Menu

logo tjk main 

Czy kobiety wierzą w przesądy?

Przesądy istnieją w naszej kulturze od pokoleń. Są wykreowane na podstawie wybujałych fantazji, dawnych wierzeń i wszelkich praktyk magicznych. Dziś już nie tak popularne jak w przeszłości, jednak mimo, że nie mają racjonalnego wyjaśnienia, wiele kobiet nadal w nie cicho wierzy.

Przesądy i zabobony prześladują nas na każdym kroku. Mogą być obecne w każdym momencie naszego życia. Większość z nich wywołuje raczej uśmiech na twarzy, aniżeli strach i obawę.

Szczególnie przewrażliwione na punkcie przesądów jesteśmy w momencie gdy czarny kot przebiegnie nam przez drogę - to przynosi pecha, albo gdy stłuczemy lusterko - nieszczęście przez 7 lat. Bardzo popularne są przesądy o ciąży oraz przygotowaniach do ślubu. Są to na tyle ważne momenty w życiu każdej kobiety, że wolimy jednak dmuchać na zimne i nie kusić losu. Może właśnie z tego powodu powstało tak wiele zabobonów na te okazje?

Na szczęście dziś mniej kobiet wierzy we wróżby z brzucha. Jeżeli matka chce znać płeć dziecka, robi po prostu badanie USG. A przechodzenie pod sznurem do prania, czy noszenie różnego rodzaju wisiorków, wcale nie oznacza, że dziecko owinie się pępowiną i udusi…

Nigdy nie wierzyłam w przesądy. Uważam, że są to totalne bzdury. Chociaż jak byłam w ciąży, nie chciałam znać płci dziecka, a przyjaciółka przepowiadała mi, że na pewno będzie chłopiec, bo wyglądam bardzo pięknie i promiennie. Muszę przyznać, że miała rację. Jednak raczej traktuję to jak zbieg okoliczności, aniżeli przesąd - Magda, 29l.

Przesądy traktuję z przymrużeniem oka. Niektóre z nich są naprawdę zabawne. Przecież dziecko nie będzie brzydkie, tylko dlatego, że matka nie otaczała się ładnymi przedmiotami i patrzyła na ludzi nieurodziwych. To zależy tylko od genów. A dzień ślubu, czy pogoda, nie mają wpływu na szczęście w małżeństwie. Wiara w zabobony siedzi w naszej podświadomości. Gdy przestaniemy je uznawać, równocześnie zniknie też strach przed nimi - Ania, 35l.

Nadal jednak można zauważyć, że siadanie na rogu stołu, jest dość żywym przesądem - możemy zostać starą panną. Tak samo jak witanie i żegnanie się przez próg - przynosi pecha. Podobno podawanie ręki przez próg doprowadzi do kłótni między osobami witającymi się, a nawet przynosi 100 lat nieszczęścia i jest to zwyczajnie niegrzeczne. Także dość często można usłyszeć: „Nie kupuj butów jako prezent, ponieważ obdarowany odejdzie”.

Kilka lat temu, na prezent dla męża kupiłam zegarek. Nie wiedziałam, że on wróży rozstanie. Dzisiaj nie jesteśmy razem. Czasami się zastanawiałam: co by było gdyby…? Dzisiaj wiem, że to głupota i już się nie zadręczam pytaniami. Jestem szczęśliwa i każdy nowy dzień zaczynam z uśmiecham na twarzy, mimo, że nie zawsze wstaję prawą nogą. Życie szykowało mi inną drogę i niespodzianki, a zegarek nie był powodem rozwodu - Angelika, 28l.

Przesądy, hm… trudno powiedzieć czy w nie wierzę. Raczej nigdy do nich nie przywiązuję większej wagi. Jak byłam młodsza bardzo lubiłam kaktusy, właściwie do dziś dnia lubię. Pamiętam, że mama zawsze mnie ostrzegała, że zostanę starą panną. Dzisiaj jestem szczęśliwą mężatką. Co więcej, wychodziłam za mąż w maju, a podobno miesiące bez literki „r” wróżą kłótnie. Aaa… Przypomniało mi się, że przecież sukni ślubnej nie pokazałam mężowi. To chyba za sprawą komedii romantycznych, których się naoglądałam. Uważam jednak, że nie warto się nimi przejmować. Tym bardziej, że większość z nich wróży nam nieszczęście - Joanna, 35l.

Mimo, że przesądy straciły na popularności, to nadal istnieją. Nie wyplenimy ich z naszej kultury w najbliższej przyszłości. Kobiety są wrażliwsze niż mężczyźni, dlatego też częściej w nie wierzą. Pamiętajmy jednak, że to głównie od nas zależy nasze szczęście. Jeżeli będziemy optymistycznie podchodzić do życia, to zbite lusterko, czy rozsypana sól nie będą w stanie nam popsuć humoru, raczej wywołają uśmiech na twarzy.

Inne przesądy z życia codziennego:
•    Odpukanie w niemalowane, aby nie zapeszyć.
•    13 piątek - feralny dzień.  
•    Nie wracać do domu po zapomnianą rzecz, a po powrocie należy usiąść na chwilę.
•    Deszcz w dniu ślubu zapowiada "opłakane życie".
•    Widząc kominiarza trzeba złapać się za guzik.
•    W domu zmarłego poodwracać taborety i zasłonić lustra.
•    Pomyślenie życzenia przy gaszeniu świeczek na torcie. Ma to spowodować jego spełnienie.
•    Niepodawanie ręki na krzyż.  
•    Ściskanie kciuków przy kibicowaniu. Czasem jest to nawyk, czy „odruch kibica”.
•    Ubieranie stroju, który „przyniósł szczęście”.
•    Mówienie: „Na zdrowie” gdy ktoś kichnie.
•    Noszenie amuletów i ozdóbek przynoszących szczęście.

Przesądy z życia studenckiego:
•    Związane z indeksem. 1. Zaginanie ostatniej kartki w indeksie, bo inaczej nie ukończy się studiów. 2. Nałożenie oprawki na indeks dopiero po zakończeniu pierwszego roku, bo wcześniejsze może spowodować brak promocji. Notabene czasem kupienie oprawki dopiero po pierwszym roku ma sens, bo jak się go nie przejdzie, to zmarnuje się kasa na oprawkę.
•    Nie ścinanie włosów przed egzaminem.
•    Ubieranie przez dziewczęta czerwonej bielizny na studniówkę i maturę.
•    Kopniak na szczęście.

Z drugiej strony zabobony nie zrodziły się z niczego i może faktycznie tkwi w nich ziarnko prawdy? A unikanie przesądów to także przesąd. Jak Ty uważasz? Wierzysz w czterolistną koniczynę, która przynosi szczęście, lub w podkowę? A powiedzenie - „Trzymam kciuki” - to przesąd czy uprzejmość? :)

Milena Scheiding
Czytaj więcej...

Hokus pokus, czary mary - powiem prawdę za talary

Każda z nas chce wiedzieć, co przyniesie przyszłość. Czy podjęte decyzje okażą się słuszne? Czy wiedza o tym, co będzie uchroni nas przed złymi skutkami naszych poczynań? Na te i na wiele innych pytań odpowie nikt inny jak tylko…wróżka.

Wydawać by się mogło, że jesteśmy światłymi, wykształconymi kobietami, niemającymi nic wspólnego z magią, a wszelkie zabobony traktujemy z przymrużeniem oka lub nawet ze śmiechem.

Nie przypisujemy więc żadnego znaczenia jakichkolwiek przesądów naszym problemom, które nader często pojawiają się w otaczającym nas świecie. Zwyczaj zrzucania winy na magię, za sprawą której rzekomo następowały kataklizmy, zarazy lub typowe ludzkie niepowodzenia, zostawiamy wcześniejszym pokoleniom. Dziś ze skrupulatną, naukową wiedzą, jaką jesteśmy w stanie się pochwalić, o nadprzyrodzonych właściwościach, możemy poczytać jedynie w książkach lub posłuchać opowieści starych, wiejskich kobiet. To wszystko jednak nie zmienia faktu, że w kalendarzach niektórych z nas, widnieje umówione spotkanie z wróżką.

Dlaczego zatem chodzimy do osób zajmujących się wróżbiarstwem?


Na sesji przepowiadania przyszłości zjawia się cała paleta osobowości. Z jednej strony, z usług wróżek korzystają osoby o poczuciu niskiej wartości, zagubione w życiu i odczuwające bezradność. Tacy ludzie widzą we wróżce płomyk nadziei na lepsze „jutro”, że może jednak powie im coś, co odmieni ich los. Z drugiej strony, do drzwi „wszechwiedzącej” pukają pewne siebie kobiety (mężczyźni również), które wiedzą, czego oczekują od życia i potrafią to osiągnąć. Z jakiego powodu więc uczestniczą one w owych spotkaniach?

Tak na to pytanie odpowiedziała 40-letnia Krysia. W życiu każdej kobiety pnącej się po szczeblach kariery, przychodzi moment, w którym zaczyna się zastanawiać czy dobrze robi, czy nie powinna przystopować lub zmienić kierunku swoich działań. Taka refleksja nad własnym życiorysem jest dobrym powodem, by pójść do wróżki i znaleźć w niej poparcie „Tak, wszystko układa się pomyślnie”. Oczywiście, jeśli jej słowa nie odpowiadały moim wyobrażeniom, wtedy przymykałam na nie oko i dalej robiłam po swojemu. Wróżka to nie wyrocznia delficka mówiąca „Twój los i tak jest przesądzony! Nie zmienisz tego!”. Karty jedynie mogą lekko naprowadzić nas na prawidłowe tory, z których czasem zbaczamy.

Gdy idziemy do wieszczki i słuchamy, co gwiazdy mają nam do powiedzenia, jeśli jesteśmy podatne na tego typu sugestie, następuje proces kodowania się. Co to znaczy, że się kodujemy? To nic innego, jak tylko silna wiara w sugestie wróżki i podświadome dążenie do ich realizacji. Nie ma w tym nic złego, gdy słowa przepowiadające naszą przyszłość mają charakter motywujący, wręcz zachęcający do zasmakowania nowych doświadczeń. Tego rodzaju wskazówki mają ogromną moc, szczególnie w momencie, gdy stoimy na rozdrożu naszego życia i nie wiemy, którą drogę wybrać.

33-letnia Luiza zdecydowała się uwierzyć w to, co karty mówiły o jej dalszym losie. Znalazłam się u wróżki, nie dlatego, że wierzę w przepowiadanie przyszłości, ale z powodu wszechogarniającej mnie bezsilności. Mojego małżeństwa nie można było nazwać sielanką. Mieszkałam w małym miasteczku z pensją kasjerki. Mimo ukończonych studiów i dwójki wspaniałych dzieci, moje życie nie zapowiadało się rewelacyjnie. Gdy więc stara kobieta rozpoczęła dywagacje na temat mojej przyszłości, rozwodu z mężem, wyjazdu do stolicy i lepiej płatnej pracy, nie mogłam uwierzyć w swoją głupotę - nie dość, że opowiada bzdury, to w dodatku muszę jej za to zapłacić. Nie powiedziała kiedy nadejdą zmiany. Dziś już wiem. Dwa lata po spotkaniu z wróżką, rozstałam się z mężem i wyjechałam z dziećmi do Warszawy. Nie wiem czy ta kobieta naprawdę wiedziała, co mnie czeka czy ja, nieświadoma jej wpływu, zaczęłam planować wszystkie swoje działania tak, by koniec końców wylądować jako rozwódka w stolicy.

Skąd osoby podające się za wróżki znają naszą przyszłość? Czy to naprawdę magia, a one same urodziły się z takimi zdolnościami? Czy może jednak to zwykłe psychologiczne podejście do klienta rodzi „potężną energię”?

Podobno, by zostać wieszczką trzeba posiadać specyficzny dar, „trzecie oko” i zdolność spoglądania „w głąb” człowieka - jednym słowem trzeba mieć „to coś”.

Dziwny jest zatem fakt, że do Szkoły Wróżek może przyjść każdy „z buta”, wystarczy się jedynie zapisać i uiścić odpowiednią opłatę.

W Polsce to właśnie Łódź jest uznawana za Alma Mater wróżbitek, chociaż w innych miastach również można pobierać takowe nauki.
Czego więc uczą się adeptki łódzkiego Studium Doradztwa Życiowego lub innych Szkół Wróżenia? Z pewnością wszystkie kandydatki pracują nad zrozumieniem znaczeń i symboliki kart Tarota. Numerologia, znaczenie snów i techniki medytacyjne również nie są im obce. Ale czy tylko to daje im moc i siłę, by przepowiadać? Czy może istnieje jeszcze jeden element, który połączony z powyższymi, sprawia, że owe kobiety posiadają nadprzyrodzone zdolności? Tym elementem, można by powiedzieć - najważniejszym ogniwem we wróżbiarstwie jest poznanie samej natury człowieka. Przyszłe Sybille zgłębiają tajniki psychologii, ludzkich osobowości, zachowań, a nawet anatomii. Nic nie daje takiej przewagi nad drugim człowiekiem jak umiejętność dotarcia do jego wnętrza i zrozumienia każdej cząstki. Co więcej, prawdziwa wieszczka nie byłaby sobą, gdyby jej słowa skierowane w naszą stronę brzmiały w pełni zrozumiale i dobitnie. Używanie nietypowych sloganów i wyrażeń, które są przypisywane różnym stanom ducha lub poziomom życia, ma na celu zmuszenie nas do „dopasowania” sobie ich znaczeń względem naszej obecnej sytuacji życiowej. Zatem czy mamy tu do czynienia z magią? Czy to jest wyłącznie czysta psychologia?

Czy korzystanie z usług wróżek może być niebezpieczne?
Częste spotkania z przepowiadającą przyszłość nie muszą oznaczać nic strasznego, jeśli tylko potrafimy utrzymać dystans do kobiety nam wróżącej, a przede wszystkim do samych siebie i wróżb, których jesteśmy głównymi bohaterkami. Niestety w momencie, gdy za bardzo zależy nam na „poznaniu przyszłości”, zaczynamy zachowywać się jak narkoman nie otrzymawszy odpowiedniej dawki. Wtedy też, musimy przystopować i zastanowić się, do czego to zmierza.

Czytywanie horoskopów w kolorowych pismach przynosi nam zazwyczaj śmiech, nie sugerując nic istotnego. Co natomiast mogą przynieść sugestie wróżbitek? Zważywszy, że każda z nich, w mniejszym lub w większym stopniu wpływa na podejmowane przez nas decyzje.

Jeśli fascynują Was, drogie czytelniczki, spotkania z osobami posiadającymi „trzecie oko” to dobrze. Oznacza to, że jesteście ciekawe świata. Pamiętajcie jednak, by w zaspokojeniu swojej żądzy wiedzy zachować umiar i rozsądek. Nigdy nie mamy pewności, czy trafiłyśmy do profesjonalnej wróżki i w jakim stopniu potrafi przepowiedzieć nam przyszłość (w jakim stopniu pozna naszą osobowość). Czy jest dobra w swoim fachu? Kto to wie… chyba tylko ona sama.

Paulina Nawrocka, 23l.
etnolingwistyka UAM

 


 

7-12

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS