Menu

logo tjk main 

A gdy facet jest młodszy…

Idąc ulicą widzisz dojrzałą kobietę, pochłoniętą rozmową z młodym mężczyzną. Nic specjalnego, każdy przecież może rozmawiać. Nagle obydwoje łapią się za ręce i obdarzając się namiętnym pocałunkiem, odchodzą. Z jaką myślą zostajesz? „Ale ona ma szczęście. Dorwała takie Ciacho” czy „Jak tak można”?

Słyszę teraz wypowiedź mojej babci „Oni mają z głową coś nie tak. Nikt ich nie nauczył, żeby szukać partnera w swoim wieku? To nie jest normalne!” Ale pytanie: Co nie jest normalne? Pokazywanie swoich uczuć publicznie czy istnienie związku pełnego miłości?

Do niedawna związki „pokoleniowe” budziły konsternację lub nawet kontrowersje. Przyjęty w społeczeństwie dany sposób łączenia się w pary nie mógł odbiegać od normy, czyli „szukam mężczyzny - rówieśnika lub dwa, trzy lata starszego.” Na szczęście norma jest pojęciem względnym i tylko ludzie zaściankowi tudzież „starsi” żyją według ustalonej zasady „tak wypada”, a nie: „chcę być szczęśliwa-za wszelką cenę”.

Choć dzisiaj jesteśmy bardziej przychylni i wyrozumialsi dla par z różnicą wieku, to nie można oprzeć się wrażeniu, że łatwiej nam zaakceptować związek typu on-starszy, ona- młodsza. Wtedy mówimy” przynajmniej dziewczyna ma opiekuna”. A co z parami, w których to właśnie mężczyzna jest młodszy? Kto, kim się opiekuje? Czy kobieta ma poczucie bezpieczeństwa?

Tego rodzaju pytania rodzą się nieustannie i nadal będą się rodzić, a to za sprawą silnego wpływu stereotypów. Powszechnie uważa się, że każdy mężczyzna powinien wybudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić potomka. Innymi słowy - być prawdziwą ostoją rodziny. Co za tym idzie, głowa domu-mężczyzna musi być dojrzalszy, mądrzejszy i bardziej doświadczony niż reszta rodziny- Alfa rządzi. Jak to się ma do rzeczywistości? Nijak. Ile jest takich rodzin, w których widać prawdziwego Alfę? Zazwyczaj to właśnie Szyja, nie ważne czy młodsza czy starsza, ma dar rozstawiania wszystkich po kątach. Niestety stereotyp to myśl, pogląd, a traktowany jako wzorzec, nie może przestać istnieć (ale można go przekształcić).

Dlaczego zatem zwracamy uwagę na młodszych i vice versa?
Kobiety decydujące się na tego typu związek to w przeważającej mierze osoby niezależne (również finansowo), posiadające satysfakcjonujący je status w społeczeństwie, a co najważniejsze, to osoby dojrzałe emocjonalnie. Jaki mężczyzna nie zwróciłby uwagi na takie Panie, gdy przez cały czas otacza się „trzpiotkami”, które na pytanie: Dlaczego? odpowiadają: Bo tak? Dojrzała kobieta nie ma problemu z wyznaczeniem własnych celów. Wie, czego chce i wie, jak to osiągnąć. Dlatego też, nie szuka ona nauczyciela czy mentora, z którym „łatwiej będzie przejść przez życie”. Młodszy, szczególnie o wiele młodszy partner, to po prostu bratnia dusza. W takim związku nikt nie narzuca sobie ról „Ty zarabiasz, a ty zajmujesz się domem”. Mężczyzna rozumie, że partnerka spełnia się zawodowo, z drugiej strony, ona zdaje sobie sprawę, że jej ukochany dopiero rozwija skrzydła.

A co z seksualnością?
Jeśli chodzi o sprawy „łóżkowe”, to niemalże perfekcyjny układ. Biorąc pod uwagę statystyki, większość kobiet dopiero po trzydziestce wzmaga częstotliwość uprawiania seksu. Natomiast u mężczyzn wzmożony popęd seksualny pojawia się w wieku studenckim. Takie „statystyki” na pewno cieszą obydwie strony. Poza tym, każda dojrzała kobieta jest w pełni świadoma swojego seksapilu i tego, w jaki sposób reaguje na nią płeć przeciwna.

Wszystko pięknie brzmi, ale jak naprawdę wyglądają relacje takich par, zakładając, że zamieszkują razem pod jednym dachem? Na to pytanie odpowiedziała 48-letnia Weronika. Jakie są relacje między nami? Z pewnością lepsze niż z moim pierwszym mężem. Michała poznałam, gdy byłam tuż po rozwodzie. Wykończona psychicznie, zostałam sama z dwójką przedszkolaków. Gdy w pracy pojawił się nowy kolega, nawet nie zamierzałam się z nim bliżej zapoznawać, zważywszy, że był 10 lat ode mnie młodszy. Po pewnym czasie okazało się, że nie mam z kim zostawiać dzieci, kiedy muszę prowadzić spotkania business’owe. Michał sam zgłosił się na ochotnika. Tak po kilku sesjach „niańczenia” usłyszałam od swoich pociech: „A kiedy wujek nas odwiedzi?”. Tak po 2 lata „wujek” został „ojczymem”. Na samym początku naszego związku, nie wiedziałam czy dobrze robię. On miał 24 lata, a ja nie zamierzałam przyjąć pod dach trzeciego dziecka, sama potrzebowałam wsparcia. Dziś po wielu latach wspólnego życia, wiem, że nic lepszego nie mogło mi się trafić. Michał tchną we mnie życie i zaraził swoją energią. Nauczył mnie: „Nie patrz za siebie, patrz wprzód-tam przecież zmierzasz.” W naszym związku najważniejszy jest szacunek, zaufanie i ciągłe „napędzanie się nawzajem.” To jest dojrzała miłość. Czy czuję się od niego mądrzejsza? W życiu! To ja słucham jego rad. Nigdy mnie nie zawiódł.

Historia Weroniki niszczy pogląd o młodych, lekkomyślnych i nieodpowiedzialnych mężczyznach. Natomiast potwierdza ona powiedzenie: „Nie oceniaj po…wieku.” Znamy wiele opinii, które mówią o późniejszym dojrzewaniu mężczyzn. Ale czy na pewno? A może „dziecinność” to wyjątek?

Bez wątpienia jednak, każdy kij ma dwa końce. Istnieje wiele par, których związek nie przetrwał, ponieważ… No właśnie, dlaczego tego rodzaju „miłość” przestaje mieć rację bytu? Tym razem, wypowiada się 36-letni Marek. Kiedy miałem 26 lat poznałem 43-letnią Marysię. Nasz związek był pełen pasji i fascynacji swoimi osobami. Chociaż w domu okazywaliśmy sobie wiele czułości i zaangażowania, to nie mogłem zrozumieć, dlaczego wśród jej znajomych zawsze jestem „siostrzeńcem”. Po kilku latach rozstaliśmy się, bo na siostrzeńcu się nie skończyło. Byłem cierpliwy, naprawdę, ale kiedy twoja połówka zaczyna ci matkować i „czuwać” nad finansami, to faktycznie coś było nie tak. Poza tym, po pewnym czasie przestała zwracać uwagę na swój wygląd. Nie owijając w bawełnę, robiła się coraz mniej atrakcyjna. Obydwoje doszliśmy do wniosku, że to nie to. Na pewno nie do końca życia.

Bez fascynacji drugą osobą, czy jest starsza czy młodsza, każdy związek się wypala. Jeśli po głowie jednego z partnerów zamiast myśli „Kocham Cię, bo jesteś”, krąży myśl „Kocham Cię, bo jesteś atrakcyjny/a”, to jakakolwiek polemika na temat wieku owych bohaterów nie ma sensu. Zewnętrznie może i eksponują swoją dojrzałość, aczkolwiek wewnątrz, nadal słychać głos dziecka.

Paulina Nawrocka, 23l.
etnolingwistyka UAM




8-12


Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

Gdy mój facet jest w wieku mojego ojca

Miłość nie wybiera nawet, gdy nasz ukochany przeżył dwa razy więcej życia niż my. A może jednak podświadomie selekcjonujemy potencjalnych partnerów z najodpowiedniejszymi dla nas cechami? Dlaczego jednym związek ze starszym mężczyzną dodaje skrzydeł, kiedy inne w takiej sytuacji czułyby wstręt? Jak to jest z tą miłością?

Jedną z najważniejszych przyczyn, dlaczego młode dziewczyny decydują się na związek z człowiekiem, z którym dzieli ich przepaść pokoleniowa, jest fakt posiadania ojca. Często zdarza się, że relacje łączące córkę i rodzica nie są zbyt udane lub po prostu ich nie ma. Sytuacje rozbitych rodzin i takich, w których głowa domu nie interesuje się swoimi pociechami mocno wpływają na ukształtowanie się predyspozycji partnerskich. Takie dziewczyny szukają wtedy kogoś, kto da im poczucie bezpieczeństwa i oparcia. Kto lepiej zrozumie i zapełni braki w potrzebach natury emocjonalnej jak nie dojrzały, doświadczony mężczyzna? Każda młoda kobieta pragnąca ojcowskiej opieki, zobaczy w swoim partnerze wszystko, co najlepsze, jeśli oczywiście otrzyma to, na czym jej tak zależy.

Niektóre z nas powiedziałyby teraz: „Przecież można sobie znaleźć opiekuna w swoim wieku!”. Pewnie można, ale zdaniem niejednej kobiety, młodzi mężczyźni kandydujący na pretendenta do związku są mało odpowiedzialni, dziecinni, czasami za bardzo „narwani”, a co za tym idzie nienadający się na określenie ich mianem „stabilnych emocjonalnie”. Niknie wtedy obraz przystojnego i wysportowanego amanta, a zostaje rozkapryszone dziecko.

Wspólne życie z doświadczonym pod wieloma względami partnerem ma wiele zalet i może przynieść satysfakcję, nie tylko od strony fizycznej. Pomijając kwestię bezpieczeństwa i bezwarunkowego wsparcia ukochanego, tego rodzaju związek pozwala młodej, dopiero wkraczającej w dorosłe życie dziewczynie, na uświadomienie sobie swojej kobiecości i na budowę dojrzałych relacji międzyludzkich.

Jeśli ukochany wyraża chęci na podzielenie się swoją wiedzą, nie tylko o prokreacji, ale i o tym jak żyć, to wówczas zaczyna on pełnić rolę mentora, a przede wszystkim staje się jej autorytetem.

A kto to jest autorytet?
To osoba, którą podziwiamy i szanujemy, wzór do naśladowania. W takiej sytuacji droga do miłości to jedynie maleńka ścieżka. Przez cały okres bycia razem „uczennica” pobiera różnego typu nauki, od panowania nad swoimi emocjami po sposób postrzegania świata, tego prawdziwego świata, bez krzty naiwności. W większości przypadków, nie można tego powiedzieć o kolegach - rówieśnikach. Rozpoczynając dorosłe życie wszyscy, aż kipią naiwnością. Dopiero po pewnym czasie z bagażem doświadczeń schodzą z tonu. W innym położeniu znajdują się natomiast dziewczyny, które słuchają o czyichś wzlotach i upadkach. W takich chwilach bardzo dobrze sprawdza się powiedzenie „ucz się na cudzych błędach”, a pełne sukcesów i porażek życie starszego partnera jest znakomitą encyklopedią wiedzy.

Jeżeli istnieją zalety takiego stanu rzeczy, więc istnieją również i wady. Jakie są negatywne skutki partnerstwa między pokoleniami? Jest ich zapewne tyle samo, co zalet, jak nie więcej. Dlaczego rodzą się takie wady? Przecież w każdym związku są negatywne bodźce, które działają na parę. Jednak nie we wszystkich związkach mamy do czynienia z różnicą pokoleń. Nie chodzi tutaj o wiek czy o reakcję otoczenia. Chociaż środowisko, w jakim żyją zakochani wpływa na ich stosunek do samych siebie. Opinia sporej liczby ludzi jest dość klarowna: „On przechodzi depresję wieku średniego, więc musi się odmłodzić. Ona szuka bogatego jelenia”. Tylko podziwiać pary, w których obydwoje muszą znosić insynuacje, często mijające się z prawdą. Ale czy na pewno?

Nad różnicą pokoleń i jej wadami w partnerstwie można byłoby polemizować godzinami. Ale co jest tak naprawdę istotnego, co doprowadza nierzadko do rozstań? Odpowiedź jest prosta. Kwestie poglądowe i wychowanie dają o sobie znać już na początku znajomości. Inne zainteresowania, muzyka, filmy, a nawet dowcipy mogą doprowadzić do tego, że jedno z „papużek” będzie czuło się nieswojo i obco. Starszym pokoleniom wpajano też inne wartości, którymi kierowali się od lat. A gdy spotkania w gronie przyjaciół jednego z nich przypominają o tych różnicach, pojawia się myśl: „Inny świat. Czy ja się w nim odnajdę?”.

Warto też zwrócić uwagę na to, kto kogo zostawia, jeśli zaistnieje taka sytuacja. Młoda dziewczyna dojrzałego mężczyznę, a może na odwrót? Dziwnym, a zarazem ciekawym jest fakt, iż to właśnie częściej porzucane są kobiety. Niewiasta, która wiążę się ze starszym partnerem musi zdawać sobie sprawę, że taki układ ma prawo szybko wygasnąć. Skoro ukochany nie ma żadnych obiekcji, co do związków międzypokoleniowych, tym bardziej jest podatny na zmianę swojej lubej na młodszy okaz. Kobieta natomiast znana z natury ze stałości w uczuciach, jeśli odpowiada jej rola, jaką pełni w związku, a często jest to podmuch świeżości i szaleństwa, nie przestanie dawać z siebie wszystkiego.

Inną interesującą kwestią jest fizyczność i atrakcyjność partnerów. Jak to się dzieje, że niektórych z nas pociągają „wiekowi” partnerzy? Nie rozwodząc się nad charakterami obydwu płci (wiadomo zresztą, że dla rodowitych Wenusjanek najbardziej liczy się to, co człowiek ma w środku i co sobą reprezentuje) skupię się na czystej biologii.

Gdy spotykamy na swojej drodze mężczyznę, nasze oczy, uszy i nos rejestrują wszelkie informacje dotyczące osobnika, a następnie są one przekazywane do mózgu. Oczy pozwalają nam na ocenę wzrostu, sylwetki oraz wszystkich szczegółów postaci (np. wielkość portfela). Do uszu docierają dźwięki nam przyjazne lub z negatywnym zabarwieniem. Jednak najważniejszym organem, który wpływa na siłę zakochania jest nos. To dzięki niemu podświadomie wymieniamy się feromonami z potencjalnym partnerem. Jeśli ów feromon zostanie zakwalifikowany przez nasz mózg, jako ten właściwy, wtedy następuje pierwszy etap zauroczenia. Taki stan ewaluuje, gdy nasz organizm zaczyna produkować inne substancje i hormony - dzięki nim patrzymy „maślanymi oczami” na obiekt westchnień.

Zatem, czy to tak naprawdę od nas samych zależy, w kim ulokujemy swoje uczucia? To nasz mózg mówi nam: „Ten jest odpowiedni”, nie rozróżniając przy tym wieku.

Ludzie łączą się w pary, nie po to, bo tak trzeba, dla innych. Głównym kryterium, którym powinna się kierować każda z nas, nie jest wiek kandydata, ale jego zaangażowanie w związek i stworzenie poczucia, że we wszystkich momentach naszego życia możemy na niego liczyć.

Paulina Nawrocka, 23l.
etnolingwistyka UAM




8-12


Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS