Wywiad z Marcinem Prokopem
- Napisane przez To Ja Kobieta
- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
PRZECIWIEŃSTWA SIĘ PRZYCIĄGAJĄ
Marcina Prokopa nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Wystarczy wspomnieć, że jest jednym z najbardziej lubianych dziennikarzy i prezenterów. Choć jego wykształcenie niewiele ma wspólnego z mediami, odniósł on spektakularny sukces.
Przy okazji eventu Poznań Kobietom, który odbył się 3.10.2012 w Starym Browarze a portal To Ja Kobieta objął patronat medialny nad tym wydarzeniem, zadaliśmy mu kilka pytań na temat kobiet i jego życia zawodowego.
To Ja Kobieta:
Po raz 2 prowadzi Pan spotkanie Poznań Kobietom. Co skłoniło Pana do wzięcia udziału w tym projekcie?
Marcin Prokop:
Myślę, że wiele czynników. Oprócz tego, że jest to moja praca, wydaje mi się, że organizatorom udaje się wykreować fajną atmosferę. Widzę, że kobiety przychodzą tutaj chętnie z własnej nieprzymuszonej woli. Nie po to, by pokazać się w towarzystwie, zabłysnąć i polansować, tylko po to, żeby spotkać się z innymi kobietami, wymienić doświadczenia, porozmawiać, zapoznać się z produktami i usługami. Czyli tak naprawdę są to takie mini targi atrakcji dla kobiet. Lubię pracować z ludźmi, którzy wiedzą po co przyszli, wiedzą, czego oczekiwać, a nie ze znudzoną publicznością, która wszystko już widziała, wszystko przeżyła i nic nie jest w stanie jej poruszyć.
TJK:
Jak się Pan czuje w towarzystwie tak wielu kobiet?
MP:
Fantastycznie. Jako heteroseksualista czuję się wyśmienicie.
TJK:
Jaka cecha w kobietach najbardziej Pana drażni, irytuje?
MP:
Taka sama jak w mężczyznach, czyli głupota.
TJK:
Jeśli chodzi o życie zawodowe, z kim woli Pan pracować - właśnie z kobietami, np. z Dorotą Wellman, czy raczej z mężczyznami, np. z Szymonem Hołownią?
MP:
Z mądrymi ludźmi. Nie ma znaczenia jakiej płci. Czy jest to kobieta, czy mężczyzna ma absolutnie drugo-, a nawet trzeciorzędne znaczenie.
TJK:
W książce Bóg, kasa i rock’n’roll, którą napisał Pan wspólnie z Panem Szymonem Hołownią sporo miejsca poświęconego jest na rozważania dotyczące idoli. Czy ma Pan jakiegoś jednego niekwestionowanego idola?
MP:
Nie. Myślę, że z idoli się wyrasta jak z za małych bucików. Miałem sporo idoli w dzieciństwie, zaczerpnąłem z nich to, co było warte zaczerpnięcia i w tej chwili nie oglądam się na nikogo. Robię swoje.
TJK:
Jest Pan uwielbiany przez telewidzów. Czy ma Pan jakiś szczególny sposób na zdobycie i utrzymanie sympatii publiczności?
MP:
Nie zastanawiam się nad tym. Gdybym zaczął myśleć o tym, jak utrzymać sympatię widza, to pewnie szybko skończyłaby się moja rola w tym zawodzie. Staram się nie udawać nikogo, nie oszukiwać widza w tym sensie i myślę, że ludzie to doceniają. Doceniają autentyczność, po prostu.
TJK:
Wracając do książki, o której wcześniej wspomnieliśmy, określił Pan w niej siebie jako profanum, a Pana Szymona Hołownię jako miłośnika sacrum. Czy rzeczywiście różnice między Panami są tak skrajne? Jak to wpływa na Panów relację?
MP:
Wpływa w ten sposób, że budzi moje zaciekawienie. Lubię rozmawiać z ludźmi, którzy są inni ode mnie. Reprezentują oni światy mi obce, w które mogę się na chwilę zanurzyć, więc jest dużo prawdy w powiedzeniu, że przeciwieństwa się przyciągają. Ja lubię współuczestniczyć w rzeczywistości, która nie jest moja. Przynajmniej na moment się w niej zatapiać i obserwować, a Szymon w takiej właśnie rzeczywistości funkcjonuje. Gdyby był taki sam jak ja i gdybyśmy mówili tylko o rzeczach, które mnie interesują i w których ja jestem biegły, to szybko bym się pewnie znudził taką znajomością.
TJK:
Aby podsumować naszą rozmowę, co chciałby Pan przekazać Czytelniczkom portalu To Ja Kobieta?
MP:
Jesteście cudowne. Uwierzcie w to!
Rozmawiała Beata KAPUSTA
Komentarze