Pasja w wyścigu o nasz czas
- Napisała Beata Kapusta
- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
W magazynach dla kobiet niejednokrotnie wyczytać można, jak ważna jest radość życia. Tytuły z okładek krzyczą, że powinnyśmy być wiecznie uśmiechnięte, zadowolone, zrelaksowane i przede wszystkim spełnione.
Nad trzema pierwszymi określeniami nie warto się chyba rozwodzić. Co jednak oznacza ostatnie z nich? Kobieta spełniona, czyli jaka? Część z Was odpowie zapewne, że taka, która osiągnęła sukces zawodowy, ma wspaniałą rodzinę czy udany związek. Ja jednak uważam, że kobieta spełniona to ta, która posiada luksus robienia tego, co daje jej satysfakcję – jeśli nie w pracy, to przynajmniej w czasie wolnym.
Sposobów na samorealizację jest tyle, ile może zrodzić się w naszych głowach. Warunek konieczny to przede wszystkim właśnie pomysłowość, chęć do działania, ale też pewne zasoby czasu. Z tym ostatnim, jak powszechnie wiadomo, większość z nas ma problemy. W końcu spoczywa na nas szereg obowiązków. Niewiele jest osób, które żyją tylko przyjemnościami, mogąc pozwolić sobie na rezygnację z ciężkiej pracy.
Wygospodarowanie choćby kilku wolnych chwil jest dla ogromnej części Polek prawdziwym problemem. A jeśli już uda się to zrobić, kobiety wolą poświęcić je na prace domowe, spotkania z najbliższymi czy po prostu odpoczynek przed telewizorem. Poza tym pojawić się może szereg innych czynników, które uniemożliwiają realizowanie pasji. Jakich?
O tym opowiedziała mi 22-letnia Ania, studentka prawa. - Kiedyś miałam wiele hobby. Wszystko, za co się brałam wychodziło w zasadzie dobrze. Rysowanie, szydełkowanie i inne formy artystyczne były moją pasją w okresie dzieciństwa. Dodatkowo moje prace trafiały na duże aukcje charytatywne, co sprawiało mi radość i wielką satysfakcję. Jak każde dziecko uwielbiałam też śpiewać i występować w sztukach - byłam odważna i wierzyłam w siebie. W tamtych latach swój czas wolny spędzałam jak tylko chciałam, mogłam robić wszystko – wspomina z rozrzewnieniem. Jak sama jednak stwierdza jej największą pasją był taniec. Zauważa, że mogła być zmęczona, lecz nie miało to żadnego znaczenia – tańcząc nie czuła tego. Kiedy pojawiały się problemy, taniec pomagał jej się z nimi uporać. Do końca gimnazjum był dla niej wszystkim. Niestety, w pewnym momencie musiała pożegnać się ze swoją miłością. - Choroba sprawiła, że musiałam zrezygnować z tego, co dawało mi największą radość. Już w podstawówce pojawiały się problemy ze stawami skokowymi, jednak nie były one tak poważne. W miarę upływu lat każdy krok był bardzo ważny. Jeden niewłaściwy ruch i miałam wycięte kilka miesięcy z życia. Problem stawał się coraz poważniejszy, gdyż zaczął dotyczyć także kolan. W końcu musiałam przejść operację. To właśnie po niej zakończyłam swoją przygodę z tańcem raz na zawsze. Dziewczyna daje mi do zrozumienia, że tak naprawdę zamknęły się przed nią również inne możliwości. Nie mogła robić wielu rzeczy. Na przykład jakikolwiek sport stał się dla niej w jednej chwili marzeniem, którego już nigdy nie będzie w stanie zrealizować. - Było mi bardzo ciężko, razem z tańcem zatraciłam jakąś część siebie, przestałam pisać, rysować, śpiewać. Nic nie dawało mi satysfakcji. W tamtym czasie moją rozmówczynię spotkała jeszcze jedna strata – w wypadku samochodowym zginął jej tata. - Było nam z mamą ciężko, a z racji tego, że nigdy nie byłam zbyt otwarta, jeśli chodzi o swoje uczucia, zamknęłam się w swoim pokoju, życie poświęcając nauce. Cały czas siedziałam w książkach. Gdy zmieniłam szkołę, poznałam nowych ludzi i spotykałam się z nimi, ale mimo wszystko nauka zajmowała najwięcej czasu. Wybierając ją miałam też inny cel - zdobycie stypendium, by pomóc mamie w problemach finansowych. Później zaczęły się studia. Ania wyjechała ze swojego rodzinnego miasta, a to wiązało się z kosztami, więc znów nauka stała się priorytetem. Mimo posiadania przyjaciół i chłopaka, zaczęło jej czegoś brakować. – Gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi przeżyciami zatraciłam swoją radość życia. Chciałam odnaleźć jakieś zaginione hobby na nowo. W końcu postanowiłam coś zmienić. Próbowałam znów pisać, ale niestety nie miałam już takiego talentu, a nie stać mnie było na odnalezienie swoich mocnych stron na różnorodnych kursach. Impuls sprawił, że pewnego poranka wzięła ołówek oraz kartkę i zaczęła rysować. - Kilka prac wypadło całkiem nieźle. Nie mam jednak sprzętu do rozwijania tej umiejętności, o ile tak to można nazwać. Zapytasz mnie, jakiego sprzętu? Niestety w dzisiejszym świecie rozwijanie swoich umiejętności wiąże się z wydatkami. Jeśli chcemy być zauważeni, musimy sprostać najpierw tym, którzy swoje talenty są w stanie rozwijać na specjalistycznych kursach. Dziś próbuję zrobić coś jeszcze, mając nadzieję, że to pomoże mi odzyskać pewność siebie i dawną radość. Nie będę zdradzać o co chodzi, bo nie chcę zapeszyć, ale możesz mi życzyć powodzenia.
Przykład Ani dokładnie przedstawia jak okrutny potrafi być los. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że możliwość poświęcenie się ulubionemu zajęciu jest prawdziwym darem, który może nam zostać odebrany. Kiedy stracimy już to, czemu uwielbiamy się oddawać, potrzeba wiele sił i motywacji, by na nowo szukać pasji. A można ją znaleźć dosłownie wszędzie. Często także w innych osobach. Wie o tym doskonale 53-letnia Maria, księgowa pracująca w średnim przedsiębiorstwie. – Nigdy nie miałam żadnej konkretnej pasji. Interesowałam się wieloma kwestiami, ale ani jedna nie była dla mnie tak wciągająca, by się w nią zagłębić. Poza tym ciągle nie miałam czasu – najpierw były studia, później pierwsza praca, w której musiałam się nieustannie wykazywać, założenie rodziny. Kiedy pojawiły się moje dzieci, to one stały się dla mnie priorytetem. A jak wiadomo ciężko pogodzić pracę, zajmowanie się domem oraz wychowanie pociech i przy tym znaleźć jeszcze chwilę na własne przyjemności.
Maria przekonuje mnie, że nawet bez posiadania konkretnych zamiłowań czuje się spełniona, ponieważ może pochwalić się dwiema wspaniałymi córkami i synem. Teraz, gdy w końcu odrobinę zwolniła udało jej się uświadomić sobie, co tak naprawdę daje jej radość i sprawia, że każdy kolejny dzień wita pełna energii. – Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że to właśnie wielka rodzina – mąż, dzieci, wnuki, moje siostry są... moją pasją. Spędzanie z nimi wolnego czasu, to najlepsze, co mogę dla siebie zrobić. Kobieta przyznaje, że przy okazji odkryła jak wiele szczęścia daje jej rozpieszczanie najbliższych poprzez gotowanie im i wydawanie dla nich przyjęć. I chociaż nie zawsze okoliczności sprzyjają częstemu widywaniu się i zbieraniu rodziny przy jednym stole, stara się ona, aby przynajmniej w czasie świąt czy urodzin każdego z członków wszyscy byli w komplecie. Wtedy może się popisać swoimi kulinarnymi zdolnościami i finezją. – Czas w kuchni, który teoretycznie jest ciężką pracą, to dla mnie tak naprawdę relaks. Wszystkie przygotowania, zapachy, kolory wprawiają mnie w znakomity nastrój. A najbardziej miłe w tym wszystkim są efekty, czyli widok uśmiechów na twarzach moich smakoszy. I te ich pytania, jak ugotowałam jedną potrawę, z czego składa się inna. Później też dzielenie się nowymi przepisami, pomysłami. Wiem, że dla wielu osób to bardzo błahy, czy wręcz śmieszny temat, ale ja naprawdę kocham być z moją rodziną i ubarwiać ich życie tymi drobnymi kulinarnymi „wyczynami”. Moja rozmówczyni na zakończenie dodaje, że według niej faktycznie to głównie nadmiar obowiązków, a przede wszystkim wynikający z niego ciągły brak czasu uniemożliwia oddawanie się swoim pasjom czy chociażby odpoczynek w sposób taki, jaki każda z nas najbardziej lubi. – Nie chciałabym wypowiadać się w imieniu wszystkich kobiet, ale większość tych, które znam to perfekcjonistki, czujące nieopuszczającą je ani na minutę potrzebę robienia wszystkiego idealnie. Szczególnie młodsze pokolenie chce realizować wiele ambicji, podejmować wyzwania, a przy tym z niczego nie rezygnować. Myślę, że zbyt wiele oczekuje się od życia. Za dużo chcemy doświadczyć. W tym ciągłym pędzie łatwo zagubić siebie i zapomnieć o tym, co tak naprawdę daje nam radość. Dlatego czasami warto zwolnić i przypomnieć sobie własną osobę sprzed „wielkiej gonitwy”, a wtedy na pewno będziemy robić, co w naszej mocy, by wygospodarować czas dla siebie.
W słowach Marii jest dużo prawdy. Zazwyczaj ułożenie listy spraw, które są dla nas priorytetowe oraz zebranie tych mniej ważnych, a także dobra organizacja i planowanie dnia pozwolą znaleźć odpowiednią ilość czasu do realizacji własnych zamiłowań. Czasami jednak okazuje się, że nawet życie z kalendarzem i zegarkiem w ręce nie pomaga nam wyszukać wolnych chwil. Co wtedy nam pozostaje? 31-letnia Oliwia, kosmetyczka prowadząca własny salon twierdzi, że jedynym wyjściem jest pogodzenie się z sytuacją i odłożenie rzeczy, które lubimy robić na później. Na później, czyli na kiedy? – Nie wiem, ja ciągle mówię, że za tydzień, miesiąc, rok uda mi się w końcu wrócić do tego, co sprawia mi przyjemność. Ale kolejne tygodnie mijają, a ja wciąż marzę o tym, by chociaż porządnie się wyspać. Tak naprawdę myślę, że to „później” oznacza chyba emeryturę – mówi rozbawiona kobieta. Jak sama wspomina, odkąd zaczęła pracować, czyli już na studiach, niezwykle rzadko pozwala sobie na jakiekolwiek przyjemności. Szczególnie teraz, kiedy prowadzi własny biznes nawet obejrzenie serwisu z informacjami w telewizji graniczy u niej z cudem. Wcześniej, gdy była dzieckiem uwielbiała podróżować z rodzicami. – Zwiedziliśmy wiele wspaniałych miejsc. Pamiętam, że z niecierpliwością oczekiwałam na kolejne nasze wyjazdy. Praktycznie co drugi weekend jeździliśmy na wycieczki. Polegały one na tym, że wcześniej szukaliśmy miejsc, które warto by zobaczyć, mama szykowała prowiant, tata obmyślał trasę, a później ruszaliśmy w drogę. Dwa razy w roku wybieraliśmy się też w podróże z prawdziwego zdarzenia, czyli lecieliśmy w jakieś odleglejsze miejsca.
Oliwia opowiada, że nigdy nie udało jej się postawić nogi w jakimkolwiek kraju znajdującym się poza Europą, ale nasz kontynent przemierzyła wzdłuż i wszerz. Doskonale pamięta szczegóły kolejnych wypraw – smak lodów we Włoszech czy niezwykłą atmosferę Paryża. – To były świetne czasy. Moim jedynym obowiązkiem była szkoła, w której nie miałam większych problemów. Mogłam więc robić to, na czym zależało mi najbardziej. A z racji tego, że w domu nie mieliśmy problemów finansowych sprawa wydawała się jeszcze prostsza. Często wyobrażałam sobie, że jako dorosła kobieta lecę do Australii czy Chin. Na marzeniach się skończyło. I choć podobnie jak w dzieciństwie, nie jest u mnie jakoś wyjątkowo źle z pieniędzmi, to nie mogę wybrać się w żadną podróż. Nie zostawię przecież mojego salonu. Muszę korzystać z tego, że mam sporo klientek, a poza tym lubię pilnować sama interes. Nie potrafię powierzyć prowadzenia biznesu nawet mojej najbliższej współpracowniczce. Chyba nic na to nie poradzę.
Oliwia tłumaczy mi, że naprawdę bardzo chciałaby wybrać się gdziekolwiek, ale od razu dodaje, iż źle czułaby się ze świadomością wyjechania z miasta w momencie, gdy w końcu firma zaczęła przynosić zadowalające dochody. Kobieta wskazuje też jak ważne jest dla niej, by realizować się w pracy i mieć poczucie wykorzystania każdej zawodowej szansy. Według niej jeśli bardzo lubi się swój zawód, to upierając się, można nazwać go pasją. Albo przynajmniej wmówić sobie, że nią jest. Wtedy nieobecność naszego hobby i relaksu może okazać się znośniejsza.
Taniec, podróże, gotowanie, uprawianie sportów, sztuka... Nieważne jest, czym lubimy się zajmować, ale to jak podchodzimy do własnego zamiłowania. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że każda z nas ma inne priorytety. Niektóre z Pań uważają zapewne, że domaganie się czasu tylko dla siebie jest egoistyczne i lepiej byłoby skupić się na potrzebach innych, np. dzieci. Nie twierdzę, że jest to coś niewłaściwego. Myślę jednak, że odrobina egoizmu i szaleństwa byłaby dobra dla każdej z nas. I nawet jeżeli nie posiada się konkretnego hobby, warto szukać czegoś, co pomoże się zrelaksować, oderwać od codzienności i przypomnieć o marzeniach z czasów dzieciństwa.
Artykuł ten zakończę pustym, dla wielu, hasłem – musimy nauczyć się dzielić swój czas między obowiązki, przyjemności i zwykłe leniuchowanie. A, o ile to konieczne, powinnyśmy też zmienić swoje podejście do ambicji zawodowych i sukcesu. Znaleźć równowagę. Nie rezygnować z niczego, ale przenieść część swojej uwagi na zaniedbywane i odkładane w nieskończoność plany. Pasje walczą w wyścigu o każdą minutę naszego czasu. Miejmy nadzieję, że ich walka coraz częściej będzie kończyć się sukcesem.
Imiona bohaterek zostały zmienione na ich życzenie.