Wirtualne uczucia w realnym świecie, prawda czy fałsz - opinie kobiet w różnym wieku
- Napisała Justyna Nosorowska, (39 l.)
- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
Człowiek jest „zwierzęciem stadnym”, o tym każdy wie. Co to oznacza? Nic innego jak chęć przebywania w towarzystwie ludzi. Ok, ale jest towarzystwo i towarzystwo. Przecież nie jest obojętne, z kim jesteśmy. Nie chodzi o tłumy bezimiennych osób, które najczęściej mijają Cię bez słowa lub rzucają takie spojrzenie czy komentarz, bez którego mogłabyś się doskonale obejść. Chodzi o ludzi, którym na sercu leży Twoje dobro, którzy potrzymają za rękę, kiedy cierpisz, będą się uśmiechać, gdy jesteś szczęśliwa, albo pomilczą z Tobą nad Twoim smutkiem.
Kto by zrezygnował z poczucia bycia ważnym? Bo przecież tylko w takim towarzystwie nie czujesz się anonimowa, lecz ważna, lubiana, czy nawet i …kochana. Oczywiście znajdzie się ktoś zbuntowany, zraniony, kto powie, że nie. On / Ona nie potrzebuje towarzystwa, doskonale bawi się sam/sama i jest wspaniale. Może … Z doświadczenia wiem, że jest to niestety fałszywa „prawda”, którą wmawia się innym i sobie. Z tym, że to „sobie” przychodzi dużo gorzej. W ciągu dnia jeszcze funkcjonujesz, masz obowiązki, które zagłuszają Twoje uczucia. Gorzej jest, kiedy nadchodzi kolejny samotny wieczór. A gdy zapada noc wtulasz twarz w poduszkę, żeby stłumić płacz. Płacz spowodowany samotnością i żalem, że nie ma koło Ciebie kogoś, kto pogłaszcze Cię po głowie i powie - nie płacz, jesteś dla mnie ważna.
Dlatego ludzie szukają towarzystwa drugiego człowieka, jego uwagi, sympatii, miłości.
Można zaryzykować stwierdzenie, że dzieje się to równolegle w dwóch światach:
- realnym
- wirtualnym
W świecie realnym wiadomo jak to jest: spotykasz człowieka i szybko przekonujesz się, czy to jest właściwa osoba w Twoim życiu czy nie, ale… no właśnie „ale”. Czy poznanie człowieka tak „twarzą w twarz” naprawdę jest receptą na zdrowy, szczęśliwy związek? No chyba nie. Swojego byłego męża znałam na długo wcześniej, zanim odważyłam się obdarzyć go uczuciem. Spotykaliśmy się realnie, tak właśnie „twarzą w twarz”. Jak to się skończyło? Nieszczęśliwym małżeństwem, które zakończyło się rozwodem po 13 latach. Więc co z tego, że spotkaliśmy się w realnym świecie? Wyszła porażka. Zresztą myślę, że nie tylko mnie to spotkało.
Zdajecie sobie sprawę, jaka jest statystyka rozwodów w naszym kraju? 14,1 tysiąca ludzi zdecydowało się na ostateczne odejście od siebie (dane GUS za rok 2011). Ile z tych osób poznało się w realnym świecie? Trudno policzyć, ale jestem pewna, że niemało. Zostawmy więc świat realny i przejdźmy do tego bardziej kontrowersyjnego, czasem i lekceważonego miejsca.
Zapraszam do świata wirtualnego. Tak, tak, oczyma wyobraźni widzę to pogardliwe skrzywienie ust, wzruszenie ramionami. Niesłusznie. Choć szanuję odmienne opinie, to nie muszę się z nimi zgadzać. Poza tym przypominam, piszę o swoich doświadczeniach, a nie wmawiam, że zawsze i bezwzględnie musi tak być.
Znajomości z Internetu - najpierw nieśmiałe zaczepianie - tak jak kociak podchodzi pierwszy raz do miseczki z mlekiem. Powoli, delikatnie wąchając noskiem, potem pierwsze zamoczenie języczka i … miska już lata po całej kuchni (przepraszam, tak jakoś mi się skojarzyło). Ja tak pomalutku zawieram znajomości w necie. Potem … już „miska lata”. Nie zawsze ta osoba, z którą zacznę pisać przypadnie mi do gustu, nie zawsze Ja się komuś spodobam. A tak właśnie przy okazji - choć słowa pisane są na monitorze, to jednak pisze je realny człowiek, który gdzieś tam żyje tak jak Ja, pracuje tak jak Ja i ma swoje obowiązki. Nie jest osobą, którą stworzyłam komputerowo. Jest kimś, kto żyje w świecie realnym (no tak, trochę odskoczyłam od tematu, ale to tak tylko w formie wyjaśnienia). Wracając do „miski”, a raczej do znajomości. Za pomocą Internetu stwarzam sobie grono znajomych, niektórzy z nich przechodzą do kolejnego etapu bycia dobrymi znajomymi i zaczynają odgrywać różne role. Albo zostają tymi, którzy tylko od czasu do czasu coś napiszą na forum, albo są tacy, którzy pomogą w rozwiązaniu problemu, pamiętają o Twoich urodzinach, napiszą dobre, wzmacniające słowo, dadzą znać, że pamiętają - tacy awansują na stanowisko bliskich znajomych, a nawet przyjaciół (dziękuję Ci Dona). Ale jest też tak, że nagle z grona bliskich Ci osób „wyłania się” jedna postać, która staje Ci się coraz bliższa i bliższa. Jest gotowa do poświęcenia wielu godzin rozmów, żeby podnieść Cię na duchu, wesprzeć w trudnym momencie, cieszyć się szczerze z Twojego sukcesu. Jak można łatwo się domyśleć, jest to osoba płci przeciwnej. Rodzi się jakieś bliższe uczucie między Wami. Coś powstaje, mimo, że czasem nadchodzi niezauważalnie. Wręcz zaskakuje, ale nie rozczarowuje. Wreszcie czujesz, że osoba ta zajmuje w Twoim sercu ważne miejsce. Jest w Tobie jakiś niepokój, bo znasz tylko swoje uczucia. Przez monitor nie zobaczysz, jak - powiedzmy już wprost - On reaguje na Twoje pojawianie się. Zastanawiasz się, może sobie wmawiasz, może to nieprawda? I nagle widzisz napisane słowa - kocham Cię. Potem masz potwierdzenie. Rozmowa telefoniczna. Choć tak naprawdę oczy nie umieją kłamać, to pierwsze brzmienie głosu też Cię nie oszuka. Stało się. Codzienne nowe doświadczenia, które powodują, że chce Ci się żyć. Jest jednak coś, co powstrzymuje Cię przed dzieleniem się radością przed całym światem. Opinia innych ludzi na temat uczuć odkrytych za pomocą Internetu. A opinie są różne, zależne od wieku, podejścia do życia, charakteru i wielu, wielu innych czynników.
Żeby jednak to jakoś uporządkować zebrałam opinie Pań, które są przedstawicielkami różnych grup wiekowych (20, 30, 40, 50 lat i więcej)
Jola (20l.) - uważa, że zawieranie znajomości w Internecie, czy nawet poznawanie tego jedynego, jest sprawą normalną. W dzisiejszych czasach najczęściej bowiem się czatuje z ludźmi z różnych miast czy nawet krajów. Na spotykanie się w jednym mieście najczęściej brakuje czasu lub pieniędzy. A tak można przegadać nawet pół nocy z koleżanką czy nawet z chłopakiem. A że daleko? Przecież zawsze można się spotkać, nie mieszka się na innych planetach.
Kinga (30l.) - no może jeszcze przyjaźń w Internecie może się zdarzyć. Miłość? To już mniej pewne, chyba, że właśnie za pomocą neta znajdzie się osobę, którą wcześniej się znało. Uczucie może się odrodzić. A poznanie kogoś nowego? Jest możliwe, ale tak do końca, czy to jest to?
Justyna (40l.) [autorka] (niepełne - brakuje jeszcze 7 dni) - wypowiedź była dość obszerna, więc w podsumowaniu nadmienię jedynie, że wierzy w znajomości, przyjaźnie i miłość, lecz nie nazywa ich wirtualnymi uczuciami lecz prawdziwymi uczuciami zawieranymi za pomocą Internetu - niby mała różnica a jednak.
Dorota (50+) - Miłość, przyjaźń przez Internet? To niemożliwe. Za młodych lat nie do pomyślenia. Zanim „pozna się człowieka, trzeba zjeść z nim beczkę soli”. Internet nie odkrywa człowieka do końca. Monitor pozwala się schować. No może, jak ktoś jest młodszy to, jeszcze, jeszcze. Ale znaleźć tak przez Internet towarzysza życia? Chyba jednak nie.
Sabina (66+) - Totalna bzdura i głupota. Poznawanie ludzi przez jakąś skrzynkę.
Dobrze, na tym koniec. Consensusu i tak nie będzie. Bo ilu ludzi tyle opinii.
Trzymam się więc swojego zdania, tym bardziej, że dotyczy mojej sytuacji a nie nieznanej mi bliżej Pani Kowalskiej. Ja mam i znajomych i przyjaciół poznanych przez Internet. Mam też swoją miłość, którą poznałam przez Internet. Nie wirtualną, ale prawdziwą. Nie będę się nią jednak afiszować przed światem. Cieszę się, że jest.
/artykuł poniekąd autobiograficzny/
Stało się!
Niby takie nic, tlące się ledwo
Na serca dnie
Codziennie jednak wzrastające
I coraz silniejsze
Wbrew rozsądkowi
A jednak .. wyczekiwane
Potem czujesz, że jest, wzmacnia się mimo woli
Nie masz nic do powiedzenia
To już istnieje
I co z tego, że za monitorem?
Już jest i nie mija
Możesz to nazwać po imieniu
Przedstawiam je więc światu
Świecie poznaj - to moja Miłość
(wiersz powstał na potrzeby artykułu 23.01.2013 aut. Justyna Nosorowska)
Komentarze
Wystarczy wpisac w google - seo stronka z seo poradami - tu jest wszystko opisane, napewno ci sie przyda, ruch na stronie powinien wzrosnac nawet kilka razy
pozdro