Modne bieganie - zdrowie czy lans? (Nie)drogi sposób na zdrowie
- Napisane przez Magda Surmacz
- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
Nikt nie zaprzeczy, że jeśli chodzi o dziedzinę sportu, bieganie wygrało i zostało okrzyknięte najbardziej popularną aktywnością fizyczną roku 2014. I nie tylko. Moda na aktywny tryb życia zapoczątkowała lawinę masowych produkcji dla biegaczy: buty, spodnie, koszulki, opaski a nawet majtki - wszystko z myślą o sportowcach. Nietrudno się domyślić, że punkt widzenia też uległ zmianie. Jogging to już nie tylko tani sport by poprawić kondycję, ale także lans bogatych przedsiębiorców i bizneswoman. Jak to się stało i do czego to prowadzi?
O zdrowotnych aspektach słów kilka…
Nie od dziś wiadomo, że bieganie to najlepsza metoda na zrzucenie zbędnych kilogramów i nabranie formy. Liczba jej zwolenników z roku na rok wzrasta. Dlaczego? Kiedy biegamy angażujemy do pracy główne grupy mięśni ramion, pleców i brzucha. No i oczywiście, wzmacniamy nogi. Po kilku treningach odczuwa się lekkość, znacznie szybciej pokonuje dłuższe trasy a wejście na 4 piętro nie będzie już stanowić takiego problemu. Poprawia się nasza wydolność organizmu, a jeśli biegamy w każdej porze roku - także i odporność na infekcje oraz sezonowe choroby. Jest jeszcze coś. Kobietki uważajcie: nasze ruchy nabierają gracji! Krok jak z wybiegów: gwarantowany! To wszystko? O nie. Oprócz zgrabnej sylwetki, regularny jogging może pomóc nam w walce z depresją, stresem czy złym samopoczuciem. Udowodniono, że 40 minutowe sesje, trzy razy w tygodniu idealnie redukują napięcie mięśniowe, a co za tym idzie stajemy się bardziej spokojne i optymistycznie nastawione do życia. I endorfiny, nie można o nich zapomnieć. Hormony odpowiedzialne za odczuwanie szczęścia, dają nam pozytywnego kopa do dalszego działania a także ogrom motywacji by nie przestawać trenować. Nieważne czy biegasz rano czy wieczorem - każda pora nauczy Cię cieszyć się z małych rzeczy i pozwoli dostrzec piękno chwili.
Do niedawna ten sport można było określić w trzech słowach: wszędzie, samotnie i tanio. Niestety wraz ze wzrostem zainteresowania, zmieniło się to na: widocznie, publicznie i drogo.
Do biegu. Gotowi. Start…ale zanim to…
Ok, musimy sprawdzić czy aby na pewno jesteśmy gotowi na trening. Zaczynamy. Strój? Jest: najnowsze buty Nike, stanik sportowy Pumy, legginsy - koniecznie z dużym napisem Addidas oraz koszulka Reeboka. Wszystko się zgadza. Idziemy dalej. Opaska na rękę a w niej przymocowany najnowszy odtwarzacz mp3 Sony. Do niego podłączone słuchawki - oczywiście też znanej marki, bo jakżeby inaczej. Coś jeszcze? Wydaje się, że wszystko. Czy możemy już zaczynać? Oczywiście, że nie. Jeszcze fotka na Instagrama koniecznie z hasztagiem „sport”, „fitfigure”, „jogging”, włączenie Endomondo i aktualizacja statusu na Facebooka. Koniec? Prawie. Wybieramy najbardziej popularne, widoczne trasy - jeśli jest ciepło. W przeciwnym razie pakujemy wszystko w torbę (oczywiście, markową) i jedziemy do najdroższej siłowni w mieście. Po powrocie do domu, ponownie informujemy świat jak bardzo dobrze nam poszło i jacy jesteśmy szczęśliwi. Planujemy kolejne zakupy artykułów sportowych i idziemy spać. THE END.
Śmiesznie to wygląda, prawda? Niestety, ale tak teraz jest. Moda na bieganie, przeistoczyła się w czysty lans i pokazówkę. Walka o zdrowy tryb życia i piękną sylwetkę idą w zapomnienie. Liczy się kto co ma na sobie i ile wstawi postów w Internecie.
Sama biegam regularnie i kiedy widzę do czego świat zmierza i co ludzie robią ze sobą, mam ochotę rzucić to w cholerę i zająć się czymś innym. Choćby ćwiczeniami w domu, gdzie nie muszę mieć stroju i sprzętu za kilka ładnych tysięcy, a mój wygląd może znacznie różnić się od tego z okładki pisma dla biegaczy. Minimalna kwota jaką teraz musi wydać przeciętny Kowalski by zacząć biegać to 600-700 złotych. Dla jednych to będzie mało, dla drugich dużo. Ale gdzie się podziały czasy w których do biegania wystarczył zwykły dres i adidasy? Zostały daleko w tyle, dzięki rozwijającej się technice i firmom odzieżowym.
Wszyscy ćwiczą? Ćwiczę i ja
I bardzo dobrze. Sama moda na bieganie nie jest zła. Wręcz przeciwnie, coraz więcej osób rusza swoje cztery litery z fotela i zaczyna aktywnie spędzać czas na siłowni bądź świeżym powietrzu. Zdrowsze społeczeństwo, to szczęśliwsi ludzie i więcej pozytywnej energii wkoło. I to jest świetne. Ale kolejne fotki butów, nóg i trasy, posty z ilością przetruchtanych kilometrów oraz co tydzień nowe stroje - to już czysta przesada. Jogging ma być dla nas. Ma pomóc nam w walce o zdrowie, sylwetkę i lepsze samopoczucie. Nie o większość ilość lajków czy znajomych. Zachowajmy zdrowy rozsądek i nie ulegajmy presji jaką niesie ze sobą lans biegowy. Moda na sport a lans sportem to dwie różne rzeczy, z których niestety to drugie wygrywa. Fakt, każda motywacja jest dobra by coś zmienić w życiu, jednak zdecydowanie lepiej jest od razu ruszyć w trasę niż po raz kolejny zmieniać koszulkę, bo nie pasuje do spodni.
Magda Surmacz
O zdrowotnych aspektach słów kilka…
Nie od dziś wiadomo, że bieganie to najlepsza metoda na zrzucenie zbędnych kilogramów i nabranie formy. Liczba jej zwolenników z roku na rok wzrasta. Dlaczego? Kiedy biegamy angażujemy do pracy główne grupy mięśni ramion, pleców i brzucha. No i oczywiście, wzmacniamy nogi. Po kilku treningach odczuwa się lekkość, znacznie szybciej pokonuje dłuższe trasy a wejście na 4 piętro nie będzie już stanowić takiego problemu. Poprawia się nasza wydolność organizmu, a jeśli biegamy w każdej porze roku - także i odporność na infekcje oraz sezonowe choroby. Jest jeszcze coś. Kobietki uważajcie: nasze ruchy nabierają gracji! Krok jak z wybiegów: gwarantowany! To wszystko? O nie. Oprócz zgrabnej sylwetki, regularny jogging może pomóc nam w walce z depresją, stresem czy złym samopoczuciem. Udowodniono, że 40 minutowe sesje, trzy razy w tygodniu idealnie redukują napięcie mięśniowe, a co za tym idzie stajemy się bardziej spokojne i optymistycznie nastawione do życia. I endorfiny, nie można o nich zapomnieć. Hormony odpowiedzialne za odczuwanie szczęścia, dają nam pozytywnego kopa do dalszego działania a także ogrom motywacji by nie przestawać trenować. Nieważne czy biegasz rano czy wieczorem - każda pora nauczy Cię cieszyć się z małych rzeczy i pozwoli dostrzec piękno chwili.
Do niedawna ten sport można było określić w trzech słowach: wszędzie, samotnie i tanio. Niestety wraz ze wzrostem zainteresowania, zmieniło się to na: widocznie, publicznie i drogo.
Do biegu. Gotowi. Start…ale zanim to…
Ok, musimy sprawdzić czy aby na pewno jesteśmy gotowi na trening. Zaczynamy. Strój? Jest: najnowsze buty Nike, stanik sportowy Pumy, legginsy - koniecznie z dużym napisem Addidas oraz koszulka Reeboka. Wszystko się zgadza. Idziemy dalej. Opaska na rękę a w niej przymocowany najnowszy odtwarzacz mp3 Sony. Do niego podłączone słuchawki - oczywiście też znanej marki, bo jakżeby inaczej. Coś jeszcze? Wydaje się, że wszystko. Czy możemy już zaczynać? Oczywiście, że nie. Jeszcze fotka na Instagrama koniecznie z hasztagiem „sport”, „fitfigure”, „jogging”, włączenie Endomondo i aktualizacja statusu na Facebooka. Koniec? Prawie. Wybieramy najbardziej popularne, widoczne trasy - jeśli jest ciepło. W przeciwnym razie pakujemy wszystko w torbę (oczywiście, markową) i jedziemy do najdroższej siłowni w mieście. Po powrocie do domu, ponownie informujemy świat jak bardzo dobrze nam poszło i jacy jesteśmy szczęśliwi. Planujemy kolejne zakupy artykułów sportowych i idziemy spać. THE END.
Śmiesznie to wygląda, prawda? Niestety, ale tak teraz jest. Moda na bieganie, przeistoczyła się w czysty lans i pokazówkę. Walka o zdrowy tryb życia i piękną sylwetkę idą w zapomnienie. Liczy się kto co ma na sobie i ile wstawi postów w Internecie.
Sama biegam regularnie i kiedy widzę do czego świat zmierza i co ludzie robią ze sobą, mam ochotę rzucić to w cholerę i zająć się czymś innym. Choćby ćwiczeniami w domu, gdzie nie muszę mieć stroju i sprzętu za kilka ładnych tysięcy, a mój wygląd może znacznie różnić się od tego z okładki pisma dla biegaczy. Minimalna kwota jaką teraz musi wydać przeciętny Kowalski by zacząć biegać to 600-700 złotych. Dla jednych to będzie mało, dla drugich dużo. Ale gdzie się podziały czasy w których do biegania wystarczył zwykły dres i adidasy? Zostały daleko w tyle, dzięki rozwijającej się technice i firmom odzieżowym.
Wszyscy ćwiczą? Ćwiczę i ja
I bardzo dobrze. Sama moda na bieganie nie jest zła. Wręcz przeciwnie, coraz więcej osób rusza swoje cztery litery z fotela i zaczyna aktywnie spędzać czas na siłowni bądź świeżym powietrzu. Zdrowsze społeczeństwo, to szczęśliwsi ludzie i więcej pozytywnej energii wkoło. I to jest świetne. Ale kolejne fotki butów, nóg i trasy, posty z ilością przetruchtanych kilometrów oraz co tydzień nowe stroje - to już czysta przesada. Jogging ma być dla nas. Ma pomóc nam w walce o zdrowie, sylwetkę i lepsze samopoczucie. Nie o większość ilość lajków czy znajomych. Zachowajmy zdrowy rozsądek i nie ulegajmy presji jaką niesie ze sobą lans biegowy. Moda na sport a lans sportem to dwie różne rzeczy, z których niestety to drugie wygrywa. Fakt, każda motywacja jest dobra by coś zmienić w życiu, jednak zdecydowanie lepiej jest od razu ruszyć w trasę niż po raz kolejny zmieniać koszulkę, bo nie pasuje do spodni.
Magda Surmacz