Życie bankowe
- Napisała Beata Kapusta
- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
Każda z nas nie raz korzystała w swoim życiu z usług banków. Tak naprawdę jesteśmy ich klientkami cały czas, dzień i noc. Coraz więcej osób ma przecież internetowe konta, dzięki którym bez problemów można zarządzać swoimi finansami, wykonywać przelewy i sprawdzać w każdej chwili, na co kilka miesięcy temu wydałyśmy określone sumy.
Często zdarza się jednak, że nie wszystkie kwestie rozwiążemy za pomocą dobrodziejstw techniki. Wówczas osobiście wybieramy się do konkretnej instytucji. Jakie odczucia nam przy tym towarzyszą? Część osób lubi całą otoczkę towarzyszącą bankom. Eleganckie gmachy, a w nich profesjonalne doradczynie w szykownych garsonkach i doradcy w świetnych garniturach, gotowi pomóc nam w każdej kwestii, a jeśli zachodzi taka potrzeba sprawić również, byśmy otrzymali potrzebną nam gotówkę. Grupa druga natomiast nie bardzo za nimi przepada. Jej przedstawiciele uważają, że imponujące budynki banków są zbudowane tylko i wyłącznie dzięki ciężko zarobionym pieniądzom zwykłych Polaków, przemiłe osoby w nich pracujące są podstępne, a za ich uśmiechami kryje się chęć wyłudzenia od swoich klientów pieniędzy.
Jak zatem życie bankowe wygląda od tej drugiej, pracowniczej strony?
O blaskach i cieniach swojego zawodu opowiada mi 27-letnia Agata, zatrudniona w filii jednego z mniejszych banków, znajdującej się w dużym mieście. Już na samym początku naszej rozmowy pytam ją jak to możliwe, że się tam znalazła, skoro kierunek studiów, który skończyła nie ma zupełnie nic wspólnego z finansami. - Trafiłam do tej instytucji, gdy dowiedziałam się od znajomej, że zwolniło się miejsce w jej banku. Nie myślałam wcześniej o takim rodzaju pracy, ale wybrałam ją z uwagi na ciężką sytuację na rynku. Do zdobycia tej posady wystarczyły umiejętności nabyte wcześniej w sklepie sportowym, gdzie pracowałam jako sprzedawca. Liczyła się po prostu umiejętność sprzedania produktu klientowi. Kobieta opowiada, że na początku ciężko jej było odnaleźć się w tym świecie. System bankowy jest niestety bardziej skomplikowany niż obsługa kasy fiskalnej, ale, jak sama podkreśla, po miesiącu radziła sobie już całkiem nieźle. Chociaż do tej konkretnej pracy nie każdy się nadaje. - Potrzebne jest przede wszystkim nastawienie na realizację tzw. targetu, czyli sprzedaż jak największej ilości produktów takich jak karty kredytowe, kredyty gotówkowe, itd. Trzeba umieć nawiązywać dobry kontakt z klientem, wzbudzać jego zaufanie.
Typowy dzień pracy Agaty zaczyna się o 9 rano. Wówczas przychodzi ona do biura, sprawdza pocztę, czyta maile dotyczące zmian promocji, regulaminów itp. Zawsze też kierownik regionalny wysyła zarówno jej, jak i innym pracownikom raport ze sprzedaży z całego regionu, z którym trzeba się zapoznać i porównać własne wyniki z tymi należącymi do innych osób. Agata z uśmiechem dodaje, że oczywiście zawsze znajdzie się czas na rozmowę z koleżanką z pracy i kawę. – Głównie obsługuję też klientów, dzwonię do osób, które już korzystały z naszych usług, proponuję np. kredyt gotówkowy. Z tego jesteśmy rozliczane przez kierownika regionalnego. Generalnie staramy się realizować plan sprzedaży.
Jeśli chodzi o samych klientów to raz na jakiś czas zdarza się opryskliwa osoba, która potrafi popsuć nastrój na cały dzień, ale na szczęście więcej jest tych przyjaznych. Agata opowiada mi o jednej z kobiet przychodzących do banku: - Mam np. klientkę, która zawsze mnie odwiedza, gdy jest na zakupach. Traktuję ją jak babcię, jest bardzo miła. Zaznacza też, że nie przepada za klientami, zwłaszcza tymi starszymi, którzy nudzą się w domu i przychodzą porozmawiać - takie dyskusje trwają zwykle dość długo, a ona nie może w tym czasie obsługiwać innych klientów. - Najgorsi są jednak tacy, którzy widząc że mam klienta, podchodzą z jakimiś pretensjami, np. dotyczącymi wyciągu, albo zablokowania karty. Wtedy nowa osoba zazwyczaj ucieka, aczkolwiek są też tacy, którzy stają w naszej obronie.
Kiedy zadaję Agacie pytanie o zarobki, wprost odmawia mi odpowiedzi i od razu tłumaczy dlaczego musi to zrobić: - Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, bo obowiązuje mnie tajemnica bankowa, której złamanie grozi zwolnieniem z pracy. Może natomiast i chętnie mówi o sztuczkach, które stosują banki. Główną z nich jest pokazanie korzyści, a ukrycie wad danego produktu, czyli np. nie mówienie o opłatach za kartę, ale podkreślanie kwestii związanych ze zwiększeniem oprocentowania przy lokacie, dodawaniem darmowego ubezpieczenia do karty kredytowej, które po jakimś czasie i tak staje się płatne. - Klienci są coraz bardziej świadomi i pytają o szczegóły, ale są też tacy, których nie interesuje to, co podpisują.
W sprawie ułatwień stosowanych dla klientów, którzy mają problemy ze spłatą, wyłącznym i rzeczywiście stosowanym jest konsolidacja kredytów, czyli połączenie wielu w jeden. Klient płaci wówczas niższą ratę, ale spłata rozciąga się w czasie, więc tak naprawdę przepłaca. - Często jest to jedyna opcja, żeby sobie poradzić z zadłużeniem.
Mogłoby się wydawać, że praca nieustannie ukierunkowana na osiąganie odpowiednich wyników oraz porównywanie ze współpracownikami jest stresująca i męcząca. Moja rozmówczyni jednak ani przez chwilę nie narzeka. - Jestem zadowolona z pracy, bo ją mam, a dziś trudno o dobrą posadę. Mamy kryzys, zwiększa się bezrobocie. Nie jest to praca, którą chcę wykonywać przez całe życie. Wolałabym ją zmienić, ale na razie brak mi motywacji. Myślę, że moja następna praca nie będzie związana z finansami.
Trudno jest wymienić jednoznacznie pozytywne strony tego zajęcia. Agata wskazuje, że w jej banku nie ma możliwości awansu. W hierarchii nad nią znajduje się lider, a nad nim już tylko kierownik regionalny, więc na szczególny rozwój nie można liczyć. Kobieta pracuje od kwietnia 2010 roku. Nie udało jej się awansować, chociaż, jak sama podkreśla, była bardzo blisko. Niestety, wcześniej podpadła kierowniczce regionalnej w swoim pierwszym banku i mimo wszelkich starań awans na lidera przypadł jej koleżance. - Dziś się z tego cieszę, bo ominęła mnie praca papierkowa, pilnowanie dokumentacji i utrzymywanie w niej porządku. Ta koleżanka, która została liderem jest odpowiedzialna za naszą placówkę, a zarabia niewiele więcej ode mnie. Jeśli chodzi o szkolenia, to firma wysyła nas na nie, ale szczerze mówiąc nie są one szczególnie wartościowe. Nie wnoszą nic nowego do naszej pracy, nie wiem czy w ogóle są nam potrzebne, bo jesteśmy najlepszą placówką w regionie - trochę mija się to z celem.
Jest natomiast kilka ciemnych stron. Przede wszystkim główną z nich jest konieczność realizowania planu, bez względu na wszystko. Z jednej strony trzeba dbać o pozytywny wizerunek firmy, ale z drugiej należy być bezwzględnym i np. ubezpieczać każdy kredyt, podczas gdy jest to po prostu większy koszt dla klienta, który przepłaca, często niepotrzebnie. - W poprzednim banku, ten obecny jest już moim drugim, liczyło się - niestety muszę użyć tego słowa - naciąganie emerytów na karty kredytowe. Czasem po odejściu takiego staruszka od mojego biurka szłam do łazienki, żeby się nie rozpłakać przy ludziach... Tak było mi szkoda tych nieświadomych osób, które za 700 złotych emerytury muszą przeżyć cały miesiąc. Po 3 latach pracy w bankach nie mam już takich wyrzutów sumienia. Można powiedzieć, że się zahartowałam, jestem obojętna. Na szczęście w życiu prywatnym jestem inną osobą. Wracam do domu z pracy i staram się o niej nie myśleć.
Nieprzyjemne mogą być także kontakty z przełożonymi. Agata mówi, że jej pierwsza kierowniczka regionalna nie lubiła jej od samego początku. - Czepiała się zawsze, gdy odwiedzała filię, ale przy tym nie była też zbyt kompetentną osobą, nie znała się na systemie... Ot taka osoba do kontrolowania pracowników. Uwielbiała pisać maile, które można określić jako formę mobbingu, groziła zwolnieniami itp. Miałam z nią kilka nieprzyjemnych sytuacji. Zawsze, gdy przyjeżdżała, pracownikom towarzyszył niesamowity stres, po prostu te wizyty były koszmarne. Na szczęście już nie pracuje. Obecnie mam lepszą kierowniczkę, jest to osoba z wykształceniem ekonomicznym, pracowała w wielu instytucjach finansowych, ubezpieczeniach itd. Czasem jest nieco złośliwa, choć ogólnie da się z nią wytrzymać. Ma specyficzny sposób bycia, ale zawsze nam pomaga, gdy jest jakiś problem. Wspiera nas i dodaje otuchy. Dobrze mi się z nią pracuje – dodaje pełna optymizmu.
Jak możemy wywnioskować ze słów Agaty praca doradcy klienta w banku nie należy do najłatwiejszych. I to nie za sprawą skomplikowanych reguł czy konieczności znania rynku finansowego, ale głównie poprzez ciężar psychiczny, który trzeba znosić, gdy oferuje się kolejnym osobom niezbyt korzystne dla nich umowy. Pomimo nawet najlepszych intencji i najszczerszych chęci, trzeba niestety realizować plan instytucji, w której jest się zatrudnionym, by samemu mieć możliwość utrzymania. Zarówno Agata, jak i każda inna kobieta pracująca w którymkolwiek z banków wykonuje tylko swoje zadania. Możemy być pewne, że żadna z nich nigdy nie chciałaby nas oszukać, jednak sytuacja na rynku pracy często wymusza zachowania niezgodne z własnymi poglądami. Jestem przekonana, że niejedna z nas, niezależnie od tego w jakim sektorze pracuje, musiała w swoim zawodowym życiu robić rzeczy, które normalnie, z punktu widzenia naszych sumień i moralności, są niewłaściwe. Dlatego też na przyszłość pamiętajmy, aby przed kolejnym osądzeniem bankowego doradcy zastanowić się, kto tak naprawdę decyduje o naszych finansach. Z całą pewnością nie miła Pani, która czeka na nas w okienku, ale w największym stopniu my same i nieco mniejszym rynek oraz sytuacja gospodarcza. A jeśli robi to ktokolwiek pracujący w banku, to nie bohaterka tego artykułu, ani jej koleżanki, lecz wysoko postawiona kadra zarządzająca.
Dlatego też zachęcam, drogie Czytelniczki, do rozważnego podejmowania decyzji o zaciąganiu kredytów czy wzięciu kolejnej karty. Lepiej odkładać pieniądze przez jakiś czas i dopiero wówczas kupić wymarzoną rzecz, niż kupować pieniądze. Celowo piszę tu kupować, bo przecież za każdą złotówkę wziętą z banku musimy w przyszłości zapłacić z procentem. Jeśli już decydujemy się na kredyty, zadawajmy pytania osobom, które nam ich udzielają. Z chęcią rozwieją one wszelkie nasze wątpliwości.
Jeżeli, tak jak w przysłowiu, dajemy się nabić w butelkę, to tylko przez własną łatwowierność i niechęć do sprawdzania informacji, które wydając nam się nieistotnymi, po pewnym czasie sprawiają, że dziwimy się, jak dużo kosztują nas konkretne bankowe usługi.
Imię oraz wiek bohaterki zostały zmienione na jej życzenie.