OSKAR BACHOŃ - Poród
- Napisane przez Materiał prasowy
- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
Katarzyna Widmańska
Kasię znam od lat. Marzyła o rodzinie, odpowiedzialnym partnerze, dziecku. Więc kiedy w jej życiu pojawił się Szymon, była w siódmym niebie. Wysportowany, prawie dwumetrowy facet, marzący o gromadce pociech. Nikogo z nas nie zdziwiło, kiedy Kasia zaciążyła. Podobno Szymon miał obsesje na punkcie dzieci i już na pierwszej randce oznajmił to Kasi. Ciąży zacząłem się domyślać dużo wcześniej, gdy przestała farbować u mnie włosy i dopytywać o skład szamponów. Całe dziewięć miesięcy wydawali się najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Szymon dużo pracował i wyjeżdżał, ale jak już był z Kasią, to na sto procent. Czekali na małego Ernesta, gdyż takie imię po dziadku Szymona, planowali mu nadać. No i przyszedł ten dzień. Kaśka miała rodzić. Spakowali więc torby.
- Oskar, wszystko już gotowe. Zrób mi coś wygodnego na głowie. Albo nie. Obetnij mnie tak, żebym dobrze na zdjęciach wypadła. Szymon jest taki wspierający, że na pewno zajmie się małym a pewnie będzie chciał mnóstwo fotek napstrykać.
Szymon przyjechał po Kasię, która ledwo wyszła z salonu ze swoim ogromnym brzuchem, dumnie kołyszącym pierworodnego. Zadzwoniła tydzień później.
- Kasia? Cudownie Cię słyszeć. Wpadasz na kawę? - zagaiłem, bo oczywiste było dla mnie, że Szymon zostanie z małym i zajmie się nim należycie.
- Nawet mnie nie denerwuj. Tatuś!!! Miał być wspierający tatuś. Książki o rodzicielstwie bliskości kupował. Na warsztaty mnie wyciągał. A jak zaczęłam rodzić, to przy pierwszej krwi orła wywinął. Znaczy się zemdlał.
- Przestań, każdemu się może zdarzyć. Przecież tego nie planował.
- No tego nie, ale potem jak już go ocucili i zobaczył małego, to zemdlał drugi raz. Twierdził, że ze szczęścia. Też mu się mogło przydarzyć. Ale po tym odkrył, że ma blokadę i że tak małego kocha, że boi się mu zrobić krzywdę. Więc generalnie chodzi po domu, mówi że nas kocha i nie robi nic. Nawet mleka mu nie przygotuje. Gadałam z nim: Szymek, spróbuj się przełamać. Weź go na ręce. Nic się nie stanie. I wtedy on popatrzył na mnie i mówi: “Marta to samo mi mówi”. I wtedy się wydało, że Szymuś tak bardzo pragnął zostać ojcem, że hojnie rozsiewał swoje plemniki na prawo i lewo. I te wyjazdy służbowe to była służba przy innej matce jego przyszłego potomka.
- Oskar, wszystko już gotowe. Zrób mi coś wygodnego na głowie. Albo nie. Obetnij mnie tak, żebym dobrze na zdjęciach wypadła. Szymon jest taki wspierający, że na pewno zajmie się małym a pewnie będzie chciał mnóstwo fotek napstrykać.
Szymon przyjechał po Kasię, która ledwo wyszła z salonu ze swoim ogromnym brzuchem, dumnie kołyszącym pierworodnego. Zadzwoniła tydzień później.
- Kasia? Cudownie Cię słyszeć. Wpadasz na kawę? - zagaiłem, bo oczywiste było dla mnie, że Szymon zostanie z małym i zajmie się nim należycie.
- Nawet mnie nie denerwuj. Tatuś!!! Miał być wspierający tatuś. Książki o rodzicielstwie bliskości kupował. Na warsztaty mnie wyciągał. A jak zaczęłam rodzić, to przy pierwszej krwi orła wywinął. Znaczy się zemdlał.
- Przestań, każdemu się może zdarzyć. Przecież tego nie planował.
- No tego nie, ale potem jak już go ocucili i zobaczył małego, to zemdlał drugi raz. Twierdził, że ze szczęścia. Też mu się mogło przydarzyć. Ale po tym odkrył, że ma blokadę i że tak małego kocha, że boi się mu zrobić krzywdę. Więc generalnie chodzi po domu, mówi że nas kocha i nie robi nic. Nawet mleka mu nie przygotuje. Gadałam z nim: Szymek, spróbuj się przełamać. Weź go na ręce. Nic się nie stanie. I wtedy on popatrzył na mnie i mówi: “Marta to samo mi mówi”. I wtedy się wydało, że Szymuś tak bardzo pragnął zostać ojcem, że hojnie rozsiewał swoje plemniki na prawo i lewo. I te wyjazdy służbowe to była służba przy innej matce jego przyszłego potomka.

