pomyśleć sobie tak: Przecież ta pięknie wystylizowana pani, gdy już wraca do domu wygląda tak samo jak ja. Tak samo chodzi w dresach po domu, kłóci się z mężem o te same drobiazgi i ma takie same troski.

A kiedy mamy już dosyć całego tego świata, weźmy naszego maluszka i wyjdźmy z nim do parku na spacer. Zabierzmy ze sobą odrobinę suchego chleba, który posłuży nam do nakarmienia kaczek i łabędzi. Po prostu stwórzmy swój własny świat - swój i dziecka, na tak długo jak tylko się da. Choćby miało to być tylko pół godziny dla nas.

Iwona Czyżykowska, 28l.

 


 

5-12

 

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

Ile dzisiaj kosztuje bycie rodzicem?

Wiele osób deklaruje chęć posiadania dziecka, jednak z każdej strony słychać, że polskie społeczeństwo jest coraz starsze, gdyż z roku na rok rodzi się mniej dzieci. Dlaczego tak się dzieje? Być może dlatego, że w obecnych czasach wychowanie i utrzymanie dziecka jest bardzo drogie i bez pomocy rodziny często ciężko jest sobie z tym poradzić. Oczywiście jest też pomoc od państwa, ale tak naprawdę jest to niewielka kropla w oceanie potrzeb współczesnych rodziców.

Każda mama spodziewająca się maleństwa cieszy się, że w niedługim czasie, będzie mogła przytulić je do serca. Jednocześnie żywi obawę, przed tym, czy będzie umiała się odpowiednio zająć taką małą istotką i w sumie to jest najważniejsze. Przecież każda kobieta chce, by jej dziecko w przyszłości było dobrym człowiekiem z zasadami. Jednak, oprócz zapewnienia dziecku dobrego wychowania i rozwoju duchowego, trzeba zaspokoić także wszelkie jego potrzeby materialne. I tutaj mogą zacząć się poważne problemy…

Kilkakrotnie były już prowadzone badania mające na celu, ukazanie ile wynosi koszt wychowania dziecka, do 18 roku życia. Okazało się, że przeciętnie trzeba wydać ok. 200 000 zł, żeby zapewnić dziecku zaspokojenie wszystkich jego podstawowych potrzeb.

Tym sposobem łatwo policzyć, że na sam początek potrzebujemy jakieś plus minus 3000 zł. Oczywiście dostaniemy po urodzeniu dziecka becikowe, jednak wynosi ono 1000 zł. Jeżeli ktoś jest ubezpieczony na życie, również dostanie określoną w umowie kwotę. Lecz kwoty te pokryją tylko częściowo początkowe wydatki. A co dalej?

Dziecko rośnie bardzo szybko i praktycznie z tygodnia na tydzień będą potrzebne nowe ubranka, kolejne paczki pieluch, gdy jest karmione przy pomocy butelki konieczny jest zakup mleka modyfikowanego. Lista ta ciągnie się w nieskończoność. A z czasem zamiast się zmniejszać, zaczyna coraz bardziej rosnąć.

Kiedy maluszek podrośnie pojawia się kolejny dylemat – żłobek, niania, czy urlop wychowawczy? W dobrej sytuacji są ci rodzice, którzy mogą liczyć na pomoc dziadków. Wtedy mają pewność, że dziecko jest pod dobrą opieką i nie wydadzą takich pieniędzy jak w innych przypadkach. Jednak nie każdy może liczyć na taką pomoc, gdyż często babcie i dziadkowie również pracują. Wtedy trzeba decydować, czy oddaje się dziecko pod opiekę innych, czy zostaje się z nim w domu. Kiedy decydujemy się na urlop wychowawczy zostajemy z dzieckiem. Sprawujemy osobiście nad nim opiekę, mamy bezpośredni wpływ na jego wychowanie, ale musimy liczyć się z tym, że nie dostaniemy żadnych pieniędzy, gdyż urlop wychowawczy jest bezpłatny. Owszem jest przewidziany dodatek wychowawczy, jednak dostaną go osoby, których dochód w gospodarstwie domowych na osobę nie przekracza ok. 504 zł. Dostanie się wtedy 400 zł miesięcznie przez pierwsze dwa lata urlopu wychowawczego*.

Jeżeli zdecydujemy się na oddanie dziecka pod opiekę innych, czy to do żłobka, czy też wynajmiemy nianię musimy się liczyć z wysokimi kosztami. Państwowe żłobki z tych rozwiązań są najtańsze, jednak często w nich brakuje miejsc, wtedy trzeba szukać miejsca w prywatnych, ale te są o wiele droższe. Rodzice decydujący się na nianie muszą być świadomi, że jest to miesięcznie wydatek od 900 zł w górę, czyli tak naprawdę jedna wypłata. I tutaj nasuwa się pytanie, czy warto wracać do pracy tylko po to, by nasze wynagrodzenie było przeznaczone na wypłatę dla obcej osoby zajmującej się naszym dzieckiem?

Kolejne lata, to następne wydatki. Zaczyna się od przedszkola. Wiadomo najlepiej jakby dziecko dostało się do państwowego, gdyż jest ono tańsze, choć za lekcje np. angielskiego, czy rytmikę trzeba zapłacić dodatkowo, jednak i tak wychodzi to taniej niż przedszkole prywatne. Ale tutaj pojawia się problem w postaci niewystarczającej liczby miejsc w przedszkolach państwowych. I chciał nie chciał, dziecko trzeba zapisać do przedszkola prywatnego.

Po przedszkolu dziecko idzie do szkoły. Tutaj pojawiają się kolejne ogromne wydatki. Każdego roku pociechę trzeba wyposażyć w cały zestaw zeszytów, długopisów i innych przyborów szkolnych. Oprócz tego dochodzą podręczniki i ćwiczenia, które co roku trzeba praktycznie kupować nowe, gdyż co rusz wprowadzane są zmiany programowe i nie można odkupić kompletów używanych podręczników, tylko pojedyncze sztuki. Z każdym rokiem podręczniki drożeją i w księgarni można zostawić nawet 500 – 600 zł.

Powiedzmy, że każdego roku nauki naszego dziecka musimy wydać ok. 900 zł na wydatki związane z podręcznikami szkolnymi i artykułami papierniczymi potrzebnymi w nauce. Mnożąc to przez 12 lat nauki (6 lat podstawówki, 3 lata gimnazjum i 3 lata liceum) otrzymujemy kwotę ok. 11000 zł. Do tej sumy należy doliczyć jeszcze koszty zajęć dodatkowych oraz wycieczek szkolnych itp. a ubrania kupowane przez te wszystkie lata, to kolejny osobny temat z dużą ilością zer, bo przecież każde dziecko chce być modne.

A po szkole nasze dziecko zapewne zechce studiować…
UWAGA! Powyższe wyliczenia dotyczą tylko jednego dziecka. A co jeśli w rodzinie mamy dwoje, troje lub więcej dzieci?

Kiedy człowiek uświadomi sobie, jakie pieniądze są potrzebne, aby zapewnić dziecku odpowiednio godne życie łapie się za głowę. Jednak nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie rozliczał złotówek, kiedy ma najpiękniejszy i najcenniejszy skarb jaki mógł otrzymać od życia. Małego człowieka, który kiedyś powie „Dziękuje mamo, dziękuję tato za wszystko co dla mnie zrobiliście”. To jest bezcenne.

*Inaczej sprawa wygląda, jeżeli wychowuje się dziecko z orzeczeniem o niepełnosprawności.

Iwona Czyżykowska, 28l.

 


 

5-12

 

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS