Jak budować dobre relacje z ludźmi?
- Napisane przez Justyna Reczeniedi
- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
Istnieje parę prostych zasad, które pomagają w tym, by pozyskać przychylność ludzi. To nie są sposoby na to, by znaleźć prawdziwych przyjaciół, ponieważ do tego, trzeba mieć według mnie naprawdę wiele szczęścia. Są to zasady, by zbudować dobre relacje z ludźmi – w teorii banalne, trudne do zastosowania w praktyce, jednak summa summarum niezwykle skuteczne.
Przytoczę tu najważniejsze z nich, starając się poprzeć je przykładami z własnego życia. Mądrości, na podstawie których piszę ten artykuł, nie wymyśliłam ja, lecz pochodzą w dużej mierze między innymi z książki „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” Dale’a Carnegie. Mam zamiar stosować je w życiu, widząc jak autorzy tych tez (już prawie sto lat temu) głęboko przeanalizowali naturę ludzką. Oto klucz do zagadnienia w tak zwanej pigułce.
Nie krytykujmy. Krytykując, ganiąc innych nie spowodujemy zmiany, ale trwałą w nich urazę! Niestety w swoim życiu często tę zasadę łamałam. Wydawało mi się, że w kontaktach z ludźmi powinnam być szczera i spontaniczna. Ale nigdy nie wychodziło mi to na dobre. Teraz wiem, że ludzie, wobec których byłam krytyczna, żywią po dziś dzień urazę do mnie, tylko dlatego, że w niezbyt delikatny sposób próbowałam wyrazić swoją opinię. Było też na odwrót. Kiedyś podarowałam pewnemu koledze po fachu nagraną przez siebie płytę – tylko po to, by mógł jej z przyjemnością wysłuchać. Zupełnie nie spodziewałam się, że kolega napisze do mnie długi SMS, w którym doszczętnie skrytykuje mój sposób wykonania. Dlaczego to zrobił? Myślę, że napisanie niepochlebnej opinii na temat mojej płyty mogło wywołać w nim poczucie, że jest większy, mądrzejszy, wie lepiej ode mnie. Ja natomiast, jak nietrudno odgadnąć, poczułam się zmiażdżona. Czy sądzicie, że ten człowiek, z którym potem wiele razy pracowałam i który był dla mnie w innych okolicznościach właściwie całkiem miły, wzbudza moją sympatię? Spowodował tylko trwałą urazę i nic poza tym.
Pamiętajmy, że krytyka zawsze wraca. „Nie sądź, byś nie był sądzony” – mówi najstarsza księga świata. Raniąc ludzi nie tylko nic nie zmieniamy, ale „nie potrafimy cofnąć raz zadanych ciosów”. Jeśli chcesz komuś coś wyrzucić, może najpierw zacznij od siebie? To na pewno o wiele bardziej bezpieczne. Krytykując innych narobisz sobie wrogów, ponieważ ludzie nie zawsze kierują się logiką. Najczęściej są powodowani emocjami, pełni uprzedzeń, różnych preferencji, miłości własnej i dumy. Potępiać i narzekać potrafi każdy. Łatwo jest też pouczać... Ale ciekawa rzecz... zauważyłam, że naprawdę wielcy ludzie – artyści, z którymi miałam szczęście pracować, nigdy nie mówią o innych źle!
Wyrażajmy uznanie. Jednym z największych motorów ludzkiej natury jest potrzeba BYCIA WAŻNYM. Niektórzy nazywają to nawet „żądzą” bycia wielkim, uznanym. Potrzeba bycia ważnym odróżnia nas od zwierząt i spowodowała rozwój cywilizacji. Dlatego uznanie i zachęta – wyrażone w sposób szczery – mogą odmienić życie człowieka. Jednak nie może być to pochlebstwo. Jaka jest różnica między pochwałą a pochlebstwem? Pierwsze jest szczere, płynące z serca, a drugie to tylko tania gadanina. Jeśli zadamy sobie trud wyszukania w innych ich dobrych cech, to nasze uznanie, zainteresowanie „zacznie czynić cuda”. Odwołam się do prostego przykładu: nic tak nie cieszy dziecka jak zainteresowanie i szczere, uczciwe uznanie ze strony rodziców. My dorośli jesteśmy tylko ludźmi i wszyscy pragniemy należnego nam uznania.
Okazujmy zainteresowanie. Zanim kogoś ocenimy, skupmy się na jego potrzebach, spróbujmy popatrzeć jego oczami, przyjmijmy jego punkt widzenia. Jeśli jednak będziemy chcieli komuś za wszelką cenę zaimponować, wzbudzić zainteresowanie swoją osobą – nigdy nie zyskamy przychylności. Wszystkim nam znane są osoby, które wszelkimi sposobami usiłują zwrócić na siebie uwagę. Czy lubimy ich towarzystwo? Ludzie nadmiernie skupieni na sobie popadają w problemy i niepowodzenia.
A zatem: interesujmy się problemami drugiego człowieka, doceńmy jego dobre strony. Jeśli nie zainteresujesz się drugą osobą, nie masz co liczyć na zrozumienie. W moim artystycznym życiu stosuję taką zasadę: zanim wyjdę na scenę powtarzam sobie: „Wspaniale jest występować dla takiej publiczności. Cieszę się, że ci ludzie poświęcają teraz swój czas”. Zdaje mi się, że publiczność chyba to odbiera i naprawdę jest wdzięczna.
Jeśli chcemy zdobyć przychylność, to musimy zacząć od robienia różnych rzeczy dla innych ludzi. Działa to tak, że jeśli zainteresujesz się kimś, on z pewnością zainteresuje się tobą. Ale jak każda zasada dotycząca kontaktów międzyludzkich musi to być SZCZERE.
Uśmiechajmy się. Uśmiech także pomaga – oczywiście tylko taki, który jest szczery, serdeczny i płynie z głębi serca. Ale musisz się „autentycznie cieszyć ze spotkania z ludźmi, jeśli chcesz by oni cieszyli się także”. Nie traćmy czasu na myślenie o „wrogach”. Jeśli wyeliminuję krytykę, a patrząc na sprawy oczami innych, zacznę wyrażać uznanie, to ludzie odpłacą mi uśmiechem za uśmiech, który także zawsze wraca.
Zapamiętujmy imiona i nazwiska. Ja osobiście mam z tym ogromny kłopot. Podobno nie ma nic gorszego niż przekręcanie czyjegoś nazwiska lub ignorowanie jego imienia. Wynika to z tego, że” dla większości ludzi najpiękniej brzmiącym słowem jest właśnie jego imię”, a jego nazwisko „interesuje go najbardziej spośród wszystkich nazwisk na świecie”. To oczywiste i nic tego nie zmieni. Dobrym więc sposobem na zjednanie sobie ludzi na początku znajomości jest zapamiętywanie ich imion oraz okazywanie im zainteresowania, a przy tym spowodowanie, że będą czuli się przy nas ważni.
Często niechcący popełniam gafy. Bardzo trudno jest mi od razu zapamiętać imię osoby, którą poznaję. Ale jest na to sposób: uparcie powtarzam w myślach to imię parę razy, dzięki czemu szybko się ono utrwala w mojej pamięci. Nie ignorujmy tej zasady – imię i nazwisko człowieka stanowi jego „świętą własność”.
Uważnie słuchajmy. Nic nie schlebia bardziej niż uważne słuchanie. Może być ono „największym komplementem dla mówiącego”. Każdy z nas szuka życzliwego słuchacza, by móc podzielić się z nim swoimi spostrzeżeniami, zainteresowaniami, a czasami i ciężarem. Dlaczego tylu ludzi uczęszcza do lekarzy, „chuchając na zimne”? Może dlatego, by móc się przed kimś wygadać? Ludzie, z którymi rozmawiamy często najbardziej przejęci są sobą i swoimi sprawami. My także, przyznaję, że i ja. Jak zainteresować rozmówcę? Mówić o rzeczach, które interesują jego, które są dla niego ważne, mówić o tym, co wzbudza w nim entuzjazm. Jeśli się dostosujesz, rozmowa stanie się przyjemnością, a jeśli wdrożysz to jako zasadę – twoje życie nabierze pełni. Zrób coś, nie oczekując nic w zamian, za co rozmówca nie będzie musiał się odwdzięczać. Tę prawdę wyrażono w Biblii: „Czyń innym tak, jakbyś chciał, by czynili tobie”. Jeśli chcesz akceptacji, stosuj to w swoim życiu – doceń drugiego człowieka, okaż mu zainteresowanie, dostrzeż jak bardzo jest ważny. „Każdy z nas pragnie małych dowodów uznania”.
Unikajmy kłótni. Ach, jak bardzo żałuję niektórych swoich poczynań! Dopiero z perspektywy widzę, że wchodząc w konflikt – od początku stałam na przegranej pozycji. Kłótni nie da się wygrać! Istnieje tylko jeden sposób, żeby zwyciężyć kłótnię – unikać jej! Co z tego, że udowodnisz, że masz rację, kiedy druga strona poczuje się zraniona? Poza tym w większości przypadków „kłótnia i tak kończy się tym, że każda ze stron przekonana jest jeszcze bardziej o swojej racji”. Czuję, że osobiście przegrałam wiele kontaktów z ludźmi przez to, że wdawałam się w zajadłe spory. Nigdy nic dobrego z nich nie wynikało. Traciłam tylko panowanie nad sobą, wprowadzałam się w stan okropnego zdenerwowania. Żal mi dziś straconych nerwów i zawiedzionych nadziei. Czy nie lepiej było taktownie, w poszanowaniu czyjegoś punktu widzenia, po prostu załagodzić sytuację? Powinnam była więcej słuchać, szukać punktów wspólnych, by wreszcie – przyznać się do błędu.
Nigdy nie mówmy: „nie masz racji”. Carnegie napisał: „Jeśli powiesz komuś, że się myli, czy sądzisz, że zgodzi się z tobą? Nigdy! Ponieważ wymierzasz mu w ten sposób silny cios: kwestionujesz jego inteligencję, sądy i przekonania, burzysz dumę i szacunek, jaki dla siebie żywi. A to musi spowodować chęć odwetu. Nigdy jednak nie nakłoni go do zmiany zdania. Nie pomoże ci nawet logika Platona czy Kanta, ponieważ zraniłeś jego uczucia”. Ale co w sytuacji, gdy naprawdę musisz komuś coś udowodnić? Jest na to rada – zrób to DELIKATNIE i TAKTOWNIE, bez ataku i presji. Ludzie bardzo źle znoszą bezpośrednią krytykę, dlatego należy zrobić to POŚREDNIO – zwrócić uwagę na to co jest dobre, pochwalić i ewentualnie udzielić pomocy, nie obrażając nikogo.
Przyznawajmy się do własnych błędów. Naprawdę warto przyznać – nawet samemu przed sobą – że się może nie mieć racji. Można powiedzieć: „Mogę się mylić, ale wydaje mi się ,że...”. Takie stwierdzenie nie rozpęta żadnej kłótni. Okaż szacunek drugiej osobie i nie spieraj się, nie odbieraj jej „poczucia ważności”. A jeśli okaże się, że ty nie masz racji – postaraj się natychmiast to przyznać. Lepiej być samokrytycznym; w momencie gdy wyprzedzamy reprymendę de facto możemy jej uniknąć. A więc zanim skrytykujesz – przyznaj się do własnych błędów. Przyjazne podejście i uprzejmość będą silniejsze niż furia i gniew.
Nie przerywajmy. To kolejna kwestia, z którą walczę od jakiegoś czasu. A zasada wyraźnie mówi: pozwól się wygadać! Bardzo trudno mi wysłuchać kogoś, kto nie ma racji – natychmiast mam ochotę mu przerwać. Czasem wymaga to anielskiej cierpliwości.
Przytoczę teraz historię, której doświadczyłam na własnej skórze. Jest ona związana z przerywaniem, a jednocześnie potwierdzeniem tezy, że „jeśli chcesz mieć przyjaciół, pozwól by przyjaciele byli lepsi od ciebie”, gdyż nawet oni wolą opowiadać o swoim osiągnięciach niż słuchać, gdy my mówimy o własnych sukcesach. Pewnego dnia, załamana tym, że otrzymałam propozycję pracy z terminem, który był dla mnie nieosiągalny, zadzwoniłam do przyjaciółki. Od razu chciałam jej powiedzieć, że mam problem: „Wiesz, dostałam angaż, ale...”. Nie pozwoliła mi dokończyć. Przerwała, mówiąc z goryczą: „A ja właśnie zrezygnowałam z kontraktu”. Na swoje nieszczęście odpowiedziałam: „To dobrze”. Przyznaję, że był to nietrafiony skrót myślowy, bo zamiast wyrazić współczucie, przede wszystkim wzięłam pod uwagę to, że naprawdę dobrze zrobiła ze względu na swój zły stan zdrowia. No i rozpętała się straszliwa awantura. Przyjaciółka oskarżyła mnie o to, że zamiast wczuć się w jej sytuację, przechwalam się swoimi sukcesami. Ona nie pozwoliła mi dokończyć, a ja niedostatecznie wyraziłam empatię.
„Jeśli chcesz mieć przyjaciół, pozwól aby przyjaciele byli lepsi od ciebie – mówi Carnegie – Kiedy jednak lepsi jesteśmy my, przynajmniej niektórzy z nich czują się gorsi i są zazdrośni.” Okrutne, prawda? Ale taka jest natura ludzka. Od tej pory o swoich sukcesach mówię tylko wtedy, kiedy mnie o to pytają.
Przejmijmy cudzy punkt widzenia. Kiedy ludzie się mylą, nie wiedzą o tym, są przekonani o własnej racji. Nie należy ich za to potępiać, tylko zadać sobie pytanie: jak ja bym myślał/myślała na jego miejscu? Warto nauczyć się patrzeć na świat oczami innych ludzi. Gdybyśmy zamienili się miejscami, być może czułabym coś podobnego..? Okaż zrozumienie dla odmiennego punktu widzenia i współczuj. Jedyne czego ludzie potrzebują to zrozumienie i współczucie. I każdy z nas ma większe lub mniejsze, ale najczęściej wyższe mniemanie o sobie. Odwołaj się do szlachetnych uczuć – każdy z nas jest w głębi duszy idealistą i wierzy w intencje, które są z gruntu dobre. Jeżeli dam do zrozumienia, że uważam drugiego człowieka za uczciwego i szczerego, on się prawdopodobnie wobec mnie takim stanie.
Chwalmy. Nagroda zamiast potępienia – oto zasada, która spowodowała, że zostałam śpiewaczką i wykonuję zawód, który kocham i o którym marzyłam. Znów przytoczę anegdotę z własnego życia. Otóż w szkole średniej u początków mojej nauki śpiewu, nie szło mi najlepiej. Nie miałam dobrych fizycznych warunków do śpiewania, głos był mały, prawie nikt w szkole nie wierzył w to, że mogę w przyszłości dobrze śpiewać. Pewnego dnia, gdy ćwiczyłam w domu jakieś łatwe pieśni dla początkujących, odwiedził nas wujek. Rodzice chcieli, abym coś przed gościem zaprezentowała. Z trzęsącymi się ze strachu nogami odśpiewałam – jeszcze bardzo wtedy słabo technicznie – pieśń Moniuszki. Po skończonym „występie” wujek szczerze wykrzyknął: „Boże, co za dar! To tak jakby ktoś sznur pereł przed nami wysypał”. Czy można sobie wyobrazić, jak na mnie podziałały te słowa uznania? Były szczerze wypowiedziane, nie liczył się mój poziom techniczny, ale ogólne wrażenie, jakie wywierał mój niewyszkolony jeszcze głos. Pochwały spowodowały we mnie napływ wiary we własne siły i takie zmiany, że zaczęłam się rozwijać. Dziś jestem śpiewaczką, ale z żalem patrzę, jak szkoły niszczą w młodych artystach zapał do pracy. Miałam jednak szczęście, że rodzina wspierała mnie i nie szczędziła pochwał, gdy było trzeba. Bowiem krytyka podcina skrzydła, a pochwała inspiruje.
Na zakończenie chciałabym dodać, że nie ma reguł, które odnoszą się do wszystkich ludzi. Jesteśmy tak różni od siebie, że robi się naprawdę ciekawie Zasady tu przytoczone sprawdzają się w moim życiu, ale nie w odniesieniu do każdego człowieka, jakiego spotykam na swojej drodze. Jednak lektura Dale’a Cernegie bardzo dużo mnie nauczyła. Kiedyś myślałam, że wystarczy być szczerym, „być sobą”, mówić to, co się myśli – zwłaszcza w artystycznym zawodzie. Teraz wiem, że równie ważna jest POKORA, praca nad sobą, kontrola emocji w kontaktach z ludźmi. Może to przynieść dużo wspanialsze owoce, aniżeli emancypacja własnej woli, osobowości, poglądów i wizji.
Justyna Reczeniedi
Przeczytaj wywiad z Justyną Reczeniedi. Kliknij tutaj
Relacja z koncertu promocyjnego książki „Spotkania” Justyny Reczeniedi
Justyna Reczeniedi – solistka Warszawskiej Opery Kameralnej – jest autorką bardzo udanej i pięknie wydanej biografii Bogny Sokorskiej (2011), natomiast ostatnio ukończyła pracę nad zbiorem opowiadań pt. "Spotkania", co jest o tyle oryginalne, że jest przede wszystkim śpiewaczką operową. Ma konkretny dorobek fonograficzny (pięć płyt, współpraca z EMI Music Polska), w klasycznym środowisku muzycznym jest rozpoznawalna. Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim, więc wartości literackie są jej również dobrze znane.
Komentarze