Menu

logo tjk main 

Testerki wierności

Testerki wierności

Atrakcyjne i inteligentne. Zrobią na tobie wrażenie bez żadnego wysiłku. A ich największym atutem jest to, że… wiedzą o tobie wszystko. I nie zawahają się tej wiedzy użyć, gdy będą cię kokietować, czarować i zdobywać. Wszystko po to, by sprawdzić, czy jesteś wierny swojej partnerce. Tej samej, od której otrzymały zlecenie.

Testowanie wierności staje się w Polsce coraz popularniejsze. Sposób na prawdę czy raczej kuszenie losu?

Niewierność na życzenie
Sara ma 28 lat i na co dzień wiedzie całkiem normalne życie. Pracuje jako dietetyk, spotyka się ze znajomymi, rozwija pasje, jak wielu młodych Polaków dorabia sobie, podejmując się dodatkowych zleceń. Tym, co różni ją od rówieśniczek, jest zajęcie, która wybrała w celu wypełnienia wolnych chwil – testowanie wierności, czyli odpłatne sprawdzenie, przy zastosowaniu odpowiedniej strategii, czy mężczyźni są lojalni wobec swoich partnerek, zlecających pracę specjalistkom w dziedzinie adorowania i zdobywania przedstawicieli płci brzydkiej.

Zaczęło się od niewinnego zlecenia "po znajomości". Siostra najlepszej koleżanki Sary miała poważne obawy co do wierności swojego chłopaka, ta przyszła więc z odsieczą i poddała go próbie. Od tamtej pory minęło 6 lat. O tym, co Sara robi "po godzinach" wiedzą tylko jej dwie najlepsze przyjaciółki. Mężczyźni? – Relacje z mężczyznami są czysto koleżeńskie, jeszcze nie znalazłam odpowiedniego kandydata dla mnie. Nie mam takiej potrzeby – zapewnia.

Ania pracuje w branży o wiele krócej – pierwsze zlecenie przyjęła około rok temu, tuż po tym, gdy uznała temat za ciekawy i zwiastujący przygodę. Testowanie zdawało się być doskonałym uzupełnieniem wykształcenia i pracy w charakterze psychologa, którą wykonywała każdego dnia. Dziś, pracując dla dużej grupy, której popularność potwierdza czołowe miejsce w wyszukiwarkach internetowych, podobnie jak Sara, nie narzeka na brak zleceń. Choć w jej działalność wpisana jest anonimowość, otwarcie poinformowała rodzinę, czym się zajmuje.

– Mam męża, który doskonale mnie zna i wie, że nie musi być zazdrosnym o mnie, gdyż nie dochodzi do niczego złego w mojej pracy, tylko do samej prowokacji. Najbliższa rodzina także wie, czym się zajmuję, zaakceptowali to, gdyż to nic złego w tym, co robię. Z początku rodzice podchodzili do mojej pracy sceptycznie, ale z czasem zmienili zdanie, widząc, że nic złego nie robię, tylko w jakiś sposób staram się pomóc naszym kontrahentkom – tłumaczy.

Zdradliwy biznes
Jeszcze do niedawna testowanie wierności było domeną biur detektywistycznych. Specjaliści od wyszukiwania osób i informacji, wykrywania podsłuchów i prowadzenia szeroko zakrojonych działań obserwacyjno-zaradczych, szybko zwrócili uwagę na nową potrzebę społeczną. Polacy coraz chętniej korzystali z nowej usługi, nie tylko prosząc o wnikliwą obserwację partnera, którego podejrzewali o nieszczerość, ale i przynosząc do agencji jego osobiste rzeczy (pościel, ubranie itp.), a nawet nasienie, by badania DNA rozstrzygnęły słuszność ich podejrzeń.

 

Pierwsza agencja, oferująca kompleksowe testowanie wierności bez korzystania z procedury medycznej, powstała w 2005 roku. Po 7 latach działalności, zrzesza ok. 80 profesjonalnych testerów, działających na terenie całej Polski, a nawet krajów UE.

Do dyspozycji agencji pozostają aktorzy i modele oraz psychologowie, z którymi konsultowane są konkretne zlecenia. Jak przyznaje jej manager Adam Husarski, w ostatnim czasie pojawiło się wiele pseudoagencji świadczących podobne usługi, ale nie mają one wiele wspólnego z prawdziwym testowaniem wierności.

– To zwykle bardzo młode, ok. 20-letnie osoby, którym wydaje się, że to łatwy zarobek. Przyjmują na zlecenie np. studentki w trudnej sytuacji finansowej, które, krótko mówiąc, nie znają się na rzeczy. I my mamy wtedy poważny problem, gdyż potencjalny klient, który trafia później o nas, jest już na wstępie bardzo podejrzliwy. Osoba, która chce kogoś takiego wynająć, musi się więc kierować doświadczeniem, jakie posiadają testerzy – wyjaśnia.

A tych w całej Polsce działa o wiele więcej, bo oprócz agencji i biur detektywistycznych, testowanie wierności oferują też młodzi, działający na własną rękę. O tym jednak, jak będzie wyglądał sprawdzian wierności, decyduje przede wszystkim klient.

Flirt – tak, seks – nie
Przebieg testu zależny jest od wielu czynników, ale zawsze dostosowywany jest do sprawdzanej osoby. Pierwszy krok to weryfikacja zgłoszenia pod kątem wyboru odpowiedniej testerki (lub testera, bo w skład drużyn agencji wchodzą także panowie), która miałaby największe szanse na nawiązanie kontaktu z testowaną osobą i trafiała w jej gust i preferencje. To bardzo ważne, bo zły wybór może być przyczyną niepowodzenia całej akcji.

– Kontakt odbywa się zazwyczaj w pubach, na bankietach firmowych, wernisażach, hotelach, a nawet na ulicy. Następnie dochodzi z taką osobą do kontaktu, np. wspólna kolacja i wtedy wyciągam potrzebne informacje. Przykład: osoba sprawdzana ma brać ślub za 4 miesiące, ja o tym już wiem i czekam, czy się przyzna, czy powie, że ma kogoś, czy przemilczy fakty i odda się "błogiemu flirtowaniu" ze mną. Informacje następnie kierowane są do klienta w takiej formie, jaką sobie wcześniej zażyczy (foto, nagranie itp.). Nie spotykamy się ze zleceniodawcami bezpośrednio – to taki nasz dodatkowy wymóg, by zachować jak największą anonimowość i dyskrecję – wyjaśnia Sara.

Żelazną zasadą testerek jest niewchodzenie ze sprawdzaną osobą w fizyczną zażyłość. Jak zapewnia Husarski, nie chodzi o prowokowanie do zdrady, ale sprawdzenie szczerości i lojalności testowanego. Seks nie wchodzi w grę, a granicę flirtu wyznacza klient, zamawiający usługę.

"Tylko uwodzę – nie idę do łóżka. Zasady ustalamy obie. Nie prowadzę do niewierności, tylko sprawdzam, czy twój partner ma predyspozycje do zdrady" – zapewnia na stronie internetowej przedstawicielka firmy, w której pracuje Ania.

Zdrada po polsku
Jak wynika z najnowszych badań, do podejrzeń Polacy mają spore podstawy. Według ubiegłorocznego raportu CBOS "Zdrady i romanse", 14% ankietowanych przyznało, że zdarzyło im się zdradzić własnego partnera bądź nawiązać intymną relację z osobą pozostającą w stałym związku. Co 5. badany, związany z kimś na stałe, pozwolił sobie na flirt z inną osobą, a blisko co 4. adorował znajomą/znajomego, mimo że wiedział o jej/jego zaangażowaniu w inną relację.

Autorzy badania – biorąc poprawkę na brak szczerości ankietowanych w udzielaniu odpowiedzi bardzo intymne i kontrowersyjne społecznie pytania – przygotowali także specjalne zadanie metodologiczne, dzięki któremu porównali deklaracje badanych z ich faktyczną sytuacją bądź postawą. Rezultat zaskoczył samych specjalistów – odsetek zdradzających mógł być wyższy od deklarowanego nawet o 11 punktów procentowych. Doświadczenie Ani potwierdza te wyniki.
– Przykro mi to stwierdzać, ale większość mężczyzn ulega pokusie i są chętni na swój sposób do zdrady. Tylko trzy razy trafiłam na panów, którzy okazali się w porządku co do swoich partnerek. Taka jest przykra prawda.

– Myślę, że tutaj nie ma reguły, każdy na swój sposób jest "inny" i nie jest mi dane oceniać wszystkich za poszczególne przypadki – komentuje ostrożnie Sara. – Ale z doświadczenia i od moich kolegów z branży, którzy sprawdzają wierność kobiet wiem, że nie ma żadnych różnic między mężczyznami a kobietami – dodaje.

Miłosny szpieg
Nowa profesja wzbudza jednak wiele kontrowersji. Beata, 32-letnia ekonomistka, przyznaje, że w jej środowisku zdrada nikogo już nie dziwi.

– Praca zespołowa, często w duecie, po godzinach, do tego konferencje, delegacje, wyjazdy międzynarodowe – okazji jest mnóstwo, to prawda. Ale żeby od razu wysyłać kogoś na przeszpiegi? Przecież od tego jest rozmowa. Mam wątpliwości, to pytam męża, obserwuję – przecież jakieś oznaki romansu muszą być. A w przypadku młodszych osób, które chcą sprawdzić kogoś przed ślubem, to już w ogóle głupota. Jeśli nie ufają sobie na tym etapie i nie są wobec siebie uczciwi, to co będzie później? – pyta retorycznie.

Jacek (27 lat) jest bardziej powściągliwy w ocenie. – Rozumiem, że ktoś może potrzebować takiej wiedzy, ale, umówmy się, to kopanie pod sobą dołka. Jeśli babka wysyła do faceta piękną, inteligentną, idealną wręcz kobietę, która otwarcie na niego leci, to idę o zakład, że w końcu ulegnie. No, chyba że nie jest facetem – zapewnia.

– Dla osób, które uważają, że takie praktyki są czymś niemoralnym, przybliżę statystyki: 56% mężczyzn i 75% kobiet do 24. roku życia postanowiło się rozwieść. 84% Polaków uważa zjawisko rosnącej liczby rozwodów za poważny problem społeczny – komentuje Sara. – Z doświadczenia wiem, że taka forma pracy ma duży wpływ na zbyt pochopne podejmowanie decyzji. Chodzi mi tu oczywiście o zawarcie związków małżeńskich. Dzięki nam możemy sprawdzić przynajmniej częściowo, czy wybór partnera, z którym chcemy spędzić resztę życia, jest do końca trafnym wyborem – dodaje.

Bez względu na to, czy praca testerek wierności pojmowana jest w kategoriach społecznej misji, czy nieetycznego działania, wygląda na to, że bohaterki nie muszą martwić się o przyszłość branży.

Jak wynika z międzynarodowego sondażu miesięcznika "Reader’s Digest", aż 45% Polaków przyznaje się do szpiegowania swojego partnera. A od czytania cudzych SMS-ów i przeglądania poczty elektronicznej do przeprowadzenia bardziej bezpośredniej operacji jest przecież całkiem niedaleko…

* Imiona i nazwiska bohaterów zostały zmienione.

 

Paulina Wójtowicz

sympatia

powrót na górę

Komentarze

0
ATW
10 lat temu
AGENCJA ATW

-jedyna Agencja Testerów Wierności w Polsce, która zawiera z klientami umowy na wykonywane usługi.

Pamiętaj nie powierzaj swoich sekretów jeśli nie masz gwarancji, że ktoś nie będzie potrafił go dotrzymać!

NOWA USŁUGA:

-ŚLEDZENIE TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH
-ŚLEDZENIE LAPTOPÓW
-TEST KANDYDATEK NA OPIEKUNKĘ

O SZCZEGÓŁY ZAPYTAJ:

AGENCJA TESTERÓW WIERNOŚCI ATW

Telefon: +48 517-877-587

www.agencjatesterowwiernosci.pl

LIKE US ON FACEBOOK!
Like Like Cytować