Sprzątaczka, nauczycielka, prezes korporacji - czy jesteśmy sobie równe?
- Napisane przez Paulina Nawrocka
- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
Jak często zapominamy o przysłowiu „żadna praca nie hańbi”? Słysząc o „obciachowym” zawodzie zazwyczaj myślimy: ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz, kto zdobędzie wszystkie klucze ten zostanie… no właśnie drogie czytelniczki, kim zostanie? Czy musimy zdobyć wszystkie klucze, by podbić świat? Oczywiście, że nie! To, kim zostajemy, jaki zawód wykonujemy zależy od wielu czynników.
W dzieciństwie każda z nas marzy o zawodzie aktorki, piosenkarki, lekarza lub tak jak ja, „podawaczki w samolocie”. Z biegiem lat rozwijamy swoje pasje i uczymy się jak zdobyć coś, na czym nam zależy. Czasem jednak los płata nam figla i musimy podejmować trudne decyzje. Właśnie takie decyzje w późniejszym czasie oddziałują na naszą przyszłość.
Największy wpływ na wybór naszej dalszej ścieżki życiowej ma środowisko rodzinne, w jakim dorastamy. Niekiedy zdarza się, że to rodzice wywierają na nas presję, a my z obawy przed „siłą wyższą” zgadzamy się na takie, a nie inne rozwiązanie. Rola, jaką pełnią nasi opiekunowie w kreowaniu nas samych, jest w takim stopniu ważna, w jakim postrzegamy rodziców, jako wzór do naśladowania. Istotnym czynnikiem, który wpływa na takie postrzeganie świata jest poziom wykształcenia rodziców. Im lepiej wykształcona rodzina, tym bardziej preferuje zawody dla córki, mające związek z przedsiębiorstwem czy architekturą. Z drugiej strony mamy rodziny z niższym wykształceniem, takie, które oczekują od swoich pociech pracy w sektorze handlowo-usługowym lub jako „konserwator powierzchni płaskich”.
Jedną z takich pociech jest dzisiaj już 64-letnia Alicja: Pochodzę z rodziny robotników. Ojciec pracował na budowie, a mama sprzątała w biurze. Moim marzeniem było zostać krawcową. Ale odkąd pamiętam słyszałam tylko „minimum wykształcenia i do roboty! Nie będziemy trzymać pod dachem darmozjada.” Nie miałam wyjścia. Skończyłam siedem klas i bez większego zaskoczenia poszłam w ślady matki. Sprzątałam większość swojego życia. Studia? Studia są dla wybranych - to elita.
Takich osób jak Alicja jest dziesiątki, jak nie setki. Świat idzie naprzód, ale poglądów zakorzenionych od pokoleń nie da się tak szybko zmienić. Wpływ rodziców i strach przed nieznanym, często sprawiają, że decydujemy się na sprawdzone rozwiązania. Ciekawe jesteście, kim z zawodu jest jedna z jej córek? Tak, też poszła w ślady matki.
Na pewno nie raz przeszła Wam przez głowę myśl „Do czego jest mi potrzebna szkoła? Życie nauczy mnie wszystkiego.” Dziewczyny, nic bardziej mylnego! Dawno temu ktoś wpadł na tak genialny pomysł, by stworzyć instytucję, w której młodzi ludzie nie tylko będą uczyć się pisać i liczyć, ale też uczyć się jak myśleć i rozwiązywać problemy. To właśnie szkoła lub później uczelnia ukierunkowuje nasz tok myślenia i pozwala nam odpowiedzieć na dwa podstawowe pytania - kim chcę być i jak to osiągnąć? Trzeba tylko wiedzieć gdzie znaleźć odpowiedzi. Myślicie teraz - „co ona wie”. Wiem, że istnieją różne stowarzyszenia, które pomagają określić się w życiu, odkryć talenty i zastanowić się, która droga jest najodpowiedniejsza. Ale trzeba pytać! Nie bójmy się zadawać pytania, w końcu po coś mamy język.
Często występuje tzw. mechanizm obronny, który pozwala nam na wytłumaczenie się przed samą sobą, jeśli strach hamuje nas przed działaniem. I tak tłumaczymy sobie „nie umiem”, „nie potrafię” przez „przecież nie skończyłam studiów” lub „kończę kierunek, po którym nie ma pracy.”
Wszystkie jednak wiemy, co to znaczy ciężka praca i zaangażowanie. 26-letnia Ola tak wspomina swoją drogę do kariery w oświacie: Zawsze chciałam iść na studia o profilu nauczycielskim. Przez całe 5 lat udzielałam korepetycji dzieciom i młodzieży. Ale kiedy zorientowałam się, jak mało zarabia przeciętny humanista, przeraziłam się. Próbowałam zdobyć lepiej płatną pracę, ale oprócz kelnerowania, nic innego nie udało mi się znaleźć. Wtedy znajomi podpowiedzieli mi, żebym udała się do biura karier. Byłam sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, ale co szkodzi spróbować. W biurze bardzo miła Pani zaoferowała mi pomoc i razem zastanowiłyśmy się, jaki rodzaj pracy będzie dla mnie satysfakcjonujący pod względem pasji i zarobków. Dziś uczę na dwóch etatach. Nie zarabiam milionów, ale praca daje mi radość i czuję się spełniona w każdym znaczeniu tego słowa. Na własny sposób podbijam świat!
Prawdą jest, że ten od dawna wyczekiwany XXI wiek, to nic innego jak „wyścig szczurów” i walka o prestiż i uznanie. Prawdą jest też, że wymaga się od nas sterty papierów potwierdzających nasze kwalifikacje i umiejętności. A jeśli nie możemy pochwalić się trzema kierunkami, dwiema podyplomówkami, praktykami w renomowanych firmach, to jesteśmy gorsze? Niejednokrotnie mamy również do czynienia z sytuacjami, w których nie zostajemy docenione, nawet z takim bagażem doświadczeń.
W takim położeniu znalazła się 46-letnia Danuta: Ukończyłam Prawo i Administrację. W trakcie studiów dorabiałam sobie, jako niania lub kelnerka, a w międzyczasie udzielałam się w stowarzyszeniu studenckim. Po obronie zaproponowano mi staż w jednej z firm ubezpieczeniowych, co było dla mnie szansą na rozwój mojej świetlanej przyszłości. Start w życie zapowiadał się bajecznie. Już widziałam siebie jak wspinam się po szczeblach kariery, gdy nagle na kilku rozmowach kwalifikacyjnych usłyszałam, że życiorysy i doświadczenia innych kandydatów przedstawiają się o niebo lepiej. Tyle starań o uznanie podczas studiów i na stażu, a tu proszę. Tylko jedna myśl krążyła mi po głowie „ja nie znajdę pracy”. Wychowano mnie jednak w przeświadczeniu, że aby zdobyć wymarzony cel, nie wolno się poddawać. Tak też zrobiłam. Skoro nikt nie chciał widzieć mnie na stanowisku w swojej firmie, założyłam własną. Teraz to ja decyduję, kto ma ze mną pracować, a kto nie. Jestem Panią własnego losu.
Snuć marzenia może każda z nas, ale nie każdej pozwala się na ich realizację i spełnienie. W dużej mierze jest to uzależnione od statusu i motywacji ze strony rodziny, miejsca zamieszkania czy naszych oryginalnych pomysłów na życie. Ktoś kiedyś powiedział „ Nie ma po co rano wstawać, jeśli nie ma nadziei”. To właśnie nadzieja sprawia, że jesteśmy sobie równe. Może moje bohaterki różnią się wykształceniem czy sposobem patrzenia na świat, ale mają coś wspólnego - wierzą w lepsze jutro i... są rodziną. Z pokolenia na pokolenie przekazały sobie nadrzędną wartość: „Nie oceniaj po zawodzie.”
Dziewczyny, pamiętajcie! Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Życie nie składa się z samej pracy. Oprócz tego mamy również nasze drugie połówki, dzieci, przyjaciół i wszystko to, dzięki czemu czujemy się szczęśliwe i co daje nam satysfakcję. Nie szufladkujmy innych, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie nam przyszłość.
Paulina Nawrocka, 23l.
etnolingwistyka UAM
Komentarze
Głowa do góry. Z Pani wypowiedzi wynika, że jest Pani ambitną osobą. Ale jeśli nie będzie Pani w siebie wierzyć i w to, że dostanie Pani wymarzoną pracę,to nikt inny również w to nie uwierzy-a na pewno nie potencjalny pracodawca.
Jeśli aplikuje Pani na stanowisko niezwiązane ze sprzątaniem, nie ma takiej potrzeby, by o nim wspominać.
CV powinno zawierać same superlatywy Pani osoby-nawet jeśli jest to tylko jedna strona.
Proszę myśleć pozytywnie, a "Cień szansy" się pojawi:D
Dla zainteresowanych ciekawy filmik http://www.youtube.com/watch?v=rFU5PFfzlYc