Menu

logo tjk main 

Niosą w darze wyprzedaże

Niosą w darze wyprzedaże

Święta i Nowy Rok już za nami, a to oznaka, że wraz z połową stycznia nadchodzi największa fala wyprzedaży. Głośno o nich wszędzie. W telewizji, na bilbordach i plakatach. Blogerki modowe rozpisują się na swych stronach o zakupowych zdobyczach. Inni planują upolować wymarzone ubrania po najniższych cenach. Nie dajmy jednak się oszukać w przypływie wyprzedażowego szału.

Noworoczne obniżki cen to już coroczna tradycja. Prawie tak silna jak choinka przy świątecznym stole czy fajerwerki w Nowym Roku. W Stanach bieganie na poświąteczne i noworoczne „sale” to prawie zawody. Wyzwanie, któremu nie każdy potrafi sprostać. Promocje zaczynają się bowiem już w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia i trwają do końca stycznia. Ludzie całe noce koczują przed wejściami do wielkich galerii handlowych, by załapać się na upusty cenowe. Każdy chce kupić więcej za mniej.

Jak jest w Polsce? Z pozoru podobnie, bo w galeriach robi się gorąco już przed sylwestrową nocą. Wielkie plakaty zachęcają, jednak pierwsza fala wyprzedaży w Polsce nie jest tak spektakularna, jak w zachodnich metropoliach. Najczęściej są to upusty zaledwie 20-30 procentowe, a przecież klienci chcą więcej. Dlatego mimo, że w galeriach zauważamy poświąteczny ruch, to większość czeka na połowę stycznia, by skorzystać z 70, a nawet 75-procentowych zniżek. Miejmy się jednak na baczności, bo często, to czym łudzą nasze oczy witryny sklepowe, to tylko nieistniejąca utopia.

Świadomość praw konsumenckich pomaga. Zwłaszcza, gdy zaistnieją jakiekolwiek nieścisłości. Sezon wyprzedaży najczęściej trwa dość krótko, dlatego nie zastanawiamy się, czy warunki kupna, przedstawiane nam przez sklepy są zgodne z prawem. Jakie są zatem największe „grzechy” znanych marek? A może i my, klienci, popełniamy swoje zakupowe błędy?

Jeśli już zdecydujemy się na zakup podczas wyprzedaży bywa, że tracimy czujność. Zadowoleni idziemy do kasy i tam czeka na nas niemiłe zaskoczenie. Okazuje się, że wartość ceny z metki różni się od tej przy kasie. Właściwa kwota, którą musimy zapłacić jest znacznie wyższa. Co zrobić w takiej sytuacji? Oczywiście możemy zrezygnować z zakupu lub zgodzić się na „właściwą”-wyższą cenę. Jednak zanim to zrobimy zastanówmy się czy watro. Każdemu klientowi przysługuje prawo do ubiegania się o zakup towaru w cenie jaka widnieje na metce przy produkcie. W przeciwnym razie jest to wprowadzanie w błąd klienta.

Należy pamiętać, że możemy domagać się kupna towaru po cenie, która widnieje na „błędnie” naklejonej metce, tylko wtedy, gdy zauważymy jeszcze przy kasie, że na paragonie nabito nam wyższą sumę. W przeciwnym razie trudno będzie nam udowodnić, że cena z paragonu jest zawyżona. Możemy oczywiście próbować złożyć reklamacje, gdy zauważymy nieścisłość już po odejściu od kasy. Jeśli w sklepie nadal będzie ten błąd, a na stanie będą się znajdowały inne sztuki naszego – zakupionego wcześniej towaru, to może się udać. Jednak często taka usterka szybko jest naprawiana przez personel sklepu i udowodnienie błędu na paragonie może być trudne.

Bez znajomości prawa również możemy sprawdzić czy dana marka nie chce nasz oszukać. Wystarczy, że nie będziemy beztrosko ufać plakatom przecenowym. Spoglądając na metkę, pierwsze, co rzuca się w oczy to procentowa wartość obniżki. Widząc -70% chętniej zabieramy daną rzecz do przymierzalni, a nierzadko do domu. Przecież oszczędzamy, aż tyle, a płacimy zaledwie niewielki odsetek ceny początkowej. Jednak zapominamy o tym, by spojrzeć na ceny. Bo 70 procent mniej ze 129zł to nie 59,99zł. A tak próbuje wmówić nam niejeden sklep, co sama miałam okazję zaobserwować.

Znanym sposobem na przyciągnięcie klienta jest także podanie wartości, do jakiej są przecenione wszystkie towary. Zatem z hasła „obniżka do 80 %” dowiemy się jedynie tyle, że największa okazja to zakup o jednej piątej wartości. W rzeczywistości jednak możemy długo szukać tych rewelacyjnych cen, bo większość asortymentu posiada znacznie niższy rabat, a być może żadna z rzeczy nie jest przeceniona, aż o 80 procent.

Co w przypadku, gdy towar kupiony na wyprzedażach okaże się nietrafiony, zniszczy się lub po prostu znudzi? Także tutaj ukryte są pułapki, w które łatwo możemy wpaść.

Jedną z często spotykanych praktyk w wielu sklepach jest odmowa przyjęcia reklamacji towaru przecenionego, czyli zakupionego po promocyjnej cenie. Jak czytamy na stronie Urzędu Ochrony Konsumenta i Konkurencji, towar zakupiony po obniżonej cenie ma prawo być reklamowany: „To, czy możemy reklamować towar, który został przeceniony, uzależnione jest od powodów przeceny. Najczęściej dotyczy ona towaru pełnowartościowego, z którego zbyciem sklep ma problem (przykładem są posezonowe wyprzedaże). Wówczas przysługują nam takie same uprawnienia, jak w przypadku towaru, który nie był przeceniony”. Odstąpić od tego można jedynie, gdy cena została obniżona ze względu na widoczne uszkodzenie.

Inaczej sytuacja wygląda w przypadku zwrotu towarów. Jeśli chcemy oddać produkt tzw. zgodny z umową, czyli działający, bądź niezniszczony, sprzedawca nie ma obowiązku go przyjąć. Często jednak wewnętrzna polityka firmy zezwala na takie zwroty. Uważajmy jednak na terminy. Czas na oddanie przecenionego towaru może być nawet kilkakrotnie krótszy, niż ten obowiązujący na rzeczy w „podstawowej czyli pierwotnej” cenie. Przed zakupem należy zapytać o możliwość zwrotu i czas, w którym możemy go dokonać.

Pamiętając, że zwrot towaru, który spełnia swoje zadania, ale znudził nam się, zależy od dobrej woli sprzedającego, bądź firmy, którą reprezentuje, również przestrzegajmy kilku zasad, które obowiązują konsumenta. Przede wszystkim towar, który ma zostać oddany nie może być uszkodzony, brudny, bądź w jakikolwiek inny sposób odbiegający od swojego stanu pierwotnego. Klient musi okazać dowód kupna, najczęściej paragon oraz dokonać zwrotu w terminie ustalonym przez dany punkt handlowy.

Walka o zatrzymanie konsumenta, a dokładnie jego pieniędzy przybiera coraz to nowe oblicza. Popularne stają są takie zabiegi jak przyjmowanie zwrotów towarów, jednak bez wypłacania za nie gotówki. Pieniądze są przelewane na karty podarunkowe. Tym sposobem środki, które raz wydaliśmy w danym sklepie, zostaną w nim.

Przyjrzyjmy się także bonom, np. upominkowym, coraz częściej znajdywanym pod choinką. Jeśli ktoś sprawi nam taki prezent musimy być świadomi, że po wykorzystaniu go, niektóre sklepy przybijają pieczątkę na paragonie „Bez możliwości wymiany i zwrotu”. Dokonując tego rodzaju zakupów upewnijmy się najpierw jakie są warunki ewentualnych zwrotów i czy są one w ogóle możliwe.

Posezonowy okres wyprzedaży to czas intensywny nie tylko dla osób poszukujących hitów cenowych. Zatem chcąc, by przestrzegano naszych praw, bądźmy także wyrozumiali dla osób pracujących w butikach i galeriach.

Ostatnio byłam świadkiem przykrej sceny. Dość apodyktyczna klientka wychodząc z przymierzalni rzuciła stos ubrań na wieszak, tak, że wszystkie spadły, zsuwając jednocześnie wiele innych ubrań. Zniesmaczona ekspedientka zwróciła jej uwagę, że upadły jej rzeczy, na co pani odparła władczym tonem: „od tego są pracownicy sklepu, żeby sprzątali, a nie ja. Ja tu jestem klientem.” Oczywiście miała rację. To nie należało do jej obowiązków, ale wymagając od innych, wymagajmy także od siebie.

Elżbieta Reimann, 24l.

powrót na górę