Hokus pokus, czary mary - powiem prawdę za talary
- Napisane przez Paulina Nawrocka
- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
Każda z nas chce wiedzieć, co przyniesie przyszłość. Czy podjęte decyzje okażą się słuszne? Czy wiedza o tym, co będzie uchroni nas przed złymi skutkami naszych poczynań? Na te i na wiele innych pytań odpowie nikt inny jak tylko…wróżka.
Wydawać by się mogło, że jesteśmy światłymi, wykształconymi kobietami, niemającymi nic wspólnego z magią, a wszelkie zabobony traktujemy z przymrużeniem oka lub nawet ze śmiechem.
Nie przypisujemy więc żadnego znaczenia jakichkolwiek przesądów naszym problemom, które nader często pojawiają się w otaczającym nas świecie. Zwyczaj zrzucania winy na magię, za sprawą której rzekomo następowały kataklizmy, zarazy lub typowe ludzkie niepowodzenia, zostawiamy wcześniejszym pokoleniom. Dziś ze skrupulatną, naukową wiedzą, jaką jesteśmy w stanie się pochwalić, o nadprzyrodzonych właściwościach, możemy poczytać jedynie w książkach lub posłuchać opowieści starych, wiejskich kobiet. To wszystko jednak nie zmienia faktu, że w kalendarzach niektórych z nas, widnieje umówione spotkanie z wróżką.
Dlaczego zatem chodzimy do osób zajmujących się wróżbiarstwem?
Na sesji przepowiadania przyszłości zjawia się cała paleta osobowości. Z jednej strony, z usług wróżek korzystają osoby o poczuciu niskiej wartości, zagubione w życiu i odczuwające bezradność. Tacy ludzie widzą we wróżce płomyk nadziei na lepsze „jutro”, że może jednak powie im coś, co odmieni ich los. Z drugiej strony, do drzwi „wszechwiedzącej” pukają pewne siebie kobiety (mężczyźni również), które wiedzą, czego oczekują od życia i potrafią to osiągnąć. Z jakiego powodu więc uczestniczą one w owych spotkaniach?
Tak na to pytanie odpowiedziała 40-letnia Krysia. W życiu każdej kobiety pnącej się po szczeblach kariery, przychodzi moment, w którym zaczyna się zastanawiać czy dobrze robi, czy nie powinna przystopować lub zmienić kierunku swoich działań. Taka refleksja nad własnym życiorysem jest dobrym powodem, by pójść do wróżki i znaleźć w niej poparcie „Tak, wszystko układa się pomyślnie”. Oczywiście, jeśli jej słowa nie odpowiadały moim wyobrażeniom, wtedy przymykałam na nie oko i dalej robiłam po swojemu. Wróżka to nie wyrocznia delficka mówiąca „Twój los i tak jest przesądzony! Nie zmienisz tego!”. Karty jedynie mogą lekko naprowadzić nas na prawidłowe tory, z których czasem zbaczamy.
Gdy idziemy do wieszczki i słuchamy, co gwiazdy mają nam do powiedzenia, jeśli jesteśmy podatne na tego typu sugestie, następuje proces kodowania się. Co to znaczy, że się kodujemy? To nic innego, jak tylko silna wiara w sugestie wróżki i podświadome dążenie do ich realizacji. Nie ma w tym nic złego, gdy słowa przepowiadające naszą przyszłość mają charakter motywujący, wręcz zachęcający do zasmakowania nowych doświadczeń. Tego rodzaju wskazówki mają ogromną moc, szczególnie w momencie, gdy stoimy na rozdrożu naszego życia i nie wiemy, którą drogę wybrać.
33-letnia Luiza zdecydowała się uwierzyć w to, co karty mówiły o jej dalszym losie. Znalazłam się u wróżki, nie dlatego, że wierzę w przepowiadanie przyszłości, ale z powodu wszechogarniającej mnie bezsilności. Mojego małżeństwa nie można było nazwać sielanką. Mieszkałam w małym miasteczku z pensją kasjerki. Mimo ukończonych studiów i dwójki wspaniałych dzieci, moje życie nie zapowiadało się rewelacyjnie. Gdy więc stara kobieta rozpoczęła dywagacje na temat mojej przyszłości, rozwodu z mężem, wyjazdu do stolicy i lepiej płatnej pracy, nie mogłam uwierzyć w swoją głupotę - nie dość, że opowiada bzdury, to w dodatku muszę jej za to zapłacić. Nie powiedziała kiedy nadejdą zmiany. Dziś już wiem. Dwa lata po spotkaniu z wróżką, rozstałam się z mężem i wyjechałam z dziećmi do Warszawy. Nie wiem czy ta kobieta naprawdę wiedziała, co mnie czeka czy ja, nieświadoma jej wpływu, zaczęłam planować wszystkie swoje działania tak, by koniec końców wylądować jako rozwódka w stolicy.
Skąd osoby podające się za wróżki znają naszą przyszłość? Czy to naprawdę magia, a one same urodziły się z takimi zdolnościami? Czy może jednak to zwykłe psychologiczne podejście do klienta rodzi „potężną energię”?
Podobno, by zostać wieszczką trzeba posiadać specyficzny dar, „trzecie oko” i zdolność spoglądania „w głąb” człowieka - jednym słowem trzeba mieć „to coś”.
Dziwny jest zatem fakt, że do Szkoły Wróżek może przyjść każdy „z buta”, wystarczy się jedynie zapisać i uiścić odpowiednią opłatę.
W Polsce to właśnie Łódź jest uznawana za Alma Mater wróżbitek, chociaż w innych miastach również można pobierać takowe nauki. Czego więc uczą się adeptki łódzkiego Studium Doradztwa Życiowego lub innych Szkół Wróżenia? Z pewnością wszystkie kandydatki pracują nad zrozumieniem znaczeń i symboliki kart Tarota. Numerologia, znaczenie snów i techniki medytacyjne również nie są im obce. Ale czy tylko to daje im moc i siłę, by przepowiadać? Czy może istnieje jeszcze jeden element, który połączony z powyższymi, sprawia, że owe kobiety posiadają nadprzyrodzone zdolności? Tym elementem, można by powiedzieć - najważniejszym ogniwem we wróżbiarstwie jest poznanie samej natury człowieka. Przyszłe Sybille zgłębiają tajniki psychologii, ludzkich osobowości, zachowań, a nawet anatomii. Nic nie daje takiej przewagi nad drugim człowiekiem jak umiejętność dotarcia do jego wnętrza i zrozumienia każdej cząstki. Co więcej, prawdziwa wieszczka nie byłaby sobą, gdyby jej słowa skierowane w naszą stronę brzmiały w pełni zrozumiale i dobitnie. Używanie nietypowych sloganów i wyrażeń, które są przypisywane różnym stanom ducha lub poziomom życia, ma na celu zmuszenie nas do „dopasowania” sobie ich znaczeń względem naszej obecnej sytuacji życiowej. Zatem czy mamy tu do czynienia z magią? Czy to jest wyłącznie czysta psychologia?
Czy korzystanie z usług wróżek może być niebezpieczne? Częste spotkania z przepowiadającą przyszłość nie muszą oznaczać nic strasznego, jeśli tylko potrafimy utrzymać dystans do kobiety nam wróżącej, a przede wszystkim do samych siebie i wróżb, których jesteśmy głównymi bohaterkami. Niestety w momencie, gdy za bardzo zależy nam na „poznaniu przyszłości”, zaczynamy zachowywać się jak narkoman nie otrzymawszy odpowiedniej dawki. Wtedy też, musimy przystopować i zastanowić się, do czego to zmierza.
Czytywanie horoskopów w kolorowych pismach przynosi nam zazwyczaj śmiech, nie sugerując nic istotnego. Co natomiast mogą przynieść sugestie wróżbitek? Zważywszy, że każda z nich, w mniejszym lub w większym stopniu wpływa na podejmowane przez nas decyzje.
Jeśli fascynują Was, drogie czytelniczki, spotkania z osobami posiadającymi „trzecie oko” to dobrze. Oznacza to, że jesteście ciekawe świata. Pamiętajcie jednak, by w zaspokojeniu swojej żądzy wiedzy zachować umiar i rozsądek. Nigdy nie mamy pewności, czy trafiłyśmy do profesjonalnej wróżki i w jakim stopniu potrafi przepowiedzieć nam przyszłość (w jakim stopniu pozna naszą osobowość). Czy jest dobra w swoim fachu? Kto to wie… chyba tylko ona sama.
Paulina Nawrocka, 23l.
etnolingwistyka UAM