Drugie życie ubrań, czyli jak wyglądają zakupy w lumpeksach
- Napisane przez Beata Kapusta
- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
Odpowiedni wygląd jest często kluczem do wywarcia dobrego wrażenia i przepisem na sukces. Składa się na niego oczywiście nie tylko typ urody danej osoby, ale również to, jak jest ubrana. Chodzi tu głównie o strój właściwie dobrany do sytuacji, lecz także podkreślający inydwidualny styl i osobowość człowieka. Wydawać by się mogło, że dziś, w czasach popularnych i wszechobecnych sieciówek, jak i (dla bogatszych i bardziej wymagających) coraz większej ilości krajowych i zagranicznych projektantów, uzyskanie efektu dobrej prezencji nie jest trudne. Nic bardziej mylnego. Obecność na rynku wielu marek nie oznacza wcale, że są one łatwo dostępne, głównie z powodu wysokich cen lub otwierania sklepów tylko w dużych mistach.
Aby zdobyć wymarzone rzeczy, alternatywą mogą być poszukiwania w lumpeksach.
Poniedziałkowe przedpołudnie. Wchodzę do jednego z poznańskich lumpeksów, w którym rzeczy sprzedawane są na wagę. W dosyć dużym pomieszczeniu tłoczy się wiele osób. Moje zdziwienie wywołane taką ilością ludzi w dosyć nietypowej porze tłumaczy dopiero kartka z napisem: Poniedziałek – nowa dostawa. Rozglądam się i zauważam, że oprócz wieszaków z ubraniami stoją tu również kosze z dodatkami i pościelą oraz buty. Kolejne spostrzeżenie: rzeczy nie są podzielone ze względu na to, jaką część garderoby stanowią, lecz przemieszane. Dochodzę do wniosku, że znalezienie czegokolwiek odpowiedniego w takim bałaganie, musi być niezwykle trudne. Rozmawiam z kilkoma klientkami lumpeksu i wychodzę. Zastanawiam sie jednak, skąd bierze się tak ogromna popularność tego rodzaju sklepów.
Odpowiedź na to pytanie uzyskuję od 23-letniej Izy:
Dzięki ubraniom z lumpeksu nie wyglądam jak wszyscy naokoło. Sieciówki szyją masowo. Kupując w second handach mam świadomość, że nikt inny nie ubierze się tak samo jak ja. Nie rozumiem obrzydzenia ludzi, mówiących, że nigdy nie założą tego typu rzeczy, bo to jest używane. Przecież przed nami w sklepie ciuch przymierzyło ok. 10 osób i on również jest przepocony i niekiedy brudny. Jeśli dokładnie wypierze się te rzeczy, są one jak nowe. Często trafiam na ubrania z metkami, na których widnieje cena kilkadziesiąt euro. Ja kupuję to za 5 zł. Kupuję w lumpeksach i się tego nie wstydzę. Wcale nie dlatego, że nie stać mnie na zakupy w „markowych” sklepach, jak ludzie nazywają sieciówki w centrach.
Na finansowy powód fenomenu szmateksów zwraca jednek uwagę 43-letnia Bożena.
Kupuję w lumpeksach, bo najzwyczajnie w świecie nie stać mnie na wyprawy do galerii handlowych. Lubię atrakcyjnie wyglądać, chcę podobać się samej sobie, ale ze względu na sytuację materialną, w której znajduję się od kilku lat, nie mogę sobie pozwolić np. na sukienkę za 200 złotych. Poza tym w lumpeksie często znajduję prawdziwe perełki, których z pewnością nie dostałabym w żadnej galerii.
Moje rozmówczynie wyraźnie wskazują, że powodów, dla których warto wybrać się do second handu jest co najmniej kilka. Kiedy jednak bardziej szczegółowo wypytuję Izę o jej przygodę z tym rodzajem sklepów okazuje się, że dziewczyna nie zawsze była tak wierną ich fanką:
W liceum co tydzień widziałam koleżankę z klasy ubraną w inne, coraz ładniejsze rzeczy. Zazdrościłam jej tego. W końcu zapytałam ją, gdzie ona to wszystko kupuje. Odpowiedź bardzo mnie zaskoczyła. Opowiedziała mi ona, jak co tydzień w dniu dostawy czeka w długiej kolejce na otwarcie second handu. Mówiła o walce, jaką niekiedy musi stoczyć o ubrania z innymi klientami. Nie chciałam w to wierzyć, wydawało mi się że kolejki z PRLu już dawno minęły. Wtedy jeszcze nie potrafiłam się przemóc i założyć używane ubrania. Zapomniałam o tym. Około roku temu byłam z moją młodszą siostrą na zakupach w centrum handlowym. Szukałyśmy odpowiedniej dla niej sukienki. Niestety nic nie znalazłyśmy. Wracając do domu przejeżdżałyśmy samochodem obok największego second handu w naszej okolicy. Zobaczyłam ogromny tłok, zaciekawiona zahamowałam i powiedziałam do mojej siostry: Co nam szkodzi? Weszłyśmy. Była godzina 11:00 w poniedziałek. To, co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Opowieści mojej koleżanki o tłoku okazały się prawdziwe. Od razu moja siostra znalazła dla siebie sukienkę. Zniecierpliwiona pobiegła do kasy, do której wiodła 20-metrowa kolejka! Ja w tym czasie znalazłam dla siebie mnóstwo fajnych ubrań i tak to się zaczęło. Obecnie chodzę do lumpeksu przynajmniej raz w miesiącu. Zawsze w dniu dostawy. Od rana. Czekam ok.20 min. w kolejce, ale mi to nie przeszkadza, bo wiem, że warto. Zawsze coś znajdę. Nie jestem egoistką, szukam rzeczy nie tylko dla siebie, ale również dla mamy i siostry. One zawsze wysyłają mnie, ponieważ uważają, że mam talent do wyszukiwania wartościowych rzeczy. Ostatnio znalazłam przepiękną sukienkę z asymetrycznym dołem, bardzo podobna w sieciówce kosztuje ok.200 zł.
Bożena z kolei opowiada, że nigdy nie czuła zahamowań przed ubieraniem rzeczy, które ktoś już wcześniej nosił.
Nie stanowi to dla mnie żadnego problemu. Kiedy już coś znajdę, w domu odpowiednio to dezynfekuję i piorę, a w razie potrzeby dokonuję drobnych przeróbek krawieckich.
Obie kobiety są zgodne co do jedngo – nie zawsze w lumpeksie znajduje się ładne rzeczy. Przy poszukiwaniach przydatna jest duża dawka cierpliwości, czas i wiedza, co najbardziej by się nam przydało.
Mam swoją technikę szukania. Nigdy nie przeglądam wszystkich ubrań. Stoję z boku i patrzę. Przebiegam wzrokiem po strukturze materiału i już wiem, co muszę mieć! – mówi Iza.
Bożena dodaje: Oczywiście nie za każdym razem wpadnę na rzecz, którą po prostu pokocham. Czasami przez kilka wizyt nie udaje mi się wygrzebać niczego interesującego. Zdarza się, że obejrzę każdy ciuch i nic mi się nie spodoba, ale jest też tak, chociaż bardzo rzadko, że przejrzę dosłownie kilka wieszaków i znajdę prawdziwe skarby.
Podczas zakupów w lumpeksach warto pamiętać, że wskazany jest umiar. Nawet jeśli bluzki są po 5 zł, a spodnie po 10 nie musimy od razu kupować hurtowych ilości. Każdą rzecz należy dokładnie obejrzeć – kiedy coś jest odrobinę za duże, dobra krawcowa odpowiednio dopasuje ubranie do naszej figury, jeśli jednak jakaś rzecz jest za mała o 2 rozmiary, nie warto tego kupować (nie zdarzy się cud, który sprawi, że schudniemy w mgnieniu oka 10 kg). Nawet najmniejsza wada każdej rzeczy nie powinna umknąć naszej uwadze. Nie każda plama jest możliwa do usunięcia, tak samo jak zaszywanie nie każdej dziury ma sens.
Iza zwraca również uwagę, że nie wszystkie części garderoby wybiera w second handach:
Nie potrafię przekonać się do zakupu tam butów, torebek i bielizny. Gdy patrzę, jak ludzie grzebią w dziale z bielizną, obrzydza mnie to. Torebek i butów nie jestem z kolei w stanie tak dokładnie wybrać.
Zarówno Iza, jak i Bożena są idealnymi dowodami na to, że dzięki zakupom w lumpeksach można wyglądać naprawdę świetnie, a często nawet mieć strój, który sprawia wrażenie niezywkle luksusowego i szykownego.
Nie jest istotne to, gdzie kupujemy nasze ubrania, ale to jak je dobieramy i jak się w nich czujemy. Odpowiednie podejście i spora ilość czasu pomogą nam w wyszukaniu rzeczy, których nie będzie mieć nikt inny, a przy tym pozwoli to nam zaoszczędzić spore kwoty pieniędzy. Przede wszystkim jednak sprawimy, że podarujemy ubraniom drugie życie, a same poczujemy satysfakcję z tego, że przy odrobinie zaangażowania udaje nam się tworzyć swój indywidualny styl i nie wyglądać jak kolejna kopia sklepowego manekina.
Beata KAPUSTA, 21 l., studentka
Komentarze