Menu

logo tjk main 

Anioły są wśród nas. Dobro nie potrzebuje skrzydeł

FOTO: Paweł Lech FOTO: Paweł Lech

Tak często narzekamy na życie, świat, monotonię, nudę. Nie jesteśmy zadowoleni z życia, ciągle czegoś nam brakuje. Marzymy, ale jednocześnie tak bardzo się boimy, gdy zbliża się szansa spełnienia marzeń. Gdy decydujemy się na ich zrealizowanie, tak często wycofujemy się, bo inni patrzą na nas jak na dziwolągów. Wybieramy wtedy to życie, które wcale nie smakuje nam jak tort, ale spleśniała kanapka.  

Jednak można żyć, mimo przeciwności, mimo bólu, cierpienia, rozczarowań, łez. I nie ma wyjątków. Każdy może tak żyć. Cena za szczęście jest wysoka. Dużo cierpliwości, załamań, nadziei - cała mieszanka uczuć temu towarzyszy. Warto jednak wyjść z tej pułapki „poczucia komfortu” i zacząć życie dzieląc je na obowiązki, jak i na przyjemności. Takie egoistyczne, chociaż nie jest to dobre określenie. Tutaj ten egoizm pozwala nam na bycie szczęśliwą, także i dla naszego otoczenia, naszych bliskich.

Mówiąc o spełnianiu marzeń chcę wam opowiedzieć o „Malutkiej”. Tak ją nazywają przyjaciele. Justyna Wacławik. Jej życie nie rozpieszczało. Doświadczyła w nim dużo bólu, strat, ale jeśli nawet przygięło ją to do ziemi, to powstała. I to jak. Z hukiem.

Chociaż wcześniej nie jeździła na motocyklu, wsiadła na maszynę i zaczęła się ścigać na torach motocyklowych. Udowodniła, jak to powiedział jej przyjaciel, że stereotyp „jeździć jak baba” stał się komplementem. Drobna, uśmiechnięta dziewczyna, z iskrą w oku, dawała łupnia facetom, jeżdżąc jak zawodowiec.

Do dnia kiedy…


Wszystko było jak zawsze. Przygotowane maszyny, skupienie i radość jednocześnie. Ostatni całus ukochanemu i jazda na tor. Nic nie zapowiadało nieszczęścia. Justyna przecinała kolejne kilometry na torze, pięknie składając się do zakrętów. Była z motocyklem jednością. Szczęście w sercu, uśmiech ukryty w kasku. I nagle zderzenie, ból, ten straszny ból. Na Justynę z całą prędkością wbił się jeden z wielu motocykli jadących po torze. Ktoś nie zapanował nad pędzącą maszyną.


Przerażenie na torze, szok.. Wszyscy zamarli. A najbardziej najbliżsi. Potem czekanie na wyrok. Ze strachem, poczuciem bezradności. Wyrok nadszedł, straszny, ale na szczęście nie ten ostateczny. Justyna żyje. I to jest najważniejsze. Ale diagnoza była druzgocząca. Doszło do złamania 5 kręgów w odcinku piersiowym i lędźwiowym, ma pękniętą kość krzyżową i połamane zęby. Justynie groził paraliż. Wysiłek lekarzy był ogromny i na szczęście ta groźba odeszła. Justyna przeszła operację i marzy o tym, żeby … chodzić. Rehabilitacja i leczenie to ogromne pieniądze. Jej ukochany zaczął sprzedawać wszystkie motocykle. Ale wizja 450 tysięcy przekraczała możliwości jego i bliskich Justyny. Poprosił o pomoc przyjaciół.


I wtedy …


W ciągu zaledwie kilku dni pojawiło się kilkadziesiąt tysięcy od przyjaciół i nieznajomych, których połączył jeden cel - postawić Justynę na nogi. Rozpoczęły się licytacje, każdy wystawia coś od siebie, zorganizowano zrzutkę w Internecie. W ciągu kilku dni nieznajomi sobie wcześniej ludzie, stali się wspierającą rodziną. Z radością patrzymy na każdą ofertę, każdy pomysł jak pomóc.


Justyna powiedziała, że nigdy nie wsiądzie na motocykl, ale myślę, że tu zadecydował strach a nie postanowienie. Ta dziewczyna nadal jest iskrą. Dąży do powrotu do zdrowia, nawet jeśli się boi, nie pokazuje tego. Jest moim wzorem. Nie poddaje się. I szczerze mówiąc, ja ją widzę na maszynie. Może nie od razu na tor, ale wsiądzie na niego. Uruchomi motocykl i pomalutku znów wróci do swoich marzeń sprzed wypadku. Jeśli jednak nie, my motocykliści uszanujemy to. Dla nas najważniejsze jest to, żeby była szczęśliwa.


Co ja mogę zrobić?


Opublikować post o Justynie, opowiedzieć, jak wspaniałą, dobrą i cierpliwą jest dziewczyną. Dziś, gdy zapytamy ją jak się czuje, czujemy od niej siłę i samozaparcie. Nie zdziwię się, że już niedługo będzie znów biegła przez życie dając szczęście innym. Ktoś może powiedzieć, że jazda na motocyklu nie jest dla kobiet. Wszystko jest dla kobiet, jeżeli spełniają marzenia. Wszystko jest dla ludzi, byle się nie zatracać, nie zapominać o innych. Justyna nie zapomina. Ja też nie i wszystkie dziewczyny, które tak, jak my, jeżdżą motocyklami. Mamy rodziny, przyjaciół, bliskich. Może się o nas martwią, ale jednocześnie cieszą, że jesteśmy szczęśliwe (o tym będzie w innych artykułach). Ale teraz najważniejsza jest nasza „Malutka”.


Co możecie zrobić Wy, drodzy czytelnicy?

Przeczytać o Justynie, czerpać od niej siłę i determinację, żyć pełnią życia i podnosić się z kolan, nawet gdy czujecie ciężar na swoich barkach.

I .. wspomóc leczenie Justyny. Pokazać, że dobro istnieje, a anioły są wśród nas, nawet wtedy, gdy nie widać skrzydeł.

https://zrzutka.pl/gvmp8h?fbclid=IwAR07jzgJ_eHugR_hrjoc_N28_tro7MnDdIWW8hKTcXmXIj2wex-A0x0DvOs


I nie zapominajcie żyć. Bo oprócz mroków, to zawsze są jeszcze zapachy i kolory. Chociaż czasem jest bardzo ciężko. Gdy wydaje się nam, że nie ma już światełka w tunelu, a nadzieja nie jest dla nas .. wierzcie mi .. to zawsze jest przed nami i dla nas. Może czasem trzeba poczekać, może nauczyć się patrzeć inaczej, a może to już jest koło nas.. jak np. anioły do tej pory niewidoczne, ujawnią się, aby wesprzeć, gdy już wyjątkowo ciężko. Masz tu przykład Justyny i jej aniołów w kaskach.


Justyna Nosorowska

 

Zrzut ekranu 2023 09 20 111827 Zrzut ekranu 2023 09 20 111929

FOTO: Paweł Lech

powrót na górę