Menu

logo tjk main 

Dlaczego mężczyźni nie widzą bałaganu?

Od reklam telewizyjnych, aż do stereotypów to zawsze kobieta jest gospodynią, sprzątaczką i panią domu. Takie utarte szlaki pozwoliły mężczyznom wręcz nie dbać o dom, a tym bardziej o utrzymanie w nim czystości.

Czy mężczyźni naprawdę nie widzą bałaganu i czy jest to ich wina, czy raczej kobiet?

Chłopcy od najmłodszych lat są uczeni, że to kobieta jest panią domu i to ona zajmuje się wszystkim. Robiły tak ich matki i babki, dbając o to, aby wokół ich mężczyzn zawsze panował porządek: śmieci same znikały, a okna zawsze były czyste. Takie zasady przenoszone zostały później w życiu dorosłym na swój własny związek. Niektórym partnerkom to odpowiada i taki stan akceptują obie strony. Ale dziś, w dobie związków partnerskich, równouprawnienia i feminizmu kobiety zaczęły głośno mówić „Nie!”.

Nigdy mi nie pomaga, a gdy o coś poproszę to i tak mija tydzień nim sobie o tym przypomni. Pewnie trochę w tym mojej winy, w końcu przez lata małżeństwa sama go tego nauczyłam, ale mógłby czasami chociaż te śmieci wynieść” - Dorota, 37l.

Czy mężczyźni rzeczywiście nie widzą bałaganu wokół siebie? Czy raczej w kwestii porządku w domu są książętami, którzy, okazując swoim paniom łaskę, czasami posprzątają? Choć prawdą jest, że dom jest raczej domeną kobiet, warto uświadomić sobie, że wspólne mieszkanie to wspólne obowiązki.

Facet jest od napraw w domu, majsterkowania, nie od prania brudnych ciuchów. Przecież ona nie naprawi cieknącego kranu, a ja nie zmyję naczyń.” - Radek, 36l.

Warto podkreślić, że na taki stan rzeczy wpłynęło zachowanie kobiet. Patriarchalne wychowanie, zwykłe lenistwo i przede wszystkim brak poczucia estetyki. Mężczyźni w dziwny sposób nie zauważają ogromu kurzu na meblach i przepełnionego kosza na śmieci. Dla nich jest to widok, który czasami znika, pozostawiając porządek, ale zaraz wraca w niezmienionej formie. Prawdą jest też, że po prostu faceci nie potrafią zająć się domem. Odkurzacz, czy pralka są dla nich sprzętami, których nie uruchomią bez pomocy kobiety. A nie mają o tym pojęcia, bo cały czas są wyręczani w pracach domowych przez swoje partnerki, żony i matki.

Mężczyźni tłumaczą się, że nie umieją sprzątać, bo taką mają naturę. Choć zauważą czasami brudne naczynia, czy nieodkurzony dywan, wychodzą z założenia, że ich kobieta zrobi to lepiej. I mają rację. Bo wygodniej robić wszystko samej, niż poprawiać po partnerze, przypominać, denerwować się i wykłócać. I tak dla świętego spokoju kobieta sama wszystko uprzątnie...Ale czy to jest w porządku?

Co zrobić, aby nasz mężczyzna wreszcie dostrzegł bałagan i go posprzątał? Przede wszystkim trzeba wyjść z roli „kury domowej” i przestać podkładać mu wszystko pod nos. Gdy sterta brudnych ciuchów spowoduje, że nie będzie miał ani jednej pary czystych skarpet, może w końcu doceni pralkę i nauczy się jej obsługi. Nie wynoszenie śmieci też będzie dobrym sposobem, jeśli w konsekwencji wyrzucenie do kosza kolejnej puszki po piwie będzie niemożliwe, może sam je wyniesie.

Choć naturę trudno oszukać, a nasi mężczyźni opierają się sprzątaniu jak tylko mogą, warto uczyć ich porządków od samego początku trwania związku. Już na samym starcie wspólnego pożycia, podkreślenie głośno i wyraźnie, że jesteśmy parterami i w życiu, i w domu, pozwoli na ustalenie równych zasad i podział obowiązków zajmowania się domem.

Jesteśmy już razem prawie 10 lat. Nigdy nie narzekałam, że mi nie pomaga. Już przed ślubem zaznaczyłam, że nie będę, jak jego matka - kura domowa, sprzątaczka itd. i albo na to przystaje, albo nie. Zgodził się i dzięki temu nie muszę mu przypominać o odkurzaniu, czy wynoszeniu śmieci. Zajmujemy się wspólnie i domem, i naszymi dziećmi.” - Iza, 43l.

Mężczyźni są tak zaprogramowani, że brud i kurz nie robią na nich wrażenia, ale błoto na masce ich samochodu jest nie do przyjęcia i zaraz biorą się za jego zmycie...

Angelika Libelt
Czytaj więcej...

Mężczyźni potrzebują pochwał

Mężczyzna, z założenia jest silny, bohaterski. Wsparcie i podpora kobiety. Ale czy na pewno? Czy na pewno, panowie są tacy, ot tak, po prostu? Czy może swoją siłę i bohaterstwo czerpią z pochwał, których potrzebują jak powietrza? Czy potrzeba pochwał, wynika z męskiej próżności, czy może jest motywacją i daje pewność, że są kimś wyjątkowym, pod wieloma względami?

„Mężczyźni, kobiety, dzieci, wszyscy potrzebujemy pochwał. Pochwał za dobrze wykonane zadanie, pochwał za to jak wyglądamy, pochwał za to, że jesteśmy... Mimo racjonalizmu, skłaniającego nas, do odrzucenia takich niskich pobudek, nie jesteśmy w stanie uwolnić się od tej przemożnej, atawistycznej potrzeby wynikającej z faktu, że jesteśmy stworzeniami stadnymi, nie potrafimy być sami dla siebie, potrzebujemy innych by odzwierciedlali, potwierdzali nas, nasze istnienie, naszą egzystencje, nasze poczynania i utwierdzali zasadność naszego bytu” - Daniel, 36l.

Czy jednak mężczyźni bardziej niż kobiety potrzebują pochwał?
Myślę, że mężczyźni szukają pochwał i akceptacji, głównie u kobiet, które są dla nich ważne. Chcą mieć pewność, że dla takiej kobiety, są atrakcyjni zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Chcą czuć, że kobieta akceptuje ich takimi, jakimi są, mimo pewnych niedoskonałości, które ma każdy.

„Mężczyźni lubią pochwały bardzo. Są jak dzieci. Lubią czuć się pewnie, lubią gdy się ich docenia. Chcą czuć się potrzebni. Trzeba poklepać ich po plecach i dać do zrozumienia, że bez nich ani rusz” - Patrycja, 23l.

Pisząc o mężczyznach i ich potrzebie pochwał, nie można zapomnieć o dwóch nieodzownych elementach: ego i męskość. To one definiują mężczyzn. Te dwa elementy najbardziej karmią się pochwałami.

„Pochwała, daje mężczyźnie komfort psychiczny. Czuje się bezpiecznie, nie musząc domyślać się, czy wszystko co robi jest dobre. Aprobata daje mu to bezpieczeństwo. Ważną sprawą jest ego. Każdy mężczyzna w mniejszym lub większym stopniu, musi je „karmić”” - Damian, 22l.

Mimo wszystko, chyba najważniejszą sprawą dla każdego mężczyzny jest jego męskość. Każdy z nich chce być dla kobiety najlepszym kochankiem, chce mieć pewność, że nie ma lepszego od niego. W tej sferze chyba przede wszystkim potrzebne są pochwały i zapewnienia, że jest najlepszy na świecie.

„Miło jest usłyszeć, jacy to dobrzy jesteśmy w łóżku. Mimo tego, że nie lubimy być porównywani z innymi, to dopóty, dopóki jesteśmy górą, to nam gra” - Rafał, 41l.

Czy jednak ma sens chwalenie kogoś, dla samego chwalenia? Moim zdaniem, należy chwalić słusznie. Pochwała musi być szczera.

„Wartość pochwały zależy od tego, czy na nią zasłużyliśmy, kto ją wyraża, w końcu jaki jest jej cel. Dobrze, jeśli pochwała, ma moc motywującą, choć dla niektórych, może być pierwszym powodem, by spocząć na laurach” - Małgorzata, 41l.

Mężczyzn, do działania, motywują pochwały, nawet za drobne rzeczy. Warto chwalić swoich partnerów. Za to, że wynieśli śmieci, nie proszeni o to, za to, że naprawili kapiący od miesiąca kran itp. Takie pochwały sprawią, że mężczyzna będzie czuł się potrzebny, będzie czuł, że jest niezbędny. W konsekwencji, zdopinguje Go to, do większego działania i wysiłku.
Brak pochwał sprawi, że mężczyzna podejmowanie decyzji oraz wykonywanie przeróżnych czynności, pozostawi kobiecie, nie czując się potrzebnym.

Ja, każdego dnia mam milion prawdziwych powodów, by chwalić ukochanego mężczyznę i być z niego dumna.

Kasia Wełnic
Terapeutka, zwolenniczka harmonii między logiką a emocjami, zafascynowana wszechświatami równoległymi. :)
Czytaj więcej...

Prawdziwi gentelmani wyginęli. Czy kobiety są temu winne?

W sieci roi się od przeróżnych (czasami śmiesznych, czasami nie) obrazków przedstawiających prosty proces jak wyginęli prawdziwi gentelmani. Prawda bywa niekiedy okrutna, zwłaszcza gdy to kobiety mają być winne całemu zajściu. Ale czy nie powinno się wziąć tego pod lupę i dogłębnie zbadać? Gdzie leży problem i czym on jest spowodowany? Odpowiedź jest prostsza niż nam się wydaje.

„Gdzie Ci mężczyźni, prawdziwi tacy…” - nie tylko Danuta Rinn w swojej piosence zadawała sobie to pytanie. Na co dzień można spotkać podobne przykłady, w których kobiety poddają się dyskusją na temat tego, dlaczego faceci są tacy a nie inni. Dlaczego nie otwierają nam drzwi, kiedy wsiadamy do samochodu? Dlaczego nie pomogą nieść torby z zakupami? Nie całują w rękę? Dlaczego kulturalne zachowanie odeszło w zapomnienie i traktują nas jak swoich kolegów? No właśnie Drogie Panie, dlaczego? Co takiego się zmieniło, że panowie po prostu przestali być gentelmanami?

Cóż, nie przestali być. I wciąż istnieją, jednak jest ich coraz mniej. A czy jesteśmy temu winne? Niestety, ale po części tak. XXI wiek to czas, w którym kobiety aż za bardzo pragną równouprawnienia i to na każdej możliwej płaszczyźnie. „Poradzę sobie” albo „Sama to zrobię” jest na porządku dziennym. Nasza samowystarczalność stopuje facetów do tego stopnia, że przestają być szarmanccy wobec nas. Jeśli na każde ich miłe zachowanie odpowiadamy obojętnością - bo przecież, to nic takiego, że On otworzył mi drzwi, sama też mogłam to zrobić - panowie zwyczajnie dają sobie spokój i już więcej z tą inicjatywą nie wychodzą.

Obserwując różne fora, czytając tematy w których kobiety dają upust swoim żalom, czuję się lekko zniesmaczona. I jeśli ja się tak czuję - to co dopiero mężczyźni. Wrzucamy ich wszystkich do” jednego worka”, mamy pretensje o prostactwo oraz brak manier, a przecież same po części jesteśmy sobie winne. Podkreślanie, jakie to jesteśmy samodzielne, oddziałuje negatywnie na facetów. Nie mówię, że każda kobieta jest taka. Ale jeśli nasz wybranek z poprzednich związków, doświadczeń  wyciągnie takie nauki, dojdziemy do wniosku, że: „Jestem z człowiekiem który traktuje mnie jak swojego kumpla.”.

A co w tym temacie ma do powiedzenia główny obiekt dyskusji - mężczyzna? Zapytałam któregoś dnia swojego kolegę: „Gdzie się podziali Ci gentelmani na miarę XIX wiecznej Anglii?”. I wiecie co mi odpowiedział? „A gdzie są te damy, które aż się prosi by traktować je z szacunkiem?” Zamurowało mnie. I kiedy tak zastanawiałam się co mam mu odpowiedzieć, z odsieczą przyszła moja koleżanka, która powiedziała wprost: „Nie wiadomo, zapewne tam gdzie Ci gentelmani”. Bo nie oszukujmy się, One też są w gatunku któremu grozi totalne wymarcie. Ostry makijaż, wyzywające stroje i wulgarność powodują, że facet widzi łatwy cel, dla którego w ogóle nie musi się starać. Nie musi być kulturalny czy szarmancki. Ale nie tylko o to tutaj chodzi. Później rozmawiałam jeszcze z wieloma mężczyznami na ten temat, by uzyskać jasność sytuacji - dlaczego jest tak a nie inaczej. Odpowiedzi były dwie, powtarzające się raz po raz: „Nie chce mi się” oraz „Jeśli kobieta nie zachowuje się jak dama to dlaczego ja mam się zachowywać jak gentelman”? Rozumiecie już? Działamy na siebie wzajemnie. Kobieta na mężczyznę a mężczyzna na kobietę. Jesteśmy jak gąbka i chłoniemy zachowanie drugiej osoby, przenosząc to później dalej i dalej. Na innych ludzi, na przyszłe relacje. To nie jest, tak, że tylko MY w NICH widzimy problem. Oni patrzą podobnie. I koło się zamyka.

Każdy z nas jest trochę hipokrytą, jednak nie możemy popadać ze skrajności w skrajność. Nie możemy każdego napotkanego faceta określać mianem chama czy prostaka, tak jak faceci nie mogą od razu zarzucić nam tego, że nie potrzebujemy ich serdeczności czy pomocy. Więc co mamy robić? Jak się zachowywać? To proste - bądźmy takimi ludźmi jak chcemy być traktowani. Drogie Panie, jeśli chcemy by mężczyzna był gentelmanem i traktował nas tak, jak kobietę powinno się traktować, to pozwólmy mu na to. Nie odtrącajmy jego uprzejmości, nie bądźmy takie zaradne, samowystarczalne. Dajmy mu pole do popisu. I odwrotnie. Kochani Panowie, jeśli chcecie mieć damę to sami się tak zachowujcie, nieważne jakie doświadczenia macie z przeszłości. I niech Wam się „zachce”. Korona z głowy Wam nie spadnie, jeśli pomożecie nam w zakupach lub otworzycie drzwi. Dzięki takim, na pozór prostym gestom, zyskujecie wiele dobrego w oczach dziewczyny.

„Prawdziwi gentelmani wyginęli. Czy winne są temu kobiety?”. Czy tak powinno brzmieć to zdanie? Nie wydaje mi się. Z góry zakładamy i obarczamy kogoś winą. A niestety, jak kij ma dwa końce, tak i tutaj mamy dwa fronty które widzą wszystko inaczej. Jednak inne punkty widzenia, nie powinny stanowić przeszkody do rozwiązania tego samego problemu. Wystarczy, że każda ze stron zastanowi się nad tym, jakie błędy popełnia i jak je można wyeliminować, by osiągnąć to czego się chce. I zacznie działać, wprowadzając te zmiany w życie. Gwarantuję, że wtedy na pewno wzrośnie liczba szczęśliwych mężczyzn i usatysfakcjonowanych kobiet.

Magda Surmacz
Czytaj więcej...

Świat bez mężczyzn - idylla czy piekło?

Na świecie żyje ponad siedem miliardów ludzi - kobiety i mężczyźni. Od zarania dziejów obok siebie. Ich relacje to pasmo dobrych i złych chwil. Kobiety bardzo często narzekają na swoich partnerów. Wypominają im bałaganiarstwo, lenistwo, zapominalstwo. Można tak wymienić w nieskończoność. Przedstawicielki płci piękniejszej powtarzają często, że ich życie byłoby lepsze, gdyby mężczyźni nie istnieli.

Jak wyglądałby świat bez facetów? Czy kobiety poradziłyby sobie? Jakie by były? I wreszcie - Czy życie byłoby wtedy lepsze, ciekawsze?

Gdybyś za sprawą czarodziejskiej różdżki obudziła się jutro w świecie bez mężczyzn, jaka byłaby Twoja reakcja? Krzyk i przerażenie, czy może zadowolenie i ulga? Jak wyglądałoby życie? I czy życie mogłoby dalej istnieć?

Z biologicznego punktu widzenia, do zapłodnienia potrzebna jest kobieca komórka jajowa i męski plemnik. Brak mężczyzn oznaczałby więc powolne zanikanie populacji ludzkiej, nieuchronną katastrofę, dramat.

Nie wyobrażam sobie świata bez mężczyzn. To by oznaczało, że ja sama mogłabym nie istnieć, bo nie byłoby mojego ojca. Co więcej - nie mogłabym poznać mojego męża, bo jego przecież też by nie było. To spowodowałoby natomiast coś, czego chyba bym nie przeżyła. Nie urodziłabym mojego cudownego synka Franka. Moje życie nie miałoby sensu. Nie chce nawet o tym myśleć - Sylwia, 35l.

Kobiety z natury są słabsze od mężczyzn. Często same nie radzą sobie z naprawieniem auta, pralki albo zwykłym wniesieniem ciężkiej torby. Kulturowo przyjęło się, że w takich kwestiach pomagają nam faceci. Tradycyjną rolą mężczyzn jest więc udzielenie wsparcia kobiecie. Zarówno w wymiarze fizycznym, jak i duchowym.

Gdyby porównać cechy charakteru obu płci, można zaobserwować, że kobiety są bardziej płaczliwe, wrażliwe, strachliwe czy niezdecydowane. Bardzo często okazuje się, że to mężczyźni pomagają wybrnąć z trudnej sytuacji, rozwiązać problem, ocierają łzy i podnoszą na duchu.

Mój chłopak jest lekiem na całe zło. Jeśli mam problem, to od razu mu o wszystkim mówię. Kiedy psuje się żelazko, boli mnie ząb, czy pokłócę się z przyjaciółką, wiem, że on mnie wysłucha i poradzi. Naprawił mi samochód, pomógł przy remoncie. Jest bardzo pomocny. Wspiera mnie, gdy coś mi się nie udaje. Gdy zostałam zwolniona z pracy, pomógł mi poszukać nowej. Nie wyobrażam sobie życia bez niego - Magda, 22l.

Nie chce wyjść na męskiego szowinistę, ale moja żona sama nie odkręciłaby słoika (śmiech) Od czasu do czasu trzeba jej trochę pomóc. Poza tym, kto wynosiłby śmieci, naprawiał kran i kosił trawnik? - Grzegorz, 36l.

Coraz częściej można też zaobserwować, że młode kobiety zwierzają się swoim kolegom. Proszą ich o pomoc w sprawach sercowych, zabierają na zakupy, pytają, w której sukience wyglądają lepiej, wychodzą z nimi na piwo, czy na spacer. W relacjach tego typu występuje czysta przyjaźń i zaufanie. Mężczyźni zajmują więc miejsca kobiety - przyjaciółki, są lepszymi słuchaczami, doradcami.

Kobiety to zazdrośnice. Nie są szczere i szczerze nie doradzają. Jak mam problem, to wolę powiedzieć o tym przyjacielowi albo koledze. Mam świadomość, że mi doradzi i nie będzie przy tym manipulował i udawał - Marta, 21l.

Z przyjaciółką znam się w sumie od gimnazjum. Razem się uczymy, ja pomagam jej w sprawach sercowych, a ona pomaga mi wybierać fajne ubrania, bo chyba ma lepszy gust niż ja. Dogadujemy się. Wiem, że możemy na sobie polegać. Cenię sobie te relacje - Piotrek, 19l.

Czy gdyby mężczyźni przestali istnieć, to kobiety dalej dbałyby o siebie? Na pytanie: „Dla kogo się tak stroisz?” - większość Pań stwierdzi, że dla siebie. Z natury jednak ludzie najczęściej robią coś pod publikę, by dopasować się do innych. Można pokusić się o stwierdzenie, że gdyby faceci nie istnieli, kobiety coraz mniej i mniej interesowałyby się swoim wyglądem. Niewykluczone, że bezkarnie objadałyby się słodyczami, przestałyby odwiedzać fryzjera, kosmetyczkę, siłownię czy fitness. Brak mężczyzn - brak powodu do tego, by się starać.

Przed przyjściem mojego chłopaka starannie wybieram strój, maluję się, używam drogich perfum - ogólnie mówiąc robię się na bóstwo. Gdy jestem sama często chodzę w dresie albo czymś luźnym, niekoniecznie ładnym. Hmmm - co by było, gdyby mężczyźni nie istnieli? Po świecie chodziłyby brzydkie, grube i niezadbane kobiety (śmiech) - Agnieszka, 23l.

Kobiety pozabijałyby się same. Jedna zazdrościłaby drugiej posady, samochodu, sukienki. Poza tym, kobiety też mają swoje potrzeby seksualne… czułyby frustrację i większe niezadowolenie. Kobiety lubią seks. To daje im przyjemność. Lubią też być uwodzone, adorowane, traktowane jak damy. Gdyby nie my - mężczyźni, kobiety straciłyby coś ze swojej kobiecości - Maciej, 31l.

Powyższe przykłady wskazują, że bez mężczyzn nie rozwijałoby się życie, kobiety nie miałyby wsparcia i powodu, aby ładnie wyglądać. Wynika z tego, że brak mężczyzn spowodowałby chaos i zagładę.

Z drugiej jednak strony, wiele kobiet uniknęłoby dramatów sercowych. Z badań wynika, że to mężczyźni częściej niż kobiety, zdradzają swoje partnerki. Powodują tym samym załamanie, ból i cierpienie.

Zdradzał mnie ze swoją byłą przez kilka miesięcy. Kiedy się w końcu dowiedziałam, nawet nie próbował się bronić. Cynicznie stwierdził, że musiałam dać mu powody do tego, by szukał miłości u innej. Chyba zraził mnie do facetów - Ania, 26l.

Czy brak mężczyzn należy utożsamiać z brakiem problemów? A może wręcz przeciwnie? Czy to, że nie byłoby osoby, która mogłaby ranić, zdradzać lub nie dotrzymywać obietnic, sprawiłoby, że świat byłby piękniejszy? Czy kobiety chciałyby być same? Czy bycie dyrektorami wielkich firm, prezesami lub „kierowniczkami” dałoby nam poczucie spełnienia? Czy poświęciłybyśmy swoich partnerów, ich duchowe wsparcie, fizyczne doznania i adorację z ich strony, tylko po to, żeby na chwile zawładnąć światem...?

Małgorzata Górecka, 22l.
Czytaj więcej...

Mężczyźni którzy nienawidzą kobiet, czyli jakich typów mężczyzn unikać

Są tacy faceci od których zdecydowanie lepiej trzymać się z daleka. Toksyczne typy o których można by wręcz powiedzieć, że ich życiową misją jest unieszczęśliwianie kobiet które napotykają na swej drodze.

I doprawdy nie będziemy się zajmować przyczynami opłakanego stanu ich psychiki. Czy taki delikwent doświadczył w dzieciństwie przemocy, obojętności, czy wręcz przeciwnie: został rozpuszczony przez ślepo w nim zakochaną nadopiekuńczą matkę… nieważne. To nie nasza broszka. My tylko chcemy przestrzec cię przed wchodzenie w relację z kimś kto na pewno nie da ci szczęścia.

Na jakich facetów powinnaś uważać?
Wymieńmy najczęściej występujące w przyrodzie przykłady fatalnych i niereformowalnych mężczyzn.
Typ pierwszy: narcyz i nieuleczalny egocentryk. Sam siebie postrzega jako gwiazdę największą i świecącą najjaśniejszym blaskiem w całym wszechświecie. Jego potrzeby są zawsze na pierwszym miejscu. Nie łudź się, że kiedykolwiek pójdzie na kompromis albo wręcz zrobi coś z myślą wyłącznie o tobie. Nawet jeśli przyniesie ci kwiaty to nie po to żeby zrobić ci przyjemność ale po to żeby pokazać jaki jest wspaniały i rycerski. Zapewne więc obdaruje cię bukietem w obecności znajomych czy rodziny, przecież bez udziału publiczności nie chciałoby mu się aż tak wysilać.
Zapytasz: skoro on tak bardzo kocha siebie, że w jego świecie nie ma miejsca na liczenie się z uczuciami innych to po co mu właściwie partnerka? Odpowiedź jest prosta: w jego pojęciu kobieta służy do tego aby się nim zachwycać. Ma go nieustannie wspierać, trzymać za niego kciuki, cieszyć się jego sukcesami (najlepiej żeby nie odnosiła własnych bo robi mu konkurencję!). Ma go też pocieszać kiedy coś mu nie wyjdzie i mówić, że to nie jego wina- przecież jest wspaniały, to zły los się na niego uwziął!
Przyznasz chyba, że rola oddanej fanki jest niesamowicie nudna i męcząca! Szkoda życia na skakanie wokół faceta który tego kompletnie nie docenia i przyjmuje jako oczywistość twoje starania. Zwłaszcza, że tacy egocentrycy zazwyczaj wcale nie reprezentują sobą zbyt wiele…

Typ drugi: macho oraz apodyktyczny pan i władca. To ktoś kto ma obsesję kontrolowania rzeczywistości. Chce rządzić: zamiast dyskutować wydaje polecenia. Zazwyczaj postrzega kobiety bardzo stereotypowo- jako ozdoby u swego boku, kucharki oraz sprzątaczki. Mówiąc prosto z mostu: żaden z niego partner! Nie za bardzo rozumie pojęcie „równouprawnienie” i ma ogromny kłopot ze sprostaniem współczesnemu wzorcowi męskości więc wybiera przestarzały wzorzec mrukliwego siłacza i samca alfa. Nie raz usłyszysz z jego ust seksistowskie uwagi.
A więc apelujemy: nawet jeżeli jest niebiańsko przystojnym człowiekiem sukcesu uciekaj od niego jak najdalej! Chyba, że odpowiada ci rola uległej „żony sułtana”.

Typ trzeci: rycerz i wybawiciel, pocieszyciel nieszczęśliwych. To bardzo niebezpieczna odmiana męskiego drania bo początkowo wydaje się chodzącym ideałem. Spotyka taki na swej drodze załamaną dziewczynę która właśnie się z kimś rozstała albo straciła pracę albo ma jakieś inne poważne kłopoty. I natychmiast rzuca się ją pocieszać. Jest współczujący i czuły. Ociera łzy, przytula, wypowiada magiczne zaklęcie: „wszystko będzie dobrze” z taką spokojną pewnością, że nie sposób mu nie wierzyć. I faktycznie, na początku jest nawet lepiej niż dobrze: załamana kobieta odżywa, grzeje się w jego cieple, podnosi się i nabiera chęci do życia. I wtedy następuje katastrofa! On przestaje kochać. Odchodzi. Pozornie bez przyczyny. A prawda wygląda tak, że on uwielbia występować w roli wybawiciela. Kiedy jego ukochana staje się na powrót szczęśliwą i silną osobą, traci dla niego urok i cała zabawa się kończy. A on rusza na poszukiwanie kolejnej załamanej bidulki. Tego pana spokojnie możemy nazwać hieną- karmi się cudzym nieszczęściem żeby podbudować własne ego. Życzymy ci gorąco żebyś nigdy nie natknęła się na ten typ mężczyzny kiedy jesteś w dołku! Bo wtedy jesteś bezbronna i szukasz wsparcia i łatwo możesz paść jego ofiarą.

Typ czwarty: zagubiony chłopiec w depresji. To w pewnym sensie przeciwieństwo poprzedniego przypadku. A więc mężczyzna tak słaby, że nieustannie wymaga twojej troski. Może być nierozumianym przez nikogo artystą klepiącym biedę albo dyrektorem dużej firmy który żyje w ciągłym stresie i gdzieś po drodze zagubił sens życia. Jego pozycja nie ma znaczenia- on po prostu uwielbia się nad sobą użalać. Tylko, że tak naprawdę to on nie chce stanąć na nogi bo wygodnie mu kiedy mu matkujesz. No i oczywiście twoim obowiązkiem jest również częste i pełne przekonania wyrażanie współczucia dla jego niedoli. Cóż, jeśli ktoś chce marnować życie na urojone depresje… to jego sprawa. Ale ty nie daj się w to wciągnąć!

Typ piąty: nałogowy podrywacz. Jest prawie idealny: przystojny, inteligentny, zabawny. Trochę szalony ale przy tym zaradny. Potrafi mówić komplementy, daje prezenty bez okazji i można z nim przegadać całą noc… Jest tylko jeden problem: flirtuje z niemal każdą napotkaną kobietą. Potrafi nawet „niechcący” adorować przy tobie twoją najlepszą przyjaciółkę… No a jeżeli będziesz przymykać na to oko… wkrótce zacznie cię zdradzać. Rozumiemy wszystkie dziewczyny które nie potrafią się oprzeć niewątpliwemu magnetycznemu urokowi „słodkich drani”. Ale jednak trzeba z tym walczyć. Drogi są dwie. Pierwsze wyjście: natychmiastowe rozstanie, co, przyznajemy, będzie bolało. Może jednak lepiej odejść zanim on zada ci cierpienie? I zachować same miłe, romantyczne wspomnienia o waszym przelotnym romansie? Jest też drugie wyjście: spróbować zmienić partnera i nauczyć go wierności oraz lojalności. Szanse, że się uda są raczej niewielkie- on zechce pracować nad sobą tylko jeżeli bardzo mocno cię kocha. A prawda wygląda niestety tak, że Don Juani w większości się nie zakochują tylko poprzestają na płytkich (i nie zagrażających ich wolności) zauroczeniach.

Wymieniliśmy najlepiej nam znane typy mężczyzn od których lepiej trzymać się z daleka. Oczywiście ty wiesz, że jest ich znacznie, znacznie więcej… A wniosek z tego artykułu jest następujący: unikajmy facetów którzy nie są nas warci i tym bardziej doceniajmy tych fajnych i porządnych!

Katarzyna Lewcun, 25l.

Czytaj więcej...

Praca wśród samych mężczyzn – jak nie dać wejść sobie na głowę?

Kiedy poszłam na rozmowę w sprawie pracy, wśród „złotych” pytań usłyszałam: czy poradzi sobie pani w męskim zespole? Oczywiście – odparłam bez zastanowienia.

Dopiero, gdy dostałam tę pracę zaczęłam się zastanawiać, jak to faktycznie będzie. Ja sama i dwudziestu facetów. Na szczęście okazało się, że wiekowo jesteśmy zbliżeni, więc szanse, że się dogadamy wzrosły. Faktycznie dzięki temu, że różnica była znikoma, mieliśmy wiele wspólnych tematów i było zdecydowanie łatwiej.

Z natury jestem osobą konkretną i wiem, czego chcę. Tym razem jednak sama nie wiedziałam. Chciałam i się bałam. Z jednej strony praca z samymi mężczyznami, ciekawe doświadczenie, a z drugiej taka „psiapsiółka” z biurka obok, bratnia dusza która rozumie kobiece rozterki to skarb. Tylko ona rozumie wahania hormonalne, złość na męski ród, zauważy nowe wystrzałowe buty i nową fryzurę.

Otóż Drogie Panie, nic bardziej mylnego! Zdziwiłybyście się ile mężczyźni widzą, a ile są w stanie powiedzieć. Od razu zauważają zmiany w wyglądzie, od razu wszystko komentują. Są tak bezpośredni, że czasem aż za bardzo. Ale wbrew pozorom to naprawdę coś fantastycznego. Zero niedomówień, kawa na ławę, zawsze. To nic, że są większymi plotkarami niż kobiety, to nic, że często więdną mi uszy, gdy słucham ich komentarzy na temat płci pięknej. Ale są szczerzy, bezpośredni a co najważniejsze i najbardziej przydatne, bardzo podatni na kobiece wdzięki.

Zdarzyło mi się ubrać do pracy spódniczkę, gdyż głównie preferuję spodnie – zwłaszcza w pracy z samymi mężczyznami. Wywołało to wielki szum, a ja delikatnie rzecz ujmując czułam się jak zwierzę w zoo – obserwowana i oceniana. Okazało się jednak, że to kobiece ubranie działa cuda. Cały dzień wszyscy byli wyjątkowo mili i jeszcze bardziej uczynni niż zwykle. Zadziwiający fenomen spódnicy!

Nie zdarza się, żeby odmówili pomocy kobiecie. Nawet nie zdają sobie sprawy ze stopnia manipulacji, jakiej są poddawani. Każdy chce być bohaterem, więc naprawdę łatwo ich sobie wychować. Wydaje im się, że jesteśmy takie bezradne, a tak naprawdę często robią po prostu to, czego dokładnie od nich oczekujemy, a dzięki temu czują się jak prawdziwi bohaterzy.

Dystrybutor z wodą nigdy nie jest pusty, nigdy nie pozwolą, aby taka krucha i delikatna istotka dźwigała ciężkie rzeczy, więc przy wszelkiego rodzaju przemeblowaniach i zmianach „ekipa remontowa” jest na miejscu.

To prawda, że obce im są wahania hormonalne, ale są tak spostrzegawczy, że doskonale widzą kiedy nie należy wchodzić nam w drogę i nie drażnić, bo to ta „gorsza faza cyklu”. Wtedy są zdecydowanie ostrożniejsi i grzeczni, nawet darują sobie dowcipy i zaczepki, które mogłyby dołożyć oliwy do ognia.

Jednak konsekwentnie i od początku trzeba im pokazać na ile mogą sobie pozwolić. Uwierzcie, że czasem trzeba nimi porządnie potrząsnąć, gdy zapomną, że w pokoju jest kobieta. Nie raz trzeba użyć ostrych metod wychowawczych, a nierzadko nawet typowo męskich, konkretnych i niecenzuralnych epitetów, które zrozumieją zawsze. Dosłownie, nic nie działa lepiej niż kilka przekleństw rzuconych w powietrze. Jeśli od początku pokaże im się dobitnie na ile mogą sobie pozwolić to jest dużo łatwiej. Wiadomo, że czasem wymagają szybkiego przypomnienia jakie są granice, bo mają dobrą pamięć, lecz krótką.

Niewybredne żarty, komentarze odnośnie fazy cyklu, rozprawki na temat tego, jakie to my kobiety jesteśmy, okropne i marudne.

Zdarzyło się też nie raz, że próbowali narzucić mi swoje zdanie nawet odnośnie błahostek (ja mówiłam, że przez klimatyzację jest za zimno – oni że nadal jest za ciepło), twierdząc, że jestem w mniejszości i nie mam nic do gadania. Nic bardziej mylnego, ale próbowali i próbowali. W końcu poznali się na mnie i przekonali się, że „nie pozwolę sobie w kasze dmuchać” i dali spokój.

Są jak duże dzieci. Potrafią bez końca rozmawiać o grach komputerowych. Kłócić się kto lepiej zna się na samochodach, rozprawiać o nowościach technicznych, nie mówiąc już o temacie morze – kobiety.

Ile ciekawego można się od nich dowiedzieć o nas samych, kobietach. Oczywiście oni są idealni, bo to nam ciągle czegoś brakuje. Potrafią plotkować lepiej niż niejedna kobieta, tyle tylko, że oni nie uznają tego w kategoriach plotkowania, ale stwierdzania faktów.

Gdy kiedyś próbowałam uświadomić im, jakimi są „plotkarami” myślicie, że w ogóle to zrozumieli? Spojrzeli na mnie jak na nienormalną, bo przecież oni tylko „rozmawiają” a rozprawka na temat wyglądu jednej z koleżanek, to absolutnie nie obgadywanie ani plotkowanie. Cóż, zwał jak zwał, ale naprawdę czasem lepiej wyjść na kawę lub papierosa i wrócić, gdy skończą „rozmawiać’. Nie mówiąc już o dowcipach, które często mogliby sobie podarować, bo śmieszne są tylko dla nich, a często i na niskim poziomie.

Tyle tylko, że to wszystko blednie jeśli można z nimi wyjść na wspólne piwo (tylu ochraniarzy nie ma żadna gwiazda), gdy naprawią nieposłuszny komputer, gdy doradzą co zrobić, jak zepsuje się auto. Wspólna impreza firmowa to raj, tylu mężczyzn wokół, którzy chronią przed natrętami. A i partnera do tańca nigdy nie zabraknie.

Nie obgadują za plecami, nie knują, nie są podstępni.

Potrafią rozśmieszyć do łez, lub doprowadzić do białej gorączki. Choć mogliby czasem pamiętać, że jednej jedynej kobiecie w dniu jej święta można kupić kwiatek - szczerze i bez ogródek, nie wyobrażam sobie już pracy w innym zespole.

Jak sobie poradzić w tak męskiej drużynie? Nie ma na to jednej recepty. Są różni ludzie, czasem zgrać się po prostu nie da. Najważniejsze to nie być Sierotką Marysią i zawsze bronić swojego zdania, bo mniejszość nie jest na straconej pozycji! Czasem trzeba to tylko dobitnie pokazać i najlepiej od razu. Zdarzają się mężczyźni, dla których fakt, że pracują z „babą” to nie lada problem. Mi jednak nigdy nie dali tego odczuć. Wręcz przeciwnie, usłyszałam kilka razy że fajnie, że jestem.

Mimo, że czasem mam ich serdecznie dosyć (i tej wiecznie rozkręconej maksymalnie klimatyzacji), tak naprawdę po długim niewidzeniu tęsknię za „moimi łobuzami”. Z nimi nigdy nie jest nudno, to na pewno. Znają mnie i wiedzą, że gdy się narażą to nie ma zmiłuj, potrafię skutecznie nimi „potrząsnąć” i doprowadzić do porządku. Ale to „złote chłopaki” jak mawiają niektórzy.

Życzę wszystkim takiej drużyny w pracy. Ja nie zamieniłabym swojej na żadną inną a wiecie, dlaczego? Bo czasem potrafią sprawić, że czuję się wśród nich jak Królewna wśród Krasnoludków – miło i bezpiecznie, a i przygód nie brakuje.

Magdalena Zbytek-Książkiewicz, 30l.




5-12


 

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS