Menu

logo tjk main 

Czy kupowanie poprawia nasze samopoczucie?

Wiosenna pogoda w kratkę. Chłodno, szaro, buro, potem słońce. Co najlepiej w takim momencie poprawia nastrój? Jedno mogę bez mrugnięcia okiem rzucić - lody, drudzy czekolada, je będę zaliczać się do tych, co będą krzyczeć KAWA! To na krótką metę sprawdza się niemalże w 100%.

W związku z tą niezbyt łaskawą wiosenną aurą, zaczęłam się zastanawiać nad mechanizmami zakupów. Czemu kupujemy ubrania, czemu marzymy o torebce, telefonie, samochodzie? Czemu wciąż musimy mieć nowe? Jako stylistka powinnam się cieszyć z wzmożonego popytu na dobra rynku mody, natomiast jako... dobra stylistka wiem, że jest to pułapka dobrego samopoczucia.

Jakie są scenariusze poprawiania sobie nastroju/samooceny, które sprowadzają nas na manowce? Oto kilka podanych ze sporym uproszczeniem:
1 - Mamy średnio dobry nastrój, idziemy na kawę, popatrzeć na wystawy i kupujemy sobie coś dla poprawienia humoru. Super jeśli jest to trafiona rzecz, bo znamy siebie i wiemy nawet w chwili słabego nastroju co kupić, źle jeśli jedyne fajne chwile związane z tą rzeczą to będzie moment niesienia jej w torebce do domu i potem popatrzenia ze dwa razy przed włożeniem do szafy. W 5 minut kupujemy sobie odrobinę radości, która jednak przecieka nam przez tę papierową torebkę niesioną do domu. Mniejszy ból jest jeśli koszty tej radości nie są zbyt wysokie.
2 - Pragnienie posiadania rzeczy... jest to dosyć skomplikowana sprawa. Strasznie chcemy mieć nowe buty z najnowszej kolekcji, kupujemy, albo oglądamy i kupujemy jak tylko jest pierwsza część wyprzedaży, a potem okazuje się, że niekoniecznie lubimy tę rzecz nosić, lub w nowej kolekcji są jeszcze fajniejsze buty i tamte już tak do nas nie przemawiają. Jest tutaj zaangażowane i pragnienie bycia lepszym (najnowsza kolekcja) i próba nagrodzenia samej siebie (kupię sobie prezent z najnowszej kolekcji). Szał i radość często mija z pojawieniem się kolejnego modelu buta, telefonu, samochodu. Nie patrzymy na czynniki czy to do nas pasuje, co z tym zrobimy, czy to nam potrzebne, tylko stawiamy na nowość, wyprzedzenie innych - a to tylko gra naszego samopoczucia. Częściej i dłużej czujemy się rozczarowani zakupem, bo potem musimy z nim tkwić, a nasze wewnętrzne pragnienie domaga się kolejnego zastrzyku „radości”.
3 - Polowanie. Szukanie okazji, promocji, przecen. Są przeceny i nagle widzimy bluzkę przecenioną z 300zł na 50zł - cóż za okazja! Oczywiście kupujemy, bo dobra firma, jakość i na pewno się przyda. Kupujemy też spodnie, a i jeszcze buty i dwie pary okularów. Wszystko w absolutnie fantastycznych cenach. I super jeśli te rzeczy są nam potrzebne, jeśli jednak odkrywasz je w szafie po pół roku nadal z metkami ...oznacza to, że po pierwsze wg zasad ekonomii nie zyskałaś, a straciłaś każdy wydany grosz, po drugie wpadłaś w pułapkę polowania, adrenaliny i poprawiania sobie humoru zdobyczą. Jest to dosyć silny, prawie atawistyczny mus szukania satysfakcji z polowania, znajdowania okazji.

Jak uniknąć tych pułapek? Pamiętać o tym, że radość zazwyczaj jednak bierze się nie z posiadania rzeczy a z doświadczenia, przeżywania i wrażeń. Ja z kawy i zakupów najczęściej wspominam fajnych ludzi i rozmowy. Jeśli ktoś chce sobie sprawić przyjemność odświeżeniem wyglądu to lepiej to robić z głową i naprawdę dobrze wyglądać po zakupach i mieć radość z używania i zmiany lub update’owania, niż z samego kupienia kilku rzeczy. Radość jest z wrażenia, a nie z konkretnego swetra.

W przypadku polowania na ubrania, sprzęt, jachty i skutery :) warto jednak myśleć o sobie (zdrowy egoizm!), o tym po co mi to potrzebne, jakie ten sprzęt czy ubranie ma spełniać warunki, nie naginać się do tego czegoś i nie oszukiwać samej siebie. Jeśli pędzimy tylko za nowościami, warto się zatrzymać i pomyśleć gdzie tkwi błąd, może wpadniemy na coś czego nam naprawdę brakuje, a co na dłuższą metę może być naszą super-radością w życiu.

Kupowanie nie jest złe, ważne żeby robić to z głową i z pełną świadomością. Inaczej możemy nieświadomie zacząć urządzać sobie protezę czegoś, czego nam w życiu brakuje i nadal tego nie mieć, za to mieć mocny debet na karcie i dom zawalony 5minutowymi radościami (jak już nie ma wyjścia to... dobry film trwa 2 godziny :) plus wspomnienia!).

1
547
62
Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS