Wychować więźnia
- Napisała Beata Kapusta
- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
- Często spotykam się z tym, że więźniowie chcą się zmienić. Niektórzy na końcu wyroku są przenoszeni do zakładu półotwartego, a później wychodzą na wolność. Zwykle mają oni rodziny, zależy im na tym, by normalnie żyć. Ci, którzy byli skazani po raz pierwszy zazwyczaj wychodzą ze swojej „drogi bezprawia”. Niestety te osoby, które były skazywane już kilkakrotnie, częściej wracają do swojego „dawnego procederu”. – opowiada 35-letnia Alicja, wychowawca działu penitencjarnego.
Można mężczyzn, od razu zwraca na siebie uwagę słuszną budową ciała i stanowczym wyrazem twarzy. Nic bardziej mylnego. Alicja jest bardzo drobna, niezwykle kobieca i pogodna. O swojej razu nasuwa mi się pytanie: skąd pomysł na realizowanie się w takim właśnie zawodzie? - Ciekawiło mnie, jak wygląda życie za murami więzienia, jacy ludzie tam przebywają i co może się tam dziać. Zawsze łatwo nawiązywałam kontakt z innymi, więc myślałam, że tak samo będzie w stosunkach z więźniami. Oczywiście ideały były takie, że skupię się na pomaganiu tym ludziom i zmienianiu ich życia – opowiada kobieta i uprzedza moje kolejne pytanie podkreślając, że rodzice nigdy nie doradzali jej przy wyborze kierunku studiów. - Bali się jednak, że praca w więzieniu jest niebezpieczna dla kobiety. Poza tym kiedy wybierałam kierunek studiów, kobieta jako pracownik więzienia była wyjątkiem. Alicja doskonale zdawała sobie sprawę, że jeśli poważnie myśli o swojej zawodowej karierze, musi ukończyć resocjalizację. Obecnie zatrudnienie jako wychowawca można zdobyć posiadając również dyplom innego kierunku, konieczne jest jednak zrobienie studiów podyplomowych. - Poszłam na uczelnię. Pierwszy rok był bardzo ogólny. Nic, co konkretnie dotyczyłoby resocjalizacji, ale już na drugim roku dołączyłam do koła naukowego, z którym organizowaliśmy różne akcje, np. zbieranie na święta żywności i zabawek dla osadzonych kobiet i ich dzieci. Wolontariat tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że chcę pracować z więźniami. Do V roku stale miałam kontakt z więźniami i więźniarkami. Przez uczelnię wydzielane były grupy i przydzielani do nich osadzeni, z którymi mieliśmy spotkania.
Po studiach Alicja pracowała jako pedagog szkolny, zaznacza jednak, że nie było to zajęcie, które mogło dać jej satysfakcję. W międzyczasie nieustannie składała podania do zakładów karnych i w końcu zdobyła wymarzoną pracę.
Podczas całej rozmowy odnoszę wrażenie, że najtrudniejsze jest dla Alicji poradzenie sobie z wszechogarniającą biurokracją, co rzeczywiście sama zainteresowana potwierdza. – Merytoryczna część pracy nigdy nie stanowiła dla mnie problemu, najgorsze było odnalezienie się w papierach. Właśnie wokół nich zorganizowany jest cały dzień pracy wychowawcy więziennego. Alicja opowiada, że pierwszym jej zadaniem każdego ranka jest wyprawa na swój oddział, gdzie podlega jej kilkudziesięciu osadzonych (każdy z wychowawców ma od 50 do 120 podopiecznych). Od razu musi zapoznać się z dokumentacją dnia poprzedniego i z tzw. książką, w której zapisane są wszystkie ważne wydarzenia. – Mój zawód polega również na stałej współpracy z innymi pracownikami zakładu. Obowiązkowo spotykam się z oddziałowymi. Mówią mi oni czy nie stało się coś, o czym powinnam wiedzieć, np. czy ktoś zachorował, wdał się w bójkę, wydarzyła się istotna sprawa w życiu prywatnym osadzonych. Kiedy kobieta zbierze wszystkie informacje, stawia się na odprawie oddziału, gdzie zgromadzeni są kierownicy wszystkich działów i wychowawcy. Omawia się tam wraz z psychologami sytuację w całym oddziale, po to by uzyskać pełny obraz życia na terenie jednostki. Porusza się też sprawy dotyczącego tego, kto z kim może być w celi. - Później każdy z nas idzie na własny oddział. Zabieram ze skrzynki od oddziałowego wszystkie listy, które osadzeni chcą wysłać oraz prośby od nich od dyrektora. Zapoznaję się z tymi listami. Pobieżnie je przeglądam pod kątem zawartości - czy nie ma tam obraźliwych słów, gróźb, przedmiotów niedozwolonych. Potem zaklejam je i ktoś z innego działu je odbiera. Następnie przeglądam prośby do dyrektora. Po kolei je opiniuję, czyli piszę, czy dyrektor powinien się do nich przychylić, czy też nie. I znów zaczyna się papierowa robota. Każdy więzień ma swoje akta, tzw. teczkę osoboznawczą. U skazanych co pół roku trzeba wystawić ocenę okresową. Jeśli coś ważnego się wydarzyło, to należy zrobić notatkę, zgłosić to np. do psychologa. Często sporządza się opinie do sądu, bo sąd o to prosi. Później wychowawcy prowadzą wizytację cel z oddziałowymi, podczas których wysłuchuje się czy skazani mają jakieś prośby, obserwuje czy nie mają obrażeń, czy w celi wszystko jest w porządku. – Jakie zazwyczaj mają oni prośby? Różne – czasami potrzebują pozwolenie konieczne do pojechania na pogrzeb bliskiej osoby, a czasami zwracają się z czymś zupełnie błahym, np. chcieliby dostać kartkę i długopis. Wizytacja trwa około godziny, później Alicja wraca do gabinetu i rozwiązuje sprawy osadzonych. I znów jest tu pełen wachlarz próśb i uwag. – Zdarza się, że pytam dział finansowy o możliwości robienia zakupów przez osadzonych na terenie jednostki. Polega to na tym, że rodzina osadzonego może przesyłać mu pieniądze. Jeżeli tego dokona, istnieje możliwość zakupienia trzy razy w miesiącu przedmiotów dopuszczonych przez dyrektora. Osadzony dostaje wówczas kwitki z oznaczeniem, ile pieniędzy ma do dyspozycji. Zazwyczaj dopuszczone przedmioty to: papierosy, kawa, lepsza pasta do zębów i podstawowe artykuły spożywcze (puszki, zupki chińskie, słodycze). Po papierowej pracy Alicja jako obserwator bierze udział w wydawaniu obiadu. Przygląda się wówczas całemu procesowi i poprzez m.in. zwróceniu uwagi na kolejność, w jakiej ustawiają się osadzeni, może określić pozycję w grupie poszczególnych osób. Kobieta dodaje także, że pomiędzy jej codziennymi poszczególnymi zajęciami zdarzają się przerwy na rozmowę z więźniami, zrobienie notatki czy wydanie opinii na temat udzielenia przepustki. Codziennie dzieje się coś w życiu osadzonych, a do tego ciągle dochodzą nowi podopieczni. - Cały czas jesteśmy w gotowości, że coś się może zdarzyć. Nie ma czasu na to, żeby usiąść i wypić kawę. Ponadto każdy wychowawca prowadzi indywidualny program autorski, coś na kształt kółka zainteresowań, np. modelarstwo czy rysunek. Istnieje też zasada, że kiedy więzień ma jakiś problem, przychodzi do wychowawcy. Wówczas prowadzi się działania tonujące, uspokajające, by mógł on wrócić do celi w dobrym stanie psychicznym.
Kiedy pytam Alicję o możliwości awansu i ogólne perspektywy rozwoju, podkreśla ona, że przede wszystkim w służbie więziennej nie ma problemu dyskryminacji ze względu na płeć – kobieta ma taką samą drogę kariery zawodowej, co mężczyzna. Cały czas w trakcie służby trzeba się szkolić. Istnieje szkoła oficerska – wychowawcy w więzieniach mają stopnie wojskowe, moja rozmówczyni posiada stopień porucznika. Jeśli wykazuje się chęci, nie ma dużego problemu z otrzymaniem awansu. A kwestie finansowe? Na początku, będąc młodszym wychowawcą otrzymuje się ok. 2700 zł, składa się na to uposażenie zasadnicze i dodatek za stopień. Wychowawca taki jak Alicja zarabia miesięcznie w przybliżeniu 3300 zł.
Oprócz wynagrodzenia ważna jest oczywiście satysfakcja osiągana w związku z wykonywaniem tego rodzaju pracy. – Spotkałam na swojej drodze kilku skazanych, którzy mówili, że zakład karny uratował im życie, bo np. codziennie pili lub ćpali, a dzięki zamknięciu zerwali z nałogiem. Narkomanów łatwiej się „naprawia”, bo dostają leki. Trudniej jest z nałogowymi alkoholikami, bo czasami mają zwidy, bywają agresywni, nieobliczalni. Objawy po odstawieniu alkoholu mogą wystąpić nawet po dwóch tygodniach od osadzenia.
Szczególnie interesująca wydaje mi się kwestia kontaktów wychowawcy z więźniami, dlatego też pytam wprost czy zdarzają się przypadki nawiązania bliższych relacji. Alicja szybko rozwiewa moje wątpliwości. - Jeśli więzień chce nawiązać bliższą znajomość, trzeba zachować dystans, bo zazwyczaj jest to z jego strony interesowne, jest świetnym manipulatorem. Zdarza się, że więzień zakocha się w swojej wychowawczyni i kiedy zostaje przeniesiony, pisze listy miłosne. Ogólnie wobec kobiet wychowawców osadzeni są milsi niż wobec mężczyzn, nie przejawiają agresji, dbają o siebie, chcą wywrzeć dobre wrażenie. Czasami zdarzają się z ich strony wyzwiska pod naszym kierunkiem, ale również bardzo rzadko. Wychowawców obowiązują pewne standardy pracy. Nie można wejść w bliskie relacje z osadzonymi. Dlatego też pomaga się im, ale na zasadzie dawania wędki, a nie ryby. Można proponować formy spędzania czasu wewnątrz jednostki, ale też na zewnątrz, np. spotkania AA. Motywuje się do pewnych zachowań, ale nie wchodzi w więzi zarezerwowane dla bliskich osób. Trzeba być rzeczowym, stanowczym, konsekwentnym, dotrzymywać słowa. Nie można dawać obietnic bez pokrycia. Ogólne zasady postępowania z więźniami określa kodeks karny wykonawczy z dnia 6 czerwca 1997 roku, szczególnie art. 67.
Alicja nie jest wychowawcą w oddziale kobiecym, ale od znajomej, która właśnie w takim miejscu pracuje wie, że profil osób, które tam trafiają, podobnie jak w zakładzie dla mężczyzn, nie jest jednorodny. Najdłuższe wyroki odsiadują zazwyczaj kobiety będące ofiarami przemocy domowej, które podczas kolejnej awantury zabiły męża. Zdarzają się też uzależnione od narkotyków, skazane za posiadanie lub handel. Przez nałóg kradną, prostytuują się. Są też osoby wykształcone osadzone za oszustwa finansowe, jednak nie jest ich aż tak dużo.
Praca wychowawcy penitencjarnego nie jest lekka, ale z pewnością można o niej powiedzieć, że gwarantuje dużą dawkę emocji i zapewnia ciągle nowe zadania oraz kwestie, które trzeba na bieżąco rozwiązywać. Ponadto może przynieść wiele satysfakcji, nie tylko ze względu na dosyć dobre wynagrodzenie, ale głównie z powodu poczucia wypełniania pewnej misji, a także ciągłego kontaktu z ludźmi. Kończąc naszą rozmowę, kobieta wskazuje na jeszcze jeden plus swojego zawodu. – Psychicznie nie ma on na mnie negatywnego wpływu, ale głównie dzięki świadomemu spędzaniu czasu wolnego, pracowaniu nad tym, aby po służbie myśli nie krążyły wokół pracy. Staram się skupić na mężu i dzieciach, wspólnym realizowaniu zainteresowań. I właśnie dzięki temu praca nie przekłada się na życie rodzinne. Pozostaje niestety kwestia tego, że w każdej chwili mogę być wezwana do jednostki.
Dla Alicji jej zawód, pomimo częstych trudnych i dość stresujących sytuacji, jest spełnieniem młodzieńczych marzeń. Nawet jeśli w pewnym momencie musiała pożegnać się z ideą naprawienia świata i przebudowania życia każdego więźnia, zdarzają się małe sukcesy, które rekompensują cały trud. Dlatego też wychowawca więzienny może czuć, że poprzez swoje działania i małe kroki, które dzięki niemu podejmują więźniowie, wpływa na czyjeś życie i być może sprawia, iż staje się ono lepsze. A jeśli nawet nie będzie ono idealne, to przynajmniej będzie życiem prowadzonym zgodnie z prawem.
Dane osobowe bohaterki zostały zmienione ze względu na kwestie poufności informacji.
Komentarze
:thumbup::thumbup: