Menu

logo tjk main 

Dlaczego się zakochujemy?

Chemia pierwszego spotkania - coś Cię elektryzuje i przyciąga do drugiej osoby, czujesz, że w tym momencie ogarnia Cię miłość od pierwszego wejrzenia, ale czy zastanawiałeś/aś się, dlaczego właśnie z tą osobą chcesz się związać? Portal randkowy MyDwoje.pl wyjaśnia, dlaczego się zakochujemy. Czy jest to wyłącznie przypadek, czy zadziałała tzw. chemia, czyli reakcja biologiczna zachodząca w organizmie. Wyjaśnianie czegoś tak skomplikowanego i wręcz duchowego, jak miłość – i to przy użyciu wyników badań naukowych – może budzić spore wątpliwości i wydawać się „sprowadzeniem z obłoków na ziemię”, lecz doniesienia naukowców nie negują duchowego aspektu miłości. Psychologia zakochania dostarcza jedynie naukowych faktów na ten temat.

Chemia pierwszego spotkania

Gdy dwoje ludzi spotyka się po raz pierwszy, najpierw widzą swoje twarze, zdarza się, iż w tym momencie obezwładnia ich alchemia miłości. Chcą być razem, nie mówić o sobie "ja", "ty", ale "my", następuje zakochanie - różowy początek. Wśród naukowców próbujących zgłębić problem miłości od pierwszego wejrzenia pojawiło się zatem przypuszczenie, że to właśnie twarz ma kluczowe znaczenie dla tego typu zjawiska. Hipoteza ta została potwierdzona w badaniach. Naukowcy z Nowego Jorku odkryli, że każdy z nas, widząc po raz pierwszy twarz innego człowieka, potrzebuje zaledwie 0,5 sekundy, by podjąć decyzję, czy osoba ta, mogłaby być naszym potencjalnym partnerem lub – jeżeli jest to ktoś o tej samej płci – rywalem w stosunku do obecnego partnera. Powstaje jednak pytanie, co wpływa na naszą decyzję odnośnie tego, czy nowo poznaną osobę zidentyfikujemy jako kogoś, z kim mogłyby nas łączyć głębsze uczucia, o kim, w połączeniu z sobą, będziemy myśleć "My dwoje"? Ważnym kryterium jest tutaj atrakcyjność. Nie oznacza to, że jedynie najprzystojniejsi mężczyźni i najpiękniejsze kobiety mają szansę na znalezienie swojej drugiej połówki. Każdy z nas posiada swój własny wzór atrakcyjności i piękna, każdego z nas może dosięgnąć strzała Amora oraz wszyscy możemy poczuć zapach miłości.

Podobieństwa się przyciągają

Alvarez i Jaffe (2004) przeprowadzili eksperyment, w którym sfotografowali 36 losowo wybranych par, a następnie podzielili je na 6 grup zdjęć. Wszystkie zdjęcia zostały przecięte na pół. Poproszono zespół neutralnych sędziów o dopasowanie połówek zdjęć do siebie, w taki sposób, by intuicyjnie zidentyfikować te osoby, które tworzyły pary. Okazało się, że poprawność dopasowania była zadziwiająco wysoka. Wniosek, jaki wyciągnięto z tego eksperymentu, dobrze odzwierciedlał znane powiedzenie mówiące, że „podobieństwa się przyciągają”. Za najbardziej atrakcyjne uznajemy te osoby, które są podobne do nas samych. Jeżeli zaś twarze tych osób przykuwają podczas pierwszego spotkania naszą uwagę, wówczas droga do „miłości od pierwszego wejrzenia” wydaje się być dużo prostsza i bardziej zrozumiała. Zostało to również potwierdzone w eksperymencie Suzi Malin, która porównywała pod względem podobieństwa twarze znanych par ze świata show-businessu. Przyciąganie podobieństwa zostało potwierdzone i w tym przypadku. Jak pokazało życie, związki te jednak często ulegały rozpadowi. Na tej podstawie można przypuszczać, że podobieństwo twarzy ma znaczenie jedynie na pierwszym etapie znajomości, lecz nie gwarantuje stałości uczucia.

Siła genów czy strzała Amora?

Czy geny – jako coś, czego nie można zobaczyć gołym okiem – mogą mieć wpływ na zakochanie się w kimś zupełnie nowo poznanym? A może po prostu jednych z nas dosięga strzała Amora, a innych nie? Pełna odpowiedź na to pytanie nie jest jeszcze odkryta, jednak naukowcy poczynili już w tym kierunku pewne kroki. Zatem, dlaczego się zakochujemy? Zespół badaczy ze Stanów Zjednoczonych i Australii potwierdził tezę, zgodnie z którą na genetycznym poziomie pewni mężczyźni i pewne kobiety są stworzeni dla siebie. Oznacza to, że pary takie mają szansę na wydanie na świat najzdrowszego potomstwa. Przypuszczalnie to dopasowanie ma wpływ na podjęcie decyzji o tym, czy ktoś mógłby stać się naszym partnerem. W eksperymencie z udziałem muszek owocówek naukowcy odkryli, że samice tych owadów mają zdolność wyczuwania, który z samców będzie genetycznie najlepiej do nich pasował i z którym mają szansę na złożenie dużej liczby jajeczek. Istnieją przypuszczenia, że podobny mechanizm występuje u ludzi. Wówczas miłość od pierwszego wejrzenia miałaby miejsce wtedy, gdybyśmy spotkali osobę idealnie do nas pasującą pod względem genetycznym. Ciągle jednak brakuje odpowiedzi na pytanie, czym jest ów zmysł, za którego pomocą rozpoznajemy kod genetyczny drugiej osoby i jesteśmy zakochani na co dzień.

Feromony źródłem zakochania?

Feromony – związki chemiczne, które reagują z receptorami układu lemieszowo-nosowego, przez co przygotowują odbiorcę sygnału do dalszego wzajemnego działania – miały szczególne znaczenie w świecie zwierząt. Ponad 20 milionów lat temu komunikacja między małpami naczelnymi, w tym odbiór zachowań seksualnych, odbywała się głównie dzięki feromonom. Do dzisiaj to właśnie dzięki tym substancjom zwierzęta rozpoznają gotowość seksualną u osobnika płci przeciwnej. A jak to wygląda w przypadku ludzi?

Rola feromonów u ludzi nie jest jeszcze do końca poznana, chociaż mogłaby ona wytłumaczyć skąd się bierze chemia pierwszego spotkania - miłość od pierwszego wejrzenia. Narząd odbierający sygnały przenoszone przez feromony znajduje się u człowieka w formie szczątkowej. Mimo to istnieją badania wskazujące, że substancje te mają wpływ na nasze zachowanie. Zgodnie z doniesieniami naukowców z Uniwersytetu Laussanie w Szwajcarii i Uniwersytetu w Chicago zapach mężczyzny jest głównym czynnikiem decydującym, czy jest on atrakcyjny dla nowo poznanej kobiety. Wyniki badań ukazały bowiem, że kobiety są bardziej zainteresowane mężczyznami, których zapach jest immunologicznie różny od ich własnego. Innymi słowy: systemy immunologiczne takich dwóch osób są przeciwne i są oni odporni na innego typu wirusy i choroby. Z punktu widzenia doboru płciowego jest to sytuacja najkorzystniejsza, ponieważ taka para ma szansę na poczęcie najzdrowszego i najbardziej odpornego na choroby dziecka. W powyższym badaniu wyjątek stanowiły jedynie kobiety w ciąży lub stosujące antykoncepcję: wybierały one mężczyzn wydzielających zapach podobny do ich własnego. Można to łatwo wytłumaczyć tym, że kobiety te – w chwili, w jakiej się wówczas znajdowały – podświadomie nie poszukiwały partnera, u którego priorytetem byłoby zapewnienie najlepszego genetycznie potomstwa.

Do niedawna miłość od pierwszego wejrzenia wydawała się być domeną jedynie poetów i pisarzy, a samo pojęcie takiego uczucia było być zbyt nasycone marzeniami, by mogło być odpowiednim tematem dla nauki. Tymczasem zagadnienie to coraz bardziej fascynuje badaczy. W dociekaniach naukowych pamiętajmy jednak, by nie brać pod uwagę tylko jednego punktu widzenia - zapewne naukowcom trudno będzie udowodnić, że zapoznanie dwojga nieznajomych ludzi nie przebiega z towarzyszeniem żadnego „ducha miłości”.

Jowita Wójcik, psycholog

Źródła:
www.free-press-release.com
www.reuters.com
www.genetics.org
www.in-mind.org

Artykuł pochodzi z portalu randkowego MyDwoje.pl
LogoMD
Czytaj więcej...

Nowoczesne partnerstwo. Wolność w związku, czyli na co się godzimy?

Ciągle słyszymy o rewelacyjnych pomysłach na tworzenie wolnych związków. Partnerstwo XXI wieku. Wszyscy wydają się szczęśliwi, przecież sami tego chcieli, ale czy na pewno? A może jednak rozpiera ich radość, a „nie jesteś moją drugą połówką jabłka, ale na razie jest ok” w zupełności im wystarczy?

Aby zobaczyć, na jakiego typu relacje się godzimy, co można stracić, a co zyskać, porównamy zwykły, bez żadnego nietypowego podejścia związek z tzw. wolnymi ptakami.

MIŁOŚĆ
Standardowy związek
Nie da się ukryć, że w większości przypadków to właśnie miłosne uniesienie jest podwaliną do tworzenia przyszłych relacji. Kocham mieści w sobie mnóstwo ciepła, zaangażowania i to, co dla niejednej z nas jest najważniejsze - poczucie bezpieczeństwa oraz oddania. Wiedza, że można polegać na drugiej osobie jest największą wartością. Czy się „pali i wali” czy świeci słońce, zawsze obok znajdzie się wsparcie. Dzięki dojrzałej miłości, myślimy w kategoriach „my” a nie „ja”. Jednak nie w każdym związku miłość oznacza to samo. Sytuacja komplikuje się, gdy jedno z partnerów zaczyna zacierać cechę odróżniającą nas od reszty świata - indywidualność.

Wolne ptaki
Miłość w wolnym związku nie istnieje lub jest znikoma. Ale czy wtedy możemy nazwać ją miłością? Albo kochasz albo nie. Jeśli jedno z partnerów zaczyna się angażować i strzelać oczami w stronę drugiego, to natychmiast zostaje mu przypisana etykietka Persona non grata. To właśnie brak uczucia między dwojgiem ludzi stwarza nieograniczone możliwości w działaniu. Nikt nikogo nie musi przekonywać pięć razy dziennie o dozgonnym oddaniu czy wiecznym uwielbieniu. Zwolennicy „wolności” jednogłośnie twierdzą, że od zauroczenia wszystko się zaczyna. Potem tylko żal i złamane serca. Granica między miłością a nienawiścią jest tak cienka, że nie warto nawet jej budować. Oczywiście istnieją pary mówiące o łączącym ich uczuciu, ale pytanie jakim?

WIERNOŚĆ
Standardowy związek
Dopełnieniem miłości duchowej staje się miłość fizyczna. Zupełnie inaczej wygląda i w inny sposób odczuwa się zbliżenie, gdy mamy świadomość bycia tą jedyną, najważniejszą osobą. Oddanie się ukochanemu zarówno mentalnie, jaki i fizycznie to podstawa do narodzenia się silnej więzi. Ale wierność nie bierze się z nieba i nie jest też zasadą. Jestem w związku, więc MUSZĘ być wiernym. Wierność to wartość, która pokazuje, kim jesteśmy, czym się kierujemy, a co najważniejsze mówi: „Liczysz się tylko Ty”. Ktoś może powiedzieć, że monogamia to nuda. A może po prostu nie ma przy nas partnera, który potrafi zaspokoić wszelkie potrzeby? Wszystko to, nawiązuje do jednej unikalnej zasady miłości fizycznej: dopasowanie rzecz święta. Niemniej, by nastała harmonia między kochankami, potrzebny jest czas, poznanie predyspozycji i chęci partnera, nie zapominając o dalszym budowaniu namiętności. Ale to nazwiemy już dojrzałością emocjonalną.

Wolne Ptaki
Spotykanie się z innymi osobami powoduje, że cały czas przeżywamy od nowa te fascynujące uczucia zdobywania. Koncentrujemy się na tu i teraz. Najważniejsze są podniecenie i żądza owiane nutką tajemniczości. Możemy przeżyć niezapomniane chwile z innymi partnerami, a cały ogrom wrażeń i nowych doznań sprawi, że harmonia pojawi się bez cnotliwej miłości. Poza tym, „nowe”, jeszcze nieodkryte - zawsze lepsze. Ekscesy łóżkowe przybierają inny wymiar. Nie ma znaczenia, czy kocha czy też nie. Wystarczy, że dzięki tej wolności seksualnej można śmiało powiedzieć Carpe diem i być z tego dumną.

Taki stan rzeczy na pewno ma sens, jeśli owe wolne ptaki naprawdę czują, że wierność to jedynie ograniczenie, a przyjemność i swoboda w miłości fizycznej stoi na pierwszym miejscu. A co jeśli zmieni się hierarchia wartości i jednemu z nich nie będzie z tym dobrze? I to ciągle chodzące po głowie pytanie: „Ciekawe, czy inne są ode mnie lepsze?”. Wyjścia są dwa: Zawsze można się wycofać lub nadal grać skowronka.

ZAZDROŚĆ
Standardowy związek
Zazdrość jest nieodłącznym elementem zdrowego związku, ale i ona musi być zdrowa. Jeśli czujemy się zazdrosne i to samo uczucie działa w druga stronę, to oznaka, że zależy nam na partnerze i jemu na nas. Gdy jest nam dobrze w związku bronimy go jak lwice. Jednak sytuacja nie wygląda zachwycająco, gdy do zazdrości dochodzi zachłanność. Często dzieje się tak, w momencie gdy jedna ze stron postanawia mieć tą drugą na własność - wszędzie razem, wszystko razem. Egoizm i zaślepienie na potrzeby drugiej połówki prowadzą do wielu konfliktów i problemów. Posiadając inne zdanie niż partner, osiągając zbieżne cele, trzeba liczyć się z konsekwencjami. Ale zdrowa zazdrość to właśnie kompromis. Bez jakiegokolwiek porozumienia i zrozumienia żaden związek nie zasłuży na miano długodystansowego.

Wolne ptaki
Zazdrość? A co to takiego? Wiodące motto papużek to: „Jeśli masz na coś ochotę, zrób to!”. To, co motywuje pary do nazywania swojego związku wolnym, to właśnie swoboda, niezależność i nieograniczona przestrzeń. Dzięki temu, nikt nie czuje się źle i nie ma wyrzutów sumienia, gdy nie chce spędzić czasu z partnerem. Nic na siłę lub „bo tak wypada, bo się obrazi”. Od początku związku obydwoje wiedzą, że swoboda jest na pierwszym miejscu. Nikt nie krzyczy, nie kłóci się, a wszelkie sukcesy są jedynie podziwiane. Co więcej, nie czując żadnej presji, tego rodzaju relacje są wolne od narzucania własnej woli, a przede wszystkim od kontroli - co w standardowych związkach taka praktyka zdarza się nader często, szczególnie ze strony kobiet.

SAMOTNOŚĆ
Standardowy związek vs. wolne ptaki
Bycie ze sobą na dobre i na złe, kochając i sprzeczając się jednocześnie, może dla wielu osób to za duże poświecenie. Zaangażowanie, odpowiedzialność za drugiego człowieka, a z drugiej strony miłość, troska i poczucie stabilizacji nie dopuszczają do tego, czego tak mnóstwo osób się obawia - samotności. Z pewnością rewelacyjne jest uczucie, że można wszystko, że nikt nie zahamuje. Najważniejsze to cieszyć się jedynie własny życiem, a gdy przychodzi ochota na partnera, to chwila - w dodatku niezapomniana. Tak, to musi być fantastyczne nie brać pod uwagę tej drugiej osoby. Ale lata mijają. Dziś wolne ptaki nie myślą o niczym poza swobodą i własną wygodą. Ale czy za trzydzieści lat znajdzie się ktoś, kto powie do dawno już nieprzypominającej Miss niezależności: „Kocham Cię, zostanę przy Tobie, jesteś piękna”? Trudno powiedzieć. Choć niektórzy pracownicy domu opieki może i byliby do tego skłonni.

Przywołując słowa piosenki Bajora, który śpiewał o miłości: „Ciut pieprzu, ciut mięty, Drogi proste i kręte”, warto się zastanowić, czy idąc na skróty w relacjach z partnerami, nie stracimy czegoś ważnego? Kiedyś minie atrakcyjność, piękne oczy, chęć swobody, a pozostaną słowa: „Jestem szczęśliwa” lub „Żałuję”.

Paulina Nawrocka, 23l.
etnolingwistyka UAM
Czytaj więcej...

Miłość pisana prozą - pieniądze a miłość, miłość a pieniądze, czyli wspólny budżet, wspólne konto, wspólne wydatki

Sentymentalna jesień, złote liście i delikatny szum październikowego wiatru za oknem, a w Twoim sercu gorący płomień uczucia. Tak - jesteś zakochana, ponieważ spotkałaś tego Jedynego, na którego widok serce szybciej Ci bije, a w brzuchu czujesz motyle. Teraz, można by rzec jedynie: i żyli długo i szczęśliwie. Ale przecież to nie jest bajka a przede wszystkim w żadnym razie koniec, lecz początek. Naturalnie, bez pośpiechu! Ale coraz więcej czasu spędzacie razem, wspólnie gotujecie, wyjeżdżacie, aż w końcu postanawiacie zamieszkać wspólnie by móc dzielić dalej życie.

Urządzacie mieszkanie, przeglądacie katalogi a niedzielne popołudnia spędzacie w sklepie z wyposażeniem wnętrz ciesząc się wyborem świeczek zapachowych i podkładek pod kubki. Podchodzicie do kasy i... kto płaci? „Dobra to ja zapłacę kartą - następnym razem Ty będziesz płaciła”. Sobota się zbliża: „Kochanie trzeba zrobić zakupy bo w naszej lodówce światełko oświetla tylko cytrynę”. To co, składamy się po pół? No nie! Takie sytuacje zaczynają spotykać Was coraz częściej. Jak z nich wybrnąć? Czyżby nasze gorące uczucie nas nie nakarmiło i nie sprawiło, że czynsz i rachunki same się opłacą? Niestety nie - czas na podjęcie pewnych decyzji. Co, o dziwo, stanie się Waszym pierwszym, nieoficjalnym egzaminem sprawdzającym czy potraficie być dla siebie życiowymi partnerami.

Każda sytuacja poparta jest indywidualnymi doświadczeniami i ugruntowana poszczególnymi zależnościami. To jakie są jej właściwości w chwili obecnej wywodzi się z paru oczywistych korelacji m.in.: to czy oboje pracujecie, jeśli tak to czy jest duża różnica pomiędzy Waszymi zarobkami. Wiadomym jest także, że inaczej jest pomiędzy parą studentów a chociażby u młodego małżeństwa. Z tego powodu uogólnijmy to zagadnienie zastanawiając się nad samym jego sensem i istotą kwestii spornej.

W czym tkwi problem? Kobitki, każda z nas jest inna choć łączy nas wiele. Jedne potrzebują wsparcia, opieki i poczucia bezpieczeństwa. Inne z kolei same wiedzą czego chcą i nie potrzebują konsultacji z partnerem w związku z chęcią zakupu nowej pary butów… To, co najistotniejsze to, to aby odpowiedzieć sobie na proste pytanie - co jest najbardziej w porządku i będzie podlegało mojemu wewnętrznemu „ja”? Bo przecież większość naszych życiowych decyzji sprowadza się do prostych pytań o to: kim jestem, kim chce się stać i czy to nikogo nie rani.

Wspólny budżet, wspólne konto, wspólne wydatki. Liczebnik się zmienia, lecz mianownik pozostaje niezmienny. Jest to jeden z najczęstszych wyborów par. W związku z tym, że jeśli już mamy być czepialscy to wiązanie się z kimś, jest wyrażeniem chęci na pewne współżycie. Idąc dalej tym tropem, dzielimy z drugim człowiekiem noce i dnie, wolny czas, szczęśliwe i smutne chwile, czyli codzienność. A więc dzielmy się też pieniędzmi. Często nie stanowi to powodu do rozterek a wręcz jest rzeczą oczywistą i nacechowaną pozytywnie poprzez możliwości poczucia wspólnoty.

Od dawien dawna to mężczyzna był odpowiedzialny za utrzymanie rodziny czy partnerki. Natomiast czasy się zmieniły, kobiety także zarabiają i obecnie wspólnie się tworzy domowy budżet. W takich sytuacjach możemy sobie ustalić: Jedno z nas opłaca rachunki, drugie robi zakupy. Owszem nie jest to proporcjonalne co do grosza, ale to kwestia umowna. Każde z Was posiada w tej sytuacji własne, oddzielne konto oraz środki na własne wydatki. Jest to nowoczesne rozwiązanie z perspektywy społecznej. Ale nie na każdą kieszeń.

Najwięcej wątpliwości w dzisiejszej dobie wzbudza sytuacja kiedy to mężczyzna w całości zajmuje się zarabianiem na dom i rodzinę. Kobieta wtedy przejmuje jedne z najodpowiedzialniejszych w życiu obowiązków: wychowanie dzieci oraz prowadzenie domu. Nie zagłębiając się w temat kobiet pracujących a zajmujących się domem trzeba sprowadzić kwestię do Waszych indywidualnych, wewnętrznych ustaleń. Jeżeli stwierdzisz, że właśnie to da Ci spokój i szczęście, nie przejmuj się konwenansami i modą ponieważ to zawsze się zmienia. Postawcie sobie z partnerem cel i oboje spełniajcie swoje założenia każdego dnia, małymi kroczkami. Sytuacja zawsze może ulec zmianie, dlatego pamiętaj, by zadbać chociaż w najmniejszym stopniu o swą niezależność. Chociażby jedynie na wszelki (odpukać) wypadek :-).

W naturalny sposób wszystko w życiu ma swoje wady i zalety. Którego rozwiązania byś nie wybrała, będzie się to wiązać z pewnymi obciążeniami, kompromisami ale i wygodami. Najważniejsze jest to, abyś sama wiedziała czego chcesz. To Twoje życie i musisz czuć całą sobą, że postępujesz dobrze. Jeśli tego nie czujesz, nie oznacza to od razu, że coś jest nie tak. Często musimy się sami nauczyć poprzez doświadczenie tego, jak żyć i postępować. Dotyczy to głównie młodych ludzi wstępujących dopiero w dorosłe życie. Życie opłat, pit-ów, dokumentów i zestawiania ze sobą dochodów a wydatków.

Ważnym aspektem jest również to, jakie macie z partnerem podejście do pieniędzy samych w sobie. W rozumieniu każdego z Was osobno, by następnie spojrzeć na sprawę z perspektywy związku. Na pewno już na początku spotykania się zauważasz czy mężczyzna dużo wydaje, czy raczej stara się być oszczędnym i rozsądnym np. szukając tego samego produktu gdzieś w różnych miejscach, w jak najniższej cenie. Czy chętnie wydaje np. na wyjazdy, podróże czy raczej woli inwestować w sprawy materialne, które będzie mógł dosłownie posiadać. W trakcie trwania związku możecie wiele spraw omówić i wspólnie przepracować. Często naprawdę o tym zapominamy albo co gorsza krępujemy się. Staje się to swego rodzaju tematem tabu. Bo przecież o pieniądzach nie wypada mówić - zwłaszcza kiedy zarabia się mniej…

Jeśli potraficie dogadać się ze swoją drugą połówką to nie powinno dochodzić do sytuacji, w których aby coś kupić musisz prosić o pozwolenie. Brzmi szowinistycznie z elementami poddaństwa, jednakże łączy się najczęściej po prostu z szarą prozą życia a dokładniej oszczędzaniem i liczeniem każdego gorsza. W innych przypadkach, popartych dobrą sytuacją finansową nie powinno się stawiać sprawy na ostrzu noża, bo w końcowym efekcie zakończy się to kłótnią i Twoim niezadowoleniem z siebie oraz Waszego związku. Jeśli stać Was na osobne konta, świetnie! Być może kiedyś poczujecie potrzebę połączenia Waszych finansów jako swoiste ukoronowanie partnerstwa i wyjdzie to tylko i wyłącznie z Waszej, przez nikogo narzuconej woli.

„Najcenniejsze rzeczy w życiu nie nabywa się za pieniądze.”
Albert Einstein

Teoretycznie, niezależnie od aktualnej sytuacji finansowej, miłość powinna być ponad tym, oddziaływać na Was mimo wszystko, na dobre i na złe. W praktyce jednak, jeśli tylko masz możliwość - zarabiaj. Jeśli nie, rozmawiaj z partnerem i ustalajcie zasady. Nie pozwólcie na to, aby pieniądze dzieliły Was i decydowały o kondycji Waszych relacji. W czasach tak wielkiego kultu pieniądza jest to pewnego rodzaju wyzwanie, ale warto je podjąć. Każdy człowiek winien dążyć do takiego momentu w życiu, aby majątek go nie określał a chęć posiadania nie zajmowała tak znacznej części na linii egzystencji.

Podejmując temat finansów w związku, spróbuj nawiązać w pierwszej kolejności dialog z samą sobą. Gdy już będziesz wiedziała czego chcesz, postaraj się to omówić z Twoim facetem. Ludzie i sytuacje życiowe są różne i mogą się nieustannie zmieniać. Jeśli to ten Jedyny, to już połowa sukcesu a reszta to kwestia dotarcia się.

Katarzyna Kryjak, 21l.
Czytaj więcej...

Archetyp przyjaźni, czyli o relacjach matki z córką. Jak z biegiem lat zmieniają się potrzeby, oczekiwania, obowiązki względem siebie - CZ.1

Pierwsza, silna i najbardziej intymna więź jaka łączy nas z drugim człowiekiem. Wytworzona bliskość jest naturalna, wręcz przenoszona z mlekiem matki. Podpatrujemy, powtarzamy pierwsze słowa. Z upływem lat nasze problemy dorastają wraz z nami. Wówczas również powinnyśmy móc na nią liczyć, a relacje powinny być na tyle elastyczne, aby nagiąć się do potrzeb dorosłej już córki. Wzajemna miłość ulega nieuchronnym metamorfozom. Właściwy emocjonalnie związek z matką wymaga obustronnej współpracy.

W okresie niemowlęcym nasz los jest w rękach matki. Bezbronne, w pełni ufające, zasypiamy w ramionach. Czujemy oddech, ciepło, bicie serca. Zawsze jest przy nas ktoś gotowy bezinteresownie ofiarować swą opiekę i troskę. Wtedy rodzi się poczucie, że zasługujemy na czyjąś miłość. Podejmujemy wiele śmiałych kroków, bo wiemy, że matka i tak będzie o krok przed nami. Niczym niezachwiane bezpieczeństwo pozwala nam poznawać świat.

Szkoła, zetknięcie się z rówieśnikami, to swoista weryfikacja dotychczasowych doświadczeń. Lekcje pozwalają nam zdobywać nowe umiejętności. Zadania stawiane są w szerszym gronie odbiorców. Uczymy komunikować się z innymi. Z niektórymi nawiązujemy pierwsze bliższe więzi. Czasem musimy się czymś podzielić. Wiele razy zrobić coś, na co niekoniecznie mamy ochotę. To, dlaczego czasem trzeba ustąpić lub bezinteresownie pomóc, tłumaczy nam mama. Wpaja wartości, które pozwalają nam koegzystować. Najlepiej uczymy się przez obserwację. Jeśli nasza mama w pełni hołduje zasady moralne i etyczne, wierzy w nie i stara się stosować, wówczas nie musimy silić się na uprzejmości bądź altruizm, gdy wymaga tego sytuacja. Nie mamy też obaw, żeby pójść i podzielić się problemami. Jest osobą, co do której mamy pewność, że uszanuje nasze zdanie, wysłucha. Nie zgani za popełniony błąd przed obcymi na forum, nie zawstydzi, lecz stanie po naszej stronie. Zaufanie jest szczególnie ważne, kiedy mamy kilkanaście lat. Pierwsze miłosne rozczarowania, nie powinny spotkać się z dezaprobatą, obojętnością, spychaniem na dalszy plan. Mimo, że w pogoni za rozwiązywaniem wielu problemów, młodzieńcze zakochanie jest dla matki błahostką, nie powinna tego okazać. Zdolność do coraz głębszych uczuć dorasta wraz z nami, tak więc warto ją pielęgnować od najmłodszych lat i nie odsuwać na boczny tor. To pierwszy sygnał, że córka potrzebuje powierniczki swoich sekretów, doradcy. Żadna, nawet najlepsza przyjaciółka, nie jest w stanie zastąpić matki, która od urodzenia buduje poczucie bezpieczeństwa. Wpojona za młodu umiejętność słuchania drugiej osoby procentuje w późniejszym, dorosłym życiu:
Mama nauczyła mnie dobroci, wrażliwości, troski o drugą osobę. Zawsze zwracała uwagę, że trzeba być sobą. Nigdy nikogo nie udaję i potrafię odnaleźć się w wielu trudnych sytuacjach.

Nie zawsze jednak odpowiedź jest tak oczywista, utwierdzająca nas w ideałach. Różne okoliczności mają wpływ na ukształtowanie norm, którymi kierujemy się w życiu. Po tylu latach ciężko oddzielić wpływ środowiska wewnętrznego od zewnętrznego. Nie zastanawiamy się nad schematami postępowania, które są już w nas zakorzenione:
Trudne pytanie, nie wiem jak na nie odpowiedzieć, żeby było zgodne z prawdą. Samodzielności nauczyłam się w szczególności na studiach, gdy musiałam wyjechać do innego miasta. Myślę, że to naturalne. Z dzieciństwa pamiętam, że mama zawsze mówiła ,,nie kłóć się z siostrą” ( śmiech ). Sądzę, że podejście do wielu problemów i spraw, odpowiedzialności za swoje czyny, to wartości odziedziczone. Kiedy jesteśmy mali, matka jest autorytetem i mimo, że teraz ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, z pewnością jest we mnie wiele zachowań, których nauczyłam się, będąc dzieckiem, od swojej mamy.

Wraz z wkroczeniem w dorosłość, matka zaczyna odgrywać zupełnie inną rolę. Nie jesteśmy już od niej zależne. Dotychczas symbiotyczny związek rozpada się bezpowrotnie. Budowanie własnej odrębności i tożsamości jest czymś naturalnym. Więź emocjonalna na zawsze jednak pozostanie wyjątkowa i wbrew pozorom tak samo silna. Matka mimo dużej zmiany zachowuje swój autorytet. Jeśli zrozumie i pogodzi się z pozycją doradcy w życiu córki, wówczas w najlepszy sposób okaże swoją miłość oraz troskę. Nie może już niczego zakazać, ani ingerować w plany dorosłego człowieka. Może zawsze dodać siły dobrym słowem i wiarą w możliwości.

Opieka, którą jesteśmy otaczane od poczęcia po pełnoletniość, ma wyjątkowy wymiar. Rola matki jest jedną z najtrudniejszych. Troska o zaspokojenie potrzeb uczuciowych dziecka to ogromna odpowiedzialność. Od charakteru matczynej miłości, zależy przyszłe życie uczuciowe córki. Swój autorytet buduje na bezwarunkowej miłości, akceptacji, ufności. W okresie dorastania sytuacja ulega zmianie, kontakty nawiązywane poza domem wywołują wpływ na zachowanie, wyrażane opinie, poglądy. Niezależnie od tego matka nadal jest wzorem zachowania. Jeśli będzie wspierać córkę w dążeniu do samodzielności, odpowiedzialności za swoje postępowanie, świadomego tworzenia własnej tożsamości, tym większą ma gwarancję, że więź nie zostanie przerwana. To trudne zadanie, wymagające dużego wkładu pracy, nieustannej chęci pracy nad sobą a także nad własnymi emocjami. Duma matki z wychowania dojrzałej emocjonalnie, zdecydowanej, potrafiącej znaleźć własną drogę w życiu córki, jest swoistą nagrodą za włożony trud.

Ewa Kuhnert, 23l.

BIBLIOGRAFIA
1. Chapman G., Sztuka okazywania miłości nastolatkom, Warszawa 2004
2. Sosnowska A., Dobra miłość. Co robić, by nasze dzieci miały udane życie, Warszawa 2002
Czytaj więcej...

Jak mężczyzna mówi "kocham" - czy potrafimy rozpracować ten szyfr?

Wiele kobiet marzy, by ukochany wyznawał jej miłość każdego dnia jak w romantycznym niekończącym się filmie. Na początku związku kiedy hormony szczęścia sięgają zenitu, a motyle w brzuchu nas nie opuszczają, faktycznie tak jest. Jednak z czasem, uczucie „powszednieje" a stan zakochania przechodzi w miłość, wtedy słowa pojawiają się dużo rzadziej. Czy oznacza to koniec uczucia? Czy są inne sposoby, jakimi posługuje się mężczyzna by powiedzieć magiczne „kocham"?

Mężczyźni dużo częściej okazują to co czują, bez użycia słów. Zwyczajnie uznają je za zbyteczne na dalszym etapie związku i są zdania, że uczucie można pokazać w zupełnie inny sposób. Niestety my, kobiety często nie dostrzegamy tego, uważając, że tylko słowa są w stanie zapewnić nas o Jego wielkiej miłości. Tymczasem partner stara się i stara... a my wciąż mamy pretensje, że coraz rzadziej słyszymy te upragnione, magiczne słowa.

Zbyt częste mówienie „kocham cię" sprawia, że traci ono swoją magię i staje się takie zwyczajne, jak codzienne „dzień dobry". Przecież słowa to nie wszystko. Nasz ukochany nie musi każdego dnia klęczeć przed nami z bukietem kwiatów i wierszami zapewniać nas o niekończącej, głębokiej miłości. Mężczyźni są skonstruowani zupełnie inaczej niż my kobiety. To my uwielbiamy rozprawiać godzinami na każdy temat i dzielić włos na czworo, analizując dokładnie każde jego (nie)wypowiedziane słowa. Oni wolą po prostu działać. Wychodzą z założenia, że po co mają tylko mówić, jeśli mogą zwyczajnie udowodnić że im zależy. To wymaga dużo więcej wysiłku, a przy okazji pozwala ujawnić ich nieograniczoną kreatywność.

Czasem są to zwyczajne i niepozorne gesty. Niestety często my kobiety nie dostrzegamy ich „drugiego dna" i tu właśnie jest największy problem. Zacznijmy więc zauważać, to że nasz mężczyzna się stara i doceniajmy najprostsze niewerbalne komunikaty, jakie wykorzystuje w relacjach z nami.

Jeśli w sobotni poranek zamiast dłużej pospać, biegnie do sklepu po świeże bułeczki i przygotowuje nam pyszne śniadanie (niekoniecznie do łóżka) to czy to nie jest wyraz miłości? Kiedy umyje nam samochód, lub zatankuje nam bak do pełna, bo wie, że my nie lubimy tego robić, cierpliwie poczeka przed przymierzalnią w sklepie żeby powiedzieć nam, że w każdej z 10 sukienek, które mierzyłyśmy wyglądamy bosko - czy to naprawdę nie jest oczywiste, że w ten sposób pokazuje nam jak mu zależy? Zakochani mężczyźni często robią rzeczy, o których kiedyś w ogóle by nie pomyśleli i o które sami siebie by nie podejrzewali.

Jeżeli w każdych planach jesteśmy „my" a nie już „on i kumple", gdy potrafi dzielnie wytrwać w kinie na filmie, który my wybierzemy lub ugotować nam pyszny rosół, gdy leżymy chore w łóżku, albo mamy jeden z tych „kiepskich dni". Lub gdy zwyczajnie potrafi nas mocno przytulić, kiedy jest nam źle - te wszystkie gesty, czasem tak zwyczajne i nieteatralne potrafią powiedzieć dużo więcej niż słowa.

By nie przejść ze skrajności w skrajność najlepiej jest znaleźć równowagę między słowami a czynami. Słowo „kocham" ma magiczną moc, ale tylko wtedy gdy nie pojawia się za często. Czasem lepiej jest poczuć niedosyt, niż cierpieć na przesyt.

Mężczyźni nie zawsze są romantykami rodem z komedii romantycznych, które często kreują nam wyimaginowany obraz faceta. Rzeczywistość jest przecież zupełnie inna i nie trwa 90 minut, jak standardowy film. Mamy więc całe życie na to, by nauczyć się szyfru jakim posługuje się nasz ukochany, żeby każdego dnia pokazać nam jak bardzo nas kocha. Miłość polega na tym, aby razem dzielić radości a także smutki, kochać zawsze bez względu na wszystko. Sztuką jest, nie mówić o niej, lecz ją pokazać i pielęgnować nawet codziennymi, zwyczajnymi rytuałami. To daje jej prawdziwą siłę, sprawia, że jest czymś wyjątkowym. Niech słowo „kocham" będzie jedynie uzupełnieniem całości, a nie jej substytutem.

To, że czasem mężczyzna nie mówi, nie znaczy że nie czuje. Jeśli brakuje nam słowa „kocham" porozmawiajmy szczerze z partnerem o naszych obawach, pragnieniach, ale nie szukajmy zaraz drugiego, ukrytego dna (którego zapewne i tak nie ma). Nauczmy się widzieć to, co pozornie nie jest niczym szczególnie romantycznym, a tak naprawdę znaczy tak wiele. Szkoda czasu na szukanie dziury w całym i patrzenie na świat przez pryzmat filmowych kreacji. Rzeczywistość ma nam do zaoferowania dużo więcej i z tego czerpmy siłę, by jak najmocniej kochać. Bądźmy bardziej wyrozumiałe dla naszych mężczyzn, oni często mają naprawdę niełatwe zadanie by nas zadowolić i uszczęśliwić. Odrobina taryfy ulgowej oraz docenianie ich starań z pewnością dodadzą im skrzydeł. Obie strony na tym skorzystają!

Magdalena Zbytek-Książkiewicz, 30l.
Czytaj więcej...

Spotted - druga szansa dla nieśmiałych

Ona miała czarną skórzaną kurtkę, ciemne dżinsy i blond włosy. On wysoki, w niebieskiej marynarce z książkami w ręce. Zobaczył Ją na przystanku, kiedy wsiadała do tramwaju z dwoma koleżankami. Spotkali się na dłuższą chwilę wzrokiem, uśmiechnęła się do Niego. Nie było im dane porozmawiać. Jednak On nie może o Niej zapomnieć. Ma nadzieje, że Ona także go pamięta. Miłość od pierwszego wejrzenia? A co jeśli nigdy więcej się nie spotkają?

Na pomoc przychodzi spotted! Chłopak loguje się na facebooka, odszukuje profil komunikacji miejskiej, wysyła wiadomość. Z nadzieją czeka, aż piękna nieznajoma odpisze na jego post.

Jeśli brak Ci odwagi, gdy nie miałaś czasu lub możliwości aby wykonać pierwszy krok w realu, być może dostaniesz drugą szansę. Nowa moda zdobywa coraz więcej fanów. Na czym ona polega? I czy tylko o randki tu chodzi?

Głównym założeniem spotted jest zebranie ludzi, którzy przebywają lub przebywali w danym miejscu. Ma też pomóc w odnalezieniu osób, które tam spotkaliśmy.

Przykładem może być:
„spotted: Stary Browar”
„spotted: Zakopane”
„spotted: bimba poznań”
„spotted: ZTM Kielce”


A jak to działa? Zasady są bardzo proste. Wystarczy wysłać wiadomość do administratora strony, który ją anonimowo publikuje. Następnie z nadzieją czekamy, aż nasz nieznajomy przeczyta post i odpowie w komentarzu. Szansa na odszukanie danej osoby nie jest gigantyczna. Poszukiwany musiałby być aktywny na facebooku, oraz śledzić dany profil. Możemy mieć także nadzieje, że ktoś z jego znajomych zauważy naszą wiadomość i powiadomi go o niej. Biorąc pod uwagę rosnącą popularność i ilość nowych stron, które jak grzyby po deszczu pojawiają się w sieci, szanse są coraz większe. Happyendy się zdarzają, jednak trzeba im trochę pomóc.

Od Spotterki:
Przed świętami, może 22 grudnia robiłam zakupy świąteczne w browarze. Chodziłam po różnych sklepach i bardzo często wpadałam na Ciebie. Ty się tylko uśmiechałeś na mój widok zamiast się odezwać. miałeś na sobie jasna koszulę w paski, dżinsy i brązowe buty. Czekałam aż się odezwiesz bo sama nie miałam odwagi. To było już dość dawno ale może uda mi się Ciebie odszukać, napisz proszę jeśli się znajdziesz. Chętnie pójdę jeszcze raz na zakupy i na kawę - jeden z wpisów na „Spotted: Stary Browar”

Spottujemy aby znaleźć drugą połówkę, umówić się na randkę. To także szansa na odnalezienie zgubionego telefonu, legitymacji albo książki. Zdarzają się osoby, które szukają tam korepetycji lub partnera na studniówkę.

Wczoraj tzn. 12.02.2013r, około 15.00 w tramwaju linii 14 zostawiłam moją ulubioną czapkę w biało niebieskie kropki. Wysiadałam na przystanku przy UP, siedziałam na samym końcu. Na uczciwego znalazcę czeka słodka nagroda ;)

Niektóre z publikowanych wiadomości mają charakter żartobliwy, wyrażający opinie na dany temat, lub po prostu zwracający uwagę.

Od Spotterki:
W BUWie nowy wymiar lansu - trzymanie kluczyków od samochodu na wierzchu tak, żeby nikt nie miał wątpliwości co do marki. BMW serii 1 jako wabik na laski. - taki wpis czytamy naSpotted: BUW”

Pozdrowienia dla Pana (…), który będąc, bądź też udając niewidomego obmacuje Panie. W pierwszym odruchu mają ochotę zareagować czując czyjąś rękę na pupie, ale widząc niewidomą osobę konsternują się i nic nie robią - wiadomość ze „Spotted: MPK Łódź”

W Polsce moda na spotted jest czymś nowym, została ona zaczerpnięta ze Stanów Zjednoczonych i zachodniej Europy. Prekursorami w naszym kraju są administratorzy „Spotted: BUW”, którzy od grudnia 2012r zebrali ponad 15tys. użytkowników, a ich liczba nadal rośnie.

Prawdopodobnie jest to przemijający trend, który dowodzi że internet staje się wszechobecny w każdej dziedzinie życia. Sprawia, że wymagania maleją. Bardziej prawdopodobne jest, że ktoś napisze o Tobie na facebooku, niż zaczepi w sklepie czy bibliotece. Rozmowa w sieci staje się równie naturalna, co dialog w cztery oczy. Nawet prostsza i mniej zobowiązująca. Jest ostatnią deską ratunku dla nieśmiałych i dla tych którzy chwilowo „zapomnieli języka w ustach”. Moda ta jak każda inna, prędzej, czy później minie. Wcześniej była nasza-klasa, teraz czas na FB i spotted.

Kiedy chłopak zagaduje do dziewczyny, której niezbyt podoba się jego wygląd zewnętrzny. Uważany jest za frajera i desperata. Szukając tej samej osoby przez internet, pokazałby jak bardzo mu zależy. Miałby też szanse na rozmowę i w końcu na spotkanie - Kuba (20l.)

Śledzimy profile poszczególnych miejsc nie tylko po to aby szukać, ale także by zostać „znalezioną”. Która nie chciałaby przeczytać, że rano w drodze do pracy, swoją urodą zwróciła uwagę wysokiego, przystojnego bruneta z zabójczym zarostem ?;)

Wniosek stąd taki: wyglądać trzeba ZAWSZE dobrze. W bibliotece, kinie, na zakupach, w sklepie za rogiem, a nawet w łazience i na cmentarzu! Kiedy myślimy, że nie musimy prezentować się zjawiskowo bo i tak nikt nie zwróci na nas uwagi, jesteśmy w błędzie. Oczy internautów są wszędzie. Spotta na swój temat możemy przeczytać nawet od chłopaka, który przywozi nam do domu chińszczyznę.

Poznanie kogoś przez internet jest mało romantyczne. Weźmy jednak pod uwagę fakt, że sytuacja kiedy w świetle księżyca, niespodziewanie pojawi się miłość naszego życia - jest mało prawdopodobna. Zatem czy nie jest ważniejsze jak spotkanie się skończy, a nie w jaki sposób się rozpoczęło?

Lepiej spróbować, niż żałować że się nie napisało na spotted. Może akurat ona się odezwie? Liczy się koniec, a nie początek znajomości - mówi Kuba

Justyna Nowak, 19l.

Czytaj więcej...

Małżeństwo można uratować tylko w 1 pokoju

Jolanta patrzyła na Damiana ze smutkiem.

Co się z nami stało? Nie mamy wspólnych tematów, planów, tylko praca - dom, dom - praca. I tak w kółko. A jeszcze parę lat temu tak fajnie spędzaliśmy razem czas. Wspólne wyjścia do kina, teatru, filharmonii. Wyjazdy, biwaki, ogniska z pieczonymi ziemniakami, kiełbaską na patyku.

A teraz nie mamy o czym rozmawiać. Kiedyś biegło się do domu, wiedząc, że czeka na ciebie druga połowa, która zapyta, co się działo i czemu masz taką minę. Teraz cisza, od czasu do czasu przerywana pytaniami: Jemy kolację, albo jest jakiś film w telewizji? No właśnie, kiedyś oglądaliśmy telewizję wtuleni w siebie przy czerwonym winie, teraz - na dwóch oddzielnych fotelach. I ta nieznośna cisza.

Jola poczuła łzy napływające jej do oczu. Damian spojrzał na nią i pomyślał:
Dlaczego ona znów płacze? Może spotkała ją jakaś przykrość? Zapytałbym, ale nie chcę jej denerwować. Kiedyś rozumieliśmy się bez słów. Teraz jest zupełnie inaczej. Pamiętam jak dogadywaliśmy się w łóżku. Tak, seks był wspaniały. No właśnie… był. Nawet boję się zaproponować abyśmy znów razem, tak naprawdę spędzili noc. Pomyśli sobie, że ma problemy a ja chcę tylko jednego.

i tak patrzyli na siebie, w myśli jedynie prowadząc rozmowy ze sobą, które do niczego nie prowadziły. Często jest tak, że jedna osoba jest przekonana, że wie, co inna myśli. Niestety, tak nie jest. A takie domysły prowadzą do nieporozumień. Nie zawsze bowiem jest tak, że jedna osoba chce harmonii i miłości w związku, a druga nie. Przeciwnie. Często jest tak, że oboje chcą tego samego, ale boją się powiedzieć. Dlatego warto rozmawiać, warto dopuścić do głosu drugą osobę. Nie bać się uczuć, to nie rozmowa kwalifikacyjna, tylko związek dwojga ludzi, którzy się kochają. Nie można się poddawać. Należy walczyć o swoje uczucie tak, jak to zrobiła bohaterka tego artykułu.

Jola spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Nie, nie może tak być, nie mo-że! Ja go tak kocham. Trudno, ryzykuję, albo wóz, albo przewóz. Jeśli okaże się, że mnie nie kocha, już będę wiedzieć. Zawsze to lepiej niż tkwić w zawieszeniu.

Muszę na chwilę wyjść - zawołała do męża.

Wyszła na klatkę i zadzwoniła do swojej przyjaciółki Doroty, której zdradziła swój plan. Za chwilę wiedziała, gdzie jechać aby kupić … seksowną bieliznę. Mój Boże, kiedy ostatnio kupowałam takie rzeczy? Ostatnie zakupy to praktyczny biustonosz bez szwów i majtki uciskające tak mocno, że wydawałoby się, że oczy wyskoczą z orbit. Owszem, pod sukienką to wyglądało nieźle, ale ubrać a potem ściągnąć - koszmar. Gdyby to Damian miał zrobić, to dopiero by się spocił.

Jola weszła do sklepu, gdzie Dorota kupowała bieliznę. Krępowała ją nieco obecność sprzedawczyni, ale cóż, postanowiła być odważna. Okazało się, że kobieta pracująca w sklepie jest prawdziwym fachowcem. Pół godziny później Jolanta wyszła z zakupami. W międzyczasie zadzwonił Damian, który powiedział, że postara się przyjechać wcześniej do domu. Jolanta nie zważając na przepisy wrzuciła piąty bieg. Musi się przecież jakoś przygotować. Chwilę później podejmowała decyzję, co ubierze na spotkanie z mężem. Zdecydowała się na czerwoną koronkową bieliznę i półprzezroczysty szlafroczek. Ledwo założyła to cudo, pomalowała usta błyszczykiem i prysnęła perfumami, a już usłyszała zgrzyt kluczy wkładanych do zamka i głos męża:

- Kochanie, jesteś? Mam dla ciebie niespodziankę. Kupiłem wino, takie jak lubisz? Jola, gdzie jesteś? W łazience? Źle się czujesz?

Jola stanęła w drzwiach. Patrząc na minę męża, nie miała najmniejszych wątpliwości. To była dobra decyzja. Poczuła się jakby miała na nowo dwadzieścia lat, kiedy wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.

- Jesteś taka piękna. Kocham Cię

A wino stało i czekało na otwarcie. Wreszcie się doczekało…. parę godzin później.

Damian i Jola patrzyli na siebie od nowa zakochani. I jedno drugiemu mówiło, że bali się odrzucenia i braku miłości.

Czasem i słowa nie są potrzebne, żeby wyrazić miłość do drugiej osoby. Może wystarczy jedynie wejść do sypialni i zamknąć za sobą drzwi? Zapomnieć się w ramionach ukochanego, a wtedy życie stanie się znośniejsze. Bo miłość to uczucie, które należy pielęgnować, bez względu na ilość lat przeżytych razem. A najlepszym miejscem do takiej pielęgnacji jest …wspólna sypialnia.

Czytaj więcej...

Poczucie wartości w związku. Zrób test

Tym, co naprawdę może nas uchronić przed zranieniem, jest poczucie własnej wartości, które pozwala spojrzeć na siebie, partnera i relację z odpowiedniej perspektywy. Sprawdź, jak Twoja samoocena wpływa na Twoje związki.

Do napisania tego artykuł zainspirowały mnie nasze rozmowy na czacie. Często podczas nich pytacie, jak można szybko rozpoznać kogoś nieszczerego, jak przejrzeć zamiary osoby, która mogłaby Was zranić.

Oczywiście, możemy skupić się na szukaniu odpowiedzi, czyli na tym, co ułatwia rozpoznanie fałszywych intencji – na mowie ciała, na interpretacji słów, które mogą brzmieć dwuznacznie, wszelkich nieścisłości itp. Mam jednak wrażenie, że koncentracja na sygnałach ostrzegawczych zamieniłaby randki w przesłuchania, wywołałaby eskalację nieufności, a przecież nie o to nam chodzi.

Jaka jest Twoja samoocena?

Gdy mamy prawidłową samoocenę, czyli lubimy i szanujemy siebie - traktujemy związek jako okazję do podzielenia się szczęściem, do pomnożenia radości i zdwojenia wysiłków, aby było nam w życiu dobrze. Nam i naszemu otoczeniu.

Wobec nowo poznanej osoby zachowujemy mądrą otwartość. Nie jesteśmy nieufni, a ponieważ nasze zaangażowanie jest adekwatne do etapu znajomości, pozwalamy sobie na utrzymanie właściwego tempa. Ten stan można określić słowami "On/ona podoba mi się, więc chętnie poznam go/ją bliżej". Nasz cel to poznać kogoś, kto będzie nam odpowiadał i stworzyć z nim dobrą, wspierającą relację.

Kiedy jednak wydaje się nam, że nie jesteśmy godni szacunku i miłości, godzimy się na związki, które potwierdzają naszą niską samoocenę. Próbujemy zasłużyć na wzajemność, negocjujemy ją na różne sposoby. Dajemy dużo i na kredyt, uważamy, że wzajemność ma swoją cenę. Angażujemy się niemal natychmiast, bo zdobycie nowo poznanej osoby staje się dla nas wyzwaniem.

Mówimy sobie "Muszę go/ją mieć". Dlatego tłumaczymy to, co się nam nie podoba lub nawet ignorujemy wyraźne sygnały, które powinny być ostrzeżeniem. Nasz cel to zdobyć partnera i potwierdzić własną wartość w jej/jego oczach.

 

Oto krótki test:

Odpowiedz sobie na kilka pytań, który pomogą Ci określić, czy budujesz symetryczną relację, czy też próbujesz potwierdzić swoją wartość.

a) Idziesz na randkę z nadzieją, że się spodobasz i druga strona cię zaakceptuje. 
b) Idziesz na randkę z nadzieją, że ten ktoś spodoba się tobie i zechcesz go poznać lepiej.

a) Chcesz zrobić super wrażenie. Niejednokrotnie przed randką inwestujesz w nowe rzeczy i spędzasz mnóstwo czasu przed lustrem. 
b) Poświęcasz swojemu wyglądowi tyle czasu, ile zwykle potrzebujesz, aby wyglądać elegancko. Ubierasz się w rzeczy, w których dobrze się czujesz.

a) W czasie spotkania jesteś nastawiony na odbiór sygnałów zainteresowania, akceptacji, dezaprobaty itp. Dostosowujesz się do jej/jego oczekiwań.
b) Koncentrujesz się zarówno na drugiej osobie jak też na własnych odczuciach. Starasz się zorientować się, kim on/ona jest, czy do siebie pasujecie.

a) Szybko poruszasz osobiste tematy (wierność, relacje w rodzinie, pragnienie posiadania dzieci itp.), próbując wysondować jego intencje. 
b) Pierwsze spotkania upływają Wam w swobodnej atmosferze. Przecież nie myślicie jeszcze o wspólnej przyszłości.

a) Starasz się stworzyć swój wizerunek, zaimponować oczytaniem, powodzeniem błyskotliwą karierą lub czymkolwiek innym.
b) Nie próbujesz stwarzać wizerunku. Uważasz, że to, co masz do zaoferowania, to coś więcej niż zewnętrzne atrybuty. No i niech on/ona sam je zauważy.

a) Próbujesz kontrolować przebieg waszej randki, pilnując, by nic nie zepsuło dobrego wrażenia.
b) Czujesz się swobodnie, nawet, jeśli wydarza się coś nieplanowanego.

a) Szybko inwestujesz w nową znajomość, składając obietnice, robiąc przysługi itp. 
b) Nie wyrywasz się z niczym, jeśli nie zostaniesz o to poproszona/y. Nie stwarzasz presji zobowiązań.

a) Jesteś gotowa/y już na starcie wiele wybaczyć w imię miłości. Przechodzisz do porządku nad zachowaniami, których zwykle nie akceptujesz.
b) Nie zamierzasz zacieśniać znajomości z kimś, kto wywołuje w tobie poczucie dyskomfortu. Reagujesz na to, co ci się nie podoba lub też traktujesz to jako powód, by się wycofać.

a) Rozpamiętujesz Waszą randkę, analizując swoje zachowania i jej/jego reakcje. Zadajesz sobie pytanie, co też o tobie myśli?
b) Skupiasz się na swoich uczuciach po randce. Co mówi Twoja intuicja i czy miał(a)byś ochotę na ponowne spotkanie.

a) Brak propozycji kolejnego spotkania lub reakcji wprawia Cię w przygnębienie. Dręczysz się, że się nie spodobał(e)aś. Myślisz: znowu się nie udało. 
b) Jeśli ten ktoś Ci się spodobał, ale nie ma dalszego ciągu – myślisz sobie. Cóż, szkoda, widocznie nie byliśmy dla siebie.

a) Oczekiwanie na sygnał od niej/niego staje się twoim "zajęciem". Rezygnujesz z jogi, wyjścia do kina, bo przecież mógłby w tym czasie zadzwonić.
b) Twoje życie nie wywróciło się do góry nogami tylko dlatego, że spotkała(e)ś kogoś. Nieodebrane połączenie nie wywołuje palpitacji serca. W wolnej chwili oddzwaniasz.

a) Kiedy ponownie rozmawiacie, nie możesz się powstrzymać od okrzyków "ojej, jak cudownie – dni bez ciebie były takie szare!"
b) Odbywacie miłą i niezobowiązującą rozmowę, w czasie której obie strony mają szansę wyrazić swoje zainteresowanie.

a) Na propozycję kolejnego spotkania odpowiadasz "jasne, w każdej chwili, bo nie mam nic ważniejszego w planach".
b) Kiedy pada propozycja spotkania, odpowiadasz że bardzo chętnie i szukasz wolnego czasu w swoim grafiku zajęć.

a) Oczekujesz, że na kolejnym spotkaniu ten ktoś da Ci wyraźniejszy sygnał, że traktuje Cię poważnie. 
b) Kolejne spotkanie traktujesz jak okazję do zweryfikowania pierwszego wrażenia.

a) Zastanawiasz się, czy on/ona będzie miał/a ochotę na zacieśnienie Waszej relacji.
b) Zastanawiasz się, jakie emocje i wartości ten ktoś wnosi do Twojego życia. Czy zrobisz kolejny krok i zechcesz, by stały się jego częścią?

a) Dążysz do celu jakim jest związek. Przejmujesz stery. Druga strona nie musi robić już nic w tym kierunku. 
b) Podejmujesz świadomą decyzję, że chcesz zrobić kolejny krok. Druga strona wie, że jej/jego postępowanie miało na to wpływ. Rodzi się wzajemność.

a) Właśnie tworzysz układ, w którym Twoje zaangażowanie stało się faktem zanim otrzymała(e)ś jakikolwiek powód, aby to zrobić. 
b) Jesteś na drodze do stworzenia relacji, w której obie strony czują, że są dla siebie wzajemnie ważne i zaangażowane.

Za zaznaczenie każdej odpowiedzi "b" dostajesz 1 punkt. 

11 – 17 punktów 

Okazało się, że masz wysokie poczucie własnej wartości i ono jest dla ciebie doskonałym drogowskazem – gratulacje! Masz wszystko, co jest niezbędne, aby Twoje relacje z otoczeniem były satysfakcjonujące dla obu stron. Ufaj sobie. Kiedy spotkasz właściwą osobą, z pewnością uda Ci się zbudować dobry, wzajemny układ oparty na szczerym zaangażowaniu.

6 – 10 punktów

Twoja samoocena wymaga jeszcze podbudowania, ale widać, że jesteś już na właściwej drodze! Ucz się mocniej ufać własnym odczuciom i kieruj się poczuciem komfortu w sytuacjach, w których masz wątpliwości jak postąpić. Warto niedługo powtórzyć test.

1 - 5 punktów

Zapewne właśnie odkryłeś, że oddajesz swoje szczęście za cenę akceptacji. Pora stać się dostatecznie ważnym dla siebie, by zadbać o swoje potrzeby i komfort psychiczny. Spokojnie, nic straconego. Od teraz będziesz już o tym pamiętać!

W części drugiej za tydzień dowiesz się, jak podbudować poczucie własnej wartości i jak zacząć budować dobre relacje.

 

Joanna Godecka


sympatia

Czytaj więcej...

Czy można zakochać się w wieku 40 lat? Czy jest możliwa prawdziwa miłość i motylki w brzuchu?

Magda całe życie miała powodzenie wśród chłopaków. Zawsze spontaniczna, radosna. Umiała się bawić i cieszyć życiem. To ich zawsze do niej przyciągało. Nie tylko chłopaków, dziewczyny również wyczuwały u niej „bratnią duszę”.

Zawsze otoczona wianuszkiem przyjaciół, rozgadana. Tam zapominała o smutkach, problemach, które piętrzyły się w domu. Magda, moja starsza siostra. Starałam się uczyć tego od niej. Zresztą często zabierała mnie, swoją zbuntowaną młodszą siostrę na spotkania ze swoimi przyjaciółmi. Korzystałam z tego, jej koledzy, zawsze wozili mnie na motorze, uczyli jeździć samochodem, bo jak mówili, wtedy dopiero można było zobaczyć, jaka jestem naprawdę. Tak, to prawda. Dopiero wtedy zrzucałam swoją maskę. Prędkość skutecznie obmywała mnie z pozorów, „wychodziłam” prawdziwa ja. Uśmiechnięta, szczęśliwa i co chwila odnosząca satysfakcję, że potrafię znów coś nowego. Pamiętam, jak kilka lat później na kursie prawa jazdy instruktor był mocno zaskoczony, kiedy widział, jak doskonale radzę sobie za kierownicą.

Towarzystwo siostry zawsze mnie akceptowało, niczego nie wymagało, nie oceniało. Czułam się tam, jak ryba w wodzie. Z rówieśnikami się nie dogadywałam, wydawałam się inna. Może dlatego, że większość czasu spędzałam ze starszymi od siebie.

Potem nie było już tak fajnie. Moja siostra się zakochała. Chodziła na randki a ja znów byłam sama. W domu, gdzie znów czułam się obca. Magda była tą dobrą córką, ja założyłam znów kolejną maskę. Moi rodzice odzyskali władzę nade mną. Magdy nie było przy mnie, nie zabierała już mnie na wyjazdy z przyjaciółmi. Miała swoją miłość.

Byłam więc karmiona dobrymi radami, jak nie dać się wykorzystywać, bo ludzie to sępy, nie wolno mi okazywać im uczuć, bo to wykorzystają. Chłopcy? Daj spokój, wezmą Twoje serce, przeżują i wyplują. Skutek? Nauczyłam się nie ufać. Owszem pośmiać się, poszaleć - tak, ale nie daj Boże, jak ktoś się zainteresował. Od razu stroszyłam się, wysuwałam pazury. Bo przecież przeżuje i wyrzuci.

Jednak przyszła ta pierwsza miłość. Świat stał się jaśniejszy, ale .. nie do końca. Nie przyznałam się nikomu, że mam kogoś. Nawet na studniówkę poszłam z kolegą, żeby się nie zdradzić. Rodzice? Cały czas opowiadali znajomym, że Magda ma chłopaka, a ta młodsza ma okropny charakter i pewnie całe życie będzie sama.

Pierwsza miłość jak w większości przypadków przeminęła, ale zostały dobre wspomnienia. Potem kilka lat znów próby rozpoczęcia nowego etapu. Jednak trauma z dzieciństwa hamowała porywy serca. Marzyłam, żeby wyrwać się spod toksycznej opieki rodziców. Pojawiła się szansa. Nie wiem, czy kochałam tak naprawdę. Czy bardziej była to szansa ucieczki? W każdym razie, gdy się oświadczył odpowiedziałam - tak. Nie myślałam o konsekwencjach. Najważniejsze to wyprowadzić się z domu. Potem życie dało mi szansę zastanowienia się, jakie rozwiązanie było lepsze? I chociaż nieraz nad tym myślałam, to jednak za każdym razem wychodziło, że wybrałam mniejsze zło. Mimo, że w moim nowym domu oprócz dziecka pojawił się też alkohol i nałóg męża, to jednak to było lepsze niż rodzice, którzy nie wiem - mszcząc się na mnie?, zawsze stawali po jego stronie. Obwiniali mnie o jego picie. Wytrzymałam 13 lat i powiedziałam - stop. Chcę być sama. Rozwiodłam się i odetchnęłam z ulgą.

Niedługo potem pojawił się znów ktoś. Zaufałam, a może starałam się zaufać? Chociaż tak podświadomie czułam, że niesłusznie. Niby pięknie, ale jednak coś nie grało. Nie będę opisywać tego związku, odchorowałam go. W każdym razie on ten związek przeżuł i wypluł. A ja? Powoli dojrzewałam do decyzji, żeby znów zakończyć kolejny chory związek. Teraz jednak było mi łatwiej, bo miałam przyjaciół, którzy mi kibicowali i przytrzymali za rękę, kiedy było naprawdę ciężko. Po 3 latach znów powiedziałam - koniec.

Popatrzyłam na siebie i westchnęłam. To już koniec. Skończyła się szansa na miłość, na związek. Widocznie mam być sama i jedynie patrzeć na zakochane pary. No cóż, trudno. I tak doceniłam to, co było. Mimo złych chwil, mogę śmiało powiedzieć, że wyszło też coś dobrego z moich nieszczęśliwych związków. Przez to, że było mi źle otworzyłam się na ludzi, którzy bez żadnego interesu mi pomagali. Wspierali i nic w zamian nie chcieli, tylko mojego uśmiechu. Spostrzegłam swoje piękno nie tylko zewnętrzne, ale też to, które tkwiło dotąd nieodkryte, wewnątrz. Przekonałam się, że moje serce nie jest przeżute i wyplute, ale otwarte na nowe przyjaźnie i … no właśnie nową miłość, która przyszła nieoczekiwanie i może nawet wbrew woli i zdrowemu rozsądkowi. Choć z drugiej strony, czy nowo pojawiająca się miłość podporządkowuje się rozwadze? I co z tego, że mam 40 lat? Że mam syna, który w tej chwili rozpoczyna swoje życie miłosne i szuka drugiej połówki? Czy to oznacza, że ja mam uciekać przed nowym uczuciem? Bo wiek ma być argumentem na „nie”?

Bzdura. Z całą dojrzałością stwierdzam, a może bardziej obwieszczam. Mam 40 lat i podpisuję się z całą rozwagą i pewnością. W każdym wieku można się zakochać. Również po czterdziestce można poznać miłość. Prawdziwą, wzmacniającą i dającą poczucie własnego piękna. Taką, która pozwala poznać coś nowego, nowe doznania.

Do tej pory zawsze ktoś czegoś ode mnie oczekiwał, żądał. Kazał się zmieniać. Zatraciłam swoje Ja. Stawałam się marionetką. Znów wracałam do czasów dzieciństwa, do czasów, kiedy przybierałam maskę. Myślałam, tak jak ON chciał, każda czynność była podporządkowana cenzurze. Stale pod oceną i zastanawianiem się, czy tak będzie dobrze, czy tak się mu spodoba.

To nie było życie. Teraz, właśnie w wieku 40 lat, zaczęłam żyć. Urodziłam się na nowo. Zdjęłam maskę. Nie jest mi już potrzebna. Dopiero teraz poznałam, co oznacza kochać i być kochaną. Bez udawania, bez gry pozorów. Miłość, która zaczęła się od przyjaźni, kilkugodzinnych rozmów, czasem całonocnych. Motylki w brzuchu? Może, ale bardziej radość ze spotkania, czerpanie siły z każdego słowa. Odczuwanie wsparcia na każdym kroku.

Co uważam? Uważam, że nie należy dzielić miłości jak tortu. Największy kawałek przypada nastolatkom, średni młodzieży studenckiej a najmniejszy najstarszym? Nie. Kochać można w każdym wieku. Siła i mądrość miłości nie ma nic z tym wspólnego.

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna,
nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje.

(1 list do Koryntian)

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS