Menu

logo tjk main 

Świat pod kontrolą 24h - czyli jak internet inwigiluje Twój telefon komórkowy?

Zastanawiałyście się kiedykolwiek jak wygląda życie gwiazd, celebrytów? Są pod stałym nadzorem, ich codzienne życie jest ciągle obserwowane. Zero prywatności i własnej przestrzeni.



Sądziłyście, że nigdy Was to nie spotka? A jednak... Mając przy sobie smartfona z dostępem do internetu, jesteśmy pod stałą kontrolą, a każdy nasz krok zapisywany jest w wiecznej pamięci wirtualnej.

 


Większość z nas przerażona jest postępem technologicznym i uważa, że nigdy nie doczekamy takich czasów, które pokazywane są w filmach science-fiction. Wizja świata, w którym człowiek zastąpiony jest robotem, jest nam znana jedynie z ekranów kin. Ale czy przy tak szybkim postępie nie spotka nas to niebawem?

Rok 2000, zaledwie osiemnaście lat temu, było nie do pomyślenia, że telefony komórkowe przekształcą się w smartfony, które zaczną kontrolować nas w każdej sferze życia. Obecnie, prawie 80% Polaków posiada ten cud techniki, oznacza to, że w tych czasach prawie każdy go ma. Zawierają one wszystko to, co przy organizacji codziennego dnia jest nam niezbędne. Są wyposażone m.in. w internet, kalendarz, budzik, aparat fotograficzny, kontakty, czy różne aplikacje. Lecz aby wszystko sprawnie działało, potrzebna nam jest usługa lokalizacji, i tu właśnie zaczyna się nasz największy problem.

Mając przy sobie telefon, jesteśmy non stop pod kontrolą. Nasze urządzenie wie, gdzie mieszkamy, gdzie pracujemy, gdzie lubimy bywać, czy też co najbardziej lubimy jeść. Korzystając z przeglądarki internetowej, pliki zapisywane są w historii, przez co aplikacje mobilne wyświetlają nam reklamy, które skierowane są bezpośrednio w nasze gusta. Odwiedzając na przykład strony internetowe ze sprzętem sportowym, nasz telefon zapisuje to w bazie danych i następnie przy korzystaniu z innej strony wyświetlane nam są reklamy z wcześniej oglądanego sklepu. Trasa, którą codziennie poruszamy się w jedną i drugą stronę, świadczy o tym, że jest to nasza droga do pracy, a jeśli co wieczór nasze współrzędne geograficzne są takie same, jest to dowód na to, że jest to nasze miejsce zamieszkania.

Często słyszy się, że jesteśmy obserwowani przez kamerki w laptopach, dlatego zaklejamy je kawałkiem taśmy, aby ktoś nas przypadkiem nie podglądał. Ale czy robimy to samo w telefonach komórkowych? W nich również znajdują się kamery i to na dodatek dwie! Jedna z przodu, druga z tyłu. Kiedy używamy publicznej sieci Wi-Fi, bezpośrednio jesteśmy narażeni na potencjalnego hakera, który przy niedużym wysiłku może mieć pełny dostęp do naszego smartfona. Ponadto w centrach handlowych umieszczone są anteny odbierające sygnał wysyłany przez telefon komórkowy. Dzięki temu precyzyjnie można określić drogę, którą przebył każdy z klientów. Sklep może zebrać bezcenne dla swojego działu marketingu dane, mówiące znacznie więcej, niż same wyniki sprzedaży.

Dzięki nowym technologiom, życie staje się prostsze i łatwiejsze, ale czy bezpieczniejsze? Czyż nie jest wspaniale kiedy cały dzień spędzasz w domu i możesz wszystko załatwić za pomocą jednego urządzenia? Nasz telefon komórkowy jest niczym mini baza dowodzenia, w jednym miejscu posiadamy wszystko co jest nam potrzebne. Wystarczy usiąść wygodnie w fotelu i jednym kliknięciem palca wykonujemy najpotrzebniejsze czynności. Ułatwieniem jest również to, że mamy aplikacje podłączone do karty kredytowej, co zaoszczędza nam dodatkowy czas przy dokonywaniu zakupów lub zamawianiu produktów. Lecz wyobraź sobie sytuację, w której to wszystko co posiadasz w swoim smartfonie trafia w obce ręce?

Jakie ślady pozostawiamy po sobie w internecie? Podczas otwierania stron internetowych, do operatora trafia informacja odnośnie daty i godziny odwiedzin, dane z przeglądarki internetowej, oraz adres IP ujawniający miejsce, w którym się znajdujemy. Istnieje jednak coś takiego jak anonimizajca - czyli proces uniemożliwiający odkrycie tożsamości użytkownika sieci komórkowej. Dzięki takim programom, podczas surfowania w sieci, ukrywamy informacje o naszym urządzeniu i blokujemy pliki cookie, co zapewnia nam prywatność. Program gwarantujacy nam anonimowość wysyła do dostawcy usługi internetowej żądania wyświetlania stron przez zakodowane połączenia VPN. Operator widzi, że przez łącze przesyłane są dane, ale informacje pozostają nieczytelne. Zapytanie trafia do serwisu anonimizującego, który je odkodowuje. Następnie tak zwane serwery proxy maskują żądanie i powstaje nowy adres IP, co bardzo utrudnia identyfikację użytkownika. Niestety, jeśli chcemy być anonimowi, musimy liczyć się z dłuższym czasem przetwarzania danych.

Czy da się przed tym całkowicie obronić? Niestety, korzystając z internetu w naszych smartfonach nie mamy takiej możliwości. Istnieją jedynie sposoby, dzięki którym możemy robić to w bezpieczny sposób. Przede wszystkim powinniśmy unikać aplikacji, które nie pochodzą ze specjalnych sklepów mobilnych, oraz oprogramowań, które nie są oryginalne dla naszego modelu telefonu. Ważne jest też, aby odruchowo nie przyciskać pola z napisem „zapamiętaj mnie”, przy każdym logowaniu, zajmuje to zaledwie moment, a dzięki temu możemy spać spokojniej.

Wchodząc na strony internetowe upewniajmy się czy witryna, którą odwiedzamy, ma ważny certyfikat SSL, wystarczy spojrzeć na adres URL. Jeśli dana witryna zaczyna się od „https”, możemy korzystać z niej bez obaw, ale już witryna „http” owego certyfikatu nie posiada.

Strony internetowe, na których logujemy się na różnego rodzaju konta, powinny przy adresie URL, po lewej stronie mieć symbol „kłódki”, oznacza to, że przeglądarka internetowa pozwala nam zachować prywatność informacji.

Jednak przede wszystkim, nie bójmy się zainwestować w antywirusa na naszym urządzeniu. W obecnych czasach, przyda nam się wirtualny ochroniarz naszego prywatnego życia.

Julia Chomicz

Czytaj więcej...

Zakupy przez Internet - zbawienie czy utrudnienie?

Kiedyś mało kto decydował się na dokonanie zakupu bez uprzedniego zobaczenia, dotknięcia czy powąchania wybranego produktu. Początkowo sprzedawano raczej rzeczy małe, niedrogie i niewymagające przymiarki. Branża ta rozwinęła się do tego stopnia, że dziś przez Internet możemy kupić prawie wszystko - od ubrań, przez produkty spożywcze, na domach samochodach kończąc.

Czy kupowanie w Internecie ma jakieś wady?
Zazwyczaj skupiamy się na pozytywach tego przedsięwzięcia i przez to wydaje nam się, że przeważają nad ryzykiem. Jeżeli porównamy je jednak z zakupami w sklepie stacjonarnym - znajdziemy szereg punktów, w których wypadają gorzej:
-> Po pierwsze - nie dostajemy produktu od razu. To, jak długo będziemy musieli czekać, zależy od sposobu wysyłki - zamówienie może dostarczyć nam do drzwi kurier czy listonosz albo możemy sami odebrać paczkę na poczcie lub w paczkomacie.
-> Po drugie - bardziej problematyczna staje się możliwość otrzymania wadliwego lub wręcz podrobionego towaru. W miarę możliwości powinniśmy sprawdzić towar przy kurierze - jeżeli jednak nie uda się nam tego zrobić (albo wada wyjdzie na jaw później) - kierujmy się instrukcjami z tego artykułu: http://www.czasnafinanse.pl/budzet-domowy/artykuly/wadliwy-towar-z-internetu.

Na szczęście prawo coraz lepiej chroni konsumentów wybierających ten kanał sprzedaży - pamiętajmy, że w konflikcie ze sprzedawcą możemy liczyć także na pomoc instytucji państwowych.

Zalety zakupów online
Pierwszym, co przychodzi do głowy, kiedy słyszymy o internetowych zakupach, jest wygoda. Nie trzeba wychodzić z domu, przeciskać się pomiędzy półkami ani stać w kolejce. Cały proces zakupowy może być dokonany za pomocą naszego własnego komputera, tabletu lub telefonu. Niezmiernie istotna jest również kwestia ceny - sklepy internetowe zazwyczaj oferują dany towar taniej (oszczędzają przecież na kosztach wynajmu sklepu czy zatrudnienia sprzedawców). W dodatku możemy na bieżąco porównywać ceny, nie opuszczając danej strony www - wystarczy, że otworzymy nową zakładkę w przeglądarce. Dzięki temu oszczędzamy sporo czasu. Dużym atutem jest także swoboda i dyskrecja podczas zakupów. Nie każdy lubi, kiedy inni przyglądają się zawartości jego koszyka, w szczególności kiedy komentują jego wybór pod nosem. Robiąc zakupy online, nie musimy się o to martwić. Istnieją też osoby, które nie przepadają za długimi godzinami w galeriach handlowych. Wolą one w spokoju przejrzeć ofertę w Internecie i dopiero po dokonaniu wyboru wybrać się do konkretnego sklepu, po konkretną rzecz.

Mieszanka idealna
Niektórzy nadal są przeciwni zamawianiu kosmetyków czy ubrań przez Internet. Znaleźli więc sposób na to, by nie kupować kota w worku - wystarczy najpierw wybrać się do sklepu stacjonarnego i przymierzyć bądź wypróbować dany produkt, a następnie - jeśli będzie nam odpowiadał - dokonać zakupu przez Internet. Czemu w takim razie, skoro i tak już wyszliśmy z domu, nie weźmiemy danej rzeczy i nie zapłacimy za nią od razu? Powód jest prosty: “przez Internet wyjdzie taniej”.

Pamiętajmy jednak o tym, że - podobnie jak w przypadku promocji w „zwykłych” sklepach - powinniśmy zachować ostrożność, szczególnie przy okazji płatności. Świadomi zagrożeń i stosujący się do zasad bezpieczeństwa możemy bez większych obaw korzystać z zalet zakupów przez Internet!
Czytaj więcej...

Pułapki Internetu, czego brakuje i czego jest za dużo w sieci

Współczesna skarbnica wiedzy, rozrywki i informacji. Wzrost popularności wiąże się z poszerzeniem oferty dla internetowych odbiorców. Umożliwiono nam zakupy online, czytanie książek, oglądanie filmów i sprawdzanie wiadomości. Niektórzy z nas już nie wyobrażają sobie wykonywania przelewów na poczcie. Mamy internetowe konta i wiele innych możliwości. Ułatwiamy sobie życie, a z dnia na dzień pojawiają się nowe udogodnienia. Niestety, często jednak jesteśmy ich ofiarą.

Portale pseudomedyczne
Wiele osób znalazło alternatywę wizyty u lekarza. Wpisując w wyszukiwarkę objawy im towarzyszące, dostajemy natychmiast odpowiedź.

Boli Cię brzuch? Weź tabletki..., bo mi pomogły, więc i Tobie pomogą też.

Przedłużający się katar? To pewnie tylko alergia, ja też to miałam, kupiłam w aptece ....i mi przeszło. Polecam Tobie to samo.

Takich przykładów można mnożyć bez końca. Przypadek kogoś z Internetu to nie nasz przypadek. Jeżeli z naszym zdrowiem dzieje się coś, co nas niepokoi - po prostu idź do lekarza. Internetowa diagnoza anonimowej osoby, która przecież nie jest lekarzem, może nam tylko zaszkodzić, gdyż możemy zbagatelizować poważny problem lub zażyć niewłaściwe leki. U lekarza rozwiejemy swoje wątpliwości i dowiemy się, dlaczego tak naprawdę boli nas brzuch i jak właściwie to wyleczyć.

Internetowe fora
Jest to bardzo dobry pomysł na dzielenie się swoimi pasjami, zainteresowaniami. Możemy się wypowiedzieć w dziale „podróże” lub komuś doradzić w dziale „zwierzęta”. Niestety nigdy nie wiemy, kto jest po drugiej stronie ekranu.

No ale jak to? Naprawdę nie powinnam mieć psa w mieszkaniu? No cóż, może rzeczywiście zrezygnuje z tego pomysłu.

Jeżeli kilka osób zasugerowało Ci, że to zły pomysł, to nie znaczy, że tak jest. Osobą wypowiadającą się może być ktoś, kto nienawidzi psów lub niezadowolony Kowalski, który za ścianą ma sąsiada, który kupił bernardyna do kawalerki. Oczywiście, warto zasięgnąć opinii, rozważyć za i przeciw. Nie możemy jednak uzależniać od tego swoich decyzji. Pamiętajmy, że poza Internetem jest wielu specjalistów, oraz wiele książek. Fora traktujmy jak rozrywkę i sposób w nawiązywaniu kontaktów. Niejednokrotnie trafia się na mądre i przyjazne osoby, ale podchodźmy do tego z przymrużeniem oka.

Nauka i czerpanie wiedzy
Stron, na których możemy bezpłatnie podszlifować język jest bardzo niewiele. Zazwyczaj musimy zapłacić za internetowy kurs, albo wybrać się do szkoły. Oczywiście są porady i gramatyczne podpowiedzi, ale to dla tych, którzy znają chociażby podstawy. Mając ochotę na naukę włoskiego, nie dostaniesz w Internecie gotowych lekcji. A szkoda. Ciekawym pomysłem byłoby numerowanie lekcji, zadawanie prac domowych, podpowiadanie, jakich materiałów użyć. Każdy mógłby za darmo sprawdzić czy dany język mu się podoba i czy szybko go przyswaja. W szkole płacimy około 150 zł za miesiąc. Kursy online czasem się sprawdzają, ale właściwie kupujemy kota w worku. Skoro w Internecie możemy znaleźć prawie wszystko, to dlaczego tak mało stron edukacyjnych? Miejmy nadzieję, że rozwój Internetu zmierza w dobrą stronę. Codziennie zalewają nas nowe strony ze śmiesznymi tekstami, obrazkami itp. I takie są oczywiście potrzebne, ale jest ich nadmiar. Postawmy na kształcenie i rozwój, oczywiście darmowy.

Młodzieńcze dylematy
Przed maturą jesteśmy bardzo młodzi. To czas na podjęcie ważnych decyzji w swoim życiu. Studia, praca, odpoczynek? Jeśli studia to jakie? Praca bez doświadczenia? Pytań jest wiele, a odpowiedzi mało. Na pewno w tej kwestii można liczyć na pomoc rodziców i nauczycieli. Warto jednak by było pomyśleć nad stroną internetową, która zawiera opisy zawodów wraz ze średnimi płacami. Nie mówię, że takich stron absolutnie nie ma, ale jest ich stosunkowo niewiele. Porady dla młodych ludzi są bardzo ważne. To oni tworzą, budują naszą przyszłość. Na takiej stronie można by było aktualizować, co i w jaki sposób się zmienia - „Rok 2020 będzie dobry dla psychologów” lub „Najbardziej pożądany kierunek tego roku to inżynieria materiałowa”. W tak prosty sposób można rozwiać dylematy młodzieży. Wielu z nich studiując dany kierunek nie wie, co można po nim dalej robić. Są kompletnie nieświadomi. Nie spotkałam się również z zestawieniem uczelni wyższych czy prywatnych. Warto byłoby rozwiać mity i wątpliwości na ten temat. Taka strona na pewno stałaby się niezbędnikiem każdego maturzysty.

Dużo łatwiej napisać, czego w Internecie mamy przesyt
Strony, które okazały się opłacalne, są teraz często powielane. Przez taką zależność trafiamy na serwisy o podobnej treści. Na szczęście mamy wolny wybór. Gromadzimy swoje ulubione linki, powracamy do ciekawych blogów czy przepisów. Wirtualnie integrujemy się z ludźmi i czerpiemy przyjemność z posiadania Internetu. Wiedzmy jednak, że to nie jest najbardziej wiarygodne źródło. W sprawach ważnych i osobistych, najlepiej konsultujmy się z kimś, ze świata realnego.

Paula Purgał, 21l.
Czytaj więcej...

Facebook i pracodawca wie o Tobie wszystko…

To, że facebook stał się elementem naszej codzienności, nikogo już nie dziwi. W końcu portale internetowe to fajna sprawa. Jakie są ich plusy? Zapytałam użytkowników.

Rafał:Facebook daje możliwość kontaktu praktycznie z każdym znajomym. Jest to bardzo przydatne zwłaszcza, jeśli chodzi o szkołę. Dzięki niemu możemy nie tylko korespondować o rzeczach prywatnych, ale przekazywać sobie informacje o zajęciach, uzgadniać różne organizacyjne sprawy itp. Przydaje się on też do poznawania nowych ludzi, zwłaszcza płci przeciwnej. Nie każdy ma odwagę od razu zagadać do kogoś "na ulicy" czasem łatwiej jest nawiązać kontakt właśnie przez facebooka.

Agnieszka:Jeśli chodzi o facebooka to oczywiście daje on nam możliwość utrzymywania kontaktów ze znajomymi i rodziną. Fajnie wiedzieć co dzieje się np. u rodziny za granicą. Internet daje nam taką możliwość. Wystarczy parę kliknięć i wszystko już wiem. Mogę zobaczyć ich zdjęcia, prześledzić posty, itp. Poza tym, to świetny informator. Wiesz kiedy i co się dzieje. Jesteś na bieżąco np. z jakimiś imprezami w okolicy, spotkaniami, ogólnie ciekawymi wydarzeniami. Jest on niewątpliwie przydatny.”

Jak widać, zalet facebook ma wiele. Portale społecznościowe pozwalają nam „rozdwoić się” i istnieć zarówno w rzeczywistym jak i wirtualnym świecie. Czasem jest to znaczne ułatwienie. W mgnieniu oka możemy kontaktować się z naszymi znajomymi. Wiadomo, że klikanie przez Internet nie zastąpi nam rozmów i spotkań przy kawie, ale jest to na pewno wygodny, szybki oraz darmowy sposób na kontaktowanie się z innymi osobami, gdy jest to niemożliwe w realu.

Mogłoby się wydawać, że owe portale mają same plusy, prawda? Jednak zawsze są dwie strony medalu. Często ta druga - zła, niesie za sobą wiele zagrożeń. Tak jest i w tym przypadku. Przykład? Na portalach internetowych bardzo często udostępniamy nasze dane osobowe, do których wszyscy mają wgląd. Zauważmy, że każdy wtedy może w bardzo prosty sposób dowiedzieć się gdzie mieszkamy, co robimy, czy jesteśmy sami, czy wyjeżdżamy, itp. To samo dotyczy naszych zdjęć, które z łatwością można kopiować i przerabiać. Aż strach pomyśleć, co może się stać, gdy takie informacje dostaną się w niepowołane ręce, wyobraźnia ludzka nie zna granic.

Jednak w tym artykule chcę zwrócić uwagę na inny problem, o którym słyszy się coraz częściej. O co chodzi? Oto, że Internet, a głównie portale społecznościowe, np. facebook, mogą znacznie zaszkodzić naszej karierze.

Internet jest głównym źródłem informacji we współczesnym świecie również dla pracodawców. Często trudno jest się im oprzeć pokusie zerknięcia na profil potencjalnego kandydata na dane stanowisko, bądź też stałego, zatrudnionego już pracownika firmy. Przeglądając nasze profile mogą natknąć się na różne informacje o nas, zarówno takie, które mogą postawić nas na piedestale jak i te, które mogą zrzucić nas z niego i to z wielkim hukiem. Może też zdarzyć się tak, że na podstawie tego, co zaobserwuje pracodawca, wyciągnie on fatalne dla nas wnioski. Przecież każdy szef chce mieć rzetelnego i godnego pracownika, który dba o wizerunek jego firmy. Wtedy kompromitujące zdjęcie, wulgarny, rasistowski czy ubliżający komuś wpis bądź komentarz, może pozbawić nas piastowanej posady.

To zjawisko „podglądania” przez pracodawców naszych profili określa się mianem online screening. Staje się ono powoli nieodłączną częścią rekrutacji oraz coraz częstszym powodem zwolnień. Przykładów jest mnóstwo.



W Polsce najgłośniejszym przypadkiem była sprawa p. Joanny Grabowskiej. Pracowała ona na stanowisku asystentki wychowawcy w ośrodku dla niepełnosprawnych dzieci. Pracę tę straciła. Zdjęcia, które umieściła na swoim profilu nie spodobały się dyrektorce, zwłaszcza to, które przedstawiało jej koleżankę siedzącą tyłem do obiektywu. Jej plecy były odkryte. Zwierzchniczka poprosiła więc o ich usunięcie. Joanna zablokowała je, lecz niepotrzebnie dodała komentarz: "Pozdrawiam serdecznie donosiciela, przez którego musiałam zablokować moje zdjęcia". Zdanie to wywołało wiele negatywnych komentarzy, co rozwścieczyło dyrektorkę. Joanna została zwolniona.

Również E. Wiśniewska, były prezes stołecznego Miejskiego Przedsiębiorstwa Taksówkowego straciła pracę przez swoje posty. Negatywnie wypowiedziała się o rodzinach ofiar katastrofy smoleńskiej. Jej słowa przedostały się do mediów. Szybko zostały nagłośnione i dotarły do pracodawcy. Pani Wiśniewska musiała pożegnać się ze swoją posadą.

Przypadki zwolnień poprzez aktywność w Internecie zanotowano również w innych krajach. Sprawcami złego były głównie zdjęcia (np. nauczycielki z piwem, pielęgniarki z pensjonariuszami lub cheerleaderki z osobą, której halloweenowy strój pokryty był swastykami i hasłami antysemickimi) i komentarze, posty (m.in.: kelnerki, która negatywnie wypowiadała się o klientach, którzy zostawili mały napiwek czy pielęgniarek opisujących sytuację pewnego pacjenta na forum facebooka naruszając przez to prywatność).

Natychmiastowych zwolnień nie uniknęły również osoby, które publicznie wyrażały niezadowolenie ze swojej pracy (pisały, że ich praca jest nudna, że mają za dużo obowiązków, itp.) narzekały na pracodawców czy klientów. Wszelka krytyka, obraza oraz szyderstwa, nie pozostaną bez echa, jeżeli odkryje je nasz przełożony.

Wypowiedzenie otrzymała również pewna kobieta, która twierdziła, że ma silną migrenę. Oznajmiła pracodawcy, że światło z ekranu komputera przeszkadza jej w wykonywaniu obowiązków, że powinna przebywać w ciemnym pokoju. Jednak jej szef przyłapał ją na facebooku, w czasie, kiedy kobieta powinna odpoczywać w zaciemnionym pokoju. Na zwolnienie nie musiała długo czekać.

Nasza nieostrożna aktywność w Internecie może nieść za sobą przykre konsekwencje. Przykładów i powodów, przez które możemy stracić naszą posadę jest wiele. Jeśli więc zależy nam na naszej pracy, powinniśmy racjonalnie korzystać z możliwości jakie daje nam Internet.

Portale takie jak facebook, czy też prowadzone przez nas blogi, potrafią zdradzić o nas wiele (np. nasze zainteresowania, kompetencje, kulturę osobistą). Dlatego najlepiej by było, gdyby dane kontaktowe jak i pozostała zawartość naszego profilu widoczne były tylko dla najbliższych znajomych. Musimy mieć świadomość, że pracodawca może zwrócić uwagę na rozmaite rzeczy. Przykłady podane wyżej są tego dowodem, uważajmy więc, by nasz przypadek nie stał się kolejnym.

Aleksandra Parusel20l.

 

Czytaj więcej...

Wirtualne uczucia w realnym świecie, prawda czy fałsz - opinie kobiet w różnym wieku

Człowiek jest „zwierzęciem stadnym”, o tym każdy wie. Co to oznacza? Nic innego jak chęć przebywania w towarzystwie ludzi. Ok, ale jest towarzystwo i towarzystwo. Przecież nie jest obojętne, z kim jesteśmy. Nie chodzi o tłumy bezimiennych osób, które najczęściej mijają Cię bez słowa lub rzucają takie spojrzenie czy komentarz, bez którego mogłabyś się doskonale obejść. Chodzi o ludzi, którym na sercu leży Twoje dobro, którzy potrzymają za rękę, kiedy cierpisz, będą się uśmiechać, gdy jesteś szczęśliwa, albo pomilczą z Tobą nad Twoim smutkiem.

Kto by zrezygnował z poczucia bycia ważnym? Bo przecież tylko w takim towarzystwie nie czujesz się anonimowa, lecz ważna, lubiana, czy nawet i …kochana. Oczywiście znajdzie się ktoś zbuntowany, zraniony, kto powie, że nie. On / Ona nie potrzebuje towarzystwa, doskonale bawi się sam/sama i jest wspaniale. Może … Z doświadczenia wiem, że jest to niestety fałszywa „prawda”, którą wmawia się innym i sobie. Z tym, że to „sobie” przychodzi dużo gorzej. W ciągu dnia jeszcze funkcjonujesz, masz obowiązki, które zagłuszają Twoje uczucia. Gorzej jest, kiedy nadchodzi kolejny samotny wieczór. A gdy zapada noc wtulasz twarz w poduszkę, żeby stłumić płacz. Płacz spowodowany samotnością i żalem, że nie ma koło Ciebie kogoś, kto pogłaszcze Cię po głowie i powie - nie płacz, jesteś dla mnie ważna.

Dlatego ludzie szukają towarzystwa drugiego człowieka, jego uwagi, sympatii, miłości.
Można zaryzykować stwierdzenie, że dzieje się to równolegle w dwóch światach:
- realnym
- wirtualnym
W świecie realnym wiadomo jak to jest: spotykasz człowieka i szybko przekonujesz się, czy to jest właściwa osoba w Twoim życiu czy nie, ale… no właśnie „ale”. Czy poznanie człowieka tak „twarzą w twarz” naprawdę jest receptą na zdrowy, szczęśliwy związek? No chyba nie. Swojego byłego męża znałam na długo wcześniej, zanim odważyłam się obdarzyć go uczuciem. Spotykaliśmy się realnie, tak właśnie „twarzą w twarz”. Jak to się skończyło? Nieszczęśliwym małżeństwem, które zakończyło się rozwodem po 13 latach. Więc co z tego, że spotkaliśmy się w realnym świecie? Wyszła porażka. Zresztą myślę, że nie tylko mnie to spotkało.

Zdajecie sobie sprawę, jaka jest statystyka rozwodów w naszym kraju? 14,1 tysiąca ludzi zdecydowało się na ostateczne odejście od siebie (dane GUS za rok 2011). Ile z tych osób poznało się w realnym świecie? Trudno policzyć, ale jestem pewna, że niemało. Zostawmy więc świat realny i przejdźmy do tego bardziej kontrowersyjnego, czasem i lekceważonego miejsca.

Zapraszam do świata wirtualnego. Tak, tak, oczyma wyobraźni widzę to pogardliwe skrzywienie ust, wzruszenie ramionami. Niesłusznie. Choć szanuję odmienne opinie, to nie muszę się z nimi zgadzać. Poza tym przypominam, piszę o swoich doświadczeniach, a nie wmawiam, że zawsze i bezwzględnie musi tak być.

Znajomości z Internetu - najpierw nieśmiałe zaczepianie - tak jak kociak podchodzi pierwszy raz do miseczki z mlekiem. Powoli, delikatnie wąchając noskiem, potem pierwsze zamoczenie języczka i … miska już lata po całej kuchni (przepraszam, tak jakoś mi się skojarzyło). Ja tak pomalutku zawieram znajomości w necie. Potem … już „miska lata”. Nie zawsze ta osoba, z którą zacznę pisać przypadnie mi do gustu, nie zawsze Ja się komuś spodobam. A tak właśnie przy okazji - choć słowa pisane są na monitorze, to jednak pisze je realny człowiek, który gdzieś tam żyje tak jak Ja, pracuje tak jak Ja i ma swoje obowiązki. Nie jest osobą, którą stworzyłam komputerowo. Jest kimś, kto żyje w świecie realnym (no tak, trochę odskoczyłam od tematu, ale to tak tylko w formie wyjaśnienia). Wracając do „miski”, a raczej do znajomości. Za pomocą Internetu stwarzam sobie grono znajomych, niektórzy z nich przechodzą do kolejnego etapu bycia dobrymi znajomymi i zaczynają odgrywać różne role. Albo zostają tymi, którzy tylko od czasu do czasu coś napiszą na forum, albo są tacy, którzy pomogą w rozwiązaniu problemu, pamiętają o Twoich urodzinach, napiszą dobre, wzmacniające słowo, dadzą znać, że pamiętają - tacy awansują na stanowisko bliskich znajomych, a nawet przyjaciół (dziękuję Ci Dona). Ale jest też tak, że nagle z grona bliskich Ci osób „wyłania się” jedna postać, która staje Ci się coraz bliższa i bliższa. Jest gotowa do poświęcenia wielu godzin rozmów, żeby podnieść Cię na duchu, wesprzeć w trudnym momencie, cieszyć się szczerze z Twojego sukcesu. Jak można łatwo się domyśleć, jest to osoba płci przeciwnej. Rodzi się jakieś bliższe uczucie między Wami. Coś powstaje, mimo, że czasem nadchodzi niezauważalnie. Wręcz zaskakuje, ale nie rozczarowuje. Wreszcie czujesz, że osoba ta zajmuje w Twoim sercu ważne miejsce. Jest w Tobie jakiś niepokój, bo znasz tylko swoje uczucia. Przez monitor nie zobaczysz, jak - powiedzmy już wprost - On reaguje na Twoje pojawianie się. Zastanawiasz się, może sobie wmawiasz, może to nieprawda? I nagle widzisz napisane słowa - kocham Cię. Potem masz potwierdzenie. Rozmowa telefoniczna. Choć tak naprawdę oczy nie umieją kłamać, to pierwsze brzmienie głosu też Cię nie oszuka. Stało się. Codzienne nowe doświadczenia, które powodują, że chce Ci się żyć. Jest jednak coś, co powstrzymuje Cię przed dzieleniem się radością przed całym światem. Opinia innych ludzi na temat uczuć odkrytych za pomocą Internetu. A opinie są różne, zależne od wieku, podejścia do życia, charakteru i wielu, wielu innych czynników.

Żeby jednak to jakoś uporządkować zebrałam opinie Pań, które są przedstawicielkami różnych grup wiekowych (20, 30, 40, 50 lat i więcej)

Jola (20l.) - uważa, że zawieranie znajomości w Internecie, czy nawet poznawanie tego jedynego, jest sprawą normalną. W dzisiejszych czasach najczęściej bowiem się czatuje z ludźmi z różnych miast czy nawet krajów. Na spotykanie się w jednym mieście najczęściej brakuje czasu lub pieniędzy. A tak można przegadać nawet pół nocy z koleżanką czy nawet z chłopakiem. A że daleko? Przecież zawsze można się spotkać, nie mieszka się na innych planetach.

Kinga (30l.) - no może jeszcze przyjaźń w Internecie może się zdarzyć. Miłość? To już mniej pewne, chyba, że właśnie za pomocą neta znajdzie się osobę, którą wcześniej się znało. Uczucie może się odrodzić. A poznanie kogoś nowego? Jest możliwe, ale tak do końca, czy to jest to?

Justyna (40l.) [autorka] (niepełne - brakuje jeszcze 7 dni) - wypowiedź była dość obszerna, więc w podsumowaniu nadmienię jedynie, że wierzy w znajomości, przyjaźnie i miłość, lecz nie nazywa ich wirtualnymi uczuciami lecz prawdziwymi uczuciami zawieranymi za pomocą Internetu - niby mała różnica a jednak.

Dorota (50+) - Miłość, przyjaźń przez Internet? To niemożliwe. Za młodych lat nie do pomyślenia. Zanim „pozna się człowieka, trzeba zjeść z nim beczkę soli”. Internet nie odkrywa człowieka do końca. Monitor pozwala się schować. No może, jak ktoś jest młodszy to, jeszcze, jeszcze. Ale znaleźć tak przez Internet towarzysza życia? Chyba jednak nie.

Sabina (66+) - Totalna bzdura i głupota. Poznawanie ludzi przez jakąś skrzynkę.

Dobrze, na tym koniec. Consensusu i tak nie będzie. Bo ilu ludzi tyle opinii.

Trzymam się więc swojego zdania, tym bardziej, że dotyczy mojej sytuacji a nie nieznanej mi bliżej Pani Kowalskiej. Ja mam i znajomych i przyjaciół poznanych przez Internet. Mam też swoją miłość, którą poznałam przez Internet. Nie wirtualną, ale prawdziwą. Nie będę się nią jednak afiszować przed światem. Cieszę się, że jest.

 

/artykuł poniekąd autobiograficzny/

Stało się!

Niby takie nic, tlące się ledwo

Na serca dnie

Codziennie jednak wzrastające

I coraz silniejsze

Wbrew rozsądkowi

A jednak .. wyczekiwane

Potem czujesz, że jest, wzmacnia się mimo woli

Nie masz nic do powiedzenia

To już istnieje

I co z tego, że za monitorem?

Już jest i nie mija

Możesz to nazwać po imieniu

Przedstawiam je więc światu

Świecie poznaj - to moja Miłość

 

(wiersz powstał na potrzeby artykułu 23.01.2013 aut. Justyna Nosorowska)

Czytaj więcej...

Świat jest grą. O kobietach uzależnionych od gier komputerowych

Świat jest grą, życie jest grą, miłość jest grą... Od kilku lat bardzo modne stało się przyrównywanie wszystkiego do gier. Przenoszenie na płaszczyznę, gdzie nie ma prawdziwych uczuć, ran czy tylko jednego życia. Słowo GRA powoli wkrada się do naszej codzienności głównie za pomocą mediów promujących taki styl myślenia.

Ale co w wypadku, kiedy cały świat zaczyna obracać się wyłącznie wokół jednego celu: zdobywania poziomu? Kiedy nieważna staje się szkoła, praca, rodzina, tylko liczy się granie? I nie chodzi tu wcale o chęć osiągnięcia mistrzostwa w posługiwaniu się smyczkiem.

Gry komputerowe opanowały świat rozrywek o wiele skuteczniej niż jesteśmy w stanie podejrzewać. W tej chwili wartość tego rynku liczy się na ok. cztery miliardy (!) dolarów. I jest to matnia, z której nie da się tak łatwo wyjść, jak się wchodziło.

Kobiety uzależnione od gier komputerowych. Trochę śmiesznie to brzmi, prawda? Częściej wyobrażamy sobie na tym miejscu jakieś dziecko lub nastolatka. Oczywiście płci męskiej. Dziewczyny przecież nie grają, a jak już, to się nie uzależniają. Mają inne rzeczy na głowie: malowanie się, spotykanie z przyjaciółkami, sprzątanie, zakupy, praca, szkoła... Można by wyliczać bez końca. No tak... Ale nie do końca.

Jak najbardziej istnieją kobiety uzależnione od gier komputerowych, jak chociażby tych na portalach społecznościowych typu Facebook. Zabawy takie nie muszą być skomplikowane oraz pełne zabijania. Te prostsze często są przyjemniejsze i dlatego nas przyciągają. A konieczność codziennego pozbierania warzywek z wirtualnego ogródka (bo inaczej zgniją lub coś je zeżre) nabija większą liczbę odwiedzających na takiej stronie. Jakie to proste: postawienie ultimatum „albo każdego dnia wejdziesz na naszą stronę i zbierzesz swoje warzywka, tym samym podbijając nasze statystyki i nabijając nam kieszenie pieniędzmi, albo warzywka ci zgniją”. Tak, tak, śmieszne. Ale i żałosne. Chociaż z drugiej strony za wszystko trzeba płacić, więc skoro ktoś nam udostępnia gry, teoretycznie za darmo, bo przecież za nie nie płacimy, to dlaczego z nich nie skorzystać? I my, wiernie podążamy za pragnieniem rozrywki, chociażby polegającej na zebraniu wirtualnej marchewki z pola. Codziennie, najpierw pół godziny, potem dwie, aż w końcu zaraz po przyjściu z uczelni czy pracy, rzucamy wszystko i biegniemy włączyć komputer. Obiad? Coś się odgrzeje... Zakupy? No dobra, ale trwające pół godziny i w najbliższym sklepie, nieważne za jaką cenę.

Często tak zaczyna się uzależnienie. Pojawia się przymus codziennego grania jak najdłużej. Najczęściej kobiety, które nie potrafią żyć bez gier komputerowych, chodzą normalnie do pracy, która daje im przecież pieniądze, a bez nich nie mogłyby grać. Istnieją skrajne przypadki, gdzie dziewczyny tak się uzależniły, że nie robią nic poza graniem aż do wyłączenia prądu lub znalezienia się w szpitalu. Tak, jest to smutne. Ale i prawdziwe. Większość ludzi żyjących w cywilizowanym świecie jest uzależniona od Internetu, komputera, gier komputerowych często nie zdając sobie z tego sprawy. A kobiety jako płeć podatniejsza na uzależnienia są bardziej narażone na negatywne działanie takich rozrywek. Dlaczego się uzależniamy?

Stres. To główna przyczyna sięgania po gry komputerowe. Dzięki nim zapominamy o tym, co doprowadza nas do furii, o niezadowolonym szefie, wrzeszczącym mężu, zbyt wielu zadaniach do wykonania w krótkim czasie. Rozluźniamy się zabijając potwory. Często wyobrażamy sobie przy tym, że są one wirtualnym odpowiednikiem czynnika stresującego np. jedna kreatura to kierownik, inna – znienawidzona nauczycielka, kolejna – matematyka. Jak dobrze, że możemy zabić kogoś bez żadnych konsekwencji! Wyżywanie się w grach na denerwującej nas osobie lub innym stresorze to bez wątpienia jedna z zalet gier, dopóki ktoś nie wyjdzie na ulicę zabijać w realnym świecie. Wytwarza się reguła: im więcej stresu, tym więcej grania, a większa ilość czasu przeznaczona na gry powoduje niewywiązywanie się z obowiązków w realnym życiu, co z kolei skutkuje wzrostem stresu. I mamy błędne koło, z którego naprawdę trudno wyjść.

Niesatysfakcjonujące życie codzienne. Sięgamy zatem po strzelankę lub RPG, żeby się wyżyć, ale po simsy, jeżeli chcemy ekscytującej codzienności, w której wszystko się udaje. Co tu dodać więcej? Każdy chce mieć fajny samochód, dom z basenem, dużo pieniędzy, udane imprezy i przystojnego faceta posiadającego tylko takie cechy, które nam odpowiadają. Bez konieczności brudzenia sobie rąk, sprzątania, przygotowywania, harowania i stresu, że coś pójdzie nie tak. Możemy jeść, co chcemy (żadnego tycia!!), albo złośliwie dla żartu usunąć drabinkę po wsadzeniu do basenu kilku simów.

Oprócz podanych wyżej przykładów, istnieje o wiele więcej czynników sprawiających, że nie można odejść od komputera. Tak jak u mężczyzn może to być rywalizacja typu: mam wyższy level (poziom), ale także osobista podatność na uzależnienia, nieumiejętność radzenia sobie ze stresem i niepowodzeniami, nawet kompleksy i niskie poczucie wartości. Bo w grach świat jest ładniejszy i łatwiejszy niż w rzeczywistości. Tam nie ma restrykcyjnych zasad dotyczących diety, wrzeszczącego szefa, stosu książek do nauki, zadań nie do wykonania. Możemy być piękne, przeżywać wspaniałe przygody, nie martwić się o nic. Nawet w grach zachowujemy anonimowość. Sidła tej pułapki są niezwykle przyjemne i niewidoczne na początku. Dopiero po dłuższym czasie, nawet po kilku latach okazuje się, że wolimy zasadzić krzaczek w Internecie niż wyjść z domu. I wtedy pojawia się problem, Kiedy niezauważalnie stajemy się ofiarami własnych pragnień.

Warto się już teraz zastanowić, ile czasu spędzamy grając w różne gry zamiast rozwiązywać realne problemy. Bo później możemy mieć o wiele większe kłopoty i przestać odróżniać świat rzeczywisty od wirtualnego.

Anita Karolczak, 22l.

Czytaj więcej...

Czy szukanie pracy przez Internet jest bezpieczne?

Internet jest dla nas pewnego rodzaju dobrodziejstwem. Możemy znaleźć tu niemalże wszystko. Mówi się, że jeśli czegoś nie znajdziemy to najzwyczajniej w świecie to nie istnieje. Jednak w całej swej doskonałości, Internet kryje w sobie wiele pułapek, nierzadko dość niebezpiecznych i nieprzyjemnych w konsekwencjach. Jedne z nich dotyczą ofert pracy.

Obecnie umieszczanie ofert pracy w sieci jest dla obu stron – pracodawców i poszukujących pracy – ogromnym ułatwieniem. To opcja, która jak żadna inna oszczędza nasz cenny czas. Ogłoszenia są łatwo dostępne, na bieżąco aktualizowane. Dokumenty aplikacyjne wysyłamy dosłownie w chwilę. Nie musimy biegać z CV po firmach, po prostu kompletujemy informacje o nas i klikamy „wyślij”.

Jest szereg stron internetowych zawierających ogłoszenia według danej branży, co znacznie ułatwia szukanie. Np. portal dla pracowników IT, dla asystentek/sekretarek. Dzięki nim łatwiej przebić się przez ogrom ogłoszeń, które nas nie interesują. Skupiamy się tylko na tym, co szukamy.

Dzięki popularnym portalom społecznościowym, headhunterzy sami nas znajdują, przeglądając nasze profile. Wyszukują w ten sposób osoby, które przynajmniej wstępnie pasują do oferowanego stanowiska pracy. Wówczas nawet, jeśli aktualnie nie szukamy pracy czynnie, możemy zupełnie przypadkowo mieć szansę na dużą zmianę.

Niestety rzeczywistość nie zawsze jest różowa. Z tego bogatego narzędzia o wielkiej mocy, korzysta też spore grono oszustów. Zdarzają się oferty, które z prawdą nie mają nic wspólnego. Pół biedy, jeśli to tylko okazuje się, że firma oferuje zupełnie coś innego niż zawierało kuszące ogłoszenie. Gorzej, jeśli oferta jest przykrywką dla nielegalnego interesu, który może się dla nas źle skończyć. Jako przykład można tu przytoczyć oferty dla opiekunek dla dzieci lub osób starszych, za którymi faktycznie kryją się agencje towarzyskie, lub handlarze ludźmi. Ale to naprawdę najbardziej skrajne z przypadków.

Na rynku ofert pracy wiele jest firm, które umieszczają fałszywe ogłoszenia.

Co powinno wzbudzić w nas czujność?

Zdecydowanie ogłoszenie, które nie zawiera informacji o oferującym pracę. Jeśli firma ukrywa swoją nazwę, a oferta gwarantuje kosmiczne zarobki i wspaniałe warunki zatrudnienia – to prawie pewne, że jest to zwykłe oszustwo. W taki sposób naciągacze zdobywają potrzebne im informacje. Okazuje się, że to bardzo prosty sposób by zyskać mnóstwo danych wykorzystywanych np. do fałszowania dowodów osobistych. Stąd już niedaleka droga do obciążenia nas pożyczką lub kredytem. Wystarczy, że w CV podamy nasz dokładny adres, datę urodzenia. Może to przysporzyć nam nie lada kłopotów. Najlepszym sposobem by tego uniknąć, jest nieumieszczanie tego typu danych. Dla potencjalnego pracodawcy takie informacje na tym etapie rekrutacji są zupełnie zbędne.

Niestety często zdarza się tak, że oferty pracy przedstawione są w sposób niebudzący żadnych podejrzeń. Ogłoszenie zawiera wszystkie potrzebne dane. Firma faktycznie istnieje, nie ma podstaw by siać niepewność. Dopiero podczas rozmowy kwalifikacyjnej okazuje się np., że do obowiązków asystenckich, poza typowymi zadaniami, również wymagana będzie od nas dyspozycyjność podczas wieczornych spotkań z klientami… I nagle okazuje się, że bardziej niż asystentką możemy być panią do towarzystwa.

Wyobraźnia ludzka nie zna granic. Zdarzają się tak absurdalne oferty pracy, że naprawdę ciężko uwierzyć, że ktoś mógłby z nich skorzystać. Jak np. praca dla asystentki fotografa przy sesjach rozbieranych, gdzie głównym warunkiem jest praca… nago. A to, dlatego, by modelka nie czuła się niezręcznie…

Nie można tu pominąć przykładów firm, które oferują wspaniałe zarobki, idealne warunki pracy, ale warunkiem koniecznym jest odbycie szkolenia, za które sami musimy zapłacić. I kto tu zarabia?

Ponieważ Internet nie jest skarbnicą wyłącznie rzetelnych informacji a także doskonałym miejscem do oszukiwania i naciągania ludzi - jak się uchronić przed ryzykiem?

Przede wszystkim być czujnym. Jeżeli cokolwiek wzbudza naszą niepewność, to dokładnie sprawdźmy czy dana firma w ogóle istnieje. Jeśli okaże się to niemożliwe, to zignorujmy ogłoszenie, które powoduje w nas mieszane uczucia. Lepiej nie ryzykować i poczekać na coś, co będzie wiarygodne i realnie atrakcyjne. Istnieją strony internetowe, które pozwalają pobrać KRS danej firmy, wpis do ewidencji działalności gospodarczej. Możemy sprawdzić czy firma w ogóle jest zarejestrowana.

Jeśli tylko możemy, sprawdzajmy wiarygodność firmy. Starajmy się chronić naszą prywatność i nie udostępniajmy naszych pełnych danych osobowych. To najbezpieczniejszy sposób, by uchronić się przed przykrymi konsekwencjami. Oczywiście, czujność jest bardzo ważna, jednak pamiętajmy, że większość ofert pracy jest rzeczywiście prawdziwa i wiarygodna. Tak, jak dla nas czas jest cenny, tak i dla pracodawców również.

Jak wspomniałam na początku, Internet jest najszybszym i najłatwiejszym sposobem na szukanie pracy/kadry pracowniczej. To w dużej mierze wstępna rekrutacja. Szukający pracy odrzucają te propozycje, które w ogóle ich nie interesują, a pracodawcy z nadesłanych ofert wybierają wyłącznie dla nich atrakcyjne. Dzięki temu obie strony mają możliwość dokonywania szybkich wyborów.

Wielu ludzi w ten sposób szuka pracy i naprawdę znajdują to, czego szukają. W chwili obecnej przed Internetem nie uda się uciec. Ofert pracy jest mnóstwo, więc z pewnością wśród nich większość jest naprawdę godna uwagi. Te negatywne przykłady, to zaledwie odsetek, który niestety istnieje.

Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba umieć rozsądnie z tego korzystać. Tak jak ze wszystkim. Internet z całą pewnością jest wielkim udogodnieniem dla ludzi. Taka jego rola. Warto jednak pamiętać o zasadzie ograniczonego zaufania, jak na drodze. To, że my jesteśmy uczciwi i ostrożni, nie oznacza, że druga strona również. Warto, więc wzmocnić swoją nieufność, w końcu szukamy pracy naszych marzeń a nie kłopotów i rozczarowań.

Magdalena Zbytek-Książkiewicz, 30l.

 


 

8-12

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

Pomysł na życie - praca zdalna

Problem ze znalezieniem pracy jest w Polsce dość powszechny. Nie chodzi nawet o to, że pracy nie ma – dla wielu z nas ważne jest jednak, żeby praca była dla nas interesująca, zgodna z naszym wykształceniem oraz, przede wszystkim, opłacalna. Ważne jest również, aby nie kolidowała ona z innymi obowiązkami, głównie rodzinnymi – chcemy mieć czas na zabawę z dziećmi, przebywanie z mężem, przekopywanie ogródka czy zwykłe pójście do kina. Pogodzić wszystkie nasze oczekiwania nie jest łatwo. Ciekawym rozwiązaniem w takiej sytuacji może być rozważenie podjęcia pracy zdalnej.

Czym jest praca zdalna?
Zgodnie z definicją, praca zdalna jest pracą wykonywaną poza tradycyjnym miejscem zatrudnienia. Przy jej wykonywaniu używa się nowoczesnych technologii informatycznych oraz komunikacyjnych. Do najczęściej wykorzystywanych urządzeń zalicza się telefon komórkowy i stacjonarny, komputer z podłączeniem do internetu oraz komunikatory.

Wśród osób wykonujących taką pracę, wyróżnia się telepracowników, czyli osoby na stałe zatrudnione w firmie bądź przedsiębiorstwie, jednak pracujące nie w biurze, a w innym miejscu, najczęściej w domu. Drugim typem pracowników zdalnych są tzw. freelancerzy. To osoby, które pracują na własny rachunek, wyszukując w sieci ciekawych dla siebie zleceń. W przeciwieństwie do telepracowników, nie mają oni stałego zatrudnienia i najczęściej pracują w oparciu o umowę o dzieło bądź umowę-zlecenie.

Telepraca – gdzie, jak, po co?
Najczęściej formę pracy zdalnej stosuje się w branżach związanych z finansami (33%) czy księgowością (25%). Nie mniejszy procent wśród prac zdalnych zajmuje grafika komputerowa (33%). Jakie jeszcze inne zawody można wykonywać w formie pracy zdalnej? Jest ich wiele, dlatego wymienię tu jedynie kilka z nich: administrator baz danych, agent reklamy, analityk, architekt, broker, doradca inwestycyjny, dydaktyk medialny, dziennikarz, edytor tekstów, fotoedytor, programista, korektor tekstów, operator baz danych, administrator stron internetowych, organizator obsługi sprzedażowej, pracownik informacji telefonicznej, projektant wnętrz, twórca stron internetowych, redaktor wydawnictwa, tłumacz, telemarketer czy statystyk. Możliwości zatem jest naprawdę wiele!

W ciągu ostatniego pół roku 10% polskich przedsiębiorstw zatrudniało telepracowników. Pracodawcy sięgają po takie możliwości zatrudniania z różnych względów. Najczęściej wymieniane są w tym miejscu: wprowadzenie bardziej efektywnych metod pracy, czyli rozliczanie za wykonane zadania, a nie za ilość godzin spędzonych w pracy (57%), ograniczenie wydatków ponoszonych na prowadzenie biura (32%), propozycje pracowników (6%) oraz pomoc pracownikom, znajdującym się w trudnych sytuacjach życiowych (2%).

Za największe ograniczenie wprowadzenia takiej formy pracy, przedsiębiorcy zwrócili uwagę głównie na niski poziom zastosowania nowoczesnych technologii informatycznych i komunikacyjnych, mentalność pracowników i zarządzających firmami oraz przyzwyczajenie do tradycyjnych metod pracy.

Po przejściu pracowników na system telepracy, pracodawcy zauważyli zmiany w przedsiębiorstwie, takie jak poprawa jego konkurencyjności (44% przypadków), możliwość zmniejszenia powierzchni biurowej (32%), spadek biurokracji (32%) czy wzrost wydajności pracy i oszczędność czasu pracowników, którzy do tej pory musieli tracić na dojazdy (30%). Wszystkie te zalety można przedstawić swojemu pracodawcy, jeśli myślimy o podjęciu pracy zdalnej.

Freelance
Gdy nie posiadamy możliwości zatrudnienia na stałe w przedsiębiorstwie, można rozważyć zatrudnienie w charakterze „wolnego strzelca”. Także dla takich osób otwiera się wielka szansa na pracę bez konieczności wychodzenia z domu. Do zadań, przy których freelancer może liczyć na zatrudnienie, można wymienić projektowanie stron internetowych, programowanie, pozycjonowanie i katalogowanie stron, projektowanie i aranżację wnętrz, tłumaczenia, redagowanie tekstów, grafikę komputerową czy handel elektroniczny.

Freelancerzy zatrudnieni są zazwyczaj w oparciu o umowę o dzieło bądź zlecenie. Ich dochód uzależniony jest od przyjętych zleceń, które wyszukują sobie sami, zwykle na stronach internetowych. Poza tradycyjnymi stronami z ogłoszeniami „Dam pracę”, istnieją też strony specjalistyczne, oferujące tylko taką formę zatrudnienia (np. zdalniej.pl).

Zarobki freelancerów są uzależnione głównie od wartości realizowanego projektu oraz ilości zleceń. Zazwyczaj taką formę pracy traktuje się jako sposób na dodatkowy dochód, a nie główne źródło utrzymania.

Dla kogo telepraca?
Pracodawcy są zgodni, że najczęściej z tej formy pracy powinny korzystać matki oraz kobiety w ciąży. Mile widziana jest również taka forma zatrudnienia w przypadku, jeśli stanowisko i zakres obowiązków pracownika pozwala na taką formę zatrudnienia – daje to pracodawcy możliwość obcięcia kosztów prowadzenia stanowiska biurowego. Telepraca jest również świetnym rozwiązaniem dla kobiet, które muszą daleko dojeżdżać do miejsca pracy – oszczędzają wtedy czas i środki pieniężne, przeznaczone na transport. Ich praca jest wtedy wydajniejsza. Praca zdalna może także być idealnym rozwiązaniem dla osób z ograniczoną możliwością poruszania się, np. niepełnosprawnych czy przechodzących rehabilitację po operacji, a także dla osób z ograniczonym czasem wolnym, np. studiujących w trybie dziennym.

Wady i zalety telepracy
Jak wszystko, także praca zdalna posiada swoje plusy i minusy. Poniżej przedstawiam jej wady i zalety.
Niewątpliwym plusem jest elastyczny czas pracy, pozwalający połączyć codzienne obowiązki (np. studia czy opiekę nad dzieckiem) z pracą zarobkową. Ponadto, nie do przecenienia jest możliwość podjęcia interesującej nas pracy niezależnie od miejsca zamieszkania, bez konieczności uciążliwych i kosztownych dojazdów czy przeprowadzki. Dla pracodawcy zatrudniającego nas w ten sposób, nie jest ważny wiek, wygląd czy stopień niepełnosprawności fizycznej, tylko kompetencje i umiejętności.

Do wad telepracy należy na pewno alienacja (brak bezpośredniego kontaktu ze współpracownikami czy klientami). Telepraca wymaga również dużego samozaparcia i silnej woli, aby zmobilizować się do samodzielnej pracy i efektywnie zorganizować sobie czas. Bez tych cech charakteru nie da się terminowo i z wynikami wykonywać powierzonych sobie zadań. Minusem jest również sama praca w domu – przy niewłaściwej organizacji może przynieść naszemu życiu rodzinnemu więcej szkody, niż pożytku.

Praca zdalna jest ciekawym rozwiązaniem dla nas, kobiet. Warto rozważyć taką opcję tym bardziej, że niestety nadal bywamy dyskryminowane i wykluczane, ze względu na nasze rodzicielskie obowiązki. W przypadku braku pracy stacjonarnej telepraca oferuje nam nie tylko sposób na stały bądź dodatkowy zarobek, ale jest także świetnym sposobem na podniesienie swoich kwalifikacji i zdobycie interesującego doświadczenia.

Iwona Mackiewicz, 24l.

 


 

7-12

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

Internet - lek na samotność?

Żyjemy szybko. Praca, studia, dom, jakiś obiad (byle co), może program w telewizji, czasem wyjście ze znajomymi, obowiązki domowe i rodzinne. Wszystko w pośpiechu, ledwo znajdziemy czas dla siebie. Przy tym całym zabieganiu często czujemy się samotni.

Nie mamy z kim porozmawiać wtedy, kiedy tego potrzebujemy, bo każdy zajęty jest swoim życiem i rzadko znajduje czas dla drugiej osoby, a jeśli już, to woli się bawić i odreagować niż słuchać wynurzeń smutnej koleżanki.
Z drugiej strony słuchanie wiecznie narzekających sąsiadek, męża czy koleżanek z pracy także męczy i mamy tego dość. Być może dlatego tak wielu z nas szuka pomocnej dłoni w Internecie. Jest on obecnie na tyle powszechnym zjawiskiem, że często zanim pójdziemy do lekarza, sami próbujemy zdiagnozować swoją chorobę wpisując objawy w wyszukiwarkę google.pl lub na forach internetowych. Dlaczego zatem nie poszukać lekarstwa na problemy związane ze sferą emocjonalną? Znaleźć internetowych przyjaciół, którzy będą dla nas mieli więcej czasu i cierpliwości niż najbliżsi?

Wcale nie jest to takie trudne. W Internecie aż roi się od różnych witryn, na których można znaleźć chętnego rozmówcę, a nawet ich kilku.
Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę „szukam przyjaciela”, a wyświetli się nam mnóstwo forów i stron, gdzie zamieszczane są tego typu ogłoszenia. Przykładem może być www.adpedia.pl/towarzyskie/przyjaciele. Po wejściu zobaczymy wiele linków do osób, które chciałyby porozmawiać z kimś przez Internet, ale także w realu, np. Pani z Oleśnicy napisała: Szukam przyjaciółki (najlepiej w okolicach trzydziestki), która potrafiłaby znaleźć czas na wspólne rozmowy, spędzanie czasu. Jest mi smutno, bo choć mam wspaniałego partnera i cudowną córeczkę to brakuje mi kobiecych rozmów, wspólnych zakupów, aktywnego spędzania czasu. Mam dość osób wyłącznie narzekających na życie, choć wiem, że czasem rozmowa o ciężkiej sytuacji każdemu jest potrzebna. Czy są jeszcze takie osoby??? Jest to przykład kobiety chcącej odpocząć od codzienności, a przy tym tęskniącej za zwykłymi babskimi rzeczami.

Czasem każdej z nas brakuje takich wieczorów czy dni, podczas których chętniej byśmy coś zrobiły z jakąś przyjaciółką, odpoczęły od domowych spraw i spędziły czas z inną kobietą w podobnym wieku, z którą mogłybyśmy troszkę zaszaleć.

Nieco inne podejście ma osoba, która na tym samym portalu zamieściła takie oto ogłoszenie: Zależy mi na poznaniu i zaprzyjaźnieniu się z kilkoma dziewczynami. Chciałabym stworzyć taki rodzaj babskiego teamu do wspierania się nawzajem i do oderwania się od codziennego rytmu. Empatia pożądana. Dystans do siebie i świata wskazany. Reszta bez znaczenia. Najlepiej w wieku 23- 30 .

Fajny pomysł - stworzenie paczki przyjaciółek, które będą się nie tylko ze sobą świetnie bawiły, ale także wspierały i pomagały sobie nawzajem.

Podam jeszcze jeden przykład takiego ogłoszenia: Witam. Jestem 27-letnią mamuśką 2 maluszków, mieszkającą za granicą. Poszukuję kogoś z kim bym mogła sobie poklikać zwłaszcza wieczorem gdy facet zajęty gra na komp., a dzieciaki śpią, ponieważ mimo obowiązków czuję się samotnie. Ta Pani podała w swoim ogłoszeniu główny powód poszukiwań przyjaciół w Internecie: samotność. Uczucie, które w dzisiejszych czasach jest plagą. Aby się go pozbyć sięgamy po najróżniejsze środki. Nieraz są to silniejsze używki takie jak alkohol, który jednak bardziej szkodzi niż pomaga.

Internet natomiast nie tylko okazuje się być zbawieniem dla osób, które nie mają czasu na utrzymywanie stałych znajomości w realu ze względu na nadmiar obowiązków, a chciałyby z kimś porozmawiać, ale także pozwala na znalezienie prawie dokładnie takiej osoby, jakiej byśmy w danym momencie potrzebowali. Czy szukamy młodej matki, z którą wymieniałybyśmy doświadczenia i obawy, czy szalonej studentki, czy przyjaciółki o podobnych zainteresowaniach... Można powiedzieć: od wyboru do koloru. Na różnych forach oraz stronach dotyczących jednego hobby wypowiadają się ludzie szukający kontaktu z kimś, kto ma takie same zainteresowania, także bez trudu możemy znaleźć bratnią duszę.

Chciałabym wspomnieć jeszcze o czatach. W przeciwieństwie do wyżej wymienionych witryn są one czymś, co dzieje się tu i teraz o każdej porze dnia i nocy. Zawsze ktoś „siedzi na czacie”. Możemy wybrać sobie odpowiedni pokój, ponieważ na czatach istnieją podziały np. ze względu na region, hobby, wiek itp. Jeśli potrzebujemy porozmawiać z kimś natychmiast, taka forma jest jak najbardziej pomocna.

Istnieją też negatywne strony nawiązywania znajomości przez Internet. Po pierwsze wielu z nas traci wtedy kontakt z rzeczywistością. Po co zagadywać do kogoś obcego w realu, skoro można wejść na forum i być anonimowym? Nie ma problemu, jeśli się ośmieszymy, to nie będziemy musieli spojrzeć tej osobie prosto w twarz... Z drugiej strony nigdy nie wiemy, kto jest naszym rozmówcą i zaufanie do takiej osoby powinno być ograniczone, ponieważ może ona wykorzystać podane przez nas informacje do własnych celów.

W Internecie roi się od różnego typu ludzi nie mających dobrych intencji. Poza tym pójście na łatwiznę nie zawsze kończy się dobrze. O wiele lepiej mieć kogoś w realnym świecie, kto w razie potrzeby przyjdzie i pomoże, niż wirtualnego przyjaciela. Zatem jeśli czujemy się samotni i chcemy sięgnąć po pomoc w Internecie, uważajmy na wszelkie odstępstwa od normy w rozmowie. Unikajmy spotkań w realu czy pokazywanie twarzy, a najlepiej postarajmy się znaleźć kogoś, kto szuka poprzez strony internetowe znajomości, która będzie się rozwijała w rzeczywistym świecie. Rozejrzyjmy się także za przyjaciółmi wokół nas. Kto wie, może wielu ludzi mijanych przez nas codziennie w pracy, na studiach czy w bloku także potrzebuje przyjaźni takiej, jak my...

Anita Karolczak, 22l.

 


 

5-12

 

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS