Menu

logo tjk main 

Dlaczego się zakochujemy?

Chemia pierwszego spotkania - coś Cię elektryzuje i przyciąga do drugiej osoby, czujesz, że w tym momencie ogarnia Cię miłość od pierwszego wejrzenia, ale czy zastanawiałeś/aś się, dlaczego właśnie z tą osobą chcesz się związać? Portal randkowy MyDwoje.pl wyjaśnia, dlaczego się zakochujemy. Czy jest to wyłącznie przypadek, czy zadziałała tzw. chemia, czyli reakcja biologiczna zachodząca w organizmie. Wyjaśnianie czegoś tak skomplikowanego i wręcz duchowego, jak miłość – i to przy użyciu wyników badań naukowych – może budzić spore wątpliwości i wydawać się „sprowadzeniem z obłoków na ziemię”, lecz doniesienia naukowców nie negują duchowego aspektu miłości. Psychologia zakochania dostarcza jedynie naukowych faktów na ten temat.

Chemia pierwszego spotkania

Gdy dwoje ludzi spotyka się po raz pierwszy, najpierw widzą swoje twarze, zdarza się, iż w tym momencie obezwładnia ich alchemia miłości. Chcą być razem, nie mówić o sobie "ja", "ty", ale "my", następuje zakochanie - różowy początek. Wśród naukowców próbujących zgłębić problem miłości od pierwszego wejrzenia pojawiło się zatem przypuszczenie, że to właśnie twarz ma kluczowe znaczenie dla tego typu zjawiska. Hipoteza ta została potwierdzona w badaniach. Naukowcy z Nowego Jorku odkryli, że każdy z nas, widząc po raz pierwszy twarz innego człowieka, potrzebuje zaledwie 0,5 sekundy, by podjąć decyzję, czy osoba ta, mogłaby być naszym potencjalnym partnerem lub – jeżeli jest to ktoś o tej samej płci – rywalem w stosunku do obecnego partnera. Powstaje jednak pytanie, co wpływa na naszą decyzję odnośnie tego, czy nowo poznaną osobę zidentyfikujemy jako kogoś, z kim mogłyby nas łączyć głębsze uczucia, o kim, w połączeniu z sobą, będziemy myśleć "My dwoje"? Ważnym kryterium jest tutaj atrakcyjność. Nie oznacza to, że jedynie najprzystojniejsi mężczyźni i najpiękniejsze kobiety mają szansę na znalezienie swojej drugiej połówki. Każdy z nas posiada swój własny wzór atrakcyjności i piękna, każdego z nas może dosięgnąć strzała Amora oraz wszyscy możemy poczuć zapach miłości.

Podobieństwa się przyciągają

Alvarez i Jaffe (2004) przeprowadzili eksperyment, w którym sfotografowali 36 losowo wybranych par, a następnie podzielili je na 6 grup zdjęć. Wszystkie zdjęcia zostały przecięte na pół. Poproszono zespół neutralnych sędziów o dopasowanie połówek zdjęć do siebie, w taki sposób, by intuicyjnie zidentyfikować te osoby, które tworzyły pary. Okazało się, że poprawność dopasowania była zadziwiająco wysoka. Wniosek, jaki wyciągnięto z tego eksperymentu, dobrze odzwierciedlał znane powiedzenie mówiące, że „podobieństwa się przyciągają”. Za najbardziej atrakcyjne uznajemy te osoby, które są podobne do nas samych. Jeżeli zaś twarze tych osób przykuwają podczas pierwszego spotkania naszą uwagę, wówczas droga do „miłości od pierwszego wejrzenia” wydaje się być dużo prostsza i bardziej zrozumiała. Zostało to również potwierdzone w eksperymencie Suzi Malin, która porównywała pod względem podobieństwa twarze znanych par ze świata show-businessu. Przyciąganie podobieństwa zostało potwierdzone i w tym przypadku. Jak pokazało życie, związki te jednak często ulegały rozpadowi. Na tej podstawie można przypuszczać, że podobieństwo twarzy ma znaczenie jedynie na pierwszym etapie znajomości, lecz nie gwarantuje stałości uczucia.

Siła genów czy strzała Amora?

Czy geny – jako coś, czego nie można zobaczyć gołym okiem – mogą mieć wpływ na zakochanie się w kimś zupełnie nowo poznanym? A może po prostu jednych z nas dosięga strzała Amora, a innych nie? Pełna odpowiedź na to pytanie nie jest jeszcze odkryta, jednak naukowcy poczynili już w tym kierunku pewne kroki. Zatem, dlaczego się zakochujemy? Zespół badaczy ze Stanów Zjednoczonych i Australii potwierdził tezę, zgodnie z którą na genetycznym poziomie pewni mężczyźni i pewne kobiety są stworzeni dla siebie. Oznacza to, że pary takie mają szansę na wydanie na świat najzdrowszego potomstwa. Przypuszczalnie to dopasowanie ma wpływ na podjęcie decyzji o tym, czy ktoś mógłby stać się naszym partnerem. W eksperymencie z udziałem muszek owocówek naukowcy odkryli, że samice tych owadów mają zdolność wyczuwania, który z samców będzie genetycznie najlepiej do nich pasował i z którym mają szansę na złożenie dużej liczby jajeczek. Istnieją przypuszczenia, że podobny mechanizm występuje u ludzi. Wówczas miłość od pierwszego wejrzenia miałaby miejsce wtedy, gdybyśmy spotkali osobę idealnie do nas pasującą pod względem genetycznym. Ciągle jednak brakuje odpowiedzi na pytanie, czym jest ów zmysł, za którego pomocą rozpoznajemy kod genetyczny drugiej osoby i jesteśmy zakochani na co dzień.

Feromony źródłem zakochania?

Feromony – związki chemiczne, które reagują z receptorami układu lemieszowo-nosowego, przez co przygotowują odbiorcę sygnału do dalszego wzajemnego działania – miały szczególne znaczenie w świecie zwierząt. Ponad 20 milionów lat temu komunikacja między małpami naczelnymi, w tym odbiór zachowań seksualnych, odbywała się głównie dzięki feromonom. Do dzisiaj to właśnie dzięki tym substancjom zwierzęta rozpoznają gotowość seksualną u osobnika płci przeciwnej. A jak to wygląda w przypadku ludzi?

Rola feromonów u ludzi nie jest jeszcze do końca poznana, chociaż mogłaby ona wytłumaczyć skąd się bierze chemia pierwszego spotkania - miłość od pierwszego wejrzenia. Narząd odbierający sygnały przenoszone przez feromony znajduje się u człowieka w formie szczątkowej. Mimo to istnieją badania wskazujące, że substancje te mają wpływ na nasze zachowanie. Zgodnie z doniesieniami naukowców z Uniwersytetu Laussanie w Szwajcarii i Uniwersytetu w Chicago zapach mężczyzny jest głównym czynnikiem decydującym, czy jest on atrakcyjny dla nowo poznanej kobiety. Wyniki badań ukazały bowiem, że kobiety są bardziej zainteresowane mężczyznami, których zapach jest immunologicznie różny od ich własnego. Innymi słowy: systemy immunologiczne takich dwóch osób są przeciwne i są oni odporni na innego typu wirusy i choroby. Z punktu widzenia doboru płciowego jest to sytuacja najkorzystniejsza, ponieważ taka para ma szansę na poczęcie najzdrowszego i najbardziej odpornego na choroby dziecka. W powyższym badaniu wyjątek stanowiły jedynie kobiety w ciąży lub stosujące antykoncepcję: wybierały one mężczyzn wydzielających zapach podobny do ich własnego. Można to łatwo wytłumaczyć tym, że kobiety te – w chwili, w jakiej się wówczas znajdowały – podświadomie nie poszukiwały partnera, u którego priorytetem byłoby zapewnienie najlepszego genetycznie potomstwa.

Do niedawna miłość od pierwszego wejrzenia wydawała się być domeną jedynie poetów i pisarzy, a samo pojęcie takiego uczucia było być zbyt nasycone marzeniami, by mogło być odpowiednim tematem dla nauki. Tymczasem zagadnienie to coraz bardziej fascynuje badaczy. W dociekaniach naukowych pamiętajmy jednak, by nie brać pod uwagę tylko jednego punktu widzenia - zapewne naukowcom trudno będzie udowodnić, że zapoznanie dwojga nieznajomych ludzi nie przebiega z towarzyszeniem żadnego „ducha miłości”.

Jowita Wójcik, psycholog

Źródła:
www.free-press-release.com
www.reuters.com
www.genetics.org
www.in-mind.org

Artykuł pochodzi z portalu randkowego MyDwoje.pl
LogoMD
Czytaj więcej...

Czy można zakochać się w wieku 40 lat? Czy jest możliwa prawdziwa miłość i motylki w brzuchu?

Magda całe życie miała powodzenie wśród chłopaków. Zawsze spontaniczna, radosna. Umiała się bawić i cieszyć życiem. To ich zawsze do niej przyciągało. Nie tylko chłopaków, dziewczyny również wyczuwały u niej „bratnią duszę”.

Zawsze otoczona wianuszkiem przyjaciół, rozgadana. Tam zapominała o smutkach, problemach, które piętrzyły się w domu. Magda, moja starsza siostra. Starałam się uczyć tego od niej. Zresztą często zabierała mnie, swoją zbuntowaną młodszą siostrę na spotkania ze swoimi przyjaciółmi. Korzystałam z tego, jej koledzy, zawsze wozili mnie na motorze, uczyli jeździć samochodem, bo jak mówili, wtedy dopiero można było zobaczyć, jaka jestem naprawdę. Tak, to prawda. Dopiero wtedy zrzucałam swoją maskę. Prędkość skutecznie obmywała mnie z pozorów, „wychodziłam” prawdziwa ja. Uśmiechnięta, szczęśliwa i co chwila odnosząca satysfakcję, że potrafię znów coś nowego. Pamiętam, jak kilka lat później na kursie prawa jazdy instruktor był mocno zaskoczony, kiedy widział, jak doskonale radzę sobie za kierownicą.

Towarzystwo siostry zawsze mnie akceptowało, niczego nie wymagało, nie oceniało. Czułam się tam, jak ryba w wodzie. Z rówieśnikami się nie dogadywałam, wydawałam się inna. Może dlatego, że większość czasu spędzałam ze starszymi od siebie.

Potem nie było już tak fajnie. Moja siostra się zakochała. Chodziła na randki a ja znów byłam sama. W domu, gdzie znów czułam się obca. Magda była tą dobrą córką, ja założyłam znów kolejną maskę. Moi rodzice odzyskali władzę nade mną. Magdy nie było przy mnie, nie zabierała już mnie na wyjazdy z przyjaciółmi. Miała swoją miłość.

Byłam więc karmiona dobrymi radami, jak nie dać się wykorzystywać, bo ludzie to sępy, nie wolno mi okazywać im uczuć, bo to wykorzystają. Chłopcy? Daj spokój, wezmą Twoje serce, przeżują i wyplują. Skutek? Nauczyłam się nie ufać. Owszem pośmiać się, poszaleć - tak, ale nie daj Boże, jak ktoś się zainteresował. Od razu stroszyłam się, wysuwałam pazury. Bo przecież przeżuje i wyrzuci.

Jednak przyszła ta pierwsza miłość. Świat stał się jaśniejszy, ale .. nie do końca. Nie przyznałam się nikomu, że mam kogoś. Nawet na studniówkę poszłam z kolegą, żeby się nie zdradzić. Rodzice? Cały czas opowiadali znajomym, że Magda ma chłopaka, a ta młodsza ma okropny charakter i pewnie całe życie będzie sama.

Pierwsza miłość jak w większości przypadków przeminęła, ale zostały dobre wspomnienia. Potem kilka lat znów próby rozpoczęcia nowego etapu. Jednak trauma z dzieciństwa hamowała porywy serca. Marzyłam, żeby wyrwać się spod toksycznej opieki rodziców. Pojawiła się szansa. Nie wiem, czy kochałam tak naprawdę. Czy bardziej była to szansa ucieczki? W każdym razie, gdy się oświadczył odpowiedziałam - tak. Nie myślałam o konsekwencjach. Najważniejsze to wyprowadzić się z domu. Potem życie dało mi szansę zastanowienia się, jakie rozwiązanie było lepsze? I chociaż nieraz nad tym myślałam, to jednak za każdym razem wychodziło, że wybrałam mniejsze zło. Mimo, że w moim nowym domu oprócz dziecka pojawił się też alkohol i nałóg męża, to jednak to było lepsze niż rodzice, którzy nie wiem - mszcząc się na mnie?, zawsze stawali po jego stronie. Obwiniali mnie o jego picie. Wytrzymałam 13 lat i powiedziałam - stop. Chcę być sama. Rozwiodłam się i odetchnęłam z ulgą.

Niedługo potem pojawił się znów ktoś. Zaufałam, a może starałam się zaufać? Chociaż tak podświadomie czułam, że niesłusznie. Niby pięknie, ale jednak coś nie grało. Nie będę opisywać tego związku, odchorowałam go. W każdym razie on ten związek przeżuł i wypluł. A ja? Powoli dojrzewałam do decyzji, żeby znów zakończyć kolejny chory związek. Teraz jednak było mi łatwiej, bo miałam przyjaciół, którzy mi kibicowali i przytrzymali za rękę, kiedy było naprawdę ciężko. Po 3 latach znów powiedziałam - koniec.

Popatrzyłam na siebie i westchnęłam. To już koniec. Skończyła się szansa na miłość, na związek. Widocznie mam być sama i jedynie patrzeć na zakochane pary. No cóż, trudno. I tak doceniłam to, co było. Mimo złych chwil, mogę śmiało powiedzieć, że wyszło też coś dobrego z moich nieszczęśliwych związków. Przez to, że było mi źle otworzyłam się na ludzi, którzy bez żadnego interesu mi pomagali. Wspierali i nic w zamian nie chcieli, tylko mojego uśmiechu. Spostrzegłam swoje piękno nie tylko zewnętrzne, ale też to, które tkwiło dotąd nieodkryte, wewnątrz. Przekonałam się, że moje serce nie jest przeżute i wyplute, ale otwarte na nowe przyjaźnie i … no właśnie nową miłość, która przyszła nieoczekiwanie i może nawet wbrew woli i zdrowemu rozsądkowi. Choć z drugiej strony, czy nowo pojawiająca się miłość podporządkowuje się rozwadze? I co z tego, że mam 40 lat? Że mam syna, który w tej chwili rozpoczyna swoje życie miłosne i szuka drugiej połówki? Czy to oznacza, że ja mam uciekać przed nowym uczuciem? Bo wiek ma być argumentem na „nie”?

Bzdura. Z całą dojrzałością stwierdzam, a może bardziej obwieszczam. Mam 40 lat i podpisuję się z całą rozwagą i pewnością. W każdym wieku można się zakochać. Również po czterdziestce można poznać miłość. Prawdziwą, wzmacniającą i dającą poczucie własnego piękna. Taką, która pozwala poznać coś nowego, nowe doznania.

Do tej pory zawsze ktoś czegoś ode mnie oczekiwał, żądał. Kazał się zmieniać. Zatraciłam swoje Ja. Stawałam się marionetką. Znów wracałam do czasów dzieciństwa, do czasów, kiedy przybierałam maskę. Myślałam, tak jak ON chciał, każda czynność była podporządkowana cenzurze. Stale pod oceną i zastanawianiem się, czy tak będzie dobrze, czy tak się mu spodoba.

To nie było życie. Teraz, właśnie w wieku 40 lat, zaczęłam żyć. Urodziłam się na nowo. Zdjęłam maskę. Nie jest mi już potrzebna. Dopiero teraz poznałam, co oznacza kochać i być kochaną. Bez udawania, bez gry pozorów. Miłość, która zaczęła się od przyjaźni, kilkugodzinnych rozmów, czasem całonocnych. Motylki w brzuchu? Może, ale bardziej radość ze spotkania, czerpanie siły z każdego słowa. Odczuwanie wsparcia na każdym kroku.

Co uważam? Uważam, że nie należy dzielić miłości jak tortu. Największy kawałek przypada nastolatkom, średni młodzieży studenckiej a najmniejszy najstarszym? Nie. Kochać można w każdym wieku. Siła i mądrość miłości nie ma nic z tym wspólnego.

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna,
nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje.

(1 list do Koryntian)

Czytaj więcej...

Do zakochania jeden krok…

Wiele z dziewczyn zastanawia się jak rozkochać w sobie chłopaka. Czy w ogóle istnieje na to jakaś recepta?

Chyba każda z nas po prostu musi znaleźć swój sposób na to, aby chłopak zwrócił na nas uwagę. Nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie wyglądu, choć oczywiście on też jest ważny. Nie powinien jednak stanowić najważniejszego wyznacznika, który dominuje nad charakterem i osobowością. To właśnie charakter jest najważniejszy i na niego powinno zwracać się szczególną uwagę.

Dobrze wiecie, że wygląd można zmienić lub poprawić, dlatego my kobiety zwracamy na to głównie uwagę - ubrania, dodatki, fryzura, makijaż itd. Myślimy, że dzięki tym zabiegom chłopak spojrzy na nas łaskawszym okiem, a przy okazji się w nas zakocha. To jednak nie jest takie łatwe.

Nie każdy zwraca uwagę na to jak wyglądamy lub co ubieramy. Dla niektórych nie jest to ważne i istotne. Z kolei charakter, nie łatwo zmienić. Często wady lub cechy pozostają w nas do śmierci. Tak więc lepiej, aby chłopak zwrócił uwagę na nasz charakter niż wygląd. Świadczyć to też będzie o jego osobowości i spostrzeganiu świata.

Myślicie, że chłopak różni się pod tym względem od mężczyzny? No właśnie, jak rozkochać w sobie mężczyznę? To pytanie także codziennie zadają sobie kobiety. Oczywiście w tym przypadku również nie ma sprawdzonych metod i złotego środka. Z całą pewnością mężczyzna spostrzega świat nieco inaczej niż chłopak. Ma on już za sobą więcej przeżytych lat i pierwsze miłości, często nawet nieudane małżeństwa i dzieci. W tym przypadku potrzebuje on drugiej osoby, aby nie czuć się samotnym. Nie towarzyszą mu już hormony miłości i motyle w brzuchu. Jest on po prostu realistą.

Nie jest tak oczywiście we wszystkich przypadkach. Bardzo dużo zależy od danego typu mężczyzny, jego osobowości i psychiki. W takiej sytuacji kobiety rozkochują mężczyznę w sobie wspólnymi zainteresowaniami, rozmowami o życiu i realistycznym, poważnym do niego podejściu, odpowiedzialnością. Oboje są doświadczeni życiowo i dzielą się uwagami na ten temat.

Bywa, że z biegiem czasu jedno z partnerów zmienia się nie do poznania albo właściwie przestaje udawać przed drugą osobą kogoś, kim nie jest. Oznacza to, że w czasie ich początków znajomości dana osoba była zupełnie innym człowiekiem. Starała się ukryć pewne niedoskonałości charakteru i zaimponować wybrance czy wybrankowi. Jest to manipulacja ludźmi, często świadoma.

Wcześniej zdawaliśmy sobie sprawę z faktu, że jeśli się nie zmienimy, to nasz obiekt zainteresowań nie zwróci na nas uwagę. Kiedy jednak zrobiliśmy wszystko, co byliśmy w stanie zrobić a nasz obiekt westchnień zainteresował się nami, czas zadać sobie pytanie - co dalej? Nadal udawać kogoś kim nie jesteśmy i wtedy stracić ukochaną osobę, czy zacząć być sobą? W zależności jak potoczy się sytuacja, partner może pozostać przy naszym boku, ale też musimy się liczyć z tym, że może od nas odejść, czując się zmanipulowany czyli oszukany…

Nieraz manipulacja ta jest nieświadoma i nie zauważamy tego, w jaki sposób się zachowujemy i zmieniamy po nawiązaniu znajomości, pod jej wpływem.

Są też kobiety, które nie chcą rozkochiwać w sobie mężczyzn z tego względu, że to one chcą być rozkochiwane. Nie są one tak ,,nowoczesne” jak ich niektóre koleżanki. Wolą w spokoju poczekać aż na horyzoncie pojawi się ten jedyny, który będzie zabiegał o jej względu. Nie są one też staroświeckie, tylko po prostu swoje postępowanie odzwierciedlają z dzieciństwa np. z bajek, legend itp. lub są nieśmiałe i wolą być adorowane przez płeć przeciwną niż same ich adorować. Zapewne jedno nie wyklucza drugiego.

Drogie Panie, nikt nie wynalazł jeszcze instrukcji obsługi faceta ani instrukcji zakochania się. Musicie same w porozumieniu z własnym sercem i rozumem - co nie zawsze idzie w parze, odnaleźć drogę do serca tego wybranego mężczyzny. Należy też pamiętać, aby być tylko i wyłącznie sobą. Nie powinnyśmy nikogo udawać ani grać, bo poważną znajomość należy budować na szczerości i zaufaniu, to są jej solidne fundamenty.

Wszystkim czytelniczkom ,,To ja kobieta” życzę powodzenia w znalezieniu swojej drugie połówki. Pamiętajcie, pośpiech nie jest dobrym doradcą, a do zakochania jeden krok…jak śpiewa Andrzej Dąbrowski w starej piosence znanej jeszcze naszym rodzicom.

 

Natalia Kurpisz, 19l.

kurpisz

 


 

7-12

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS