Miejsce pracy - ulica
- Napisane przez Magda Strzykalska
- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
Grają na skrzypcach, gitarach i akordeonach, niektórym grają też na nerwach. Ile płaci ulica i jak komfortowo żyje - stereotypowa, biedniejsza część obywateli? Co zmusza ludzi do ulicznego zarobku oraz jakie są jego konsekwencje?
Otóż coraz więcej młodych ludzi a także osób w podeszłym wieku, najczęściej płeć męska rencistów i emerytów godzi się na uliczne show. Jedni śpiewają, drudzy tańczą, jeszcze inni malują a czasem po prostu są, wyglądają, siedzą… Młodzi liczą na przygodę, hobby, pasje, kontakt z innymi, ale i spełnienie się w tym co lubią. Potem dochodzą do tego inne przyjemności takie jak pieniądze, pieniądze i pieniądze. Na piwo, na leki, na to czy tamto. Pieniądze, które wpadają do kieszeni ulicznych artystów oczywiście są miłe, cieszą oczy i kapelusz, są owocem często dość trudnej pracy, ale przyprawiają o niemałe problemy.
Ile to kosztuje?
Performerzy, aby legalnie wystąpić na ulicznych zakamarkach muszą wykupić od miasta pozwolenie na zajęcie pasa drogowego, czyli uiścić opłatę za wykorzystanie miejsca na którym występują. To nie koniec wydatków. Kontrolerzy Izby Skarbowej również sprawdzają, czy płacenie podatków (jako osoba czynnie zarabiająca) jest tak samo praktykowane jak opłaty dla miasta, których ściganie jest szybsze. Administracja dotyka wszystkich - ich również więc Izba Skarbowa ostrzega, że ten kto nie odprowadza podatku, podlega karze karno-skarbowej. Mówiąc krótko nieopodatkowane pieniądze są nielegalne. Nie mają prawa bytu na ulicach, placach starych miast i innych miejscach godnych uwagi, bez jakiegokolwiek poświadczenia o odprowadzaniu podatków od zarobionej kwoty. To czyste wzbogacenie się, więc jako obywatel kraju, jego obowiązkiem konstytucyjnym jest pomoc państwu, ponoszenie ciężarów i świadczeń publicznych wraz z podatkami - tak pisze sama Konstytucja.
Słodki owoc zarobku
Ale jaki jest tego plus? Ile uliczny artysta może zarobić właśnie w ten sposób? Anonimowi artyści zgodnie twierdzą, że w czasie wakacyjnym ich dniówka to ok. 200 zł i wzwyż! Stawka za „wynajęcie sceny publicznej” waha się od 1 zł do kilku złotych za metr kwadratowy, jest to opłata za dzień użytkowania.
Bezdomni również nie mają mniej. Pytając jednego z poznańskich bezdomnych, słyszę odpowiedź - Nawet kilka stów jak się uśmiechnę - odpowiada. Czy jest więc farciarzem, złodziejem czy po prostu takie są realia ulicznego zarobku, nie pytałam.
Miejska walka z wiatrakami
Kolorowe i melodyjne miasta przyciągają, spacerując aż chce się przystanąć i zamyślić na chwilę. Niestety, afer „z nimi” co niemiara. Dlaczego? Za głośno, za długo, za często. Najbardziej mogą bać się właścicieli restauracji, którzy najczęściej zgłaszają sprawę na policję. Właściciele restauracji nie robią tego dla siebie, uważają, że to przeszkadza ich klientom, gościom ogródków, ponieważ dźwięk często z wzmacniacza jest na tyle głośny, że zagłusza muzykę wewnątrz lokalu.
Tadeusz Lis, gitarzysta, który od dawna grywał na Poznańskim Rynku ulubiony utwór mieszkańców „Zegarmistrz świata purpurowy”, niestety nie został ciepło przyjęty przez wszystkich. Strażnicy miejscy w październiku ubiegłego roku nałożyli na niego mandat w kwocie 200 zł za zakłócanie porządku. Pan Lis mandatu nie przyjął i tym samym sprawa trafiła do sądu, gdzie zagrał przed sędzią (prośba sądu) i ją wygrał. Stanowisko sądu było jednoznaczne, muzyka Pana Lisa nie zakłóca spokoju i tym samym powoduje anulowanie mandatu.
Otóż coraz więcej młodych ludzi a także osób w podeszłym wieku, najczęściej płeć męska rencistów i emerytów godzi się na uliczne show. Jedni śpiewają, drudzy tańczą, jeszcze inni malują a czasem po prostu są, wyglądają, siedzą… Młodzi liczą na przygodę, hobby, pasje, kontakt z innymi, ale i spełnienie się w tym co lubią. Potem dochodzą do tego inne przyjemności takie jak pieniądze, pieniądze i pieniądze. Na piwo, na leki, na to czy tamto. Pieniądze, które wpadają do kieszeni ulicznych artystów oczywiście są miłe, cieszą oczy i kapelusz, są owocem często dość trudnej pracy, ale przyprawiają o niemałe problemy.
Ile to kosztuje?
Performerzy, aby legalnie wystąpić na ulicznych zakamarkach muszą wykupić od miasta pozwolenie na zajęcie pasa drogowego, czyli uiścić opłatę za wykorzystanie miejsca na którym występują. To nie koniec wydatków. Kontrolerzy Izby Skarbowej również sprawdzają, czy płacenie podatków (jako osoba czynnie zarabiająca) jest tak samo praktykowane jak opłaty dla miasta, których ściganie jest szybsze. Administracja dotyka wszystkich - ich również więc Izba Skarbowa ostrzega, że ten kto nie odprowadza podatku, podlega karze karno-skarbowej. Mówiąc krótko nieopodatkowane pieniądze są nielegalne. Nie mają prawa bytu na ulicach, placach starych miast i innych miejscach godnych uwagi, bez jakiegokolwiek poświadczenia o odprowadzaniu podatków od zarobionej kwoty. To czyste wzbogacenie się, więc jako obywatel kraju, jego obowiązkiem konstytucyjnym jest pomoc państwu, ponoszenie ciężarów i świadczeń publicznych wraz z podatkami - tak pisze sama Konstytucja.
Słodki owoc zarobku
Ale jaki jest tego plus? Ile uliczny artysta może zarobić właśnie w ten sposób? Anonimowi artyści zgodnie twierdzą, że w czasie wakacyjnym ich dniówka to ok. 200 zł i wzwyż! Stawka za „wynajęcie sceny publicznej” waha się od 1 zł do kilku złotych za metr kwadratowy, jest to opłata za dzień użytkowania.
Bezdomni również nie mają mniej. Pytając jednego z poznańskich bezdomnych, słyszę odpowiedź - Nawet kilka stów jak się uśmiechnę - odpowiada. Czy jest więc farciarzem, złodziejem czy po prostu takie są realia ulicznego zarobku, nie pytałam.
Miejska walka z wiatrakami
Kolorowe i melodyjne miasta przyciągają, spacerując aż chce się przystanąć i zamyślić na chwilę. Niestety, afer „z nimi” co niemiara. Dlaczego? Za głośno, za długo, za często. Najbardziej mogą bać się właścicieli restauracji, którzy najczęściej zgłaszają sprawę na policję. Właściciele restauracji nie robią tego dla siebie, uważają, że to przeszkadza ich klientom, gościom ogródków, ponieważ dźwięk często z wzmacniacza jest na tyle głośny, że zagłusza muzykę wewnątrz lokalu.
Tadeusz Lis, gitarzysta, który od dawna grywał na Poznańskim Rynku ulubiony utwór mieszkańców „Zegarmistrz świata purpurowy”, niestety nie został ciepło przyjęty przez wszystkich. Strażnicy miejscy w październiku ubiegłego roku nałożyli na niego mandat w kwocie 200 zł za zakłócanie porządku. Pan Lis mandatu nie przyjął i tym samym sprawa trafiła do sądu, gdzie zagrał przed sędzią (prośba sądu) i ją wygrał. Stanowisko sądu było jednoznaczne, muzyka Pana Lisa nie zakłóca spokoju i tym samym powoduje anulowanie mandatu.
FOTO: Marek Zakrzewski
Magda Strzykalska, 22l.