Menu

logo tjk main 

Jeśli mam przed tym księdzem klękać, to niech On przebierze się w Zorro! - czyli On nie chce ślubu kościelnego!

Nie raz zdarzyło nam się słyszeć, że jeden z partnerów nie chce ślubu kościelnego, tłumacząc się, że nie ma zamiaru ślubować „czegoś przed kimś” lub po prostu w „cały ten cyrk” nie wierzy.

Wiele rodzin nie wyobraża sobie, aby jego syn czy córka nie przystąpił do ślubowania przed Eucharystią, nie uklęknie w białej sukni przed ołtarzem, co za tym idzie narzeczeni sami w to nie wierzą. To tradycja, która od lat króluje i dominuje w Polsce, kraju katolickim. Dziś Polska to nie tylko Kościół, różnorodność kultur, religii oraz przekonań budzi kontrowersje, pociąga problemy za nimi.

W tym artykule znajdziesz odpowiedzi na pytania:
- jak przestrzec się przed taką sytuacją?
- czy warto pozostać w związku, który nie da Ci swobody wyznawania wiary?
- jakie są prawne aspekty wzięcia ślubu z osobą niewierzącą bądź innego wyznania?

Niektórzy twierdzą, że o tym „problemie” powinniśmy zastanowić się na samym początku naszego związku - kiedy to poznajemy drugą osobę i poznając ją bardziej dążymy do „bycia z nią więcej i częściej”.
W tym poglądzie jest prawda, bo przecież myślenie, że z biegiem czasu zmienimy czyjeś zdanie i na przykład nawrócimy ateistę jest po prostu złudne. Poznając przyszłego partnera, tak jak pytamy o dzieci, rodziców czy pracę - poruszmy sferę uczuć i wiary zadając podstawowe pytania: Jesteś wierzący? Praktykujesz tę wiarę? Czy ślub to kolejny etap w Twoim życiu czy tylko formalność oraz podpis na białym skrawku papieru? Już na tym etapie burzliwe chmury odchodzą na bok a Ty masz o jeden problem mniej na samym początku.

Miłość i partnerstwo to nie jednostka, to tandem który razem decyduje w którą stronę skręcić. Trzeba więc mieć na uwadze drugiego człowieka i jego potrzeby. Jeśli my tupiemy nóżką, bo CHCEMY WZIĄĆ ŚLUB KOŚCIELNY! to może zastanówmy się, dlaczego partner nie chce tego zrobić?

Wyobraźmy więc sobie sytuację, że Ty wierzysz w nauki Chrystusa a druga strona jest innowiercą (muzułmaninem, protestantem, zielonoświątkowcem itp.). Postaw się więc w Jego sytuacji? Dlaczego nie weźmiecie ślubu w tradycji odmiennej niż Twoja? On tak samo tego chce jak Ty ślubu kościelnego, jeśli Ty nalegasz, On ma również prawo do swojej racji i ślubu w jego tradycji. Nie oczekuj od drugiej osoby, że zmieni poglądy jeśli i Ty nie potrafisz tego zrobić. Szanuj partnera, nie bądź hipokrytą. Ok, są pary z wyrzeczeniami, z kompromisem obojga i robieniem wyjątków, ale w końcowym efekcie czy tylko o ślub tutaj chodzi? Czy tylko jednorazowa przysięga to to, co nas uszczęśliwi? Warto zadać sobie kilka pytań, czy robimy to tylko dla siebie i dla białej sukienki, chóralnego śpiewu oraz skrzypiec przy wejściu, czy dla rodziny, bo jeśli tradycja tak nakazuje i Ja jestem zobligowana(y) do tego (mimo, iż nie chodzę często do Kościoła) to muszę to zrobić? Czym przejmujesz się najbardziej? Życiem w grzechu i splamieniem duszy, czy może reakcją rodziny lub sąsiadów?

Eliksirem na szczęście jest rozmowa z partnerem. Rozmowa rozwiązuje, wyjaśnia, i przede wszystkim sprawia, że kontakt z drugą osobą jest lepszy. Dlaczego więc nie porozmawiasz? Omów Waszą sytuację, każde z Was ma swą rację, porównajcie je i dowiedźcie się, dlaczego jedno z Was nie chcę zgodzić się z drugą. Może to błahostka, ale ślub już nią nie jest. Jeśli rozmowa to tylko wstęp do kłótni i omijanie tematu, w tym miejscu zaczynają się problemy, bo jeśli żadne nie poszło na ustępstwa względem drugiej osoby, później może być równie niemiło. Pomyśl o swojej przyszłości i o tym co będzie jak przyjdzie na świat dziecko, ono też nie będzie ochrzczone, bo jedno z Was się nie zgodzi?

Trudno jest zastanowić się nad tym i rozstrzygnąć spór, który nota bene może (ale nie musi) zadecydować o Twoim życiu. Może warto się rozstać, ale mieć pewność, że to w pełni Twoja decyzja zgodna z sumieniem? Nie proponuje rozstania, wręcz przeciwnie. Uważam, że każdy problem da się rozwiązać. Pamiętaj, że on\a Cię kocha, a jeśli się kocha to chce pomóc w rozwiązaniu wszelkich problemów - pary z zasadą „mój problem to twój problem” najlepiej na tym wychodzą. Jeśli sprawa ciągnie się już dość długo i nie widzisz jakiegokolwiek rozwiązania ani chęci czy pomocy, powinnaś zastanowić się najbardziej nie nad ślubem, ale nad tym, że nie masz wsparcia w tym temacie. Pamiętaj, że nierozwiązane problemy wracają, nie zmieniają się w płatek śniegu który pod wpływem temperatury topnieje, nie. Czas w tym przypadku nie leczy ran, raczej narasta uraz do partnera i zamknięcie się w swych emocjach oraz uczuciach. To niszczy - i Ciebie i Jego.

Sednem konfliktu mimo wszystko jest Bóg, Kościół oraz religia chrześcijańska, bo to o niej tutaj mowa. Jeśli chodzi o prawne aspekty, warto porozmawiać z księdzem czy proboszczem w Twojej parafii. Nie dość że pomoże to doda otuchy i siły do walki. Mimo iż jeden Kościół, wiele jednostek nie oznacza jednego zdania i stanowiska w danej sprawie. Jedni godzą się od razu, drudzy nie pozwolą do przystąpienia do śluby osoby niewierzącej. Każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualnie, ale stanowisko Kościoła Katolickiego jest jednomyślne - można wziąć ślub mieszany (czy to z osobą ochrzczoną ale niewierzącą, czy innowiercą lub też ateistą). Aby ślub niósł za sobą odpowiedni sakrament i nie był czystą wymianą obrączek, prawo kanoniczne mówi o trzech zasadach, które narzeczeni muszą spełnić. Przede wszystkim to, że osoba wierząca musi być wolna od niebezpieczeństwa utraty wiary oraz ochrzcić dziecko w wierze chrześcijańskiej. Druga zasada mówi o tym, że partner niewierzący nie może przeszkadzać w swobodnym wyznawaniu wiary. Ostatnia, trzecia reguła to pouczenie obu stron o celach i przymiotach sakramentu małżeństwa. Spełnienie wyżej wymienionych zasad jest podstawą do zawarcia związku małżeńskiego. Dodatkowymi aspektami są oświadczenia woli katolika (o niezmienieniu wiary) oraz pomijanie słów i zwrotów związanych z Bogiem i świętymi przez osobę niewierzącą podczas ceremonii.

Na koniec niezbyt miłe dla oczu, ale jakże wymowne - pamiętaj: Co łaska odchodzi do lamusa! Miej w portfelu 2000 -1000 zł na same formalności kościelne i dużo sił w nogach, inaczej zostanie Ci ślub cywilny (ok 150 zł).


Magda Strzykalska, 22l.
Czytaj więcej...

Dlaczego kobieta zawsze narzeka na brak ubrań?

Co kryje się w szafie?

Czy pamiętacie film młodzieżowy sprzed ośmiu lat „Opowieści z Narnii”? W filmie tym, czwórka rodzeństwa odkrywa za drzwiami starej szafy przejście do magicznego świata Narnii, gdzie muszą stoczyć walkę ze złem aby uratować tę piękną krainę.

Nawiązałem do tego nie bez powodu. Otóż szafa jest zasadniczo miejscem gdzie przechowujemy nasze ubrania, a czasem jakieś inne bibeloty, głównie jednak ciuchy – to rzecz oczywista. Szafa jak to szafa, jest meblem o sporych gabarytach, a za jej drzwiami nie kryje się nic innego jak zdobyte przez Was łowy na ostatnich zakupach :)

Nie odnosicie czasem wrażenia Drogie Panie, iż otwierając drzwi od prawdopodobnie Waszego ulubionego mebla, wydaje się Wam, że ujrzycie coś w rodzaju przejścia do „innego świata”? Nie mam tu na myśli Narnii, ale powiedzmy, że piękną, nieskończenie długą i szalenie atrakcyjną alejkę, po bokach której znajdują się wspaniałe i markowe sklepy, otaczające Was z każdej strony… Prada, Louis Vuitton, Armanii, Dolce&Gabbana, Christian Louboutin… Łapiecie oddech! Wszystko na wyciągnięcie ręki, ceny nie istnieją, każdy jeden ciuch idealnie na Was leży. Jesteście w niebie.

Nagle, niespodziewanie – budzicie się.

Sukienka sprzed roku, spódniczka z niemodnym już wzorem, rurki za ciasne… Powracacie do rzeczywistości dość gwałtownie i zdajecie sobie sprawę, jak bardzo nienawidzicie Waszego ulubionego mebla. Tak naprawdę, on nie jest niczemu winny… Niestety Wasza szafa, nie jest tak magiczna jak byście tego oczekiwały.

Gdy stajesz przed ubraniowym dylematem…
To rzecz naprawdę niebywała. Stoisz przed stosem ubrań, może nawet nie stosem, a wręcz Mount Everestem ubrań! I co? Wszystko nagle w jakiś przedziwny sposób obraca się przeciwko Tobie! Wszystko przestaje Ci się podobać. Każda jedna para butów, każda jedna para spodni, sukienek, tunik, bluzeczek – można tak wymieniać bez końca. Czy to stało się za sprawą jakieś złej i okrutnej czarownicy, która rzuciła na Ciebie urok? A może po prostu ktoś w nocy ukradkiem podmienia ubrania w Twojej szafie, kiedy sobie smacznie śpisz?

Nie. To niestety nie jest to.

Drogie Panie!
Kiedy wpadacie w szał zakupów, wkładacie do koszyka wszystko co na pierwszy rzut oka wydaje się stworzone specjalnie dla Was. Kupujecie miliony ciuchów, w przeróżnych kolorach, fasonach, stylach, itp. Ciągle poszukujecie nowości, aż w końcu gubicie się w tym. Kiedy nowo zakupione ubrania w szafie znajdą już swoje miejsce, staracie się w coś ubrać… Niby prosta sprawa, ale to jednak jest nie lada wyzwanie! Tutaj toczy się prawdopodobnie jakaś wewnętrzna walka :)

Nadchodzi czas przymiarek. Szukacie czegoś pod kolor butów, a może bluzki, dobieracie jakieś dodatki, może coś bardziej ekstrawaganckiego… Stajecie przed lustrem, aby przyjrzeć się swemu dziełu i nagle… Rozpacz! Boże, wyglądam tragicznie! Okropieństwo! – następuje natychmiastowa zmiana części garderoby. Zwinnymi ruchami, pełnymi niezwykłej ekspresji, wyrzucacie ze swojej szafy jakieś pojedyncze ciuchy. Kiedy znajdziecie coś, co w końcu Wam odpowiada, tak naprawdę okazuje się, że jednak Wam nie odpowiada…

Znów znalazłyście się w martwym punkcie. Jak to możliwe, że zawsze coś musi być nie tak? Pomimo setek ubrań, nie macie co na siebie włożyć! Jak pojąć ten fenomen? Czy to naprawdę takie skomplikowane, założyć po prostu spodnie i bluzkę? Dobieracie pod kolor bluzki jakieś buty i już… Przecież możecie też wykazać się odrobiną kreatywności i okaże się, że babciny sweterek świetnie komponuje się z nowymi spodniami :) Pokombinować trochę tu, trochę tam i po sprawie.

O co tutaj może chodzi?
Nasuwa mi się jedna odpowiedź – chcecie być naprawdę atrakcyjne i prawdopodobnie porównujecie się z innymi kobietami, tymi które uważacie za idealne… Na nich najpewniej każda jedna rzecz z Waszej szafy leżałaby idealnie. Błędne, oj błędne myślenie! Nikt nie jest idealny, więc na nikim każda rzecz nie będzie wyglądać dobrze.

Media tak skutecznie wpłynęły na nasze postrzeganie piękna, że zdecydowana większość kobiet popada w depresję, oglądając siebie w lustrze. Kwestia ubioru nie powinna mieć takiego wpływu na nasze życie.

Drogie Panie
Starajcie się ubierać spokojnie! Zanim staniecie twarzą w twarz ze swoimi ubraniami, dajcie sobie pięć minut na relaks, w ciszy. Spokojne, opanowane podejdźcie do swych ubrań i z rozkoszą wkładajcie je na siebie.

Czy wiecie jaki prezent sprawicie swoim mężczyznom będąc gotowe na czas? Czy wiecie ile radości wpłynie do Waszego życia, kiedy nie spóźnicie się do pracy, bo ubrania przestały z Wami współpracować tego ranka? A ile czasu zaoszczędzicie!

Proponuję zacząć od dziś :) I co najważniejsze - nie martwcie się – dla swoich facetów i tak jesteście najpiękniejsze.


Emen

Czytaj więcej...

Dlaczego nie chcemy w swoim otoczeniu osób otyłych? Cicha dyskryminacja czy chamskie odzywki?

Idealna figura - każda z nas o niej marzy, lecz nie każdej jest dane, by ją mieć. Gdy możemy pochwalić się tą wymarzoną figurą, każde spojrzenie w lustro napawa nas zadowoleniem i dodaje odwagi, jednak gdy perfekcyjna sylwetka stanowi dla nas tylko marzenie, przeglądając się w lustrze, widok ten raczej odbiera pewność siebie i smuci zamiast cieszyć.

Współczesny człowiek stoi pod presją wyglądu zewnętrznego, który odgrywa w dzisiejszych czasach bardzo istotną rolę. Szczególnie jeśli chodzi o płeć piękną.

Wokół nas nieustannie krążą informacje o kuracjach upiększających, dietach cud, herbatkach odchudzających czy ćwiczeniach, które w kilka dni pozwolą nam zrzucić zbędne kilogramy. Media podpowiadają, że piękne są te z nas, które są szczupłe i chude. To właśnie one przedstawiane są jako lepsze i bardziej wartościowe kobiety a posiadające te cechy panie mają powodzenie u mężczyzn i odnoszą życiowe sukcesy.

A co z tymi, które mają więcej ciała? Większość ludzi stawia znak równości między słowami grubszy i nieatrakcyjny, otyły i niewartościowy. Jednak czy naprawdę krągłe kształty sprawiają, że te osoby są gorsze, że nie zasługują na szacunek i poważanie? Nie! Ale często dochodzi do tego, że przez nasz fałszywy, zakodowany w naszym umyśle i wykreowany przez media model postrzegania ludzi, osoby takie są gorzej traktowane. Otyli są odrzucani przez społeczeństwo, odganiani wzrokiem bądź słowem.

Wielu ludzi po prostu unika kontaktów z grubszymi - puszystymi osobami. Nie chcą pokazywać się w ich towarzystwie, nie zapraszają na przyjęcia, wypady do kina czy pikniki. Spoglądają na nich tylko z daleka, ale o zbliżeniu się do takiej osoby i poznaniu osobowości, charakteru raczej nie ma mowy. Dzieje się tak, bo ludzie obawiają się, że będąc w otoczeniu 'pulchnych', mogą narazić się na kpiny i zaczepki ze strony innych. Nie chcą być kojarzeni z otyłą osobą, nie chcą usłyszeć: „Ej, to ta koleżanka tej grubaski”, gdyż może grozić to popsuciem wizerunku, a tego nikt nie chce ryzykować. Wiele osób kiedy widzi na ulicy tęższą osobę mierzy ją 'z góry do dołu' aroganckim i potępiającym wzrokiem, po czym zaczyna się wytykanie palcami i szeptanie: 'Patrz jaki tłuścioch! Jak można siebie doprowadzić do czegoś takiego?! Blee..jakie wały tłuszczu!” „ Ciekawe czy widzi swoje stopy? Taka/taki to prawdziwej miłości nigdy nie znajdzie! itp.

Gdy zapytałam ludzi o ich pierwsze skojarzenia z osobami o krągłych kształtach usłyszałam: leniwy, tłusty, obleśny, obżarciuch, chory, zaniedbany, brzydki, niezdolny do pracy i wysiłku fizycznego, powolny. Prawda, że to przykre i raniące słowa? To straszne, ale w 'puszystych' osobach widzi się jedynie kulę tłuszczu. Uważa się je za życiowych nieudaczników, którzy nie są w stanie osiągnąć sukcesów zarówno w życiu osobistym jak i zawodowym. Brak im silnej woli, są niechlujni i niestabilni emocjonalnie.

Szeptanie, ciche wyśmiewanie się czy spoglądanie na grubszych od nas z obrzydzeniem i niesmakiem nie jest jeszcze najgorsze. Jest coś gorszego od cichej dyskryminacji. O wiele bardziej nieprzyjemnie jest wtedy, gdy to, co jedni ukrywają w myślach, inni bez skrupułów przeobrażają w czyny. Skutkuje to krzywdzącymi zaczepkami słownymi a nawet fizycznymi.

Niestety z takim rodzajem dyskryminacji spotykamy się już w środowisku szkolnym. Dzieci bardzo często, głośno, a nie w ukryciu, wyśmiewają się z grubszych koleżanek i kolegów. W ich stronę padają raniące przezwiska typu: 'Salceson', 'Boczek', 'Grubas', 'Ociekający tłuszcz'. Znane są przypadki, w których grubszych kłuto szpilkami (by spuścić tłuszcz), wyłudzano od nich pieniądze lub jedzenie pod pretekstem, że wtedy będzie się ich lubić a oni nie przytyją..

Dorośli nie są lepsi. Kpią z otyłych podobnie jak dzieci. Kierują w ich stronę chamskie odzywki. Mówi się im wprost: „Weź się za siebie grubasie! Ile ty jesz! „Posuń swój olbrzymi tyłek”.

Taka dyskryminacja najczęściej pojawia się w miejscach pracy. Często spotkać można grupki koleżanek, które (głośno, by osoba grubsza, która będzie tematem ich rozmowy wszystko usłyszała) obmawiają i naśmiewają się z niej do upadłego. Padają obraźliwe zdania typu: Ile ona może ważyć? - Z 200 kg na pewno! Ciekawe, gdzie kupuje ubrania! - Pewnie szyje je z zasłon! Na pewno nie potrafi się cała umyć! Jakie wały tłuszczu! Ciekawe jak wygląda nago? Kto chciałby z nią się przespać! I rozlega się głośny śmiech.

Zdarza się, że grubsze osoby stają się obiektem zakładów albo zabawy „wystawiania do wiatru” (np. jeśli zaprosisz ją do tańca i pocałujesz postawię ci drinka!). No coś chyba jest tu nie tak, prawda?

Zaskakujące jest to, że negatywna etykieta nadana grubszym osobom zostaje przytwierdzona nawet wtedy, gdy udaje się im zrzucić kilogramy i osiągnąć figurę modelki. Pokazuje to jak mocno w naszej głowie zakorzenione są uprzedzenia.

Z badań wynika, że odsetek ludzi mających problemy z otyłością wzrasta. Wzrasta też dyskryminacja takich osób. Poprzez pogłębiający się brak tolerancji i akceptacji ze strony innych ludzi, osobom borykającym się z nadmiarem kilogramów, ciężej jest odnaleźć się w otoczeniu. Ze względu na swoją tuszę są gorzej tratowani. Mają większe problemy w znalezieniu pracy. Ciężko konkurować im z osobami szczupłymi, mimo takich samych bądź nawet lepszych kwalifikacji. Pracodawcy nierzadko przekładają umiejętności na drugi plan, na pierwszy wysuwając wygląd, co skutkuje tym, że 'pulchniejsza' osoba z góry skazana jest na przegraną, bo… jest nieestetyczna, może zniechęcać klientów i psuć wizerunek firmy. Każdy np. w sekretariacie chce mieć reprezentatywną, atrakcyjną i szczupłą osobę, (za którą klienci - mężczyźni, będą wodzić oczami i z którą chętnie będą rozmawiać z korzyścią dla firmy) niż taką, która nie ma tych zalet. To bardzo raniące.

Ponadto otyli narażeni są na gorsze traktowanie także w przychodniach medycznych, restauracjach i innych miejscach publicznych. Niemiłe uwagi i zaczepki czy kpiny, powodują utratę ich pewności siebie, gaśnięcie wiary w swoje możliwości, dostrzeganie tylko swoich wad i kompleksów. Czują się gorsi i słabsi od innych, przez co zachwiane zostaje też ich poczucie bezpieczeństwa. To wszystko często prowadzi do ich izolacji. Nieustannie towarzysząca obawa, że znów będą oceniani na podstawie wyglądu, powoduje chęć ucieczki od otoczenia i poczucie osamotniania. Wolą wtedy zamknąć się w sobie i żyć z dala od wszystkich. Nic dziwnego! Nikt przecież nie chce być krzywdzony!

Czy wygląd i to, ile liczy nasza waga, to naprawdę powody do kpin i żartów? Chyba przyznacie mi rację, że nie. Pamiętajmy więc, by nie robić drugiej osobie przykrości i nie oceniać innych przez pryzmat stereotypów i uprzedzeń. Inny (w tym przypadku grubszy) wcale nie znaczy gorszy i nie zasługujący na szacunek i poważanie!

A zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego ta „gruba” osoba właśnie taka jest? Może jest chora, bierze leki, które powodują przyrost wagi, albo ma takie uwarunkowania genetyczne i może już spróbowała 100 diet cud, które nic jej nie pomogły, więc choćby nie wiem co jeszcze zrobiła, nic nie zmieni jej sylwetki. Pomyślałaś kiedyś o tym? To pomyśl następnym razem zanim nazwiesz ją grubasem…

Aleksandra Parusel, 20l.

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS