Menu

logo tjk main 

Śniadanie - dlaczego to najważniejszy posiłek dnia. Co powinniśmy jeść? Posłuchaj dietetyka!

W dzisiejszych czasach prowadzimy niezwykle intensywny styl życia. Ciągle się śpieszymy do pracy, na zakupy, na trening, do szkoły odebrać dzieci. Szczególnie rano, gdy często zmęczeni, niedospani wstaniemy z łóżka, zaczynamy się przygotowywać. Wtedy przychodzi czas na szybką kawę i wybiegamy niczym sprinterzy z domu, bo przecież już dawno jesteśmy spóźnieni. I znowu nie zdążyliśmy zjeść śniadania. Są również osoby, które nie mają zwyczaju lub nie lubią rano, zaraz po przebudzeniu zjeść posiłek.

Brak śniadania przed wyjściem do szkoły czy pracy to jeden z głównych, najpoważniejszych błędów żywieniowych współczesnego człowieka.

Dlaczego śniadanie jest tak ważne?


Przede wszystkim śniadanie jako pierwszy posiłek daje nam energię do działania. Rano, po wstaniu z łóżka, powinniśmy dostarczyć naszemu organizmowi makroskładników oraz przeciwutleniaczy w postaci odżywczego posiłku. Brak śniadania powoduje zmniejszoną koncentrację, zmęczenie, a czasem nawet rozdrażnienie. Dodatkowo brak pierwszego posiłku na rzecz „małej czarnej” prowadzi do zubożenia zasobów energetycznych naszego mózgu, co dodatkowo utrudnia możliwości skupienia i nauki w ciągu dnia.

Ponadto, brak spożycia posiłku rano skutkuje ciągłym podjadaniem w ciągu dnia. Nasz organizm potrzebuje energii do funkcjonowania, dlatego, gdy nie dostarczymy mu jej ze śniadaniem, upomni się o nią w kolejnych godzinach. W efekcie będziemy sięgać po mniej lub bardziej odpowiednie przekąski, co spowoduje rozchwianie planu posiłków oraz przyjęcie większej ilości energii z mniej wartościowych źródeł jak, np. słodycze czy słone przekąski.

Omijając śniadanie powodujemy również przesunięcie spożycia kolejnych posiłków o kilka godzin. W tej sytuacji często posiłek wieczorny spożywamy tuż przed pójściem spać, co nie wpływa korzystnie na trawienie oraz jakość naszego snu.

Co zatem powinniśmy wybierać na pierwszy posiłek?
W ostatnim czasie jesteśmy świadkami trwającej, zażartej dyskusji między zwolennikami konwencjonalnego śniadania, składającego się głównie z węglowodanów oraz sympatyków śniadań typu low carb. Słuchając obu stron, możemy poczuć się zagubieni. Zastanawiamy się czy na śniadanie powinniśmy spożywać rozmaite owsianki, płatki śniadaniowe na mleku czy może bardziej odpowiednia będzie jajecznica smażona na oleju kokosowym z boczkiem? Odpowiedź brzmi - „to zależy”. Planując śniadanie powinniśmy zawsze pamiętać o tym, by wykorzystywać do jego przyrządzenia możliwie najmniej przetworzone produkty, np. zamiast gotowych płatków śniadaniowych fitness wybierajmy płatki owsiane górskie, zamiast mleka naturalne produkty fermentowane (jogurt, kefir). Przygotowując omlet smażmy go na oleju kokosowym nierafinowanym lub maśle klarowanym ghee, dodając do niego dużą ilość świeżych, sezonowych warzyw. Do posiłku dodajmy źródła przeciwutleniaczy, jak np.: nasiona granatu, sok naturalny z rokitnika, warzywa czy świeże owoce. Przeciwutleniacze to związki, które zwalczają reaktywne formy tlenu w naszym organizmie, zwane wolnymi rodnikami. Spożywając śniadanie typu low carb, nie zapominajmy o warzywach oraz dobrych tłuszczach (oliwa z oliwek, masło klarowane ghee czy nierafinowany olej kokosowy). Na zimno, do gotowej potrawy, dodajmy źródła niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych w postaci oleju lnianego czy oleju z wiesiołka. Nie popadajmy również w skrajności. Jajecznica z pięciu jaj, smażona z boczkiem może być zbyt problematyczna dla naszego układu pokarmowego. Podaż tłuszczu i białka jest ważna w śniadaniu, gdyż dzięki nim będziemy dłużej syci, przez co unikniemy podjadania do czasu kolejnego posiłku. Jednak pamiętajmy, że najważniejsza jest nie ilość, a jakość. Wybierajmy odżywcze produkty, jak: jaja wiejskie, awokado, łosoś pacyficzny, makrelę, rozmaite warzywa, owoce, kasze (gryczana, jaglana), komosę ryżową czy amarantusa, dobrej jakości masło migdałowe, orzechy czy pestki dyni.

Nie zapominajmy również o odpowiednim nawodnieniu. Po przebudzeniu sięgajmy po szklankę wody mineralnej z dodatkiem, np. świeżo wyciśniętego soku z cytryny. Dzięki temu nawodnimy nasz organizm po nocy oraz poprawimy trawienie.

Podsumowując, jeśli chcemy mieć udany dzień, powinniśmy rozpocząć go od szklanki wody i spożycia porządnego śniadania. Dostarczenie energii z rana, pozytywnie oddziałuje na nasze zdolności fizyczne i psychiczne w ciągu dnia.

Klaudia Smosarska
Dietetyk kliniczny

Czytaj więcej...

Dieta na erekcję, czyli jak z konia pociągowego zrobić ogiera?

Według dostępnych na chwile obecną danych szacunkowych problemy z erekcją ma około 1,5 miliona polskich mężczyzn po 30. roku życia. Celowo piszę o danych szacunkowych, bo precyzyjnych informacji na ten temat nie ma - i to wcale nie dlatego, że nie ma możliwości ich zgromadzenia, tylko dlatego, że mało który facet mający kłopoty z erekcją przyzna się do tego komukolwiek. A już szczególnie lekarzowi.

My, kobiety, zwykle dowiadujemy się o trapiących naszych mężczyzn dolegliwościach w sferze seksualnej w sposób jak najbardziej praktyczny, bo nam też faceci nie uznają za stosowne powiedzieć cokolwiek. Tyle tylko, że my, drogie panie, mamy możliwość coś zmienić nawet wtedy, gdy nasz ukochany u lekarza ostatni raz był z okazji badań okresowych stwierdzających przydatność do pracy. Owszem, pewnie na początku będzie płacz i zgrzytanie zębów (u faceta, rzecz jasna), ale uwierzcie mi, że warto. Sprawdziłam w praktyce.

Od czego zacząć?
Odpowiedź brzmi krótko: od rozmowy. Ale takiej szczerej, bez owijania w bawełnę i udawania, że kłopoty z erekcją to nic takiego, bo to bzdura - to jest bardzo konkretne coś takiego, co potrafi zniszczyć najlepszy związek. Może się okazać, że trzeba będzie pójść do lekarza, żeby postawił dokładną diagnozę, ale w bardzo wielu przypadkach wystarczy zacząć od zmian w trybie życia naszego mężczyzny. Dużych zmian.

Po pierwsze: koniec leżenia odłogiem. Naukowcy już jakąś chwilę temu udowodnili, że najlepsze ćwiczenia na erekcję to aktywność fizyczna - jazda na rowerze, pływanie, bieganie czy w zasadzie cokolwiek, co dotlenia organizm, aktywuje dużą liczbę mięśni i (zupełnie przy okazji) spala nadmiarowe kilogramy. Trzeba po prostu jakoś naszego pana wyciągnąć z domu. Może na przykład powinien pograć w tenisa z mężem naszej najlepszej przyjaciółki? Albo zacząć się wybierać z nami na wycieczki rowerowe? Kiedyś mawiało się, że ruch to zdrowie i to stwierdzenie nie straciło na aktualności ani trochę. Ruch to jednak nie wszystko...

Jesteś tym, co jesz!
Warto naszego mężczyznę uświadomić kulinarnie co do prawdziwości powyższego stwierdzenia. Hamburgery, frytki, smażenina i inne podobne „pyszności” stanowią podstawę piramidy żywieniowej przeciętnego mężczyzny w wieku produkcyjnym. Ten stan rzeczy musi ulec zmianie. Radykalnej.

To właśnie w tym momencie zaczynają się zwykle największe męskie płacze i żale, ale warto postawić sprawę jasno i zapytać, co bardziej lubi Twój facet: niezdrowe żarcie czy seks? Bo jeśli to pierwsze, to to drugie zniknie z jego życia. A jeśli to drugie, to musi zniknąć to pierwsze. Innej alternatywy nie ma. Jeszcze nie słyszałam o facecie, który zrezygnowałby z seksu na rzecz fast foodów...

Do sprawy diety na erekcję trzeba oczywiście podejść rozsądnie, bo generalnie nie istnieje żaden nie wytworzony sztucznie pokarm, który by faktycznie wywoływał popęd seksualny. Nie znaczy to jednak, że nie można wspomóc Matki Natury. Do diety naszego mężczyzny powinny zatem trafić:
- jajka na miękko (ze względu na wysoką zawartość argininy, która bierze udział w syntezie tlenku azotu, a ten z kolei działa rozszerzająco na naczynia krwionośne, w tym także i ciała jamiste. Uwaga - jajka na twardo nie są już tak rewelacyjne pod względem dietetycznym!)
- owoce morza, orzechy, pełnoziarniste pieczywo i otręby (zawierają sporo cynku, niezbędnego do syntezy testosteronu, który jest odpowiedzialny między innymi za efektywność erekcji)
- buraki (zawierają mnóstwo antyoksydantów i stymulują produkcję tlenku azotu, o którym wspominałam wyżej. Ponadto jedzenie buraków ma pozytywny wpływ na wydolność fizyczną dzięki redukcji ilości tlenu spalanego w trakcie wysiłku)
- kakao i/lub gorzka czekolada (ze względu na wysoką zawartość substancji stymulujących wydzielanie endorfin, które działają rozluźniająco i antystresowo)

Oprócz tego warto zadbać o to, by przynajmniej co jakiś czas w jadłospisie znalazł się szafran (przyprawa, która wpływa pozytywnie na czas trwania erekcji), czosnek (ze względu na obecność allicyny, która poprawia krążenie krwi, a tym samym wspomaga erekcję), a także na stałe włączyć do diety na erekcję owoce i warzywa. Zawarty w nich błonnik oraz liczne witaminy i antyoksydanty dodatkowo usprawniają krążenie krwi.

To oczywiście nie jedyne, co możemy zrobić, aby nasz „domowy koń pociągowy” na powrót stał się dzikim i nieujarzmionym w sypialni ogierem - sporo interesujących informacji na ten temat można znaleźć na stronie http://www.permen.pl/wspomaganie-erekcji-dieta-i-styl-zycia.html. Warto do niej odesłać szczególnie tych panów, którzy twierdzą, że ich kłopoty z erekcją są tymczasowe, że same przejdą i że nie muszą w swoim życiu niczego zmieniać. Ja uważam, że skoro nawet producent jednego z najpopularniejszych wśród męskiej części populacji suplementu diety twierdzi, że suplement powinien tylko wspomagać, a nie leczyć, to chyba coś w tym jest. A teraz idę przygotować kolację - dziś jajka na miękko...
Czytaj więcej...

Czy to co jemy ma wpływ na wygląd, jakość oraz wypadanie włosów?

Piękne, lśniące i zdrowe włosy są bardzo pożądanym atutem mówiącym o zdrowiu danej osoby, jak również wpływającym na jej atrakcyjność.

Staramy się dbać o włosy stosując najróżniejsze środki farmakologiczne i pielęgnacyjne: suplementy diety, różnego rodzaju wcierki, maseczki do włosów, szampony etc. Często zabiegi te, choć stosowane systematycznie, dają mierny efekt. Po lekkiej poprawie, w momencie zaprzestania stosowania wyżej wspomnianych środków, problem powraca. Czy w tym momencie powinniśmy załamywać ręce, poddać się i pogodzić ze stanem rzeczy? Oczywiście nie!

Pielęgnacja od zewnątrz to za mało, aby cieszyć się piękną fryzurą powinniśmy zajrzeć głębiej - wewnątrz problemu. Z pomocą przychodzi nam dieta - czyli zbilansowany i urozmaicony sposób odżywiania. Tylko pełnowartościowa żywność pomoże nam wrócić do zdrowia, co zdecydowanie przełoży się na wygląd naszych włosów.

CO POWINNIŚMY ZATEM ZROBIĆ NA POCZĄTKU?
Przede wszystkim zastosować się do hipokratesowej zasady - primum non nocere (po pierwsze nie szkodzić). Z naszej diety musi zniknąć żywność wysokoprzetworzona - słodycze, żywność typu fast food, chipsy. Produkty te nie zawierają żadnych składników odżywczych, jedynie sztuczne konserwanty, cukier i puste kalorie.

Kolejnym krokiem jest wybór żywności naturalnej, czyli tej obfitującej w składniki odżywcze. Nasze włosy bardzo lubią witaminy i składniki mineralne. Na jakie związki powinniśmy zwrócić szczególną uwagę?

Przede wszystkim pełnowartościowe białko. Białko jest budulcem całego naszego organizmu, w tym również włosów. Wybierajmy białko pełnowartościowe znajdujące się w jajach, mięsie zwierząt z wolnego wybiegu, roślinach strączkowych. Dobrym rozwiązaniem będzie również uwzględnienie w jadłospisie komosy ryżowej i amarantusa, które charakteryzują się odpowiednim składem aminokwasów (aminokwasy - składowe białka), wpływających na odnowę i lepszą kondycję naszych włosów.

PAMIĘTAJMY O WITAMINACH!
Witamina A - pobudza do wzrostu mieszki włosowe. Obecna jest w żółtkach jaj, wątróbce, rybach oraz w ciemnozielonych warzywach.

Witamina C - silny przeciwutleniacz wpływa na zdrowy i świeży wygląd naszych włosów. Znajdziemy ją w owocach i warzywach. Owoce i warzywa najlepiej spożywać w postaci surowej, gdyż wtedy zawierają najwięcej witamin i składników mineralnych. Każda obróbka termiczna (gotowanie, pieczenie, smażenie, grillowanie) powoduje straty witamin i soli mineralnych. Wybierajmy owoce i warzywa dojrzałe, gdyż wtedy są najlepiej przyswajalne przez nasz organizm.

Witaminy z grupy B - niezwykle ważne dla zachowania dobrej kondycji włosów. Znajdziemy je w jajach, drożdżach, wątróbce, kaszach, warzywach, roślinach strączkowych.

Witamina D3 - pobudza wzrost włosa i odnowę komórek budujących włosy. Witamina D3 powstaje głównie poprzez ekspozycję na promienie słoneczne. Znajdziemy ją również w jajach, rybach (dorsz, węgorz, łosoś), fermentowanych produktach mlecznych (jogurt, kefir, zsiadłe mleko).

POSTAWMY NA SKŁADNIKI MINERALNE!
Minerały są równie ważne dla naszych włosów jak witaminy. Dlatego musimy zadbać o odpowiednią ilość składników mineralnych w diecie.

Szczególny wpływ na kondycję włosów mają:
Miedź - zapewnia prawidłowy wzrost włosów oraz ich strukturę. Jest niezbędna do syntezy pigmentu - melaniny - decydującego o kolorze włosów. Jej niedobór wpływa na osłabienie włosów. Dobrym źródłem miedzi jest naturalne kakao, wątróbka, nasiona słonecznika, pestki dyni, orzechy laskowe.

Cynk - odpowiada za syntezę keratyny - białka budującego włosy. Ponadto cynk reguluje pracę gruczołów łojowych w skórze głowy, zapewniając wysoką jakość sebum - emulsji tłuszczowej chroniącej włosy m.in. przed ich odwodnieniem.

Krzem - zmniejsza wypadanie włosów oraz przyspiesza ich wzrost. Do najpopularniejszych źródeł krzemu należą kasze, otręby oraz płatki owsiane. Duże ilości krzemu znajdziemy w naparach ziołowych z pokrzywy, skrzypu polnego, perzu i podbiału.

Jod - jego niedobór objawia się łamliwymi i suchymi włosami. Znajdziemy go m.in. w rybach (dorsz, mintaj, łosoś, halibut, sardynki), owocach morza (ostrygi, tran, glony morskie), fermentowanych produktach mlecznych.

W diecie dla pięknych i zdrowych włosów nie można zapomnieć o odpowiedniej ilości tłuszczów, a zwłaszcza nienasyconego kwasu gamma-linolenowego, który zapobiega wypadaniu włosów. Występuje on w olejach pozyskiwanych m.in. z nasion ogórecznika, lnu i wiesiołka. Aby mieć piękne i zdrowe włosy należy pić wodę, która nawadnia i nawilża oraz dostarcza włosom cennych soli mineralnych.

Sposób odżywiania jest najważniejszym determinantem kondycji naszych włosów. Warunkiem zdrowych, pięknych i gęstych włosów jest ich odżywienie, czyli dostarczenie niezbędnych składników odżywczych z pożywieniem. W związku z tym, aby cieszyć się piękną fryzurą, musimy zadbać o naturalną żywność oraz urozmaicone posiłki w naszym jadłospisie.

Klaudia Smosarska
Dietetyk kliniczny

Czytaj więcej...

Muzyka, jedzenie i alkohol czyli to, co na przyjęciu weselnym najważniejsze

Dobra muzyka, wyśmienite menu i dużo alkoholu to podstawa każdego, udanego wesela. Dzięki trafionym wyborom w tych trzech kwestiach, goście zapamiętają Twoje przyjęcie na długo. Nie sala, nie dekoracje i wbrew pozorom nie Wy sami. Dla wielu gości Twoje wesele to okazja do szaleńczej zabawy, degustacji wybornych trunków i potraw. Ważne, jeśli to możliwe, aby samemu wszystko wybrać, sprawdzić i dopilnować przed weselem.  

Jedzenie
Nie wiem czy wiesz, ale przed ostatecznym wyborem potraw, które będą serwowane na Twoim przyjęciu możesz je sama skosztować. Kuchnia weselna ma bardzo szeroką ofertę, dlatego, aby ułatwić nowożeńcom podjęcie decyzji, kucharz na próbę przygotowuje wskazane potrawy. Jeśli któreś z dań nie będzie Ci odpowiadało albo chciałabyś wprowadzić w nim jakieś zmiany to pamiętaj, że to właśnie Ty masz w tym temacie ostatnie zdanie.

Alkohol
Ta kwestia nie podlega żadnej dyskusji. Choć od niedawna modne stają się wesela bez alkoholu, pamiętaj, że na tradycyjnym, staropolskim weselu alkohol od zawsze lał się strumieniami. Wybór należy do Państwa Młodych. Jeśli zdecydujesz się podążać za tradycją, przy zakupie alkoholu kieruj się dwoma złotymi zasadami: zasada numer jeden - alkohol nie może być niewiadomego pochodzenia, kupuj tylko sprawdzone trunki. Zaopatrz się również w lżejszy alkohol np. wino. Nie każdy preferuje czystą wódkę. Bez względu na to, ile osób będzie na weselu, musisz myśleć o każdym gościu indywidualnie. Jeżeli wiesz, że na Twoim przyjęciu pojawi się np. kobieta w stanie błogosławionym, na pewno miło jej będzie, gdy pojawi się także drink bezalkoholowy. Kolejna zasada to ilość. Lepiej, aby alkohol został po weselu, niż miałoby go zabraknąć.

Muzyka

saksofon
pixabay.com
 
Tutaj przechodzimy do bardzo trudnego (jak nie najtrudniejszego) tematu. Zespół, mini orkiestra czy dj? Taniej czy drożej? Muzyka klasyczna czy disco polo? W tej kwestii przydatna okazuje się opinia osób, które korzystały z usług potencjalnych ,,grajków’’. O ile możesz się takową sugerować, nigdy nie będziesz miała pewności, że muzycy poprowadzą Twoje wesele podobnie. Zespół weselny to najczęściej wybierana opcja. Jego koszt to od jednego do kilku tysięcy złotych. Pomiędzy stosunkowo tanim dj (od 400-1700zł), a zazwyczaj szalenie drogą orkiestrą (od 2500-7000zł), zespół wydaje się być starzałem w dziesiątkę.

Na co zwracać uwagę przy wyborze muzyków? Poszukiwania zacznij zaraz po ,,zaklepaniu’’ terminu wesela. Jeśli istnieje możliwość osobistego przesłuchania repertuaru Twojego potencjalnego wokalisty, nie wahaj się ani chwili i jedź sprawdzić go, choćby na drugi koniec Polski! Nie wypada bowiem wprosić się na czyjeś wesele, ale czasem dobry zespół czy dj gra na różnych imprezach okolicznościowych np. dniach miasta. Szukaj informacji w Internecie, gdzie znajdziesz nagrania całych występów. Szukaj także wśród znajomych, znajomych Twoich znajomych i portalach ślubnych. Nie poddawaj się zbyt szybko i nie bierz pierwszego, lepszego zespołu. Pamiętaj, że dobra muzyka i wodzirej poprowadzą Twoje wesele!

Jeśli znajdziesz już swój ideał muzyczny, negocjuj cenę jakakolwiek by ona nie była. Wszystko i zawsze można negocjować, najwyżej nic nie wskórasz, ale też nic nie stracisz próbując. Skonstruuj umowę, która zobowiąże dwie strony. Musisz mieć pewność, że nikt ,,nie wystawi Cię do wiatru’’ na tydzień przed uroczystością, a i drugiej stronie przyda się gwarancja zlecenia. Zwróć szczególną uwagę na punkt mówiący o godzinach występu. Jasno podkreśl, że drugą stronę obowiązuje zabawianie gości od błogosławieństwa, aż do np. 3 nad ranem. Postaraj się dodać również podpunkt mówiący o ewentualnym przedłużeniu usług za określoną kwotę, którą najczęściej płaci się za każdą kolejną, nadprogramową godzinę. Dokładnie ustal zakres obowiązków, zapytaj o wymagania drugiej strony, nie zapomnij poruszyć kwestii picia alkoholu. Tutaj również ostatnie zdanie należy do Ciebie. Płacisz, więc wymagasz. Poproś o listę utworów, możesz ją zmodyfikować wykreślając lub dodając inne piosenki. Ustal przebieg pierwszego tańca, jeśli uważasz, że Twój zespół sobie z nim nie poradzi, nie ryzykuj. Zapytaj też o przewidywane gry i zabawy weselne, wymieniajcie się swoimi pomysłami. W kwestiach, w których nie masz zdania, podążaj za opinią profesjonalistów. Nie narzucaj swoich pomysłów na siłę, nie ustalaj z góry przebiegu wesela z dokładnością co do minuty. Muzycy będą wiedzieli lepiej kiedy zagrać szybkie, skoczne disco, a kiedy wolnego walczyka.

Choć wesele to jedyny taki dzień w Twoim życiu, pamiętaj, że nie będziesz w stanie kontrolować wszystkiego podczas uroczystości. Bardzo ważne jest zatem uzgodnienie wszystkiego przed ,,godziną zero’’ na tyle, abyś na weselu nie musiała się o nic martwić. W dniu swojego ślubu postaraj się zapomnieć o wszystkim innym i skupić się jedynie na tych wyjątkowych chwilach. Nic już nie poprawisz, nic nie dodasz, bądź dobrej myśli, że Twój trud włożony w całą organizację sprawi, że ślub i wesele będą najpiękniejszym wspomnieniem w Twoim życiu. Tego Ci z całego serca życzę!

Kasia Małek, 20l.
Czytaj więcej...

Czy fast foody są dobrym pomysłem na posiłek?

Szybkie, tanie, smaczne…ale czy zdrowe? Mowa tu o znanych i lubianych przez nas wszystkich fast foodach, do których zaliczane są między innymi: cheeseburgery, chickenburgery, fishburgery, hot dogi, pita, frytki, lazanie, zapiekanki, tortille, pizzy, nugetssy itp.

Wśród skojarzeń dotyczących owego jedzenia królują McDonald i hamburgery, które po raz pierwszy pojawiły się w Stanach Zjednoczonych. Odniosły one tam olbrzymi sukces, czego dowodem jest fakt, że dzisiaj można spotkać je już na całym świecie, praktycznie w każdym barze, restauracji czy miejscowym sklepiku. Mimo to największą sławą wciąż cieszą się znane sieci barów szybkiej obsługi takie jak wspomniany już McDonald, KFC czy Burger King.

Ale skąd tak wielka popularność fast foodów? Co sprawia, że to właśnie hamburger i frytki są często wskazywane jako jedne z naszych ulubionych posiłków?

W dzisiejszych czasach żyjemy i jemy w biegu. Nie mamy czasu na to, by zjeść wartościowy posiłek. Często też nie chce nam się gotować, dlatego wybieramy inną opcję - jedzenie na mieście. By więc nie tracić czasu decydujemy się na fast foody, które, jak sama nazwa wskazuje, są ‘szybkim jedzeniem’ serwowanym nam na poczekaniu, w ciągu kilku minut. Stanowią więc doskonałe rozwiązanie na opisane wyżej sytuacje.

To, co również przyciąga ludzi np. do hamburgerów to stosunkowo niskie ceny, niższe niż obiad w restauracji. A przecież każdy chce zjeść coś, co cieszy nie tylko oczy, ale i podniebienie, a jednocześnie nie pociągnie nas za kieszeń. Nie da się ukryć, że takowy rodzaj posiłku jest smaczny i dodatkowo łatwo dostępny a różnorodność burgerów i innych pyszności pozwala każdemu znaleźć coś dla siebie.

Często bary oferujące ‘szybkie jedzenie’ są też dobrym rozwiązaniem na wypad z rodziną, czy przyjaciółmi, gdyż są to zazwyczaj przytulne miejsca z atrakcjami dla dzieci. Mam tu na myśli np.: mini plac zabaw, wręczane zabawki gratis czy różnego rodzaju gadżety.

Jednak czy to, co cieszy nasze oczy i brzuchy jest dobre dla naszego zdrowia? Czy fast foody są dobrym pomysłem na posiłek? Na pozór może się wydawać, że tak. Bary szybkiej obsługi w opisanych wyżej sytuacjach wydają się być świetnym miejscem, do którego udajemy się, gdy dopadnie nas głód. Jednak wszystko ma swoje plusy i minusy. Często to, co złe, jest dla nas niewidoczne. Tak jest i w tym przypadku. Jesteśmy nieświadomi tego, do czego może doprowadzić regularne spożywanie ‘szybkiego jedzenia’.

Otóż to pozornie nieszkodliwe i pożywne jedzenie jest źródłem tłuszczów zwierzęcych, które wskutek wolnej przemiany osadzają się na biodrach, udach i brzuchu. Skutkuje to pojawieniem się tak bardzo nielubianych przez nas wałków tłuszczu. Tego typu jedzenie dostarcza naszemu organizmowi ogromnych, pozaplanowych kalorii (100 g frytek ma ponad 500 kcal, hamburger oraz kawałek pizzy około 300 kcal). Jest to powodem przybierania na wadze, a w późniejszym etapie prowadzi do otyłości i nadwagi. Można zaobserwować to w Stanach Zjednoczonych, gdzie fast foody stanowią codzienny posiłek większości ludzi. Problem otyłości występuje także w Europie. Światowa Organizacja Zdrowia podaje, iż ponad 3 miliony dzieci boryka się z dużą nadwagą.

Co niesie za sobą największe zagrożenia? Sprawcą złego jest… olej, a dokładnie jego wielokrotne użycie. Według zasad zdrowego żywienia tłuszcz do smażenia powinien być wykorzystany jedynie raz. Jednak w rzeczywistości różnie to bywa. Jak wiadomo zasady nie zawsze są przestrzegane.

Podczas kolejnego podgrzewania oleju uwalniają się z niego szkodliwe substancje. Tymi substancjami są np. nadtlenki lipidowe. Ich działanie przyśpiesza rozwój miażdżycy oraz może powodować powstawanie procesów rakotwórczych. Przez taki tłuszcz w organizmie człowieka dochodzi do podwyższenia poziomu złego cholesterolu i obniżania ‘dobrego’. Dlatego im więcej wielokrotnie podgrzewanego tłuszczu w naszej diecie, tym większe ryzyko miażdżycy i chorób układu krążenia.

Lekarze potwierdzają te informacje. Stwierdzają, że częste jedzenie potraw bogatych w tłuszcze zwierzęce może mieć wpływ na powstanie niektórych nowotworów układu pokarmowego, chorobę wieńcową i miażdżycę. A to jeszcze nie wszystkie zagrożenia. Znaczne ilości soli znajdujących się w fast foodach zatrzymują wodę w organizmie i negatywnie wpływają na pracę nerek i układu krążenia. Dodatkowym minusem jest też fakt, że w takowych posiłkach występuje mała ilość witamin i błonnika, których nie powinno zabraknąć w naszej diecie. Jak widać nie bez powodu jedzenie tego typu często nazywane jest ‘pustym’ czy ‘śmieciowym jedzeniem’. Dodam, że nawet pieczywo jest pozbawione składników odżywczych, gdyż wypiekane jest z mąki wysokooczyszczonej.

Niska wartość odżywcza tych produktów to niejedyny problem. To, co zdaje się być zaletą ‘szybkiego jedzenia’ może okazać się również jego wadą. Chodzi tutaj właśnie o słowo ‘szybkie’. Hamburgery i inne przysmaki z tego rodzaju są nam serwowane w ciągu kilu minut i tak samo szybko są przez nas zjedzone. A jedzenie w pospiechu nie jest korzystne dla naszego zdrowia. Może prowadzić do powstawania problemów żołądkowych, gdyż połykane, a nie przeżute jedzenie utrudnia procesy trawienia.

Ciekawe, a jednocześnie przerażające jest to, że ‘śmieciowe jedzenie’ nie psuje się. Czy słyszałyście o pewnej kobiecie z USA, która przeprowadzała eksperyment na zestawie Happy Meal? Kobieta ta przechowała owy zestaw przez rok, by zobaczyć co będzie się z nim działo. Wynik był szokujący. Jedzenie wyciągnięte z szafki (przypomnę jeszcze raz, po roku!) było w bardzo dobrym stanie. Co prawda hamburger i frytki były wyschnięte i twarde, jednak nie spleśniały, nie śmierdziały ani nawet nie dobrały się do niego robaki. Znawcy twierdzą, że jedzenie musiało zawierać ogromne ilości propionianu sodu, którego zadaniem jest zapobieganie rozwojowi bakterii i pleśni. Ponadto zawarty w hamburgerach i frytkach tłuszcz zmniejszył ich wilgotność minimalizując możliwość pojawienia się pleśni.

Jak zatem widać fast foody nie są dobrym pomysłem na posiłek. Są faktycznie pustym, małowartościowym i niezdrowym jedzeniem. Zapisanie ich na stałe w swojej diecie w połączeniu z siedzącym trybem życia, mogą prowadzić do większości chorób cywilizacyjnych (m.in.: do otyłości i cukrzycy).

Mimo takich informacji ‘szybkie jedzenie’ przyciąga masę klientów, w tym i nas Drogie Czytelniczki. Każda z nas zapewne nieraz skusiła się na soczystego hamburgera czy tortillę. Ale bez obaw - to nie stanowi problemu. Podkreślam, że jedzenie fast foodów od czasu do czasu nie niesie za sobą żadnego zagrożenia.

Pamiętajmy jednak o tym, by to apetycznie wyglądające i smaczne jedzenie nie stało się naszym codziennym posiłkiem, bo wtedy nasza figura szybko przybierze bardzo krągłych kształtów, a zdrowie i kondycja fizyczna ulegną znacznemu pogorszeniu. Chyba nie chcemy przekonać się o tym na własnej skórze, prawda? Warto zatem zastanowić się nad inną, lepszą, zdrowszą i pożywniejszą opcją na posiłek.

Aleksandra Parusel, 20l.
Czytaj więcej...

Wiem, co jem, ale czy na pewno?

Jedno z głównych haseł XXI wieku brzmi „jedz zdrowo”. Nikt nie chce odżywiać się produktami podrzędnej jakości, które mają w sobie więcej chemii niż naturalnych elementów.

Odpowiednia dieta bogata w witaminy, makro oraz mikroelementy, białka i właściwe tłuszcze, pomaga zachować zdrowie i ładną sylwetkę.
Mimo to często nie możemy oprzeć się „śmieciowemu” jedzeniu jak fast foody, słodycze, napoje gazowane. Ich sprzedaż jest wysoka szczególnie wśród dzieci oraz młodzieży. Popularnie nazywa się to niezdrową żywnością w przeciwieństwie do produktów zawierających w sobie mało tłuszczu zwierzęcego i dużo witamin.

Wiele z nas na zakupach nauczyło się czytać etykiety na opakowaniach i dzięki temu decydować na lepsze jedzenie. Jednak nadal często sugerujemy się reklamą czy znaczkiem. Coraz więcej firm korzysta z tego typu haseł wprowadzając dodatkowo napis „bez konserwantów” na oferowane nam produkty. Nie zawsze to, co oznaczone jako naturalne, rzeczywiście takim jest. Nierzadko dystrybutorzy żerują na konsumentach i chcąc zarobić więcej pieniędzy. Sygnują lub promują swoje towary jako zdrowe. Ta nieczysta procedura nazywana na zachodzie greenwash polega na wykorzystywaniu coraz popularniejszej chęci dbania o środowisko i reklamowaniu swojej działalności jako ekologicznej. Niestety rzeczywistość często nie oddaje medialnego wizerunku tychże producentów. Konsumenci są przez nich oszukiwani oczywiście nic o tym nie wiedząc.

Zacznijmy od stoiska z warzywami i owocami. Dlaczego kupione w sklepie tak szybko nie gniją jak te od babci z ogródka? Odpowiedź jest prosta. Pierwsze są często nawożone substancjami mającymi chronić je przed szkodnikami oraz pozwolić na jak najdłuższe zachowanie świeżości i zwiększenie ich rozmiarów. Niejednokrotnie zbierane jako niedojrzałe są później wspomagane chemikaliami, by wyglądać w sklepie na zerwane przed chwilą z drzewa, np. zielone pomidory pryskane są gazem na bazie etylenu, czy jabłka zamrażane gazem azotowym, dlatego możemy cieszyć się nimi przez cały rok. Przez to nie zawsze owoce i warzywa kupione w sklepie są zdrowe. Często są one tak naszpikowane sztucznymi substancjami, że tracą swoje wartości odżywcze stając się ładnie wyglądającym nadmuchanym nienaturalnie tworem. Ile razy zdarzyło się Wam kupić jabłko z zewnątrz piękne i czerwone, a w środku już trochę zgniłe? Albo gorzkie arbuzy, które tak długo mogą leżeć na szafce i się nie zepsuć? Nie mówiąc już o mandarynkach bez pestek czy pomidorach, przy których pachnie gałązka, a nie one same. Te trzy ostatnie przykłady to już oczywiście dowód na istnienie GMO, czyli żywności genetycznie modyfikowanej.

Pewnym sposobem na uniknięcie sztucznych nawozów i bezwartościowych warzyw czy owoców jest korzystanie z możliwości kupienia ich w sezonie przede wszystkim na bazarze, a nie w wielkim hipermarkecie.
Ponadto warto spytać jakiego pochodzenia są kupowane produkty i wybierać polskie lub te z krajów nam najbliższych, ponieważ ich transport do określonego miejsca będzie krótszy, czyli można je zerwać, kiedy pojawią się prawie dojrzałe. Nie zapomnijmy o koniecznym umyciu ich przed spożyciem, najlepiej w przegotowanej chłodnej wodzie. I zamrażajmy!! To nieprawda, że mrożone warzywa czy owoce mają mniej substancji odżywczych. Ponieważ trafiają bezpośrednio do chłodni mogą być zerwane w okresie największej dojrzałości i zachować wszystkie cenne witaminy. Tylko pamiętajmy, żeby ich nie rozmrażać za pomocą mikrofali czy gorącej wody. Zimą oraz w okresie trudnej dostępności niektórych warzyw i owoców warto wybierać w sklepie mrożonki, natomiast jeśli mamy ochotę na całe jabłko należy obrać je ze skórki, która pochłania najwięcej szkodliwych nawozów. Nie wierzmy też w zapewnienia sąsiadki, że marchewki z jej ogrodu są zdrowsze niż te ze sklepu. Jeżeli mieszka przy ruchliwej ulicy lub w większym mieście czy dzielnicy przemysłowej, wszystkie ciężkie metale i spaliny takie jak ołów przedostaną się z łatwością do gleby razem z deszczem, dalej do uprawianych warzyw oraz owoców i co za tym idzie – do ludzkiego żołądka. Obecnie aby wyhodować coś bez chemii trzeba się bardzo natrudzić lub wyjechać tam, gdzie cywilizacja i jej zanieczyszczenia dotkną nas w niewielkim stopniu.

Jogurt normalny czy light?
Zdecydowanie ten pierwszy! Dlaczego? Otóż producenci bardzo często zastępują tłuszcz słodzikiem, dokładniej aspartamem (E 951), który poprawia ich smak. Ma on bardzo szkodliwe działanie. Może np. doprowadzić do syndromu chronicznego zmęczenia, pogorszenia pamięci, cukrzycy. Jest o wiele tańszy od cukru, dlatego tak chętnie stosowany. Występuje nie tylko w napojach gazowanych, produktach light (zastępuje tłuszcz, co wcale nie znaczy, że produkt jest mniej kaloryczny), ale także w multiwitaminach w postaci musujących tabletek, mrożonych kawach, gumach do żucia, a nawet w szynkach i rybach.

Te ostatnie są także bardziej obrośnięte w wodę niż mięso. Zamrożona panga po rozmrożeniu ma kilogram mniej? Kupiona polędwica mocniej naciśnięta spływa wodą? Serek kiedyś gęsty dziś możemy pić prawie jak jogurt? Oczywiście! W końcu ważne aby sprzedać jak najwięcej najniższym kosztem producenta. Dlatego aby zwiększyć ich masę wprowadza się wodę w oferowaną żywność. Sposobu na uniknięcie tej sztuczki niestety nie ma żadnej. Dodaje się także azotyn sodu, który konserwuje i utrwala różową barwę, a obecny jest w bekonie, parówkach, przetworach mięsnych. Jego nadmierne spożywanie związane jest z pojawieniem się problemów z jelitami, trzustką oraz układem nerwowym. Warto czasem zastanowić się, czy nie lepiej kupić mniej a drożej niż taniej i więcej, bo nierzadko szynki z niższej półki są bardziej naszpikowane konserwantami sztucznie poprawiającymi ich smak, zapach, wygląd oraz wodą zwiększającą ich masę. A najlepiej zaprzyjaźnić się z kimś z gospodarstwa rolnego, kto sam przetwarza mięso.

W sklepach należałoby uważniej przyjrzeć się przecenionemu mięsu,
czy jest ono świeże i nadaje się do spożycia. Bo niejednokrotnie sklepy aby nie wyrzucać za dużo niesprzedanego towaru oferują w niższej cenie coś, co tylko wyglądem przypomina znany nam produkt.

Część dalsza „niewinnych” dodatków do jedzenia, czyli glutaminian sodu. Obecny w sosach, przyprawach, konserwach, czy nawet fast-foodach i barach szybkiej obsługi, np. chińskich, spagetteriach, naleśnikarniach. Wzmacnia smak, ale wykorzystywany jest również do zatuszowania nadmiaru soli oraz innych szkodliwych substancji w jedzeniu, które np. powodują uzależnienie od danego rodzaju produktu (frytki, hamburgery itd.) oraz chęć dokupienia napoju w sklepie, bo „nagle” bardzo zachciało nam się pić. Nadmierne spożywanie produktów z glutaminianem sodu powoduje duży wzrost wystąpienia ryzyka otyłości i nadwagi, ponadto wpływa na pojawienia się uczucia niepokoju, duszności, nadmiernej potliwości.

Dwie wyżej opisane przeze mnie substancje występują najczęściej w produktach spożywczych. Prócz nich istnieją oczywiście jeszcze barwniki spożywcze (zawierają np. aluminium), konserwanty, substancje zakwaszające (np. kwas octowy), preparaty zagęszczające i żelujące. Wszystkie je powinniśmy mieć wyszczególnione na etykietach głównie w postaci litery E oraz cyfry.

Niewielu z nas wie, że kwas fosforowy obecny w napojach gazowanych wykorzystywany jest do budowy gwoździ stalowych, oczyszczania z rdzy, a u ludzi powoduje niesamowite niszczenie szkliwa oraz silne pobudzenie układu nerwowego.

Natomiast syrop kukurydziany, inaczej glukozowo-fruktozowy to kolejny przyjaciel otyłości,
ponieważ oszukuje nasz mózg, wywołując jednocześnie uczucie sytości i głodu. Nie do końca przekonany o pełnym żołądku nasz umysł domaga się więcej jedzenia.

Jakie jeszcze sposoby stosują producenci, aby nas oszukać? Nie mówią nam na przykład o tym, że w czasie obróbki termicznej powstaje akrylamid, który ma negatywny wpływ na nasz układ nerwowy. Nie jest dodawany do produktów, więc nie musi być oznaczany na żywności. Występuje w chipsach, ciastach, ciastkach oraz innych pieczywach.

Po przeczytaniu powyższego tekstu nasuwa się pytanie: co mamy jeść? Jak się odżywiać, aby uniknąć szkodliwych substancji? Niestety nie ma na to złotego środka. W coraz szybciej postępującej cywilizacji zdaje się nie być miejsca na zdrową i naturalną żywność.

Nawet produkty oznaczane jako eko i bio nie są do końca ekologiczne.
Starajmy się zatem sami jak najwięcej hodować, czy to zioła w kuchni, czy jakieś warzywo na balkonie. Będziemy obecni przy ich rozwoju i to my zadecydujemy ile i czego dodać do gleby. Korzystajmy także z targów oraz gospodarstw rolnych. W sklepach uważnie czytajmy etykiety wybierając z najmniejszą ilością sztucznych barwników lub konserwantów. I oczywiście starajmy się znaleźć czas na przygotowywanie posiłków w domu zamiast korzystać z barów, restauracji czy odgrzewać mrożone dania posiadające wiele tłuszczów nasyconych i nikłe wartości odżywcze.

Od czasu do czasu dobrym sposobem na pozbycie się toksyn z organizmu jest zrobienie sobie jednodniowej głodówki czy zjedzenie garści ziaren zbóż. Najważniejsze, aby organizmowi dostarczać jak najmniej nienaturalnych substancji.

Anita Karolczak, 22l.

BIBLIOGRAFIA
Wiąckowski Stanisław K., Próba ekologicznej oceny żywienia, żywności i składników pokarmowych, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1995.
Heber David, Kolorowa dieta, tłum. Cezary i Grażyna Nolewajka, Rebis, Poznań 2006.
Kowalczyk Stanisław, Bezpieczeństwo żywności w erze globalizacji, Szkoła Główna Handlowa – Oficyna Wydawnicza, Warszawa 2009.
Flis Krystyna, Konaszewska Wanda, Podstawy żywienia człowieka, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 2007.

 


 

7-12

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS