Czy w dzisiejszych czasach, gdy rozwody są bardzo częstym zjawiskiem, jest możliwy długoletni, stabilny i uczciwy związek?
- Napisane przez Justyna Reczeniedi
- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
Moja odpowiedź jest jednoznaczna: TAK, jak najbardziej – jest możliwy udany, trwały związek, oparty na dojrzałej miłości. I wszystkie dobrze o tym wiemy. Chyba każda z nas zna chociaż jedną parę, która może świecić przykładem długoletniej więzi, choć rozstania i rozwody są zjawiskiem dużo częściej spotykanym.
Podzielę się kilkoma refleksjami na ten temat, choć pewnie nie odkrywam tu nic szczególnego. Prawdy, które tu przytoczę, zostały już dawno sformułowane przez mądrych ludzi; nie są to żadne tajemnice, spotykamy się z nimi na każdym kroku – wszyscy możemy je stosować we własnym życiu.
Sukces zaczyna się wtedy, kiedy jesteśmy w stanie naprawdę kochać. A miłość jest czymś, czego można się nauczyć. Jednak trzeba ją najpierw dostrzec i przyjąć. Nie jest to łatwe. Dlaczego? Żebyśmy mogły świadomie przeżyć miłość i dojrzały związek, najpierw musimy same siebie zmienić. Zresztą to dotyczy także mężczyzn – „wystarczy” wspólnie poznać małe-wielkie recepty miłości i korzystać z nich!
Pierwsza z nich to akceptacja jako przyjęcie partnera takim jakim on jest, łącznie z jego granicami oraz szukanie w nim dobrych stron. Kiedy poznałam swojego męża widziałam w nim pasmo zalet, dosłownie same cechy idealnego mężczyzny. To się po paru latach bardzo nie zmieniło, ale nie raz odczuwam potrzebę przypomnienia sobie tego, z kim jestem. Czuję radość, kiedy uświadamiam sobie, jak wiele jest w nim dobra, jak bardzo mi imponuje. Na co dzień to nie jest takie proste, bo wszyscy żyjemy w świecie, w którym programujemy się w sposób negatywny. Mam na myśli np. stres w pracy, informacje sączone w mediach, choroby, problemy finansowe... Te pejoratywne zjawiska rodzą pejoratywne myśli, które budzą w nas okropne emocje, a one z kolei wytwarzają własną rzeczywistość. W myśl zasady, że prawdopodobne jest, że zdarzy się to, czego się obawiamy. I piekło w domu – gotowe.
Jeśli opanuje nas wrogość, gniew, zazdrość, nasza energia miłosna pójdzie na marne. Myśląc w tym momencie, że tylko my mamy rację obrażamy partnera, a on może nie pozostać nam dłużny. Dlatego w sytuacji kryzysowej, zanim dojdzie do wzajemnego obrażania się, warto policzyć do dziesięciu. W tym czasie podejmuję decyzję, czy chcę kochać i czy jestem skłonna wybaczyć i uszanować tę drugą osobę. W obliczu trudności siła szacunku do partnera połączona z cierpliwością jest czymś nieodzownym! Chodzi także o spojrzenie na mężczyznę nie zawierające ocen, bez porównywania z innymi. Będzie szczęśliwy dopiero wtedy, kiedy poczuje akceptację bez zastrzeżeń, kiedy poczuje szczere uznanie, poszanowanie jego potrzeb. To powinno go uskrzydlić.
Uważam, że warto popracować też nad tym, żeby nasze oczekiwania nie zawsze były górą, ale żebyśmy wyćwiczyły w sobie zdolność dawania. Jeśli dajemy miłość bezinteresowną, zawsze się to zwróci.
Ważnym filarem miłości jest przyjaźń. Rozmawiajmy z ukochanym otwarcie i szczerze – biorąc oczywiście pod uwagę jego granice; wymieniajmy myśli, skarżąc się, ale nie oskarżając. W tej komunikacji wymagane są umiejętności słuchania drugiego człowieka. Jeśli kogoś kochamy, to powinnyśmy się nauczyć patrzeć w tym samym kierunku i współdziałać dla tych samych celów. A te cele – w sposób ciągły określać na nowo. Postarajmy się jasno sformułować czego oczekujemy od życia, w miłości, od partnera. Kiedy sobie to uświadomimy, możemy mieć nadzieję, że nasze marzenia i wyobrażenia się spełnią.
Chyba nie muszę nikomu przypominać o sile dotyku, potrzebie czułości, która jest bardzo ważnym elementem udanego związku. Miłość wymaga tego, by wziąć czasem ukochaną osobę za rękę, przytulić, pogłaskać... Każda z nas doskonale wie o co chodzi i świetnie sobie z tym radzi. Wystarczy dobra wola.
Jest jeszcze coś według mnie fundamentalnego – w miłości nie wolno zamykać drugiego człowieka, sprawiać, że będzie miał poczucie braku powietrza i będzie chciał uciec. W partnerstwie ważna jest wolność wewnętrzna, szacunek dla autonomii drugiego, zgoda na inność. Nauczmy się tak kochać drugą osobę, by nie stawiać barier, kochać bezwarunkowo, bez żadnych ograniczeń. To nie znaczy jednak, że nie mamy prawa stawiać warunków. Dobrze jest, kiedy potrafię powiedzieć: „Przeszkadza mi to...”, „To, co zrobiłeś było dla mnie bolesne”... Ale nie możemy od mężczyzny wymagać doskonałości, nie popadajmy w złudzenia!
Dodam, że każda miłość niesie za sobą w pewnym stopniu jakieś ograniczenie wolności. Ale wyrzeczenie się jej powinno być dobrowolne; nie możemy wymuszać na parterze czegoś, co może rodzić w nim bunt i chęć wycofania się. Bo jak ktoś mądry stwierdził: między ludźmi ostanie się tylko taka miłość, która jest miłością pomimo wszystko – poprzez dobrowolne ograniczenie oczekiwań wobec partnera.
Wydaje mi się, że trudno przecenić siłę słów – a więc nie zapominajmy o pochwałach. Wiemy, jacy są pod tym względem mężczyźni...! Nawet jeśli mamy powiedzieć prawdę, gdy przeholował – mówmy to szczerze i z intencją udzielania pomocy; nie wygarniajmy mu, co myślimy o jego przyzwyczajeniach, rodzinie itp. itd.
W długoletnim związku bardzo ważne jest zaufanie. Uczciwość, lojalność – to powinno być dla obu stron oczywiste. Nie wyobrażam sobie, by między dwojgiem kochających się ludzi nie było zaufania. Jest to kwestia wyrzeczenia się chęci zawłaszczenia drugim człowiekiem, wyrzeczenia się zazdrości. Wiem, w niektórych przypadkach nie jest to łatwe...
I jeszcze jedno: to, co nazywamy namiętnością moim zdaniem warto zawsze na nowo ożywiać. W jaki sposób? To chyba temat na oddzielny artykuł Zwróćmy jednak uwagę: uczucia prawdziwe, dojrzałe, cechuje dużo mniejsze natężenie, ale za to większa trwałość. Co nie oznacza, że nie powinnyśmy być dla swojego mężczyzny stale atrakcyjne!
Jeśli te wszystkie sposoby nie działają... (choć jest to mało prawdopodobne) – może pomocna być refleksja, medytacja, modlitwa... by dojść do ładu przede wszystkim z samą sobą. Każdy związek jest inny, bo każdy z nas jest inny. Trudno tu przyłożyć etykietę.
Często na zaproszeniach ślubnych widuje się taką sentencję: miłość nie jest tylko uczuciem. To prawda. Ona stoi ponad zazdrością, gniewem i tymi wszystkimi emocjami, które zagrażałyby miłości, gdyby była tylko samym pozytywnym przeżywaniem więzi. Bo w każdy, nawet najbardziej udany związek wpisane jest coś w rodzaju rozczarowania. Nie bójmy się tego, to normalne. Rozczarowanie nie jest końcem miłości! Wprost przeciwnie – kiedy się z tym pogodzimy, nastąpi wejście w nową, dojrzałą fazę związku. Warunek jest wtedy jeden: wybaczyć ukochanemu swoje rozczarowanie. Wówczas rodzi się przywiązanie, poczucie odpowiedzialności, wdzięczność. Wspólnie przechodzimy przez konflikty, problemy, katastrofy – nie da się tego uniknąć, ale nasza więź jest coraz bardziej trwała.
A zatem starajmy się tak kochać, by same siebie przezwyciężać – wciąż na nowo wybaczać i godzić się na siebie wzajemnie. Jeśli ktoś potrafi tak funkcjonować, to znalazł klucz do udanego, szczęśliwego, trwałego związku, których na tym świecie wbrew pozorom bardzo wiele.
To wyjątkowe szczęście – być kochanym; według mnie to dar, za który trzeba chyba Bogu bardzo dziękować, jeśli się go w życiu otrzymało.
Przeczytaj wywiad z Justyną Reczeniedi. Kliknij tutaj
Relacja z koncertu promocyjnego książki „Spotkania” Justyny Reczeniedi
Justyna Reczeniedi – solistka Warszawskiej Opery Kameralnej – jest autorką bardzo udanej i pięknie wydanej biografii Bogny Sokorskiej (2011), natomiast ostatnio ukończyła pracę nad zbiorem opowiadań pt. "Spotkania", co jest o tyle oryginalne, że jest przede wszystkim śpiewaczką operową. Ma konkretny dorobek fonograficzny (pięć płyt, współpraca z EMI Music Polska), w klasycznym środowisku muzycznym jest rozpoznawalna. Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim, więc wartości literackie są jej również dobrze znane.