Menu

logo tjk main 

Świat jest grą. O kobietach uzależnionych od gier komputerowych

Świat jest grą. O kobietach uzależnionych od gier komputerowych

Świat jest grą, życie jest grą, miłość jest grą... Od kilku lat bardzo modne stało się przyrównywanie wszystkiego do gier. Przenoszenie na płaszczyznę, gdzie nie ma prawdziwych uczuć, ran czy tylko jednego życia. Słowo GRA powoli wkrada się do naszej codzienności głównie za pomocą mediów promujących taki styl myślenia.

Ale co w wypadku, kiedy cały świat zaczyna obracać się wyłącznie wokół jednego celu: zdobywania poziomu? Kiedy nieważna staje się szkoła, praca, rodzina, tylko liczy się granie? I nie chodzi tu wcale o chęć osiągnięcia mistrzostwa w posługiwaniu się smyczkiem.

Gry komputerowe opanowały świat rozrywek o wiele skuteczniej niż jesteśmy w stanie podejrzewać. W tej chwili wartość tego rynku liczy się na ok. cztery miliardy (!) dolarów. I jest to matnia, z której nie da się tak łatwo wyjść, jak się wchodziło.

Kobiety uzależnione od gier komputerowych. Trochę śmiesznie to brzmi, prawda? Częściej wyobrażamy sobie na tym miejscu jakieś dziecko lub nastolatka. Oczywiście płci męskiej. Dziewczyny przecież nie grają, a jak już, to się nie uzależniają. Mają inne rzeczy na głowie: malowanie się, spotykanie z przyjaciółkami, sprzątanie, zakupy, praca, szkoła... Można by wyliczać bez końca. No tak... Ale nie do końca.

Jak najbardziej istnieją kobiety uzależnione od gier komputerowych, jak chociażby tych na portalach społecznościowych typu Facebook. Zabawy takie nie muszą być skomplikowane oraz pełne zabijania. Te prostsze często są przyjemniejsze i dlatego nas przyciągają. A konieczność codziennego pozbierania warzywek z wirtualnego ogródka (bo inaczej zgniją lub coś je zeżre) nabija większą liczbę odwiedzających na takiej stronie. Jakie to proste: postawienie ultimatum „albo każdego dnia wejdziesz na naszą stronę i zbierzesz swoje warzywka, tym samym podbijając nasze statystyki i nabijając nam kieszenie pieniędzmi, albo warzywka ci zgniją”. Tak, tak, śmieszne. Ale i żałosne. Chociaż z drugiej strony za wszystko trzeba płacić, więc skoro ktoś nam udostępnia gry, teoretycznie za darmo, bo przecież za nie nie płacimy, to dlaczego z nich nie skorzystać? I my, wiernie podążamy za pragnieniem rozrywki, chociażby polegającej na zebraniu wirtualnej marchewki z pola. Codziennie, najpierw pół godziny, potem dwie, aż w końcu zaraz po przyjściu z uczelni czy pracy, rzucamy wszystko i biegniemy włączyć komputer. Obiad? Coś się odgrzeje... Zakupy? No dobra, ale trwające pół godziny i w najbliższym sklepie, nieważne za jaką cenę.

Często tak zaczyna się uzależnienie. Pojawia się przymus codziennego grania jak najdłużej. Najczęściej kobiety, które nie potrafią żyć bez gier komputerowych, chodzą normalnie do pracy, która daje im przecież pieniądze, a bez nich nie mogłyby grać. Istnieją skrajne przypadki, gdzie dziewczyny tak się uzależniły, że nie robią nic poza graniem aż do wyłączenia prądu lub znalezienia się w szpitalu. Tak, jest to smutne. Ale i prawdziwe. Większość ludzi żyjących w cywilizowanym świecie jest uzależniona od Internetu, komputera, gier komputerowych często nie zdając sobie z tego sprawy. A kobiety jako płeć podatniejsza na uzależnienia są bardziej narażone na negatywne działanie takich rozrywek. Dlaczego się uzależniamy?

Stres. To główna przyczyna sięgania po gry komputerowe. Dzięki nim zapominamy o tym, co doprowadza nas do furii, o niezadowolonym szefie, wrzeszczącym mężu, zbyt wielu zadaniach do wykonania w krótkim czasie. Rozluźniamy się zabijając potwory. Często wyobrażamy sobie przy tym, że są one wirtualnym odpowiednikiem czynnika stresującego np. jedna kreatura to kierownik, inna – znienawidzona nauczycielka, kolejna – matematyka. Jak dobrze, że możemy zabić kogoś bez żadnych konsekwencji! Wyżywanie się w grach na denerwującej nas osobie lub innym stresorze to bez wątpienia jedna z zalet gier, dopóki ktoś nie wyjdzie na ulicę zabijać w realnym świecie. Wytwarza się reguła: im więcej stresu, tym więcej grania, a większa ilość czasu przeznaczona na gry powoduje niewywiązywanie się z obowiązków w realnym życiu, co z kolei skutkuje wzrostem stresu. I mamy błędne koło, z którego naprawdę trudno wyjść.

Niesatysfakcjonujące życie codzienne. Sięgamy zatem po strzelankę lub RPG, żeby się wyżyć, ale po simsy, jeżeli chcemy ekscytującej codzienności, w której wszystko się udaje. Co tu dodać więcej? Każdy chce mieć fajny samochód, dom z basenem, dużo pieniędzy, udane imprezy i przystojnego faceta posiadającego tylko takie cechy, które nam odpowiadają. Bez konieczności brudzenia sobie rąk, sprzątania, przygotowywania, harowania i stresu, że coś pójdzie nie tak. Możemy jeść, co chcemy (żadnego tycia!!), albo złośliwie dla żartu usunąć drabinkę po wsadzeniu do basenu kilku simów.

Oprócz podanych wyżej przykładów, istnieje o wiele więcej czynników sprawiających, że nie można odejść od komputera. Tak jak u mężczyzn może to być rywalizacja typu: mam wyższy level (poziom), ale także osobista podatność na uzależnienia, nieumiejętność radzenia sobie ze stresem i niepowodzeniami, nawet kompleksy i niskie poczucie wartości. Bo w grach świat jest ładniejszy i łatwiejszy niż w rzeczywistości. Tam nie ma restrykcyjnych zasad dotyczących diety, wrzeszczącego szefa, stosu książek do nauki, zadań nie do wykonania. Możemy być piękne, przeżywać wspaniałe przygody, nie martwić się o nic. Nawet w grach zachowujemy anonimowość. Sidła tej pułapki są niezwykle przyjemne i niewidoczne na początku. Dopiero po dłuższym czasie, nawet po kilku latach okazuje się, że wolimy zasadzić krzaczek w Internecie niż wyjść z domu. I wtedy pojawia się problem, Kiedy niezauważalnie stajemy się ofiarami własnych pragnień.

Warto się już teraz zastanowić, ile czasu spędzamy grając w różne gry zamiast rozwiązywać realne problemy. Bo później możemy mieć o wiele większe kłopoty i przestać odróżniać świat rzeczywisty od wirtualnego.

Anita Karolczak, 22l.

powrót na górę