Menu

logo tjk main 

Piękny obiekt pożądania….czyli „mała czarna”

Piękny obiekt pożądania….czyli „mała czarna”

Dla wielu jest to tylko zwykłe ubranie, ale od początku XX w. „mała czarna” przeszła wiele przeobrażeń od wzbudzającego kontrowersję symbolu wyzwolenia kobiet z XIX wiecznych gorsetów, kiedy to była utożsamiana z feminizmem i wyzwoleniem poprzez symbol seksapilu kina lat 30 i 40, ale także i 60, aż po obowiązkowy element garderoby każdej szanującej się bizneswoman.

W czasie, gdy na ulicach rządziły kolorowe stroje dzieci kwiatów „mała czarna” była uważana za przejaw konformistycznego podejścia do życia, dlatego też przez jakiś czas popadła w niełaskę. Jednak w dzisiejszych czasach ponownie święci triumfy na wybiegach i na ulicach w codziennych sytuacjach. Czy Coco Chanel (zapraszam do przeczytania artykułu - biografii o tej postaci http://www.tojakobieta.pl/historia-kobiet/kobieta-z-krawieckim- zacieciem-coco-chanel.html ) tworząc „małą czarną” wiedziała ile sprzecznych uczuć będzie ona budziła w ludziach w późniejszych czasach?

Wiele osób uważa, że historia „małej czarnej” rozpoczyna się w momencie, gdy została pokazana na okładce amerykańskiego Vogue’a w 1926 r. Jednak prawdą jest to, że na długo przed tym Coco Chanel myślała jak stworzyć strój, który będzie na tyle uniwersalny, że będzie mogła nosić go każda kobieta. Poniekąd jedną z inspiracji dla Chanel były habity sióstr zakonnych, u których wychowywała się będąc dzieckiem.

Okres, w którym w Stanach Zjednoczonych po raz pierwszy ukazało się zdjęcie „małej czarnej” był wymarzonym momentem do wprowadzenia nowego rodzaju ubioru. Był to czas emancypacji i wyzwolenia kobiet. Zaledwie sześć lat wcześniej otrzymały one prawo głosu. Dlatego też prosta, wygodna sukienka stała się symbolem wyzwolonej kobiety. Jej krój wśród tradycjonalistów wzbudzał niejednokrotnie nawet obrzydzenie, gdyż odsłaniała ona kobiece łydki, jednak feministki nic sobie z tego nie robiły i dumnie prezentowały się w „małej czarnej”. Z czasem, gdy jej popularność zaczęła rosnąć była nazywana „Fordem” mody, z uwagi na to, że tak samo jak sławny samochód była dostępna dla wszystkich, jednakże z zastrzeżeniem, że będzie w kolorze czarnym*.

Zmianę wizerunku „małej czarnej”, z prostej sukienki dla wszystkich na symbol kobiecego seksapilu przynoszą lata 30 i 40. Głównie za sprawą takich gwiazd filmowych jak Rita Hayworth, która w niejednym filmie kusiła mężczyzn swoim spojrzeniem i burzą rudych włosów. Jednak to rola w filmie Gilda, gdzie wystąpiła w odmienionej wersji – dopasowanej do kształtów kobiecego ciała – „małej czarnej” wzbudziła furorę. Od tego momentu wizerunek sukienki zmienia się. W latach 50 zostaje uznana za wulgarną i traci na popularności jaką zyskała w poprzednich dwóch dekadach.

Sytuacja diametralnie się zmieniła, gdy do kin wszedł film Śniadanie u Tiffaniego ze zjawiskową Audrey Hepburn w roli głównej. Film pokazywał, że „mała czarna” może być elegancka i wyrafinowana, a ubrana w nią kobieta błyszczy wewnętrznym blaskiem.

Suknia stworzona przez Huberta de Givennchy, specjalnie dla Audrey, stała się jedną z najsłynniejszych sukni w historii kina**. Kolejną osobą, która pozwoliła „małej czarnej” wrócić „na salony” była Jacqueline Kennedy Onassis, która oprócz tego, że była szanowaną Pierwszą Damą, stała się ikoną mody, na której wzorowały się tysiące amerykanek.

I w tym momencie na nieszczęście dla omawianej części damskiej garderoby przyszły lata 70 i czas hipisów, wolnej miłości. W takim świecie pełnym kolorów, wolności i wyzwolenia, uciekania od wszelkich form nie było miejsca dla szablonowej małej czarnej. Znowu popadła ona w niełaskę na mniej więcej 15 lat, do momentu, gdy Donna Karan wypuściła w 1985 r. swoją pierwszą samodzielną kolekcję stworzoną w oparciu o „małą czarną”, jednak zmienioną na potrzeby współczesnej kobiety. Mniej więcej w tym samym czasie na ekrany kin wszedł film Pracująca dziewczyna z Melanie Griffith, w którym w jednej ze scen z Harrisonem Fordem występuje ona w eleganckiej dobrze dopasowanej czarnej sukience. I właśnie wtedy nastąpił przełom. „Mała czarna” kojarzyła się z elegancką kobietą sukcesu, która jest w pełni świadoma swojej wartości i wie czego chce.

Dzisiaj „mała czarna” jest ubiorem uniwersalnym, odpowiednim na każdą okazję. Wystarczy dobrać pasujące dodatki i będziemy miały strój na elegancką kolację, spotkanie biznesowe lub romantyczną randkę.

Jednak każda z nas ma inne wyobrażenie „małej czarnej”. Mi nieodzownie kojarzy się z Audrey Hepburn grającą Holly Golightly w Śniadaniu u Tiffaniego.

*Henry Ford zwykł mawiać o swoim samochodzie, że jest dostępny dla wszystkich i w każdym kolorze, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny.

** Od momentu, kiedy Givennechy miał stworzyć kreację dla Audrey Hepburn do filmu Sabrina stała się ona muzą sławnego projektanta i wiele jego projektów powstało pod wpływem inspiracji sławną aktorką.

 

Iwona Czyżykowska, 28l.

 


 

5-12

 

Ten artykuł oraz wiele ciekawych innych przeczytasz w naszym
magazynie-miesięczniku TO JA KOBIETA. ZAPRASZAMY!

 

powrót na górę