Menu

logo tjk main 

Jak mężczyzna mówi "kocham" - czy potrafimy rozpracować ten szyfr?

Wiele kobiet marzy, by ukochany wyznawał jej miłość każdego dnia jak w romantycznym niekończącym się filmie. Na początku związku kiedy hormony szczęścia sięgają zenitu, a motyle w brzuchu nas nie opuszczają, faktycznie tak jest. Jednak z czasem, uczucie „powszednieje" a stan zakochania przechodzi w miłość, wtedy słowa pojawiają się dużo rzadziej. Czy oznacza to koniec uczucia? Czy są inne sposoby, jakimi posługuje się mężczyzna by powiedzieć magiczne „kocham"?

Mężczyźni dużo częściej okazują to co czują, bez użycia słów. Zwyczajnie uznają je za zbyteczne na dalszym etapie związku i są zdania, że uczucie można pokazać w zupełnie inny sposób. Niestety my, kobiety często nie dostrzegamy tego, uważając, że tylko słowa są w stanie zapewnić nas o Jego wielkiej miłości. Tymczasem partner stara się i stara... a my wciąż mamy pretensje, że coraz rzadziej słyszymy te upragnione, magiczne słowa.

Zbyt częste mówienie „kocham cię" sprawia, że traci ono swoją magię i staje się takie zwyczajne, jak codzienne „dzień dobry". Przecież słowa to nie wszystko. Nasz ukochany nie musi każdego dnia klęczeć przed nami z bukietem kwiatów i wierszami zapewniać nas o niekończącej, głębokiej miłości. Mężczyźni są skonstruowani zupełnie inaczej niż my kobiety. To my uwielbiamy rozprawiać godzinami na każdy temat i dzielić włos na czworo, analizując dokładnie każde jego (nie)wypowiedziane słowa. Oni wolą po prostu działać. Wychodzą z założenia, że po co mają tylko mówić, jeśli mogą zwyczajnie udowodnić że im zależy. To wymaga dużo więcej wysiłku, a przy okazji pozwala ujawnić ich nieograniczoną kreatywność.

Czasem są to zwyczajne i niepozorne gesty. Niestety często my kobiety nie dostrzegamy ich „drugiego dna" i tu właśnie jest największy problem. Zacznijmy więc zauważać, to że nasz mężczyzna się stara i doceniajmy najprostsze niewerbalne komunikaty, jakie wykorzystuje w relacjach z nami.

Jeśli w sobotni poranek zamiast dłużej pospać, biegnie do sklepu po świeże bułeczki i przygotowuje nam pyszne śniadanie (niekoniecznie do łóżka) to czy to nie jest wyraz miłości? Kiedy umyje nam samochód, lub zatankuje nam bak do pełna, bo wie, że my nie lubimy tego robić, cierpliwie poczeka przed przymierzalnią w sklepie żeby powiedzieć nam, że w każdej z 10 sukienek, które mierzyłyśmy wyglądamy bosko - czy to naprawdę nie jest oczywiste, że w ten sposób pokazuje nam jak mu zależy? Zakochani mężczyźni często robią rzeczy, o których kiedyś w ogóle by nie pomyśleli i o które sami siebie by nie podejrzewali.

Jeżeli w każdych planach jesteśmy „my" a nie już „on i kumple", gdy potrafi dzielnie wytrwać w kinie na filmie, który my wybierzemy lub ugotować nam pyszny rosół, gdy leżymy chore w łóżku, albo mamy jeden z tych „kiepskich dni". Lub gdy zwyczajnie potrafi nas mocno przytulić, kiedy jest nam źle - te wszystkie gesty, czasem tak zwyczajne i nieteatralne potrafią powiedzieć dużo więcej niż słowa.

By nie przejść ze skrajności w skrajność najlepiej jest znaleźć równowagę między słowami a czynami. Słowo „kocham" ma magiczną moc, ale tylko wtedy gdy nie pojawia się za często. Czasem lepiej jest poczuć niedosyt, niż cierpieć na przesyt.

Mężczyźni nie zawsze są romantykami rodem z komedii romantycznych, które często kreują nam wyimaginowany obraz faceta. Rzeczywistość jest przecież zupełnie inna i nie trwa 90 minut, jak standardowy film. Mamy więc całe życie na to, by nauczyć się szyfru jakim posługuje się nasz ukochany, żeby każdego dnia pokazać nam jak bardzo nas kocha. Miłość polega na tym, aby razem dzielić radości a także smutki, kochać zawsze bez względu na wszystko. Sztuką jest, nie mówić o niej, lecz ją pokazać i pielęgnować nawet codziennymi, zwyczajnymi rytuałami. To daje jej prawdziwą siłę, sprawia, że jest czymś wyjątkowym. Niech słowo „kocham" będzie jedynie uzupełnieniem całości, a nie jej substytutem.

To, że czasem mężczyzna nie mówi, nie znaczy że nie czuje. Jeśli brakuje nam słowa „kocham" porozmawiajmy szczerze z partnerem o naszych obawach, pragnieniach, ale nie szukajmy zaraz drugiego, ukrytego dna (którego zapewne i tak nie ma). Nauczmy się widzieć to, co pozornie nie jest niczym szczególnie romantycznym, a tak naprawdę znaczy tak wiele. Szkoda czasu na szukanie dziury w całym i patrzenie na świat przez pryzmat filmowych kreacji. Rzeczywistość ma nam do zaoferowania dużo więcej i z tego czerpmy siłę, by jak najmocniej kochać. Bądźmy bardziej wyrozumiałe dla naszych mężczyzn, oni często mają naprawdę niełatwe zadanie by nas zadowolić i uszczęśliwić. Odrobina taryfy ulgowej oraz docenianie ich starań z pewnością dodadzą im skrzydeł. Obie strony na tym skorzystają!

Magdalena Zbytek-Książkiewicz, 30l.
Czytaj więcej...

Ja kobieta, Ja mężczyzna

Doskonale zdajemy sobie sprawę z różnic biologicznych, ale często nie uświadamiamy sobie, jak bardzo różnimy się mentalnie. Kobiety i mężczyźni to dwa różne światy.

Rozmowa między kobietami, a mężczyznami to komunikowanie międzykulturowe. Należymy do „odmiennych kultur” a sposób w jaki mówimy zależy od rodzaju płci. Niezdawanie sobie sprawy z odmiennych stylów konwersacji kobiet i mężczyzn, często powoduje nieporozumienia i zaburza poprawną relację.

Drogą rozróżnienia - język kobiet można nazwać „językiem porozumienia”, a mężczyzn „językiem sprawozdania”. Męskie wypowiedzi są rzeczowe, doprecyzowane, opisują fakty, kobiece zaś niedoprecyzowane, skupione bardziej na opisie uczuć.

Kobietom w relacjach z innymi ludźmi, najbardziej zależy na poczuciu łączności, dążą do stworzenia trwałej więzi. Chętnie dzielą się swoimi problemami. Niezwykle ważne dla nich jest wyrażenie emocji, przez co budują poczucie bliskości.

Mężczyzn interesuje nade wszystko status. Ciężko pracują, aby osiągnąć niezależność, rywalizują ze sobą o dominację w grupie, pragną głównie „władzy”. Lubią rozwiązywać problemy, udowadniać swoją kompetencję i skuteczność. Interesuje ich działanie, konkretne czynności i wydarzenia. Mniejsze znaczenie mają dla nich uczucia, emocje, unikają rozmów na te tematy. Związane jest to ze stereotypem prawdziwego mężczyzny, dlatego taki, który za bardzo uzewnętrznia swoje uczucia, uchodzi w społeczeństwie za „mięczaka”. Tymczasem popisanie się umiejętnością naprawy komputera, czy wiedzą na temat powiązań znanych polityków z poszczególnymi think tankami, podnosi ich prestiż i wzmacnia poczucie własnej wartości.

Rozróżnienie pomiędzy poczuciem łączności, a statusem decyduje o kształcie wszystkich kontaktów werbalnych między płciami i niejednokrotnie stanowi problem w relacji kobieta - mężczyzna. Kobieta, kiedy boryka się z jakimś problemem, oczekuje wsparcia i zrozumienia, empatycznych zwrotów typu - „wiem, co czujesz”; „czułem się podobnie”, tymczasem mężczyzna ma tendencję do dawania jej rad i gotowych rozwiązań, co u kobiet wywołuje irytację. Mężczyzna nie rozumie co robi źle, dlaczego jego szczere próby pomocy w rozwiązywaniu problemów, nie są odbierane z wdzięcznością, co więcej spotykają się z dezaprobatą. Kobiety lubią rozmawiać o dręczących ich sprawach, poszukują najlepszych odpowiedzi i rozwiązań, podczas gdy mężczyźni starają się jak najszybciej pozbyć problemu. Natomiast jeżeli nie znajdują na niego rozwiązania, ignorują go, niejednokrotnie tak odwracając sytuację, aby stanowił on jedynie przedmiot kpiny lub żartu.

Kobiety mówią więcej niż mężczyźni, stąd pewnie stereotyp gadatliwej kobiety oraz milczącego mężczyzny. Jednak należy tu dokonać rozróżnienia na wypowiedzi w sferze prywatnej i publicznej. Kobiety są bardziej rozmowne w prywatnych konwersacjach, w atmosferze bezpieczeństwa i bliskości. Dla kobiet najważniejsze są najbliższe osoby, żyją dla konkretnych ludzi i to z nimi chcą się dzielić swoimi uczuciami, tym co dla nich ważne, każdym szczegółem swojego życia. Mężczyźni za to, lepiej się czują na forum publicznym. Związane jest to z walką o awans społeczny. Posługują się językiem jak bronią. Funkcją długich wypowiedzi jest przyciągnięcie uwagi, przekazanie informacji a także osiągnięcie porozumienia. Kontekst współzawodnictwa objawia się nawet w opowiadaniu żartów, szacunek zdobywa ten, który opowie najlepszy. Na forum prywatnym, mężczyźni nie odczuwają już potrzeby walki i „wracają do milczenia”.

Podczas rozmowy, kobieta utrzymuje kontakt wzrokowy ze swoim rozmówcą, potakująco kiwa głową i reaguje za pomocą różnych odpowiedzi dowodzących, że słucha czy nadąża za mówiącym typu: „no, tak, tak”. Mężczyzna słucha inaczej, bowiem dla niego, taki styl aktywnego słuchania jest jednoznaczny ze stwierdzeniem „zgadzam się z tobą”. Chcąc uniknąć podporządkowanej pozycji, daje on więc mniej komunikatów, świadczących o aktywnym słuchaniu, co przez kobietę jest często odbierane, jako brak zainteresowania konwersacją.

Kobiety zadają wiele pytań, w różnych sytuacjach, czy to w trakcie rozmowy, chcąc pozyskać więcej informacji od rozmówcy, czy też szukając pomocy i np. pytając o drogę, gdy się zgubią. W przypadku mężczyzny, każde przyznanie się do niewiedzy zaburza jego obraz samowystarczalności i brzmi niepewnie. Kobiety wyrażając opinię, często na końcu dodają pytanie „ To była świetna sztuka, nie sadzisz?”; „To był bardzo udany dzień, nie sądzisz?” Owe środki ekspresji, o charakterze propozycji, używa się w celu uniknięcia ewentualnej niezgody, która mogłaby zrazić do siebie rozmawiające osoby. Pytania pań są też zaproszeniem do dyskusji. Dla mężczyzny, pytający brzmi niepewnie. Zadają oni pytanie na końcu zdania jedynie, kiedy wiedzą ,że mogą wygrać w pojedynku, bo pytanie zaskoczy lub zawstydzi rozmówcę.

Co o tym sądzicie? Planeta Wenus kontra Planeta Mars? Ja zdecydowanie opowiadam się za konwergencją na Planecie zwaną Ziemią :)

Magdalena Bartkowiak, 24l.
Studentka II roku SUM na UAM-ie,
Praca licencjacka poświęcona komunikacji w związku partnerskim
Zainteresowania: komunikacja interpersonalna, psychologia, e-marketing, social media.

BIBLIOGRAFIA
D.Tannen, Ty nic nie rozumiesz, przeł. A. Sylwanowicz, Poznań 1999
Em. Griffin, Podstawy komunikacji społecznej, Gdańsk 2003.
Czytaj więcej...

5 powodów, dlaczego wciąż nie wychodzi ci z żadnym facetem

Kolejny twój związek okazuje się klapą, a ty znów zadajesz sobie pytanie, co poszło nie tak. Dlaczego ominęło cię szczęście i dlaczego wciąż poznajesz tych niewłaściwych facetów?

Sprawdź, gdzie możesz popełniać błędy:

1. Pochopnie uznajesz, że to miłość życia
Poznajesz fajnego faceta. Od początku wydaje ci się bardzo interesujący, choć nie zawsze potrafisz powiedzieć, dlaczego. Szybko uznajesz, że to jest to. I ta myśl pochłania cię bez reszty. Jesteś pewna, a właściwie chciałabyś być pewna, że ten właśnie facet spełni twoje marzenia o szczęśliwym związku. Że to właśnie on, z całą pewnością, da ci to wszystko, o czym od dawna marzyłaś.

Większość kobiet ma głowie wzór idealnego partnera. Badania potwierdzają, że zwykle zbliżony jest on do jej własnego ojca. Właśnie dlatego możesz się zakochać w kimś, kto wzorcowo bardzo ci odpowiada, a niekoniecznie do ciebie pasuje.

Nie podejmuj decyzji dotyczących nowego partnera zbyt pochopnie, nawet, jeśli z pozoru to kandydat idealny. Daj rozwinąć się tej znajomości. Oczywiście, jest mnóstwo przypadków miłości, która zradza się podczas pierwszego wejrzenia. Nic się jednak nie stanie, jeśli dopuścisz do głosu odrobinę zdrowego rozsądku i po prostu dasz sobie czas. Poznaj najpierw jego wady i zalety, naucz się je akceptować, sprawdź, czy możesz na niego liczyć i jak zachowuje się w różnych okolicznościach. Upewnij się, że jemu też zależy na tej relacji. A potem - kochaj do woli!

2. Spieszysz się z wyznaniami
Mężczyźni nie są zwykle zbyt wylewni. Czasem, będąc nawet w wieloletnim związku, nie potrafią uzewnętrzniać się tak, jakby tego pragnęła ich partnerka. Ale ty jesteś przecież tak bardzo zakochana. Niecierpliwie czekasz więc na wyznania z jego strony. W końcu zaczynasz naciskać, dopytywać, domagać się jasnych deklaracji. A to błąd.

Czasem gesty i drobne uczynki z jego strony mówią więcej, niż najpiękniejsze słowa. Właśnie w taki sposób on okazuje ci swoje uczucia. Nie pospieszaj go. Niech sam zdecyduje, kiedy będzie gotowy na wyznania. Jeśli naprawdę czujesz, że to ten jedyny, odrobina oczekiwania sprawi, że – gdy w końcu nastąpi ta długo wyczekiwana chwila – będziesz czuła jeszcze większą satysfakcję. Wykaż się cierpliwością, jeśli nie chcesz go zbyt szybko spłoszyć i po raz kolejny uznać, że trafiłaś na niezdecydowanego i niewłaściwego faceta.

Pamiętaj, że zainteresowanie powinno się okazywać delikatnie i stopniowo. Tak, aby żadna ze stron nie była skrępowana i miała prawo wyboru. Jeśli więc nie masz stu procentowej pewności, że on odwzajemnia twoje uczucia, nie zasypuj go wyznaniami. Jego reakcja może być gwałtowna – po prostu wystraszy się i wycofa. Zaskoczony czy zszokowany może – nawet pozornie – zupełnie zlekcewarzyć twoje uczucie. Ty poczujesz się dotknięta i niedoceniona. A wasza znajomość zakończy się - przedwcześnie…

3. Idealizujesz, a potem żałujesz
Początek znajomości to zawsze wielkie emocje i wzajemna fascynacja. To czas poznawania się, ale też patrzenia na siebie przez pryzmat różowych okularów. Powinnaś jednak pamiętać, że etap fascynacji mija po kilku, kilkunastu miesiącach. W tym czasie stopniowo poznajesz swojego partnera, ale im dłużej będziesz go znała, tym więcej zauważysz w nim wad. I jak twierdzą psycholodzy, jest to całkiem normalne. Przed nowym partnerem, na początku znajomości, każdy chce wypaść odrobinkę lepiej, stara się więc podwójnie. Weź to pod uwagę, zanim zaczniesz wypominać swojej drugiej połówce, że mniej się stara, że rzadziej sprawia niespodzianki, że częściej bałagani. Naukowcy z uniwersytetu w Buffalo udowodnili, że im bardziej idealizujemy partnera, tym jesteśmy szczęśliwsi. Badając młode małżeństwa co pół roku, przez kolejne trzy lata, doszli do wniosku, że pary, które patrzą na siebie bardziej racjonalnie, są mniej zadowolone ze swojego związku. Idealizowanie drugiej połówki okazał się natomiast dawać obojgu więcej optymizmu i pomagał we wspólnym rozwiązywaniu problemów. Warto jednak pamiętać, że faza zakochania trwa właśnie ok. 3 lat. Później związek wymaga od partnerów więcej wyrozumiałości.

Aby znów uniknąć rozczarowania, masz dwa wyjścia. Już na początku spróbuj zdać sobie sprawę z tego, że twój ukochany za jakiś czas nieco się zmieni i nie zawsze będzie już tylko twoim Słodkim Misiem, ale też zwykłym, zmęczonym, wpatrującym się dłuższą chwilę w telewizor facetem. Albo po prostu - spróbuj zaakceptować jego drobne wady i potknięcia.

4. Nie słuchasz innych
Rodzina i znajomi czasem widzą więcej, niż ci się wydaje. W końcu znają cię na wylot. Szybko zauważą, że facet, z którym się spotykasz, nie do końca jest tym, kim myślisz. Chcą dla ciebie dobrze, więc zdarza im się napomknąć, że coś jest nie tak. W tej sytuacji pozostaje ci się rzecz jasna oburzyć. Przyjaciółka, która perfidnie krytykuje twojego ukochanego, nie może być przyjaciółką. A rodzice – przecież to twoje życie, cóż oni mogą o nim wiedzieć.

Nie musisz od razu wdrażać w życie ich pomysłów. Prawdą jest, że to ty jesteś najbliżej swojego partnera i wiesz, jak się przy nim czujesz. Ale może czasem warto ich wysłuchać i nieco bardziej krytycznie spojrzeć na kogoś, z kim zechcesz dzielić resztę życia. Jeśli nie dostrzeżesz w nim kogoś, kto z pewnością nie jest dla ciebie, tym mocniej utwierdzisz się w swoich uczuciach.

5. Boisz się, że już zawsze będziesz sama
Poznajesz kogoś, kto wydaje się całkiem w porządku. On wyraźnie się tobą interesuje, a tobie od dłuższego czasu doskwiera samotność. Wszystkie koleżanki i znajome od dawna z kimś się spotykają, a ty w towarzystwie ciągle jesteś w pojedynkę. Postanawiasz więc dać mu szansę i poczekać, co ciekawego rozwinie się z nowej znajomości. Mijają miesiące, a ty przyzwyczaiłaś się do jego obecności w twoim życiu. Brakuje ci jednak większych emocji, z czasem jego osoba zaczyna ci wręcz przeszkadzać.

Najpierw więc zaczynasz zastanawiać się, co robisz u boku tego faceta. Potem męczysz się, ale nie wiesz, jak wybrnąć z tej trudnej sytuacji. Tym bardziej, że on wciąż jest taki, jak na początku i właściwie nie masz się do czego przyczepić.
Inny przypadek – na początku waszej znajomości wszystko toczy się jak w bajce. Oboje szczęśliwi, zakochani, pełni pomysłów i planów na przyszłość. Po pewnym czasie on już nie jest tą osobą, co kiedyś. Rozmijacie się w swoich oczekiwaniach, ale żadne z was nie potrafi się wycofać. Poza tym znacie się już przecież tyle lat. Włożyliście w ten związek tyle czasu i poświęcenia. Nie chcesz myśleć o tym, że rzucasz dotychczasowe życie i wszystko zaczynasz od początku. Męczysz się, coraz częściej wdając się w konflikty z partnerem. A kiedy w końcu wszystko się rozpada, uznajesz, że przecież ten związek nigdy nie mógł się udać…

 

Sylwia Stodulska-Jurczyk

sympatia

Czytaj więcej...

Zakupy z kobietą - męski koszmar!

Ach ta magiczna, sklepowa wystawa!
Przechodzisz przez centrum handlowe i dostrzegasz tylko te cudowne przeceny, które patrzą na Ciebie błagalnym wzrokiem i proszą o wejście do sklepu. Można nawet pomyśleć, że stojące za szybą, pięknie ubrane i wystrojone manekiny, przemawiają do Was jakimś niebiańskim głosem z przestworzy zapraszając na zakupy. Nie mogąc oprzeć się temu zaproszeniu po raz kolejny mówisz do ukochanego: Kochanie, jeszcze tylko wejdźmy tutaj… I spoglądasz na swego mężczyznę słodkimi oczami, próbując jakoś załagodzić jego rozpaczliwe i nieme wołanie o ratunek. Po raz kolejny dałaś uwieść się sklepowej wystawie! Ale co tam – to przecież czysta przyjemność. Nie od dziś jednak wiadomo, że wszystko jest sprytnym chwytem marketingowym, więc z jednej strony, drogie Panie – można wybaczyć Wam tą uległość :)

Kiedy jesteśmy w sklepie…
Gdy przeszłaś już przez próg sklepu, natychmiast budzi się w Tobie instynkt łowiecki. Niczym przyczajona tygrysica, z sokolim wzrokiem wyszukujesz tej pięknej cekinowej bluzeczki, którą miałaś okazję zobaczyć na wystawie. Każda potencjalna osoba w pobliżu Twojej upatrzonej rzeczy, to wróg! Wróg który może z premedytacją skraść Twój rozmiar! To byłby koszmar.

Pochłonięta swoim szaleństwem, nawet nie zwracasz uwagi na swego mężczyznę, który najprawdopodobniej jest z tego faktu nawet zadowolony :) On tymczasem stara się dostrzec, gdzieś pośród setek ubrań swoje ulubione miejsce – miejsce do siedzenia. Obolały i zmęczony, zasiada aby złapać trochę tchu, przyglądając się Twoim wyczynom. Z uśmiechem na twarzy, uroczym spojrzeniem i zaangażowaniem wyraża się pozytywnie na temat każdej jednej rzeczy jaką mu pokazujesz, choć w głębi siebie ma ochotę krzyczeć. Gotów jest nawet ulec Twoim licznym prośbom i stać przy przymierzalni.

Wyglądam w tym dobrze? Nie odstają mi ramiona? Czy wyglądam w tym grubo? Ma za duży dekolt? Kochanie, wziąć tę czy tę sukienkę? – Te pytania, drogie Panie, które zadajecie swoim mężczyzną, nie mają sensu już po jednej, wspólnej godzinie zakupów. Każdy facet powie cokolwiek, aby jak najszybciej wydostać się z tej krainy udręki, potocznie nazywanej sklepem odzieżowym :) Jednak my mężczyźni musimy pamiętać, że negatywny komentarz skierowany do naszej lubej w trakcie przymiarek, choć byłby najbardziej szczery, może rozbudzić w niej… Demona! Dlatego nawet jeżeli mamy już dość, nie dajemy po sobie tego poznać. Pamiętajmy jednak, że każdy człowiek posiada jakąś granicę wytrzymałości :)

Jak to robią faceci…
Wyjście w celu zakupu jakiegoś ubrania, to naprawdę już kwestia przymusu. Od początku wiemy jakiej części garderoby potrzebujemy i udajemy się w tym celu, ze spokojem, do centrum handlowego. Nie przyciągają nas ceny, nie wołają nas manekiny, po prostu idziemy normalnie przez pasaż handlowy, wyszukując po drodze naszych ulubionych sklepów, gdzie zawsze możemy coś na siebie kupić. Przymierzanie trwa zaledwie do 10 minut maksymalnie i nawet nie potrzebujemy zazwyczaj kobiecych porad, bo sami widzimy co nam pasuje. Nie przejmujemy się, że jeden z naszych kolegów zakupił tę samą koszulę. Nie przykładamy szczególnej uwagi do kolorystyki garderoby. Nie próbujemy na siłę wciskać się w mniejsze rozmiary, bo też po co :)

Niestety kobiety bardzo, ale to bardzo różnią się pod tym względem od mężczyzn. Dla Was, drogie Panie, wygląd to kwestia pierwszorzędna i oczywiście nikt nie twierdzi, że to jest złe! Wręcz przeciwnie – każdy mężczyzna chce mieć obok siebie zadbaną i dobrze wyglądającą kobietę. Tylko naprawdę nie ma sensu męczyć swojego faceta tymi wspólnymi wypadami na zakupy, szczególnie kiedy musicie kupić coś dla siebie. Lepiej już zostawić go w domu, a już najlepszym rozwiązaniem będzie telefon do przyjaciółki i zaproszenie ją na tę przemiłą wyprawę, bo czy może być coś lepszego, niż wspólne, ubraniowe łowy dwóch przyjaciółek? :)

Emen

Czytaj więcej...

Rozmowy o uczuciach - dlaczego mężczyźni nie są wylewni?

Moja kochana ciamajda!
Wyobraź sobie teraz samą siebie. Przychodzisz do domu z pracy, zmęczona po całym dniu. Gdzieś po drodze pokłócona z szefem, zdenerwowana po rozmowie z nauczycielką syna, poirytowana niedokończoną rankiem fryzurą…


Już od progu dostrzegasz go. Wybranek Twojego życia, Twój mężczyzna idealny. Jakiś taki nie w humorze…. Potem słyszysz lekkie szlochanie, wyczuwasz smutek, zastanawiasz się o co chodzi.
Nagle wszelkie wątpliwości zostają rozwiane.


Tak mi smutno kochanie! Czuję się beznadziejnie… - patrzysz na niego i zastanawiasz się o co mu chodzi. Nagle on przytula się do Ciebie i niczym bezradny chłopczyk zwierza Ci się ze swoich dzisiejszych problemów. Jak to mu trudno dziś było znaleźć te dokumenty, jaka to ostra kłótnia wywiązała się między nim, a jego najlepszym przyjacielem, jak ciężko sobie z tym wszystkim radzi.
Oczywiście, przecież każdemu zdarzają się gorsze dni! Jednak zdziwienie na Twojej twarzy, mówi samo za siebie. Byłabyś w stanie znosić takie zachowania każdego dnia? Przecież doskonale zdajesz sobie sprawę, że to chyba nie o to chodzi. Facet przytulający się do Ciebie z załzawionymi oczami, szukający ukojenia w Twoich ramionach, w obliczu złego, otaczającego go świata? To brzmi naprawdę śmiesznie, wręcz groteskowo! To po prostu mężczyźnie nie pasuje, tak jak kobiecie majsterkowanie przy zepsutym telewizorze…

Kipiący męskością - o tym marzycie!
Przystojny, silny, twardo stąpający po ziemi, kochający, idealny w łóżku – ten typ faceta jest pożądany najbardziej. Kierujecie się podświadomie, drogie Panie, instynktem który sygnalizuje Wam jaki mężczyzna najlepiej będzie spełniał funkcje ojca, męża i kochanka jednocześnie. Chcecie być z kimś kto zapewni Wam dostateczne bezpieczeństwo w każdej sytuacji, a w jego silnym ramieniu znajdziecie wsparcie. Po co Wam w domu facet, który będzie razem z Wami płakał na komedii romantycznej i zużywał tyle samo chusteczek do ocierania łez? Po co Wam facet, który będzie na okrągło opowiadał o najdrobniejszych problemach? Po co Wam facet, który każdego dnia będzie rozmawiał o miłości i uczuciach? Czy to nie jest przypadkiem kompletne zaprzeczenie męskości?


Musicie mieć kogoś kto ma twardy i odporny charakter! Nie potrzebujecie ciepłej kluchy!

Jak widzi to facet…
Ma u swego boku cudowną kobietę, którą pokochał. Wie, że go potrzebujesz i oczekujesz naprawdę wiele. Facet ma w sobie dumę, która nie pozwala mu na okazywanie słabości, bo to całkowicie zaprzecza jego pierwotnym instynktom. Nie może kreować siebie jako słabego osobnika. Zawsze musi zachować kamienną twarz i zimną krew. Nie może być tym, który się boi. Facet to raczej osobnik nieco wstydliwy i z trudnością przychodzi mu mówienie o tym co czuje.

Zazwyczaj trzeba go odpowiednio ukierunkować, aby wydusił z siebie kilka czułych słówek, które poprawią Ci nastrój. Wystarczy nad nim nieco popracować, ale nie liczcie na oszałamiające efekty :)

Emen

Czytaj więcej...

Dlaczego gdy mówimy do mężczyzny, on zawsze wszystko rozumie inaczej?

Na ten temat napisano już wiele książek, pewnie niejedną jeszcze napiszą. Hmm, porozumienie między mężczyzną a kobietą to mit? Najśmieszniejsze jest to, że odpowiedź jest zmienna i zależna od czasu trwania związku i od humoru.

Tak samo często słyszę odpowiedzi:
a) Tak, my doskonale się z mężem, chłopakiem dogadujemy
b) O nie, ile razy ja coś powiem, to on nigdy nie zrozumie

Tak, tak, wiem, kobiety z Wenus, mężczyźni z Marsa. Dwie oddzielne planety, nie mające nic ze sobą wspólnego. Nie, przesadziłam, coś wspólnego mają, obie są planetami. Na temat (nie)porozumienia się między obiema płciami powstała niejedna też anegdotka.
Ja przedstawię tą, taki niewielki quiz. Nie będę podpowiadała sensu wypowiedzi. Proponuję przeczytać i dać do przeczytania swemu mężczyźnie. Uwaga! Zaczynamy..
Kobieta zagląda do swojej szafy, za chwilę słychać rumor i .. cisza. Podchodzi do swojego męża, który czyta gazetę.
- Już żadna spódnica na mnie nie wchodzi. Nie dopinam się po prostu, nie mam już co założyć.
Mąż nadal czyta gazetę. Kilka dni później, kobieta podchodzi do męża - Czy ty wiesz, że nawet bluzki się nie dopinają? No zobacz, tu ciśnie, tu się rozłazi. Nie mam już co założyć kompletnie.
Mąż czyta gazetę. Zbliżają się Walentynki, kobieta z niecierpliwością czeka zadowolona z siebie. Ziarenko zostało zasiane, czy aby zrozumiał? Na pewno tak, przecież wyraźnie mu to zasugerowała. Wraca mąż, zadowolony z siebie podaje żonie pięknie opakowany prezent. Żona szczęśliwa rozpakowuje go i wyciąga … pas odchudzający. Załamana krzyczy do męża:
- To ty na Walentynki kupiłeś mi pas odchudzający?
Mąż zaskoczony odpowiada
- No jak to? Przecież cały czas mówisz o tym, jak utyłaś!

No jak tam poszedł quiz? Na ile procent zaliczony (chodzi mi o panów)? Choć, wiecie co drogie Panie? Ja opowiedziałam tę anegdotkę swojemu mężowi i nieco zaniepokojona zapytałam czy wie, o co kobiecie chodziło? Z ulgą odetchnęłam gdy usłyszałam odpowiedź męża. Tak, wiem o co chodzi. Chciała nowe ubranie. Przyznajcie same, nie cudowny jest mój mąż? Skłaniam się więc ku odpowiedzi a). Żeby jednak nie załamywać pozostałych pań powiem szczerze, nie zawsze tak jest. Czasem to śmieszne, czasem mniej. Przykład? Proszę bardzo ( dla podkreślenia zgrozy sytuacji powiem, że pewnie nie jedna z Pań to usłyszała). Ile razy się zdarzyło, gdy potrzebowałyśmy zaakcentowania przez naszego mężczyznę swojej urody?
- (żona) och, zobacz, przytyłam. Czuję się straaasznie gruba
- (mąż). Nie przejmuj się. Kochanego ciałka nigdy nie za wiele.
I co my robimy? Awantura gotowa:
Tak? Więc uważasz, że jestem gruba? Pewnie. Oczywiście, nic dziwnego, że… to dlatego oglądasz się za… one są szczuplejsze. Od dziś zarządzam dietę, koniec z obiadkami. Tobie też się przyda, myślisz, że jesteś bez zarzutu

etc. etc. Co robi wówczas mężczyzna? Nie ma zielonego pojęcia, o co nam chodzi.
Ok, zejdźmy z wagi – temat drażliwy.

Nie daleko jednak odeszłam, jedzenie. Raz na jakiś czas urywamy się z domu na koleżeńskie ploty. Obiad naszykowany stoi w lodówce, dziecko odrabia lekcje. Żona podchodzi do męża i stara się skupić jego uwagę zabierając gazetę, pilot od telewizora i staje naprzeciwko niego. Mówi do niego wyraźnie i głośno dokładnie wymawiając słowa (swoją drogą rodzi się pytanie dlaczego? Ma nadzieję, że jak nie usłyszy to przeczyta z ruchu ust i zapamięta?).

- Kochanie, pamiętasz, że wychodzę. Co robisz taką minę? Mówiłam Ci to tydzień temu, wczoraj i dziś też. Dwa razy. Aha, ok., przypominasz sobie widzę. Teraz słuchaj mnie uważnie. Słuchasz? W lodówce stoi przygotowany obiad. Zupę trzeba wyjąć i podgrzać na małym ogniu. Pamiętaj, na małym. Mamy coraz mniej garnków. Ostatnio spaliłeś trzy. Na górnej półce w lodówce są kotlety do podgrzania w rondelku. Na małym ogniu. Na kuchence stoją ziemniaki w wodzie, już posolone. Posolone, słyszysz?
Ugotuj je. Ja będę wieczorem to zrobię kolację. Wszystko zrozumiałeś? Wiesz, co masz robić? Na pewno? To pa.
Odpowiedzi męża nie są zanotowane, ponieważ cały wykład siedzi i kiwa głową.

Żona siedzi z koleżankami. Nie może się jednak rozluźnić bo przez cały czas dzwoni mąż pytając, gdzie są ziemniaki, bo nie stoją w lodówce, gdzie są ugotowane kotlety, bo na kuchence ich nie ma. Wreszcie nastaje cisza, wkrótce jednak niepokoi to żonę. Jednak jest telefon – dzwoni dziecko, które pyta kiedy mama wróci do domu bo jest głodne. Na nerwowy krzyk mamy dziecko odpowiada, że tata nie może podejść bo coś tłucze w kuchni. Chyba spalił garnek gotując zupę, ziemniaki są strasznie słone, a kotletów nie znalazł, to zjedli z chlebem. Żona ma dość rozrywki. Wraca pospiesznie do domu, bo dziecko siedzi głodne. Po powrocie do domu widzi swoją pociechę i jej ojca jedzącego zamówioną pizzę. W kuchni sajgon. Zdenerwowana pyta męża, dlaczego nie zrobił obiadu tak, jak mu kazała. Mąż odpowiada poirytowany
- Zupę postawiłem na mały ogień, nie wiem dlaczego się przypaliła, mówiłaś, że ziemniaki są nie posolone, więc posoliłem. A kotletów nie ma. Wszędzie szukałem.
Żona biegnie do kuchni, za chwilę wraca z kotletami.
- Oo (dziwi się mąż) a gdzie były?
- Tam, gdzie mówiłam w lodówce!
- Nie wiem, czemu się denerwujesz. Dziecko było głodne, to zamówiłem pizzę. Zamiast mnie pochwalić, że zadbałem o niego masz do mnie pretensje. Ja nic nie mówiłem, kiedy wychodziłaś z koleżankami, zamiast podać mi obiad, a teraz wysłuchuję pretensji.. itd. itd.
Znany scenariusz? Może być ich więcej. Ale nie teraz drogie panie.
Idę do kuchni – mąż grzeje zupę :)

Czytaj więcej...

Czego kobieta nigdy nie powinna usłyszeć od mężczyzny, a czego od swojego partnera

My kobiety jesteśmy postrzegane jako istoty delikatne, uczuciowe i bardziej wrażliwe niż mężczyźni. Chcemy sprawdzać się w różnych dziedzinach życia, zarówno w roli opiekunek domowego ogniska, jak i na stopie zawodowej. Lubimy imponować i wzbudzać zachwyt u płci przeciwnej. Dbamy o siebie i staramy się, by to, co robimy było bliskie ideałom, a wynik tych starań spotkał się z pozytywnym odbiorem i podziwem.

Nie od dziś wiadomo, że największa rywalizacja odbywa się w miejscu pracy. Mężczyźni są bowiem przekonani, że to oni dzierżą palmę pierwszeństwa w zdobywaniu dobrze płatnych stanowisk, awansów, mają świetne pomysły, a nasze potknięcia potrafią bardzo dotkliwie komentować. Ile razy zdarzyło się, że kiedy coś Ci nie wyszło usłyszałaś: „bo baby nadają się tylko do garów?” Nie jest to zbyt miłe określenie, tym bardziej, że rzeczywistość jawi nam się nieco inaczej. Jest mnóstwo wybitnych specjalistek, które doskonale radzą sobie ze swoimi obowiązkami i nie raz udowodniły swoją wyższość nad tym stwierdzeniem.

W takim „mieszanym towarzystwie” bardzo łatwo jest o różnego rodzaju gafy, z których faceci często nie zdają sobie nawet sprawy. Jeśli nie traktują pań z góry, to z kolei próbują uchodzić za naszych najlepszych kolegów, nie zastanawiając się nad tym, że spoufalając się zanadto, mogą przekroczyć pewne granice. Tak bywa czasem, gdy usiłują być dowcipni. Jesteśmy przyzwyczajone do tego, że mężczyźni kochają żartować i nic w tym złego, dopóki się nie zapędzą. To, co śmieszy ich w swoim gronie, niekoniecznie musi nam przypaść do gustu. Opowiadając sprośne kawały w dużych ilościach mogą wpędzić nas w zażenowanie. Niektóre żarty są po prostu niesmaczne i lepiej, by zostały przedstawione grupie dobrze znających się osób, niż koleżankom w pracy.

Tak samo bywa z nadmiernym używaniem wulgarnych słów. Każdemu z nas zdarzy się czasem „rzucić mięsem” w chwili zdenerwowania, ale karygodnym jest, by większość wypowiedzi stanowiły wyłącznie epitety, niezależnie od tego, czy są kierowane w naszą stronę, czy kogoś innego. Rozmówca traci bowiem w naszych oczach szacunek, jeśli wiemy, że nie ma go on dla innych.

Szczególnie drażliwe jesteśmy pod względem wyglądu. Mamy całą masę kompleksów i komentarze kolegów sprawiają nam wyjątkową przykrość. Ada, lat 28 „Kiedy zaczęło się szaleństwo z portalami społecznościowymi, postanowiłam również założyć swój profil na jednym z nich. Wrzuciłam też kilka zdjęć. Po jakimś czasie odnalazł mnie dawno niewidziany kumpel ze szkoły, zaprosił do swoich znajomych oraz napisał wiadomość. Zapytał, co u mnie słychać, sam pochwalił się, jak mu się powodzi. Na koniec, po grzecznościowych formułkach dopisał, że „strasznie mnie przybyło” od czasów szkolnych. Rzeczywiście sporo przytyłam z racji problemów zdrowotnych, ale czy to jest powód, żeby mi to wytykać, nie mając pojęcia, dlaczego tak się stało?”

Nieswojo czujemy się także w sytuacji, gdy w naszej obecności prowadzona jest dyskusja na temat ubioru i figury innych osób, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że w innej grupie to my możemy być „na tapecie” i to nasze braki mogą być omówione na forum publicznym.


O ile krytyka w oczach znajomych nie jest zbyt przyjemna, to jednak znacznie bardziej przeżywamy, gdy pada z ust ukochanego mężczyzny. Co prawda same się nieraz o to prosimy, zadając samobójcze pytanie: „czy nie uważasz, że wyglądam w tym zbyt grubo?”, zmuszając tym samym naszych panów albo do kłamstwa, albo do boleśnie miażdżącej prawdy.

Denerwujący bywa również jego głośny zachwyt innymi kobietami, w szczególności tymi, które znamy, np. najbliższą przyjaciółką. Czujemy się wówczas zagrożone, zaczynamy traktować ją z rezerwą, unikamy wspólnych spotkań, by uniknąć napięcia, jakie z pewnością się wytworzy, kiedy będziemy bogatsze o tą wiedzę.

Nasz partner powinien też zrezygnować z porównywania nas do swoich byłych. To chyba najgorszy cios, jaki możemy otrzymać, niezależnie od tego, czy robi to bezwiednie, czy właśnie po to, by celowo wyprowadzić nas z równowagi. Wszelkie tego typu „zestawienia” działają na nas jak czerwona płachta na byka.

Maja, lat 33:Wyszłam za mąż za rozwodnika. Wprawdzie zwykle mało pozytywnie wypowiadał się na temat swej pierwszej żony, to kiedy jednak pewnego dnia, podczas obiadu rzucił, że jego eks dodawała zawsze do pieczeni jakąś przyprawę, która nadawała jej fantastycznego, wyrazistego smaku, miałam ochotę postawić mu garnek z tą potrawą na głowie.”

Oj tak, zdecydowanie jakakolwiek wzmianka o dawnej miłości, bądź też wspominanie seksualnych podbojów może doprowadzić nas do szału. Zastanawiamy się, czy on faktycznie tylko chce podzielić się z nami zdarzeniami z przeszłości, czy może jednak nadal myśli o tamtej kobiecie i żałuje, że ich związek się rozpadł? To dla nas niesamowicie bolesny temat, niby cieszymy się, że wybrał właśnie nas, jednak w głębi duszy jesteśmy zazdrosne o kobiety, które przewinęły się przez jego życie, zwłaszcza, kiedy wciąż do tego wraca w rozmowie.

A jak wygląda sprawa ze wspólnymi wyjściami? No właśnie. Tu też zdarza się, że nasz jedyny nie popisuje się taktem. Oto właśnie podczas spotkania w gronie znajomych, lub rodzinnej nasiadówki przy stole bezczelnie podważa Twoje zdanie, lub próbuje pieczołowicie Ci uzmysłowić właśnie w tym momencie, że chyba urwałaś się z choinki i nie masz racji. Cóż może być gorszego? No chyba jedynie żartobliwe, jego zdaniem stwierdzenie: „kochanie, lepiej już nie nakładaj kolejnej porcji ciasta, bo Ci zamek pójdzie w sukience.” Tymczasem my poważnie podchodzimy do tego, jak mężczyzna traktuje nas wśród innych ludzi. Wolałybyśmy, by odnosił się do nas z szacunkiem i pokazał światu, jak piękna i mądra partnerka stoi u jego boku.

Przykładów na zbyt długi język naszych panów jest całe mnóstwo. Czasem nie możemy zrozumieć, dlaczego nie potrafią pewnych rzeczy zachować dla siebie, tylko klepią, cokolwiek im przyjdzie do głowy? Widać, taka ich natura.

Dlatego rada jest następująca: Jeśli słyszymy od facetów rzeczy, które nas ranią, porozmawiajmy o tym otwarcie. Oni się sami nie domyślą. Wyjaśnijmy, jakie zachowania sprawiają nam ból i poprośmy, by więcej tego nie robili. Kiedy zaś są to błahostki, machnijmy ręką, nie przejmujmy się, gdy podczas nieudanego manewru samochodem usłyszymy, że baby nie powinny dostawać prawa jazdy (tak, jakby oni w życiu nie popełnili żadnego błędu). Pogódźmy się z tym, że ich tok myślenia nie zawsze idzie w parze z naszym. Bądźmy wyrozumiałe, co możemy zmienić, zmieńmy, a jeśli nie, kochajmy ich takich, jacy są!

Agnieszka Witkowska, 31l.




8-12


Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

Nastały inne czasy, ale mężczyzna musi być mężczyzną

Młode pokolenie pewnie nie pamięta, ale jeszcze moje może sobie przypomnieć czasy, kiedy to mężczyźni zarabiali, a kobiety wyłącznie zajmowały się domem i dziećmi.

No, dobrze, może przesadziłam. W końcu nie jestem aż tak stara. Jak byłam mała, moi rodzice pracowali obydwoje. Skąd więc zdanie powyżej? Może trochę kokieterii? Może przypomniałam jak było w innych domach? A może, co najbardziej prawdopodobne pamiętam domy moich dziadków. Chyba, najszybciej to. Chociaż też ciężko powiedzieć, bo jedni moi dziadkowie mieszkali na wsi i byli rolnikami. Drudzy zaś mieszkali w mieście i mogę z pewnością powiedzieć o byt całej rodziny troszczył się dziadek. W czasie, kiedy babcia zajmowała się domem oraz dziećmi, dziadek wstawał o świcie, szedł budować mosty i drogi w naszym mieście i poza nim. Jest taki mostek (niewielki), którym kiedyś często jeździłam. To ręce mojego dziadka go stworzyły. Mocno odchorował tę pracę, ale najchętniej mówił o mostach. Czuł się szczęśliwy… No dobrze, trochę odbiegłam od tematu. Darujcie wspomnienia, ale tak mi się miło po nich zrobiło.

Teraz nastały inne czasy. Kobiety bardzo chętnie uciekają (?) odnajdują się w pracy zawodowej. Nie, nie, nie widzę w tym nic złego. Sama pracuję, bo bez tego.. Kiedyś spróbowałam – trzy lata po urodzeniu dziecka siedziałam w domu. Ciągła praca i niekończący się trud, bo dziecko nabałagani, mąż nie posprząta. Dziękuję, ale nie. Chociaż fakt, jestem domatorem. Wychodzenie do pracy na etat również nie zawsze zachęca, zwłaszcza jak pogoda jest ponura. Dlatego znalazłam inny sposób – własna firma i działalność w domu. Nie ma nic lepszego (choć i ma minusy), bo pracę trzeba przerwać i obiad zrobić, albo ktoś przerywa. Są to małe niedogodności, za małe, żeby się nimi przejmować. Wyda się komuś, że to, co piszę jest nie na temat. Na temat. Ponieważ mimo tego, że pracuję, nie uważam, że to powinna być domena jedynie kobiet.

Mężczyzna, który nie pracuje… uf ciężki temat do zgryzienia. Jak mówi mój mąż – taki mężczyzna nie czuje się mężczyzną. Może czasem jest miło, może czasem jest to obojętne, ale na dłuższą metę – nie przejdzie. Dlatego mimo innych czasów, silniejszych i mniej uzależnionych od męskiego ramienia kobiet mężczyzna musi czuć się mężczyzną. Nie tylko w strefie zawodowej, ale i w obowiązkach domowych.

Przykład? Proszę bardzo. Od zawsze wykonywałam wszelkie prace, które wiążą się z mężczyznami. Młotek, gwoździe, przepychanie zlewów, zmiana uszczelek, zmienianie koła, mycie auta, wizyty mniej lub bardziej przymusowe w warsztatach – codzienność. Oczywiście do tego „babskie” obowiązki. Mojemu byłemu mężowi to nie przeszkadzało, przeciwnie czuł się świetnie. A ja miałam satysfakcję, jakaż to ja dzielna i daję sobie radę. Z czasem jednak, czułam się zmęczona i zniechęcona. Cóż, chciałam – miałam. Były mąż jak sama nazwa wskazuje, zniknął. Pojawił się nowy partner i tu podkreślam – mężczyzna. Okazało się, że nie muszę przepychać sama zlewu, bo mam obok siebie pomocną dłoń i głowę pełną pomysłów, jak zrobić to, co wydało mi się niemożliwe. Mogę więc odłożyć kombinerki i pomalować paznokcie. Więc ja mam przepchany zlew, a mąż smaczny obiad, który pochwali. Cóż chcieć więcej?

Ale cóż – siła przyzwyczajenia, czy bardziej brak cierpliwości. Bo przecież my kobiety wiemy, że mężczyzna zrobi męską robotę, ale „za chwilę kochanie”. I jak to mówił Faust „chwilo trwaj”. I trwa i trwa ta chwila. A to już dla kobiety ciężkie wyzwanie, ale czeka, czeka i wreszcie dość! Chwyta to, co ma pod ręką i robi. Tak też było w moim przypadku. Skrzypiały drzwi wejściowe i zacinały się przy otwieraniu. Słuchając kolejny dzień ‘tak, kochanie, już za chwilę” poczekałam, aż wyjdzie z domu. Z racji braku odpowiednich narzędzi – „jesteś kobietą, po co ci narzędzia?” uzbroiłam się w kuchenny tłuczek, nóż do pieczywa, pilnik do paznokci, kuchenną rękawicę, olej jadalny i patyczek do czyszczenia uszu poszłam reperować drzwi. Za pomocą tłuczka i rękawiczki ustawiłam skrzywiony zamek, pilnikiem spiłowałam wystającą część drewna, olejem i patyczkiem nasmarowałam zawiasy i już. Drzwi się zamykają i nie skrzypią. Wrócił mąż do domu, spojrzał na mnie taką rozpromienioną, szczęśliwą i pyta
- co masz taką minę? Zrobiłaś coś pysznego?
Stoję za nim i otwieram i zamykam drzwi. On nadal nie rozumie
- co ty robisz?
Odpowiadam już deczko mniej szczęśliwa
- no słyszysz? Nie skrzypi.
Patrzy na moje kuchenne narzędzia i pyta się
- zreperowałaś drzwi? Przecież to męska robota? Dlaczego na mnie nie poczekałaś?
I idzie do pokoju. Satysfakcję trafia szlag, czuję się niedoceniona. Za chwilę wraca do mnie i mówi
- cieszę się, że zrobiłaś to dobrze, ale to męska rzecz zadbać o dom. Ja jestem mężczyzną i powinnaś powiedzieć, żebym to zrobił. Patrzy na mnie i zgaduje co chcę powiedzieć
- to trzeba było powiedzieć, że bardzo ci na tym zależy. Zrobiłbym od razu.
Więc nieodwołalnie, podział jest: kobieta jest kobietą, mężczyzna mężczyzną i każdy ma swoje obowiązki. Nie, nie na sztywno. Kobieta przytrzyma gwóźdź, mężczyzna zmyje. Ale nie wyrywajmy się tak do przodu, wtedy będzie harmonia.
Swoją drogą – szafka mi skrzypi. Ale co tam, poczekam. To nie „babska robota”.

 


 

8-12

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

A gdy facet jest młodszy…

Idąc ulicą widzisz dojrzałą kobietę, pochłoniętą rozmową z młodym mężczyzną. Nic specjalnego, każdy przecież może rozmawiać. Nagle obydwoje łapią się za ręce i obdarzając się namiętnym pocałunkiem, odchodzą. Z jaką myślą zostajesz? „Ale ona ma szczęście. Dorwała takie Ciacho” czy „Jak tak można”?

Słyszę teraz wypowiedź mojej babci „Oni mają z głową coś nie tak. Nikt ich nie nauczył, żeby szukać partnera w swoim wieku? To nie jest normalne!” Ale pytanie: Co nie jest normalne? Pokazywanie swoich uczuć publicznie czy istnienie związku pełnego miłości?

Do niedawna związki „pokoleniowe” budziły konsternację lub nawet kontrowersje. Przyjęty w społeczeństwie dany sposób łączenia się w pary nie mógł odbiegać od normy, czyli „szukam mężczyzny - rówieśnika lub dwa, trzy lata starszego.” Na szczęście norma jest pojęciem względnym i tylko ludzie zaściankowi tudzież „starsi” żyją według ustalonej zasady „tak wypada”, a nie: „chcę być szczęśliwa-za wszelką cenę”.

Choć dzisiaj jesteśmy bardziej przychylni i wyrozumialsi dla par z różnicą wieku, to nie można oprzeć się wrażeniu, że łatwiej nam zaakceptować związek typu on-starszy, ona- młodsza. Wtedy mówimy” przynajmniej dziewczyna ma opiekuna”. A co z parami, w których to właśnie mężczyzna jest młodszy? Kto, kim się opiekuje? Czy kobieta ma poczucie bezpieczeństwa?

Tego rodzaju pytania rodzą się nieustannie i nadal będą się rodzić, a to za sprawą silnego wpływu stereotypów. Powszechnie uważa się, że każdy mężczyzna powinien wybudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić potomka. Innymi słowy - być prawdziwą ostoją rodziny. Co za tym idzie, głowa domu-mężczyzna musi być dojrzalszy, mądrzejszy i bardziej doświadczony niż reszta rodziny- Alfa rządzi. Jak to się ma do rzeczywistości? Nijak. Ile jest takich rodzin, w których widać prawdziwego Alfę? Zazwyczaj to właśnie Szyja, nie ważne czy młodsza czy starsza, ma dar rozstawiania wszystkich po kątach. Niestety stereotyp to myśl, pogląd, a traktowany jako wzorzec, nie może przestać istnieć (ale można go przekształcić).

Dlaczego zatem zwracamy uwagę na młodszych i vice versa?
Kobiety decydujące się na tego typu związek to w przeważającej mierze osoby niezależne (również finansowo), posiadające satysfakcjonujący je status w społeczeństwie, a co najważniejsze, to osoby dojrzałe emocjonalnie. Jaki mężczyzna nie zwróciłby uwagi na takie Panie, gdy przez cały czas otacza się „trzpiotkami”, które na pytanie: Dlaczego? odpowiadają: Bo tak? Dojrzała kobieta nie ma problemu z wyznaczeniem własnych celów. Wie, czego chce i wie, jak to osiągnąć. Dlatego też, nie szuka ona nauczyciela czy mentora, z którym „łatwiej będzie przejść przez życie”. Młodszy, szczególnie o wiele młodszy partner, to po prostu bratnia dusza. W takim związku nikt nie narzuca sobie ról „Ty zarabiasz, a ty zajmujesz się domem”. Mężczyzna rozumie, że partnerka spełnia się zawodowo, z drugiej strony, ona zdaje sobie sprawę, że jej ukochany dopiero rozwija skrzydła.

A co z seksualnością?
Jeśli chodzi o sprawy „łóżkowe”, to niemalże perfekcyjny układ. Biorąc pod uwagę statystyki, większość kobiet dopiero po trzydziestce wzmaga częstotliwość uprawiania seksu. Natomiast u mężczyzn wzmożony popęd seksualny pojawia się w wieku studenckim. Takie „statystyki” na pewno cieszą obydwie strony. Poza tym, każda dojrzała kobieta jest w pełni świadoma swojego seksapilu i tego, w jaki sposób reaguje na nią płeć przeciwna.

Wszystko pięknie brzmi, ale jak naprawdę wyglądają relacje takich par, zakładając, że zamieszkują razem pod jednym dachem? Na to pytanie odpowiedziała 48-letnia Weronika. Jakie są relacje między nami? Z pewnością lepsze niż z moim pierwszym mężem. Michała poznałam, gdy byłam tuż po rozwodzie. Wykończona psychicznie, zostałam sama z dwójką przedszkolaków. Gdy w pracy pojawił się nowy kolega, nawet nie zamierzałam się z nim bliżej zapoznawać, zważywszy, że był 10 lat ode mnie młodszy. Po pewnym czasie okazało się, że nie mam z kim zostawiać dzieci, kiedy muszę prowadzić spotkania business’owe. Michał sam zgłosił się na ochotnika. Tak po kilku sesjach „niańczenia” usłyszałam od swoich pociech: „A kiedy wujek nas odwiedzi?”. Tak po 2 lata „wujek” został „ojczymem”. Na samym początku naszego związku, nie wiedziałam czy dobrze robię. On miał 24 lata, a ja nie zamierzałam przyjąć pod dach trzeciego dziecka, sama potrzebowałam wsparcia. Dziś po wielu latach wspólnego życia, wiem, że nic lepszego nie mogło mi się trafić. Michał tchną we mnie życie i zaraził swoją energią. Nauczył mnie: „Nie patrz za siebie, patrz wprzód-tam przecież zmierzasz.” W naszym związku najważniejszy jest szacunek, zaufanie i ciągłe „napędzanie się nawzajem.” To jest dojrzała miłość. Czy czuję się od niego mądrzejsza? W życiu! To ja słucham jego rad. Nigdy mnie nie zawiódł.

Historia Weroniki niszczy pogląd o młodych, lekkomyślnych i nieodpowiedzialnych mężczyznach. Natomiast potwierdza ona powiedzenie: „Nie oceniaj po…wieku.” Znamy wiele opinii, które mówią o późniejszym dojrzewaniu mężczyzn. Ale czy na pewno? A może „dziecinność” to wyjątek?

Bez wątpienia jednak, każdy kij ma dwa końce. Istnieje wiele par, których związek nie przetrwał, ponieważ… No właśnie, dlaczego tego rodzaju „miłość” przestaje mieć rację bytu? Tym razem, wypowiada się 36-letni Marek. Kiedy miałem 26 lat poznałem 43-letnią Marysię. Nasz związek był pełen pasji i fascynacji swoimi osobami. Chociaż w domu okazywaliśmy sobie wiele czułości i zaangażowania, to nie mogłem zrozumieć, dlaczego wśród jej znajomych zawsze jestem „siostrzeńcem”. Po kilku latach rozstaliśmy się, bo na siostrzeńcu się nie skończyło. Byłem cierpliwy, naprawdę, ale kiedy twoja połówka zaczyna ci matkować i „czuwać” nad finansami, to faktycznie coś było nie tak. Poza tym, po pewnym czasie przestała zwracać uwagę na swój wygląd. Nie owijając w bawełnę, robiła się coraz mniej atrakcyjna. Obydwoje doszliśmy do wniosku, że to nie to. Na pewno nie do końca życia.

Bez fascynacji drugą osobą, czy jest starsza czy młodsza, każdy związek się wypala. Jeśli po głowie jednego z partnerów zamiast myśli „Kocham Cię, bo jesteś”, krąży myśl „Kocham Cię, bo jesteś atrakcyjny/a”, to jakakolwiek polemika na temat wieku owych bohaterów nie ma sensu. Zewnętrznie może i eksponują swoją dojrzałość, aczkolwiek wewnątrz, nadal słychać głos dziecka.

Paulina Nawrocka, 23l.
etnolingwistyka UAM




8-12


Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS