No i w końcu nastąpił ten dzień, dzień sesji... od rana fryzjer. Myślałam sobie co on może mi wymyślić na głowie w końcu mam krótkie włosy, ale okazało się że można nawet z krótkich włosów zrobić loczki. Po wizycie w salonie fryzjerskim trzeba było iść zrobić makijaż, no i tu znowu problem. Dzień wcześniej spaliłam się na raka więc jak rano spojrzałam w lustro to byłam załamana. Jak ja teraz będę wyglądać na tych zdjęciach, ale Pani, która robiła mi makijaż w Seforze to cudotwórczyni. Zakryła mi wszystko i po czerwonym kolorze nie było śladu a do tego cała wizyta przebiegała w atmosferze zabawy i wygłupów więc nawet nie wiem kiedy ten czas minął. No i w końcu nadszedł moment sesji. Mały stres ale Pani Jola - fotograf to profesjonalista w każdym calu. Rozładowała szybko napięcie i z drugą zwyciężczynią Halinką podeszłyśmy do tego jak do zabawy. Ciągłe śmiechy, wygłupy i zanim sie obejrzałyśmy było po wszystkim. Na koniec pamiątkowe zdjęcia z panią Jolantą - oczywiście też z głupimi minami bo jakże by inaczej. I tak zakończyła się nasza przygoda a szkoda. Ale poznałam wspaniałą kobietę jaką jest Halinka i mam nadzieję na kontynuowanie znajomości. Poznałam wspaniałych, miłych ludzi no i zobaczyłam że też mogę czuć się kobieco. Wszystkich zachęcam do brania udziału w takich metamorfozach.
Pozdrawiam wszystkich i może jeszcze kiedyś się usłyszymy
Karolina Lutowska
Czytaj więcej...
Minęło kilka dni od sesji zdjęciowej. Wydają się bardzo odległe, choć ich wspomnienie nadal wywołuje uśmiech, który, mam nadzieję, będzie trwał i trwał... Bo to ten rodzaj uśmiechu, który rodzi się wewnątrz ;-)Poniedziałkowy ranek zapowiadał się ekscytująco!Spotkanie z Panią Pauliną - fryzjerką z salonu JLD, tak jak poprzednim razem, okazało się przyjemnością. W mig wyczarowała fryzurę z kilkoma lokami, nieco różniącą się od tej codziennej, ale nie na tyle, bym czuła się nieswojo. Wkrótce potwierdziło się, że byłam w rękach prawdziwej profesjonalistki, bo fryzura doskonale sprawdziła się podczas sesji zdjęciowej.Przyznam, że trochę uwierał mnie widok twarzy bez makijażu, lecz to czego dokonała niebawem Pani Paula - makijażystka z Sephory - wynagrodziło mi ten dyskomfort w dwójnasób! W przeciwieństwie do Karoliny, drugiej finalistki konkursu, nie śledziłam w lusterku etapów jej pracy. Jedynym moim lustrem były oczy Pani Pauli. Z nich starałam się wyczytać, czy jest zadowolona z efektu. Jakże często my kobiety zachowujemy się w życiu w ten właśnie sposób: przeglądamy się w cudzych oczach...Widziałam już efekt pracy Pani Jowity, która wydobyła naturalne piękno Karolinki, która wyglądała przecudnie, skrycie żywiąc nadzieję, że jej dorównam ;-) Wyczekałam więc cierpliwie do momentu, w którym na ustach Pani Pauli zagościł piękny uśmiech, a jej spojrzenie wyrażało zadowolenie i wreszcie spojrzałam w lusterko... Było pięknie! Wyraziście i kolorowo, bo tego wymaga obiektyw aparatu. Obie z Karolinką poczułyśmy się wyjątkowo! Taka też stała się atmosfera w całej Sephorze. Pani Kasia nie omieszkała uwiecznić jej na fotografiach „od kuchni”, Pan Marcin zaś, nasz kamerzysta, dyskretnie śledzący kolejne etapy Metamorfoz, z uśmiechem pracował nad swoim materiałem, a zważywszy na klimat jaki się wytworzył, miał pełne ręce roboty.Każda minuta przybliżała nas do momentu wieńczącego projekt - sesji fotograficznej. Uśmiech i spojrzenia pełne aprobaty, jakimi raczyła nas Pani Kasia, z pewnością dodawał nam otuchy i pewności, że oto przed nami najpiękniejsza część Metamorfoz. Każdy z etapów był fascynujący, lecz ten budził prawdziwy dreszcz emocji! Oprócz radości pojawił się również niepokój: czy przed obiektywem zawodowego fotografa nie uleci krucha pewność siebie, czy nie spłoszę się, nie zamknę, czy wybrane stylizacje nie okażą się jedynie „kolekcją na manekinie”... Kolejny raz mnóstwo pytań i kolejne zaskoczenie odpowiedziami!Cóż to była za sesja! Pełna radości, humoru i swobody. Pani Fotograf dodawała rekwizyty, wymyślała pozy, dawała wskazówki, które pomagały nam czuć się dobrze przed obiektywem i zarażała śmiechem. Nim zdążyłyśmy okrzepnąć w każdej nowej stylizacji, Pani Jolanta z uśmiechem oznajmiała: „dziękuję, mam zdjęcie”. W takiej niezwykłej atmosferze niespełna trzy godziny minęły o wiele za szybko... Mam nadzieję, że zdjęcia oddadzą choć odrobinę tego pogodnego klimatu, w jakim dane nam było pracować! Jeszcze tylko wspólna fotografia z Karoliną w stylizacjach, które każda z nas, z sobie tylko wiadomych powodów uznała za szczególną i...koniec przygody!W drodze do domu kilka zaciekawionych spojrzeń, kilka komplementów...nic jednak nie trwa w nieskończoność :-( Po dniu pełnym wrażeń nastał wieczór i pora rozstania z pięknym makijażem, który z całą pewnością pomógł czuć się wyjątkowo. Przed lustrem postanowiłam przeprowadzić eksperyment: zmyłam makijaż jedynie z połowy twarzy chcąc przekonać się w czym tkwi sekret? Choć dziś trudno samej mi w to uwierzyć, tamtego wieczoru zobaczyłam w lustrze jedynie dwoje błyszczących oczu i uśmiech. Zmyłam resztę makijażu i nic się nie zmieniło! Z drugiej strony lustra spoglądała na mnie kobieta o roześmianych oczach i pogodnym uśmiechu. Uśmiechała się do mnie!Może więc w tym tkwi sekret: Byśmy nie przeglądały się w oczach innych, a częściej spoglądały w lustro, w którym będziemy się same do siebie uśmiechały. Mówi się, że piękno tkwi w oczach patrzącego. Patrzmy więc na siebie takimi oczyma, które to piękno widzą, a zobaczą je w nas inni...Pozdrawiam serdecznieH.M.
Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS