Menu

logo tjk main 

Oko w oko z niemowlęciem

Każdy świeżo upieczony rodzic może z pełnym przekonaniem powiedzieć, że pojawienie się dziecka to jedna z najbardziej niesamowitych chwil w jego życiu. Mała istota, która nagle pojawia się w centrum uwagi całej rodziny, jest tak niesamowitym stworzeniem, że obserwowanie jej każdego dnia to niezwykle pasjonujące zajęcie. Rozwój dziecka w jego pierwszym roku życia następuje tak szybko, że niemal każdy dzień przynosi spore zmiany, które jako rodzice powinniśmy umieć rozpoznać i rozumieć. Pozwoli nam to otoczyć dziecko najlepszą możliwą opieką i jednocześnie zadbać o jego prawidłowy rozwój.

Noworodek
Noworodkiem zwykło się określać dzieci do ukończenia 3. miesiąca życia. Okres ten może się nam wydawać bardzo krótki, jednak dziecko przechodzi w tym czasie bardzo wiele zmian. Trzeba przede wszystkim pamiętać, że tuż po narodzeniu noworodek ma bardzo słabo wykształcony wzrok, więc wszystko, co widzi w odległości większej niż 20 centymetrów, to jedynie rozmazane plamy. Maluch jest jednak w stanie skupić wzrok w jednym miejscu, dlatego tak bacznie przygląda się najbliższym osobom, które w tym okresie dostrzega.

Warto w tym czasie zabawiać naszego maluszka zabawkami o jaskrawych kolorach, grającymi lub wydającymi hałaśliwe dźwięki. Noworodkowi łatwiej rozróżnić barwy podstawowe, czyli czerwony, żółty i niebieski. Bardzo duże zainteresowanie wzbudzają w nim również kontrasty jak między czernią i bielą, dlatego można pokazywać noworodkowi pierwsze kontrastowe ilustracje.

W 2. miesiącu życia dziecka, kiedy poprawia się kontrola nad rączkami, możemy spróbować dawać mu do nich pierwsze zabawki. Noworodek będzie w tym okresie zwracał większą uwagę na poruszające się w dalszym otoczeniu przedmioty i ludzi, będzie też lepiej reagował na dochodzące do niego dźwięki. Około 3. miesiąca życia dziecko będzie w stanie lepiej utrzymać zabawki, zacznie je też badać poprzez wkładanie ich do buzi, ssanie i gryzienie. Musimy wtedy pamiętać o starannym dobieraniu wszystkich zabawek - dobrym wyborem w tym okresie może być mała grzechotka czy plastikowe kółko, którym możemy się bawić z dzieckiem, próbując delikatnie za nie pociągać w swoją stronę kiedy noworodek trzyma je w rączce.

Niemowlę
Trzymiesięczne dziecko żywo reaguje na osoby, które się nim opiekują, szczególnie kiedy się uśmiechają. Jego nastrój jest zresztą mocno związany z nastrojem matki, dlatego jeśli ta jest spięta i zdenerwowana, to maluch może być marudny i mało chętny do współpracy. W tym okresie niemowlę chętniej sięga po zabawki, które jest w stanie utrzymać w rączkach nawet przez kilka sekund.

Dziecko w tym czasie bardzo lubi bawić się również swoimi paluszkami i stopami, które (podobnie jak praktycznie wszystkie inne przedmioty!) szybko lądują w buzi maluszka. Niemowlęciu bardzo podobają się także gumowe, piszczące zabawki, ponieważ fascynują je dźwięki, które z nich można wydobyć. Taka zabawa daje mu zwiększone poczucie kontroli, co z kolei wpływa na zwiększenie wiary w siebie.

Około 5. miesiąca życia umiejętność sięgania po przedmioty będzie głównym sposobem badania świata przez niemowlę. Musimy wtedy szczególnie dbać o to, by wszelkiego rodzaju drobiazgi i przedmioty mogące doprowadzić do urazów nie znajdowały się w jego bezpośrednim otoczeniu.

W 6. miesiącu życia niemowlę będzie próbowało samodzielnie siadać, a nawet podejmować pierwsze próby raczkowania. Dziecko jest bardziej kreatywne podczas zabawy, jest też w stanie trzymać zabawki w obu rączkach, uderzać nimi czy naciskać przyciski, włączając dźwięki w zabawkach. Jest też bardziej zainteresowane swoim odbiciem, więc całkiem dobrą zabawką staje się plastikowe lusterko, w którym dziecko będzie intensywnie badało swoje odbicie.

W tym samym okresie poprawia się również koncentracja malucha, będzie więc w stanie bawić się tą samą zabawką nawet przez kilka minut. Niemowlę z uwagą będzie przysłuchiwać się muzyce, będzie również w stanie wymawiać pierwsze samogłoski i spółgłoski. W kolejnych miesiącach zaciekawienie przedmiotami znacząco wzrośnie: maluchy wprost uwielbiają bawić się gadżetami takimi jak telefony czy piloty, tym bardziej, że po przyciśnięciu wydają one dźwięki lub sprawiają, że otoczenie zaczyna je wydawać (włączanie np. radia).

W 9. miesiącu życia dziecka będziemy mogli zagrać z maluchem na improwizowanych instrumentach muzycznych, takich jak garnki i łyżki. Około roczne niemowlę będzie natomiast przeprowadzało pierwsze próby chodzenia, musimy więc zabezpieczyć odpowiednio meble i usunąć wszelkie przedmioty, które mogą znaleźć się w zasięgu jego rączek i stanowić dla niego zagrożenie.

Rozwój niemowlęcia to niezwykła przygoda dla każdego rodzica. Momenty takie, jak wzięcie do rączek pierwszej grzechotki, samodzielne siedzenie czy pierwsze kroki zapadają w pamięć na całe życie. Warto jest przeżywać z dzieckiem wszystkie ważne dla niego chwile, aby czuło się bezpieczne i kochane - pamiętajmy też o tym, by je odpowiednio dokumentować, bo te szybko następujące po sobie momenty nigdy się nie powtórzą.

Poczytaj dodatkowo o tym jak niemowlę widzi świat.
Czytaj więcej...

Matka Polka - jeden dzień z życia młodej mamy

Pojawienie się dziecka oznacza całkowitą rewolucję w życiu. Zwłaszcza, jeśli decydujemy się zawiesić karierę zawodową na jakiś czas, żeby zostać w domu i zająć się wychowaniem potomka. Zmienia się wszystko, a szczególnie nasz rozkład dnia. Już nic nie jest tak poukładane jak wcześniej. Trzeba być w pełnej gotowości, aby dzielnie stawić czoła wszystkim nadchodzącym przygodom.

Czas na weekendowe leniuchowanie do późnych godzin, śniadanie w łóżku i twórcze nicnierobienie odchodzą w niepamięć. Teraz to mały człowieczek ustala nasz plan dnia. I choć wiele rzeczy wpisuje się w stały jego rozkład, to nigdy do końca nie wiadomo co akurat się przytrafi, co też tym razem nasza Pociecha wymyśli.

Dzień do dnia podobny…
„Siedzenie” w domu z dzieckiem ma wiele plusów, dla niego, dla nas. Jednak po kilku tygodniach, miesiącach każdy dzień zdaje się być taki sam. Jeśli nie mamy kalendarza, który podpowie jaki to dzień miesiąca, to naprawdę niezwykle łatwo jest stracić rachubę. Tu nie gonią nas terminy, wszystko co robimy musi być po prostu wykonane od razu, nie da się nic odłożyć na później. Nie obowiązuje już złota zasada - „co masz zrobić dziś zrób pojutrze, będziesz mieć dwa dni wolnego”. Nie ma mowy! Zadania zlecane ad hoc, lub według dziennego grafiku narzuconego przez małego Szefa.

Niezawodny budzik…
Tak jak nasz zegarek mógł nas czasem zawieźć i nie zadzwonić na czas, albo w ogóle - to tutaj nie ma mowy o żadnej pomyłce, zapomnieniu, czy jakiejkolwiek taryfie ulgowej. Dziecko jest jak mały kogucik, „zapieje” skoro świt, a niekiedy i o wiele wcześniej. Nie ma zmiłuj się, trzeba wstać, mleko, pielucha itp. Nie można przestawić „budzika” na kolejne pół godziny. Wstawać i to już!

Sport to zdrowie
Zadziwiającym jest fakt, jak krzątanie się koło takiego Malca wpływa na kondycję. Ciągły ruch, często w biegu, prawie jak na Olimpiadzie. Tylko, że tu zamiast złotego medalu nagrodą jest zadowolenie i uśmiech dziecka, a przegraną nasz wymagający trener kwituje grymasem i płaczem. Oczywiście nie można pominąć kwestii spacerów, które w połączeniu z obciążeniem wózka (kg) i samego małego spacerowicza, naprawdę czasem skutecznie zastępują siłownię. A jeśli nasza pociecha raczkuje, to bieżnia wysiada. Setki kilometrów pokonanych w domu mogą spokojnie kwalifikować nas do udziału w maratonie.

Zawodowy wielozadaniowiec
Opieka nad małym dzieckiem to prawdziwy egzamin dla kobiecej podzielności uwagi. My naprawdę potrafimy robić kilka rzeczy jednocześnie. Bez problemu można prać, gotować obiad, posprzątać, i w tym samym momencie rozmawiać przez telefon, naturalnie nie zapominając oczywiście o wszelkich czynnościach związanych z Brzdącem. Wszystko to kwestia logistyki. Dobre zaplanowanie czasu a pod koniec dnia wszystko lśni i błyszczy. Maluch zadowolony, dom zniewala czystością. To nic, że My wtedy funkcjonujemy na ostatkach sił. Najważniejsze, że zadania wykonane a dzień można zaliczyć do udanych. Perfekcyjna Matka Polka…

Bogate życie towarzyskie
Nic tak nie sprzyja nawiązywaniu nowych znajomości jak wspólne spacery - nieodzowna część naszego planu dnia. Plac zabaw jest idealnym miejscem do rozmów z innymi mamami i ojcami. Nagle okazuje się, że z zupełnie obcą osobą łączy nas tak wiele! A ile przy okazji możemy się nauczyć i dowiedzieć - jakie sklepy z akcesoriami dla dzieci warto odwiedzić, jakie pieluchy nie odparzają, jak radzić sobie z wysypką etc. Prawdziwa skarbnica wiedzy a grono znajomych systematycznie się powiększa.

Wieczór dla siebie…marzenie każdej etatowej mamy
Koniec dnia. Maleństwo wykąpane, nakarmione, bajka na dobranoc przeczytana, Bobas utulony do snu. Wtedy przychodzi ten moment… chwila dla nas, wymarzony błogi spokój. Oczywiście o ile dziecko akurat nie ma kolek, nie ząbkuje, nie jest chore, nie marudzi - po prostu słodko śpi. Wreszcie możemy odpocząć, poleniuchować, spokojnie wypić ulubioną herbatę, przeczytać książkę, obejrzeć film. Zakładając, że po ciężkim i pracowitym dniu naprawdę mamy na to siły i ochotę. Często nie mamy wyjścia, takie wieczorne chwile są jedynymi, kiedy możemy nadrobić zaległości.

Choć bycie mamą w pełnym wymiarze godzin jest jednym z najlepszych okresów w życiu, warto czasem pomyśleć o sobie. W natłoku spraw, w rutynie jaką stwarza bycie w domu z Pociechą, gdy każdy dzień przypomina „dzień świstaka” naprawdę można zacząć wariować… Najlepszym lekarstwem jest znaleźć czas dla siebie, chwilę na swoje pasje. Odpocząć, złapać przysłowiowy oddech. Pozwolić, by czasem ktoś nam pomógł, wyręczył. Nie musimy być takie idealne, nie wszystko musimy robić na określoną godzinę, nie musimy być Zosią Samosią. Nic się nie stanie, jeśli pomyślimy o sobie. Dziecko jest częścią nas, naszego życia, ale pamiętajmy, że poza byciem mamą, jesteśmy kobietami, przede wszystkim. Nie zapominajmy, że potrzebujemy zrobić coś dla samych siebie - dla naszego zdrowia, ciała i umysłu.

Magdalena Zbytek-Książkiewicz, 30l.

Czytaj więcej...

Czy warto dzielić się kosztami weselnymi z rodzicami?

Ślub i wesele to niezaprzeczalnie jedne z najważniejszych i najpiękniejszych zarazem, chwil w naszym życiu. Warto dołożyć wszelkich starań, by były one jedyne i niepowtarzalne.

Wymaga to nie lada wysiłku, zarówno organizacyjnego, jak i finansowego.
Czy zatem lepiej uporać się z tym samemu, czy skorzystać z pomocy rodziców?


Każdy z nas ma inną wizję na temat tego, jak ten dzień powinien wyglądać. Dla jednych istotne jest, by była to uroczystość skromna, spędzona w gronie najbliższych, inni chcą by odbyła się z wielką pompą, i aby była „na językach” jeszcze długo później.

Rzeczywistość potrafi jednak skutecznie ostudzić zapał. Nierzadko okazuje się, że pewnych naszych planów nie jesteśmy w stanie zrealizować, gdyż zwyczajnie przerastają nas koszty.

Młodym ludziom, którzy dopiero, co zaczynają wspólne życie niełatwo jest od razu wystartować z wysokiego pułapu. W takiej sytuacji zdarza się, że z pomocą śpieszą mama i tata. W większości przypadków robią to z dobroci serca i naprawdę, dlatego, że chcą a nie muszą. Dla nich to również jest spore wydarzenie. Wypuszczają spod swoich rodzicielskich skrzydeł własne dziecko, które przez wiele lat było pod ich wyłączną opieką.

Czasem jednak okazuje się, że ta pomoc może zrodzić wiele konfliktów. Pojawiają się odmienne zdania, co do menu, wyboru kwiatów, muzyki, listy gości itd.. Każda ze stron ma swoje pomysły. Różnica pokoleń nie daje o sobie zapomnieć. Nagle okazuje się, że jeśli w porę nie zwolnią tempa, ten dzień ze wspaniałego, stanie się najgorszym.

Kompromis nie jest sztuką łatwą. Wymaga on dużego zaangażowania i cierpliwości. Warto, więc rozmawiać o wszystkich wątpliwościach. Bezsensowne niedopowiedzenia sprawiają tylko, że przygotowania do ślubu przebiegają w jeszcze większej dawce stresu, który i tak jest już na bardzo wysokim poziomie.

Najwięcej problemów przysparza lista gości. Rodzice zazwyczaj chcą zaprosić krewnych, których Młodzi nigdy nie widzieli na oczy. Ci z kolei są niezadowoleni, że wśród gości mają znaleźć się nieznajome ciotki, czy kuzynostwo z tzw. „siódmej wody po kisielu”. Sami zainteresowani stawiają na grono swoich znajomych, wierząc, że dzięki temu parkiet nie będzie pusty, a zabawa potrwa do białego rana. I tu dochodzi do niepotrzebnych spięć, gdyż tak naprawdę wszyscy mają rację. To uroczystość Młodej Pary, ale to rodzice „oddają” swoje dzieci i też chcą, by w tym dniu towarzyszyły bliskie im osoby. Najlepszym sposobem jest szczera rozmowa i przedstawienie wzajemnych oczekiwań. To naprawdę może się udać.

Gdyby spojrzeć na to z drugiej strony, dzień ślubu to niepowtarzalna i być może jedyna sposobność, by poznać lepiej swoje korzenie i poznać ludzi, których zna się jedynie z fotografii. Codzienność pełna pośpiechu nie pozwala nam na tego typu spotkania, zawsze jest coś bardziej absorbującego, więc całkiem dobrym pomysłem jest skorzystanie z takiej okazji. Przecież to w gruncie rzeczy nic strasznego.

Przygotowania do ślubu zajmują bardzo dużo czasu. Do załatwienia jest mnóstwo spraw. To wielkie wsparcie, gdy mama i tata chcą pomóc i wziąć na siebie sporą część obowiązków. Wiąże się to z ustępstwami, owszem, ale ten, kto może liczyć na tego typu pomoc, jest prawdziwym szczęściarzem.

Najlepszą receptą by całość była bliska perfekcji, to wzajemne zaufanie i zrozumienie. To ważne, by liczyć się z uczuciami, pragnieniami innych i ich zdaniem.

Oczywiście, jeśli stać narzeczonych na samodzielne wyprawienie wesela, to sytuacja idealna. Jednak czasem, gdy bliscy chcą pomóc, to może zwyczajnie oznacza, że im zależy i chcą wziąć udział w tym wydarzeniu, w pełni tego słowa znaczeniu?

Zdarzają się też sytuacje, gdy rodzice za bardzo narzucają swoje zdanie i ingerują w przygotowania, uznając, że wiedzą najlepiej, co jest dobre i odpowiednie. Stwarzają wtedy poczucie jakby to była wyłącznie ich „impreza”. I wówczas nie ma się co dziwić, że Młodzi buntują się. Z założenia bowiem ma to być dzień jeden jedyny w ich życiu.

Idealnym byłoby, gdyby całość przebiegała bezkonfliktowo i w pełnej harmonii. Jednak życie to nie jest bajka, a ludzie są tylko ludźmi.

Skoro mają to być najcudowniejsze i niezapomniane chwile, dołóżmy wszelkich starań by tak było. Koniec końców lepiej mieć w pamięci tylko dobre wspomnienia i zadowolonych gości, którzy będą wspominać to wydarzenie, jako wyjątkowe.

Różnice pokoleniowe będą istnieć zawsze. Inne czasy, wartości, poglądy, priorytety. Jednak rodzina jest jedna i powinna być na pierwszym miejscu. W końcu, jeśli nie ślub ma taki charakter „familijny”, to cóżby innego?

Znajdźmy płaszczyznę porozumienia, czasem ustąpmy i ugryźmy się w język, by nie powiedzieć o jedno słowo za dużo, które zrani drugą osobę jak np. płacę za ślub, więc wymagam i chcę, aby było po mojemu… Wtedy przygotowania stają się już koszmarem a nie przyjemnością. Mila atmosfera pryska i czekamy aby ten dzień szybko już nadszedł i się skończył. Czy tak ma być, czy o to chodzi?

Magdalena Zbytek-Książkiewicz, 30l.

Czytaj więcej...

My z bidula - rodzina widziana oczyma dzieci z domów dziecka

Takie proste słowa, codzienne. Niby nic zwyczajnego. A jednak dla niektórych nieosiągalne, nie do spełnienia. My z bidula, tak dzieci z domu dziecka mówią o sobie.

Serce się kraje, kiedy ogląda się te ogromne oczy stęsknione widoku matki, ojca, rodzeństwa. To ich spojrzenie jest takie wymowne, choć postawa stara się mówić coś zupełnie innego. Dzieci z bidula uczą się hardości. Twardości nie umieją się nauczyć, bo pustka nie jest twarda. Jej nie ma.

Będąc jeszcze uczennicą brałam udział w przedstawieniu w Domu Dziecka w Krasnem (woj. podlaskie). Do dziś pamiętam pewną rozmowę, która pozwoliła mi na lata zrozumieć co oznacza rodzina, rodzice, rodzeństwo.

Jakie jest twoje największe marzenie?
Ania: móc przytulić się do mamy i pomilczeć
Łukasz: pójść z tatą na boisko i pograć w piłkę nożną. Pani nie wie, że ja świetnie gram w piłkę. Mógłbym pokazać tacie kilka sztuczek, jak zmylić bramkarza i strzelić gola.

Nie lubicie Domu Dziecka, jest tu źle?

Ania: Nie, nie jest źle. Wychowawca i dyrektorka są fajni, ale oni tu tylko pracują. Mają czas, żeby porozmawiać, poradzić. Potem idą do swoich domów. Oni są mamami i tatusiami swoich dzieci a nie naszymi. Nie mogą nas kochać. Mogą jedynie lubić i szukać dla nas domów.
Łukasz: Nie wiem…
Ania (dopowiada) Łukasz miał być już dwa razy adoptowany, ale raz się rozmyślili, a raz oddali po kilku dniach. Bardzo to przeżył, płakał i całymi dniami nie jadł. Teraz się boi, że na zawsze zostanie w domu dziecka. Z drugiej strony boi się też, że znów nabierze nadziei, że kogoś pokocha, a oni znów go porzucą. Jestem na tych ludzi zła. Tak nie można robić.

Jak spędzacie czas?
Ania: Normalnie, chodzimy do szkoły potem odrabiamy lekcje czasem w świetlicy, czasem w pokojach. Jak jest ładna pogoda bawimy się na podwórku w różne zabawy.
Łukasz (wtrąca) no, ja to najbardziej lubią grać w piłkę i „kosza”.
Ania (kontynuuje) Kiedy jest brzydko czas spędzamy w środku. Można też pójść do swego pokoju i pisać listy.

Listy? Do kogo piszesz?

Ania: Do mojej mamy. Bo widzi pani, moja mama żyje, nie tak jak mama Łukasza. Ona umarła jak on miał 4 lata. Tata nie wiadomo gdzie jest. Mojej mamie odebrali prawa rodzicielskie bo piła. Ale ona mnie kocha. Ona tylko choruje na wódkę. Teraz obiecała, że będzie się leczyć i mnie stąd zabierze. I ja wiem, że ja do niej wrócę. I przytulę się do niej i pomilczę. Wie pani co, ja często oglądam programy, w których mówią, że dzieci uciekają z domów, że są niedobrzy dla swoich rodziców, którzy się starają. Ja od swojej mamy nigdy bym nie uciekła. Nie uciekłabym z domu, bo nie ma piękniejszego miejsca na ziemi.

Dziś Ania i Łukasz są dorosłymi ludźmi. Anię poznałam drugi raz na jednym ze spotkań zborowych. Patrzyłam na nią, taką dorosłą i widziałam tą małą Anusię, która marzyła, żeby przytulić się do mamy i pomilczeć. Ona też mnie poznała. Podeszła do mnie, a koło niej szedł wtulony w kolana chłopczyk. Nazwała go Łukasz, wiecie dlaczego prawda? Wie, że tamten Łukasz wyjechał za granicę i osiągnął sukces zawodowy. O jego rodzinie nic nie wie.

Ania jest samotną matką. Mąż nie wytrzymał jej „kompleksu bidula”. Próbowali, ale nie wyszło. To nie była jego wina, jej właściwie też nie. Nikt jej nie nauczył co to jest rodzina. Mama zapiła się na śmierć. Nie wróciła, choć obiecała. Do dziś stoi to zadrą w sercu. Gdyby nie syn… Ania patrzy przed siebie i smutno mówi: mój synek też nie pozna co to znaczy prawdziwa rodzina, ale cieszę się, że ma mamę i tatę, którzy często się spotykają we trójkę. Jest jeszcze malutki, ale kiedyś mu wytłumaczę. Zresztą tli się jeszcze nadzieja, że będziemy rodziną. Ostatnio mąż chciał zrezygnować z separacji i zacząć od nowa. Chcę mieć rodzinę i nauczyć się jej, ale się jednocześnie boję.

Wychodzimy razem i widzę jak Łukasz biegnie do mężczyzny wołając tata, tata. I to spojrzenie Ani pełne oczekiwania i tęsknoty. Znów staje się dziewczynką, ale jej wzrok jest już inny. Radośniejszy. Mężczyzna bierze syna na ręce i obejmuje Anię. Ledwie mnie zauważa, ale nie szkodzi. Widzi kogoś, kogo powinien widzieć.
Życzę im szczęścia i powodzenia w uczeniu się bycia rodziną.

Rodzina – mama, tata,
Może nawet brat i siostra
Pies biegnący po parku
Chomik w klatce
Obiad na stole
Krzepiący uścisk ramion
Chłodząca dłoń na rozpalonym czole
I to słowo jedyne, szczere
Kocham cię synku, córeczko
Wiesz, ja też cię kocham…
… Mamo
… Tato.

(na potrzeby artykułu 4.11.2012 aut. Justyna Nosorowska)

 


 

8-12

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

Gdy córeczka dorasta - rola ojca w życiu dziewczynki i młodej kobiety

Ojciec jest pierwszym i najważniejszym mężczyzną w życiu każdej kobiety. Córka potrzebuje ojca, aby wzrastać w przeświadczeniu bycia kochaną przez pierwszego ukochanego w jej życiu mężczyznę 1. Dzięki temu wykształca się w niej poczucie zasługiwania na miłość innych ludzi.

To ojciec wpływa podświadomie na wybór partnera życiowego. On powinien być wzorem, z którym młoda kobieta będzie porównywać każdego mężczyznę, jakiego spotka na swojej drodze. Ojciec czuły i kochający, sprawia, że dziewczynka wyrasta na pewną siebie i swojej wartości kobietę. Taka kobieta bardziej aprobuje swoją kobiecość, w efekcie jest bardziej ufna i otwarta na mężczyzn. Buduje zdrowe, partnerskie związki, umie zarówno dawać jak i brać w relacji.

Co jeśli relacja z ojcem jest zaburzona? Ojciec jest nieobecny emocjonalnie lub też ciągle krytykuje i strofuje młodą kobietę?

Pamiętam jak kiedyś w przedszkolu był organizowany Dzień Ojca, przygotowaliśmy przedstawienie specjalnie dla naszych tatusiów. Był mój tata, tata Kasi, tata Marka i tatusiowie wielu innych przedszkolaków. Tata Moniki nie przyszedł. Monika nie miała taty, umarł zanim się urodziła. Pomyślałam, że to najgorsze co może być, wychować się bez taty. Kilka lat później zrozumiałam, że może być i tak, że tata „jest”, dostępny w sensie fizycznym, mieszka razem z mamą i córką, ale jakby go nie było.

Sandra (25 lat) jako mała dziewczynka, była oczkiem w głowie swojego tatusia. To on był towarzyszem zabaw, to on przytulał gdy kolejny raz upadła na rowerze i bronił przed mamą, gdy kolejny raz dostała jedynkę z matematyki. Był nie tylko tatą, ale też najlepszym przyjacielem. Potem pod koniec podstawówki wszystko się zmieniło. Już nie był najlepszym przyjacielem i kochanym tatusiem, był tylko ojcem. Sandra nie rozumiała dlaczego… Milczał podczas obiadu, czasem spytał o stopnie i o to z kim się aktualnie umawia i to na tyle. Z czego może wynikać zachowanie ojca Sandry?

Według psychologów jest to typowa postawa ojca wycofującego się. Większość ojców, w okresie dojrzewania swoich córek, wycofuje się ze wszystkich ciepłych gestów. Nie zawsze i nie do końca wiedzą, co się zmieniło, z pewnością jednak czują, że coś się skończyło. Nagle wydaje im się, że fizyczny kontakt z własnym dzieckiem nie jest już odpowiedni. Trzeba go unikać, a relacja tata-córka, nie wiadomo kiedy i dlaczego, stała się relacją kobieta- mężczyzna. To przeraża ojca, nagle nie ma małej, słodkiej dziewczynki. Jest dojrzewająca kobieta, a ojciec nie wie jak zachować się w tej nowej sytuacji. Wielu z ojców podejmie próbę odnalezienia się w nowej roli i z czasem odnajdzie się w niej. Co jeśli nie?

Kiedy ojciec nie docenia w dziewczynce kobiecości, to hamuje jej prawdziwy rozwój.
Kobieta, która nie akceptuje własnego ciała, nadmiernie koncentruje swoje wysiłki wokół zabiegów związanych z poprawieniem wizerunku, bądź też całkowicie odrzuca starania o swój wygląd. Wpływa to także na rozwój psychiczny. Córka ojca wycofującego się, może mieć problemy z poczuciem własnej wartości. W związkach miłosnych będzie szukała kogoś kto będzie bardziej jej opiekunem niż partnerem. Będzie prawił jej komplementy i dowartościowywał. W niektórych przypadkach może to prowadzić do niekorzystnych konsekwencji psychospołecznych np. związków nadmiernie zależnych.

Córka odsunięta przez ojca na boczny tor, może mieć problemy w nawiązywaniu bliskich relacji z mężczyznami. Ojciec, który w tak ważnym etapie życia młodej kobiety, momencie przejścia z dziewczynki w kobietę odmówił jej wsparcia i potwierdzenia jej kobiecości, w pewnym sensie pozbawił ją bezpieczeństwa. Może to generować postawy lęku i niepokoju w sytuacjach stwarzających możliwość intymnych kontaktów z mężczyznami. Jeżeli kobieta nie czuła się podziwiana i afirmowana przez swojego ojca, może nie wierzyć w nawiązanie intymnych relacji z mężczyzną. Będzie przejawiała nadmierną czujność i nieufność.

Druga postawa ojca, która silnie wpływa na kształtowanie się obrazu własnego „ ja” to ojciec wymagający.
Oczywiście każdy ojciec stawia pewne wymagania swojej córce, jeżeli robi to z wiary w jej możliwości, chwali i nagradza za sukcesy, wpływa to pozytywnie na jej rozwój. Jeżeli natomiast stawia bardzo wysokie wymagania, jego postawa jest bardzo krytykująca, to mamy do czynienia z poważnymi konsekwencjami dla poczucia własnej wartości młodej kobiety. Jeśli córka jest przez ojca systematycznie strofowana, pouczana, oceniana bądź porównywana do innych, to naturalną konsekwencją będzie wykształcenie się w niej przekonania, iż po prostu nic nie umie, przez co jest bezwartościowa. Taki ojciec wytworzył sobie w głowie ideał kobiety, któremu ona nie umie sprostać. Buduje się w niej przekonanie, że nigdy nie zadowoli żadnego mężczyzny, nigdy nie będzie wystarczająco dobra, aby ktoś mógł ją pokochać.

Młodej kobiecie potrzebna jest męska aprobata, bez żadnych warunków wstępnych.
A w relacji ojciec – córka nabiera to szczególnego znaczenia. Ojciec ma pomóc dziewczynie zaakceptować siebie. Jego zadaniem jest sprawić, by wierzyła we własną atrakcyjność. To właśnie od ojca młoda kobieta, pierwszy raz powinna usłyszeć, że jest atrakcyjna fizycznie, że rozmowa z nią jest interesująca, że to, czym się zajmuje i interesuje ma wartość. Jeśli ojciec swoje negatywne uczucia wobec dziecka będzie wyrażał w swojej postawie, lekceważył córkę lub odpychał, to odtrącona dziewczynka, a potem kobieta zawsze będzie siebie negatywnie oceniała.

1 D. Kornas-Biela, Męskość, ojcostwo-kryzys i wyzwanie, „Cywilizacja” nr 17, s. 108.

Magdalena Bartkowiak, 24l.

Studentka II roku SUM na UAM-ie,

zainteresowania: komunikacja interpersonalna, psychologia, e-marketing, social media praca licencjacka poświęcona: komunikacji w związku partnerskim

Bibliografia:

1. D. Kornas-Biela, Męskość, ojcostwo-kryzys i wyzwanie, „Cywilizacja” nr 17 (2006).

2. N.H. Wright, Tatusiowa córeczka, czyli o niezwykłym wpływie ojca na osobowość córki, Warszawa1993.

3. J. Wojciechowska, Córki i ich ojcowie, „Charaktery” nr 7 (2005).

Bibliografia:

1. D. Kornas-Biela, Męskość, ojcostwo-kryzys i wyzwanie, „Cywilizacja” nr 17 (2006).

2. N.H. Wright, Tatusiowa córeczka, czyli o niezwykłym wpływie ojca na osobowość

córki, Warszawa1993.

3. J. Wojciechowska, Córki i ich ojcowie, „Charaktery” nr 7 (2005).

 


 

8-12

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

Jego rodzice Cię nie lubią? Jak okiełznać przyszłych teściów

Jacy są najlepsi teściowie?
– Na sto dwa! Sto kilometrów od domu i dwa pod ziemią.

Kto z Nas nie zna kawałów i przysłów o teściach? Można się popłakać ze śmiechu oglądając komedię „Poznaj mojego tatę" z Benem Stillerem i Robertem De Niro, w której pielęgniarz Greg Focker musi stanąć oko w oko z despotycznym ojcem swej narzeczonej, aby poprosić o jej rękę. Z nie lada wysiłkiem i po wielu komicznych wpadkach wreszcie uzyskuje aprobatę teścia.

Ba! Ostatnio natrafiłam w internecie na praktyczne przewodniki typu „ jak zabić teściów” czy „pokonaj teściową jej własną bronią”. Oczywiście wszystko ujęte w formę humorystyczną

Poznałaś fantastycznego faceta, spotykacie się już jakiś czas, więc w pewnym momencie trzeba przejść na wyższy level Waszej znajomości i poznać rodziców ukochanego. Jest to stresujące przeżycie dla przyszłej synowej, i każda stara się jak tylko może, aby wypaść jak najlepiej przed komisją rodzicielską. Jednak nie zawsze obiadek z rodzicami kończy się happy endem jak w filmie. A bycie na wojennej ścieżce z teściami zdecydowanie nie sprawdza się i może nawet oziębić uczucia Twego wybranka. Co zatem zrobić? Tylko w prawdziwym życiu, może już nie być, aż tak do śmiechu…

Krok I : Poznaj źródło ich niechęci
Wrogość przyszłych teściów najprawdopodobniej bierze się ze strachu, że stracą swoje ukochane dziecko. Synek zapewne nie mieszka już od jakiegoś czasu w domowym gniazdku, ale matka Twego wybranka pewnie cierpnie na myśl, że nie będzie już najważniejszą kobietą w jego życiu. Boi się, że odciągniesz go od rodziny, a i jej domowe obiadki do tej pory tak zachwalane, natrafią na poważną konkurencję. Pokaż jej, że nie zamierzasz ukraść jej ukochanego synka, że jesteś wdzięczna za wychowanie tak wspaniałego mężczyzny, przekazanie mu wartości i zasad, dzięki którym to właśnie On zdobył Twoje serce.

Niechęć rodziców Twojego faceta do Ciebie, może też wynikać z faktu, że pochodzisz z rodziny wyznającej odmienne wartości. Co wtedy? Nie wyrzekaj się swoich przekonań, szczególnie jeżeli dotyczą one istotnych dla Ciebie kwestii, ale też bądź otwarta na ich światopogląd. Pokaż, że jesteś osobą, która umie iść na kompromisy. Nie krytykuj zwyczajów panujących w domu ukochanego, nie mów „w mojej rodzinie robi się to zupełnie inaczej” nawet jeżeli coś bardzo Cię razi zachowaj to (przynajmniej na tym etapie) dla siebie.

Krok II : Udowodnij, że Ci na nim zależy
Każdy rodzic najbardziej pragnie szczęścia swojego dziecka, musisz więc zapewnić przyszłych teściów, że traktujesz związek z ich synem poważnie i nie zamierzasz złamać mu serca. Daj im do zrozumienia, że jesteś dumna z tego, że ich syn Cię kocha i jest Twoim partnerem, okazuj mu szacunek i nigdy, przenigdy nie krytykuj go przy rodzicach, a tym bardziej nie nazywaj go „mamisynkiem”.

Nie mów też źle na temat własnych rodziców. Teksty typu : „moi starzy to potwory”, „ mój ojciec nic w życiu nie osiągnął, a matka jedyne co umie to wszystkich krytykować”, nie są na miejscu, nawet jeżeli tak czujesz i masz w stosunku do rodziców bardzo dużo żalu. Takie słowa mogą świadczyć, że to Ty jesteś źle wychowana i nie umiesz pokazać wdzięczności wobec ludzi, którzy starali się robić co tylko w ich mocy, aby jak najlepiej Cię wychować i wprowadzić w dorosłe życie.

Krok III : Nie staraj się na siłę z nimi zaprzyjaźnić
Jeśli za bardzo będziesz starała się przypodobać Jego rodzicom, wyjdziesz na lizusa, a tych jak dobrze wiesz, nikt nie lubi. Nie staraj się za wszelką cenę być znawcą w każdym temacie, jaki zostanie podjęty na rodzinnym obiadku, a tym bardziej nie udawaj, że znasz się na czymś o czym nie masz zielonego pojęcia. Nie pokazuj też, że masz w nosie co przyszli teściowie o Tobie myślą i nie zachowuj się zbyt poufale, bo to przecież jeszcze obcy dla Ciebie ludzie.

Pozwól im podjąć decyzję z jakim dystansem możecie na tym etapie znajomości się zbliżyć. Bądź miła, uprzejma i nie zachowuj się jak na rozmowie kwalifikacyjnej, gdzie należy przemyśleć każde słowo. Po prostu bądź sobą, a zapewne pokochają Cię tak samo jak ich ukochany synek.

PS. Spytanie przyszłej teściowej o przepis na ulubioną zupę pomidorową czy zrazy wołowe Twojego misiaczka na pewno pomoże Ci zaplusować

Magdalena Bartkowiak, 24l.
Studentka II roku SUM na UAM-ie,
zainteresowania: komunikacja interpersonalna, psychologia, e-marketing, social media
praca licencjacka poświęcona: komunikacji w związku partnerskim




7-12


Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

Jak zmienia się życie w związku gdy pojawia się dziecko - czy to koniec namiętności?

Narodziny dziecka wywracają całe życie do góry nogami. Kiedyś byliśmy tylko we dwoje, wszystko planowaliśmy tylko dla siebie, wolni i spontaniczni.

Teraz słowo „spontaniczni” można schować do szuflady. Mały Szkrab zawładnął nami całkowicie, bo wszystko co się dzieje ma związek wyłącznie z Maluchem.

Zwykłe wyjście do sklepu wymaga nie lada logistycznego zaplanowania - musi być dostosowane do pory posiłków, drzemek, zmiany pieluch. To mały człowieczek zdecyduje kiedy zjemy i kiedy pośpimy (albo i nie). Nie ma czasu na nic innego, zwłaszcza na początku, zanim „ogarniemy się” ze wszystkim.

A jak zmienia się związek?
Na pewno nie na gorsze. Jest inaczej, to fakt ale wcale nie gorzej. To prawda, że na początku MY schodzimy na dalszy plan, nie jesteśmy już sami dla siebie, ale jesteśmy my dwoje dla Malucha, przede wszystkim. Jednak nie oznacza to wcale, że namiętność wtedy wygasa. Jeżeli odpowiednio ją pielęgnujemy, to po krótkim uśpieniu, wraca, czasem z większą nawet siłą.

Przecież namiętność to też czuły pocałunek ot tak, po prostu, to przytulenie gdy jest się już naprawdę zmęczonym, to ukradkowy dotyk, czuły gest. Namiętność na takim etapie życia nie musi kojarzyć się wyłącznie z dzikim i namiętnym seksem. To tak naprawdę nasz sposób bycia razem. I w dodatku w nowym, innym już teraz życiu.

Często seks po porodzie przez dłuższy czas jest na bardzo dalekim planie, bo nie ma czasu, bo jest zmęczenie, ból, strach jak to teraz będzie.

Przecież urodziłam dziecko, zmieniłam się „tam”, zmieniłam się w ogóle. Jak partner mnie przyjmie, czy będzie inaczej, czy będę w jego oczach mniej atrakcyjna? Te pytania zadaje sobie każda kobieta, która urodziła dziecko. Nie jest łatwo obudzić w sobie tę kocicę, która królowała w sypialni przed ciążą.

Czasem jest i tak, że dla kobiety poród i ból mu towarzyszący jest tak traumatycznym przeżyciem, że boi się zbliżenia, często nawet boi się kolejnej ciąży.

Powiedzmy sobie szczerze, ostatnie uczucie jakie towarzyszy kobiecie po ciąży i porodzie to brak poczucia własnej atrakcyjności. Figura już nie ta, kilka dodatkowych kilogramów tu i ówdzie które wymagają czasu i pracy, by zniknęły. Do tego często brak czasu na wybranie się do kosmetyczki, na zakupy by odświeżyć garderobę i ubrać „nową” siebie.

Tylko często to wyłącznie nasz punkt widzenia. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, jak widzi nas ukochany mężczyzna.

Zapytałam kiedyś kilku znajomych mężczyzn, jak widzą swoje ukochane po urodzeniu dzieci. Odpowiedzieli niemalże zgodnie, że zdecydowanie zmienił się stopień atrakcyjności ich partnerek, ale nie na niższy lecz na wyższy. Przede wszystkim mają dla małżonek wiele szacunku za to, że pokonały trud porodu. Nie wszyscy Panowie towarzyszyli przy porodzie, ale Ci którzy byli na porodówce zdecydowanie tego nie żałują, bo na własne oczy widzieli, ile kobieta musi znieść. Za to właśnie je uwielbiają i podziwiają. Ponadto wszystkie krągłości, które zyskały, zdecydowanie dodały im seksapilu a kobieta karmiąca to już w ogóle cud!:)

Ja, osobiście podchodzę do tego wydarzenia tak, że dzięki naszej miłości powstało nowe życie, „nasze” maleńkie życie. To sprawiło, ze nasz związek rozkwitł na nowo. Nieważne, że często nie ma czasu lub siły by sobie to okazać. Jednak te momenty, kiedy mamy czas tylko dla siebie, są magiczne, wykradzione, czasem długo wyczekiwane, ale dzięki temu tak wyjątkowe.

Wiem, że są i tacy mężczyźni, którzy towarzyszą partnerce przy porodzie a później ich zainteresowanie nią znika, bo widzieli ją w tych ciężkich chwilach. Ja osobiście nie znam takich mężczyzn, na szczęście.

Nie ma jednej recepty na namiętność w związku, gdy powiększa się rodzina. Każda para musi sama znaleźć swój złoty środek. Ale naprawdę nie jest to takie trudne, czasem tylko potrzeba trochę czasu, bo wielkie rzeczy nigdy nie powstawały „ot tak”.

Można przecież od czasu do czasu wygospodarować chwilę na kolację we dwoje, przy świecach, jak za dawnych czasów. Wbrew pozorom to nie takie trudne, gdy Maluch idzie spać trzeba tylko znaleźć trochę sił, by od razu nie usnąć ze zmęczenia. Wiadomo, że chwile które były kiedyś, już długo nie wrócą, ale to nie znaczy, że te nowe nie przyniosą szczęścia.

Im więcej nad czymś pracujemy, tym później bardziej to cenimy.

Najważniejsze jest jedno – pamiętajmy, że dziecko rodzimy nie dla siebie, lecz to nasz dar dla świata. Kiedyś ono pójdzie swoją drogą, usamodzielni się, założy własną rodzinę. Nie będzie z nami wiecznie.

A MY? Zostaniemy wtedy znów sami, we dwoje. Czy nie warto więc każdego dnia pracować nad tym, by w przyszłości nadal się kochać i umieć spędzać razem czas? By wtedy wciąż umieć cieszyć się sobą? Małżeństwo i namiętność nie kończą się wraz z pojawieniem potomka, to dopiero początek wspólnego, zupełnie innego, ale jakże pięknego życia.

Namiętność jest jak piękny kwiat, bez pielęgnacji i systematycznej pracy nie przetrwa. Warto więc znaleźć w sobie siłę, a przecież we dwoje zawsze łatwiej!

Magdalena Zbytek-Książkiewicz, 30l.




7-12


Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

Przecież to jeszcze dziecko, czyli jak rodzic rozmawia z dzieckiem o seksie

Niedawno usłyszałam w telewizji, że ponad 20.000 nastolatek zostaje matkami. Aż mnie poraziło, spojrzałam na swojego szesnastoletniego syna. On? Ojcem? Nieee, przecież to jeszcze dziecko. Syn popatrzył na mnie i uśmiechnął się: Co byś zrobiła, gdybym ci powiedział, że zostanę tatą? Bez namysłu odpowiedziałam mu: Powiedziałabym, że zostanę babcią.

Potem myślałam nad tym, co usłyszałam. Zastanawiałam się, czy spełniłam dobrze rolę uświadamiając swoje dziecko? Czy w ogóle spełniłam taką rolę? Rozmawiałam z nim o tym? Pewnie łatwiej byłoby mi z córką. Tu mogłabym się podzielić swoim doświadczeniem, emocjami. Co mogłam powiedzieć chłopcu? Ojca nie ma w jego życiu, wybrał coś (nie kogoś) innego. Dziadek? Ooo, na pewno z nim nie porozmawia. Zostaję więc tylko ja.

Odkąd pamiętam, temat seksu był w naszej rodzinie tematem tabu. Nawet nie tabu, po prostu o tym się nie rozmawiało. Nigdy.

Razem z koleżankami uświadamiałyśmy się nawzajem. Rozmawiałyśmy o tym. W domu cisza. Kiedy zaszłam w ciążę bałam się powiedzieć rodzicom (choć miałam już „zaklepanego” narzeczonego i 24 krzyżyk na karku). Chociaż STOP, nie, to nie był strach. To było zażenowanie, bo przecież ciąża bierze się z seksu. Seksu, o którym nie mówiło się w moim domu.

Stres zaowocował zagrożeniem ciąży. Jednak mój syneczek postanowił żyć i się udało. Siedzi teraz naprzeciwko mnie, ma 180 cm wzrostu i z niewinną miną pyta mnie Co byś zrobiła, gdybym ci powiedział, że zostanę tatą? Nie wiem syneczku. Ucieszyłabym się, może troszkę przestraszyła, że tak szybko musisz dorosnąć, zajęłabym się dzieckiem, abyście mogli dalej się uczyć, pomogła finansowo i wsparła. Nie byłby to koniec świata, a wyzwanie, które można potraktować jak coś wspaniałego, bo nowy skarb pojawił się na świecie. Tak, to rozwiązanie na ewentualną ciążę.

A jak przestrzec dziecko przed ciążą? Nie jest to pytanie w stylu, co zjesz dziś na obiad? Wiem, z rodzicami pewnie trudniej rozmawiać na ten temat, niż z kolegą. Rozumiem skrępowanie, jest to przecież intymne przeżycie. Na szczęście od strony fizjologicznej pomogła szkoła. Bogato ilustrowane podręczniki może powodują śmiech i zażenowanie, ale przynajmniej to odpada z głowy udręczonych rodziców. Zajęcia edukacyjne prowadzone przez mądrych nauczycieli - pedagogów (podkreślam mądrych), również pomagają zasnąć zagubionym w tym temacie. Myślę, że rodzicom zostaje to, co najważniejsze. Nauczenie dziecka szacunku i miłości do drugiej osoby. Zrozumienie, że seks to nie wszechobecny w mediach pornos, a związek, w którym również należy się dogadać i uszanować wzajemnie. Takie jest moje rozumowanie, jeśli chodzi o poruszenie tego tematu.

Jednak aby to potwierdzić rozmawiałam ze swoimi znajomymi, jak pokonali ten temat tabu? Z przerażeniem stwierdziłam, że w większości spotkałam się z pełnym zdziwienia pytaniem O seksie??? No co ty, przecież to jeszcze dziecko!! Owszem jak był (była) mały (malutka) zadała takie pytanie. Ale powiedzieliśmy o bocianach, dzieciach znajdowanych na zagonie kapusty. Jest jeszcze na to czas. Hmm, czas? Przecież to dziecko właśnie skończyło naście lat. Statystycznie może zostać już matką, ojcem. Kiedy porozmawiasz? Kiedy przyjdzie i powie Będę miał dziecko?

Pamiętam dzień, kiedy przyszedł do nas mój syn (jego ojciec jeszcze uczestniczył w naszym życiu). Miał wtedy pięć, może sześć lat. Zapytał: Skąd ja się wziąłem? Jego tatuś popatrzył na mnie i… zwiał z pokoju, zostawiając mnie z zaciekawionym dzieckiem. Hmm, no cóż. Nie będę przecież mówić o zbliżeniu między kobietą a mężczyzną. Wzięłam go na kolana i odpowiedziałam: Ty syneczku? Ty się wziąłeś z moich marzeń. Wyobraziłam cię sobie. Wiedziałam, jaki będziesz miał kolor oczu, jakie włoski, jak będziesz się uśmiechał i dawał całusy mamie. Potem wierzyłam, że moje marzenie o tobie się spełni. I jesteś. Dokładnie taki, jak z moich marzeń. To wystarczyło memu synkowi. Nie zadawał więcej pytań. Dzień później poszliśmy do moich rodziców. Mama wzięła mnie dyskretnie na bok i powiedziała: Pytał mnie skąd się wziął? Powiedziałam, żeby zapytał rodziców. Ja już przeszłam przez tematy seksu, nie chcę tego powtarzać. Spojrzałam na swoją mamę. Przeszła przez temat seksu? Z kim? Może z siostrą? Spojrzałam na nią, ale nie, pokręciła głową, że nie z nią. To z kim? Z kim mamo, przeszłaś przez temat seksu? Mówiłaś, a ja zapomniałam? Mama zrozumiała moje nieme pytanie, więc jak zwykle bezpiecznie zmieniła temat: chcesz kawę? Potem już przy kawie, powiedziałam, że mój syneczek zadał mi to pytanie i dostał odpowiedź. To spojrzenie pełne zgrozy mojej mamy. Moje dzieciątko usłyszało to, co powiedziałam. Przybiegło do nas i powiedziało niewinnie: Ja już wiem, skąd się wziąłem. Na próżno mama usiłowała zmienić temat ofiarowując dziecku ciasteczko i czekoladę. Synek owszem, słodycze łaskawie przyjął i powiedział: wziąłem się z marzeń mamusi. Och, aż usłyszałam ten kamień spadający z serca mojej rodzicielki. Powiedziała: ładnie mu odpowiedziałaś. Znów jednak zaniepokoiłam mamę zapewniając ją, że więcej informacji, tym razem fachowych otrzyma moje dziecko, gdy będzie starsze. Na to moja mama pokiwała głową i powiedziała: zrobisz jak zechcesz. Pamiętaj jednak, że on jeszcze przez wiele lat będzie jeszcze dzieckiem. Masz jeszcze czas.

Dziś mój syn jest nastolatkiem. Ma dziewczynę. Wiedziałam, że nadszedł ten czas, kiedy mój syn może mieć mnóstwo pytań na temat seksu. Przyszedł do mnie któregoś dnia i usiadł naprzeciwko. Powiedział, mamo, chciałbym cię o coś zapytać. Wiem, że mi powiesz, ale wiesz.. trochę się krępuję. Nie wiem z kim jednak mógłbym o tym porozmawiać. W duchu jęknęłam i pomodliłam się o mądrość w przekazie. Mamo, chodzi mi o seks. Nie, jeszcze tego nie robiłem, ale kiedyś przyjdzie ten moment. Mieliśmy poruszany ten temat w szkole na Wychowaniu do życia w rodzinie, teoretycznie wiem, co i jak. Uff – odetchnęłam z ulgą. Szczegóły mogłam więc pominąć, duży plus dla szkoły. Rozumiem, że nie chcesz pytać jak wygląda zbliżenie i skąd się biorą dzieci? Roześmiał się Nie, mamo to wiem, wiem też jak się zabezpieczać, ale powiedz, skąd będę wiedział, że to właśnie ta dziewczyna? Nie chcę z byle kim, byle był za mną ten pierwszy raz. Pomyślałam sobie: Boże dzięki ci za tak mądrego syna. Odpowiedziałam: synu, to nie są łatwe sprawy. Nie jest do końca tak, że wiesz, że to „ta”. Musicie oboje tego chcieć. Nie na siłę, nie bo już inni to robili, a wy jeszcze nie. To ma być przemyślana decyzja. Kiedy jednak oboje się zdecydujecie, pamiętaj, że dziewczyna potrzebuje czułości, szacunku. Dla niej jest to akt nieodwracalny, nie może wspominać swego pierwszego razu z odrazą, czy wstydem. Seks może być piękny, kiedy jest oparty o wzajemne uczucie. Nawet jeśli później okaże się, że to jednak nie „ta” nie będziesz miał poczucia, że kogoś skrzywdziłeś. To jest ważne. Syn przytulił się do mnie a ja spojrzałam na niego. Może to jeszcze dziecko, ale mam nadzieję, że i przy takiej okazji zachowa się jak dorosły, odpowiedzialny człowiek.

Jedyne co mi teraz zostało, to życzyć im, aby ten pierwszy raz był piękny i satysfakcjonujący dla obojga. Bez konsekwencji.

APEL DO RODZICÓW:
Niestety opowieści o bocianach, kapustach i innych legendach można włożyć już do lamusa. Drodzy rodzice spójrzmy prawdzie w oczy. Nasze dzieci są bardziej doświadczone niż my myślimy. Doświadczone fizycznie a nie psychicznie i edukacyjnie, bo mama i tata spoglądając na swoje potomstwo myślą: Seks? Eee, przecież to jeszcze dziecko. Mam czas.




5-12


 

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

Czytaj więcej...

Spacerowy plan awaryjny – czyli co zrobić, gdy dziecko ma swoją wizję wyjścia z rodzicami

Spacer czy też zakupy z dzieckiem dla większości oznaczają mile spędzony czas. W szczególności niedzielny popołudniowy spacer jest synonimem relaksu i wypoczynku.

Wiadomo, nieraz zdarzy się, że maluch pokaże na co go stać, na przykład w napadzie histerii, bo akurat w sklepie chce natychmiast dostać zabawkę albo do zjedzenia lizaka, czy też na spacerze pragnie pójść w zupełnie inną stronę niż my. Lecz przeważnie przytrafia się to każdemu z nas raz na jakiś czas i ważne jest, żeby nie pozwalać dziecku zobaczyć, że takim histerycznym zachowaniem może coś wskórać. Jednak co począć, gdy nasza pociecha zbyt często odmawia współpracy z nami? W końcu to żadna przyjemność biegać za maluchem, a zarazem pilnować, żeby nikt nie ukradł wózka, albo denerwować się kiedy w sklepie dziecko dostaje histerii.

Stare porzekadło mówi „jak nie siłą, to sposobem”. I właśnie tutaj potrzebny będzie dobry sposób. Oczywiście każdy rodzić musi wypracować sobie swój „plan działania”, jednak poniżej postaram się przedstawić listę, kilku sprawdzonych sposobów na spacerowe kłopoty.
1. Zabierzmy ze sobą coś do pochrupania dla malucha – często pod wpływem chwili decydujemy się pospacerować dłużej niż na początku planowaliśmy, bądź przypominamy sobie, że jeszcze trzeba iść coś dokupić na obiad, dlatego też warto ze sobą mieć np. chrupki kukurydziane lub wafelki ryżowe, które głodny malec będzie mógł pochrupać na spacerze
2. Koniecznie trzeba pamiętać o piciu – krótko, spragniony maluch to zły maluch
3. Przyda się zabawka – najlepiej grzechotka, lub piszcząca maskotka, która zainteresuje dziecko, gdy znudzi go oglądanie świata, a gdy maleństwo już pewnie chodzi może to być zabawka do prowadzenia na drążku lub sznurku
4. Opowiadajmy dziecku co się dzieje w koło niego – nawet noworodek lubi słuchać głosu rodziców, działa on uspokajająco. A starsze dziecko, ciekawe świata poznaje w ten sposób nowe słowa
5. Kiedy maluch wpadnie w histerię starajmy się go uspokoić – wiadomo, że i dzieckiem i nami targają w takiej sytuacji silne emocje, ale trzeba starać się opanować, gdyż dziecko widząc, że my nie radzimy sobie z emocjami, nie będzie miało skąd brać przykładu
6. Idąc na większe zakupy kupmy maluchowi np. bułkę bądź weźmy jakąś zabawkę – jeżeli dziecko zacznie domagać się kupna zabawki można śmiało powiedzieć, że przecież już ma, albo że samochodzik czeka na niego w domu. Można też, przed zakupami zaznaczyć, że pójdziemy pooglądamy zabawki, ale nic nie będziemy kupować, jeśli się powie to w odpowiedni sposób dziecko na pewno zrozumie

Oczywiście są to tylko podstawowe rady, gdyż tyle jest sposobów ile rodziców i dzieci. Ważne jest by wychodząc gdzieś nastawić się na mile spędzone chwile. Z biegiem czasu każdy z nas – rodziców – opracuje swoje sposoby na spacerowe problemy. Ja na przykład zawsze w zanadrzu mam pęk starych kluczy, żeby w razie czego dać je synkowi, dla którego cały świat przestaje istnieć, gdy je dostanie. Drugim sprawdzonym w stu procentach sposobem na ukojenie nerwów mojego dziecka jest piosenka Gotye „Somebody that I used to know”. Fakt, że czasami mam już jej serdecznie dosyć, ale najważniejsze, że jak tylko synek usłyszy pierwsze jej nuty jego nastrój zmienia się momentalnie.

A może i Wy drodzy rodzice podzielicie się swoimi sposobami?

Iwona Czyżykowska, 28l.

 


 

5-12

 

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

 

Czytaj więcej...
Subskrybuj to źródło RSS